poniedziałek, 7 marca 2016

79.



"Gdy słowa już daremne, myśli daremne, a wyobraźni nie chce się już wyobrażać, jeszcze tylko muzyka. Jeszcze tylko muzyka na ten świat, na to życie".

*****

Drzwi otworzyły się, kiedy Agata wyjęła klucze z torebki.
- Idalia! Już jesteś! A ja przyszłam nakarmić Szczepana.
- Idalia aktualnie pod prysznicem, ale zapraszam - Melania przepuściła lekarkę w drzwiach.
- Ale jak to... Co...
- Ano tak - z wnętrza domu wyłonił się Wiktor. - Czary-mary, sobowtóry - uścisnął Agatę i pomógł jej, ciągle dosyć oszołomionej, zdjąć płaszcz. - Pani doktor podyżurowo blada, nie stresujmy jej dodatkowo.
- Racja, zróbmy kawy w celu leczniczym - mrugnęła Melania, po czym zniknęła w kuchni.
Szczepan przybiegł galopem i miauknąwszy radośnie, otarł się o nogi internistki.
- Kocie, może ty mi coś wyjaśnisz? - jęknęła skołowana Agata.
- Już gnam się tłumaczyć, ale pretensje raczej należy mieć genetyczne - Idalia wyszła z łazienki, poprawiając na głowie turban z ręcznika. - Melania, moja utalentowana siostra. Ta zdecydowanie lepsza kopia.
- I ja nic o niej dotąd nie wiedziałam?
- Bo życie jest bardzo skomplikowane, Agatko - uzupełnił ginekolog. - Ja poznałem ją wczoraj.
- Iduś, ty kompletny oszołomie - lekarka zbierała się jak potrafiła. - Ukrywasz przed światem tak bliską osobę? Co mnie z tobą jeszcze czeka?
- Nikogo nie ukrywam. Właśnie się na nowo znalazłyśmy. A czeka cię ze mną mnóstwo przygód.
- A że trochę nam znajdowanie się zajęło, cóż, problemy na łączach zdarzają się nawet u bliźniąt. Mela Nowicka - brunetka wyciągnęła rękę do Agaty.
- Agata Woźnicka. Miło cię poznać, choć prędzej przewidziałabym trzęsienie ziemi.
- Mam nadzieję, że nie zabraknie cię wieczorem. Od razu widać, że jesteś dla Idy ważna. Serdecznie zapraszam, zrobię, co w mojej mocy, żeby to nie był stracony czas.
Woźnicka spojrzała pytająco, nic nie rozumiejąc.
- Pij kawę - Ida podała jej parujący kubek. - Melut, idź się ogarniaj i załatwiaj te wasze artystyczne sprawy. I nie świruj ze specjalnymi zaproszeniami do pierwszych rzędów, bo mam dość brania mnie za ciebie. A ja pogadam z Agatą i wszystko jej wytłumaczę. Potrzebuje lekkiego wprowadzenia w temat. Koncertu też.
- W porządku, Ida, pamiętaj tylko o naszej rozmowie. Bardzo chcę potem do niej wrócić.
- Ale ja nie chcę. Nie ma żadnej rozmowy. Dla mnie temat matki przestał istnieć z dniem opuszczenia domu rodzinnego.
- Ale ona...
- Dyskusja skończona! - rzuciła psychiatra ostro, zbyt ostro, wprawiając Woźnicką w kompletną konsternację.

*

- Ciociu, możemy jeszcze coli? - wrzasnęła Kornelia, otwierając drzwi swojego pokoju.
- Możecie, ale pamiętaj, że w przyszłym tygodniu możesz o coli zapomnieć. I weź jakieś słodycze. Jak święto, to święto.
- Dobrze się czujesz? Niczego ci nie potrzeba?
- Tak, jestem tylko trochę zmęczona. Nie martw się, kochanie.
Zuzia leżała na kanapie, obłożona książkami, w większości kryminałami i czasopismami o wychowywaniu dzieci.
- Nic jej nie jest. Hana też dużo leżała, jak była w ciąży - Tosia nalała napoju do szklanek. - A teraz Sara trochę ryczy, jak jej na coś nie pozwalam, ale ogólnie jest fajna i słodka.
Dziewczynki, biorąc jeszcze chipsy, wróciły do pokoju.
- I nie boisz się, że rodzice będą kochać małą bardziej niż ciebie?
- Coś ty, to głupie i dziecinne. Dorośli się nad tym nie zastanawiają - dziewczynka z upodobaniem napiła się coli. - To tak jakbym ja miała myśleć, czy bardziej kocham mamę, czy tatę. Każde kocham inaczej, ale tak samo. Oni też tak mają. Wiadomo, że Sarenka potrzebuje więcej ich czasu i uwagi, bo jest maluchem, ale jak im przy niej pomagam, to potem więcej czasu mają dla mnie. Hana też.
- A kochasz Hanę?
- Bardzo. Czasem nawet bardziej niż mamę, to pewnie jest złe, ale taka jest prawda. Hana nigdy by mnie nie zostawiła. Ona strasznie kocha dzieci, bo jedno jej dziecko kiedyś umarło w brzuchu. Była wtedy bardzo smutna i pomagało jej to, że ja z nią byłam.
- To tak jak dziecko cioci Zuzi. Dlatego teraz musi leżeć i tak bardzo kocha mnie. Szkoda, że nasze mamy nie straciły dzieci. Może wtedy by kochały nas tak bardzo, jak my za nimi tęsknimy.
-Ale szkoda, że niedługo przyjdzie po mnie tata. Chciałabym jeszcze zobaczyć twój komputer i książki. No i myślałam, że pójdziemy na spacer.
- To przyjdziesz drugi raz. I jeszcze następny.
- O nie, teraz ty do mnie, musisz poznać Sarę, polubisz ją.
- No dobra, to dotrzymaj słowa.
- A mogę najpierw mieć do ciebie prośbę?
- Jaką?
- Chciałabym zadzwonić z twojego telefonu.
- Spoko - dziewczynka przygotowała urządzenie do połączenia, a syntezator mowy znowu zaciekawił Tosię. Córka Piotra Podyktowała numer. Niestety - po drugiej stronie nikt się nie zgłosił.
- Niech zgadnę, dzwonimy do twojej mamy.
W oczach Tosi zalśniły łzy.
- Tak, myślałam, że nie odbiera tylko z mojego numeru.
- To smutne. Ten świat czasami jest bardzo zły. Ale raczej zawsze się jakoś układa. Zobaczysz, będzie dobrze, a teraz już o tym nie myśl i dotrzymaj słowa. Chcę posłuchać twojego o mnie opowiadania.

*

- Czuję się strasznie nieswojo, nie mogłaś mnie uprzedzić? - Agata piorunowała wzrokiem przyjaciółkę.
- Daj spokój, wyglądasz naprawdę dobrze, siedzimy z tyłu, a poza tym zaraz i tak będzie widać wyłącznie muzyków. Szkoda tylko, że faceci nie mogą tu z nami być.
- I że ja nie bardzo znam się na muzyce klasycznej, nie mylić z nie lubię.
- Nie musisz, a nawet nie powinnaś się znać. Tu chodzi o Melanię. Ona ma to coś. Sama usłyszysz. Poza tym grają chwytliwy materiał. I koncert Beethovena. A potem zobaczymy. Jeśli zwyczaje jej się nie zmieniły, kiedy przetrwamy cały ten szał gratulacji, zachwytów i kwiatów, będzie strasznie głodna.
Umilkły, ponieważ na scenie pojawiła się pianistka wraz z orkiestrą. Natychmiast zostali powitani gromkimi oklaskami. Lekarki z podziwem popatrzyły na Melanię w klasycznej czarnej sukience, uśmiechającą się nieśmiało do publiczności.
Natomiast kiedy usiadła do instrumentu, patrzyła już wyłącznie w nuty, z rzadka zerkając na muzyków, cała stała się dźwiękiem. Wzrok u wszystkich zebranych przestał pełnić rolę wiodącą.
Agata z miejsca, zupełnie nieświadomie, zamknęła oczy i stała się podziwem. Orkiestra grała poprawnie, dosyć wiernie trzymając się partytury, od czasu do czasu pozwalając sobie na odstępstwa i uśmiech w stronę słuchacza, co dodało wykonaniu smaku i brawury. Melania była niezrównana, wyraźnie w swoim żywiole. Wkładała w dźwięk całą radość i nadzieję związaną ze spotkaniem siostry, całą energię ostatnich dni, a czerpać z jej kojącej pogody ducha mogli wszyscy, nieoczekiwanie wypełniając dusze spokojem. Lekarka zapragnęła częściej w ten sposób odpoczywać. Czuła, jak z jej ciała i duszy znika całe związane z pracą napięcie, jak odpływa od niej stres i niepokój. Wrażenie było niemal metafizyczne. Pianistka grała pewnie, lekko i płynnie, jakby od tego występu zależało jej życie. Cierpliwie prowadziła szlakiem nadzwyczajnego piękna wszystkich tych, którzy chcieli za nią iść.
Internistka dostrzegła kątem oka, że po policzkach Idalii płyną łzy. Na myśl o tęsknocie, jaką ta musiała czuć za bliźniaczką przez pół życia, zdecydowała się ich nie powstrzymywać. Piękno muzyki przynosi także oczyszczenie.
Kiedy koncert dobiegł końca i trwała owacja na stojąco, Woźnicka poczuła rozczarowanie. Chciała, by te niezwykłe chwilę trwały znacznie dłużej.
- Nie ma słów, żeby to opisać - ekscytowała się rozpromieniona, patrząc na wycierającą jeszcze oczy Cichocką. - Ona jest z innej planety.
- Zawsze taka była. To jest dar, albo się go ma, albo jest się zwykłym rzemieślnikiem. Wierzysz już teraz, że to lepsza kopia?
- Z całym do ciebie szacunkiem. Chodź, koniecznie muszę ją uściskać! Nie będę z nią teraz umiała normalnie rozmawiać!
- Tylko jej nie chwal. Bardzo tego nie lubi. A poza tym zacznie ci wymieniać, co poszło źle. A to może potrwać - dodała z ironią.
- Potrwać to może ta cała szopka. Nie mamy opcji się do niej dobić.
- Spokojnie. Jest zdrowa na umyśle, przynajmniej kiedyś była.
- To znaczy co?
- Da ludziom chwilę, a jak zacznie się robić naprawdę gorąco, wyjdzie do nas tylnym wyjściem. Samozachwyt źle wpływa na muzyka. Na szczęście ona szybko miewa dość.
- Ja bym nie miała - roześmiała się Agata. - Tak ciężko pracuje, tyle poświęca, należy jej się.
- Miałabyś. To wbrew pozorom bardzo męczące. I wymagające. Kiedy wszyscy mają cię niemal za boginię, a ty jesteś zwykłym człowiekiem, bardzo trudno to unieść. Przynajmniej moja siostra tak ma.
- Co mam? - spytała Melania, otulając się płaszczem w obronie przed zimnym wiatrem.
- Niesamowity talent. Naprawdę, ogromny szacunek. I ja chcę jeszcze raz - podziw wypełniał Agatę bez reszty.
- Daj spokój. Na razie to mam ogromny apetyt.
- No przyjmij komplementy z godnością, potworze, w końcu to od mojej Agu. Może być pizza? Prawdziwa włoska i pyszna.
- Musi. Inaczej umrę z głodu. A komplementy źle mi robią na muzykę. Mam od nich jeszcze większą tremę. Ciągle mi się wydaje, że tego nie udźwignę.
- Nie rozumiem.
- I nie zrozumiesz. To są artyści. Ciągłe skrajności.
- Muzyka jest ciągłym poszukiwaniem. Właściwego brzmienia i odpowiedniego przekazu w sobie. Inaczej to tylko dźwięki.
- Nadal nie rozumiem.
- Na nasze szczęście, Agu, my tego rozumieć nie musimy, wystarczy, że będziemy chronić ten klejnot.
- Czy to znaczy, siostrzyś, że stawiasz mi kolację?
- Sama widzisz, tak zdolna, jak wredna. Znaczy normalna. Zgadłaś, małpiszonie!

11 komentarzy:

  1. Jakże bliski mi jest opisywany dzisiaj temat, mogę się zachwycać i zachwycać. Przeczytałem już dwa razy, co jednakowoż rzadko mi się zdarza, bo rano to zazwyczaj nie ma na to czasu i wciąż czuję niedosyt. To tak jak z tym dzisiejszym śniadaniem- człowiek zjadł, nawet nie wie kiedy, a głodny czuje się nadal.
    Koncert Beethovena powiadasz... ciekawe który. :))) Może się zgłoszę prosząc o dodatkowe wskazówki wykonawcze? Zdaje się, że warto. Nigdy jeszcze nie dostałem owacji na stojąco- ale gdyby się tak postarać, jest na to szansa. Szkoda tylko, że jest znacznie większe prawdopodobieństwo, że ten koncert w pełni wybrzmi tylko na sali koncertowej podczas egzaminu i nigdy później. Zadanie przede mną, zorganizować sobie orkiestre i was zaprosić. :D
    Tosia zaczyna odżywać w towarzystwie Kornelii, bardzo dobrze jej robi ta domowa wizyta. Wydaje się, że dziewczynki od razu zaczęły się dogadywać i tak już może pozostać. :) Bardzo jestem ciekaw, jak poprowadzisz wątek Magdy. Jedna wielka niewiadoma.
    Do Melanii wrócić muszę raz jeszcze, wspaniale wykreowana artystka. Taka prawdziwa, nie oszukana, ewidentnie z wielkim talentem, który niezawsze może udźwignąć. Takich właśnie brakuje w tym świecie obecnie, tych prawdziwych, stworzonych do grania.
    Buziaków miało być dziś mniej, ale jakże bym mógł. :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czułam, że Melka przypadnie ci do gustu, a ja się wreszcie mogę wyżyć artystycznie. :)
      Jutro może coś zaradzimy w tej sprawie. ;)
      Jak znam Melanię, haha, powiedziałaby ci pewnie, że wskazówki masz w sobie, wystarczy ich tylko poszukać. :D Koncert w ramach niespodzianki dla ciebie, a ja się nie musiałam zastanawiać zbyt długo, co mogliby grać. :)
      Dostałeś, dostałeś, w niedzielę jak skończyliśmy German, a to że musiałeś już podzielić je ze mną to szczegół. :D
      O orkiestrę walcz, a przynajmniej dwa porządne fortepiany. Ja chcę tego posłuchać i nagrać, jak koncert, to koncert! Szkoda zmarnować.
      Ja póki co już wiem, co na razie będzie z Magdą. Myślę, że ci się nie spodoba. :) Bo mnie się już nie podoba. :D
      Prawdziwych stworzonych do grania i dla muzyki jest bardzo wielu, tylko o nich się nie słyszy i nie mówi. Bo są skromni i nie zdają sobie sprawy ze swojej genialności. Jednej takiej posłuchamy już prawie lada dzień. <3 Choć szkoda, że w wersji nieklasycznej. Bo ja bym poszła na kogoś dobrego. Ale kto sprosta moim wymaganiom. :P
      Buziaki. I obyśmy odpoczęli przy pracującym weekendzie. :P Bo coś się dzieje niedobrego, ja dzisiaj przespałam 12 h, a i tak nie mogłam się podnieść.

      Usuń
  2. Tak mi się dzisiaj dobrze czytało, a tu koniec nadszedł szybko… To skandal!
    Nie dziwię się, że Agata była zszokowana. Sama pewnie bym była. Teraz mam okazję przebywać z bliźniaczkami (co prawda dwa razy w tygodniu, ale jednak), no i niestety, ja ich kompletnie nie rozróżniam, chociaż głos mają nieco inny, ale nie potrafię sobie wkręcić, która ma ciut wyższy…
    Oj, oj, Idalia nie chce rozmawiać o matce. Straszliwie musi ją boleć takie odrzucenie. Najgorsze jest to, że czy ona tego chce, czy nie, jest z nią genetycznie związana, że to już zawsze będzie jej matka…
    Och, wreszcie był Szczepan! Kocisko jest boskie! Galopem przybiega, znaczy już lubi ;D
    Nela, jak zawsze, słodka! Dogaduje się z Tosią świetnie! No i ta jej troska o Zuzię!
    Rozwaliło mnie to ich myślenie, że może, gdyby ich mamy straciły dziecko, to mocno by je kochały… Jejku, te dzieci, są często doroślejsze i biorą na swoje barki o wiele więcej, niż mogą udźwignąć. Nie powinno być tak, że na takiego malucha spada tyle nieszczęść! To takie cholernie niesprawiedliwe!
    Czyli jednak Antosia napisała o Kornelii, a mała też niezła, już chce słuchać o sobie (wpada w narcyzm… boże, ona ma to po mnie) ;P
    Nie wiem, co planujesz w związku z Magdą, ale mam ochotę jej walnąć, za to jak traktuje własne dziecko! Egoistka cholerna!
    No i ostatnia, piękna scena… Nie wiem, naprawdę nie wiem, co napisać.
    Wzruszył mnie ten opis grania Melanii. Wtym, co napisałaś jest cała prawda!
    Ktoś albo jest dobry, albo nie. To tak, jak z pisaniem, albo jest cudowny autor, który cię porusza (Axelsson), albo ktoś, kto pisze, może jakoś porusza, ale jednak to właśnie taki rzemieślnik (miałam wymienić nazwisko, ale tego nie zrobię), albo jest ktoś, kto w ogóle nie powinien się za to zabierać (pani l…) ;D
    Widać, że Idalii brakowało i Melanii i muzyki w jej wykonaniu!
    Cudownie, że siostry się odnalazły, że się jakoś dogadują. Chociaż wiadomo, że po tylu latach takie proste to to nie będzie!
    No i kolejna prawda. Prawdziwy artysta, ktoś zdolny, nie lubi ani komplementów, ani tego, że wciąż ktoś traktuje go jak boginię!
    Dlatego nie dziwi mnie, jak aktor, muzyk, czy ktokolwiek sławny, nie chce udzielać wywiadu. No bo tak na zdrowy rozum, ile można?
    Chociaż dla mnie, to akurat źle, jak nie będzie chciał, zważywszy na mój przyszły zawód…
    Buziaki i czekam na kolejną część (oooch, oby była w niej idalkaaaa) :* - Ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, koniec zawsze w tym samym tempie nadchodzi. :D Limit jest limitem, stały i niezmienny.
      Ja też miałam problemy z rozróżnianiem bliźniąt jednojajowych, które spotykałam. Mimo że ubierały się na szczęście różnie.
      Idalia póki co o matce nawet nie chce słyszeć. Zaciętość zrozumiała, aczkolwiek kiedyś może być za późno na pojednanie.
      Proste, że uwielbia Agatę. Przypomina mi się taka scena z któregoś odcinka, gdzie idzie nakarmić kota pacjenta. Jakimś kurczakiem w sosie z puszki. I tym swoim najlepszym tonem, moim ulubionym, mówi mu "podano do stołu". Strasznie jest w tym odcinku urocza. :)
      Biorą na siebie zbyt dużo przez nieodpowiedzialnych dorosłych, którzy komplikują i tak już niełatwe życie swoje i dzieci.
      Ona chce sprawdzić, czy nie ma w tekście bzdur i stereotypów. :P
      Zaraz będziesz miała ochotę walnąć jej jeszcze mocniej.
      Nie mów mi o Axelsson. To geniusz w najczystszej postaci, który rozwala mi głowę na całe tygodnie.
      Powoli, powoli, jakoś to będzie.
      No zwłaszcza że pytania w wywiadach często nie mają wiele wspólnego z twórczością. A prawdziwi chronią swoje życie prywatne.
      Buziaki. :*

      Usuń
  3. Kurczę blade, takie krótkie te rozdziały!
    Piękna historia Idalii i jej siostry, podoba mi się również nadal otwarty wątek matki, jakaś rysa na idealnym zakończeniu ;)
    Bardzo pozytywny jest też wątek przyjaźni z Kornelią. Zastanawia mnie tylko jedno - czy poprzedni rozdział był pierwszym, w którym wprowadziłaś tę postać? Bo pojawiła się wraz ze swoją ciocią tak, jakby była wszystkim znana, a ja nie mogę sobie jej przypomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No krótkie, ile w końcu można czytać (i pisać). Ale spokojnie, jeszcze ponad 20 opowiadań do końca. Dziwnie się czuję ze świadomością, że od części która pójdzie w poniedziałek zostanie równe pół roku. :)
      Wątek matki na zawsze zostanie nieidealny. :)
      Kornelia się wcześniej nie pojawiła. Jest pacjentką Idalii na terapii. Rodzina Neli, ściśle mówiąc Zuzia, była już w dwóch wcześniejszych opowiadaniach. Dość dawno temu. A Nela pojawia się niespodziewanie jak każdy pacjent. Innym jest znana jako bohaterka Eli, ale nie jest to wymagane, wystarczy wiedzieć o niej tyle, ile jest napisane u mnie. Bo wszystko co ważniejsze w jej życiu jest streszczone, a głównym celem mojego opowiadania jest przybliżenie relacji dziecka zdrowego i chorego.


      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałabym zobaczyć minę Agaty, jak stanęły przed nią dwie Idalie :D Musiała być nieźle skołowana :)
    Mimo niechęci Idy do matki, czuję, że będziesz chciała doprowadzić do ich spotkania. A wtedy na pewno będzie ciekawie.
    Jej, to takie ujmujące i przerażające zarazem, jakie wnioski mogą wyciągać małe dzieci patrząc na postępowanie dorosłych. Żal mi Tosi. Mam nadzieje, że Magda szybko się opamięta.
    A ostatnia scena tak bardzo muzyczna! Właśnie wczoraj wieczorem byłam na koncercie i przeżywałam podobne emocje, co Agata. Choć muzyki innej słuchałam, ale dźwięki, to dźwięki - coś najpiękniejszego na świecie :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Spotkanie jest możliwe, ale na razie się waham, więc nie tak prędko. Chwal się, na czym wzruszającym byłaś. :) Z muzyką zgadzam się w stu procentach. Nieważne jaka, oby działała. :)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne opowiadanie!! Nie myślałaś zeby zacząć pisać tylko o Hanie i Piotrze?? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      Nie myślałam, bardzo szybko by mi się znudziło.
      Pozdrawiam i zapraszam ponownie. ;)

      Usuń