poniedziałek, 26 października 2015

60.



"Ponieważ rozpacz przypływa i odpływa, zdarzają się też chwile, kiedy się wycofuje i człowiek odkrywa, że przecież znajduje się na lądzie i może powinien rozprostować nogi i wybrać się na spacer".

*****

Agata Woźnicka, jak najciszej umiała, wyśliznęła się z łóżka. Brakowało jej tchu. Serce waliło tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Równie cicho otworzyła szufladę komody i wyciągnęła z niej niewielkie pudełko. Przyciskając je mocno do siebie, z absurdalną obawą, przecież śpiący spokojnie Marek nie mógł go podświadomie zobaczyć, szybko wyszła z pokoju. Spanikowana rozejrzała się dokoła, jakby zaraz miała zostać przyłapana na niewybaczalnym przewinieniu. Ręce drżały jej tak mocno, że z trudem zamknęła za sobą drzwi łazienki.

*

- Agata - wymruczał Marek, powoli otwierając oczy. Ukochanej nie było obok niego. Natychmiast się zaniepokoił. "Głupi frajer jesteś" - skarcił się w myślach.
Odkąd każdej nocy i we wszystkie dni była na wyciągnięcie ręki, instynktownie chciał ją chronić, co, o czym dobrze wiedział, niezmiernie działało jej na nerwy. Ale nic nie umiał na to poradzić, nie chciał się z nią już nigdy rozstawać. Na myśl, że kiedy zupełnie wydobrzeje, wróci do hotelu i znów stanie się niezależna i odległa, zaczynało go mdlić. Postanowił zrobić wszystko, żeby przekonać Agatę, że to, że są najbliżej jak tylko być można i się potrzebują, jest właściwe, naturalne i bezpieczne. Tak jest im od zawsze pisane.
W mieszkaniu panowała nienaturalna cisza. Natychmiast wyskoczył z łóżka, postanawiając poszukać ukochanej. Usłyszał szmer lejącej się z kranu wody. Syn nie wstawał tak wcześnie, to musiała być ona.
Zapukał w drzwi łazienki.
- Napijesz się kawy, ranny ptaszku?
- Poproszę - odpowiedziała drżącym głosem.
Słysząc, że płacze, wpadł niemal w panikę.
- Otwórz - rzekł stanowczo. - Co ci jest? Źle się czujesz?
- Zaraz wychodzę.
- Otwórz teraz.
Spełniła prośbę.
Stała przy umywalce, kompletnie już ubrana i uczesana. Łzy na jej twarzy mieszały się z wodą. Uniósł wysoko brwi na widok leżącego na pralce testu ciążowego. Podniósł przedmiot do światła, wynik był negatywny.
Położył jej dłonie na ramionach.
- A nawet gdybyśmy spodziewali się dziecka, co takiego by się stało, zawaliłby się świat?
Nie odpowiedziała. Nadal wstrząsał nią płacz. Czuł, że znowu zamknęła się przed nim na głucho. Nie chciał tego, ale zdenerwował się. Zakręcił wodę, chwycił ją w ramiona i posadził na pralce, żeby mieć jej oczy na wysokości swojej twarzy.
Mimo że czuł, iż stoi nad nią jak kat, stał nadal, czekał. Źle go zrozumiała.
- Marek, to przez tę infekcję, nie mam okresu, wszystko mi się poprzestawiało i tak się wystraszyłam - tłumaczyła łzawo, drżącym głosem. - Ale to nie to, na szczęście to nie to.
- Rozumiem, jesteś poukładana w każdym względzie, nie znosisz niespodzianek  i za to też cię kocham - głaszcząc jej twarz, wycierał łzy. - Ale co takiego by się stało? Ja bardzo chcę mieć z tobą dzieci. Byłabyś ciepłą, cudowną mamą.
- Co by się stało? Koniec świata! Nie rozumiesz tego? Ja nie chcę mieć dzieci. Nie teraz, nie wiem czy w ogóle kiedyś, nie czuję tego, to nie jest dobry czas - skrzywiła się, ukryła twarz w dłoniach. - I to naprawdę nie chodzi o ciebie.
- Na dzieci nigdy nie jest właściwy czas - burknął w odpowiedzi.
Milczała, więc kontynuował:
- Agatka, na pewnym etapie życia po prostu dzieci się ma. Nadają naszemu życiu sens, sprawiają, że nie żyjemy tylko dla siebie. Uczymy się kochać kogoś bez względu na wszystko. Przekazujemy im to, co sami o życiu wiemy.
Teraz Agata się zdenerwowała. Zeskoczyła z pralki. Pędem wybiegła z łazienki. Jej oczy rzucały iskry.
- I się poświęcamy! Wspaniała teoria! - krzyczała bez opamiętania. - Moje gratulacje! Tylko że właśnie teoria! Jak ty sobie to wyobrażasz? Że przepraszam pacjenta i biegnę wymiotować, po czym jakby nigdy nic wracam? Że robię dwunastki z brzuchem do ziemi? Że wstaję nocami, kołyszę do rana dziecko, a potem biegnę radośnie do pracy zrobić komuś krzywdę? Że moje dziecko jest szczęśliwe, kiedy go nie tulę na dobranoc, bo mam noc na izbie, kiedy mnie nie widzi na dzień dobry, bo mam dyżur na internie? A ty nie lepiej, kardiochirurgu, bez którego wali się szpital! Odpowiedź jest stała i niezmienna, a brzmi: nie. Bo ja, Marek, albo coś robię dobrze i angażuję się w to na sto, albo w ogóle. A dobrą matką, czułą, troskliwą i dobrym lekarzem na etacie być się po prostu nie da.
Tym razem nie wytrzymał i Rogalski.
- Zaraz, zaraz, po prostu powiedz to otwarcie, chodzi ci o to, że ja nie jestem dobrym ojcem, o to chodzi, tak?
- Nic nie sugeruję, nie mam prawa cię oceniać - dodała już ciszej, zwykłym tonem. - Ale nie jestem pewna, czy masz pojęcie, gdzie jest teraz twój syn.
- Śpi, a gdzie ma być?
- No nie wiem, gdzie ma być, ale zapewniam cię, że nie śpi, a przynajmniej nie w swoim łóżku.
- O cholera - zmartwił się mężczyzna. Oczy mu posmutniały.
Na ten widok Woźnicka złagodniała, złość uleciała z niej natychmiast. Miała ochotę wyciągnąć rękę, pocieszającym gestem pogładzić jego policzek. Ale się powstrzymała, sama nie wiedziała dlaczego. I w tym momencie ktoś przekręcił klucz w zamku.
- O, Agata. I tata - powiedział Radek, patrząc na nich zdziwiony. - Widzisz to? - zwrócił się do Martyny. - Wojna światów. Ooo, gdyby te spojrzenia mogły zabić. A ja już myślałem, że są idealni.
- Nie ma ideałów, ale ci dwoje są całkiem blisko. A żeby tak zostało potrzebna jest... - wymownie spojrzała na nieco zdezorientowanych dorosłych. - Herbata. Zawsze dobra na wszystko. Ja zrobię.
- chłopie, gdzieś ty był? - spytał Marek bezwolnie.
- Powtarzałem ci w zeszłym tygodniu, i w tym, i nawet wczoraj - nocny maraton filmowy. A potem Mak żarcie.
- I całe szczęście - odetchnął kardiolog.
- Chłopie, całe szczęście - wtrąciła Agata z promiennym uśmiechem.
Rogalski objął ukochaną i mocno, namiętnie pocałował.
- Ach, chyba nie powinienem na to patrzeć. Pójdę sobie może - ironicznie rzekł nieodrodny syn swojego ojca.
- Patrz - rzuciła z kuchni Martyna, trzaskając kubkami. - I ucz się.
Kardiolog wziął w dłonie twarz Agaty.
- Napijesz się ze mną herbaty? Obiecuję brak jakiegokolwiek nacisku, słowo, przysięgam na to bijące dla ciebie serce! - uderzył się otwartą dłonią w pierś.
- Wariat - uśmiechnęła się, z powrotem do niego lgnąc. - Z niewysłowioną przyjemnością. Obiecując jeszcze sprawę dogłębnie przemyśleć.
- I już po wojnie? - Radek był zawiedziony. - Ech, zawsze omija mnie najlepsze.

*

- Dostałaś mydełko, to teraz umyj brzuszek, skoro koniecznie chcesz sama - Hana z uśmiechem pochyliła się nad siedzącą w wannie córeczką. Mała z przeciągłym, głośnym piskiem zachwytu mocnymi uderzeniami rozchlapywała wodę. Na własną twarz, na łazienkę i, rzecz oczywista, na mamę.
- Miał być brzuszek - westchnęła ginekolog, pocierając dla przykładu dłońmi własny brzuch.
Dziewczynka z rozmysłem odwzorowała gest. Naśladownictwo - pomyślała lekarka - pierwsza i najdoskonalsza forma zdobywania wiedzy o świecie. Oczy zaświeciły się jej z radości.
I wtedy trzasnęły drzwi mieszkania.
- Tata! - krzyknęła Sara.
A Goldberg ze wzruszenia brakło tchu.

*

Gawryło porwał żonę w ramiona i sadzając ją sobie na kolanach, zapadł się w miękką, wygodną kanapę. Łapczywie, jak tonący tlen, wtłaczał w płuca jej zapach.
Uśmiechnęła się promiennie.
- Hej, kolacja, na pewno jesteś głodny po dyżurze - próbowała się uwolnić.
- Jadłem codziennie, a do ciebie tęskniłem dwa tygodnie - wtulił twarz w jej szyję. - Tak długie rozstanie było bardzo złym pomysłem.
- Też tak myślę, ale tylko dlatego, że było za długie, widzisz, jak dobrze nam zrobiło? - ułożyła się wygodnie w jego ramionach, pocałowała go delikatnie. - Wszyscy o ciebie pytali. Mama, Miri, w ogóle nie chcieli mi wierzyć, że wszystko u nas dobrze. A ty tak rzadko dzwoniłeś.
- Nie wiedziałem, czy tego chcesz.
- Najprościej było zapytać.
- Poza tym wiesz, jak to jest, ciągle byliśmy zajęci i byłoby naprawdę wspaniale, gdyby nie jedna kwestia.
Spojrzała pytająco.
- Tośka paplała, biegała, śmiała się, a ja tylko za tobą tęskniłem.
Powstrzymała pocałunkiem jego dalsze słowa. Potem objął ją mocno, przyciągnął do siebie, już nie zamierzał uwolnić z uścisku.
- No, to teraz już nawet może się skończyć świat - powiedział cicho.
- Co? Dlaczego?
- Bo cały mój świat trzymam właśnie w ramionach.

22 komentarze:

  1. Nie pamiętam już kiedy mogłam rano w spokoju skomentować, więc dziś nareszcie to robię.
    Pewnie tylko ja, znowu wyobrażałam sobie Bóg się co, czytając o wyciąganym przez Agatę pudełeczku. A jak się dowiedziałam, że z szuflady to już całkiem...
    Ach, nie ma to jak mieć zjechaną psychikę:-)
    Muszę przyznać, że ulżyło mi, z powodu jednej kreski. Jakoś nie potrafię wyobrazić sobie Agaty w ciąży, a potem z dzieckiem.
    A z tymi dziećmi to zawsze jest problem. I fakt, faktem, że nigdy nie ma dobrego momentu, choć niektórzy go jednak znajdują. Ciekawe jak to robią?
    Jakże wielkie szczęście, z powodzenia u Hany i Piotra. Ta kłótnia, owszem potrzebna, ale błaha jak nie wiem co.
    Scena z Sarenką przesłodka. To dziwne, że scenki z dziećmi mnie zachwycają. Cóż, jesteś genialną pisarką:-)
    Buziaki:-*
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia, co sobie wyobraziłaś, chyba mało domyślna jestem. xD
      A ja bym sobie potrafiła wyobrazić. :) Ale jeszcze nie tym razem i nieprędko.
      Ano jest, bo trzeba ograniczyć egoizm własny. :) Nie wiem, po prostu chyba się decydują, a potem to już jest po ptokach. :)
      Nie nadaję się do kłócenia.
      Bo dzieci są mimo wszystko urocze. Z jakiegoś powodu nasz gatunek przetrwał. :D Miło, że jesteś jak zawsze!
      Buziaki!

      Usuń
  2. Tym razem, jak widzę, część bardziej refleksyjna niż zwykle. Agata ma swoje wątpliwości i strach przed wkroczeniem w silniejsze relacje z Markiem, Radek krąży gdzieś, a ojciec sobie nawet nie zdaje sprawy z tego, gdzie. :) Czyż o czymś to nie świadczy?
    Na wszystko trzeba czasu, z takiego założenia wychodze. W końcu Agata przywyknie do myśli, że pod opieką Marka nic jej się nie stanie. Nie mogą być pewni, czy wszystko się ułoży dobrze, ale powinni próbować. Agata też jest w szoku po swojej infekcji, musi ochłonąć.
    A Piotr z Haną jak zawsze są słodziaki, taka stęskniona rodzinka. Chciałoby się mieć taką drugą połówke, miło by było wracać do domu. :) Długie rozstanie definitywnie im pomogło.
    No, to zaczynamy tydzień, tym razem znów na wysokich obrotach. Buziaki, już bez zarazków! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy refleksyjna? Wszystko dobre, co się dobrze kończy, a każde z nich ma swoje racje jak najbardziej słuszne.
      Są kobiety, które się do dzieci nie nadają mimo wszystko i takie ich prawo, ale Aga to chyba nie ten typ. :)
      Trochę przesłodzeni są, ale spoko, spoko, już ja coś kiedyś wymyślę takiego, że ci oko zbieleje. :D Na razie się głowię nad pacjentem i jego okolicznościami, już nie mówiąc o pożyczkach Eli. :)
      Dobrego tygodnia!
      :*
      I walcz o odporność!

      Usuń
  3. Dwie sytuacje, można rzec, dwie rodziny - taki duży kontrast. Pomysł, aby pokazać proces budowania stabilizacji w nowym związku, jak dla mnie był strzałem w dziesiątkę. Chwila refleksji, pogubienie. Najbardziej trafiły do mnie słowa Agaty, że ona wszystko na sto procent, że ona jest taka dokładna i gdzie tu matką być, gdzie tutaj opiekować się dzieckiem, które jest bezbronne, które bardzo często robi rodzicom na przekór. Rodzic to taka mieszanka cech, musi być przyjacielski, ale dla dobra dziecka, powinien być również surowy. Wydaję mi się, że ciężko zachować granicę tych cech i nie stać się za bardzo wymagającym lub za bardzo wyluzowanym rodzicem. Uważam, że Agata ma trafne lęki. Ja wczoraj rozmawiałam na temat bycia matką z przyjaciółką - cóż dziwią mnie kobiety, które zostają matkami w wieku 18-21 lat. Kiedyś to było normalne, teraz świat troszkę "zwariował", a ja razem z nim, bo ja do każdej takiej matki mam straszną rezerwę, może wręcz blokadę. I tu nie chodzi o zaściankowość czy uprzedzenie. Po prostu idę w innym kierunku. I może dlatego tak rozumiem ten rozdział, i tak się cieszę, że go stworzyłaś. To ważna kwestia lęk. A lęk przed stabilizacją jest chyba jeszcze lepszy.
    Koniec moich wywodów na ten temat. Czuję, że nie dobrniesz do tego momentu.
    Hana i Piotr. I tu pojawia się na mojej twarzy szeroki, bananowaty uśmiech. I co mówić więcej?! Może tylko tyle, że poprzez ostatnie sezony z ich udziałem zaprzestawałam ich lubić. A teraz, gdy już ich nie ma i raczej w serialu nie będzie, mam Twojego bloga, na którym tak pięknie pokazujesz rodzinę, rodzinę z mojej wyobraźni. Tak właśnie widzę szczęśliwą rodzinę. Są wzloty - są i upadki, ale rodzina jest spójnością i całością. I powinna na sobie polegać i przezwyciężać każde zachwianie i każdy kryzys. A myślę, że kryzysy są po to, aby pokazać ludziom jak szybko można kogoś zranić i jak można szybko go stracić.
    Opisy dzieci to chyba Twój kolejny talent. I te "tata: rozczuliło mnie do reszty. Rozłożyło na łopatki.
    Pozdrawiam i czekam do przyszłego tygodnia - mam nadzieję, że będzie Idalia z Wiktorem i choć trochę Hany i Piotra tak razem, a nie tak osobno :P - daj mi się nimi nacieszyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te związki to jest po prostu kolejka górska i ciągła nauka kompromisów. :) Ale ciężko o taki, jeśli idzie o nowego człowieka w stadzie, za sprawą którego wszystko się zmieni.
      No, ja akurat jestem taka trochę Agatowa, z jednej strony wiem, że dzieci nadają życiu sens, serio, jak je obserwuję, to straszliwie chciałabym kiedyś mieć taką poniekąd swoją kopię, ode mnie zależną, z drugiej strony nie wiem, czy stać mnie na takie bezwarunkowe poświęcenie. No i do tego mój perfekcjonizm, byłoby to dla mnie na tyle ważne życiowe doświadczenie, że wiele musiałabym mu podporządkować. Długi temat, tutaj udało mi się go zaledwie uchwycić.
      Kwestia miłości i konsekwencji to już zupełnie inna kwestia. To zdąży jeszcze pewnie wyjść przy okazji Hany i Piotra do września, na co pozwolić, a gdzie już zachować rozsądek.
      Trudno mi oceniać młodziutkie matki. Bo z jednej strony dziecko wychowuje dziecko i taka dziewczyna potem płacze, że nie może się iść zabawić albo zostawia wszystko rodzicom. Z drugiej strony znam młodą matkę, która świetnie sobie radzi i to była jej świadoma decyzja. Pewnie jakoś tam wszystko zależy od człowieka. Teraz przede wszystkim są takie czasy, że na dzieci czasu nie ma, bo trudno utrzymać rodzinę z jednej pensji. I kobieta musi pracować, żeby rodzina żyła jako tako stabilnie. A skoro nie da się jednocześnie pracować i wychowywać - mamy odpowiedź. No i żadna odpowiedzialnie podchodząca do życia kobieta nie wybierze dziecka, kiedy nie ma go za co utrzymać. Ale same wiemy, że przypadki chodzą po ludziach.
      Tak, bo stabilizacja wymaga decyzji, co gorzej - decyzji ostatecznych, a takich wszyscy się boimy.
      A ty nie dobrniesz w moich, można by tak długo dyskutować. :)
      Wszystkim innym bohaterom przydarza się nie wiadomo co, a oni są po prostu zwyczajni, znaleźli, czego szukali i niech tak na razie zostanie. Pojawią się za jakiś czas znowu. :) Ida i Wiktor też w planach. :) A na "tata" Piotr się wreszcie od królewny doczekał. :)
      Uwielbiam twoje wywody! :*

      Usuń
    2. Masz bardzo dużo racji. Ja w kwestii swoich przyszłych dzieci jestem chwilowo jak liść na wietrze. Chcieć chcę, ale czy się pojawią - nie wiem, czy jestem na tyle odpowiedzialna mając np. na uwadze, że chcę zostać architektem, a to zajmuję.
      Ja też lubię czytać Twoje wypowiedzi.

      Usuń
    3. I jak tu wybierać, ile czasu poświęcić dziecku, ile pracy zawodowej, czy być lepszą matką, czy lepszym pracownikiem. Przechlapane mamy. :)

      Usuń
    4. Tym rozdziałem poruszyłaś temat rzekę.
      Czekam do kolejnego poniedziałku.
      A może jakaś niespodziewana niespodzianka??
      Na uczczenie 60 rozdziału??

      Usuń
    5. Pod warunkiem, że ją napiszą fani, bo ja mam straszliwe tyły. :)

      Usuń
    6. Fani nie są, aż tak odważni.
      Fani nie są, aż tak kompetentni.
      Fani poczekają... .

      Usuń
  4. Nie dziwię się Agacie, że nie chce mieć dziecka. Dużo przeszła, nawet porządnie nie nacieszyła się byciem lekarzem. Ale Marka też rozumiem. Choć jego zachowanie nieco mnie niepokoi. Żeby tylko nasz kardiochirurg nie chciał zbytnio osaczyć swojej ukochanej.
    A Radek staje się jednym z moich ulubionych bohaterów :) Uwielbiam takie typy osobowości :D Tak niewiele go było, a tak bardzo dał o sobie znać czytelnikowi :)
    Rozstania raz na jakiś czas są dobre :) I jeszcze ta Sara, jej chyba tęsknota za tatuśkiem też dobrze zrobiła :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz? Jak tak piszesz, to mi do głowy przychodzi, że Marek trochę chce naprawić dawne błędy. :)
      Cieszę się, że Raduś ma fankę.
      Oczywiście, jak na córeczkę tatula przystało. Buziaki. :-*

      Usuń
  5. Rozumiem i Agatę i Marka.
    Agatę dlatego, że właśnie jest poukładana i taka na sto procent, że chce mieć wszystko pod kontrolą, tylko że właśnie, dobrego czasu na dziecko nie ma nigdy i chociaż chcielibyśmy bardzo, to nigdy nie będziemy pewni, czy to już, bo zawsze brak kasy, praca nie taka, no i argumentów przeciw się mnoży.
    Jednak jestem pewna, że gdyby już dzidziuś się pojawił, to po początkowym szoku, byliby najszczęśliwsi na świecie, bo dziecko zupełnie przewartościowuje nasz świat...
    Oby tylko Marek nie naciskał (a domyślam się, że nie będzie, bo mądry z niego facet), to się im poukłada i ta kwestia.
    Ach, Radek, Radek, to taki fajny, wyluzowany nastolatek :)
    No i Hana z Piotrem, tacy są jak moi Zuzia i Szczepan, mądrzy, kiedy trzeba zabawni, no i jak się pokłócą, to się zaraz godzą - dobrana para i świetna rodzina. :)
    Sara to słodziak, dlatego wycałowałabym ją jak nie wiem :***
    Buziaki - ela_k :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zupełnie tak jak ja.
      To trochę tak, pierwsze dziecko przed trzydziestką, a im bliżej trzydziestki, tym większy popłoch. :)
      Wszyscy tak mają, najpierw niepokój, potem niepokój i radość, a potem niepokój, radość i kompletne oddanie, po grobową deskę.
      Z jednej strony nie naciskał, a z drugiej czas leci, trzeba podejmować decyzję.
      No, w końcu umówiłyśmy się na propagandę szczęścia. :D Buziaki!

      Usuń
  6. No dziś trochę się spóźniłam - ech ta skleroza. Bardzo mi się podoba, że optymistycznie i pogodnie jak aura za jesiennym oknem.Tego mi brakowało po tragiczno-kryminalnych kawałkach. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszą być zmiany, muszą, ściskam mocno, z nadzieją, że aura da jednak żyć mojej ciągle bolącej przez nią biednej głowie. :)

      Usuń
  7. scenka z HiP tak mnie rozczulila, że az przeczytalam dwukrotnie. Umiesz wprowadzic w miły nastrój ;) i tylko mogę sobie ponarzekac, że o nich tak mało, mało. Ale to, że się pogodzili to chyba nie znaczy, że bedzie u nich nudno, albo wcale? :c Liczę na Ciebie, pamiętaj! ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie, bo będą, będą, jak wszyscy. :) Mało, bo lepiej nie doprawiać na siłę, jak wyszło, tak jest. :) A czy nudno? Sama zobaczysz, chyba nie mnie to oceniać. :) Miło, że się podoba! :-*

      Usuń
  8. Agata zachowuje się nieomal jak przestępca bojący się przyłapania na gorącym uczynku. Ciekawe, co zawiera owo tajemnicze pudełeczko (mogę się założyć, że test ciążowy). Jakikolwiek będzie jego wynik, myślę, że obawy Marka co do powrotu ukochanej do hotelu są już w tym momencie bezzasadne. Wszak i ona czuje się dobrze i bezpiecznie, budząc się w jego ramionach, a jeśli chodzi o kontakt z Radkiem, okazało się, iż nie taki nastolatek straszny. Agata wyraźnie nie jest jeszcze gotowa na macierzyństwo. Nie wątpię, że świetnie poradziłaby sobie w tej roli, gdyby wynik testu był pozytywny, ale mimo wszystko to raczej nie jej czas. Szczególnie że ostatnio tyle się działo i ona sama do końca nie wie, czego tak naprawdę chce i potrzebuje, wciąż próbuje się w tym wszystkim jakoś odnaleźć. Rozsądne rozumowanie – kobieta widzi, że w tym momencie nie sprosta obowiązkom domowym i zawodowym, że nie będzie w stanie odpowiednio dużo czasu poświęcić dziecku, a nie chce skrzywdzić ludzkiej istoty. Marek to bierze do siebie, czemu trudno się dziwić, jednak w tym przypadku nie chodzi o to, że Aga nie chce mieć dziecka z nim, lecz że nie czuje się gotowa mieć je w ogóle. Chodzi o jej ocenę własnych możliwości, co nie ma nic wspólnego z predyspozycjami ukochanego do ponownego ojcostwa. Powołując się na Radka zagrała trochę nie fair, na szczęście od razu się zreflektowała. Martyna jest świetna, ten jej komentarz! Zresztą, z obojga są fajne dzieciaki.

    Czy mi się wydaje, czy Sara właśnie wypowiedziała pierwsze słowo? Jeśli tak, to gratulacje dla Hany, że łzy wzruszenia, a nie rozczarowania, że nie było to słowo „mama”. Fantastycznie, że między Haną a Piotrem znowu dobrze się układa. Dwutygodniowe rozstanie dobrze im zrobiło, a to znaczy, że się naprawdę kochają. Patrząc na ich rodzinne szczęście tym bardziej żal Agaty, że nie potrafi na tyle zaufać, by odsunąć lęk i podobnie jak ta dwójka, cieszyć się codziennością. Pozostaje mieć nadzieję, że i na nią przyjdzie w końcu czas.

    Wreszcie jestem na bieżąco. Uroczyście obiecuję więcej się nie spóźniać, acz nie wiem, co mi z tego wyjdzie, zważywszy na moje niepoukładanie :)

    Buziaki wieczorno-jesienne ;***

    Kaja

    OdpowiedzUsuń