poniedziałek, 1 lutego 2016

74.

"Z magicznych wziąłem doświadczeń
Szczęścia poczucie władcze?"

*****


Siedziała w bezruchu, tępo wpatrując się w sufit. Do dalszego życia zupełnie brakło jej zapału. Ogarnęło ją nagłe i niewytłumaczalne poczucie bezsensu i klęski. Zdawała sobie sprawę, że wpływ na to miała pacjentka i niemożność udzielenia pomocy, dobrze wiedziała, że to się zdarza i należy iść dalej. Tylko dalej iść nie miała motywacji. Zapragnęła zasnąć i obudzić się kiedy przyjdzie wiosna. Lub żeby ktoś zdjął z jej barków ten przygniatający ciężar odpowiedzialności.
Z trudem przeżyła do końca dzień pracy, słuchając pacjentów z rozproszoną uwagą, ale nie chciało jej się wracać do domu i patrzeć na troskę w kochających oczach męża. Nawet Agacie swój okropny nastrój wytłumaczyła zdawkowo, choć przyjaciółka wiedziała o pacjentce dużo więcej niż inni.
W końcu ktoś zapukał do drzwi. Spodziewała się tego prędzej lub później. Wstała z niechęcią, żeby wpuścić anioła stróża. Kimkolwiek był.
Wiktor, zaglądając w przygaszone oczy żony, bez słowa wyrzutu wziął ją w ramiona. Ufnie się w niego wtuliła, opierając całym ciężarem, żeby poczuć ciepło znajomego ciała. Powoli spływało na nią kojące uczucie ulgi. Spokój bez trudu torował sobie drogę do serca, niepokój i beznadzieja znikały bez śladu.
Odsuwając się, popatrzyła na niego z wdzięcznością.
- Przypomnij mi, dlaczego ja zdecydowałam się zostać lekarzem? - spytała, uśmiechając się do niego.
- Po to, żeby codziennie mieć wątpliwości, czy to dobra droga. Podobno to jest właśnie powołanie.
- No dzięki. Zabawny jesteś, ale w porządku, zrozumiałam, pomyślę o tym jutro.
- Właściwa decyzja, bo dzisiaj nie znajdziesz czasu.
Spojrzała pytająco.
- Dlaczego?
- Dlatego że właśnie wyjeżdżasz do niezwykle gościnnej cioci Marka - Odpowiedziała wchodząc Agata. - Już cię spakowałam. Ale spokojnie, ja też tam będę. We czworo ładujemy akumulatory. Mamy na to całe dwa dni!


*

Ciocia Marka w istocie okazała się niezwykle gościnna. Była to dla niej cecha tak naturalna jak kolor oczu czy włosów. Pani Helena serdecznie wyściskała wszystkich lekarzy jak własne dzieci, ku sporemu zażenowaniu Marka.
Była silną fizycznie kobietą, , mniej więcej sześćdziesięcioletnią, o ciepłych oczach, z siateczką zmarszczek mimicznych wywołanych śmiechem. W fartuszku kuchennym i chustce na głowie wyglądała raczej na babcię niż ciocię. Jej opiekuńcze zapraszanie do stołu przywołało u Idy wspomnienie własnej babci, która opiekowała się nią od wczesnego dzieciństwa i stała się jej bliższa niż matka. A dzisiaj już nie było jej na świecie. Świadomość przemijania uderzyła w lekarkę ze stalową siłą, nagle napełniając jej oczy łzami. Pochylając nisko głowę, próbowała się szybko opanować. Jednak jak zwykle spostrzegawczy Agata i Wiktor natychmiast spojrzeli na nią czujnie. Uśmiechnęła się uspokajająco, choć z lekkim trudem.
- Jedzcie, kochani, na zdrowie, lekarze muszą być w tym kraju porządnie karmieni, skoro już pensje macie upokarzające jak my emerytury, a wymaga się od was cudów. Jak tu o was dbać, kiedy tak ciężko pracujecie, że i jeść i spać nie macie kiedy. Mareczek to mnie już odwiedza od wielkiego święta, bo zagoniony w szpitalu bardziej niż nasz pies łańcuchowy.
- Ciociu, daj spokój - speszył się kardiolog.
- Nie daj spokój, tylko rozpal zaraz w kominku, o ile jeszcze nie zapomniałeś, jak to zrobić. Bo tej poważnej, smutnej pani doktor zimno na duszy, a ogień - jak każdy żywioł - umiejętnie używany przywraca równowagę. Nie mogę jej w tej chwili dać dostojeństwa i witalności szumu wody, ani ożywczego ciepła wiosennego powietrza, to zaradzę ogniem. Chcieliście w końcu u mnie odpocząć. A ja się na smutku i zmartwieniach doskonale znam. I ty ze mną nie dyskutuj, bo trochę dłużej na tym świecie żyję od ciebie.
Marek zastosował się do wskazówek bez dalszej dyskusji. A uśmiechnięci przyjaciele od razu pokochali uroczą bezpośredniość i troskę płynące prosto z serca cioci Helci.
- Marek, ja chcę tu ciągle wracać - oznajmiła w przypływie entuzjazmu Ida, pochłaniając pyszną zapiekankę. - Nie miałam pojęcia, że jestem taka głodna.
- A spróbowałby was nie przywozić. Gdyby nie wy, niedługo zapomniałabym, jak on wygląda. Poza tym mój dom i las wspaniale umacnia związki. A ten doktor to cię dziecko strasznie kocha. Niebo by ci zniżył i podał na wyciągniętych dłoniach, gdyby istniała taka możliwość. Nie zmarnuj tego, a wszystko będzie dobrze.
- Ciociu, czy ty musisz wszystkich wychowywać? - spytał Marek.
- Ja nie wychowuję, tylko uczę, a to różnica. Ciebie też uczyłam, ale słuchać nie chciałeś bardzo długo. No i jak zwykle miałam rację. Pokiereszowałeś sobie życie tak, że żal było patrzeć.
- A czego nie chciał słuchać? - spytała Agata, dolewając sobie pysznego kompotu z truskawek.
- Że ta Dorota nie jest dla niego. Stało się dziecko i się męczyli, dwa przeciwne światy. A rzetelnie ostrzegałam. Za to ty to zupełnie inna bajka. Od razu w twoich oczach widać uczciwość i pokorę dla losu.
- Ciociu - słabo zaoponował Marek.
- Masz bardzo mądrą ciocię - z szacunkiem powiedziała internistka.
Pani Hela tylko machnęła ręką.
- Nie marudź, tylko jedz, jak ci człowiek prawdę mówi. Inteligentna i wrażliwa dziewczyna, a piękna jak z obrazka. Wreszcie dobrze wybrałeś, zbyt długo musiałam na to czekać. Ty o dziecku myśl, bo taka żona ci na dobrych ludzi dzieci wychowa. Dorota myślała o sobie, a odkąd jesteś z Agatką nawet się temu waszemu zwichrowanemu dziecku klepki w głowie poustawiały równiej. Był u mnie niedawno z mądrą dziewczyną, niech się jej tylko trzyma, to wyjdzie na człowieka. Nałóż sobie jeszcze, Agatko - dodała, biorąc oddech przed następnym potokiem wymowy. - O Agacie ze trzy razy się odezwał, a wiesz, że twoje dziecko do wylewnych nie należy. Za to o matce ani razu. Dopowiedz sobie resztę.
- To naprawdę fajny chłopak, tylko trochę pogubiony, ale teraz ma przewagę w starciu z rzeczywistością, bo stoimy za nim murem. Każdy człowiek tego potrzebuje, nastolatek zwłaszcza.
- Mówiłam, że mądra dziewczyna.
- Mądra czy nie - Agata wstała. - Nie wiem jak wy, ale ja mam straszną ochotę na długi, wieczorny spacer. Ośnieżony las musi być teraz piękny.
- Zimno, ciemno - zbuntowała się Ida. - Ja na samą myśl zostaję przy kominku.
- I wspaniale, dla każdego coś dobrego - podsumowała ze śmiechem ciocia Helcia. - Od tego jest ten dom.

*


Szli w milczeniu, szczęśliwi, mocno trzymając się za ręce - istnieli teraz oni, las, ośnieżone drzewa i wszechogarniająca cisza. Marek myślał o tym, że na takie chwile czekał całe życie i że wszystkie przeciwności warto było pokonać, żeby doczekać tej godziny. Agata o niczym nie myślała, chłonęła w siebie chwile beztroski, wietrzyła głowę ze wszystkich niespokojnych, natarczywych myśli.
- Wiesz co? - zapytała w zamyśleniu.
- Zaraz na pewno mi powiesz.
- Powiem - delikatnie pocałowała Rogalskiego. - Strasznie kocham życie, odkąd ze mną w nim jesteś. Zawsze mi się wydawało, że miłość to taki przereklamowany, ulotny stan świadomości, który zaraz niesie z sobą krzywdę. Że przesadzają wszyscy, którzy uważają, że z miłości można oddać za kogoś życie. Dzisiaj im wierzę.
- Nie chcę już niczego bez ciebie - mocno ją przytulił.
- A jesteś pewien, że akurat ze mną wszystkiego chcesz?
- Niczego nie jestem bardziej pewien.
- To kiedy już będę twoją żoną, chciałabym wychować naszego synka na takiego porządnego faceta jak ty, a córeczkę na kobietę tak silną jak Idalia. Nie ukrywam, że liczę na twoją współpracę. Od etapu produkcji do dzieła finalnego.
Uszczęśliwiony Rogalski porwał kobietę w ramiona i z zachwytem w oczach kilka razy obrócił. Woźnicka śmiała się bez opamiętania, łykając zimne powietrze.
- Boże - krzyknął Marek, zakłócając leśną ciszę. - Dzięki ci, że po tylu latach z zołzą podarowałeś mi ideał!

*


Idalia siedziała wtulona w męża, w roztargnieniu patrząc w ogień. Milczała, ale napięcie z jej twarzy nie znikało.
- O czym myślisz? - spytał Cichocki, gładząc jej długie ciemne włosy.
- że chciałabym nie wracać do rzeczywistości.
- Dzisiaj nie musisz. I to powinno cię ucieszyć, a jesteś zmartwiona.
- Bo pani Helenka uświadomiła mi upływ czasu. Przypomniała przemijanie.
- Ale w tym, że czas płynie nie ma przecież niczego złego. Zmieniamy się, dojrzewamy, nabieramy ogłady, doświadczamy nowego. Każda chwila ma wartość.
- W zasadzie masz rację.
- Ale?
- Ale tylko wtedy, kiedy otwierając następny rozdział, zamykamy poprzedni.
- Co masz na myśli?
Idalia zamilkła, zbladła. Wiktor nagle się przeraził. W oczach żony zobaczył taką pustkę, że nie mógł się poruszyć. Jej smutek przygwoździł go do fotela. Miał wrażenie, że zaraz skończy się świat.
Idalia wzięła głęboki oddech, wstała, z wiszącej na krześle torebki wyjęła swój zwyczajowy kalendarz. Podważyła okładkę i wyjęła zza niej dwa zdjęcia. Jedno schowała za sobą, drugie podała mężowi.
- No co, wiem, że byłaś śliczną nastolatką. Powiem więcej, zostało ci do teraz.
- Przyjrzyj się dobrze - rzuciła niechętnie.
- Nie masz blizny na policzku - wyszeptał wstrząśnięty Wiktor.
Ida podała mu drugie zdjęcie. Przedstawiało ją i jej niemal identyczną kopię.
- Melania, moja siostra bliźniaczka. Nie miałam z nią kontaktu od wyników matury. Tego dnia wyszłam z domu i więcej nie widziałam ani jej, ani matki.
Wiktorowi zakręciło się w głowie. Świat się nie skończył, nic nawet szczególnie się w nim nie zmieniło, za to jego zaufanie do żony rozprysnęło się jak bańka mydlana. W jednej sekundzie i nieodwracalnie.

6 komentarzy:

  1. Tak... to przemijanie, które dotyczy każdego z nas. Często nie zastanawiamy się nad upływem czasu, dopiero pod wpływem czegoś tak się dzieje. Całej czwórce dobrze zrobi wypoczynek u cioci Marka, wydaje się być wspaniałą osobą pełną ciepła i uśmiechu. Atmosfera też bardzo optymistyczna, co od razu po Agacie widać. W końcu ma względem Marka bardziej ambitne plany, po prostu musiała dojrzeć. A na pewno wyjdzie jej to na dobre. Miał być pozytywny aspekt, to był. :) Ty zawsze stajesz na wysokości zadania!
    Za to ostatnia scena... dla mnie jest dość niejasna. Chyba za wcześnie czy coś, przeczytam później to być może zrozumiem. Co ma siostra, blizna na twarzy i zaufanie? Pogubiłem się. :D
    No, to zaczynamy pracowity tydzień. I po co mi to wszystko było, zadaję sobie pytanie. ;)
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ciekawe, że myślimy o tym zwykle pod wpływem czegoś trudnego lub niespodziewanego dla nas.
      Agata jak to Agata - dogłębnie analizuje.
      Tajemnice ma, tajemnice. :)
      Pytasz się niczym Idalia. ;) Spokojnie, to przejściowe. :D :*

      Usuń
  2. Jak to dobrze wtulić się w ukochane ramiona. Po ciężkim dniu sama wiedza o tym, że ktoś jest, czeka i kocha bez względu na wszystko, jest pocieszeniem. Dobrze, że jest Wiktor, Idalia z nim przetrwa wszystko…
    Ciocia Helcia to cudowna kobieta. To prawdziwy skarb, mądra, ciepła i dobrze gotuje ;) nic,tylko u niej być. Samą prawdę Markowi w oczy wali, a nasz kochany kardiolog się tak słodko peszy ;D
    Tak, tak, taaaaaaak! Będzie malutki Rogalski, albo malutka Rogalska! Boże, jak dobrze! To nic, żekiedyś, ale będzie!!!!
    A ostatnia scena mnie przeraziła… Jezus Maria! Jak to jego zaufanie się rozprysnęło? Przecież porozmawiają, ona mu wszystko wyjaśni i znowu będzie dobrze? Proszę cię, nie rozstawaj ich, bo mi serce pęknie!
    Przecież Wiktor to mądry facet. Sam kiedyś chciał usłyszeć o rodzinie Idalii, to usłyszy. Nikt nie mówił, że prawda będzie prosta i przyjemna…
    Ajajajajajaj, to się porobiło…
    Buziaki i wybacz, że dzisiaj tak krótko – Ela_k :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie ich życie to trochę będzie burzliwy ocean, ale trudno się temu dziwić, wystawimy ich miłość wzajemną na poważną próbę.
      Teraz dopiero Wiktor będzie miał okazję udowadniać.
      Ano, z naciskiem na dobrze gotuje. ;) Czasem to bez tego ani rusz. ;)
      Ano będzie, jakżeby mogło być inaczej.
      No, nieco się skomplikowało. ;) Ale chciał przeszłości, dostanie ją. ;)
      :**

      Usuń
  3. I właśnie tej ogromnej odpowiedzialności w moim przyszłym zawodzie najbardziej się obawiam...
    Ciocia Helcia cudowna! Taka z krwi i kości :)
    A radość Marka na wieść o planowanym potomstwie - bezcenna :) Ostatnie zdanie przebiło wszystko :)
    A więc wreszcie Idalia zdradziła tajemnicę. Powiem tak: nie zdziwię się, jeśli Wiktor będzie miał pretensję. Są małżeństwem, zaufanie to podstawa. On już swoje nadszarpnął, teraz kolej Idalii. Osobiście uważam, że o takich rzeczach małżonkowie powinni wiedzieć. Ale ciekawi mnie jak to rozwiniesz. Musiało się coś bardzo złego stać, skoro Idalia nie wspominała o tym ani słowem. Już sam fakt, że wychowywała ją babcia, daje do myślenia. Mam jednak nadzieję, że Wiktor stanie na wysokości zadania i będzie dla żony wsparciem.
    Buziaki i dziękuję za umilenie przedegzaminacyjnego wieczoru :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedzialność jest niesamowita, powiem ci więcej, znam ludzi pracujących w tym zawodzie całymi latami, a od czasu do czasu nadal ich przygniata i muszą wziąć urlop, żeby ułożyć siebie.
      Stworzona do uładzania świata. :)
      No, Marek to jest w gruncie rzeczy prosty, uczciwy chłopak. :)
      No wiesz. Sekrety potrafią wiele zmienić. :) Ale wszystko po kolei.
      :* Cieszę się, że uprzyjemniam trudny czas. :)

      Usuń