„Człowiek, który umie
na dobre obracać swoje porażki, jest większy niż ten, co na złe używa swego
powodzenia".
*****
- I co, rozmawiałeś z nią? - Hana spojrzała na męża nagląco. Przez gorączkujące dziecko była zmęczona i sfrustrowana.
Piotr wzruszył ramionami.
- Myślisz, że to takie proste? Próbowałem - mężczyzna westchnął, kładąc się obok żony.
W tym momencie usłyszeli, jak Tosia w łazience po raz kolejny tego dnia opróżnia nos z kataru.
Hana wsparła się na łokciu, unosząc do pozycji półleżącej. Spojrzała na męża z silną determinacją.
- Piotr, to nie może dłużej tak wyglądać, i tu nie chodzi o nas.
- Wiem to i bez ciebie - machnął niecierpliwie ręką. - Jeśli umiesz zmusić ją do reakcji, proszę, działaj, droga wolna - zdenerwował się.
Hana zmieniła ton na łagodniejszy.
- Ale co ci powiedziała?
- Niezbyt wiele. To cud, że dała się tutaj przywieźć. Tylko tyle, że zabrał jej kartę i pin, po czym opróżnił konto. Później zapadł się jak kamień w wodę. Wystarczyło jej rozsądku, żeby zgłosić ten fakt policji.
- A teraz?
- Co teraz. Leży, nic nie mówi, nie zwraca uwagi nawet na Tosię.
- Rozmawiałeś z Idalią?
- Nie przesadzasz odrobinę?
- Jeżeli to, że kobieta nie zajmuje się własnym dzieckiem, nie je i wstaje z łóżka tylko w drodze wyjątku uważasz za przesadę...
Gawryło podniósł ręce w obronnym geście, przerywając żonie.
- Hana. Przeżyła szok, znowu się na kimś zawiodła, daj jej się pozbierać.
Lekarka się zdenerwowała.
- Piotr, ona jest dorosła i odpowiedzialna. Nie wiem czy widzisz, ale rujnuje zdrowie twojej córki! Tośka cały czas płacze, nie udaje mi się jej niczym zająć, nie chce jeść i obwinia się o zaistniałą sytuację, to skrajna paranoja. I jeśli nie Magdzie, to zaraz Antosi będzie potrzebna pomoc Idalii.
Usłyszeli ciche pukanie do drzwi. Niechętnie przerwali rozmowę, mimo iż zmierzała w złym kierunku.
- Chodź do nas - powiedziała ciepło Hana.
- Nie mogę zasnąć - rzekła cicho dziewczynka.
Kiedy Piotr spojrzał w zapuchnięte oczy córeczki, przestał zważać na cokolwiek.
- Wskakuj - odsunął kołdrę.
Mała chwilę się wahała, po czym położyła się między nimi, mocno tuląc się do obojga.
Przez chwilę leżeli w milczeniu, uspokajając wzburzone nastroje.
- Czy mama zachorowała? - spytała Tosia poważnie. - Co będzie dalej?
- Mamy z tatą nadzieję, że będzie dobrze - odpowiedziała szczerze Goldberg.
- A kiedy będziemy to wiedzieć?
- Mama potrzebuje czasu, musimy jej go dać - uciął mężczyzna.
Małżonkowie uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo.
- Dobrze, że mam jeszcze was - odetchnęło dziecko.
- Zawsze możesz na nas liczyć - zapewnił Piotr.
- Dorośli też czasem nie wiedzą, jak powinni dalej żyć - usprawiedliwiła Magdę Hana.
- Skoro ja mam prosić o pomoc dorosłych, to wy chyba innych dorosłych - skwitowała mała.
W tym momencie z pokoju dziecinnego rozległo się donośne "tata".
- Mała zdrajczyni - Hana mrugnęła do męża. - No proszę, wykaż się.
- Czy to znaczy, że dzisiaj śpimy wszyscy razem? - Piotr westchnął zgnębiony.
- Wszystko zależy od siły twojej perswazji, "tato" - śmiała się Hana, tuląc do siebie Tosię i wygodnie układając się do snu.
*
Agata zatrzasnęła drzwiczki samochodu i podeszła do Marka, żeby pomóc mu wyjąć zakupy z bagażnika.
- Jestem wykończony tym dniem - powiedział smutno. - Chcę wracać do cioci. Najlepiej natychmiast. Dwudziestoletnia pacjentka najprawdopodobniej nie doczeka przeszczepu. Do niczego jest ten mój dyplom.
- A mnie się o wszystko dzisiaj czepiali. Najlepiej byłoby gdybym miała z sześć par rąk i umiała być w co najmniej trzech miejscach naraz. Porażka.
- Dobrze wracać do domu - Rogalski spojrzał na nią ciepło.
- Nieważne gdzie, byle do ciebie - uśmiechnęła się.
W milczeniu zataszczyli siatki do mieszkania.
- Synu, ukaż się moim oczom! - krzyknął Marek od progu.
- Też się cieszę, że cię widzę - rzucił chłopak kpiąco. - Pozwoli pani, madame - odebrał lżejsze siatki z rąk Woźnickiej.
- Jeszcze mademoiselle, ale już niedługo - powiedział dumnie Rogalski - Rozpakowałbyś.
- Bym, a dasz na buty?
- Znowu takie za pół mojej wypłaty?
- Zmieszczę się w jednej trzeciej. Chyba.
- A mama?
- Mama nie da na buty.
Marek zacisnął usta, kolejny raz żałując przeszłych decyzji.
- Dobry wieczór - uśmiechnęła się Martyna, wychodząc z łazienki.
- Martynka, dziecko, czemu ten człowiek rozmawia ze mną tylko wtedy, kiedy albo informuje mnie, że właśnie wychodzi, albo zamierza wyciągnąć ode mnie kasę?
- Taki wiek, to przejściowe. Podobno.
- To jemu już strasznie długo przechodzi - rozłożył ręce Marek. - Ale niech ostatecznie będzie.
- Zawsze wiedziałem, że facet z facetem prędzej czy później dojdą do porozumienia - ucieszył się Radek.
- W zamian za porozumienie robisz dzisiaj kolację. Dla wszystkich - rzekł ojciec triumfalnie.
- I to jest błąd, w dodatku wychowawczy - roześmiała się Martyna. - Zamówiliśmy pizzę. Dla was też, wystarczy odgrzać.
- I masz - rozbawiona Agata pogłaskała ukochanego po policzku. - Przespałeś piękny czas kształtowania jego osobowości.
- Czego jego, przepraszam?
- Czy ty mnie chcesz obrazić? - zaprotestował nastolatek.
- To wy tu się powychowujcie, a ja pójdę odgrzać tę kolację.
- Pomogę ci - zgłosiła się Martyna.
Rogalski przyjaźnie trzasnął syna w plecy.
- Chodź, piranio stworzona moimi genami, wybierzesz nam przynajmniej jakiś dobry film na wieczór.
*
- No to słucham, co jest? - spytała Woźnicka, wkładając talerz do mikrofalówki.
Martyna spojrzała na nią zaskoczona.
- Oczywiście poza tym, że od kilku dni próbujesz nam coś powiedzieć i ukradkiem wieczorami pierzesz swoje ciuchy.
Dziewczyna gwałtownie się zaczerwieniła. Agata kontynuowała:
- Możesz tutaj zostać, jak długo będziesz chciała. Marek nie będzie miał nic przeciwko temu. Widzi, jak dobrze wpływasz na Radka. Ale to nie rozwiąże twojego problemu.
- Ojciec wyrzucił mnie z domu. Nie mam dokąd iść.
- Co zrobił? - internistka zamarła w pół ruchu. - Tak po prostu wyrzucił cię z domu?
- Zmywałam naczynia. Radek mnie pocałował, a mój ojciec wszedł wtedy do kuchni. Uderzył mnie i kazał się wynosić jak stałam. Niewiele brakowało, a zaczęliby się tłuc. Matka, jak zwykle zresztą, nie zrobiła nic.
- Co na to młody?
- Kazał mi zostać u was i obiecał, że pogada ze swoim ojcem, jak ten będzie mniej skonany.
- W tej robocie rzadko jesteśmy mniej skonani. Porozmawiamy przy kolacji.
Przerażona nastolatka omal nie wypuściła z rąk nakładanego na talerze jedzenia.
- Gdybyś była w ciąży albo coś byście nawywijali, byłoby się czego bać, ale to zupełnie inna sytuacja. Wyluzuj, dziewczyno.
*
- Martyna do domu nie wróci, nie będzie jej idiota upokarzał! - rzekł kategorycznie Radek. - Nikt nie będzie mojej dziewczyny nazywał dziwką.
- Poszukam pracy - dodała dziewczyna.
- Słusznie, dzieciaki, słusznie, ale nie można tego tak zostawić - Marek się zamyślił. - Musisz zabrać z mieszkania swoje rzeczy. Coś zrobić z problemem.
- Poza tym jest jeszcze w tym wszystkim matka - wtrąciła Agata.
- Która sama jest sobie winna - Radek spojrzał na nią hardo. - Nie przerwała tego, kiedy był czas. Nigdy nie broniła Martyny, a wszystko od niej zależało.
- Jest w tym trochę racji - odezwał się kardiolog.
- Czyli co, człowiek kobietę zastrasza i nią pomiata, a wy chcecie to tak zostawić tylko dlatego, że córce przy nas już nic nie zagraża? To jest twoja matka - Agata nie mogła zrozumieć.
- Matka wszystko odrzuca - prawdę, możliwe rozwiązania i wszelką pomoc.
- Nie ma o czym dyskutować - rozsądził Rogalski. - Jutro po szkole tam jedziemy. Ty spakujesz swoje rzeczy, a ja porozmawiam z twoimi rodzicami. To dłużej tak trwać nie może.
- Naprawdę nie będzie to problem, jeśli zostanę?
- Dziewczyno, dzięki tobie dogadałem się z synem. Nawet kiedy on już nie będzie o tobie pamiętał, ja nigdy ci tego nie zapomnę.
*
Siedzieli przy stole w ciężkim milczeniu. Osaczająca, groźna, przytłaczająca cisza plątała ich myśli, pozbawiała tchu, spowalniała gesty podnoszonych do ust sztućców.
- Chciałeś wiedzieć - ton Idalii był wyprany z emocji. - A teraz nie chcesz słuchać. Nie pozwalasz mi wyjaśnić.
Wiktor spojrzał na nią z żalem, szybko wstając od stołu. Psychiatra popatrzyła na jego w połowie pełny talerz.
- Ale kolacja - zaprotestowała, próbując koniecznie się czegoś uchwycić.
- Dziękuję - odpowiedział ostro, a to jedno słowo nabrzmiało mnogością znaczeń.
Szybko nałożył buty i kurtkę. Wychodząc z mieszkania w chłodny wieczór, cicho zamknął za sobą drzwi.
Idalia zastygła w niemym bólu nad jeszcze ciepłymi talerzami.
Ja mam największy problem z Idalia i Wiktorem. Mozesz mi to wytłumaczyć nawet prywatnie. Chyba mam problemy z czytaniem ze zrozumieniem. Nie ogarniam straty zaufania. Później jeszcze o tym pomyślę, ale aktualnie proszę o wytłumaczenie "kawa na ławę"
OdpowiedzUsuńWszystko z czasem się wyjaśni, no chyba że upierasz się przy spojlerach to podaj jakiś namiar (maila lub coś). :) Na razie wiadomo tyle, ile jest napisane. Mimo wielu lat znajomości Wiktor czuje się rozczarowany, że nic nie wie o przeszłości żony (rodzinie, siostrze bliźniaczce). Lekko go to przerasta.
UsuńJeżeli on wiem tylko tyle to ja już nie potrzebuję tłumaczeń. :)
Usuń:)
UsuńBiedna, malutka Tosia! Straszliwie jej żal… No i zgadzam się z Haną, tak wiem, Magda się zawiodła na facecie. Myślała, że on będzie jej oparciem, że stworzy z nim stabilny związek, a może nawet, że będzie kimś w rodzaju ojca dla Antosi, a tu stało się… Ale jednak, ma dziecko! Ma swój skarb, ma dla kogo żyć!
OdpowiedzUsuńNo i Tośka ma ogromne szczęście, że ma przy sobie Hanę i Piotra!
Aj, zawsze, jak czytam o Agacie i Marku to się uśmiecham. Są tacy szczęśliwi, prawdziwie zakochani, a i Radek przy nich taki doroślejszy się wydaje. Pewnie to też wielka zasługa Martyny, swoją drogą, też się jej pokomplikowało… Radek zachował się bardzo fajnie, że ją wziął do domu.
Ai postawa Marka i Agaty super, że nie zostawili nastolatki w potrzebie.
I na koniec moja Idalka!
Ja wiem, postąpiła nie fair, że nie powiedziała mężowi! Ja to wszystko rozumiem, ale jednak uważam, że zasługuje na wysłuchanie!
To nic już nie da, że on sobie wyjdzie, że trzaśnie drzwiami. Problemu to nie rozwiąże.
I chociaż targają nim pewnie wielkie emocje, dlatego tak się zachowuje, to jednak mam nadzieję, że mu minie, bo strasznie mnie serce boli, jak czytam o takiej Idalii smutnej!
Buziaki – Ela_k :*
Nie każdy umie znaleźć siłę, ale ja też zgadzam się z Piotrem.
UsuńBo Radek jest fajny. ;)
A oni jeszcze fajniejsi
Poniekąd jest im bliska.
Każdy zasługuje na prawo do obrony.
Czyli jednak scena zrozumiała, budujące. :**
Ale narobiłaś sobie problemów w każdej rodzince. Będę z wielką niecierpliwością czekać jak to wszystko porozwiązujesz. Uwielbiam takie zagmatwania, a mój wrodzony optymizm pozwala mi ze spokojem czekać na ciąg dalszy. Buziaki!
OdpowiedzUsuńPowoli się rozplącze. :*
UsuńCałkowicie zgadzam się z Haną. Nie można "puścić płazem" stanu Magdy. Kolejny raz została zraniona, do tego problemy finansowe. To się może źle skończyć. A Piotr wykazał typowo męskie myślenie. Dobrze, że Hana dysponuje potężną siłą perswazji :)
OdpowiedzUsuńMówiłam już, że uwielbiam scenki z Radkiem? Na pewno mówiłam :) To powtarzam :D Tyle świeżości i humoru jest w tych scenkach, że aż uśmiech nie chce zejść z twarzy :)
Ostatnią sceną bardzo się zmartwiłam... Brak rozmowy jest najgorszym z możliwych wyjść.
Buziaki :*
Z ostatnią sceną prawda.
UsuńCo do Radka - ktoś musi wyluzować nieco atmosferę. ;D
A Hana jak to Hana. :)
Buziaki! :*