"Rodzicielstwo
to kraina czarów, w której każdy dziecięcy uśmiech to cud i nagroda".
*****
- Hej, czemu jesteś taka smutna? - Piotr uważnie patrzył na
córkę, siedzącą obok niego w samochodzie na miejscu pasażera.
- Nie wyspałam się.
- Zła odpowiedź. Na szczęście nie umiesz jeszcze kłamać.
Masz drugą szansę - uśmiechnął się do niej, z otuchą głaszcząc po włosach.
- Boję się, że mama jednak zabierze mnie do stanów -
odpowiedziała dziewczynka szeptem.
- Niepotrzebnie się zadręczasz, mała. Nigdy do tego nie
dopuszczę. Jestem twoim ojcem i mam takie samo prawo do decydowania o twoim
życiu. A ja chcę, żebyś była tam, gdzie sama zechcesz być. To jest bardzo
prosta sprawa.
- A jeśli mama cię przekona?
- Tylko ty, Tosieńko, możesz mnie przekonać. Nie jesteś już
małą dziewczynką i uważam, że możesz wypowiadać się na swój temat. Mama musi to
uszanować, że wolisz zostać z nami. Bo z nami czujesz się lepiej.
- Na pewno tak jest?
- Słowo honoru! I nie smuć się już, bo bezsensownie
zepsujesz sobie dzień.
Zatrzymali się na szkolnym parkingu.
Piotr wyciągnął z portfela pięć złotych.
- Na poprawę nastroju. Kup sobie coś dobrego.
- Kocham cię, tato. Wszystkich was kocham i nigdy nie pojadę
do mamy. Chociaż tam podobno mam lepszą szkołę i mama ma więcej pieniędzy. Ale
nie miałabym was! Mama nie miałaby dla mnie czasu.
Dziewczynka dotknęła klamki, chcąc wyjść. Chirurg zatrzymał
ją, chwytając za ramię.
- Nie chodzi o to, kto bardziej, kto lepiej. Możesz przecież
mieszkać z nami, a wakacje spędzać w stanach. To zupełnie inny świat, pewnie by
ci się spodobało i nikt nie miałby nic przeciwko temu, nie ma w tym niczego
złego, kochanie. Chodzi o to, żeby żadne z nas dorosłych nie postępowało wbrew
twojej woli. Właśnie dlatego, że cię kochamy i powinniśmy chcieć twojego dobra.
A nie bić się o ciebie jak dzieci.
- A czego mama chce?
- Też twojego dobra, problem tylko polega na tym, że każde z
nas to dobro inaczej postrzega. I musimy dojść do porozumienia. Mama na razie
zachwyciła się tamtym światem. Poza tym zakochała się, co też nie jest bez
znaczenia. Chciałaby pokazać ci to wszystko, co podoba jej się w nowym życiu,
nie może tylko zrozumieć, że zrobi to dopiero wtedy, kiedy ty będziesz gotowa.
Zapadła cisza.
- Nie chcę być dorosła, tato. To jest bardzo trudne.
- Masz rację, to skomplikowane. Ale i tobie nie jest lekko,
kiedy stawiamy cię między sobą. Naprawdę świetnie sobie radzisz.
- Jak kupię sobie żelki, na pewno poradzę sobie jeszcze
lepiej - uśmiechnęła się zawadiacko, wycierając dzielnie pojedynczą łzę.
- Wspaniały pomysł - pocałował córkę w czoło, mocno tuląc
ją na pożegnanie. - Miłego dnia,
maluchu. I nie myśl już o tym.
Patrzył przez chwilę, jak dziewczynka, podskakując radośnie,
wbiega do szkoły. Wściekłość na Magdę niepohamowanie w nim narastała.
Telefon zadzwonił, kiedy lekarz wycofywał samochód.
- Piotr - w głosie Hany brzmiała nuta niepokoju.
- Co tym razem się stało?
- Magda przylatuje po Tosię. I co my teraz zrobimy?
Piotr westchnął znacząco.
- A co mamy robić? Pofatyguje się na darmo.
*
Agata stanęła w drzwiach pokoju i z wrażenia chwyciła się za
głowę.
- Ida, czy ty oszalałaś? To ma być pokój dziecinny? Przecież
tutaj nic nie jest przygotowane.
- No ale będzie, jest jeszcze bardzo dużo czasu.
- No nie mam siły! Tu trzeba pomalować, trzeba wszystko
kupić. Kiedy chcesz to robić, jak nie będziesz już miała siły chodzić po
sklepach i niczego wybierać? Powinnaś się tym cieszyć, a nie odkładać w
nieskończoność.
- To samo jej powtarzam, ale mnie nie słucha, może ty coś
zdziałasz - wtrąciła Melania.
- Uparłyście się jak te osły, naprawdę jest jeszcze czas.
- Nie ma czasu, teraz praca, a potem zaawansowana ciąża.
Kończymy kawę i bierzemy się do planowania - zdecydowała Agata. - Uruchom
lepiej wyobraźnię, droga pani, jak chcesz, żeby to wyglądało.
Nagle kobiety usłyszały głośny płacz dziecka i walenie w
drzwi.
Idalia natychmiast ruszyła do przedpokoju. Na progu ujrzała
zapuchniętą od płaczu Lenę.
- Niech pani pomoże, mój tatuś! - dziecko zaniosło się szlochem.
Psychiatra zapominając o własnej ciąży wzięła małą na ręce.
- Uspokój się, kochanie, powiedz mi, co się dzieje
tatusiowi? - instynktownie tuliła dziecko do siebie.
- On nie może oddychać - histeryzowała sześciolatka. - I on
umrze, tak jak moja mamusia umarła. A ja mam tylko tatusia!
- Agata, w łazience jest apteczka, tam też powinien być
inhalator, no i mam nadzieję, że, cholera, fenoterol, albo inny lek
rozkurczowy, inaczej mamy poważny problem.
- Ach - rzekła Agata do Melanii, przeszukując szafki przyjaciółki.
- Stare czasy, czuję się jak w karetce.
*
Widok, jaki zastały, nie napawał optymizmem. Spocony, siny
mężczyzna z trudem nabierał powietrza. Świszczące oddechy były coraz płytsze i
bardziej rozpaczliwe.
- Lena, jak tatuś ma na imię? - spytała Idalia, pochylając
się nad chorym.
- Tatuś Pawełek, to proste.
- Ale się pan doigrał, panie Pawle, astma?
Mężczyzna pokręcił głową. Odpowiedziała za niego Agata.
- Jaka tam astma. Trzeszczenia w płucach wskazują ewidentnie
na zapalenie płuc, oddech jest tak charakterystyczny, że osłuchanie pana to
tylko formalność. Agata Woźnicka, internista, proszę pozwolić sobie pomóc.
Zaraz po inhalacjach będzie łatwiej. Mela, otwórz okno, a ty Ida się przyznaj,
skąd masz w apteczce fenoterol. Oddychamy panie Pawle, spokojnie i głęboko. Z
każdym oddechem będzie prościej. Słowo.
- Wiesz, jak to jest, ciąża, opcja skurczów, takie tam.
- Czyli standard, lekarzu, lecz się sam. Powinnam lecieć na
skargę do Radwana, wstydź się.
- To było na wszelki wypadek, ty właśnie wykorzystujesz.
- Upiekło ci się, no, nasz pacjent nabiera kolorów. Znacznie
lepiej, to teraz pana osłuchamy.
- Wyjdź, córeczko - wykrztusił Paweł między oddechami.
- Nie chcę, bo ty wtedy umrzesz, jak mama! Nie idę!
- Nie ma tak łatwo, malutka. Z twoim tatą zostanie Agata, to
jest moja przyjaciółka, jest bardzo dobrym lekarzem właśnie od takich chorób,
jaka przydarzyła się tatusiowi. Zaopiekuje się nim najlepiej, jak tylko można.
- Obiecuję, Lena - Agata czule spojrzała na małą bohaterkę.
- No a u nas w domu jest mnóstwo czekolady, na pewno same
tego nie zjemy i się zmarnuje, pomożesz? - dodała Melania kusząco.
Dziewczynka popatrzyła na ojca. Skinął głową przyzwalająco.
- Dziękuję, tato, obiecuję, że potem umyję zęby. Dwa razy.
W sercu Idalii rozlała się fala ciepła. Czekała cierpliwie,
aż przyjaciółka zbada pacjenta. Nie miała pojęcia, jak zacząć rozmowę, w końcu
spróbowała po prostu.
- Panie Pawle, jak mogę wam pomóc?
- Na pewno pomówić z sąsiadem o rozsądku. Powikłanie po
grypie. Wypiszę antybiotyk, ale prześwietlenie płuc to konieczność. I miejmy
nadzieję, że jakoś pana z tego wyciągnę.
- Wszystko, pani doktor, tylko nie szpital, ja nie mam z kim
zostawić córki.
- Czasu na dbanie o siebie też pan nie ma. Jaki to przykład
dla dziecka?
Mężczyzna poczerwieniał.
- Moja żona umarła... - powiedział cicho.
- Tym bardziej, jeśli córeczka ma tylko pana. Trzeba o
siebie dbać, gotować pożywne obiady. Chociaż domyślam się, ile ma pan teraz na
głowie.
Niespodziewanie mężczyzna się rozpłakał.
- Spokojnie, spokojnie - zareagowała natychmiast Woźnicka. -
Niepotrzebny panu drugi atak duszności.
Idalia usiadła naprzeciwko niego.
- Ponawiam pytanie, jak wam pomóc?
- Ja już nie mam siły, pani doktor, jak tak dalej pójdzie,
zabiorą mi dziecko.
Internistka usiadła obok przyjaciółki, czekając w napięciu
na dalszy ciąg opowieści.
- Zawsze myślałem, że jeśli żyje się uczciwie, nie robi
nikomu nic złego, ciężko pracuje na rodzinę, to można żyć w miarę spokojnie.
Ale nasza rodzina jest chyba przeklęta.
- To wielkie słowa, nie nadużywajmy takich słów - żachnęła
się Idalia.
- Łatwo pani mówić. Najpierw Lena od szóstego tygodnia życia
musiała być rehabilitowana, groziło nam, że nie stanie nigdy na własnych
nóżkach. Codzienna ciężka praca, myśli pani, że za pieniądze funduszu zdrowia?
Pracowała pani kiedyś po osiemnaście godzin na dobę z myślą, że jeśli pani
straci siły i nie znajdzie tych pieniędzy, pani córka nigdy nie będzie sprawna?
Kobiety milczały.
- Przepraszam - powiedziały w końcu jednocześnie.
- Nie macie panie za co przepraszać. Być może uratowałyście
mi życie. Ja nie mogłem tego zrobić dla mojej żony. Złośliwy nowotwór piersi,
walczyła dzielnie trzy lata, dla mnie i małej. Nie udało się. Ale takie rzeczy
się zdarzają, próbowaliśmy wszystkiego. Włącznie z terapiami eksperymentalnymi.
A tydzień po pogrzebie szef zwolnił mnie za porozumieniem stron, bo nie
wypełniałem powierzanych mi obowiązków. Od tego czasu rozdaję ulotki w innej
dzielnicy miasta, bo się wstydzę. I nie mam zbyt wiele czasu ani na szukanie
pracy, ani na pracę w ogóle, bo muszę w południe odbierać małą z przedszkola. Z
trudem wiążemy koniec z końcem, jeśli ktoś by się o tym dowiedział...
- Przecież mógł mi pan powiedzieć...
- A pani by poszła chwalić się obcym ludziom, że nie ma pani
na obiad dla córki?
- Dajmy spokój gdybaniu - zirytowała się Agata. - Znajdę
panu coś w szpitalu, a kiedy będzie pan pracował, jakoś przechowamy Lenę. Z
dziećmi lekarzy jakoś przechodziło.
- Mogę robić cokolwiek. Nawet sprzątać.
- To ja zadzwonię - Idalia wstała. - Dokończ, Agatko, a
potem chodźmy wszyscy razem uspokoić małą. Jej dobro jest priorytetem. Za dużo
już oboje przeszliście, teraz musi się odwrócić.
Biedna Tośka... Mądra z niej dziewczynka, ale ten nieustanny lęk w jakim żyje może się niekorzystnie odbić na jej przyszłości. Oby nie. Lęk niestety uzasadniony patrząc na ostatnią wymianę zdań między Piotrem a Haną. Wyczuwam jakieś ciąganie się po sądach.
OdpowiedzUsuńI o mały włos nie doszło do tragedii. To się łatwo mówi, że trzeba o siebie dbać, zwłaszcza jak ma się dla kogo. Niestety, w naszym kraju ciężko jest pogodzić niektóre rzeczy, szczególnie jak ciągle ma się rzucane przysłowiowe kłody pod nogi. Oby jakoś udało się zaradzić trudnej sytuacji sąsiadów Idalii, bo wspaniała z nich rodzina.
Buziaki :*
Żadnemu dziecku taki lęk niepotrzebny, niestety dorosłym często brakuje rozsądku.
UsuńLudzie gonią za lepszym życiem. Jedzą byle co i byle jak i na coraz mniej rzeczy, niestety ważnych też, mają czas.
Buziaki. :*
Biedna Tosia, która musiała tak szybko dorosnąć. Taka młoda, a już same problemy. Magna jej nie zabierze, nie ma takiej mocy sprawczej. Myślę, że na dobre na pewno by jej to nie wyszło.
OdpowiedzUsuńSiostrzyczki i Agata w swoim żywiole, robią do czego są stworzone. Wspaniałych sąsiadów mają, dobrze, że udało się życie uratować tatusiowi. Praca w szpitalu też mu się przyda, nie zawinił przecież sytuacji, a o dobro dziecka trzeba dbać.
Profesjonalizm w każdym calu, niezależnie od sytuacji. :) I to jest właśnie wspaniałe.
Buziaki! :***
Znowu słodko wyszło, ale co poradzić. :)
UsuńTatuś się spisuje na medal mimo trudnej sytuacji.
Buziaki. :***
Nie wiem, czy ci to mówiłam, zapewne tak, ale powiem jeszcze raz (komplementów bowiem nigdy dość), uwielbiam jak piszesz dzieci! Aż sobie wyobraziłam tę scenę z Tosią. Lena zresztą też jest super, ale o niej za moment.
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie, że się boi, ale ma kochanego tatę, który genialnie jej te zawiłe sprawy tłumaczy i w stu procentach ma rację!
Dziecko, w takim wieku, w jakim jest Tosia, może samo zadecydować, wiadomo, kocha oboje rodziców, ale czuje i widzi, co się wokół niego dzieje.
A Magda jest zwyczajnie głupia, jeśli myśli, że oni tak łatwo odpuszczą, a dziecko zapomni to wszystko i będzie mieszkało z nią i tym… tym idiotą jej partnerem!
Lena jest totalnym słodziakiem! <3
Tekst o zębach i myciu dwa razy mnie rozwalił na łopatki!
No a poza tym, strasznie mi ich żal, niestety samą miłością nie da się żyć, trzeba jeść i mieć co do garnka włożyć!
Najlepiej jest brać sprawy w swoje ręce, tak jak zrobiła to Idalia! Czasami trzeba zapytać człowieka wprost, czy mu pomóc, a łzy wcale nie Są niemęskie.
Bardzo dobra ta część, pokazuje, że często dobrze jest pomóc i że istnieją ludzie, którzy widzą coś poza czubkiem własnego nosa.
Wiem, wiem, dzisiejszy komentarz nieskładny, ale katar mi tak uszy zatyka, że ledwie słyszę dziada-jawsa!!!!
Buuuziaki – Ela_k
PS: Idalia, szykuj pokój, mały czeka!!!! <3
Dzięki, lubię pisać dzieci, to już chyba ten etap. ;)
UsuńZależy mu na córce.
Pewnie, swoje zdanie ma i chciałoby i ma do tego prawo, żeby jakoś tam było respektowane i brane już pod uwagę.
Magda się ostro pomotała.
Dzieci bywają przeurocze.
Czasem trzeba się wtrącić w czyjeś życie, ile można ciągnąć samemu.
Buuuziaki.
Już Agata ją popędzi.
Taki smutny nawet dość przytłaczający rozdział. Jednak w życiu jest bardzo podobnie. Wszelkie nieszczęścia i niepowodzenia chodzą parami. Widocznie jest im raźniej. Nikt nie lubi przecież samotności. Tosia i Piotr prezentują bardzo dobrą relację miedzę córką a ojcem. Naprawdę wyszło Ci to bardzo naturalne. Magda stara się być w centrum. Mam nadzieję, że to tylko jej złudzenie i utrą jej nosa. Pewnie ciężko się słyszy od własnej córki, że woli zostać z ojcem, jednak Magda zasługuje na to w stu procentach i jeszcze dodatkowo na jakieś tortury. Agata i Melania chcą pomóc koleżance, która nadal się boi. Myślę, że to czekanie na zaawansowanie ciąży jest zamierzone, ponieważ ona jeszcze się obawia. Chce mieć pewność i co najważniejsze nie chce zapeszyć.
OdpowiedzUsuńOjciec i Lena również uważam, że należy im się ta lepsza strona medalu.
Do poniedziałku.
Pozdrawiam :)
Jedni się boją, inni nie mogą udźwignąć, a jeszcze inni kompletnie nie widzą, co się wokół nich dzieje, takie to życie. Buziaki. :*
Usuń