poniedziałek, 25 kwietnia 2016

86.



"Jedyny sposób, żeby uwolnić się od pokusy, to jej ulec".

*****

- Co z Anastazją, jak ona się czuje? - przerażony mąż kobiety z trudem nad sobą panował. - Wracam do domu, sąsiadka dopiero mi o wszystkim powiedziała.
- Zapraszam do gabinetu - Woźnicka nawet nie siliła się na uśmiech. Jeśli było coś, czego nienawidziła bardziej od śmierci pacjenta, to właśnie informowania rodziny.
- Mogę ją zobaczyć? - mężczyzna niedbale usiadł na krześle, jak najszybciej chciał przystąpić do działania. Siedzenie i czekanie nie miało dla niego sensu.
Agata nieprofesjonalnie przekładała leżące na biurku dokumenty, nie mogąc wykrztusić słowa. Mimo że robiła to już wielokrotnie, autentyczna troska w oczach tego człowieka ją sparaliżowała. Nie miała pojęcia, jak może zareagować i co ona mogłaby zrobić, żeby złagodzić jego ból. Odetchnęła głęboko i hardo spojrzała mu prosto w oczy.
- We troje lekarzy robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby uratować Anastazję, niestety nie udało nam się tego dokonać. Chcę, żeby pan wiedział, że jest mi naprawdę przykro. Jeśli mogę coś dla pana zrobić, proszę powiedzieć...
I po wszystkim. Teraz zostały już tylko konsekwencje, jakie niesie z sobą rujnowany właśnie spokój. Agata nerwowo czekała na reakcję. Spodziewała się wyrzutów, krzyku, niedowierzania, a nawet poważnych oskarżeń o zaniedbanie. Pomyliła się.
Mężczyzna przez chwilę przyswajał otrzymaną informację, po czym po prostu wybuchnął płaczem. Żałosnym, rozdzierającym serce i ani trochę niemęskim.

*

Martyna mocno przycisnęła palcami powieki. Okropnie rozbolała ją głowa. Zdecydowanie chciała już znaleźć się w domu. Głośna klubowa muzyka bez przerwy tłukąca się po uszach zaczęła ją irytować, a światła kompletnie oślepiały. W hałaśliwym tłumie ludzi nie mogła jednak wypatrzyć Radka. Zauważyła za to znajomych, z którymi tu przyszli oblewać maturę - Klaudię i Szymona, którzy najwyraźniej bawili się świetnie i bynajmniej nie mieli dosyć. Ledwo już trzymając się na nogach, tylko udawali taniec, pospiesznie i coraz śmielej się obmacując.
Martynie zrobiło się niedobrze. Mimo to wlała w siebie duszkiem resztę drinka. Musiała koniecznie ochłonąć, a nade wszystko stąd spadać. Coś szło nie tak. Jeszcze wczoraj Szymon utrzymywał, że jest na zabój zakochany w obecnej zresztą tutaj Julce, której również nigdzie nie widziała.
Nie ma Julii, nie ma Radka, w myślach nastolatki natychmiast pojawił się niepokój. Szybko wyparła podejrzenia, na pewno nakręca się, patrząc na tamtych liżących się już bez obciachu idiotów. Klaudia zawsze była jak chorągiewka na wietrze, przed przyjaźnią z nią Martyna wielokrotnie ostrzegała Julę, ale żeby Szymon? Dziewczyna poczuła, że zaraz zwymiotuje, z trudem przecisnęła się przez napierający na nią tłum, podążając w stronę toalet.

*

- Patrz i potępiaj, Martynko.
Ironiczny uśmiech ukochanego chłopaka nieco poprawił nastrój blondynki.
- To się urządziłaś, dziewczyno, nie ma co.
Julka próbowała coś powiedzieć, ale kolejny atak torsji to uniemożliwił. Martyna postanowiła póki co oszczędzić jej szczegółów związanych ze sposobem spędzania czasu, jaki w ten wieczór wybrał jej chłopak. Radek trzymał mocno ciągle wymiotującą koleżankę.
- No powiedz, że jesteś ze mnie dumna, bo tak ładnie ratuję twoją przyjaciółkę.
- Najbardziej podziwiam twoją skromność - posłała mu buziaka.
- Ale obawiam się, że oblewanie matury trochę nam nie wyszło i to koniec imprezy.
- Właściwie się obawiasz. Robi się żałośnie. Trzeba się zmywać póki czas - spojrzała na niego znacząco, zrozumiał.
- To ja idę ich pozbierać, a wy chyba sobie poradzicie.
Pospiesznie, już do granic zirytowany, opuścił damską toaletę.
Julia z trudem trzymała się na nogach, ale wymiotować przestała.
- Mogłabyś się zastanowić, rozumiem Klaudia, ale ty? Uchlewasz się jak pierwszy raz pijąca gimnazjalistka. Wstyd mi za ciebie, Julka.
- Odezwała się święta, tobie się to nigdy nie zdarzyło?
- Wyobraź sobie, że nie! - warknęła Martyna. - Ja przyszłam wypić parę drinków i potańczyć, ale jak widać źle wybrałam towarzystwo.
- Tak, trzeba było iść na dancing dla siedemdziesięciolatków - Julia ponownie schyliła się nad umywalką.
- To znak, że powinnaś się zamknąć, bo pierwszy raz od dawna nie chce mi się z tobą gadać.
Nerwowo wzięła Julię za rękę i podtrzymując mocno, poprowadziła do wyjścia.
Przed klubem Radek i Szymon kłócili się zawzięcie i widowiskowo.
- To, co robisz, człowieku, jest totalnie żałosne, a przynajmniej nie fair - Radek w porę zauważył Julkę, która rezygnując z pomocy Martyny uwiesiła się na Szymonie. Ten skrzywił się znacząco. Klaudia uwiesiła się na nim z drugiej strony, idiotycznie chichocząc. Kiedy Szymon próbował strząsnąć ją z siebie, pocałowała go w usta.
- Hej! Co ty odpierdalasz! - krzyknęła histerycznie Julia.
- Zmieniam jego upodobania, Julcia, ale to miło, że wpadłaś.
Radek w ostatniej chwili chwycił nabuzowaną adrenaliną koleżankę, dzięki czemu Klaudia z miejsca nie zarobiła w twarz.
- Proponuję skończyć tę szopkę, wzywam wszystkim taksówkę! A swoje idiotyczne kwestie przynależności i upodobań wyjaśnijcie z łaski swojej nie przy ludziach i na trzeźwo - Martyna wyraźnie miała dość.
- Odpuściłabyś, gdybym ja zrobiła ci coś takiego? - histeryzowała Julka, z nienawiścią patrząc na uśmiechniętą Klaudię.
- Nie wiem jak wy, ale ja i Klaudia dopiero zaczynamy imprezę i zamierzamy się dzisiaj naprawdę zabawić, tyle miesięcy kucia trzeba nieźle z siebie wytrząsnąć - Szymon, władczo zagarniając dziewczynę, skierował się do czarnego BMW i spektakularnie otworzył zamki pilotem.
- Chyba nie zamierzasz prowadzić, stary! Na mózg ci padło? Ogarniasz w ogóle, ile wódy w siebie wlałeś? - Rogalski tracił cierpliwość.
- Prawdziwy facet, Radeczku, w każdej sytuacji jest w stanie prowadzić swój samochód! Ale ty o tym już zapomniałeś przy tej swojej zakonnicy. Nieźle cię ustawiła. Niedługo polecisz przed ołtarz, koniecznie nietknięty.
- Zwłaszcza, jak to auto ojca! - krzyknęła piskliwie Julka. - A jego kierowca jest zwykłym chujem! - nie wytrzymała, a z jej oczu popłynęły strumienie łez, szybko ją trzeźwiąc.
Podjechała taksówka. Radek dał kierowcy znak ręką, żeby chwilę poczekał. Klaudia i Szymon wsiedli do samochodu, wkładając kluczyki do stacyjki.
- Przestań szpanować, Szymon. Narobisz sobie bydła. Rozwalisz ojcu brykę - Radek spróbował po raz ostatni.
- To chyba już nie jest twoja sprawa, wsiadaj, Jula! Nie traktuj wszystkiego tak serio! Zabawimy się tylko! - włączył radio, podkręcając maksymalnie głośność.
- Byłabyś głupia, jedź z nami - Martyna objęła opiekuńczo koleżankę, wyciągając z torebki chusteczki.
Szymon nie doczekawszy się reakcji ruszył z piskiem opon, otwierając okna.
- Co za palant - Radek zacisnął wojowniczo pięści.
- Odpuść - rzekła Martyna zmęczonym głosem. - Chcą się pozabijać, ich rzecz.
- Tak? A jak się im naprawdę coś stanie, nie będziesz miała wyrzutów sumienia?
- To co, mam na nich nasłać policję? - zirytowała się.
- Dajcie spokój - wtrąciła się Julia. - Czeka na was taksówka. Jedźcie do domu, impreza skończona. Ja zostaję.
- Co? - zdziwili się jednocześnie.
- Muszę odreagować! Upiję się, potańczę z byle kim, a jutro pomyślę! Restart, i to, kurwa, absolutny!
- Zwariowałaś? Przestań, jutro osobiście się z tobą upiję, ale teraz jedź z nami, Jula, wystarczy ci na dzisiaj wrażeń.
- Ja już podjęłam decyzję -Julka odwróciła się i odeszła, nie patrząc na przyjaciół. A Martynie zachciało się płakać.

*

- Nie zachowuj się jak jego niańka, Radek! Przestań do nich wydzwaniać - krzyczała wściekle zmęczona Martyna. - Nie nauczą się ponosić konsekwencji swoich czynów, jak będziesz im ciągle chronił dupę.
- Pewnie, lepiej żebym za kilka dni stał przy ich trumnach! Świat, Martyna, nie jest czarno-biały, a ludzie nie są albo tylko dobrzy i nieomylni, albo z gruntu źli! Nie odbierają.
- Bo pewnie mają teraz do roboty przyjemniejsze rzeczy, a ty zakładasz najgorsze - dziewczyna trochę się uspokoiła.
Agata i Marek, świeżo rozbudzeni, trąc zmęczone oczy, wyszli z sypialni.
- Oj, widzę, że matura poszła lepiej niż jej świętowanie - rzucił zgryźliwie kardiolog.
- Daj dzieciakom spokój, docierają się, ja za to może dotrę po jakąś kawę, skoro już zbiorowo się w tym domu nie śpi.
- Żeby to jeszcze chodziło o nas - powiedziała smutno dziewczyna. - Mam wrażenie, że my jesteśmy z jakiejś innej planety. Bo mamy swoje cele, marzenia i zależy nam na sobie.
- Poważna sprawa znaczy. Trochę się rozbudzimy i opowiadajcie. Może akurat coś poradzimy.
- Tatuś uważa, że na głupotę nie ma lekarstwa i chyba ma rację, chcąc nie chcąc - powiedział chłopak, kolejny raz wybierając numer Szymona.
Nagle w jego dłoniach rozdzwonił się telefon.
- Halo - rzucił nerwowo, widząc obcy numer.
Słowa po drugiej stronie sprawiły, że miał serdecznie dosyć tego dnia.

8 komentarzy:

  1. Przekazywanie informacji o śmierci najbliższej osoby... Do tego nigdy nie można być dobrze przygotowanym. Współczuję lekarzom i policjantom, że muszą coś takiego robić. W teorii przy takich sytuacjach powinien być obecny psycholog, ale w praktyce (np. z opowiadań mojego taty - byłego policjanta) wiem, że niestety jest to rzadkością.
    Ale wiarygodnie oddałaś charakter takiej typowej imprezy nastolatków. To, jak Radek martwi się o znajomych tylko dobrze o nim świadczy. Obawiam się, po ostatniej scenie, że jego miał rację, a ten telefon nie zwiastuje nic dobrego.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś teoria stanie się praktyką, oby. Choć w tej pierwszej chwili szoku chyba nikt nie jest w stanie pomóc tak naprawdę.
      Starałam się. ;) Niedługo wszystko będzie jasne.
      :*

      Usuń
  2. Och, bardzo trudno jest przekazywać informacje o śmierci ukochanej osoby. Nie wyobrażam sobie samemu być w takiej sytuacji, bardzo dużo by mnie to kosztowało. Agatka sobie jednak poradziła, to się liczy. :)
    Nigdy w życiu nie pójdę opijać swojej matury. Źle się to skończy, to pewne. Nieodpowiedzialność, głupota poalkocholowa- mamy efekt jaki mamy. Ta ostatnia linijka... przeraziła mnie. Znów będę czekał niecierpliwie na następną część żeby zobaczyć, że akurat tych bohaterów w niej nie ma... :P
    Mam nadzieje, że nic strasznego się nie stało, Radek nigdy by sobie tego nie wybaczył. Co prawda nie jest winny tej sytuacji, ale jednak.
    Świetnie poprowadziłaś tą impreze. Conajmniej, jakbyś bywała na takowych regularnie. :P
    Buziaki! :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogóle bardzo trudno rozmawia się z rodzinami chorych, które żądają albo nadziei, albo poprawy.
      Prawie dobrze kombinujesz. ;) Ale aż tak wredna tym razem nie będę, tylko dlatego, że niewiele mi zostało i powinnam raczej zaczynać kończyć wątki niż się rozwodzić. ;)
      Skąd wiesz, może bywam tydzień w tydzień na restarcie. :P A co, aż tak nie pasuje to do mnie? ;D Na następną opartą na mych obserwacjach cię zabiorę, żeby było, że bywamy. ;)
      :* :*

      Usuń
  3. O matko, jakie to musi być straszne i trudne, powiedzieć komuś, że już nigdy nie będzie z bliską osobą, bo ta umarła… Współczuje Agacie, jest dobrym człowiekiem, emocjonalnym, a to naprawdę ją musiało dużo kosztować.
    Ale impreza, no ładnie! Ja rozumiem, poświętować, wypić kilka drinków, pobawić się, ale trzeba od razu się zachlać i zwymiotować? No kurde, nigdy nie zrozumiem takich ludzi.
    A już to, co robi Klaudia i Szymon to totalna porażka… Czuję niestety, że dobrze się to nie skończy.
    Lubię za to Martynę i Radka. Podoba mi się, jak dziewczyna i chłopak mają jasne cele, plany, marzenia, a nie tak, z dnia na dzień, byle gdzie, z byle kim i byle jak. To mnie przeraża u ludzi najbardziej.
    Mam chyba charakter Radka. Martwiłabym się, dzwoniłabym, bo jednak to jego znajomi. Są nieodpowiedzialni, to fakt, ale może życie ich czegoś nauczy. Z pewnością nie zrobi tego wtedy, gdy się zabiją…
    Ach, kończysz zawsze w takim momencie! To skandal! Teraz nie będę mogła się doczekać!
    Buziaki :* - Ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdego to wiele kosztuje. Tylko jeden bierze do siebie, a drugi wyładowuje na innych, żeby się nie angażować w czyjś ból, to też widziałam. Nie jestem fanką tej drugiej postawy, choć zapewne jest mniej obciążająca.
      Też jakoś nie moja bajka.
      Niedługo się przekonasz.
      Niestety w naszym i młodszym pokoleniu o te cele coraz trudniej, żeby je zobaczyć, trzeba się trochę naszukać.
      To takie teraz modne i pewnie trochę potrzebne, że młody musi się wyszumieć. Choć dla każdego to pewnie znaczy co innego.
      Już niedługo. ;D :***

      Usuń
  4. Rozdział podbił mi serce. Chyba dlatego, że nie ma bohaterów, którzy pojawiają się bardzo często. Miło zostałam zaskoczona, ponieważ jakiś czas temu dopytywałam o Radka. I doczekałam się! Bardzo się cieszę. Nadal zyskuje w moich oczach. Po części zachowuję się jak Radek. Dzwonię, dobijam się, a nawet innych tym denerwuję. Czytając fragment o Julii - już zaczęłam się o nią martwić. Mam nadzieję, że wizja, która pojawiła się w mojej głowie, nie ziści się. Oby nie. Czarno, bardzo czarno to zobaczyłam. Mam nadzieję, że może delikatnie ją nastraszysz. Jednak pójść się upić w klubie w samotności, nie jest najlepszym wyjściem dla dziewczyny. Czekam na kontynuację.
    Co do śmierci - nie będę nic pisać, ponieważ gdybanie na ten temat nie jest potrzebne. Zawsze przerażała, przeraża i pewnie już tak zostanie.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to już ze mną jest, że piszę wyłącznie o tych, na których mam pomysł, bo inaczej jest pewność, że nie wyjdzie. ;D
      Trudno żeby było inaczej, kiedy na kimś nam zależy i się martwimy.
      Buziaki. :*

      Usuń