poniedziałek, 6 czerwca 2016

92.



"... i pomyślałem, że można być szczęśliwym, że to wcale nie jest aż takie trudne, tylko niezwyczajne, i że szczęście to bukiet wprawiający w dezorientację".

*****

- I wiesz co ci jeszcze powiem? - Wiktoria - stojąc naprzeciwko Adama w pokoju lekarskim - gotowała się z wściekłości. - Jesteś cholernym tchórzem, zwyczajnie zwiewasz przy pierwszych trudnościach. I to jest dla mnie dowód na to, że miałam rację, odpuszczając sobie całą tę szopkę z uczuciem do ciebie!
- Nie możesz tego wiedzieć, bo nigdy nie dałaś mi szansy! Odezwała się doskonała, cholera jasna - Adam uderzył pięścią w stół. - Co ty w ogóle sobie myślisz! Czy tobie się wydaje, że łatwo mi jest, kiedy traktujesz mnie jak powietrze i omijasz szerokim łukiem?
W tej chwili drzwi lekarskiego otworzyła Idalia. Widząc chmurne miny lekarzy, chciała się dyskretnie wycofać.
- Zostań, Idalia, my już skończyliśmy rozmowę - krzyknęła Wiktoria.
- Napiję się kawy w bufecie. Nie przeszkadzajcie sobie - Idalia z trudem ukrywała ironię. - Z naukowego punktu widzenia nie powinno się tłumić emocji. Zwłaszcza negatywnych.
- A ja chętnie zostanę, po pracy przed szpitalem, Iduś, nie spóźnij się. - zza pleców koleżanki wyszła Agata. Zamknęła drzwi i spokojnie podeszła do sofy, rozsiadając się na niej wygodnie.
Przyjaciele milczeli. Woźnicka przejęła inicjatywę.
- Ludzie, czy wyście powariowali? - spytała retorycznie.
Nadal panowała cisza.
- Jesteście moimi przyjaciółmi i poważnie zaczynam się o was martwić. Żrecie się ze sobą jak dzikie psy, nawzajem robicie sobie na złość, ty sprowadzając laski, ty balując jak nastolatka - wskazywała ich kolejno zniecierpliwionym gestem. - Czy któreś z was na przykład zauważyło, że się zaręczyłam?
Zaczerwienili się oboje. Wiki wstała pierwsza, mocno objęła blondynkę.
- Jestem matołem, niereformowalnym, moja kochana, strasznie cię przepraszam i tak samo gratuluję.
Adam przyłączył się do życzeń szczęścia, klepiąc Agatę po plecach.
- A czy nie możecie z racji mojego przyszłego ślubu zrobić mi tej przyjemności i zacząć zachowywać się jak ludzie dorośli? Idźcie na piwo i zwyczajnie ze sobą pogadajcie. Przestańcie się unikać lub wokół siebie wściekle krążyć. To jest przyjacielski rozkaz. Tęsknię za wami obojgiem, cholernie! A zrobiliście się po prostu nie do wytrzymania.
- Na piwo w weekend idę z tobą. Czas nadrobić zaległości. A on... ja już podjęłam decyzję, nie chcę mieć z takim niedojrzałym gówniarzem nic wspólnego, który najpierw rozwala mi małżeństwo i osacza mnie, a potem kiedy już kończę związek, zamiast poczekać, aż trochę odetchnę, sprowadza sobie do łóżka kolekcję plastikowych trofeów i jeszcze mu się zdaje, że niczego nie widzę - w zielonych oczach zalśniły łzy.
Krajewski wstał gwałtownie.
- Ja też zdecydowałem - wyjeżdżam. Nie dam się nikomu ciągać za sznurki jak jakaś pieprzona marionetka. I nie będę wokół ciebie skakał! Teraz bądź, bo cię potrzebuję, a teraz odejdź, bo mi przeszkadzasz. Serdeczne dzięki. Wolę swoje "trofea". A ciebie zaproszę, jak tylko trochę się urządzę, Agatko. Bo w przeciwieństwie do tej pani, twoje emocje są proste i szczere, a troska nieudawana.
Wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami. Wiktoria mimo wszystko się rozpłakała. Agacie w tej chwili przyszło do głowy, jak wielu frustracji i ludzkich tragedii były świadkami te Bogu ducha winne drzwi. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, choć za bardzo nie miała pomysłu.
- Nic nie mów - Wiktoria powstrzymała ją gestem, wycierając łzy. - Sami sobie na to zapracowaliśmy i sami musimy się z tym zmierzyć.

*

- Szaleństwo, po prostu szaleństwo, gdybym ja spodziewała się dziecka, zostawiłabym tutaj wszystkie oszczędności, te ubranka są takie piękne - ekscytowała się Agata, manewrując sklepowym wózkiem po supermarkecie.
- Dlatego to ja się go spodziewam - uśmiechnęła się Ida. - A poważnie, pierwsze dziecko to wspaniała okazja, żeby trochę zaszaleć, ale ja przy drugim już aż tak nie świruję.
- Ty się wciąż po prostu obawiasz, poczekaj, już ja cię wyleczę, te śpioszki bierzemy koniecznie - zgarnęła do koszyka niebieskie ubranko w najmniejszym rozmiarze. - Sama słodycz!
- O nie, nie zgadzam się, kolorem wtłaczasz mi syna w schemat od pierwszego dnia życia.
- To co, różowe mam mu wziąć? - wyszczerzyła się internistka.
- Neutralne, Agata, neutralne. Co to istnieją tylko dwa kolory?
- No to proszę, coś ekstra - lekarka pojaśniała.
Nagle dostrzegła białe śpioszki z napisem "Najlepsza mama świata", na co obie wybuchnęły śmiechem, a wybór został przyjęty jednogłośnie.
- Okej, te bierzemy, straszliwa tandeta, ale jakie to słodkie - rozczuliła się Ida.
- I prawdziwe, rzecz jasna - Woźnicka śmiała się w głos. - Ale poczekaj, znajdziemy jeszcze męską wersję, żeby Wiktor nie czuł się poszkodowany i pominięty.
Zadzwonił telefon Idalii.
- O nie, tylko nie teraz! - blondynka posmutniała.
- Halo - Idalia podjęła długą rozmowę.
Gdy skończyła, przyjaciółka spojrzała wyczekująco.
- Tylko mi nie mów, że musisz iść. Nie masz dyżuru!
- Nie tak zaraz. Wybierzemy jeszcze tapetę, pod warunkiem że mnie później zawieziesz.
- Nie taka była umowa.
- Ale taka jest sytuacja, opowiem ci po drodze, a teraz idziemy szaleć dalej. Samochodziki, albo nie, misie, nie wtłaczamy w schematy!

*

- No to teraz mi powiedz, z jakiego powodu przemierzamy taki kawał świata? - Agata co jakiś czas zerkała na Idę, uważnie patrząc na drogę.
- Jeśli nie masz czasu, pojadę sama.
- Zwariowałaś chyba. Mam mnóstwo czasu, kiedy tylko wejdę do domu, Martyna ciągnie mnie do komputera i pokazuje w internecie suknie ślubne i projekty zaproszeń. Mam szczerze po kokardę. Strach pomyśleć, jak będzie się zachowywała przed własnym ślubem.
- To miłe - skomentowała Cichocka ze śmiechem. - A ktoś się mnie niedawno czepiał, że nie myślę o zakupach na swoje ważne wydarzenie.
- Może i miłe, tylko dla mnie naprawdę nie ma to wielkiego znaczenia. Jeden ślub mam za sobą, cichy, pospieszny i tragiczny w skutkach. Dlatego teraz liczy się tylko nasza miłość. Nic poza tym.
- Co nie zmienia faktu, że może to być jeden z najpiękniejszych dni twojego życia, bo na to oboje zasługujecie, a skoro mała chce cię odciążyć z otoczką, po prostu jej na to pozwól i zgódź się na coś ładnego.
- Pewnie masz rację - internistka westchnęła. - Szkoda tylko, że to wszystko zabiera całe mnóstwo czasu. Ale nie o tym być miało!
- To trochę melodramatyczna historia - psychiatra się zawstydziła. - Taki mój prywatny wolontariat.
- Kiedy ty mówisz o melodramacie, znaczy tyle, że robisz mnóstwo dobrego jak zwykle za darmo. Zamieniam się w słuch.
- Nie wiem, czy masz tyle czasu - kobieta nadal siedziała speszona.
- O tym też już było.
Odetchnęła i rozpoczęła opowieść.
- To było po śmierci Agatki. Niby minął mój najgorszy okres, ogarnęłam się na tyle, że mogłam wrócić do pracy. Wypełniałam sobie dni po brzegi, ale zawsze jakimś cudem trochę czasu jeszcze mi pozostawało. Wtedy wsiadałam do samochodu i jechałam bez celu przed siebie, to mnie uspokajało. I podczas jednej z takich kojących podróży w radiu prezentowali reportaż o Dominice i Eli. Tytuł - "Drugie życie".
- Samotna matka z chorym dzieckiem?
- Nie, zespół Aspergera.
- Ciężki kaliber.
- Niewyobrażalnie. I to nie ze względu na samo zaburzenie, gorsi od tego, czego zmienić nie możemy, zawsze i tak są ludzie.
- Opowiadaj.
- Żyły sobie dwie siostry, piękna i mądra, odnosząca sukcesy we wszystkim, czego się tknie i dzika i niedostępna. Element wspólny? Wielka siostrzana miłość i obopólna troska pomiędzy nimi, kompletnie niepojęta dla rodziców, ludzi praktycznych i wszechstronnie wykształconych. Bezmyślnie uznali, że skoro z drugiej córki nie będzie i tak pożytku, bo nie umieją się z nią porozumieć, całą energię i zaangażowanie włożą w zdrową dziewczynkę - Elę. Wydała owoc nader obfity - prestiżowa uczelnia w stanach i to jeszcze na medycynie.
- Wow, nieźle. Ale?
- Sielanka nie trwała długo. Wyjechała na pierwszy semestr, nieźle się uczyła, ale wewnętrzny niepokój nie dawał jej spokojnie żyć. Intuicja? W każdym razie ciągle dzwoniła do domu, pytając rodziców o Dominikę. Chciała z nią rozmawiać, ale ciągle się wymigiwali, a to terapią, a to snem, a to zajęciami z nauczycielem. A że dziewczynka z natury mało mówiła i miała wyraźnie ustalony rytm dnia, dało się w to wierzyć bez większych zastrzeżeń i lepiej było nie burzyć jej planu. Ale pewnego dnia, zmęczona wyrzutami sumienia, że zostawiła w Polsce mocno przywiązaną do siebie siostrę, która w dodatku niewiele z tego wszystkiego pojmowała, pozdawała szybciej egzaminy i wróciła do domu na święta sporo przed czasem. Chciała zrobić rodzinie niespodziankę.
- Ale to ją spotkała niespodzianka...
- Brawo, pani doktor, bardzo pani domyślna.
- Boję się zapytać - Agata mocniej ujęła kierownicę.
- Ale ja i tak ci powiem. Tydzień po wyjeździe starszej córki rodzice uznali, że dość swojego życia poświęcili już Dominice i oddali ją do domu opieki. A ty właśnie minęłaś przecznicę, w którą powinnyśmy skręcić!

20 komentarzy:

  1. To skandal! Hańba! Co to jest? Ja czytam, łzy mi kapią na wzmiankę o siostrach, a tu koniec? Wiesz, co to jest? To jest skandal, że się powtórzę!
    Najpierw Wiki i Adam. Najpierw czułam złość na nią, potem na niego i potem znowu na nią i znów na niego!
    Jaki z tego morał? (konkludując, jakby rzekł Szczepan): oboje są siebie warci!
    Naprawdę oboje chyba nie dorośli do prawdziwej emocji. Ona nie może go obwiniać, że on ją osaczał. A sama co? Gdzie jej oczy? W Łodzi na ulicy pięknej?
    A on? Tak kocha, a sam laski sobie do łóżka rzuca? Bo myśli, ze ona to pierwsza lepsza i zaraz przed nim się, że się tak kolokwialnie wyrażę, rozłoży? Ludzie kochani, dopiero co z mężem się rozstała!
    Oni są niepojęci!
    Ojojojoj, Idusia i Agatka są kochane, widać, że to jednak Idalia teraz zastępuje Agacie Wiki, a raczej nie zastępuje, ale jest jej prawdziwą przyjaciółką!
    Ja też nie wciskałabym dziecka w schematy. Niech ma białe, jak nie niebieskie i te z napisami są super. Znajomi dodali ostatnio córki zdjęcie z napisem na śpioszkach „jestem najładniejsza w okolicy” ;D
    A historia sióstr… No łzy mi w oczach stanęły… Naprawdę dla mnie nie jest pojęte, jak można odrzucić drugie dziecko tylko dlatego, że jest inne? Bo co? Nie spełnia oczekiwań? Dzieci się kocha takie, jakie są. To w końcu nie jej wina, że taka jest!
    Zdenerwowali mnie ci rodzice jej!
    A Ida jest wspaniałym człowiekiem, że mimo swojego ówczesnego bólu o niej pomyślała i że ma z nią kontakt, co na pewno nie jest łatwe przy tym zaburzeniu!
    I jeszcze raz to powiem! Jeśli jeszcze raz skończysz w ten sposób, to zabiję kogoś z twoich ulubionych bohaterów u mnie, zemrze w męczarniach!
    Strasznie się stęskniłam za twoim blogiem! Okropnie! Aż mi serce mocno zabiło, jak przeczytałam dzisiaj!
    Buuuuziaaki :*** - Ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie dalszy ciąg. :) Jak zawsze.
      Dokładnie takie było zamierzenie. Bo wina rzadko leży po jednej stronie.
      Oboje siebie warci, racja 100%.
      Wiki egoistka zestresowana, a Agatka jak zwykle luz i zapał.
      Ekstra są takie ubranka.
      Instynkt niestety nie wszystkim się włącza.
      Kocham tak kończyć, przecież wiesz. :* Teraz niestety możesz często tęsknić, czekają mnie całe wyjazdowe wakacje.

      Usuń
  2. Ach, egzaminy, precz! Przez to wszystko nawet poprzedniej części nie było mi dane skomentować. Nie, żebym zapomniał, ale przeczytałem, nie miałem wtedy czasu komentować i wyleciało mi z głowy zupełnie. Na szczęście już po wszystkim, można żyć.
    Napięcie między Wiktorią a Adamem bynajmniej mnie nie zaskakuje. To wszystko było do przewidzenia- a jak się skończy? Wszystko w Twoich rękach.
    Agata wychodzi z siebie, żeby pomóc przyjaciółce. Może dość już tragedii w życiach Idalii, wystarczy zdecydowanie. Oby teraz wszystko przebiegło gładziutko, małe będzie miało zapewnione świetną opiekę.
    Ida jak zawsze bohaterka, ratuje wszystkich kogo tylko może. Twoja historia o siostrach coś mi przypomina... ciekawe co. ;) Nie ma jak genialna lekkość pióra. Uwielbiam Cię za takie akcje! <3
    Buziaczki, tym razem więcej niż zwykle, bo w ramach przeprosin. :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja tu czekam. ;)
      Ja już wiem, jak się skończy.
      Idalia może być nadopiekuńcza. :)
      Historia prawdziwa, kto zna, to wie, ale trochę faktów trzeba pozmieniać, żeby opowiedzieć uczciwie. :) Bo warto.
      Buziaki, wybaczone. :*

      Usuń
  3. Mam wrażenie, że Twoja Wiki jest znacznie bardziej egoistyczna niż ta serialowa. Ale może to lepiej. Podobno Consalida w serialu miała mieć pazur, ale w porównaniu z Twoją, jest zupełnie niepozorna.
    Jestem bardzo ciekawa, jak dalej będzie wyglądał wątek sióstr, póki co brzmi zachęcająco, ale też szokująco. Miałam trochę styczności z różnymi dziećmi z aspergerem i na ogół ich rodzice byli bardzo odważnymi ludźmi, gotowymi na najróżniejsze poświęcenia, by zapewnić dzieciom dobrobyt i, w miarę możliwości, poprawę. A tu proszę, zupełnie odwrotna sytuacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz mieć dobre wrażenie, ponieważ serialowa tak mnie wkurza, że to może być tego odzwierciedlenie. ;)
      Szkoda, że ta odwaga nie jest regułą, ale spokojnie, to jeszcze nie koniec historii.
      Miło cię znowu widzieć. :*

      Usuń
  4. Dlaczego nic nie było w poniedziałek ?? Teraz juz zawsze będą w niedzielę ???

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje opo są świetne. Zapraszam również do mnie http://opowiadania-nadobreizle.blogspot.com/2016/06/witajcie-na-moim-blogu.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. No kłótnia pierwsza klasa :) Jakoś dalej jestem po stronie Adama i to, że Wiktoria nie potrafi dojść do porozumienia ze swoimi uczuciami, to już jej strata. No jasne, "plastikowe trofea" nie były najlepszym wyjściem, ale tez oskarżanie Adama, że rozwalił jej małżeństwo? Nie kupuję tego pani doktor :D
    O tak, w sklepie z ciuszkami dla dzieci można wpaść w obłęd, znam to z doświadczenia :D
    Powiem Ci, że nigdy nie pomyślałabym, że można oddać osobę z Aspergerem do domu opieki. Nie jest to upośledzenie umysłowe, tylko zaburzenie rozwoju, mocne, bo mocne, ale jednak. Osoby z tą chorobą rozumieją dużo, mają blokady w pewnych sferach, ale wszystko można pięknie wyćwiczyć i wypracować. Powiem Ci, że mam w grupie na studiach chłopaka z Aspergerem, najlepszy student, prowadzi samochod, fakt, społecznie mocno wycofany, ale i tak pełna podziwu dla niego jestem. Jednak jak się dziecko zaniedba, różnie to może być.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie jestem po żadnej stronie, jeśli o nich chodzi. :)
      Ja nie wyobrażam sobie oddać niepełnosprawnego dziecka w ogóle. Każda niepełnosprawność wymaga pracy, ale wszystko jest do zrobienia, jeśli występuje miłość.
      Buziaki. :*

      Usuń
  7. ZAPRASZAM RÓWNIEŻ NA MOJEGO BLOGA http://wiki-agata.blogspot.com/2016/06/miosc-ich-odnajdzie.html

    OdpowiedzUsuń
  8. czyli 15 września kończysz pisać opowiadanie czy coś źle zrozumiałam? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd to wiesz ???

      Usuń
    2. Dobrze zrozumiałaś, a poprzedniczka wie to z ramki na górze.

      Usuń
    3. Dlaczego konczysz?

      Usuń
    4. Bo takie od początku było założenie bloga, dwa lata i koniec, co za dużo, to niezdrowo. :)

      Usuń
  9. "Kochani czytelnicy!
    Z braku czasu i natłoku obowiązków od teraz do 15 września (dnia zakończenia opowiadania) poniedziałki na tym blogu mogą zaistnieć w każdy dzień tygodnia. Obserwujcie cierpliwie, a zostaniecie wynagrodzeni. ;)
    Buziaki!
    Literacko wam oddana
    Ellana" napisane jest na glownej

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję wam za zainteresowanie i komplementy pod adresem opowiadania, mimo że teraz nieregularnie opowiadania będą nadal się pojawiać do wyznaczonego czasu (czas liczymy datami), bo nie wiem jak wyjdzie w praktyce.

    OdpowiedzUsuń