"A gdybyśmy tak
mogli przeżywać nasze życie raz za razem, żeby wreszcie zrobić to jak należy?
Czy to nie byłoby wspaniałe?"
*****
Siedziały sztywno przy stole, chłodno mierząc się wzrokiem, każda dotknięta do żywego, przepełniona swoimi racjami.
W końcu napięcia nie wytrzymał Wiktor. Wszedł do kuchni z mocnym postanowieniem rozwiązania konfliktu.
- Moje panie, tak dalej być nie może. Porozmawiajcie wreszcie ze sobą albo niech każda z was zajmie się swoim życiem, jeśli was na to nie stać.
Nadal panowała złowroga cisza. Tym razem jednak kobiety wspólnym frontem oskarżycielsko spojrzały na mężczyznę, nie chcąc, żeby mieszał się w ich sprawy.
- Melania, Idalia spodziewa się dziecka i zabraniam jej się denerwować. Rozumiesz to? Stres teraz szkodzi jej najbardziej. I jeśli natychmiast czegoś z tą sytuacją nie zrobicie, będę zmuszony cię wyprosić. choć nie ukrywam, z przykrością. Równie nieprzyjemnie jest patrzeć, jak rozwiązujecie problemy dorosłych ludzi w przedszkolny sposób.
Pianistka otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Na chwilę w jej wzroku pojawiła się kierowana do Idalii czułość, trwało to jednak tylko moment.
- Idalia, Melania przyjechała do ciebie po wsparcie i ty jako kochająca siostra powinnaś jej go po prostu udzielić, a nie zachowywać się swoją drogą skandalicznie.
- Ona nie przyjechała po moje wsparcie, Wiktor - rzuciła gniewnie Ida.
- A skąd wiesz, zapytałaś mnie o to? - oburzyła się siostra.
- Jesteście na dobrej drodze - westchnął Cichocki. - Powodzenia.
Niepewny, czy kobiety powinny zostać same, a jednocześnie przekonany, że inaczej ta sprawa nigdy się nie wyjaśni, wyszedł z pomieszczenia, zabierając swoją kawę.
*
- Melania - moja odpowiedź na twoje niezadane pytanie brzmi nie. Po prostu nie. Nie pojadę do twojej matki...
- Naszej matki, Ida, naszej. Możesz się oszukiwać, ile chcesz, ale to zawsze będzie twoja matka. Żywa lub też martwa.
Psychiatra ukryła twarz w dłoniach.
- Dlaczego ty mi to robisz? - jęknęła zawiedziona.
- Dla twojego dobra, siostrzyczko. Nie masz żadnej pewności, że to nie jest ostatnia okazja do waszego spotkania.
Idalia zdenerwowała się na nowo.
- Mela, a czy tobie chociaż raz przyszło do głowy, że ona nie chce mojego wybaczenia? Czy pomyślałaś o tym, że ma totalnie gdzieś mój ból, mój żal? Czy pomyślałaś choćby raz, że żeby komuś coś wybaczać, trzeba najpierw o wybaczenie poprosić, trzeba przeprosić, a nade wszystko trzeba żałować?
Melania westchnęła.
- Ty się z nią nigdy nie spotkasz...
Idalia nie potwierdziła ani nie zaprzeczyła, dla niej sprawa była oczywista.
Nowicka jednak próbowała dalej.
- Dlaczego nie chcesz być do końca w porządku? Dlaczego nie chcesz po prostu do niej podejść i powiedzieć, że było - minęło.
- Ja jestem nie w porządku? Tylko dlatego że mam żal? W dodatku mam do niego prawo, bo traktowała mnie całe życie gorzej niż psa lub służącą! Nie rozśmieszaj mnie, siostrzyczko!
- Co zrobisz ze swoim żalem, kiedy ona umrze?
- Nie umrze, spokojnie, złego diabli nie biorą.
Pianistka się skrzywiła, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Idalia nie wytrzymała łez. Szybko wstała i mocno, z całego serca objęła siostrę.
- Kocham cię, głupolu, i przepraszam za to, co powiedziałam, było nie na miejscu. Nie zdążyłam nad sobą zapanować. Spróbuj zrozumieć, Melutka, że ona jest tylko tobie bliska. Ciebie ceniła, wychowała i kochała. Dla mnie jest już w zasadzie obcym człowiekiem. Nawet teraz, na myśl, że jako pediatra prowadziła samochód po pijanemu robi mi się niedobrze. Gdybym tam z tobą pojechała, nawet przywitanie byłoby nieszczere. A przecież nie o to ci chodzi.
- Ale chociaż spróbuj, żebyś nie żałowała, proszę cię.
- Mogę zawieźć tam ciebie. Pomóc ci uporać się jakoś ze strachem o nią. Ale to wszystko, nie stać mnie na nic więcej. I najlepsze co możesz teraz zrobić, to nigdy więcej nie podejmować tematu.
- A jeśli ona będzie chciała cię zobaczyć?
- Zapewniam cię, nie będzie, ja dla niej nie istnieję. Im wcześniej to zrozumiesz, tym lepiej dla ciebie.
- A jeśli?
- To wtedy jeszcze raz się zastanowię.
Melania zrozumiała, że musi jej to wystarczyć. Pogłaskała siostrę po twarzy.
- Nie chciałam cię uderzyć, przepraszam.
- Nie ma sprawy.
- Jak się czujesz?
- Bywało lepiej, ale z każdym tygodniem do przodu.
- Chciałabym już go zobaczyć.
- Jego?
- Będziesz miała synka.
- Hej, czy ty chcesz mi powiedzieć, że jesteś poza wszystkim jeszcze wróżką?
- Nazwijmy to intuicją siostry bliźniaczki. To co, zawieziesz mnie do niej?
- Jasne, akurat mam kilka spraw do załatwienia w tamtej okolicy.
*
Agata zlewała zimną wodą zmęczoną twarz.
- Rozmawiałaś z Wiki? - zapytał Adam bez wstępów.
- Nie rozmawiałam i nie porozmawiam! W ogóle nie zamierzam się mieszać w wasze sprawy. Jesteście dorosłymi ludźmi, radźcie sobie sami. Byle szybko, bo nie idzie z wami wytrzymać.
- Co ja?
- A czy ja mówię, że ty? Wy oboje. Dosłownie na głowy wam padło! Wydawało mi się, że przyjaźnię się z fajnymi, inteligentnymi ludźmi, a tymczasem po ciebie do szpitala przyjeżdża co dzień inna laska, panie amancie, a ona wraca nieprzytomna z jakiejś imprezy dla nastolatków i jeszcze do mnie wydzwania. Czas zmądrzeć, najwyższy. A może po prostu idźcie do łóżka!
- Agata!
- Agata przyjęła chyba ze dwadzieścia osób na izbie i nadal nie widać końca tej nocy. Jeśli nie pozwolisz mi się na chwilę położyć, to chyba zaraz się przewrócę.
- Hej, prosiłaś o konsultację? - do gabinetu weszła zaspana Hana.
- No widzisz? Przez ciebie, adonisie, zapomniałam! Tak, chodźmy, widzę, że u ciebie lżejsza noc.
- Karetka, szybko! - krzyk ratownika nie pozwolił Hanie odpowiedzieć.
- W sali obserwacji, pielęgniarka ci wyjaśni...
- Ja ją znam, ona wczoraj u mnie była! -wykrzyknęła ginekolog ze zgrozą.
- No to chyba nie spodobała jej się wizyta - spróbował zażartować ratownik. - Połknęła raczej wszystkie tabletki, jakie miała w zasięgu i popiła alkoholem. Przeciwbólowe, nasenne, przeciw grypie, nie mamy pojęcia, co jeszcze. W karetce się zatrzymała.
Nie dokończył relacjonować przypadku.
- Cholera, migotanie komór, zbierać się, raz, raz! Zaczyna ten najmniej wykończony! - komenderowała Agata.
Pierwsza do reanimacji rzuciła się ginekolog. Spektakularny powrót pacjentki mocno nią wstrząsnął.
- Anastazja, nie zrobisz mi tego! - krzyknęła, nie przerywając masażu serca. - W życiu nie ma tak prosto!
- Zaraz cię zmienię - wtrącił Adam.
- Strzelamy, to nic nie da, odsuńcie się - powiedziała smutno Agata. - Na początek dwieście.
Żadnej reakcji. Lekarze ponownie przystąpili do uciskania mostka pacjentki.
- Wrzuć jej adrenalinę, na co czekasz! - zirytowała się najbardziej ze wszystkich przejęta Goldberg.
- Na przykład na to, żeby jej nie zabić, nie wiemy co wzięła - bronił stanowiska Agaty Adam.
- Ładuję 360, bo nie ma zmian, no i tę adrenalinę, nawet zwiększoną - Woźnicka nie włączyła się do sporu, spokojnie robiła swoje. Choć tego aspektu ratowania życia szczerze nienawidziła. To nie były dobre i budujące emocje.
- Odsuńcie się! Strzelam!
Nie zmieniło się nic.
Troje lekarzy na przemian podawało leki, defibrylowało i masowało oporne na ich działania serce.
Nagle powietrze wypełnił pisk urządzenia.
- Asystolia - powiedział zdyszany Adam.
- Nie jestem na pierwszym roku, masuj - warknęła Hana.
Agata otarła pot z czoła. Zachciało jej się płakać. Pacjentka z wyglądu była mniej więcej w jej wieku.
Z jawną rozpaczą spojrzała na Adama, ale jeszcze nie chciała się poddać.
- Do trzydziestu i ja, dajcie jeszcze 360. Może akurat...
- Daj spokój, Agata, co ty, dzisiaj się urodziłaś? - Adam zwątpił jako pierwszy.
- 28, 29, 30 - Hana podniosła się z kolan, rozcierając drżące dłonie. - A tobie by dobrze zrobiło, gdybyś chociaż czasem umiał się zwyczajnie zamknąć - spiorunowała wzrokiem Adama.
Po raz kolejny przystąpiono do defibrylacji.
Agacie ostatecznie omdlały ręce. Chciała już tylko opuścić pomieszczenie.
- Jaki czas zgonu? - spytała przez zaciśnięte usta, powstrzymując łzy.
- Druga dwadzieścia siedem - Odpowiedział Adam bezbarwnym tonem.
- No i czemu ty mi to zrobiłaś, dziewczyno? - Hana płakała bez oporu.
- Strasznie mi przykro, Hana, wiesz jak jest - wykończona Agata podała jej papierowe ręczniki.
Ginekolog jednak wyszła bez słowa. Aktualnie wszystkiego było dla niej za wiele.
Agata spojrzała na defibrylator i kobietę, z całego serca pragnąc rzucić urządzeniem o ścianę. Zacisnęła tylko pięści.
- Zdarza się, nie jesteś bogiem, idź ochłonąć, ja tu dokończę - Adam się zawahał.
- I właśnie dlatego, że się "zdarza", chociaż nie masz na to wpływu, a robisz wszystko, żeby odmienić im los, byłabym bardzo wdzięczna, żeby bliskie mi osoby nie rujnowały chociaż tego, na co wpływ mają. Przemyśl!
Wyszła ciężkim krokiem, a po chwili rzuciła się bez sił na niewygodny, szpitalny tapczan, ale końca dyżuru nie przyspieszyła nawet śmierć.
Muszę zacząć od komplementu. Nie znam jeszcze nikogo, kto w taki sposób opisuje emocje. Naprawdę już mówiłam, że kojarzysz mi się z Fossum (którą kocham z każdą częścią bardziej), ale piszesz o sprawach emocjonalnych w taki sposób, że mam dreszcze.
OdpowiedzUsuńA wiesz, że ja jestem wybrednym człowiekiem, nie komplementuję ludzi, bo mam taki kaprys, tylko wtedy, kiedy na to zasłużą.
A ty zasługujesz.
Ta rozmowa sióstr, Boże jak się bałam, że znowu będzie między nimi źle… Że coś powiedzą, ale wiesz, chyba nie potrafiłabym jak Idalia. Mnie by zjadły wyrzuty sumienia, chyba jestem taka, że szukam dobra w ludziach, w których go nie ma, nie potrafię tak racjonalnie myśleć i to pewnie wcale nie jest takie dobre.
Dobrze jednak, że Idalia zgodziła się chociaż na to, żeby siostrę zawieźć do matki. No bo pewnie ma rację, matka nie spyta nawet o nią (o ile przeżyje).
I może właśnie wtedy, jak nie zapyta Melania zda sobie sprawę, że Ida ma rację. Chociaż żal mi ich obu. Najważniejsze jest, że potrafiły powiedzieć słowo „przepraszam”, to bardzo ważne w tej sytuacji.
Synek? No bosko! Znając ciebie wymyślisz mu cudowne imię!!!!
Ach, ach, jak mi się kojarzy z na sygnale ta akcja… i co takiego dzieje się z Wiki i Adamem? Pogrzało ich? W ogóle to sądzę, że nie powinni być razem, Wiki do Radwana marsz!!! ;)
A Adam niechaj sobie wozi swe cztery litery z laskami, jakoś za nim nie przepadam!
AAAA, śmierć pacjentki mną wstrząsnęła. Serio, nie przypuszczałam, że tak to się skończy. Sądziłam, że do nich wrói… W ogóle to naczytałam się Palmera i może zahandlują ciałem? Albo oddadzą je do jakiejś terapii nielegalnej? (taki żart, ale to by było…) ;D
Buziaki i pisz dalej, pisz, bo ciekawa jestem, co z tej śmierci wyniknie, bo to na pewno nie jest przypadkowe, że to się stało. – Ela_k
Kochana, wzrusz. <3 Nie umiem przyjmować takich komplementów. W ogóle chyba żadnych nie umiem. Niesamowite, że ta pisanina wzbudza w tobie tyle emocji. :) Do końca się na to nie uodpornię.
UsuńI jedno nie jest dobre, i drugie. Niedawanie szans, niedążenie do zgody nie jest dobre, ale i zbyt emocjonalny widok na życie też nieszczególnie pomaga żyć.
Trudno przepraszać za nieuświadomione błędy.
Siostry się kochają. A Melania może kiedyś uświadomi matkę, jak bardzo się pomyliła, odrzucając swoje dziecko.
Ach, teraz nareszcie mogę robić, co chcę, bo zostało niezbyt wiele opowiadań do końca, muszę wszystkie pomysły wykorzystać. :) Bo potem mi będzie szkoda. I zwiększyć częstotliwość pisania, co już takie proste nie jest.
Na pewno wiesz już jakie, nie odmówię sobie tej przyjemności. Nazwać syna Idalii imieniem mojego własnego, jeśli kiedyś zaistnieje. ;) No i jeśli oczywiście zgodzi się nazwisko.
Twoja córa pewnie też będzie Kornelia.
Do Radwana czy nie, pogrzało ich. ;) Trzeba wprowadzić trochę zamętu, a Adam ma pecha, bo mnie wkurza w serialu. ;) To i padło na niego.
Ty mnie nawet nie prowokuj, bo zobaczysz, co zrobię następnemu. ;) Słowem sprzedasz szykujesz mu ciężkie życie. A kilka takich godnych poruszenia tematów mi jeszcze zostało trudnych.
Niewiele już wyniknie, ale pewnie coś jeszcze, jeśli mi wyjdzie odpowiednio scena. :***
Dziękuję wam za 30 tysięcy!
OdpowiedzUsuńI tym, którzy co tydzień dzielą się ze mną swoją obecnością.
I tym, którzy tylko czytają.
I tym, którzy "nie umieją tak mądrze komentować jak inni", dlatego się wstydzą.
Jesteście wspaniali. I bez was tego bloga po prostu by nie było, bo nie ukrywajmy, do szuflady znudziłoby mi się znacznie szybciej.
Zapraszam jeszcze na wspólne 5 miesięcy. :*:*
Kochana, zasługujesz na 30 tysięcy i więcej! Gratuluję ;*
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że siostry doszły do porozumienia! Mądre z nich kobiety. A i Wiktor miał w tym swój udział.
Coś mi się wydaje, że matka będzie jednak chciała zobaczyć Idę. Nie w Twoim stylu kończyć tak szybko wątki tak ciekawe :)
To straszne w zawodzie lekarza, że muszą patrzeć na czyjąś śmierć, że czują się bezradni. Ta kobieta na własne życzenie zmarnowała sobie życie, nie można było jej pomóc.
Ubolewam nad tym, że tak wiele osób nie lubi Adama :D I Ty też chyba za nim nie przepadasz, bo dialogi z nim zawsze wypadają na jego niekorzyść, a szkoda, bo to naprawdę inteligentny facet, z potencjałem nie tylko na amanta :)
Buziaki :*
Dziękuję. ;* Niesamowicie przyjemnie się was tu gości co tydzień i czeka na opinie.
UsuńNie ma sensu kłócić się beznadziejnie.
Dobrze ci się wydaje, to nie jest jeszcze koniec tej historii. :)
Adama nie lubię ze względu na serial. A że w każdym opowiadaniu potrzebny jakiś czarny charakter, a przynajmniej nie kryształowy, to trafiło na niego. A że potencjał ma, to fakt i że istnieją motywy takich jego zachowań - drugi.
Śmierć pacjenta potrafi odebrać wiarę w sens tego zawodu. Mimo że w porównaniu z uratowanym życiem to przypadek jednostkowy.
Buziaki. :*