poniedziałek, 21 września 2015

55.



„Strach buduje mury zamiast mostów. A ja chcę życia pełnego mostów, a nie murów”.

*****

Hana i Piotr spokojnie weszli na izbę. W gabinecie, nie patrząc na siebie, siedziały dwie kobiety, obie mocno zdenerwowane.
- Dzień dobry, nazywam się Hana Goldberg, jestem ginekologiem, chciałabym panią zbadać - zerknęła ciepło na bladą, wyraźnie spiętą ciężarną dziewczynę. - Boli panią teraz brzuch? Czuje pani ruchy dziecka?
- Nie boli jej, tak mówi, ale ja w to nie wierzę do końca, pani doktor, nigdy nic nie wiadomo, ona spadła z wysokości, ja tak uważałam na nią i nie dopilnowałam, bardzo boję się o Szymonka - odpowiedzi chaotycznie udzieliła towarzysząca dziewczynie, nienagannie ubrana i pomalowana kobieta. Niezwykle atrakcyjna kobieta.
Nagle zgięła się wpół, opadając ciężko na krzesło. Jej twarz wykrzywił grymas bólu. Ciężarna dziewczyna siedziała ani trochę nieporuszona.
- Moment, moment, po kolei, ale to pani spadła z drabiny? Jak się pani nazywa? - chciała wiedzieć lekarka.
- Weronika Marczuk - padła cicha odpowiedź.
- Zapraszam do gabinetu, zbadam panią i dopiero wtedy powiem coś więcej, poza tym poleży pani pod KTG, sprawdzimy czynność skurczową, proszę się nie denerwować, wszystko będzie w porządku.
Dziewczyna nie zareagowała.
Goldberg popatrzyła na drugą kobietę, która kuliła się z bólu.
- A pani jest...
- Dorota Marczuk, jestem siostrą, pani doktor, proszę się zająć Niką. Temu dziecku nie może się nic stać, ja sobie tego nie wybaczę!
- Co panią boli?
- To nic takiego, przejdzie.
- Umówmy się, że Hana zbada Weronikę, a ja zajmę się panią, dobrze? - wtrącił się Piotr.
- Ale mnie nic nie jest, tu chodzi o Nikę.
- Nalegam.
Kobieta niecierpliwie skinęła głową. Hana wyciągnęła rękę do przyszłej matki.
- Zapraszam, chodźmy.
Pacjentka wolno wstała.
Wychodząc, lekarka popatrzyła znacząco na męża, ledwie dostrzegalnie pokręcił głową, upewniwszy się, że kobiety tego nie widzą, przewróciła oczami.

*

- Agata, przestań mi utrudniać pracę, daj sobie po prostu zmierzyć ciśnienie, dobra? Uspokój się trochę, nie histeryzuj - Zuza rozłożyła ręce w geście bezradności.
- To coś powiedz, no powiedz mi coś wreszcie, zrób coś ze mną, weź mnie wypisz, ty albo ktokolwiek, nie zbywajcie mnie, nie musisz mierzyć, wiem, jakie mam wysokie ciśnienie. Powiedz, że mam uszkodzone nerki i że będę teraz jak jakaś inwalidka dializowała się co drugi dzień, od razu może powiedz Latoszkowi, niech mnie zwolni najlepiej, po co to przeciągać! - głos Agaty stopniowo przechodził od złości do rozpaczy.
- Cholera jasna, Agata!
Idalia, jeszcze nie zauważona przez żadną z kobiet, stojąc w drzwiach, spokojnie przysłuchiwała się rozmowie.
- Jestem lekarzem, Zuza, tabletki mogę równie dobrze brać w domu, widzę, co się dzieje. Dlaczego niby mi nic nie mówicie?
- Jesteś wycieńczona ciężką infekcją, od niedawna dopiero nie gorączkujesz, masz słabą morfologię, ledwie trzymasz się na nogach.
- Mam krwiomocz i jestem internistą! Rób mi dobową zbiórkę moczu, ile ci wyjdzie? Jaka jest przyczyna krwi w moczu?! Nie traktuj mnie protekcjonalnie, jakbym się miała zaraz rozsypać! Rób mi mocznik i kreatyninę! Jak myślisz, jaki wyjdzie wynik!
- Pracowałoby mi się znacznie lepiej, gdybyś przestała mnie pouczać, pani doktor - Zuza gwałtownie wstała, wyraźnie wściekła. - Przysyłam tu Witka, ja z tobą nie dam rady współpracować, histeryczko.
Idalia dłużej nie wytrzymała. Jakby nigdy nic weszła do sali.
- No, wolnego, pani doktor cofa ostatnie słowo i zamienia je na inny rzeczownik. Dla przykładu nazwa własna, piękne imię żeńskie, Agatka. Czas, start. Teraz ma pani  swoje pięć minut, proszę korzystać. A nuż się więcej nie trafi.
Krakowiak popatrzyła na Idę jak na wariatkę. W kąciku ust Agaty zabłąkał się lekki uśmiech.
- Nie dam rady z tobą współpracować, Agatko - powiedziała Zuza niechętnie, ale wyraźnie spokojniej.
- Doktor Latoszek nie będzie potrzebny, jeśli da nam pani dwadzieścia minut. W sam raz na kawę, czyż nie? No i lekarski fartuch, bo nie mogę według przepisów zdjąć swojego, a nie chcę, żeby doktor Woźnicka zmarzła.
- Co? - spytały obie lekarki jednocześnie.
- Idziemy na ławeczkę przed szpital.
- Czy pani zwariowała, pani doktor? - chciała wiedzieć Zuza.
- Z medycznego punktu widzenia, o ile wykształcenie pozwala mi to ocenić - nie, działam dosyć racjonalnie. Piętnaście minut.
Oszołomiona Zuza wyjęła z kieszeni fartucha swoje rzeczy i podała go Idalii. Wyszła bez słowa, wzdychając ciężko. Agata siedziała ze spuszczoną głową.
- Pomóż mi, wyszłam z wprawy w ubieraniu kogokolwiek - zakomenderowała Idalia.

*

Kiedy usiadły na ławce, Agacie trzęsły się ręce, zacisnęła je w pięści, żeby to ukryć, była bardzo spięta.
- Oddychaj głęboko.
- Idalia.
- Nie dyskutuj ze mną, oddychaj. To bardzo proste. Wdech-wydech.
Agata, bardziej dla świętego spokoju niż z przekonania, posłuchała lekarki. Po kilku wdechach odchyliła się na oparcie ławki, rozluźniła dłonie, kładąc je na kolanach. Wystawiła twarz do słońca.
- Proszę, teraz możesz - Ida również usiadła wygodniej.
Woźnicka spojrzała pytająco.
- Możesz płakać. Nie masz zbyt wiele czasu, jakieś... 7 minut.
Do oczu internistki gwałtownie napłynęły łzy, spływały po policzkach, wykrzywiając jej usta w bolesnym, rozpaczliwym grymasie bezradności.
Nagle ze szpitala wybiegł Marek, zauważając kobiety, szybko do nich podbiegł.
- Szukam was, cholera, nikt nie wie, gdzie jesteście. Agata, co się dzieje?
- Cicho - psychiatra położyła palec na ustach. - Jeśli chcesz się do czegoś przydać, po prostu ją przytul, byle mocno.
Marek, bez oporu i dalszych pytań, usiadł obok kobiety i z przyjemnością wykonał polecenie. Woźnicka natychmiast rozluźniła się w jego ramionach. Zamknęła oczy.
- A jeśli by się czepiać szczegółów, to poza tym, że zostało nam pięć minut - Idalia szybkim ruchem odgarnęła włosy z twarzy. - W twoich wynikach jest napisane, że cztery dni temu oddałaś pięćset mililitrów moczu, dwa dni temu osiemset, co to znaczy, pani doktor internistko? Bądź łaskawa na mnie spojrzeć.
Agata ufnie popatrzyła w oczy Idalii, uśmiechnęła się, na jej rzęsach znów zalśniły pojedyncze łzy, wzięła ciepłą rękę przyjaciółki w swoje dłonie.
- Że stan nerek powoli się poprawia - powiedziała spokojnie.
- Kamień z serca - rzekła Ida ironicznie. - Chyba możemy wracać.
Agata wstała, zachwiała się mocno. Marek natychmiast ją przytrzymał, uśmiechając się szelmowsko do Idalii.
- No, nareszcie mogę się wykazać.
Bez wysiłku wziął ukochaną na ręce i we troje ruszyli do szpitala.

*

- Hana - Gawryło biegł za żoną. - Co z tym dzieckiem, bo żyć mi spokojnie nie daje pacjentka!
Weszli do lekarskiego, usiedli na kanapie.
- Zostaje u mnie na obserwacji, niestety zaczęła lekko plamić, poleży w bezruchu i zobaczymy, jeśli nie przestanie, to znaczy, że najprawdopodobniej odkleja się łożysko, no i wtedy tniemy natychmiast. A co z siostrą?
- Poza tym, że zwija się z bólu, żąda prochów przeciwbólowych  i cały czas pyta o synka tej młodej, to w zasadzie nic.
Ginekolog oparła głowę na ramieniu męża, przetarła dłonią zmęczoną twarz.
- Co masz na myśli? - drążyła.
- Nie wiem co jest, ja tam nic nie widzę, brzuch nie jest ostry, nie ma obrony mięśniowej, nie jest nawet wzdęty, nie ma żadnego powodu do niepokoju, USG jamy brzusznej w porządku. Ból w dole po lewej, promieniujący niby, ale ani określenia rodzaju bólu konkretnego, ani dokładnego zakresu promieniowania nie umie podać.
- Jednym słowem?
- Jeśli ty nic nie znajdziesz ginekologicznie, to moim zdaniem ściemnia. Jest nawet lepiej - pielęgniarki mówią, że boli, kiedy my widzimy, a jak nie patrzymy, boli jakby mniej. Ale koniecznie ją przebadaj, żeby nie było ewentualnych oskarżeń o zaniedbanie.
- Myślisz, że po prostu chce cały czas pilnować tej siostry?
- Jak nic u ciebie nie wyjdzie i będzie oponować przed odesłaniem do domu, to pewnie o to chodzi.
- Ja też mam problem. Dziewczyna jest apatyczna, odpowiada monosylabami, nie umie podać konkretnej daty porodu, nie chce powiedzieć, jak doszło do wypadku. Wygląda na wystraszoną i gdybym nie uświadomiła jej dobitnie, że to być może zagraża życiu jej i dziecka, wypisałaby się na życzenie. A nie jest dzieckiem, ma dwadzieścia lat.
- To może dwie histeryczki, ale że życie nie jest łaskawe i  najwyraźniej coś tu nie gra, mamy wspólny problem, moja ukochana żono.
- I co teraz, mój cudowny mężu?
- Nic prostszego, idź zbadaj tę Dorotę, co by z nią nie było, niech zostanie do wieczora, a potem idziemy na obiad. A ja porozmawiam z Idalią, niech ma je obie na oku.
- Wspaniała propozycja, umieram z głodu. Ale jeszcze zajrzę do Agaty. Bo z tego, jak Idalia krąży między gabinetem a interną wnioskuję, że potrzebuje wsparcia.
- Jak zwykle pamiętasz o wszystkich - pocałował kobietę w czubek głowy. - To co, za dwadzieścia minut w bufecie?
Hana na pożegnanie czule pogłaskała męża po policzku.
- Już nie mogę się doczekać - powiedziała wstając.

14 komentarzy:

  1. Trudne przypadki w szpitalu raczej są na porządku dziennym, także mnie już chyba nic nie zdziwi. Tym razem trafiamy na sytuacje może nie trudną, aczkolwiek interesującą. Oczywiście nie znajdziemy rozwiązania od razu, jak zwykle wykazać się trzeba cierpliwością i poczekać na kolejną część. ;)
    Siostra, zdaje się, faktycznie pilnuje ciężarnej jak oka w głowie. Ich historia robi się coraz bardziej interesująca. Motywy mogą być różne takiego zachowania, kto wie czy nie będzie chciała nawet odebrać noworodka matce. Miłością siostrzaną tego raczej nazwać nie można. :D
    Agatka nam zdrowieje i oczywiście już chce wracać do pracy. Leczenie lekarza jest bardzo trudne dla ekipy leczącej, nie tak łatwo uspokoić pacjenta tak, żeby w efekcie nie wiedział on niczego na temat swojego zdrowia. Oczywiście, to wszystko robi się dla ich dobra i nie ma w tym niczyjej winy- tak po prostu czasem trzeba. Ja się wcale Agacie nie dziwię, sam, będąc na jej miejscu, chciałbym wiedzieć wszystko na temat mojego własnego zdrowia.
    Marek oczywiście jak zawsze czuwa, tak by się chciało mieć takiego, co to zawsze jest tam, gdzie być powinien. Jest dla Agaty olbrzymim wsparciem od samego początku, tak jak i Idalia. Ale on, jest także bliski sercu internistki, także jego wsparcie jest tym większe.
    Jak dobrze, że powoli sytuacja ze zdrowiem zaczyna się normować. Chyba bym Ci nie wybaczył, gdybyś tylko spróbowała ją uśmiercić. Za bardzo ją wszyscy lubimy. :p
    To ja teraz, wzorem Idalii, zaczynam własną tygodniową bieganinę. Cel niestety nie jest aż tak szczytny jak jej, ale podobno uczyć się też trzeba... bełkotu też- nie wiem tylko po co.
    Buziaki! :* i niech ich na cały tydzień wystarczy! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta część jest dziwna, bo wersji pacjentki mam kilka i sama do teraz nie wiem, którą ostatecznie wybiorę. :)
      Do miłości siostrzanej to jej daleko.
      Też wolałabym wiedzieć, nawet jeśli na konkretną chwilę mój stan byłby niezadowalający, dlatego od czego jest Idalia. :) Taki sobie wybrała zawód, niech teraz łagodzi panikę. :) Której trudno się dziwić po ciężkiej infekcji i zawodzie, z którego taka może wykluczyć na stałe.
      Naczekał się na tę Agatę trochę, to teraz docenia.
      Gdzie ja bym mogła swoją ulubioną bohaterkę, tak się tylko z wami droczę. :)
      Buziaki, choć spóźnione o tydzień! :-* Niezwykle miło tu wracać po takiej przerwie!

      Usuń
  2. Nic nas tak bardzo nie oddziela od innych ludzi jak strach. Przed odrzuceniem, przed oceną, przed rozczarowaniem. Zamiast postawić wszystko na jedną kartę i przeżywać, zamykamy się na drugiego człowieka, odpychając go nieraz i krzywdząc, a przy tym raniąc samych siebie i tracąc szansę na coś ważnego i prawdziwego. Mury można zburzyć, lecz to wymaga ogromnego zaangażowania i determinacji. Pewnie, można przyjąć założenie, że jeśli komuś bardzo zależy, pokona ten mur, ale warto mieć na uwadze również fakt, że druga strona też może czuć strach i bezsensowność własnych działań. Natomiast most jest otwartą drogą, zaproszeniem. Nawet chwiejny i połamany, daje nadzieję.

    Znowu podwójny pacjent. To dość częsty motyw nie tylko w ndinz, ale także w innych serialach medycznych, że przy okazji się okazuje, że osoba towarzysząca również jest chora, nieraz nawet bardziej, niż docelowy pacjent. Zobaczymy, czy i w tym przypadku się sprawdzi.

    Zrozumiała jest frustracja Agaty w momencie, kiedy nikt nie chce jej pokazać karty. Przez to ma wrażenie, ze wszyscy wokół coś przed nią ukrywają i starają się chronić przed jakimiś strasznymi informacjami. Bez względu na to, co w tej karcie mogłaby wyczytać, pomogłaby jej się uspokoić sama świadomość, że wie, co się dzieje, wszak najgorsze są domysły i niepewność. Lekarze są trudnymi pacjentami. Zuza powinna zrozumieć, że zachowanie koleżanki po fachu to panika, a nie protekcjonalność. Że Aga nie podważa jej kompetencji, tylko potrzebuje poczucia wpływu i panowania nad sytuacją. Na szczęście w pobliżu znalazła się Idalia, zawsze gotowa bronić swojej przyjaciółki. I świetnie sobie poradziła z uspokojeniem rozhisteryzowanej i sfrustrowanej lekarki, a to nie było proste zadanie.

    Siostra pacjentki zrobiła się interesująca. Myślę, że obydwie dziewczyny są ofiarami jakiejś przemocy i rzeczywiście chodzi o pilnowanie, a nie o zwrócenie na siebie uwagi. Nie mogę się doczekać, w jaki sposób dalej pociągniesz ten wątek. Jestem też nieco rozczarowana, że w tym odcinku nie pojawiło się nic na temat sytuacji Martyny, ale rozumiem, że specjalnie każesz czekać.

    Buziaki poranne, tym razem udało mi się na czas :***

    Kaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatka walczy, próbując pozbyć się własnych murów, nawet jeśli wydają się za wysokie jak na jej możliwości.
      Ten przypadek jest nieco inny. Choć w zasadzie mogę też powiedzieć, że masz rację.
      Bliscy zawsze znajdą do nas klucz, który pozwoli opanować strach.
      Wątek pacjentek jest nieprzewidywalny nawet dla mnie. :) Nawet, jeśli miałaby być sztampa - już się wkręciłam, znaczy nie ma zmiłuj.
      Buziaki! :-*

      Usuń
  3. Kurcze, nie jestem w temacie, bo nie czytałam poprzednich części, więc trochę nie ogarniam. :) Ale mimo wszystko opowiadanie mi się bardzo podoba. Nie ma tu tylko pary bohaterów, cały czas coś się dzieje. Jeśli chodzi o przypadki medyczne też. Ja sama pisząc opowiadania omijam takie tematy szerokim łukiem, bo po prostu się na tym nie znam, także podziwiam. :) Nie mam pojęcia, co stało się Agacie, ale tyle dobrego, że wraca do zdrowia. I Agata jest tu z Markiem (tudzież mają się ku sobie)? Kiedyś byłam za tym połączeniem w serialu, także też nie jest tragicznie, chociaż teraz sobie ich razem nie wyobrażam.
    Nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejną część. Po przeczytaniu tylko ostatnich dwóch już się trochę w to wkręciłam.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na poprzednie części. :)
      Dla mnie medycyna jest dużą pasją, także jakieś tam pojęcie staram się mieć. :) Na ten cel zdecydowanie wystarcza.
      Są tu razem i ja sobie nie wyobrażam jej z nikim innym, kto by się pojawił, chyba że z bohaterem własnym, którego z kolei nie chce mi się pisać.
      Zapraszam każdego tygodnia. :)
      :-*

      Usuń
  4. Jak to dobrze, że z Agatą lepiej! Całkiem rozumiem jej rozgoryczenie, ale też zachowanie Zuzy jestem w stanie przyjąć. Lekarze jako pacjenci potrafią być nieznośni. Na szczęście Idalia pojawiła się w idealnym momencie, no i Marek, który ponownie służy swoimi opiekuńczymi ramionami :)
    Co do sprawy dwóch pacjentek, jest to bardzo intrygujące. Ciekawi mnie niezmiernie o co może chodzić.
    Miłego tygodnia Dziewczyny, buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, Zuza zdecydowanie nie ma czasu na Agi histerie. Dlatego może na przyjaciół liczyć, mało kto tak jak ona na nich zasługuje. :) W znaczeniu Agata oczywiście, bo do Zuzy jeszcze do końca nie jestem przekonana, oswajam się z nią.
      Z pacjentką pokaże czas.
      Tydzień okazał się fantastyczny.
      Buziaki. :-*

      Usuń
  5. Przypadki medyczne i historie pacjentów lubię u Ciebie najbardziej. Nie zapominając oczywiście o Idali, jakby wymarzonej przyjaciółce :-)
    Realne, a zarazem tak niemorzliwe (i na odwrót)
    Któryś raz już to powtórzę: Biedna Agatka, dobrze, że mogła daĆ upust emocjĄ na ławeczce przed szpitalem.
    Sytuacja ciężarnej wydaje mi się nieco dziwna. Odnoszę wrażenie jakby była surokatką, a jej siostra "matką" jej dziecka.?
    Nie, wiem, ale zdecydowanie nie jest to normalne.
    Buziaki:-*
    CzerwonaPomadka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale, że lubisz Idę. :)
      Z pacjentami się staram wymyślać coś ciekawego, wychodzi raz lepiej, raz gorzej, ale na pewno nie zaprzestanę.
      Każdy z nas czasem potrzebuje po prostu sobie popłakać.
      Powoli, powoli, wszystko się wyjaśni.
      :-* Spieszę nadrabiać twoje zaległości.

      Usuń
  6. Zacznę od tego, że pierwszy raz od niepamiętnych czasów przeczytałam rozdział twojego opowiadania dopiero o 11! O zgrozo naprawdę nie mogę tego pojąć. Zdarzało mi się czytać nierozbudzonym okiem, które raz po raz chciało się zamykać, o piątej rano, a teraz dopiero tak późno. Jest mi z tego powodu naprawdę dziwnie. Przyzwyczaiłam się, że poniedziałek zaczynam od rozdzialiku. A dzisiaj - cóż - nie wyszło.

    Co do rozdziału.
    Hana i Piotr w twoim opowiadaniu coraz bardziej ich lubię, ale czy ja mogę ich jeszcze bardziej lubić niż lubię?! Nie wiem, czy tak można. Chyba już nie robi mi różnicy, czy opisujesz ich w domu, w szpitalu, czy szczęśliwych czy kłócących się, bo to jest takie naturalne, takie rzeczywiste. Ja to wszystko mam przed oczami, ja to potrafię sobie wyobrazić, zobaczyć. Jak zawsze majstersztyk! Brawo!
    Przypadek medyczny. Chyba nie powinnam tak pisać. Gdybym była w szpitalu nie chciałabym być tym przypadkiem lub tym numerkiem, tylko jednak chciałabym być tą Małgorzatą a nie inną. Sytuacja Doroty, Weroniki i nieurodzonego Szymka wygląda na bardzo skomplikowaną i jednak nie taką oczywistą. Po przeczytaniu stwierdziłam, że Dorota zaopiekuje się dzieckiem Weroniki. I zostawiłam to. Nie wracałam do tego, nie dodawałam nic nowego. Jednak po głębszym zastanowieniu stwierdziłam, że to się tak nie skończy nawet, jeśli będzie to prawda. Musi być motyw, powód. A może Dorota i Weronika nie są spokrewnione? Może to jest tak dla wygody i dla szpitala odegrana rodzinna szopka? - Więcej pytań niż odpowiedzi - tradycyjnie!
    Agata, Idalia i Marek a no i jeszcze Zuza.
    Zuzy nie lubię - przez to jaka Zuza jest i przez to, kto tę Zuzę odgrywa. Uprzedzenie to zła cecha, jednak ciężko jej się wyzbyć. Postarałabym się polubić Zuzę, ale jeżeli i ją "zrobisz" uroczą, to chyba będzie za miło. Przecież wystarczy, że zaczęłam lubić Radka! :P Kogoś muszę nie lubić. A Idalia, Agata i Marek - to fajni ludzie. I dobrze, że chociaż u Ciebie Marek jest z Agatą.

    PS. Nie zdziw się w statystykach, a gdzieś czytałam, że blogger może to zobaczyć, że ktoś wertuje starsze rozdziały. To tylko ja. Lubię sobie powrócić do początku. :D
    PS.2 Czy oglądasz aktualną serie Ndinz?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowite, że przez tak długi czas spieszyłaś tu skoro świt. :) Ja tak mam z komentarzami, zaraz po przebudzeniu rzucam się na nie z telefonu. :) Ale o piątej rano nie robię tego nigdy, zgroza, nie godzina! :D
      U mnie oni praktycznie mają wieczną idyllę, ale co ja poradzę, że Hana jest rozczulająca, a Piotr nieskory do wielu nieporozumień, odbiegli już znacznie u mnie od tych serialowych. No i tak już zostanie.
      Wspaniale, że uruchamiam twoją wyobraźnię, jeśli scena wychodzi naturalnie, warto to robić! :-*
      Uchylając rąbka tajemnicy, nie zaopiekuje się. :)
      Zuza u mnie na razie jeszcze epizodycznie, bo straszliwie mnie wkurza histeryk, ironiczny i pozbawiony w ogóle szacunku do wszystkich, znaczy Latoszek. :) A potrzebny był mi internista.
      Nie wyobrażam sobie Agaty ze Szczepanem, bo to jest zgrywus straszliwy i nie ta bajka jak dla Agu. My już mamy jednego Szczepana. :D A ja nie zamierzam iść za trendem obecnie panującym.
      Bardzo się ciesze, że chce ci się wracać, ja nie mogę tego czytać, wydaje mi się strasznie byle jakie, ale podobno autor często tak ma.
      Oglądam, ale bardzo powoli z braku czasu, ciągle mam jakieś kilka odcinków zaległości. A co myślisz? Jest się do czego spieszyć?
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  7. Ja jednak muszę zacząć od Agatki!
    Jak ją u ciebie lubię (naprawdę, wolę ją od tej serialowej), tak mnie zdenerwowała.
    Z jednej strony ją rozumiem, jest lekarzem, wie, co może jej grozić, ale oni wszyscy chcą jej pomóc, dlatego nie dziwi mnie reakcja Zuzy. Dobrze, że jest Idalka (sądzę, że ona tyle ma cierpliwości dzięki Szczepanowi), że jest marek i te jego opiekuńcze ramiona. Oooooch! ;)
    Pacjentka jest intrygująca... Pomysł na teraz: młoda ma urodzić synka dla siostry... Chociaż nie jestem do końca pewna, a to przez to, że coś tę Dorotę boli... Może jakąś nerwicę ma? Może to uzależnienie od siostry? Hm...Zaintrygowałaś mnie, teraz nie będę mogła spać, jeść i ni skupię się na Kutyni!!!!
    Buziaki - ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowiek głupieje ze strachu, tak to już jest, a moja Agatka jest zaszczycona!
      Tak, Ida ciągle korzysta z dobrodziejstwa felinoterapii. :>
      Co do Marka już ci obiecałam, podzielimy się nim.
      Ta Kutynia ma przez ciebie ciągle czerwone uszy. :D Ale mam nadzieję, że chwilowo zaspokoiłaś głód. :D A jak w innych spektaklach też jest tak dobra, to na pewno to nie był nasz ostatni raz!
      Buziaki! :-*

      Usuń