poniedziałek, 30 listopada 2015

65.

"Urodziła się z wadą serca, co nie chciało bić w samotności.
To jej serce kalekie dla drugiego człowieka znało tylko uczucie miłości".

*****

Wściekły Gawryło bez celu maszerował szpitalnym korytarzem - tam i z powrotem i znów odnowa. Nie mógł słuchać rozpaczliwego wrzasku uwięzionego w windzie dziecka. Akcja ratunkowa nie trwała długo, jednak minuty ciągnęły się co najmniej jak godziny. Mechanizm windy należało zdemontować w taki sposób, żeby stosunkowo szybko udało się zarówno wyciągnąć dziecko, jak i przywrócić działanie ważnego dla szpitala urządzenia. Mężczyzna zamiast wykorzystać przerwę na odpoczynek, niecierpliwie czekał. Początkowo towarzyszyła mu Hana, jednak przez pilne wezwanie do porodu musiała wracać na oddział.
- Usiądziemy?
Wzdrygnął się, kiedy Idalia nieoczekiwanie zadała pytanie. Usiedli obok siebie na niewygodnych, plastikowych krzesłach.
- Skradasz się jak duch. Już nie na urlopie? - spojrzał przenikliwie w jej bladą twarz.
- Wiesz jak jest, urlop raz masz, raz nie. Tretter mnie tu przysłał. Podobno Agata podejrzewa matkę o jakieś zaniedbania w stosunku do dziecka. Co o tym wiesz?
Ton Idalii był bardziej niż zwykle zasadniczy. Twarz zacięta. Piotr doskonale rozumiał dlaczego. Nie umiał ukryć współczucia w spojrzeniu.
- Nie wiem, co się tam dokładnie dzieje, ale najważniejszym zaniedbaniem jest to, że my tu na małego czekamy, a matka, mimo że powiadomiłem ją o zajściu, cały czas siedzi na internie. Chociaż stan pacjenta jest stabilny, na teraz wiele mu nie grozi. Chłopiec matki kompletnie nie słucha, nikogo zresztą właściwie, a ona się nim w ogóle nie przejmuje, nie wolno mu wejść na oddział, więc zostawia go gdzie bądź na nie wiadomo jak długo. Musisz działać ostrożnie. Może być równie dobrze zaniedbany jak po prostu rozpieszczony, a matka zwyczajnie zmęczona i nierozgarnięta. No i jeszcze jedno: są ludźmi bardzo bogatymi, a maluch nie jest jego synem. Obawiam się, że jeśli podejmiesz jakieś ostateczne kroki i się pomylisz w ocenie, sprawa skończy się w sądzie.
-Cóż, czekamy - odpowiedziała, ze smutkiem zerkając w kierunku windy, wzdrygając się na nieustanny dziecięcy krzyk.
Współczucie chirurga przybrało na sile. Sam nie wiedząc dlaczego, postawił na szczerość, wyciągnął rękę, kojąco położył ją na lodowatych palcach Cichockiej:
- Bardzo mi przykro, że nie ma w szpitalu nikogo innego, kto mógłby się tym zająć. Nie jest ci pewnie łatwo z myślą, że jedni oddaliby wszystko, żeby móc zająć się swoim dzieckiem, a inni dziecko zaniedbują. Dopiero wróciłaś z urlopu z powodu...
- Nie z powodu dziecka - wyjaśniła spokojnie, ale stanowczo. - Byłoby lepiej, gdyby ludzie w tym szpitalu zajęli się pracą, a nie gadaniem o innych.
Siedziała sztywno, jednak dłoni nie odsunęła.
- Przepraszam. Nie chciałem cię urazić, raczej powiedzieć, że rozumiem.
Spojrzała mu w oczy, uśmiechnęła się ciepło.
- Nie martw się o mnie. Musiałam się przyzwyczaić. Poza tym to tylko wstępna diagnostyka. Jeśli dostrzegę u dziecka jakiś problem, przekażę je psychologowi dziecięcemu. Ja zajmuję się najczęściej nastolatkami i dorosłymi. Ale masz rację. Nie przepadam. Raczej ze względu na mnie samą niż dzieci jako takie. Co nie zmienia faktu, że sobie poradzę, dzięki za troskę - powiedziała szczerze, wstając.
- Prawdziwa z ciebie profesjonalistka - również się podniósł.
- A ty to niby kto? Na samą myśl, że to mogło się przydarzyć twojej małej księżniczce robi ci się teraz niedobrze - rzekła z mocą.
Chirurg się ożywił.
- Celny strzał.
- Dziękuj opatrzności, że jest w domu bezpieczna - dodała ciepło, obejmując się ramionami.
- Codziennie za nią dziękuję, co nie przeszkadza mi ciebie rozumieć.
- Co masz na myśli?
- Przez dziesięć lat moją drugą córkę Tosię wychowywał ktoś inny. Nawet nie wiedziała o moim istnieniu. Jej matka uznała, że tak będzie lepiej. Codziennie o niej myślałem. Dobrze znam tę tęsknotę, którą ciągle czujesz.
Idalia nie wiedziała, co powiedzieć. Poczuła z Piotrem smutną jedność skrzywdzonych przez niesprawiedliwy los rodziców. Wystraszyła się, że jeśli spróbuje się odezwać, zwyczajnie zacznie płakać. Nie uszło to uwadze lekarza.
- Ale teraz mam ją przy sobie w weekendy co dwa tygodnie. Nadrabiamy. Ty też kiedyś nadrobisz, przelejesz te ogromne pokłady miłości na kolejne dziecko. Doczekasz się.
- Pewnie masz rację - odpowiedziała zdławionym głosem. Usta jej drżały. Wyrzucała z siebie słowa niekontrolowanie:
- Twoja Hana wielokrotnie chciała dać mi Sarę na ręce. Nie mogłam się na to zdobyć, nigdy jej nie wzięłam. Nie dlatego, że teraz jest w podobnym wieku do mojej córki, że jest tak samo pogodna, wiecznie uśmiechnięta. Ale właśnie dlatego, że na myśl o tym, że ja już nie dostanę drugiej szansy, pęka mi serce. Rozpadam się.
- Pokażesz mi ją?
Wahała się tylko przez chwilę, potem z kieszeni fartucha wyjęła zdjęcie Agatki.
Stali blisko siebie, jakby w ten sposób mogli zapewnić tej chwili konieczną intymność. Piotr patrzył uważnie na dziewczynkę.
- Sądząc po zdjęciach ze studenckich imprez Hany, bardziej podobna do taty, ale ma twoje oczy. A je macie przepiękne.
- Spostrzegawczość chirurga.
- Nie trać nadziei, nie przekreślaj szansy - powiedział cicho, ściskając jej ramię w geście otuchy.
Idalia nie zdążyła odpowiedzieć. Zmęczony ratownik wcisnął Piotrowi w ramiona zapłakanego chłopczyka. Lekarka odruchowo wyciągnęła do niego ręce. Gawryło poważnie zapytał ją wzrokiem o pewność. Stanowczo skinęła głową. A kiedy poczuła przy sercu ciepłe, trzęsące się z przerażenia ciałko, zrozumiała, że zrobi wszystko, żeby nie stała mu się odtąd żadna krzywda. Niezależnie od ceny.

*

Idalia siedziała przy łóżku, miarowo i czule gładząc zasypiającego ze zmęczenia Oliviera po rozpalonej główce. Chłopczyk pochlipywał cicho, nadal mocno wystraszony.
- Wszystko będzie dobrze, łobuziaku, już po strachu, no i zaraz przyjdzie twoja mama.
- Wolałbym tatusia - burknął, krzywiąc buzię.
- Wiesz, że jeszcze musi odpoczywać.
- Nieee. Mojego tatusia, który jest w niebie.
Milczała odrobinę za długo.
- Chodź tu do mnie.
Olivier z werwą wskoczył Idzie na kolana, mocno go przytuliła.
- Musi ci wystarczyć mamusia. Ale twój tata z nieba na pewno patrzy na ciebie teraz i martwi się, że jesteś taki smutny.
Chłopiec posłusznie się uśmiechnął.
- Skąd wiesz?
- Bo moja córeczka też jest w niebie i stamtąd się mną opiekuje.
- Dlatego lubisz tulić smutne dzieci?
- Zgadłeś. A dlaczego ty jesteś smutnym dzieckiem?
- Bo Robert mnie nie chce. Chce tylko moją mamę. Mówi, że jestem rozpieszczony i nie umiem ani chwili usiedzieć na tyłku - na dowód swoich słów chłopiec stanął na kolanach Idy i lekko przyciągnął do siebie jej długi warkocz. - O, masz ogon.
Wybuchnęła śmiechem.
- Tak wyszło. Ale dzisiaj jest już bardzo późno, a ty jesteś zmęczony. Porozmawiamy o wszystkim jutro. Wypij herbatę, a ja pójdę poszukać mamy, dlatego mam dla ciebie zadanie.
- Jakie?
Wyciągnęła z kieszeni kredki i kolorowankę.
- Pokoloruj jeden obrazek.
- Tylko jeden? - chłopiec był sceptyczny.
- Tak, za to ten, który ci się najbardziej podoba. I najpiękniej jak potrafisz.
- To proste - prawie wyrwał przedmioty z jej rąk.
- Zaraz wracam, herbatka stygnie.

*

Poirytowana weszła do pokoju rozchichotanych pielęgniarek. Na widok jej miny natychmiast zapanowała cisza.
- Dwa razy prosiłam, żeby któraś z pań zawołała matkę chłopca.
- Dwa razy wołałyśmy - odpowiedziała jedna z kobiet hardo. - Powiedziała, że zaraz przyjdzie.
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem?
Nie doczekała się odpowiedzi. Poczuła obezwładniające zmęczenie.
- Proszę w takim razie pójść tam po raz trzeci. Poinformujcie ją, że jeśli natychmiast nie przyjdzie zająć się synem, mały trafi na izbę dziecka. Ma gorączkę. Zostawiam go na obserwacji. Muszę tam wracać - wyrzuciła na jednym oddechu i wyszła.

*

- Ty jeszcze tutaj? - Hana weszła do lekarskiego.
Piotr podszedł do niej i mocno ją przytulił.
- Myślałem, że pojechałaś do domu. Z tym dzieckiem się przedłużyło, jestem wykończony.
- Dopiero skończyłam, wszystkim naraz zachciało się nagle witać świat.
- A czy to warto? - mruknął sceptycznie Gawryło.
Nadal objęci usiedli na kanapie. Piotr zrelacjonował żonie całe zajście, nie pomijając rozmowy z Idalią.
- Nie mam pojęcia, jak ona z tym żyje. Ja za ciebie, Tośkę i Sarę skoczyłbym w ogień, gdyby było trzeba, a ona może tylko tęsknić  - zakończył ponuro.
- Dlatego jesteśmy takimi szczęściarzami, mamy siebie - pocałowała go w usta. - A z ciebie jestem dumna, bo nie uciekłeś od tematu. Z tego co wiem, układa im się na nowo z Wiktorem, więc pewnie nie wszystko stracone, ale wiesz jak to jest, ja dobrze jeszcze pamiętam, co czułam, nie mogąc doczekać się naszej Sarenki.
- Najgorsze, że nic nie mogę dla niej zrobić.
- Oj tam, pesymisto, zawsze coś się znajdzie - wzięła męża za rękę. - Chodź!

*

Otworzyli drzwi gabinetu koleżanki. Piotr posmutniał, widząc na jej policzkach świeże ślady łez.
- Tak myślałam, siedzi po ciemku i się zamartwia. Wystarczy.
Hana wyciągnęła ręce do Idalii i mocno ją objęła, nie zważając na protesty. Brunetka rozpłakała się na nowo. Goldberg czekała cierpliwie, nie przestając mówić.
- Zapraszamy na pyszną kolację przygotowaną przez Piotra - mrugnęła zawadiacko do męża. - W gratisie długa rozmowa, dobre wino na jej ułatwienie, tulenie naszej idealnej córki i mnóstwo pozytywnych myśli. Z tego się biorą dzieci, tak słyszałam.
Idalia uśmiechnęła się przez łzy.
- Jesteście kochani. Wiktor ma dyżur. Nie zniosłabym sama tego wieczoru.
- Dobrze pamiętam moje samotne wieczory, dlatego na twoje nie zezwalam.
- Już teraz zapraszam na rewanż. Wina muszę odmówić, obiecałam zgarnąć Agatę z imprezy z Wiki. Ona dzisiaj leczy inną samotność.

12 komentarzy:

  1. Ach te dzieci... trudno wychować, zwłaszcza jak jedno z rodziców jest nieobecne, z różnych przyczyn. To z pewnością źle odbiło się na psychice Oliwierka, a mama jakoś nie przejawia chęci, żeby się nim dobrze zaopiekować. Biedny mały, nie z własnej winy jest jaki jest.
    Z tym ogonem, to jakbym Ciebie słyszał. :D Piękne to było!
    Idalka musi troche ochłonąć, ułożyć sobie to wszystko w głowie. Jej kontakt z dzieckiem w tym momencie nie jest może najlepszym pomysłem, lecz z pewnością poradzi sobie doskonale. Bardzo ułatwia jej sprawę fakt, że jej relacje z Wiktorem są coraz lepsze i- kto wie, może coś z tego będzie... :)
    Wszyscy o Ide na szczęście dbają, nie dadzą jej zginąć z kretesem. Jakże ważne jest takie wsparcie, aż trudno uwierzyć jak wielkie ma to znaczenie. Ale jednak, ma, kolosalne w dodatku. Z takimi przyjaciółmi każdy jest w stanie dokonać dużo więcej ponad miare swoich możliwości.
    Część jak zwykle trzymająca w napięciu, podziwiam Cię za to. Ogon i tak był mistrzowski, po prostu cała ty. ;)
    Buziaków dzisiaj nie będzie- nie za kare, ale dla Twojego własnego dobra. Jeśli okaże się po południu, że fortepianu nie nastroili, będę miał w zapasie trąbke, własnej produkcji. Nie wiem tylko, jak miałby zabrzmieć walc tudzież etiuda na niej grane. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno panuje się nad drugim człowiekiem. :)
      Nic nigdy nie dzieje się bez przyczyny, a zwłaszcza, jak ma się pięć lat.
      Haha, czułam, że zareagujecie na ogon! Długo się nie zastanawiałam, pasował mi do konwencji.
      Praca to praca, a Ida najgorsze ma już w tej materii chyba za sobą. Teraz szykuję jej inne zawirowania. Ale nie wiem, czy chcę jej to robić, ciągle się waham, aż do napisania.
      A że ostatnio wystarcza mi weekend... :P
      Wsparcie ze strony drugiego człowieka, wszystko jedno, czy bliskiego czy obcego jest nieocenione. A czasem obcy zrozumie więcej niż bliscy.
      Dziękuję. :*
      Stała obecność dodaje skrzydeł. A my jesteśmy długodystansowcy.
      I jak fortepian? Mam nadzieję, że stroi, bo jutro wolę nie rzucać w niego nieprzystojnymi słowy. ;)

      Usuń
    2. Obawiam się, że w złą godzinę to mówisz. Jakkolwiek te, które dzisiaj przyprawiły mnie o ból głowy stroiły całkiem przyzwoicie, tak nasz dostał szału dzisiaj. Jak Ci jutro pokaże, zwątpisz, obawiam się. :D

      Usuń
    3. Moją niepowstrzymaną reakcję widziałeś. :P

      Usuń
  2. Niezwykle emocjonujący i wzruszający rozdział...
    Bardzo fajnie wyszła rozmowa z Piotrem. W sensie, że to było takie nieoczywiste. Prędzej można było się spodziewać, że Idalia tak się otworzy przed Agatą lub Haną, a tu takie zaskoczenie :) A Piotr zawsze był mądrym, inteligentnym i pełnym empatii mężczyzną, więc w sumie się nie dziwię :)
    Ciekawi mnie, czy "pociągniesz" temat Oliviera. W sumie to jestem bardzo ciekawa, jaki ta sprawa mogłaby mieć finał.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. <3
      No, nacisnął Piotr odpowiednią dźwignię. :) Agata już wszystko wie i rozumie, a Hana pomaga przychodzić na świat. :D
      Pociągnę, pociągnę. Finału już być może się spodziewasz. :) Niech obrazek, akurat jeden da ci do myślenia. Albo niech nie daje, w końcu co to za przyjemność czytać coś, czego się domyśliło. :)
      :*

      Usuń
  3. Straszliwie ta część mnie wzruszyła, chyba mam tak, że gdy dzieci są obecne w rozdziałach, totalnie mnie to powala! Ale w tym pozytywnym sensie.
    Naprawdę, Idalka ma niebywałe szczęście! Najważniejsze, to mieć się komu wyżalić!
    A Piotr (chociaż zawsze wiedziałam), że jest mądry, to jednak zaskoczył mnie, że tak dobrze rozumie Idalię, że potrafi wczuć się w sytuację drugiego człowieka!
    Przecież nie wszystko jeszcze stracone, Ida na pewno doczeka się swojego malucha (ach, jak mi ta sytuacja moją Zuzankę przypomina)...
    A Olivier powala ogonem i "tuleniem smutnych dzieci".
    W ogóle to przypomniała mi się Idalka z początków jej pracy w Leśnej Górze. Niesamowicie ta postać ewaluowała, rozwinęła się emocjonalnie i to na plus :) za to masz u mnie ogromny szacunek! Wiem, ile kosztuje kreowanie bohatera :)
    I wychodzi na to, że na smutki najlepsza rozmowa! A Olivier na pewno nie zostanie sam z problemem, już Ida się o to postara!
    Buziaki - ela_k :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo dzieciaki są bezbronne i urocze, a my stare już. :D Instynkt.
      Bo Iduni nie da się nie lubić. :>
      A w sytuację drugiego człowieka powinien umieć się wczuć Każdy lekarz, marzenia. :D A co, serial to serial.
      Wiesz, Idalia dwudziestu lat nie ma, życie bywa podłe. Praca w stresie, wiem - jestem podła. :D
      Ogon się przyjął. ;)
      Cieszę się, że doceniasz i zauważasz ewolucję.
      :***

      Usuń
  4. Jakaś taka wyjątkowa ta część. Tyle emocji. Samotność i zrozumienie.
    Pierwsza scena strasznie mi się spodobała. Idealne przejście między opisami uwiezionego w windzie Oliviera, a bardzo emocjonalną rozmową Piotra z Idą. Swoją drogą mały był taki hop do przodu, a jak przyszło co do czego to strach i panika wzięła górę.
    No i okazało się, że nie taki diabeł, tutaj mam na myśli Oliviera, straszny jak to malowali, czy raczej pisali. Na jaw wychodzi jedno z najgorszych - brak zainteresowania ze strony matki, spowodowane najpewniej odrzuceniem dziecka przez jej nowego partnera.
    Zrozumienie Idali, ze strony Piotra jest co najmniej trudne do rozyrzygniecia. Niby wie, jak bardzo można tęsknić, ale istnieje przecież różnica między tęsknotą za kimś kto gdzieś tam sobie na Ziemi żyję, a za kimś, kto żyję już tylko w naszych sercach.
    A jak może z tym żyć? Cóż, chyba po prostu żyję...
    Buziaki:-*
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od samotności do zrozumienia, czego wszystkim życzymy. :)
      Tylko dziecko.
      Niektórzy nie powinni mieć dzieci.
      A pewnie, ale może właśnie dzięki swojej tęsknocie Piotr się stara rozumieć, nie przechodzi obojętnie.
      Dokładnie, z dnia na dzień.
      :*

      Usuń
  5. Bardzo dziękuję Ci za tę rozmowę Piotra i Idalii. To taka namiastka rozmów Rudej z Piotrem. Prawie dobre, stare czasy. Milutko, takie małe spełnienia marzeń. Takie pozytywne. Mam wrażenie, że rozdzialik był dłuższy. To bardzo dobrze. Jeszcze bardziej cieszy. Sytuacja z dzieckiem i poznanie jego historii, nawet namiastki - ważna. Chociaż i tak ten rozdział przebiła rozmowa, jedna a tak każdemu potrzebna, taka szczera, ważna i pozytywna. Dobrze mieć przyjaciół. Dobrze mieć wśród znajomych dobre i wspaniałe dusze.
    Przepraszam, że dopiero teraz.
    Czekam na poniedziałek.
    Miłego jutrzejszego, mikołajkowego dnia.
    Pozdrawiam i ściskam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziekuje ci za mile slowa. :) Ciesze sie, ze sie podobalo i oczywiscie jak zawsze zapraszam na kolejna czesc. :*

    OdpowiedzUsuń