poniedziałek, 9 maja 2016

88.



"Łatwiej bowiem być bohaterem niż człowiekiem dzielnym. Bohaterstwo polega zwykle na jednorazowym, heroicznym czynie, dzielność zaś na codziennym upartym wysiłku, na bolesnym definiowaniu samego siebie i surowym rachunku sumienia".

*****

Idalia przeciągnęła się, aż zatrzeszczało jej w stawach. Ziewnęła rozdzierająco.
- Ciężko, synku, na tym najlepszym ze światów. Chodźmy napić się soku, tobie dla zdrowia, mnie chociaż dla cukru. Jeszcze dwie godziny dyżuru i wracamy pocieszać ciocię. Choć trudno nie wątpić w sens naszych wysiłków.
W pokoju lekarskim zastała tylko Sylwię. Uprzejmie skinęła jej głową, kierując się do lodówki po karton z sokiem. Nie znała zbyt dobrze nowej lekarki, prawdę mówiąc nie zdążyły dotąd zamienić nawet kilku zdań. Z krążących na jej temat plotek psychiatra dla siebie wyłowiła tylko, że jest świetnym specjalistą.
Usiadła na sofie ze szklanką w dłoniach, ciekawie zerkając na koleżankę.
Pod pozorem przeglądania dokumentacji medycznej kobieta dyskretnie wycierała łzy. Ida westchnęła zasmucona. Bez wysiłku powstrzymała naturalny odruch udzielenia pomocy, wypiła sok, umyła szklankę i pospiesznie wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi.
Zawstydziła się tylko trochę. Jeszcze jakiś czas temu nie umiałaby przejść obojętnie obok cudzego problemu, zrobiłaby wszystko, żeby pomóc, a chociaż do czegoś się przydać. Dzisiaj zignorowała czyjeś łzy. Mnogość własnych zmartwień sprawiła, że nie miała ani siły, ani ochoty mieszać się w sprawy lekarki.
"Mam prawo do własnego życia, nad którym muszę zapanować, świata nie zbawię" - usprawiedliwiła się w myślach.
Tylko czy to na pewno właściwa droga? Czy naprawdę warto pozwolić, żeby własny świat przysłonił nam czyjeś nieszczęście? Uodpornić się? Czy to nie jest początek typowej postawy, w której centrum jestem wyłącznie "ja" i która stopniowo i powoli wprowadza w nasze życie wygodną obojętność?
"Agata by się wmieszała" - pomyślała jeszcze, rozważając możliwość zawrócenia.
Telefon oznajmiający przybycie kolejnego pacjenta uniemożliwił jej jednak zmianę perspektywy. Chciała lub nie - straciła szansę, tym razem przepadło.

*

- Halo - Hana rzuciła nerwowo do telefonu, usiłując drugą ręką utrzymać wyrywającą się córkę. - Sarenka, wracamy do domu, nie mamy czasu na dłuższą zabawę.
Dziewczynka głośnym płaczem oznajmiała wszem i wobec , że ma inne poglądy.
- Jesteś tam? Co u was? - Kontynuowała Magda z uśmiechem. Rozwścieczyło to lekarkę.
- Tak - odrzekła bezbarwnym tonem. - U ciebie z pewnością weselej i bezproblemowo, my z trudem panujemy nad sytuacją.
Hana zacisnęła zęby, powstrzymując chęć rzucenia telefonu w krzaki. Od świergotu kobiety natychmiast rozbolała ją głowa.
- Dobrze, jeszcze 10 minut - puściła dziecko, a sama z westchnieniem usiadła na ławce, słuchając bezsensownej paplaniny i usiłując powstrzymać wybuch złości.
- A co u was nie tak? W ogóle to chciałabym porozmawiać z Tosią. Jakoś tak tyle mamy z Marcinem na głowie, że ciągle nie ma kiedy zadzwonić, a tu teraz jest okazja.
- To do niej zadzwoń.
- Nie odbiera ode mnie telefonów. Może coś się stało?
- Widocznie nie chce z tobą rozmawiać. Co mnie nieszczególnie dziwi. Bo i ja najchętniej skończę już tę rozmowę.
- Ale o co ci chodzi? Uniemożliwiacie mi kontakt z córką! - w głosie Magdy zabrzmiała nieszczera histeria.
- Czyżby? - spytała ginekolog nieprzyjaźnie.
 - Chcę ją zabrać na wakacje. Wszystko już przygotowane. Wydzwaniam od rana bez rezultatu, Piotr również nie odbiera, nie mam nawet jak powiadomić własnej córki, na kiedy ma rezerwację samolotu.
Hanie z nagłego gniewu pociemniało w oczach.
- Chyba nie wyobrażasz sobie, że dwunastolatka poleci sama gdziekolwiek samolotem.
- Mnie nie opłaca się po nią lecieć, tego nietrudno się domyślić - tłumaczyła Magda jak dziecku.
Goldberg wzięła głęboki oddech, ale już było za późno, miarka się przebrała.
- Dość mam tej szopki, Magda. Twoja córka utrzymuje niezmiennie od kilku tygodni, że nie chce z tobą rozmawiać. Nie przeczytała listu, który wysłałaś. Na samą wzmiankę o tobie zamyka się w pokoju lub zmienia temat. Zgadnij dlaczego.
Kobieta jakby w ogóle jej nie słyszała.
- Tak nie może być!
- Nie może być, że nie istniejesz w jej życiu od kilku miesięcy, wysłałaś w tym czasie jeden list, a dzwonisz trzeci raz. I nagle dzisiaj stęskniona matka przypomniała sobie o córce, wydzwania dzielnie... bo
- Nie masz prawa mnie oceniać!
- Na pewno nie? A czy ty masz prawo traktować swoje dziecko jak zabawkę? Przypominać sobie o niej od święta? To ja wychowuję i utrzymuję twoje dziecko. Ja i jej ojciec. To ja pędzę na złamanie karku z pracy, żeby miała ciepły obiad. Ja nie dosypiam, żeby miała do szkoły pożywne śniadanie i wyprasowane ubranie, więc czy na pewno nie mam prawa cię oceniać? Pytałaś mnie, czy mam ochotę na takie życie? Czy przy takim maratonie wszystko jest w porządku z moim i Piotra zdrowiem? Czy dziewczynki są zdrowe?
- Tak wyszło... Hana, przecież ja tu nie siedzę z założonymi rękami. Pracuję, żeby Tosi było łatwiej tutaj przywyknąć. To inny kraj, inne warunki życia. Nie będzie jej łatwo zmienić szkoły, wszystkiego zostawić tak od razu. Musiałam się urządzić z Marcinem, zrozum to. Ale teraz zabierzemy Tosię do siebie, znalazłam już dla niej odpowiednią szkołę!
- Boże, kobieto, co się z tobą stało... - smutno skonstatowała Hana. - Czy na pewno warto było poświęcić córkę dla głupiego zauroczenia? Czy naprawdę liczy się dla ciebie tylko Marcin i pieniądze w lepszym kraju?
- Przecież mówię, że ją zabieram.
- I na mówieniu się skończy, ani ja, ani tym bardziej Piotr nigdy na to nie pozwolimy - warknęła ginekolog.
- Nie macie prawa.
- Oj, nie mogę się niestety z tobą zgodzić. Powiem ci więcej, jeśli będziesz miała co do tego jakieś wątpliwości, sprawa trafi do sądu i to ty stracisz prawa, rodzicielskie. A teraz wybacz. Za godzinę zaczynam dyżur, a przed nim muszę zorganizować popołudnie obu córkom.
Nie czekając na odpowiedź kobiety, rozłączyła się z ulgą.

*

- Spacer to nie był głupi pomysł, dzięki, siostrzyś, tak trochę lżej mi na duszy - Melania uśmiechnęła się z wdzięcznością. - Jakoś to będzie, wiem, za chwilę praca znieczuli mój ból. Ale póki co nawet trudno mi myśleć, że już do niej nie zadzwonię, nie porozmawiam z nią. To takie nierzeczywiste. Ty masz Wiktora. A co mnie zostało? Gdybym nie miała ciebie, nawet szkoda gadać...
- Rozumiem - odpowiedziała Idalia zwyczajnie. - Powoli wszystko sobie poukładasz. Ja jestem.
- A ty co czujesz? - Melania spojrzała na siostrę badawczo.
- Ja? - zawstydziła się. - Trochę mi przykro, że tak to się skończyło. Ale trzeba dalej żyć.
- To już coś - zamyśliła się pianistka. - Wracamy?
- Tak, ale jeszcze wstąpimy do sklepu, mamy pustą lodówkę. Z czegoś trzeba zrobić obiad dla mojego zapracowanego męża. A i synek by z pewnością nie pogardził.

*

- Dzień dobry, pani doktor - mała dziewczynka przywitała Idę z uśmiechem. Wraz z ojcem byli jej sąsiadami i teraz tak jak siostry robili zakupy. Dziecko patrzyło na bliźniaczki z fascynacją.
- Witam, nareszcie piękna pogoda - zagadała do ojca małej, odwzajemniając uśmiech.
- Niezwykle są panie podobne, dotąd coś takiego widzieliśmy z Leną tylko na filmach, przepraszam, że tak was obserwuje. A co do pogody - wreszcie możemy organizować sobie rowerowe wycieczki.
- Przywykłyśmy - odpowiedziała Melania. - Jesteśmy raczej nietypowym widokiem. Chciałabyś mieć, Lena, identyczną siostrę?
- Bardzo! Jeśli panie ubiorą się tak samo, nikt was nie rozpozna. Gdybym miała siostrę bliźniaczkę, jedna z nas zostałaby tutaj na ziemi z tatą, a druga poszła z mamą do nieba i potem na odwrót. I nikt by za nikim nie tęsknił. Taka wymiana.
Mężczyzna poczerwieniał z zażenowania, kobiety spuściły oczy, a dziewczynka jakby nigdy nic pobiegła, żeby przynieść mleko ze sklepowej lodówki.
- Przepraszam za jej gadatliwość - zawstydzony mężczyzna szybko odszedł.
- Oki, to idę jeszcze po słodycze, coś nam się od życia należy - Melania próbowała przejść nad zajściem do porządku dziennego.
Zasmucona Ida skinęła jej tylko głową.
Mela wrzuciła do koszyka czekoladę i ulubione ciastka Idalii. W tym momencie Lena z tatą zmaterializowali się przy niej. Dziewczynka zdjęła z pułki czekoladę.
- Mogę, tato, proszę!
- Odłóż, Lenka, tłumaczyłem ci to już.
- Ale tato, tylko dzisiaj!
- Nie mamy pieniędzy - zażenowany ściszył głos.
Melania udawała, że jest zajęta czytaniem etykiet.
- Odłóż, córeczko. może następnym razem.
Usta Leny zadrżały, ale posłusznie odłożyła czekoladę.
- Ostatnio też tak mówiłeś.
- Chodźmy - westchnął mężczyzna, ciągnąc córkę za rękę.
Melania wyszła ze sklepu zmęczona.
- Co za życie! Boże drogi!
Idalia spojrzała pytająco. Pianistka szybko zrelacjonowała siostrze zajście.
- Powinnam jej kupić tę czekoladę, idiotka ze mnie. Głupio mi było się wtrącać. Oni naprawdę klepią aż taką biedę? To w ogóle w tych czasach możliwe?
- Idiotką to ja jestem. Mieszkamy na jednym piętrze, a ja niczego nie zauważyłam. Tak nie można, Melcia.
- Ale co nie można?
- Drugi raz dzisiaj zignorowałam czyjeś nieszczęście. Robi się ze mnie niezła egoistka. Przyszła matka i służba zdrowia za dychę.
Szybko ruszyła z powrotem do sklepu.
- Hej, gdzie idziesz?
- Poczekaj tu, zaraz wracam.
Zdziwiona Melania tylko pokręciła głową, posłusznie przystając.

10 komentarzy:

  1. Rozdział, który ma za zadanie uświadomić czytelnikowi, że mało trzeba zrobić, aby stać się egoistą. Codzienny maraton, aby przezwyciężyć piętrzące się problemy. Chęć zdobywania umiejętności. Czy nawet dążenie do spełnienia własnych marzeń, powoduje, że jesteśmy mniej empatyczni. Nie interesuje nas los innych. Potrafimy nie widzieć krzywdy innych ludzi.
    Bardzo ciekawy rozdział, jeżeli chodzi o wątki psychologiczne. Mówi to osoba, nie związana w żadnym razie z psychologią. Wyciągam tylko takie wnioski. Ważny rozdział.
    Co do Magdy. Nie mam siły komentować. Cieszmy się piękną pogodą. Bądźmy egoistami i nie dostrzegajmy Magdy.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Taki właśnie był mniej więcej cel, że wcale nie trzeba być złym człowiekiem czy też szczególnie obojętnym, wystarczy zagonionym. Tak jakoś mi się zebrało trochę skutków pozornie zdrowego egoizmu w otoczeniu, choć dotyczącego zupełnie innej sytuacji i poszło.
      A z "bądźmy egoistami, nie zauważajmy Magdy" zrobiłaś mi dzień! <3 Dałaś radę. ;* Mam nadzieję, że chociaż ty nie miałaś problemów z dodaniem komentarza, bo inni mi się od rana skarżą, że ich nie chce weryfikować, nie wiem już, co mam robić z tym blogiem.

      Usuń
  2. Oj, jak ja kocham czytać o rozterkach Idalii!
    Jest taka dobra i kochana, ale na pewno nie jest egoistką. Zawsze powtarzam, że odrobina zdrowego egoizmu jest dobra. Nie zawsze musimy mieć czas dla drugiej osoby, nie zawsze potrafimy wysłuchać drugiego człowieka, a już zwłaszcza nie wtedy, gdy sami mamy problemy i musimy sobie z nimi poradzić, a ponad wszystko jakoś żyć: mówić, uśmiechać się, rozmawiać z innymi, zachować pozory normalności.
    Dlatego nie powinna sobie niczego zarzucać ani wyrzucać.
    Dobrze, że siostrzana miłość trwa! Żałoba z czasem minie, straszliwie żal Melanii, ale z czasem będzie umiała myśleć o matce i nie płakać, nie czuć takiego bólu.
    A Ida doskonale się zachowuje, wspiera ją jak umie!
    Bardzo mnie poruszyła Lenka, naprawdę dzieciaki mają czasami takie konkluzje, że jak coś powiedzą, to aż serce boli! Są takie mądre!
    I co odpowiedzieć takiej małej dziewczynce? Jak jej to wszystko wytłumaczyć?
    Boję się, że niestety, ale pieniędzy, ani niczego innego nie będą chcieli przyjąć od sióstr. Ale coś czuję, że one wymyślą inny sposób, żeby im pomóc.
    To teraz Magda! Nie mam do niej słów! Co ona sobie wyobraża? Że Tośka sobie do niej poleci? Przypomniała sobie o dziecku? No to sorry, ale chyba trochę za późno!
    Nie ma prawa już teraz nawet dzwonić i pytać! No jak słyszę o czymś takim, to mną trzęsie!
    Teraz nagle chce, żeby mała do niej przyleciała! O nie doczekanie! Lepiej dla wszystkich, gdyby się zamknęła i została tam, gdzie jest, a im dała święty spokój!
    No co za… (ty już wiesz, jakich słów bym użyła)…
    Mam nadzieję, ze jakoś się to rozplącze… Bo nie wyobrażam sobie teraz rodziny Hany bez Tosi!
    Buziaki :* - Ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale.
      Odrobina nie jest zła, byle tylko umieć zachować te właściwe proporcje.
      Czas najlepszym lekarzem.
      Bo się jeszcze nie zastanawiają, czy na pewno coś powiedzieć wypada.
      Takie rzeczy trudno tłumaczyć nawet dorosłym.
      Magda ma przeciwną do HaPi perspektywę.
      :***

      Usuń
  3. Jak zawsze świetnie, nic dodać nic ująć ;* Ta Magda jest wkurzająca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkich wkurza Magda, wspaniale. Dziękuję za komplementy. ;)

      Usuń
  4. Ach ta Ida kochana, moja ulubiona bohaterka. Czasem faktycznie lepiej jest nic nie mówić, jeśli nie jest się pewnym.
    Nutka zdrowego egoizmu, potrzebna rzecz. :)
    Siostrzana miłość na szczęście dobrze się rozwija, pozazdrościć takiej siostrzyczki. Sam bym czasem chciał mieć podobną, jeszcze muzyka? To by były długie rozmowy rodzeństwa. :D
    Ach te dzieci, słodziaki są. Mam nadzieję, że siostry jednak pomogą. :)
    Postawy Magdy lepiej nie komentować. Niechże ona sczeźnie w mrokach dziejów i zniknie na zawsze. Do niczego potrzebna nam nie jest. ;)
    Jeśli myśli, że Tosia teraz zdecyduje się do niej pojechać, jest w wielkim błędzie. Już Hana tego dopilnuje. Nie ma mowy, ani mi się waż tak poprowadzić wątki! :P
    Komentarz się zaraz doda, mam nadzieję. Co chwile jakieś problemy z nim.
    Środa coraz bliżej! :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwłaszcza kiedy druga strona niekoniecznie może być pewna twoich intencji, bo cię nie zna.
      A jaka by to była rywalizacja? :>
      Siostry tylko czekają na pretekst.
      Gdyby to było takie proste. ;D
      Proszę cię, taki popularny portal blogowy, a wszyscy się skarżycie po kolei. Jeszcze trochę i będę do nich pisać w tej sprawie, bo zaczyna mnie to poważnie irytować.
      Środa była, że ach! :*

      Usuń
  5. Fajnie się czyta o postaci, która ma rozterki podobne do tych, które i ja mogę w przyszłości mieć. Póki co wyznaję zasadę, że to, że taki jest fach psychologa/psychiatry nie oznacza zbawiania świata na każdym kroku. Ludzie są dorośli, radzić sobie muszą sami, a jak pomocy potrzebują, wtedy u specjalisty jej szukają. Bez takiego podejścia, zdrowego egoizmu, wypalenie zawodowe gwarantowane wcześnie bardzo. A wtedy nikomu już się nie pomoże, a jeszcze sobie zaszkodzi.
    Magda... Jezu, co za laska. Jak dobrze, że Hana schowała do kieszeni uprzejmość i wygarnęła jej jak sprawy stoją. Choć wątpię, żeby to coś dało.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasada właściwa. W praktyce podobno bywa różnie, to zależy od osoby, ciekawe, jak będzie u ciebie. Łatwo na pewno zamknąć drzwi gabinetu i przestać myśleć o człowieku nie jest. Pomaga w tym własna rodzina. Czego życzymy Idalii. :)
      Magda nieprędko odpuści, matka to jednak, mimo wszystko, matka.

      Usuń