poniedziałek, 2 maja 2016

87.



"Mimo przeciwności walcz, ciągle i nieustannie. Choćby innego zdania był świat, swoje porażki zamieniaj w zwycięstwa".

*****

- I co! - krzyknęła zaniepokojona Martyna.
Radek milczał. Ciężko usiadł na kuchennym krześle, z wdzięcznością przyjmując z rąk Agaty kubek kawy. Marzył o spokoju.
- I nic. Dzwoniła matka Szymona.
- Kontynuuj, synu - odchrząknął zniecierpliwiony Rogalski.
- Złapała ich policja. Trafili na wytrzeźwiałkę. Ojciec Szymona wychodzi z siebie i z powodu rachunku za izbę, i z powodu zabrania Szymonowi prawka.
- Przynajmniej gówniarz czegoś może wreszcie się nauczy. Prawidłowo. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, chłopaku, że poznałeś w odpowiednim czasie Martynę i ona naprostowała ci w głowie. A rodzicom tego twojego Szymona współczuję. Ale tak to jest, jak się na wszystko pozwala. I oczywiście ma za dużo pieniędzy.
- Dobrze, że skończyło się tylko na tym i waszym znajomym nic się nie stało - spróbowała pocieszyć ich Woźnicka. - Zapukała im do drzwi dorosłość. Dowód to nie tylko prawa, także obowiązki i konsekwencje. A życie bywa skomplikowane. O czym wy na szczęście dobrze wiecie.
- A co z Julką? - spytał nagle Radek.
- Napisała smsa, że będzie odsypiać. Przynajmniej ona. Nie wiem nawet, co mam jej powiedzieć. Ona naprawdę kocha Szymona. Nie spodziewałam się, że tak ją zawiedzie.
- Wyliże się. Spoko, będą z niej ludzie. Z Szymona już niestety chyba nie. W każdym razie ja się tym razem pierwszy na pewno nie odezwę. Posiedzi, pomyśli, może zmądrzeje.
- Jak już jesteśmy przy mądrzeniu - ożywił się Marek. - Przed maturą daliśmy wam spokój, ale teraz chcielibyśmy wiedzieć, jakie macie plany. I pytam zupełnie poważnie, to już chyba czas nas wtajemniczyć.
- Chcemy wiedzieć, czy możemy wam w jakiś sposób pomóc - dodała Agata.
- No powiemy, skoro się nad nami już tak pastwicie. Chociaż chcieliśmy dopiero, jak przyjdą wyniki i się dostaniemy. Byłaby większa frajda. Informatyka - rzucił Radek niedbałym tonem.
- Sensowny wybór, jestem pod wrażeniem. A szanse są? - wolał upewnić się Rogalski.
- Spore - odpowiedziała za chłopaka Martyna. - Jestem o niego spokojna.
- No a co z tobą? - dopytywała się Agata.
- Może nic z tego nie wyjść, wszystko zależy od wyników matury.
- Ale z czego?
- Chciałabym medycynę. I dużo jestem w stanie zrobić w tej sprawie. Matura z biologii i chemii to był pierwszy krok.
Lekarze nie mogli wypowiedzieć ani słowa, nowina była prawdziwym zaskoczeniem.
- No co? - Radek zaczął z gruntu obronnym tonem. - Może się nie nadaje?
- Tylko tyle, że masz naszą pełną pomoc i wsparcie - odrzekł stanowczo kardiolog. A Agata odpowiedziała uśmiechem.
Wzruszona Martyna skinęła tylko głową z wdzięcznością.
- Dość tego gadania. Śniadanko - Agata wstała. - Niech już będzie moja krzywda. Zrobię, a potem odeśpijcie wreszcie, młodzi, gniewni.
- A co z tą Julą? - spytała Martyna markotnie.
- No co, zaproś ją na wieczór i pociesz jakoś po babsku, ja się na tym nie znam - lekarz wzruszył tylko ramionami.
- Nie znasz się na młodych kobietach, kochanie? To nowość jednak jest - mrugnęła do niego Agata.
- Znam się wyłącznie na pięknych i mądrych - bez zastanowienia pocałował ją w usta.
- Boże, ale wy jesteście nudni - skrzywił się Radek.
- Po prostu zakochani - skomentowała Martyna. - Czemu ty mi nigdy nie mówisz takich miłych rzeczy?
- Bo ja nie gadam, tylko działam, jestem człowiekiem praktycznym.
- O, wspaniale - wykrzyknął Marek. - Pomożesz Agacie przy śniadaniu. Inne praktyki to po studiach, syneczku. Dopiero wtedy jestem gotów niańczyć ich konsekwencje.
- I to jest bardzo mądra puenta, chodź, młody - z uśmiechem pociągnęła do kuchni lekko opierającego się chłopaka.

*

Wciskany raz po raz dzwonek wyrwał Idalię z głębokiego snu. Nieprzytomnie powlokła się do drzwi. Widok zapłakanej, trzęsącej się siostry natychmiast ją obudził. Jej serce przyspieszyło gwałtownie. Pierwszą myślą stało się - tylko nie to. Wzięła Melanię w ramiona.
- Opowiadaj - powiedziała przez ściśnięte gardło.
- Dzwonili ze szpitala. Dwie godziny temu była reanimowana. Kazali przyjechać - znowu wybuchnęła płaczem. - Kazali się pożegnać. Ten krwiak...
Cichocka gwałtownie przerwała jej gestem. Zgodnie z temperamentem, metodycznie, zaczęła zbierać się do wyjścia.

*

Jechały w milczeniu. Ida nadgorliwie patrzyła na drogę, Melania popłakiwała cicho. Rozmowa była ponad ich siły.
Na miejscu pianistka popatrzyła na siostrę nagląco.
- Melania, posłuchaj, ja nie wiem czy potrafię...
Tym razem artystka okazała się silniejsza. Stanowczo wzięła siostrę za rękę i wyprowadziła z samochodu. Odetchnęły chłodnym, nocnym powietrzem. To, co za drzwiami szpitala wydawało się obcym, nieprzyjaznym, niezwykle przygnębiającym światem. Nie było jednak już odwrotu.

*

Na OIOM-ie nikt ze sobą nie rozmawiał. Słychać było jedynie pisk podtrzymujących życie urządzeń i monotonny szum respiratorów. Powaga miejsca sparaliżowała Melanię. Stanęła między łóżkami, w panice rozglądając się w poszukiwaniu matki. Nie była zdolna do wykonania żadnego gestu.
Idalia delikatnie wzięła siostrę za ramię i czule, jakby miała do czynienia z dzieckiem, posadziła przy odpowiednim łóżku.
Sama stanęła za nią nieśmiało, starając się nie patrzeć na leżącą w łóżku zmęczoną kobietę. Obcą kobietę. Z przyzwyczajenia przeanalizowała szybko wskazywane przez monitory parametry, posmutniała. Zwykle pewna siebie, nie wiedziała, co robić dalej, wszystko zostało wykonane. Pozostało trwać, czekać i błagać los o ułaskawienie.
Melania płakała, gładząc pacjentkę po wychudzonej twarzy. Lekarka wyciągnęła rękę do matki. Bez powodzenia, nie mogła się zdobyć, żeby jej dotknąć, zrobiło jej się tylko niedobrze.
Melania wytarła twarz.
- Mamo, musisz się trzymać, musisz z tego wyjść. Dla swoich córek, obu córek. Jest przy tobie Idalia. Ta mądrzejsza, bardziej cierpliwa i niezwykle wyrozumiała mimo twojej krzywdy córka. Jeśli teraz wystarczy ci siły, uda wam się jeszcze wszystko naprawić. Ja chcę w to wierzyć. Chcę, żebyś była z niej jeszcze dumna.
Idalia nie mogła więcej znieść, brakowało jej powietrza. Nowicka jednak była nieugięta, stanowczo przywołała ją gestem i mocno objęła.
- Powiedz jej, co czujesz. Teraz. Przecież widzę po twojej minie, że nie jest dobrze. Nie oszukuj, zwłaszcza siebie.
- Ale ja...
- Wiem, że możesz to zrobić, znam cię od zawsze.
Idalii drżały usta. Zatęskniła za swoim raczej szczęśliwym i przewidywalnym, choć trochę posklejanym życiem. Chciała natychmiast w nie biec, być wszędzie, tylko nie tu. Los jednak miał inne plany.
Odetchnęła kilkakrotnie, chcąc uspokoić rozszalałe myśli. To tylko egzamin, nie pierwszy w jej życiu i z pewnością nie ostatni. Test z człowieczeństwa.
- Cześć mamo - instynktownie dotknęła brzucha obronnym gestem. - Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś tak do ciebie powiem. Ale masz wspaniałą córkę, z której powinnaś być niesłychanie dumna. Córkę czarodziejkę, która panuje nie tylko nad muzyką, ale i nad moją wolą. No i mimo tak samo mojego jak i twojego zapewne sprzeciwu masz tutaj i mnie. Za kilka miesięcy urodzę twojego wnuka. Powinnaś to wiedzieć. Spróbuję wychować go na porządnego, mądrego i empatycznego człowieka. Bez wzoru i planu, bo mi go nie dałaś. Nauczyłaś mnie doskonale tego, czego mam mu nie robić. Jak można nie kochać własnego dziecka. Byłaś na poziomie mistrzowskim. Chciałabym dowiedzieć się dlaczego. Dlaczego akurat ja i czy to że miałaś dwoje dzieci zamiast jednego może być w ogóle uznane za powód? Ty mi jednak nie odpowiesz. Bo ktoś mądrze zawiaduje życiem i śmiercią, a ja wiedzieć tego nie powinnam, może właśnie dlatego, żebym mogła pokochać szczerze mojego synka i dać mu wszystko to, o czym marzyłam i czego nie dostałam, chociaż mi się należało. Będę się tego uczyć, powoli i z dnia na dzień, od tych, których kocham - od Melanii i Wiktora. A kiedy się nauczę, przestanę mieć do ciebie żal. A przynajmniej bardzo się postaram przestać, co dzień, patrząc na jego uśmiech, pierwsze słowa, pierwsze kroki i pierwsze życiowe wybory, będę mieć do ciebie żalu coraz mniej, może nawet znajdę w sobie trochę wyrozumiałości. Wierzę, że ja będę twoim przeciwieństwem, a moje dziecko będzie przeciwieństwem mnie. Chcę wierzyć, że jednak prawdziwie kochałaś Melę. Że wszystko, co robiłaś, było dla jej dobra. Ale tego też już się nie dowiem. I jeśli ma to dla ciebie znaczenie - wybaczam.
Po tych słowach, nie zważając na łzy siostry, szybkim krokiem opuściła pomieszczenie. Przyszedł czas na jej pożegnanie, w które lekarka nie chciała ingerować. Wiedziała, że już niedługo to potrwa, postanowiła poczekać w samochodzie.
Nie pomyliła się. Zdążyła nieco ochłonąć i zebrać siły, żeby ulżyć siostrze w jej bólu, co było konieczne, ponieważ godzinę później ich matka już nie żyła.

11 komentarzy:

  1. Cześć, pierwszy raz komentuje twoje opowiadanie...są naprawdę świetne ! ;) Po prostu brak słów, zatkało mnie. Nie jestem dobra w pisaniu długich komentarzy i nie wiem co tu jeszcze dodać :) Po prostu cudownie. Chciałabym, żeby było więcej Agaty i Marka...może będzie jakiś poważny wypadek ?
    Ania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że podobają ci się opowiadania i że mam nową czytelniczkę. Agaty i Marka więcej jest nieco wcześniej. Zapraszam do nadrabiania i oczywiście do czytania nowych części. Pozdrawiam. :*

      Usuń
    2. Wszystkie twoje opowiadania przeczytałam już wcześniej ;) Co tydzień z niecierpliwością czekam na nową część. Bardzo się cieszę, że znalazłam twojego bloga :* na początku kiedy zaczęłam go czytać, trochę mnie nudziło, bo jest jakaś Idalia i nie wiedziałam o co chodzi...ale teraz nie żałuje tego, że tu trafiłam ;***

      Usuń
    3. Jestem pod wrażeniem, że przeczytałaś wszystko. ;) Mnie by się nie chciało. ;) Co do Idalii - trzeba czytać od początku. Pojawia się w kilkunastym którymś. Bohaterka własna - nie może być nudy, więc nie tylko bohaterowie serialowi, ale także pacjenci i bohaterowie moi jak ona. No bo inaczej umarłabym z nudów. ;) A co dopiero wy. :*

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, pierwsza, odprężająca scena, żeby zaraz potem tak mną wstrząsnąć…
    Aż mi łzy w oczach stanęły.
    Najpierw jednakowosz Radek i Martyna. Dobrze, że Szymonowi nic takiego się nie stało. Już się bałam, że go zapną w czarny worek.
    No i poznaliśmy wybory młodych. Bardzo dobre, Radek pasuje mi na informatyka, a Martyna z jej inteligencją będzie dobrym lekarzem.
    Najbardziej mnie jednak praktyczny chłopak rozbawił i niańczenie konsekwencji ;) boscy są!!!!
    Może to zabrzmi dziwnie, ale bałam się o Idalię. Nawet nie tyle o to, że pokłóci się z siostrą, ale że coś stanie się maluszkowi.
    A jednak potrafiła. Doskonale pokazałaś, jakie to było trudne, wyznanie matce tego wszystkiego, jaki w niej ogrom żalu i emocji…
    No i świetnie ukazałaś, jakie one jednak są różne w tej samej sytuacji, a jednak bliźniaczki. Idalia praktyczna, nie okazująca emocji, a Melania dusza artystki.
    Naprawdę, dzisiaj nie wiem, co napisać, bo mnie tak emocjonalnie powaliłaś! Ach, żeby wszyscy tak umieli.
    Buziaki :* i czekam na dzidziusia Idalii – Ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja zła, niedobra. ;)
      Musiałam was nieco potrzymać w niepewności.
      Taki ukłon w stronę maturzystów. Jedną taką maturą w tym roku się przejmuję bardziej niż swoją. Co wiesz. ;)
      Trzeba było wyluzować nieco przed sceną z Idalią.
      Byłoby to możliwe, ale za proste.
      Ostatnia szansa. Co wcale trudności nie umniejsza.
      Bliźnięta to jednak zupełnie różni ludzie.
      Żeby wszyscy tak umieli, to kto by mnie czytał. ;) Wiem jestem wredna jak zwykle, a ciebie uwielbiam. <3
      Doczekasz się, doczekasz. ;D

      Usuń
  4. Uff... dobrze, że Szymonowi nic się nie stało. Głupie dzieciaki i jeszcze głupsze poalkocholowe pomysły. Wszystko na szczęście jakoś się rozwiązało, może Szymon sięgnie po rozum do głowy. Ja tam od razu bym go nie skreślał. :)
    Młodzi mają ambitne plany, zostaje tylko pogratulować. Oby tylko im się spełniły, trzymam kciuki.
    Pożegnanie z matką jest zawsze bardzo trudne. Tymbardziej, że dla Idy matka była zupełnie obcą osobą. Teraz obie muszą się wspierać wzajemnie, każda cierpi po swojemu. Przebaczenie zawsze jest niezwykle trudne, ale wykonalne. Wierzę mocno w to, że Ida jest na tyle silną osobą i podoła wyzwaniu.
    Buziaki! :* Jadę odpoczywać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dodać, nic ująć, szkoda dalej miejsca, części zostało do końca niewiele.
      Ani ja, Radek pewnie też jeszcze zmieni zdanie, jak ochłonie od pomysłów kolegi. ;)
      Mam nadzieję, że doładowałeś akumulatory! :*

      Usuń
  5. Czy ja już mówiłam, że sceny z Radkiem uwielbiam? Tak? No to powtórzę - uwielbiam :) Śmiać się można w głos :)
    Dobre kierunki rozwoju wybrali, takie przyszłościowe.
    I super, że oboje mają wsparcie w Marku i Agacie, taka świadomość dobrze działa na psychikę ;)
    Myślałam, że zrobi mi się smutno, jak już się okaże, że matka bliźniaczek nie żyje. Ale nie, zrobiło mi się żal Idalii i tego, jak wiele musiała wykrzesać z siebie sił, by zdobyć się na taki gest. Moim zdaniem Melania nie powinna jej do tego zmuszać. Ale to pewnie w perspektywie przyszłościowej okaże się, czy takie wypowiedzenie na głos swoich uczuć przyniesie dobry skutek.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy. Dobrze mi się pisze takie fajne dzieciaki.
      Zwłaszcza, jak cele wymagają mnóstwa pracy. ;)
      Pewnie, że nie powinna. To trudne. Ale jednak mimo wszystko chyba warto wykorzystać tę okazję. Żeby spokojnie żyć dalej.
      Buziaki. :*

      Usuń