poniedziałek, 29 lutego 2016

78.


"Dziwne, że zmysł dotyku, nieskończenie mniej ceniony przez ludzi niż wzrok, w krytycznych chwilach tworzy główną, jeśli nie jedyną więź między nami a rzeczywistością".

*****

- Tosiu, musimy wychodzić - Piotr najłagodniej jak umiał popędził córeczkę.
- Chcę zostać - sprzeciwiła się słabo, a gorzkie łzy kapały jej na dłonie.
- Rozmawialiśmy już o tym. Nie zostaniesz sama w domu, Hana niedługo skończy dyżur i wrócicie, ale teraz zbierajmy się, bo zaraz spóźnię się do pracy.
Mała wytarła twarz rękawem i powlokła się do przedpokoju, żeby założyć buty. Cieszyła się, że przynajmniej tego dnia ma już za sobą tłumaczenie swojego smutku w szkole.

*

- Naprawdę nie będę ci przeszkadzała? - w głosie dziewczynki Idalia wyczuła niepewność. Nadal nie mogła przywyknąć, że tak silne emocje nie pojawiały się w jej oczach i na twarzy. Im mniej wyrażała postawa dziecka, tym bardziej ona nadrabiała mimiką, nieświadomie chcąc stworzyć równowagę. Dlatego teraz uśmiechnęła się szerzej niż zwykle.
- Przeszkadzała? Taka wspaniała pacjentka? Chyba żartujesz! Z radością zapraszam cię na sok i ciastko. No chyba że ciocia zabrania ci słodyczy, to wtedy rozkładam ręce, bo ja mam ogromną ochotę na szarlotkę.
- Nie - dziewczynka się roześmiała. - Ciocia rzadko mi czegoś zabrania. Co innego było, kiedy była mama... - zawahała się na moment, ale po chwili wróciła do zwykłego, pogodnego tonu. - Ciocia wierzy w mój rozsądek.
- To bardzo dobrze, że ma do ciebie zaufanie.
- Staram się, żeby jej nie zawieść, i oczywiście wujka też, ale nie zawsze niestety mi się to udaje. Czasem robię coś głupiego i wszystkim potem robi się smutno.
- Czyli jak każdy z nas. Człowiek ma wiele wad, które czasami przejmują kontrolę nad naszym życiem. Ale wystarczy nam tego poważnego gadania. Nie dowiedziałam się jeszcze dzisiaj, co słychać u mojej imienniczki, lalki Idalii.
- Wszystko dobrze, nadal cierpliwie słucha moich tajemnic i lubi się przytulać. Pierwsze to zupełnie tak jak ty, a drugie jak ja.
- To wspaniałe wiadomości, teraz już spokojnie możemy iść do bufetu, mamy nie więcej niż pół godziny do przyjazdu cioci Zuzi.
Lekarka wyciągnęła rękę do Kornelii, po czym szybko się zmitygowała i położyła ją na jej dłoni, jednocześnie obejmując dziewczynkę drugim ramieniem. Nela się uśmiechnęła, wyraźnie rozbawiona.
- Od razu widać, że nie znasz się na niewidomych, kompletnie nie masz wprawy - sprawnie ustawiła się przy boku Idy, biorąc ją pod rękę. - Tak według mojej pani nie powinno się chodzić z przewodnikiem, ale mnie jest wygodnie. Zwłaszcza, że jesteś niska.
- Lepiej jest, kiedy ktoś jest wyższy?
- Wyższy ode mnie, ale nie bardzo wysoki. A tak naprawdę, najlepiej, kiedy go lubię, ten warunek spełniasz.


*


Ostrożnie lawirowała w tłumie, uważnie prowadząc dziewczynkę między stolikami.
- Przed sobą masz krzesło.
- O, jestem z ciebie dumna, ktoś inny by mi je odsunął - powiedziała, sprawnie siadając przy stoliku.
- Szybko się uczę. To na co panienka ma ochotę?
- Na coś pysznego, rzecz jasna. Tylko sok jabłkowy, bo od pomarańczowego mam wysypkę. Ale i tak czasem jem pomarańcze. A ciastko może być z czekoladą.
- Idalia - Piotr dotknął ramienia psychiatry, odwróciła się przestraszona. - Wybacz mi. Mogłabyś przez chwilę spojrzeć na Tosię? Ja jestem już spóźniony, Hana kończy za godzinę. Nie chcę, żeby bez opieki kręciła się po szpitalu.
Brunetka wyraźnie ociągała się z odpowiedzią.
- Kto to jest Tosia? Ma bardzo ładne imię - dziewczynka jak zwykle była wszystkiego ciekawa. Pytanie upewniło Idalię w decyzji.
- Córeczka mojego kolegi chirurga. Mniej więcej w twoim wieku. Siadaj, Antoninko. To jest moja pacjentka, Kornelia. A my z twoim tatą pójdziemy coś zamówić.
- Cześć - rzuciła smutno Tosia, siadając naprzeciwko Kornelii.
- Masz bardzo smutny głos. Nie chce ci się ze mną gadać?
- Nie o to chodzi - dziewczynka poszukała wzrokiem spojrzenia towarzyszki. Zdziwiło ją, że tamta patrzy gdzieś w przestrzeń. - Jestem smutna przez moją mamę.
- To dobrze. To znaczy źle, że jesteś smutna, ale dobrze, że chcesz ze mną siedzieć. Niektórzy się tego wstydzą, że jestem niewidoma.
Oczy dziewczynki zaokrągliły się ze zdziwienia.
- To dziwne.
- Co, że nie widzę?
- Też. Nigdy nie spotkałam nikogo, kto by nie widział, ale w szkole pokazywali nam ten alfabet z kropek. Ty naprawdę potrafisz to czytać? To musi być bardzo trudne. A dziwne jest to, że się wstydzą, zamiast chcieć ci pomóc. Przecież beznadziejnie jest nie móc nic zobaczyć. To po co jeszcze robić ci przykrość?
- Trudne? To tak jak ty czytasz zwykły druk, tylko palcami, nic nadzwyczajnego. A co do przykrości, chyba ich to nie obchodzi, że mi wtedy smutno.
- Mojej mamy też to nie obchodzi,.
- Co zrobiła twoja mama?
- Zostawiła mnie u taty i gdzieś sobie pojechała. A ja bardzo kocham tatę i Hanę, mogę z nimi trochę pomieszkać. Nie ma sprawy. Ale wydawało mi się, że jestem dla mamy najważniejsza. Zawsze mi to mówiła, jak było nam ciężko. No i zawsze o wszystko mnie pytała. A teraz jej nie ma i boję się, że nie wróci. Nie mam pojęcia, co wtedy zrobię. Czuję się tak okropnie, jakby ktoś nałożył mi coś na oczy i nie mogłabym nic zrobić, to zupełnie tak jak ty.
- Pewnie wróci, przecież cię kocha. Każda mama kocha swoje dziecko. Chociaż po mojej tego nie było widać.
- Nie kocha cię?
- Kochała. Na swój sposób. Teraz już nie żyje, A ja nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
- To na pewno źle. Oszalałaś?
- Jakby cię mama zostawiła u wujka i cioci, których nie znasz i wyjechała sobie do stanów, nie byłabyś taka pewna. No i jakbyś była dla mamy tylko problemem. Ty przynajmniej masz tatę. A teraz jak moja mama umarła, mogę iść do domu dziecka, jeśli nie pozwolą mi zostać z wujkiem i ciocią. I też strasznie się boję.
Do stolika wrócili dorośli, dzieci natychmiast zamilkły. Ojciec Tosi pocałował córkę w głowę i pobiegł do obowiązków. Dziewczynki i Ida jadły ciastka, rozmawiając na neutralne tematy. Lekarka wyraźnie widziała, że przerwała im rozmowę, która mogła doprowadzić do koleżeństwa, a na pewno była znacząca.
- Zostawiam was na piętnaście minut, dacie sobie radę?
- Jasne - zapewniły jednocześnie.
- Tosia jest ekstra - dodała Nela z uśmiechem.
Idalia odeszła, szukając dobrego miejsca, z którego mogłaby mieć widok na dziewczynki, pozostając przez Antosię niezauważona.
- Co zrobisz, jak twoja mama nie wróci? - zapytała Kornelia trzeźwo.
- Chyba nigdy nie przestanę płakać. Czasem bardzo mnie denerwuje, na przykład teraz, ale w gruncie rzeczy kocham ją najbardziej na świecie.
- Ja chyba mojej aż tak nie kochałam. To znaczy nie najbardziej na świecie, bo tak kocham teraz ciocię i wujka. Czuję, że oni też mnie kochają, chcieliby, żebym została ich córką. Dbają o mnie i mogę im wszystko powiedzieć. Ale jak pójdę do domu dziecka, już nigdy się do nikogo nie odezwę, bo zawsze już będę sama. I niczyja.
- Ciekawe dlaczego akurat my obie musimy być takie smutne i mieć poważne problemy, a inne dzieci nie - zastanowiła się Tosia.
- Bo jesteśmy wyjątkowe - odpowiedziała dziewczynka z pewnością.
Zadzwonił telefon Kornelii.
- Tak, ciociu? Jestem w bufecie. Ekstra! Musisz kogoś poznać!
Idalia zmaterializowała się obok dziewczynki.
- Idalia, ciocia czeka na mnie na dole. Mogę iść z Tosią?
- Skąd wiedziałaś, że to ja podeszłam, a nie ciocia?
- Tajemnica zawodowa, a oprócz tego masz piękne perfumy.
Lekarka się zaczerwieniła.
- Mogę zaprowadzić Kornelię? Będę szła powoli.
- W porządku, ale później tu do mnie wrócisz i wymyślimy następny punkt programu.
- Zgoda.
Szły wolno szpitalnym korytarzem.
- Idź normalnie, tylko mów kiedy będą schody, albo w ogóle jedźmy windą.
- Nie ma opcji, tata nie pozwala mi jeździć samej.
- Szkoda, następnym razem.
- A jak ty sama chodzisz? Z białą laską?
- Tak, a jeśli znam pomieszczenie to na pamięć. Zresztą nieważne. Wszystko ci opowiem i pokażę, jak do mnie przyjdziesz. Chcesz?
- Jasne, tylko nie wiem, czy twoja ciocia się zgodzi.
- Na co tym razem mam się zgadzać? - spytała z uśmiechem Ostrowska, obejmując Kornelię i uśmiechając się do Tosi.
- Żeby Tosia nas odwiedziła, ciociu, proooszę, jest naprawdę ekstra. I wcale się mnie nie wstydzi, a poza tym ma poważne problemy, zupełnie tak jak ja - powiedziała z dumą w głosie.
Policjantka nie umiała powstrzymać uśmiechu.
- Bez problemów też możesz a nawet powinnaś spotykać się z koleżankami. Zapraszamy cię Tosiu serdecznie, razem z rodzicami.
- Dziękuję - uśmiechnęła się dziewczynka.
Nagle klasnęła w dłonie.
- Już wiem, ale super! Mam napisać do szkoły opowiadanie o jakimś wyjątkowym człowieku, nie miałam pomysłu, a teraz wiem - napiszę o tobie!

9 komentarzy:

  1. Ach, jakie to wspaniałe jest, jak dzieci potrafią tak od razu się dogadać. To może być wstęp do wyratowania Tosi z psychicznej opresji i naprawy tego całego zła jej wyrządzonego.
    Jak zwykle czytając wyobrażałem sobie tę scenę w kawiarni, tak dobrze opisujesz to wszystko. Ida też stanęła na wysokości zadania, szybko przyzwyczajając się do nowych okoliczności. Taka rozmowa dziewczynek na pewno wyjdzie im na dobre.
    To tylko moje wrażenie, czy faktycznie jest krócej? Nawet jeśli, zostaje Ci to wybaczone. ;)
    Kolejny tydzień niestety czas zacząć. Co prawda dziś nie od szóstej jak zwykle, ale mimo wszystko zapowiada się cokolwiek ciężko. Na szczęście po weekendzie człowiek pełen pozytywnych wrażeń! :)
    Buziaki! :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci dużo upraszczają. I tak chyba jest najsensowniej. :)
      Ida ma tyle nietypowych okoliczności wokół siebie, że nic jej nie straszne. :D
      Miejmy nadzieję, że w realu też dzieci mogłyby się od siebie czegoś nauczyć.
      Nie jest, to znaczy limit standardowy, między 1300 a 1500. Nie pamiętam, ile wyszło dokładnie, wrażenie może być przez dialogi.
      Kolejny tydzień również nie zapowiada się lekko.
      :* Zdrowiej!

      Usuń
  2. Moja Nelusia! Moje słoneczko!
    A widzisz, pożyczanie bohaterów jest doskonałe i wychodzi ;D
    Zacznę od cytatu, jest genialnie dobrany, nie wiem, gdzie ty je wynajdujesz, ale podziwiam, bo mi by się chyba nie chciało, chociaż uwielbiam moich czytelników, ale cierpliwość nie jest moją cnotą i bym ich nie szukała!
    Tosi jest mi straszliwie żal. Jak przeczytałam o łzach kapiących na dłonie, autentycznie ścisnęło mi się serce… To takie niesprawiedliwe, że taka mała istotka cierpi! Przez to, że matkę otumaniła miłość do jakiegoś frajera (to jest naprawdę delikatne określenie)…
    Teraz Idalia! Kocham ją, a w połączeniu z Kornelią, kocham ją jeszcze mocniej!
    Wspaniale, że nie mówi do Kornelii z pobłażaniem, że nie traktuje jej jakoś ulgowo, że wie, że Nelka tak samo czuje i jest naprawdę normalna, mimo braku jednego ze zmysłów.
    A Nelcia jak zawsze szczera. Tekstem tego rozdziału będzie „Tajemnica zawodowa” – no dziecię policjantów.
    Dobrze, że Kornelia i Tosia się spotkały. Myślę, że każda z dziewczynek wyniesie z tego spotkania jakąś lekcję.
    Kornelia na pewno taką, że nie tylko ona ma problemy, że brak wzroku to owszem, może jest kłopot, ale istnieją też dzieci, które mają zmartwienia przez rodziców.
    A Tosia, że niewidomy to tak samo normalny człowiek, że można mimo to sobie jakoś w tym świecie poradzić.
    Fajna ta ich rozmowa, taka niewymuszona, o wszystkim ważnym, o wstydzie, zmartwieniach i radzeniu sobie. Chciałabym, żeby zostały koleżankami, żeby Tosia nie była już taka smutna, bo serce mi pęka.
    No i na koniec była moja Zuzia!!!! Ach, ach, część cudna, uwielbiam wszystkich bohaterów z niej! Mam nadzieję, że wątek koleżanek jeszcze powróci.
    Buziaki :* - Ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pomysł na niewidomą pacjentkę! Niezwykle przydatna!
      Czytając u ciebie mam wrażenie, że dobrze znam to dziecko, nie mogłabym tego nie wykorzystać!
      Z tym wyjściem to nie mnie oceniać, ale mam nadzieję, że za bardzo jej nie skopałam.
      Z tą cierpliwością bardzo różnie, ale praca nad sobą ubogaca. :)
      To co robi Magda jest mega nieodpowiedzialne.
      Idalia bardzo się stara i jest dosyć naturalna, nie uważa, że wszystko wie i nie udaje, że z niepełnosprawnościami ma styczność na co dzień. A to chyba najlepsza droga do sukcesu.
      A oczywiście, szczerość Neli w cenie.
      Dokładnie o to mi chodziło. Jak zwykle doskonale odbierasz moje intencje. Niepełnosprawność to nie koniec świata i można mimo niej być szczęśliwym.
      Tosia mam nadzieję nauczy się prostej życiowej prawdy, że ona może pomóc Kornelii w jakichś codziennych czynnościach, dajmy na to w dotarciu gdzieś, a Nela w zamian za to będzie na przykład dla niej wiernym, oddanym słuchaczem i przyjacielem. :)
      Stawiam, że powróci, ale nikt nie wie, co mi przyjdzie do głowy.
      :* Dzięki twojej Neli jestem o kolejny krok do przodu w tematach, które chciałabym, a boję się poruszyć. :) Jest takich cała lista, czasu do końca bloga mi nie wystarczy.

      Usuń
  3. Nigdy nie wiadomo gdzie i kiedy spotkamy przyjaciela. Zastanawiam się na wypożyczeniem bohaterów. Chyba najbardziej na tym się skupiłam,niestety nie wiem czy jest to dobry zabieg. Inaczej by to było, gdybyś była autorką dwóch opowiadań. Takie zabiegi są znane. Jednak coś nowego nie znaczy coś gorszego. W wolnej chwili przeczytam jeszcze raz i sprawdzę z ciekawości czego dowiaduję się o Kornelii tylko z twojego opowiadania. Bez tej dodatkowej wiedzy, którą posiadam. Choć nie czytałam całego opowiadania z Nel, ale jednak coś się wie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy realizowany pomysł na pacjenta musi ci się podobać. :) Tak już jest. :) Pozdrawiam! :* Miło, że czytasz mimo mieszanych uczuć!

      Usuń
  4. W ogóle to miałam (i zapomniałam) napisać, że na potrzeby tego opowiadania przyjmujemy, że moje i opowiadanie Eli_K dzieją się w jednym czasie. :) No, to teraz mam czyste sumienie. :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka cudowna część!
    Bardzo podoba mi się takie zapożyczanie bohaterów :) Z Kornelią czuję się niemal emocjonalnie związana, a Tosia to naprawdę super dziewczynka. Fajnie, że znalazły razem wspólny język. Może być z tego piękna przyjaźń :)
    A Kornelię bardzo dobrze odwzorowałaś, normalnie jakbym czytała oryginał :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Starałam się, miło, że jakoś tam stanęłam na wysokości zadania.
      Do zobaczenia jutro w świecie książek. :**

      Usuń