poniedziałek, 28 września 2015

56.

"Jeśli będziesz krzyczał, wielu cię usłyszy, jeśli będziesz mówił cicho, wielu cię zrozumie".

*****

- Cóż, pani Doroto, według mnie wszystko z panią jest w najlepszym porządku - oznajmiła Hana. - Czasem w trakcie owulacji występują bóle jajników, ale nie tak silne, być może tu jest przyczyna. A może to po prostu stres?
- To możliwe, pani doktor, ja mam teraz mnóstwo stresu, te przygotowania do narodzin Szymusia mnie wykańczają, to najwspanialsze wydarzenie w moim życiu i wszystko musi być dopięte na ostatni guzik - kobieta po raz pierwszy się uśmiechnęła. - I jeszcze ten wypadek, ja nie wiem, co tej idiotce strzeliło do głowy - w oczach Doroty na moment pojawił się błysk wściekłości.
Goldberg popatrzyła uważnie na swoją pacjentkę. Pierwszy raz od dawna czuła się przy kimś tak bardzo nieswojo. Coś uparcie nie dawało jej spokoju.
- Ale to pani siostra spodziewa się synka. Nie ona powinna się martwić i troszczyć o niego?
- Wie pani, jak to jest - zbyła ją kobieta. - Najważniejsze, żeby nic mu się nie stało. Reszta nie ma znaczenia. Ja się wszystkim zajmę.
- W każdym razie zostanie pani u mnie na obserwacji do wieczora, tak na wszelki wypadek, być może przejdzie. Później przepiszę leki przeciwbólowe i wypiszemy panią do domu. Natomiast pani siostra zostanie tutaj aż do rozwiązania, dla bezpieczeństwa własnego i dziecka.
- Pani doktor, ale mnie naprawdę bardzo boli - w rozbieganych oczach kobiety jak na zawołanie pojawiły się łzy. Hana miała pewność, że są nieszczere.
- Dlatego właśnie powinna pani odpocząć w warunkach domowych. Pomyśleć chociaż przez chwilę też o sobie. Gdyby nie przechodziło przez kilka dni, wróci pani do nas i wtedy będziemy musieli poszerzyć diagnostykę, ale myślę, że nie będzie takiej potrzeby. Na razie to wszystko.
Dorota błyskawicznie wstała, podbiegła do Hany, zanim ta zdążyła cokolwiek sobie uświadomić. Mocno chwyciła ją za nadgarstek, wytrącając jej z dłoni długopis.
- A ja nalegam, żeby pani zrobiła tę diagnostykę teraz - warknęła, nie puszczając dłoni lekarki.
Goldberg, starając się nie okazać bólu i strachu, dotknęła drugą dłonią wolnej ręki Marczuk.
- Obiecuję - oznajmiła stanowczo, ale spokojnie. - Że zrobię wszystko co umiem, żeby Weronika urodziła wspaniałego, zdrowego, silnego chłopca, obu nam zależy na tym samym.
Dorota puściła ginekolog, Hana ledwie dostrzegalnie odetchnęła. Szybko, zamaszystymi ruchami, zaczęła wypisywać zalecenia. Marczuk objęła się ramionami, jakby nagle zrobiło jej się bardzo zimno. Na jej twarzy malowała się bezgraniczna rozpacz. Hana miała wrażenie, że zaraz zupełnie się załamie. Wbrew instynktowi wstała, położyła jej rękę na ramieniu.
- Pójdę teraz zbadać Szymona, a pani położy się i trochę odpocznie, to jest niezwykle ciężki dzień.
Na dźwięk imienia dziecka twarz kobiety się rozjaśniła, złagodniała.
- Przepraszam - kobieta spuściła wzrok. - Nie mam nikogo cenniejszego.
Lekarka nie zdążyła zareagować, ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - rzuciła Hana.
Do gabinetu weszła Ola.
- Hana, jesteś potrzebna. Ta Weronika zaczęła intensywnie krwawić mimo leków. Poza tym w zapisie KTG są spadki tętna dziecka.
W tym momencie Dorota straciła równowagę, gdyby Hana natychmiast do niej nie przyskoczyła, osunęłaby się na podłogę.
- Wołaj pielęgniarki - warknęła do Oli. - A następnym razem, jak zaczniesz wygłaszać w obecności osoby trzeciej takie rewelacje, upewnij się, że nie jest przypadkiem rodziną pacjentki.

*

- Dużo lepiej dzisiaj wyglądasz. Może jesteś głodna? - Rogalski wziął Agatę za rękę.
Roześmiała się cicho, czule gładząc palcami jego dłoń.
- Marek, ja niedługo nie podniosę się o własnych siłach przy tej waszej diecie regeneracyjnej i to bynajmniej nie z powodu choroby. Naprawdę czuję się już dobrze. Możesz trochę sobie odpuścić.
- No właśnie, skoro już jesteśmy w temacie - Marek spojrzał Agacie w oczy. - Wiesz przecież, że nie poradzisz sobie sama. Nadal jesteś bardzo słaba.
- Nie poradzę? Jest Idalia, mogę liczyć na ciebie, wszystko będzie w porządku, nie zapominaj, że mieszkam w hotelu pełnym lekarzy. Nic złego się nie stanie, masz na to moje słowo.
- Nie rozumiem twojego uporu. Dlaczego nie pozwalasz mi się sobą tak po prostu zaopiekować?
- Po pierwsze, świetnie dam sobie radę, nie jestem obłożnie chora, a po drugie, nie wiedziałam, że propozycja jest nadal aktualna.
- Propozycja jest zawsze aktualna. Nic się w tej kwestii nie zmienia - delikatnie pocałował kobietę w czoło, następnie między brwiami i ostatecznie w usta.
Zarumieniła się, spoglądając na swoje dłonie.
- Chcę być blisko ciebie, czuwać nad tobą, chcę mieć z tobą dzieci. Po prostu mi na to pozwól. Wbrew pozorom to naprawdę proste.
- No, no, spokojnie, nie rozpędzaj się tak - rzuciła ironicznie, odwracając od niego wzrok.
- Agata, to jest wspaniała okazja, lepszej nie będzie, dlaczego nie możemy po prostu spróbować? Podaj mi choć jeden powód.
- Proszę bardzo - twój syn za mną nie przepada. Pod jednym dachem będzie między nami wyłącznie iskrzyć. Nie zamierzam codziennie się z nim przepychać i kłócić. Takie życie jest nie do wytrzymania.
- Mój syn jako dzielny Romeo ostatnio wyłącznie ugania się za dziewczyną, więc ten powód odpada. Jakiś inny?
- Boję się, że po prostu nam nie wyjdzie, to przecież od początku chciałeś usłyszeć. Bo mnie nigdy nie wychodzi. A jeśli teraz ciebie stracę, nie będę umiała już być szczęśliwa - wykrztusiła, a jej usta niebezpiecznie wygięły się w podkówkę. Oczy wypełniły się łzami.
Marek mocno objął ukochaną. Milczał przez chwilę, zbierając myśli.
- Uwierz w końcu, że cię kocham - powiedział, składając pocałunki na jej załzawionych policzkach. - Zrozum, że nie zapominam, jaka stała ci się krzywda. Chcę ci pomóc przestać się bać, ale musisz mi w tym pomóc. Zrobię wszystko, żebyś była bezpieczna, za każdą cenę. Zasługujesz na szczęście jak żadna inna kobieta. Dam ci tyle, ile mogę dać, musisz tylko mi zaufać. Pokonać strach.
- Marek... ja...
- Nie odpowiadaj teraz, przemyśl to. A jeśli chcesz cokolwiek robić teraz, to po prostu zaufaj, zrób to dla mnie. Jedźmy niedługo do naszego domu.
- Chcę spróbować. Naprawdę, ale pod jednym warunkiem. Właściwie pod dwoma - westchnęła jak pod olbrzymim ciężarem.
- Spełnię wszystkie.
- Zamieszkajmy razem, dopóki nie poczuję się lepiej. Postaraj się nie mieć mi tego za złe, kiedy wyzdrowieję, chcę się jeszcze raz zastanowić. Chcę mieć możliwość powrotu do siebie. Nie chciałabym, żebyś poczuł się tym urażony. Ja zrobiłam już tak wiele głupot, że każda kolejna jest mi absolutnie zbędna.
- Przyjmuję bez zastrzeżeń, jeśli tak ma być dla ciebie lepiej.
- I naprawdę się na mnie nie gniewasz?
- Daj spokój - machnął ręką. - Dla mnie liczy się tylko to, że chcesz nareszcie spróbować.
Odetchnęła z ulgą.
- A co z tym drugim warunkiem?
- Żadnych dzieci, nawet nie chcę o tym słyszeć.
- A do tego tematu wrócimy kiedy indziej. Kiedy będę miał odpowiednie warunki, żeby móc przekonać cię do zmiany zdania. Sprawię, że zmienisz je bardzo szybko.

*

- Pani Doroto - rozpromieniona Hana weszła do sali pacjentki. - Serdecznie gratuluję zdrowego siostrzeńca. Wszystko poszło dobrze, matka i dziecko są bardzo zmęczeni, ale szczęśliwi.
Kobieta leżała z zamkniętymi oczami. Nagle, zupełnie niespodziewanie dla Hany, po jej policzkach popłynęły łzy.
- Pani doktor - kobieta usiłowała się opanować. - Całe życie czekałam na ten dzień.
- Nie pozostaje nam w takim razie nic innego, jak pójść go zobaczyć.
Kobieta usiadła, wyraźnie się wahała.
- Ma pani dzieci? - zapytała nagle.
- Ponad roczną córeczkę - ginekolog natychmiast się rozpromieniła. - Bardzo wyczekaną - spojrzała uważnie w smutne oczy Doroty.
- To rozumie pani, jak boli, kiedy się ich nie ma.
Hana przez moment milczała.
- Wiem na pewno, że wiele można zrobić, żeby spełnić swoje marzenie. Również rzeczy nierozsądnych. Instynkt macierzyński ma wielką moc.
Pacjentka posmutniała.
- Wierzę, że zostanie pani jeszcze najszczęśliwszą mamą na ziemi. Ale póki co dzisiaj dla pani siostry nadszedł ten wielki dzień, chodźmy - wyciągnęła rękę.

*

Weszły na oddział, kierując się od razu do sali noworodków.
- Pani doktor - pielęgniarka dotknęła ramienia Hany. - Muszę panią prosić na chwilę.
- Za moment wracam - zostawiła Dorotę na korytarzu.
Weszły do pokoju pielęgniarek.
- Chyba mamy problem.
- Coś nie tak z Weroniką?
- Nie chce widzieć siostry.
- Jest zmęczona, przejdzie jej.
- Ale to nie wszystko. Pod żadnym pozorem nie pozwala jej zbliżyć się do dziecka.

10 komentarzy:

  1. Dobrze, że jesteś, bo zaczynałam się martwić, że porwało Cię UFO:-)
    I moje podejrzenia najwidoczniej chyba się potwierdzają. Chociaż jak Cię znam, to pewnie założyłam zbyt błachą możliwość, bo nie chciało mi się ruszyć moją malutką garstką neuronów.
    W takim, czy innym razie relacja między kobietami jest bardzo niezdrowa, nienormalna, zła...Nie wiem jakiego użyć epitetu. Coś mi tu ewidentnie nie jest takie jak być powinno. Jak to niektórzy ujmują - coś tu śmierdzi :-)
    Agatka zdrowieje i w tym aspekcie masz szczęście, za jej szczęście.
    Mam wrażenie, że zamieszkanie wraz z Markiem nie było dobrą inwestycją, bo dziewczyna nie była do końca przekonana do swojego pomysłu, ale może wyjdzie im to na dobre.
    Warunki przez nie stawiane, bardzo mądre, trzeba na początku mówić takie rzeczy, bo potem mogą być z tym problemy.
    Hasło "I żadnych dzieci" moim mottem życiowym. Żadnych dzieci i kropka :-)
    Buziaki :-* i tona uśmiechów:-)
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że bym się dała? Zagadałabym ich na śmierć, po kilku minutach w moim towarzystwie mieliby dość. :D
      Ta część jest taka, że ja bym wolała, żeby w ogóle nie powstała - słowem, beznadziejna, nie miałam dnia. :/ Niedługo się przekonasz.
      Oj, to jest dopiero początek. :)
      Pewnie, zdrowieje, być może jej relacja z ukochanym też zdrowieje. :D
      Nie każdy lubi dzieci, a mieszkanie z kimś też nie jest prostą sprawą, nawet zwłaszcza, kiedy się go kocha, trzeba się dotrzeć.
      Jestem, jestem, nigdzie nie znikam. :-*

      Usuń
  2. Tak... i kolejny poniedziałek. Aż trudno nadążyć za tym upływającym czasem, to jest straszne! Ani się człowiek nie obejrzy, a tu już trzeba wstać w kolejny ponury poniedziałek i szukać inspiracji do pozytywnych myśli. Na szczęście ktoś wymyślił coś takiego jak blog z ciekawymi opowiadaniami, w dodatku nowe części zawsze pojawiają się w te mało optymistyczne poniedziałki.
    Wątek pacjentek wygląda coraz ciekawiej. Jakże dziwne połączenie- siostrzane uczucia i instynkty macieżyńskie. Dorota chce coś osiągnąć dla siebie, tego jestem pewien. Nie jest chyba jednak na tyle zdesperowana, żeby własnej siostrze ukraść dzieciaka? Wygląda przecież na dość rozsądną osobę, nieco tylko zawładniętą emocjami. Pod ich wpływem można wiele złego uczynić, często nieświadomie, aczkolwiek do takiej deperacji chyba się nie posunie.
    Agatka zdrowieje, nareszcie. Marek jak codziennie jest przy niej bardzo blisko i stara się pomóc w każdy możliwy sposób. Oczywiście jestem w stanie zrozumieć Agate, nie chce na ślepo podążać dopóki nie będzie w stu procentach pewna. Bardzo dobrą decyzją jest spróbowanie, czas pokaże co im z tego wyjdzie. Radek się przyzwyczai, tego jestem akurat pewien. To, wbrew pozorom i pierwszemu wrażeniu jakie wywarł, bardzo rozsądny chłopak.
    I kolejne wyczekiwanie na następną część. Jestem bardzo ciekaw co się stanie z dzieciakiem i siostrą matki. Tutaj masz szerokie pole do popisu, a z którego rozwiązania skorzystasz... tego nie wie nikt. :)
    Tym razem, jak rzadko kiedy, muszę Cię lekko ustawić do pionu. Co to ma być? My wstajemy i komentujemy, a ty nam nawet nie odpisujesz. Ładnie to tak zaniedbywać blogaskowe obowiązki? :p
    Ale buziaki dostaniesz i tak, takie cieplutkie żeby i gardełko rozgrzały! :* Nie ma czasu na chorowanie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrego poniedziałku dla nas obojga, tyle ci powiem, ja się czuję coraz gorzej, trudno się dziwić, skoro każdy, kto w tym domu chory być może, chory jest. :/ Jeszcze się trzymam, ale z trudem, nade wszystko zimno, w domu bardziej niż na zewnątrz i skończył się dobry czas. :( A na tę część nie mogę patrzeć. :P Masz efekt infekcyjny.
      Pozory mylą, już niedługo wszystko się wyjaśni.
      A ja tym razem jestem za opinią, że ten Marek to jednak ma do księżniczki świętą cierpliwość. :) Nie można zawsze postępować zachowawczo, bo czasem po prostu musi się podjąć ryzyko. Ot, życie.
      Już jestem na posterunku jak zwykle. :) Już ty jesteś pierwszą osobą, która wie, dlaczego taki fajny był tydzień. :D Wszystko co dobre tak szybko się kończy. Ja jednak dzisiaj narzekam, tak, przyznaję się. :D Szczerze i otwarcie. Marudna jestem jak dawno nie, a kysz infekcjo.
      Buziaaaki!

      Usuń
  3. Mówiłam już, że Marek to super facet? No, to powtórzę to jeszcze raz: Marek to super facet :) Ale Agatę też w pełni rozumiem. Po jej przejściach...
    Ewidentnie cos jest nie halo w relacji siostra-siostra (już nie) ciężarna. Zwłaszcza widac to w ostatniej scenie z pielęgniarką. Swoją drogą, Dorota jest dość agresywna i sama nie wiem, czy chciałabym, aby zbliżała się do mojego dziecka. Nawet, jeśli byłaby moją siostrą.
    Pozdrawiam ciepło! :**
    P.s. Miło było usłyszeć się przez telefon :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, dobrze, jesteś trzecia do podziału Marka. :)
      Agatkę trzeba chyba trochę nauczyć, że no risk, no fun. :> Powaga też może zabić coś cennego.
      Niezwykle miło było przypomnieć sobie twój głos. :) Liczę na trio Kraków - Szczecin - Wrocław, mocno, mocno! Tyle o tobie ostatnio słyszałam, że trudno uwierzyć, że widziałam cię raz w życiu! :-*

      Usuń
  4. O ile pewnie powinno mi być żal doroty, nawet po słowach, że nie może mieć dzieci, to jednak bardziej się jej boję, niż żałuję...
    Jest sfrustrowana i zdesperowana jakaś i naprawdę, podziwiam Weronikę, że się postawiła i powiedziała, żeby nie wpuszczać do nich siostry!
    Nie myślałam, że taka będzie, sądziłam, że będzie poddana siostrze, co jednak macierzyństwo robi z człowiekiem, dla dziecka jesteśmy być niczym te lwice!
    Oj Agatka, Agatka, że ten marek jeszcze nie oszalał, już ja bym się nim zajęła, zamieszkała a i zupka by się znalazła (każdą w proszku zrobię), chociaż lekarz, to pewnie nie jada takich rzeczy.
    To totalnie bez sensu mieszkanie do wyzdrowienia, a potem nie,,, może właśnie trzeba zaryzykować, skoro się kochają!
    Buziaki i dziękuję za ten tydzień!!!! :*
    ps: skandal, że tak zakończyłaś, skandal i hańba!
    ps2: widzisz, potrafię o niej nie mówić hahahaha! :* - ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Intencje możesz odczuwać dowolne, ja póki co też jej szczególnie nie żałuję. :D
      Taaak, hormony, instynkt, rzecz niepojęta.
      Haha, może właśnie lekarz jada, bo nie ma czasu na inne, ale dla niego byś się nawet prawdziwych gotować nauczyła! Już ja to wiem. I nie żeby jak to pisze przypomniała mi się wczorajsza wariatka, brrr.
      I ja dziękuję za nowe siły!
      Potrafisz, z tym że niezbyt długo. Hahahahaha
      A ja uwieeelbiam tak kończyć, musicie mieć na co czekać!

      Usuń
  5. W Dorocie jest coś dziwnego i niepokojącego. Jakaś potrzeba uwagi, uczestniczenia w czyimś życiu, rozpaczliwa samotność. Chorobliwe zainteresowanie dzieckiem wydaje się wynikiem niezaspokojonego instynktu macierzyńskiego, choć może nie do końca. Acz nie ulega wątpliwości, że przeżywa ciążę siostry z nieadekwatną intensywnością, niemalże jak własną.

    Agata znowu nie pozwala się sobą zaopiekować, jakież to dla niej typowe. Pomimo, że Markowi opiekowanie się nią sprawiłoby ogromną przyjemność, podobnie zresztą jak Idalii. Wszak to miło czuć się potrzebnym bliskiej osobie. Trochę niepotrzebnie Agata użyła w roli argumentu niechęć Radka względem siebie, ponieważ Marek może jakoś podświadomie obwiniać chłopaka o ewentualne zgrzyty w jego relacji z ukochaną. Strasznie smutne, że Agata tak bardzo boi się bliskości. Mam nadzieję, że w końcu zdecyduje się zupełnie zaufać. Marek jest aniołem. Godzi się na wszystko, byleby być blisko ukochanej kobiety. Wykreowałaś rewelacyjnego bohatera, niemalże bez wad. Myślę, że co do posiadania dzieci Agata jeszcze zdąży zmienić zdanie, i to nie raz :)

    Zaintrygowało mnie, dlaczego Weronika nie chce zobaczyć swojej siostry. Fakt, Dorota zachowuje się dziwnie, natomiast wynika z tego, że Wero czuje się w jakiś sposób przez nią skrzywdzona, tudzież że się boi. Zapewne wszystko wyjaśni się w kolejnym odcinku, w którego kierunku właśnie zmierzam.

    Przesyłam buziaki, choć nie wiem, czy dotrą, z czteromiesięcznym opóźnieniem ;***

    Kaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to. :)
      Każdy by chciał nie mieć wad, ale i Mareczek prędzej czy później jakieś objawi. :)
      Buziaki!

      Usuń