poniedziałek, 5 października 2015

57.



"I choćbyś ziemskiej drogi miał już dosyć, iść musisz dalej. By w mroku niepewnym samotna gwiazda tobie przypisana miała oparcie. Drogowskaz spadania".

*****

Ktoś zapukał w drzwi gabinetu Hany, otworzyła lekko podenerwowana. Bardzo się spieszyła.
W drzwiach stanęła zmęczona Idalia, znacznie bardziej zirytowana.
- Idalia, przepraszam cię, ale jeśli to nie jest pilne, porozmawiamy jutro, naprawdę muszę zmienić opiekunkę.
Psychiatra spojrzała na nią chłodno.
- Hana, co tu się w ogóle dzieje? Wyjaśnij mi, proszę. Piotr biega za mną o jakąś konsultację w twoim imieniu. Dobrze wiecie, że izba musi poczekać, kiedy przyjmuję swoich pacjentów na terapię. Nie chciałabyś opowiadać o największych lękach przy ruchu jak na rynku. A on mi wchodzi do gabinetu w środku sesji. Nie możecie przerywać mi pracy jakimś pośrednictwem, takie są zasady! Skończyłam, przychodzę do was ginekologów, nikt o niczym nie wie.
Hana zamarła z uniesioną dłonią, usiłując odwiesić fartuch na miejsce.
- Ale zaraz, ty z nią nie rozmawiałaś? - zbladła.
- Nie rozmawiałam z kim? - Idalia nie zmieniła beznamiętnego tonu.
- Dorota Marczuk, siostra mojej pacjentki. Powiedziała mi, że umówiła się z tobą na jutro, potrzebowałam konsultacji, bo kobieta jest agresywna, a to z pewnością dopiero początek góry lodowej. Ginekologicznie wszystko z nią w Porządku, a skoro się z tobą umówiła, uspokojona ją wypisałam!
- Nikt taki się u mnie nie zjawił. Wypisałaś ją bez konsultacji - Idalia westchnęła z dezaprobatą. - Następnym razem na twoim miejscu takimi delikatnymi sprawami zajęłabym się osobiście. Nie każdy ma ochotę na rozmowę z psychiatrą. Dla jednych to upokarzające, inni uważają, że ze wszystkim sobie poradzą sami. Mam nadzieję, że w tym wypadku to jednak formalność i kobiecie nic nie grozi.
Hana miała ochotę się rozpłakać. Idalia kontynuowała niewzruszona.
- Mówisz siostra twojej pacjentki? Idź do niej, weź numer telefonu, zadzwonisz, ja spróbuję ją namówić na spotkanie. Problem się rozwiąże.
- Masz rację - ginekolog odetchnęła nieznacznie. - Nie mam pojęcia, jak do tego doszło. Wszystko szybko, zwykle nie zdarza mi się wierzyć na słowo - powiedziała tonem usprawiedliwienia. - Rutyna?
- Zdarza się, odpuść. Chodźmy, działajmy.
- Tylko zadzwonię do opiekunki, niech posiedzi dłużej z Sarą.

*

Kiedy weszły do sali Weroniki, karmiła synka, a z jej oczu płynęły łzy.
- Jak mogę ci pomóc? - spytała cicho Hana.
- Nikt mi nie może pomóc - odrzekła, próbując nad sobą zapanować. - Tym razem muszę wszystko zrobić sama, od początku do końca. I czasem wierzę, że mogę. Ale za chwilę mam wrażenie, że i tak skończy się jak zwykle - łzy znowu popłynęły. - Gdyby ktoś przez całe życie wmawiał pani, że jest pani do niczego, w końcu by pani przyjęła to za fakt.
Poprawiła synka, przytulając mocno do siebie w obronnym geście, mały pomrukiwał zadowolony z takiego obrotu spraw.
- Mam do ciebie dwie prośby - Hana wbrew regulaminowi przysiadła na łóżku.
- Ja tylko jedną. Pani pierwsza - dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało.
- Daj mi numer telefonu twojej siostry, koniecznie muszę z nią pogadać.
- Coś się stało?
- Nie, rutynowa sprawa.
- Da się zrobić. A druga rzecz?
- Porozmawiaj z Idalią - ginekolog wskazała stojącą z boku kobietę, nie wtrącającą się dotąd do rozmowy. - Gwarantuję, że dzięki temu dni niewiary będą zdarzać się rzadziej. Jest świetna w tym co robi.
Weronika otaksowała wzrokiem psychiatrę, Ida się nawet nie poruszyła, w końcu dziewczyna niepewnie, przyzwalająco skinęła głową.
- Teraz ty.
- Czy mogłaby pani znaleźć dla nas dom? Jakieś miejsce, gdzie mogłabym zamieszkać z Szymonem na jakiś czas, dopóki czegoś nie wymyślę. Nie mamy dokąd pójść. Do Doroty nie wrócimy - w głosie Marczuk brzmiała stalowa stanowczość.
- Znam takie miejsce - wtrąciła się Cichocka. - Wiele moich pacjentek zaczęło tam nowe życie.
- Sama widzisz, właśnie tego wam trzeba. Powoli wszystko się ułoży! - Goldberg mówiła z przekonaniem.
Weronika podziękowała uśmiechem.

*

- Najgorsze jest to, pani doktor, że to wszystko moja wina - pacjentka z trudem przełknęła ślinę. Pielęgniarka sprawnie zabrała dziecko.
- Życie nie jest takie proste, Weronika. Wina nigdy nie leży tylko po jednej stronie. Rzecz w tym, że silniejsza osoba wmawia słabszej, że jest winna. A to już jest zwykła nieuczciwość. Więc najlepiej po porządku - uśmiechnęła się.
- To straszny banał.
- Kocham banały - Idalia mrugnęła, kładąc się w poprzek łóżka dziewczyny. Miała nadzieję, że przez najbliższe minuty nie przyjdzie żadna pielęgniarka. Marczuk, widząc kompletny brak jakichkolwiek sztywnych ram, trochę się rozluźniła.
- Zacznijmy od tego, że między nami jest piętnaście lat różnicy. Od momentu urodzenia robiłam wszystko, żeby zasłużyć na jej uwagę. Rzadko mnie zauważała, ale była moją siostrą, starszą, podziwianą, wzorem do naśladowania. Ja ją tylko drażniłam. Rodzice ciężko pracowali, rozwijali firmę. Kazali Dorocie się mną zajmować, a ona, jak to nastolatka, kompletnie nie miała na to ochoty.
Zamyśliła się.
- A potem nie miała już wyboru.
- Co masz na myśli?
- Kiedy miałam sześć lat, w rodziców uderzyła ciężarówka. Miała dwa wyjścia, podle zostawić mnie w domu dziecka albo postarać się o moją adopcję. Wybrała drugie i od tej pory żyję w ciągłym poczuciu wdzięczności. A ona to umiejętnie wykorzystuje. Może mi pani wierzyć, że kilka tygodni w domu dziecka pamiętam do dzisiaj, ze wszystkimi szczegółami, mimo że byłam małym dzieckiem.
- A teraz co się zmieniło?
- Wszystko. Teraz jest na świecie Szymon i dla niego zamierzam zmienić swoje życie. Nie pozwolę, żeby jego też zniszczyła - głos uwiązł jej w gardle. - Żałosna ze mnie matka, bo to jak jest dla mnie ważny uświadomiłam sobie dopiero w obliczu zagrożenia, kiedy spadłam z tej drabiny. Zrozumiałam, że zrobię dla niego wszystko. Pierwszy raz w życiu się sprzeciwię.
- Po co była drabina?
- Obawiała się buntu, schowała walizki. Dwa krzesła nie dały rady. W ciąży jest problem z utrzymaniem równowagi. I poleciałam.
- Boisz się o dziecko?
- Nie, ona nie jest głupia. Dziecko byłoby moje, nie zabrałaby go, ale jak pani sobie to wyobraża? Mieszkamy z nią, żyjemy za jej pieniądze, wszystko dla małego kupiła ona, mnie ciągle pouczała, kiedy i co mam robić, gdzie chodzić, co i ile jeść... Kontrolowała wszystko, odkąd pamiętam. Teraz byłoby tak samo: źle, ja zrobię lepiej, niewłaściwie go trzymasz, kąpiesz, przewijasz. Nie obejrzałabym się, a Szymon stałby się jej dzieckiem. Dlatego nie będzie miał bajkowego życia. Dostanie tylko moją miłość.
- Wystarczy mu - odrzekła stanowczo Idalia, ukrywając wzruszenie. - A ojciec dziecka?
- Błagam panią, zwiał, jak tylko się dowiedział, że wpadliśmy, po części z winy Doroty, nie chciała go wpuścić. Ale jak później kontaktowałam się z nim w tajemnicy, zaproponował mi skrobankę.
- A dzieci Doroty?
- Dziesięć lat temu wyszła za Darka. Kompletnie oszalał z miłości do niej, a ona go nie kocha. Pobrali się tylko dlatego, że była w ciąży. Niestety poroniła w 16 tygodniu, lekarze nie znaleźli przyczyny. Od tego dnia minęło 10 lat, a im nie udało się drugi raz. Ale nawet nie o to chodzi. Chyba nie jest aż tak zdesperowana.
- Ale?
- Chodzi o mnie. Bo ja po prostu cholernie się boję, że nie wytrzymam bez niej. Już kilka razy próbowałam uwolnić się od jej wpływu na moje życie, uciekałam z domu, pomieszkiwałam u znajomych, ale jak idiotka zawsze wracałam, zawsze ciągnęły mnie do niej wyrzuty sumienia, że ona tyle dla mnie zrobiła, a ja tak się odpłacam. I wszystko zaczynało się od nowa.
- Tym razem tak się nie stanie. Podjęłaś decyzję, znajdę wam dom, przeczekasz. Poszukasz nowego sposobu na życie. Inne matki z podobnymi przejściami będą cię motywować, Dorota nie będzie cię tam szukać. Może zgodzisz się na długotrwałą terapię, wszystko powoli z sobą ułożysz, nadasz życiu nową jakość.
- A jeśli nie poradzę sobie sama z dzieckiem?
- Nie z tak silną motywacją jak twoja dziewczyny sobie radziły. Porozmawiam z Haną, kiedy dojdziesz do siebie po cięciu, miejsce już będzie czekało. Co do wyprawki... Mam trochę uniwersalnych rzeczy po swojej córce. Ucieszy mnie, że jeszcze komuś się przydadzą.
- Kiedy tak rozmawiamy, wszystko wydaje się możliwe i proste.
- Bo jest możliwe, cała rzecz polega na tym, że trzeba mocno chcieć.

*

W bufecie przy stoliku siedziała Hana z Sarą na kolanach. Dziewczynka wierciła się, próbując za wszelką cenę zdjąć ze stołu talerzyk z ciastem. Idalia podeszła do nich ze swoją kawą. Uśmiechnęła się do Sary.
- Cześć, mały psotniku, rośniesz w oczach.
- I z każdym centymetrem jest bardziej ruchliwa - Hana nadal próbowała okiełznać córeczkę.
- Nie mam zbyt wiele czasu. Chcę ci tylko powiedzieć, że czekają na Weronikę w ośrodku, szykuj wypis.
- Wszystko gotowe. Niestety ja nie mam dobrych wiadomości, siostra od kilku dni nie odbiera. Próbuję po kilkanaście razy dziennie.
- Mówi się trudno, Hana, świata nie zbawisz, najważniejsze, że nie zbliża się do matki i dziecka, pytałam ochrony, nigdzie się nie kręci.
- Pamiętasz o wszystkim, zadziwiasz mnie.
- Taka praca.
- Nie daje mi to spokoju - ginekolog posmutniała.
- Zrobiłaś, co mogłaś.
- A jeśli mogłam więcej?
- To straciłaś swoją szansę. Czasu nie cofniesz i musisz się z tym pogodzić. W życiu tak czasem po prostu jest, nikt z nas nie jest nieomylny.
- I ty sobie to tak łatwo tłumaczysz?
- Wszystko, tylko nie łatwo, ale cóż, taka praca.


20 komentarzy:

  1. Sama nie wiem dlaczego6, ale nieco wzruszyła mnie ta historia. To muszą być naprawdę ciężkie przeżycia i naprawdę ciężko musi się żyć, ale faktem jest, jak powiedziała Idalia, możliwe jest wszystko, choć to możliwe też ma swoje zasady, chociażby ta że trzeba chciec.
    Chciałabym kiedyś przeczytać fragment, w którym Idalia w jakiś sposób nie radzi sobie z pacjentem, żeby nie powiedzieć przypadkiem, bo dotychczas większość terapi chyba jej się udawała, albo to ja cz ytalam nieuwaznie...
    Odanie ubranek po zmarłej coreczce to niełatwy gest. Wielu ludzi nie potrafiloby, trzymając w nich wszystkie wspomnienia.
    Szkoda mi Hany, tak przejęła sie siostra Weroniki. Chciała pomoc, a ta perfidnie ja oszukala.
    Buziaki:-*
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie na darmo mówią - chcieć to móc. Czasami się sprawdza. :)
      Przed nami jeszcze tyle opowiadań, że na pewno doczekasz się niepowodzenia Idalii, bo nie każda terapia się udaje. Nie tylko w życiu, ale i w serialu.
      Myślę, że dla niej jako terapeuty to część godzenia się z rzeczywistością, bo co by się nie działo, życie trwa, trzeba iść dalej. Ból zastąpić wspomnieniami, a jeśli coś, co miałaś dla kogoś, może się przydać innemu komuś w potrzebie, ból łatwiej znieść.
      Hana dostała małe upomnienie od losu, że pośpiech nie popłaca, a już tym bardziej wiara na słowo. Pacjenci to ogromna odpowiedzialność. A to jeszcze nie koniec tej historii. Jak pewnie doskonale się domyślasz. :)
      Buziaki! :)
      Dzisiaj znowu jesteś pierwsza. :)

      Usuń
  2. Kontynuacja wątku pacjentek trwa, jak widzę. Sprawa powoli zaczyna się rozwiązywać, a podejrzenia nas wszystkich były ze wszechmiar słuszne. Dorota nie podobała mi się od samego początku. Czy można ją od samego początku spisywać na straty? To bardzo trudne pytanie. Ktoś mógłby mi zarzucić niesprawiedliwą ocenę- w końcu wzięła siostre pod opiekę po śmierci rodziców. Ale pytanie nasuwa się jedno zasadnicze, czy zrobiła to z miłości siostrzanej? Ja w to powątpiewam.
    Weronika może mieć racje, dla osiągnięcia własnych korzyści Dorota mogłaby jej odebrać powoli Szymona. Skoro nie udało jej się mieć własnego dziecka, cudze mogłoby zaspokoić jej oczekiwania. To wszystko robi się bardzo skomplikowane i bardzo ciekaw jestem, jak wybrniesz z sytuacji. Tego, że o Dorocie jeszcze usłyszymy niebawem, jestem akurat pewien. :) A sytuacja może rozwinąć się w najbardziej nieoczekiwanym kierunku.
    Idalia jak zawsze czyni cuda, chciałoby się znać taką. Wielka szkoda, że taka Ida jest tylko wytworem Twojej wyobraźni. :p Wspaniała kobieta, nawet zaproponowała, że odda część swojej własnej wyprawki dla, obcej w końcu, pacjentki. Rzeczy te na pewno mają dla niej wartość sentymentalną, także ten gest ma tym większe znaczenie.
    Z niecierpliwością oczekuję następnej części. Będzie się działo. ;)
    Buziaki na kolejny ciężki tydzień! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz intuicję. :) Nikogo, niezależnie od okoliczności, nie można spisywać na straty, bo przeróżne są motywy działania. I okoliczności tegoż.
      No, opcji nadal jest kilka, jedno ci mogę obiecać, będzie serialowo. :D
      Haha, fanklub Idalki, no proszę, proszę. :D Okej, jak mi zapłacą, mogę im taką napisać, czemu nie. :P
      Prawda, wymagało to od niej sporego hartu ducha.
      Z okazji Wiedźmina trzymaj kciuki za powstanie kolejnej części. :D Buziaki! :* I powodzenia w zabieganiu!

      Usuń
  3. Chciałabym umieć tak, jak Idalia, tłumaczyć sobie, że czasu się nie cofnie. To prawda. Z drugiej strony, gdyby sobie tak tego nie tłumaczyła, to by oszalała... A w jej zawodzie, to nie jest porządane...
    Dorota nie odbiera... Boję się, że coś knuje. Jest zdesperowana, sfrustrowana, a w takim stanie różne głupie myśli mogą człowiekowi przyjść do głowy...
    Weroniki za to mi jest niezmiernie żal. Jak ona musi się czuć? I to zaczynanie zdania, że to wszystko jej wina... Okropne jest to, że jak ktoś uwierzy w słowa, że jest do niczego, bardzo, ale to bardzo trudno jest mu przestać w to wierzyć.
    Może właśnie Idalia (doskonały pomysł z brakiem sztywnych ram), terapia i nowe życie jej w tym pomoże...
    To niesamowite, że dla dziecka jesteśmy w stanie wszystko zmienić i walczyć.
    A mała Sara jest cudowna, ach, mały szkrab, też chciałby zjeść ciasteczko :)
    Buziaki i ciekawi mnie, co wymyśliłaś!!!! - ela_k :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zawodzie Idalii twarde stąpanie po ziemi to jest fakt. Trzeba sobie wiele rzeczy racjonalizować, inaczej nie można być dobrym terapeutą, co oczywiście nie jest sprawą łatwą. Ale nie jesteś w stanie przejść dalej, kiedy się obwiniasz, a w przypadku takich pacjentów ciągle może się wydawać, że można inaczej, więcej, lepiej. I tak do skończenia świata albo do własnej choroby. :)
      Niedługo się przekonasz, czy myślisz właściwie i czy dobrze obstawiasz. :)
      To prawda, człowiekowi niezmiernie jest trudno w takiej sytuacji mieć przekonanie o własnej wartości, na nowo poszukać i docenić samego siebie, uwierzyć w to, że nie jest ani lepszy, ani przede wszystkim gorszy od innych.
      No, aż taki brak sztywnych ram pokrycie z rzeczywistością ma niewielkie. Naginam, naginam. :) Ale w końcu serial może wszystko. :) I przecież, choćbym nie wiadomo jak popłynęła, nie przebiję scenarzystów naszych kochanych. :D
      Miłość? Instynkt? Hormony? Jak zwał, tak zwał, fakt pozostaje faktem, matka to jest lwica, da się zatłuc, ale dziecko ochroni.
      Buziaki. :***

      Usuń
  4. Jak dużo Idalii! Cudownie! I te jej złote rady. To niestety nie zawsze się udaje, tak zostawić to co było w tyle i się nie oglądać. Ale prawda jest taka, że to najlepsze wyjście, aby jako tako funkcjonować.
    Historia Weroniki bardzo wzruszająca. Pojawia się tu typowe współuzależnienie, mimo że nie mamy do czynienia z żadnym "typowym" nałogiem, tylko z siostrzana miłością. Mam nadzieję, że młoda mama sobie poradzi.
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszy mnie twoja radość z Idy. :)
      Ech, gdyby się zawsze udawało, bylibyśmy szczęśliwsi.
      Łatwiej jej będzie się wykręcić, niż na przykład współuzależnionemu małżonkowi, zobaczymy, to jeszcze nie jest koniec. Jakoś mnie wzięła ta tematyka.
      Buziaki. :*

      Usuń
  5. Witaj,
    niektórzy cieszą się, jeżeli w twoim opowiadaniu jest dużo Agaty, Idalii, Marka lub innego bohatera. A ja zawsze, gdy innych było dużo a Hany i Piotra nawet tylko odrobinę mniej, czułam niedosyt. A teraz, aż jest mi jej za dużo w pracy. Wiem, że przez to, że opisujesz przypadek osoby ciężarnej i jednak ginekolog w tej sytuacji jest potrzebny. To, że jest jej tak dużo, spowodowało, że przypomniałam sobie początki. Tam też ona była wiodącym bohaterem. Było jej najwięcej. Później było różnie. Jestem ciekawa co będzie dalej. I już nie mogę się doczekać tej 5 rano.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana na urlopie, wiec jutro jej nie bedzie, ale mam nadzieje, ze spodoba ci sie mimo to. :) Pisze zrywami, dlatego raz jest mniej lub wiecej jednych, raz drugich. :) W zaleznosci o kim mam ochote. :) Pozdrawiam i zapraszam jutro z rana. Milo, ze zmotywowalas mnie do nauczenia sie komentowania z telefonu. :D

      Usuń
    2. Podziwiam - odpisywanie,komentowanie z telefonu do przyjemności nie należy. Nie lubię. Jednak co komputer to komputer :D

      Usuń
    3. To prawda, ale czasem nie ma innego wyjścia.

      Usuń
  6. Czyżbym to ja miała coś z Internetem? Czy po prostu nie został dodany rozdział? Zmiana godziny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awaria bloggera, rozdział siedzi w kolejce do dodania od piątku. :) Wszystko jest w porządku, musiałam zweryfikować ręcznie. :) To miłe, że czekasz. :*

      Usuń
  7. ojej, ale zaskoczenie! zawsze w poniedziałek rano, gdy się budzę 'o nie, jużranek i na dodatek poniedziałek. o, już po 5, a więc przeczytam sobie nowy rozdział' .. a tu nie ma nic :( mam nadzieję, że to tylko mała obsuwa, a nie, że zrezygnowalas z pisania czy cos ;D

    pozdrawiam
    aLex.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdzież bym mogła, skoro takie zainteresowanie okazujecie wszyscy. Awaria jakaś, bo rozdział czeka od piątku. Niezwykle miło, że wpadasz, zostawiaj częściej ślad. :) Niesamowite, rozdział się nie opublikował i tyle dowodów obecności. :)
      :*

      Usuń
  8. Jaki piękny cytat! Jeśli kiedyś będę miała własny gabinet psychoterapeutyczny, wypiszę go sobie ozdobnymi literami, oprawię w ramkę i zawieszę na ścianie. Niesamowicie adekwatny dla osób nieszczęśliwych, samotnych, skrzywdzonych. Nawet, jeśli niezupełnie optymistyczny, to jednak oddający jakiś konkretny stan ducha, którego doświadczył każdy z nas choć raz, choć przez chwilę, może właśnie dlatego tak urzekające słowa.

    Rozumiem irytację Idalii. Jeśli chodzi o jej pacjentów, kluczowe znaczenie ma dla nich całkowita uwaga terapeuty, wszelkie zakłócenia mogą doprowadzić do ponownego ich zamknięcia się w sobie. Bezsensowne takie pośrednictwo, na jakie pozwolił sobie Piotr. Znacznie lepiej, gdyby zajęła się tym Hana, wszak doskonale sobie zdaje sprawę z istnienia problemu. I już wszystko jasne – Dorota okłamała lekarzy. Nikt tego nie dopilnował, bo wszyscy wyszli z założenia, że kwestia konsultacji już została załatwiona. Patrząc na to z boku, mam myśl, że wziąwszy pod uwagę zachowanie pacjentki, sprawdziłabym, czy dotarła do psychiatry, ale biorę jednocześnie pod uwagę, że w ferworze obowiązków, podobnie jak pozostali, również pominęłabym ten aspekt, nie przewidziawszy z góry konsekwencji. Idalia ma rację, jeśli chodzi o stereotypy krążące wokół gabinetu psychiatry. Nawet psychologów one nie omijają, a co dopiero „lekarza od świrów”. Całe szczęście, że mądra doktor wpadła na proste, acz genialne rozwiązanie. Pacjentka nadal jest do namierzenia, gdyby nie jej siostra, przepadłaby jak kamień w wodę, pozostawiając Hanę z wyrzutami sumienia i poczuciem niedopełnienia obowiązków.

    Zaczynam powoli rozumieć, co się wydarzyło pomiędzy Weroniką a jej siostrą. Wygląda to tak, jakby rozpaczliwie potrzebowała wyrwać się spod wpływu despotycznej i oceniającej Doroty. Pewnie wszystko się wyjaśni w rozmowie z Idą. Mam wrażenie, że w którymś momencie kobieta poczuła się przytłoczona troską siostry o jej ciążę, o dziecko, szczególnie jeśli łączyło się to z zarzutami, że nie potrafi o powyższe zatroszczyć się sama. To taki narzucający rodzaj troski, który odbiera poczucie własnej wartości. O tak, to prawda – wpędzanie w poczucie winy to okrutny, acz częsty zabieg, mający na celu wywarcie wpływu i osiągnięcie dominacji. Niekoniecznie domena silnych osobowości, raczej manipulatorów. Rodzice bardzo skrzywdzili obydwie dziewczyny – starszej odebrali prawo do dobrowolnego dysponowania własnym czasem, natomiast młodszą narazili na niechęć i odrzucenie ze strony Doroty, zmuszonej do opieki nad dzieckiem. Później Dorota straciła rodziców, których bardzo dobrze pamiętała, spadła na nią ogromna odpowiedzialność, której będąc młodą dziewczyną, nie potrafiła unieść. Weronika widzi w niej teraz tyrana, ale tak naprawdę także jest tylko skrzywdzonym człowiekiem. Ogromny żal musi mieć o utrudnianie kontaktu z ojcem dziecka. Choć gdy czytam, że zaproponował skrobankę, trudno nazwać go inaczej, niż dawcą materiału genetycznego. Byłam przekonana, że Weronika nie ma własnej rodziny, zdumiała mnie obecność męża. Dobrze by było, gdyby siostrom udało się nawiązać zdrową, koleżeńską czy przyjacielską relację. Zupełne odcięcie się od siebie może być krzywdzące dla obydwu. Dorota ma strasznie mało wiary w siebie, mam nadzieję, że najbliższy czas pokaże jej, że doskonale poradzi sobie w roli matki. Wszak macierzyństwo jest dla kobiety na tyle naturalne, że przychodzi instynktownie i wystarczy się zdać na uczucia i intuicję, nie wymaga wybitnych umiejętności czy przygotowania.

    Bardzo mądre słowa Idy do Hany – że trzeba żyć ze świadomością swoich błędów, a jednocześnie nie pozwolić, by one zawładnęły naszym życiem. Na początku nie byłam przekonana do tej postaci, teraz natomiast stanowi ona dla mnie niejaki wzór do naśladowania.

    Ślę całusy ;**
    Kaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja już nawet nie pamiętam skąd to, tydzień po publikacji bym ci powiedziała, ale dzisiaj już nie. Jedno wiem na pewno, coraz trudniej mi szukać adekwatnych, ja i te moje głupie pomysły. :)
      Bo Idalia zawsze ma rację, zupełnie tak jak ja. Żart, gdyby coś. :> A Hana w tym wypadku trochę zawaliła, fakt jest zawsze faktem, a z faktami się podobno nie dyskutuje.
      Poza tym, że mylisz osoby się z tobą zgadzam. I cieszy mnie to, że dostrzegasz w tym też krzywdę Doroty.
      Fanklub Iduni się rozrasta. :-*

      Usuń
    2. Trudno byłoby bagatelizować w tej sytuacji krzywdę Doroty. Przed Weroniką roztacza się nowe życie - ma dziecko, którym się musi zając, w perspektywie uwolnienie spod wpływów despotycznej siostry. Natomiast Dorota ma w sobie mnóstwo troski, potrzebę bycia potrzebną, jednak realizuje to w sposób niemożliwy do zaakceptowania dla drugiej strony, przez co naraża się na odrzucenie.

      Usuń
    3. Najwyraźniej tylko w ten sposób umie.

      Usuń