"Aby coś zmienić
na świecie, najpierw powinniśmy zmienić siebie".
*****
- Jeszcze raz gratuluję, pani doktor, i życzę dużo codziennego szczęścia - pielęgniarka szeroko się uśmiechnęła.
- Dziękuję, pani Kasiu, trudna ta codzienność, ale zobaczymy, co umiemy zrobić w sprawie.
- Niełatwa, fakt, ale jest to wykonalne. My z moim mamy już 10 lat stażu i dwoje wspaniałych.
- To dopiero jest powód do gratulacji - Agata popatrzyła jej w oczy z podziwem.
- Wspominam dlatego, że naprawdę po czasie czuję się zwyczajnie, codziennie szczęśliwa, choć wymaga to ciężkiej pracy i trudnej sztuki kompromisu, warto. Czego i wam, bo na to zasługujecie.
- Każdy zasługuje na szczęście.
- A tu akurat już bym dyskutowała, według mnie jedni bardziej od drugich. Pani swoją codzienną postawą wpisuje się w tę uprzywilejowaną grupę. Jeśli ktoś ciągle pamięta o innych, a dopiero potem o sobie, powinien otrzymać nagrodę od życia.
- Onieśmiela mnie pani przemowa. Dlatego na odprawę iść czas.
- A w tej sprawie też niezłe wieści, mamy całkiem spokojny oddział.
- W takim razie najpierw konsultacja na izbie. Proszę biec odsypiać dyżur.
Pożegnały się uśmiechem i w świetnym nastroju Agata ruszyła do windy. Nagle ktoś zastąpił jej drogę. Na widok Doroty Rogalskiej, byłej żony Marka, która ku jej rozpaczy pozostała przy jego nazwisku i której kariera jako neurochirurga nabierała ostatnio zawrotnego tempa, poczuła się jak zwykle nieswojo. Do tej pory miała ciągle nadzieję, że kobieta okaże klasę i unikną bezsensownej konfrontacji w trakcie przypadkowego spotkania. nie doceniła jej.
- Dopięłaś swego - mocno chwyciła dłoń lekarki, lustrując pierścionek. - Nawet się postarał, ale spokojnie, ode mnie nie doczekasz się gratulacji. Już ja go znam.
W internistkę jakby piorun trzasnął. Poczuła, że pragnie być wszędzie, byle nie tu.
- Nie spodziewam się po pani ani gratulacji, ani kultury osobistej, więc proszę mnie natychmiast puścić i pozwolić wrócić do pracy. Na szczęście do życia nie potrzebne mi ani pani gratulacje, ani ciepłe myśli i o ile pamięć mnie nie myli, nigdy nie byłyśmy na ty, wolałabym, żeby nadal tak pozostało - wzrok Agaty iskrzył. Z trudem nad sobą panowała na taki bezpośredni przejaw bezczelności.
- No proszę, ale się rozszczekała. Sama zobaczysz, jak z nim się żyje, ja cię zniechęcać nie zamierzam. Skoro aż tak się garniesz i wpychasz. Ale ktoś kiedyś mądrze powiedział, że jeśli mężczyzna raz zdradzi, ciągle będzie powtarzał scenariusz, w dodatku coraz bardziej bezkarnie. Przekonamy się za kilka lat, czy miał rację. Ale wtedy będziesz już siedziała po uszy w pieluchach. I rzecz jasna nigdy do porażki się nie przyznasz.
- Nie mam pojęcia, co trzeba mieć zrobione z duszą, żeby mieć w sobie tyle nienawiści i tak źle komuś życzyć. W jednym na pewno jest racja - nieszczęśliwi ludzie po prostu muszą kopać innych, bo nie mogą znieść, że ktoś na swoje dobro codziennie ciężko pracuje, a oni już wszystko przegrali i stracili, zwłaszcza na własne życzenie, proszę tylko uważać, żeby wściekłość na mnie nie obróciła się kiedyś przeciwko pani, bo los naprawdę bywa przewrotny - spojrzała na kobietę ze szczerym smutkiem.
Przez chwilę stały w milczeniu.
- Mimo wszystko życzę szczęścia, pani Doroto. Albo chociaż chęci, żeby spróbować z godnością przyjąć, co niesie los. Ma pani mądrego i wrażliwego syna. Proszę spróbować się nim cieszyć, jak my to robimy.
Szybko wsiadła do windy, zostawiając neurochirurg samą z myślami.
*
- Halo, Magda, nie mogę teraz rozmawiać - rzucił Piotr, przełączając telefon na głośnomówiący i ruszając z piskiem opon. Już był spóźniony do szpitala.
- Nic się nie zmieniło. To może nawet dobrze. Nie zabiorę ci dużo czasu, chciałam tylko zapytać, o której kończy Tosia. Chcę jechać po nią do szkoły, właśnie wsiadłam do taksówki na lotnisku.
- Jest w domu z Haną, wymiotowała dzisiaj i nie poszła przez to do szkoły.
- Spakowaliście ją już?
- Nie, bo nigdzie się nie wybiera.
- To się jeszcze okaże - rzuciła wściekle matka Tosi, po czym się rozłączyła.
Piotr zatrzymał samochód na poboczu i poczuł, że zaczyna go boleć głowa. Prędko wybrał numer Wiktorii.
- Wiki, jeden dzień urlopu, błagam, rodzinna sytuacja kryzysowa. Dzięki, jestem ci winien przysługę.
*
- No to co z kolacją, dzieciaki? - zapytała Hana, podnosząc się z kanapy.
- Ja ciem płatki i mleko, cieplutkie - oznajmiła głośno Sara, podskakując w miejscu.
- A ja chciałabym iść na noc do Kornelii. Proszę, proszę.
- Tosiu, rozmawiałyśmy już o tym, wymiotowałaś i nadal boli cię brzuszek, mama Neli jest w ciąży, to niebezpieczne i nie ma nawet mowy. Spotkacie się, kiedy wyzdrowiejesz.
Nagle zachrobotał klucz w zamku.
- Tata, tata! - wrzeszczała Sara, rzucając się ojcu w ramiona.
Tosia i Hana znieruchomiały.
- Spokojnie, nic się nie stało.
Odetchnęły z ulgą.
- Na pewno coś się stało, miałeś być w szpitalu, tatusiu.
- Twoja mama jedzie właśnie z lotniska, pomyślałem, że tu przydam się bardziej.
*
Tosia i Magda stały naprzeciwko siebie, twardo mierząc się wzrokiem.
- Załatwmy to tak, żeby było dobrze dla wszystkich, bez scen, błagam was, to nikomu nie jest do niczego potrzebne - spróbowała łagodnie Hana.
- Dobrze dla wszystkich oczywiście oznacza, że moje dziecko zostaje z tobą, tak? - warknęła Magda wrogo.
- Ciem jeść mlećko - powiedziała płaczliwie Sara.
- I może to jest najlepsza opcja - ginekolog wzięła córeczkę na ręce. - My pójdziemy zjeść mleczko, a wy spróbujecie jakoś się dogadać. To chyba rzeczywiście nie moja sprawa. Zawołaj, Tosiu, kiedy będziesz mnie potrzebowała.
Szybko wyszła, zabierając dziecko i zamykając drzwi.
- Ja nie chcę tu z wami rozmawiać! Nie pojadę z tobą nigdzie i już! A teraz idę do Hany! - rozhisteryzowała się dziewczynka.
- Ty nie masz nic do gadania, wychowywałam cię całe życie i dopóki nie będziesz pełnoletnia to ja o tobie decyduję, a ja w kraju nie zostanę, pakuj się i to natychmiast! A jeśli macie jakieś co do tego wątpliwości, to prawa rodzicielskie ustali sąd, zobaczymy, kto będzie miał lepsze warunki do wychowywania dziecka, dwoje zajętych lekarzy, czy świetnie zarabiająca matka! - zirytowała się Magda.
- Nienawidzę cię - płakała mała rozpaczliwie.
- Cisza! - Wrzasnął Piotr, doprowadzony do granic wytrzymałości. - Siadać, obydwie! Nie będziemy się tu przepychać jak gówniarzeria!
Tosia usiadła na kolanach ojca, Magda nadal stała bojowo nastawiona.
- Jaka kochana córeczka, kto by pomyślał, już ją przeciągnąłeś na swoją stronę, to jest sprawiedliwość?
- Siadaj - rzucił stanowczo Piotr, już uspokojony. - I złap głęboki oddech. Zastanów się, czy na pewno dobrze dla twojej córki jest robić z jej życia kolejkę górską. Czy teraźniejszym zachowaniem umacniasz w niej miłość do siebie?
- Ja chcę cię kochać, mamo, a ty mnie w ogóle nie słuchasz - chlipało dziecko.
Kobieta spuściła oczy, siedziała bez słowa i ruchu.
- To nie jest wojna, Magda, chodzi o nasze dziecko i jego dobro. Nie możemy ignorować jej zdania.
- To co mądrego wymyśliłeś w tej sytuacji? - spytała Magda już zmęczona.
- Wspólnie musimy coś wymyślić - odparował lekarz.
- Pojadę teraz z tobą, mamo.
Nagłe oświadczenie córki kompletnie zaskoczyło rodziców. Ale dziewczynka raźno kontynuowała.
- Wszystko sobie przemyślałam. Szkoły zostało mi jeszcze tylko kilka tygodni, dobrze się uczę, zaliczyłam już to, co najważniejsze. Mogę pojechać. Zobaczę jak tam jest, spróbuję się przyzwyczaić, ale pod jednym warunkiem, na koniec sierpnia wracam tutaj, do taty i do szkoły. Inaczej nie jadę.
- Nasza córka jest mądrzejsza od nas dwojga razem wziętych. Możemy sobie pogratulować - powiedział Piotr.
Magda wyciągnęła ramiona do córki, dziewczynka chętnie się przytuliła, choć jeszcze nieco niepewnie.
- Jestem z ciebie dumna, kochanie. Uszanuję twoją decyzję. Wrócisz do taty, jeśli tego chcesz. Ale przez ten czas postaram się naprawić wszystkie błędy, które ostatnio popełniłam i za które bardzo cię przepraszam.
- Tata mówi, że wszyscy popełniamy błędy.
- Ale nie każdy ma w sobie tyle dobrych uczuć, żeby je wybaczyć, dlatego też jestem z ciebie dumny - wtrącił się Piotr. - Nie działajcie aż tak w biegu, przebukuj lot, zostań na jakiś czas, Tosia spokojnie się spakuje, poukładamy wszystko ze szkołą.
- Musicie jeszcze o czymś wiedzieć - dodała kobieta cicho. - Marcin poszedł na terapię. I też na ciebie w stanach czeka.
- Nie lubię go, ale postaram się być miła - powiedziała Tosia szczerze.
Dorośli odpowiedzieli uśmiechem.
- Mam nadzieję, Magda, że słowa dotrzymasz i nie spotkamy się w sądzie - skonkretyzował Piotr.
- Wiesz przecież, że ja tak tylko gadam, kiedy czuję się atakowana. Obietnica to obietnica, ale koniec sierpnia, ani tygodnia krócej.
- Będę za tobą tęsknił, malutku, ale umowa to umowa.
- No to jak już was pogodziłam, chodźmy wreszcie zjeść kolację - westchnęła dziewczynka, otwierając drzwi. - Bo przez to wszystko strasznie burczy mi w brzuchu.
Och, Dorota… Brak na nią słów!
OdpowiedzUsuńCo ona myśli, że Agata uwierzy w jej słowa? Już niech o czymś świadczy fakt, że Radek mieszka z ojcem, a nie z matką, to chyba najlepszy dowód na to, że nie układało się między nimi, a Rogalska jest nie do życia!
Oooooooooo a poza tym, byłe zwykle gadają źle o facetach, Rogalska niestety jest bezczelna, ale to kiedyś do niej wróci, naprawdę!
Zdenerwowała mnie k.ew jedna!
Aaaaaaa noc u Nelki! Byłoby bosko, dwie rozrabiary razem i ich dziecięce rozkminy!
Tu się zgodzę, dziecko jest mądrzejsze od rodziców! Chociaż przeraziło mnie to, że wyjeżdża, no ale właśnie, mam nadzieję, że jednak Magda okaże się fair, będzie rozsądna i dziecko wróci. Najważniejsze, że Tosia podjęła decyzję sama, że nikt na nią nie naciskał! A dobrze przecież, że będzie chciała być w Polsce w szkole, skoro tu się czuje normalnie i ma przyjaciół, tatę, Hanę i Sarę!
Jakoś mnie wzruszyła, chyba najbardziej tekstem, że próbuje mamę kochać, a ona jej nie słucha! Mądra Tosia kochana!!!!
To teraz czas na Idalię, bo za nią tęsknię! A Tośka niech szybko wraca, bo Sarze i Nelce będzie bez niej źle!!!!
Buuuziaki – Ela_k
Zwykle zranieni atakują.
UsuńTeż w to wierzę, że uczyniona innym krzywda prędzej czy później wraca.
Gdyby nie podły wirus.
Czas pokaże. ;)
Jedni i drudzy będą jakoś tam usatysfakcjonowani.
Sama prawda.
Będzie Idalia, a i owszem. :)
:***
Mam wrażenie, że wyszedł Ci przytłaczający i zarazem bardzo rzeczywisty rozdział. Przepełniony życiem, które nas otacza, które mijamy każdego dnia. A może nawet opisałaś kawałek życia, z którym możemy się identyfikować?! Taki smutny ten rozdział. Zarówno Magda jak i Dorota chcą ugrać coś dla siebie, nie bacząc na drugiego człowieka. Dorota nie potrafi dostrzec, że jej były mąż może się zmienił. I słowa, które wypowiada o niewierności są utarte, powszednie, często się to słyszy, ale dlaczego Agata ma nie zaryzykować. Szkoda, że ludzie tak łatwo ranią siebie nawzajem. Zachowanie Piotra bardzo mi się podobało. Fakt zawrócenia do domu. To było coś, jednak nie zaskoczył, może dodatkowo zapunktował, że wie co jest w życiu najważniejsze. Świetna sprawa. A Tosia poprzez to co przeżyła stała się doroślejsza, taktowna i na pewno w jakiś sposób mądrzejsza.
OdpowiedzUsuńZgadzam się. :) :* Nic dodać, nic ująć.
UsuńJak sobie posłodziły panie w pierwszej scenie :) Oczywiście mówię o pielęgniarce i Agacie, bo Dorota pokazała na co ją stać. Takimi ludźmi nie należy się przejmować, ale niestety, trudne to jest. Niemniej, Agata z twarzą wyszła z tej konfrontacji i oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńCo do reszty... Po raz kolejny pokazujesz, że dzieci niejednokrotnie są od nas - dorosłych - mądrzejsze. I taka jest prawda. Ciekawa jestem, czy to faktycznie tak gładko pójdzie, że z końcem sierpnia Magda odda Tosię Piotrowi. Mam nadzieję, że tak, ale też zdaję sobie sprawę, że takie osoby jak ona nie zawsze sa do końca uczciwe.
Buziaki :*
Cukier się sypie. ;) Tylko zbierać.
UsuńA Magda jest jaka jest, może jeszcze zaskoczyć.
Buziaki! :*