poniedziałek, 31 sierpnia 2015

51.

"Bo jestem jakby na baterię, na ciepło, na wzrok, na uśmiech, na magię słów".

*****

- Budzimy się, królewno, jesteśmy na miejscu.
Agata z trudem otworzyła oczy, spojrzała nieprzytomnie. Idalia wzięła przyjaciółkę za rękę, grzała jak piec. Przeszył ją dreszcz niepokoju.
- Temperatura nie spada mimo leków. Martwię się o ciebie. Jak się czujesz?
- Coraz gorzej, w głowie mi wiruje. Przekażę tylko pacjentów. Dzięki, że jesteś, nie dałabym rady sama. Coś jest ze mną cholernie nie tak.
- Grypa jest z tobą. Daj spokój - po tym wszystkim, co dla mnie zrobiłaś w ostatnim czasie, nie mogłabym być gdzie indziej. Chodź, załatwmy to szybko.

*

Internistka szła powoli szpitalnym korytarzem, szukając dyżurującego kolegi. Z kontrolowanego chaosu i bieganiny wywnioskowała, że coś się stało. Natknęła się na Wiktorię.
- Agata, jesteś, dzięki Bogu, był wypadek komunikacyjny i jest masakra. Nie wychodzimy z sali operacyjnej. Na izbie zostawiłam faceta z bólem zamostkowym, jeśli zaraz ktoś się nim nie zajmie, albo zaskarży szpital, albo trafi go szlag, szykuj cierpliwość. Dzięki. Masz u mnie piwo.
- Wiki, ale ja...
Koleżanki już nie było.
- Agata, nie! - zaprotestowała Cichocka.
- Napisz mi to podanie, ja podpiszę, błagam, tylko ten jeden pacjent. Sama widzisz, co tu się dzieje. Kto jak nie ja.
Idalia westchnęła z rezygnacją, postanawiając spełnić prośbę koleżanki.

*

Woźnicka zlała twarz zimną wodą, wypróbowała przed lustrem uprzejmy uśmiech, wyszedł zmęczony, ale od biedy mogło być. Zebrała wszystkie siły.
- Dzień dobry, Agata Woźnicka, internista, zbadam pana, dobrze?
- Nareszcie, człowiek by tu umarł, a nikt by się nie pofatygował.
- Jak się pan nazywa i co panu dolega?
- A ja całe życie na was pracuję, podatki moje to wasze pensje, nigdy nie chodzę do lekarza, a jak raz przyszedłem, bo się czuję parszywie, to mnie traktują jak psa! - pacjent oddychał z trudem.
- Proszę odpowiadać na moje pytania, im szybciej się dowiem, z czym pan przyszedł, tym szybciej panu pomogę - lekarka patrzyła spokojnie, żadne obraźliwe narzekania nie robiły już na niej wrażenia, przyzwyczaiła się dawno temu.
- Mariusz Łęczek, duszno mi i coś mnie tak w klatce gniecie, aż mi tu promieniuje, do ręki. I tak mi serce szybko bije jak nigdy, bo się zdenerwowałem tymi waszymi lekarzami. Nie przechodzi ani trochę. W głowie mi się kręci. Ale to przez tych waszych lekarzy, tak się guzdrzą, czeka człowiek i czeka, jak przyszedłem, nie było jeszcze tak źle!
- Rozpoznano u pana miażdżycę? Zdarzał się już taki ból wcześniej?
- Jakąś tam miażdżycę tak, ale ja nie mam czasu po lekarzach chodzić, boleć mnie tak nie bolało. Myśli pani, że jak człowiek ma rodzinę na utrzymaniu i własną firmę, to ma czas na cackanie się ze sobą?
- Proszę teraz nic nie mówić.
- Tak, nawet odezwać się nie wolno, bo wielka pani doktor! Głupka chce zrobić z przyzwoitego człowieka.
- Chcę pana osłuchać, nie mogę tego zrobić, kiedy pan mówi.
Pacjent zamilkł, Agata podziękowała  za to opatrzności, bo ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę, było użeranie się z obrażonym na cały świat mężczyzną.
- Panie Mariuszu, trochę pan u nas zabawi, proszę zostać w takiej półleżącej pozycji, teraz podamy tlen i zrobimy wkłucie, Asia, monitorujemy ciśnienie, podłączamy EKG. Pacjent już się przestaje denerwować, zajmujemy się panem porządnie, wszystko będzie dobrze, umowa stoi?
- No niech będzie, jak już tu pani jest.
- A zaraz będzie mój starszy i mądrzejszy kolega. Jest pan uczulony na aspirynę?
- Nie.
- Asia, proszę cię na chwilę.
Odeszły na bok, pielęgniarka czekała na dalsze instrukcje, internistka musiała usiąść.
- Krew na podstawowe, plus troponiny i CK-MB, nitrogliceryna, aspiryna, beta blokery dożylnie.
- Zawał?
- Nie da się ukryć.
- Ja wydzwonię hemodynamikę, gdzieś go muszą wziąć, a ty poszukaj Witka lub Zuzę, niech go przejmą, mnie przejęła grypa.
- Dużo zdrowia pani doktor.
- Przyda się.

*

- Szefie, dyrektor wybaczy, ale ja się muszę oddelegować - Agata, zataczając się, weszła do gabinetu Trettera. Nic więcej powiedzieć nie zdążyła, nagle poczuła, że osuwa się na podłogę i nie może złapać tchu.

*

Na OIOM-ie Van Graaf spokojnie regulował respirator Agaty. Kobieta miała oczy szeroko otwarte z przerażenia.
- Agatko, wszystko będzie dobrze, wiesz przecież, jesteś lekarzem. Na początku to zawsze groźnie wygląda, ale już działamy, spokojnie. Odpowiedz "tak" lub "nie", czy oddawałaś dzisiaj mocz?
Pokręciła głową, patrzyła pytająco, niczego nie mogła zrozumieć. Drżały jej usta, dużym wysiłkiem woli powstrzymywała łzy. Anestezjolog dotknął jej dłoni.
- Zaraz wracam, spokojnie.
Na zewnątrz Tretter stał jak sparaliżowany, Idalia trzęsąc się, chodziła tam i z powrotem.
- Wezwijcie kogoś z interny dla potwierdzenia diagnozy. Podajemy płyny. Ostra niewydolność oddechowa. Natychmiast krew na posiew i CRP na cito, mocznik, kreatynina, RTG płuc i gazometria. Podejrzewam też ostrą niewydolność nerek, oddechowo się nie zapowiada nadal, więc zostaje u mnie. Dopóki nie przyjdą wyniki, antybiotyk o szerokim spektrum działania. Módlcie się, żeby nie była lekooporna. No i wkroczyłbym z hemodializą, jeśli te nerki.
W tym momencie podbiegła do nich Zuza.
- Co z Agatą?! Wszyscy byliśmy przy tym cholernym wypadku!
- Radziłbym się opanować, pani doktor - skarcił ją Van Graaf. - Ona jest już tak przerażona, że my koniecznie musimy zachować spokój. Proszę potwierdzić moją diagnozę i wrócić tutaj.
- Ruud, co twoim zdaniem jej jest? - dyrektor nie wytrzymał.
- Grozi jej niewydolność wielonarządowa.

*

Zuza odsłoniła kołdrę Agaty w kompletnej ciszy. Kiedy zobaczyła na jej rękach i tułowiu mocno zaczerwienioną wysypkę, głośno wciągnęła powietrze. Agata się rozpłakała.
Zuzie zabrakło słów, szybko wybiegła z sali.
- Posocznica - bardziej stwierdził niż zapytał anestezjolog.
- Tak, sepsa, badania to ostatecznie potwierdzą - odpowiedziała cicho. Idalia się rozszlochała, Tretter opiekuńczym gestem objął ją ramieniem.
- Boże, to wyglądało na zwykłą infekcję, przecież bym zareagowała - psychiatra była wstrząśnięta.
- Często na początku tak wygląda - powiedziała Zuza.
- Ale skąd to u niej?
- Wystarczy, że jakiś pacjent na nią kichnął - uzupełnił anestezjolog. - Przeniosło się drogą kropelkową, a układ odpornościowy tym razem sobie nie poradził i doszło do ogólnego zakażenia organizmu, w szpitalu to mogło się przytrafić każdemu z nas. Czekamy na wyniki, tyle możemy. Potrzeba jej teraz dużo siły i naszych dobrych myśli.
Wszyscy stali przez chwilę w ciszy, analizując jego słowa, pierwsza działać postanowiła Idalia.

*

- Malutkie moje stworzonko - głaskała wystraszoną Agatę po rozpalonej twarzy. - Wiesz, że jesteś bardzo silna? Niczym się nie przejmuj, Marek już jedzie, a ty ze wszystkim sobie poradzisz. Przecież mnie tak nie zostawisz, skoro już mnie masz, co?
Agata z trudem się uśmiechnęła.
W tej chwili do sali jak wicher wpadła Consalida, natychmiast, mimo kabli, zagarniając przyjaciółkę w ramiona.
- Gówniarzu mój najdroższy, kochany - mocno tuliła ją do siebie, trzęsły jej się ręce. - Co ty mi wyprawiasz? Przecież wiesz, że ja cholernie nie lubię niespodzianek.
Oddychała szybko. Tak bardzo, niewyobrażalnie chciało jej się płakać. Agata uspokajająco dotknęła jej włosów. Opanowała się z największym trudem.
- Pamiętaj, że umowa ze studiów nadal aktualna, nigdy, choćby nie wiem co, się nie poddajemy, a to jest tylko kolejna runda, tak?
Zamiast odpowiedzi zapiszczała aparatura. Agacie gwałtownie spadła saturacja. Van Graaf natychmiast zmaterializował się przy łóżku, oszczędnym gestem każąc wyjść obu kobietom.

*

Psychiatra opadła na krzesło śmiertelnie zmęczona, Wiktoria nie dała jej odetchnąć.
- Ja tego nie jestem w stanie zrozumieć! Kobieto, byłaś z nią od rana i nie zauważyłaś, że cholernie źle się dzieje? Jak to jest możliwe! - nie była w stanie dłużej nad sobą panować.
- Nie, to przecież ja wrzuciłam jej pacjenta, kiedy tylko pojawiła mi się przed oczami, mimo że przyszła do szpitala tylko po to, żeby zawiadomić o swojej chorobie.
Consalida szybko opadła z sił.
- Sorry, Ida, poniosło mnie - Wiki objęła się ramionami. - Ja po prostu znam ją tak długo, że nie wyobrażam sobie bez niej życia. Jej zwyczajowy uśmiech i mądra, dystansująca ironia często ratują mnie przed kompletną katastrofą.
- Mnie też - odpowiedziała Ida cicho, a po policzkach spłynęły jej łzy. - Jeszcze jakiś czas temu gdyby nie ona, dałabym się życiu nieodwracalnie pokonać.
Wstała stanowczo, wzięła Wiki za rękę.
- Nie stracimy jej, rozumiesz? Ja już w życiu tak wiele straciłam, że jej mi los nie odbierze, to by było za bardzo niesprawiedliwe.
Przebiegający pędem obok Rogalski nawet ich nie zauważył.
- Kochanie moje, jak ja mogłem tego nie zauważyć, zostawić cię samą - z oczu Marka popłynęły łzy. - ale już przy tobie jestem i nie zostaniesz sama ani na chwilę, słyszysz mnie? Wszystko będzie dobrze. Razem z tym wygramy.
Agata nie odpowiedziała, nie otworzyła oczu, nie zareagowała w żaden widoczny sposób.
- Od niedawna jest nieprzytomna. Stan krytyczny, najbliższe godziny zdecydują - poinformował profesjonalnym tonem Van Graaf. - Należy być dobrej myśli.
Marek spojrzał na niego nieprzytomnie.
- Nic nie należy. Bo to ja należę do niej. Jeśli jej się coś stanie, moje dalsze życie straci sens. Rozumiesz to? Kochałeś kogoś tak kiedyś?
Ruud jak zwykle powściągliwy nie odpowiedział. Zawstydzony tym wyznaniem zapatrzył się na parametry.
Marek głaskał mokre od potu włosy kobiety.
- Na nic nie nalegam, bądź jaka chcesz i gdzie masz ochotę, tylko bądź, o to cię proszę.
Jedyną reakcją na jego słowa był monotonny szum respiratora

14 komentarzy:

  1. Juz za tydzień rok od pierwszego rozdziału. Piękna rocznica cie czeka. Życzę ci wytrwałości i satysfakcji z tej ciężkiej pracy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Jak już przy tym jesteśmy, to rocznica dokładnie 15 września, w tamten poniedziałek pojawił się pierwszy rozdział. Ale to było dawno. :) Nigdy bym wtedy nie pomyślała, że mi nie przejdzie. :D Fajnie, że zauważyłaś, że się zbliża!
      Oczywiście świętujemy i z racji tego oczekujcie niespodzianki!
      Nawet u mnie musi się kiedyś zacząć kolejny sezon. :) Kiedy są czytelnicy, zawsze jest motywacja i satysfakcja, a wytrwałość znajdzie się sama. :*

      Usuń
    2. W końcu mam dostęp do komputera. Laptop - to urządzenie jest cudowne. Nie wiem, jak będzie wyglądał wrzesień, czy będę miała możliwość pisania długich komentarzy, czy tylko krótkie lakoniczne informacje, o tym, że czytam, żyję i czekam na kolejne rozdziały. Oby nie! Samej mi brakuję tego pisania, tego dzielenia się moimi spostrzeżeniami, czekania, kiedy i co odpiszesz. Jak miło pisać coś dłuższego. Mam nadzieję, że już nie przepadnę na tak długo.
      Czytałam co poniedziałek, rano, wcześniej, później, nawet już po 5. Czekałam niecierpliwie na poniedziałek. Czasami odliczałam i niecierpliwiłam się, kiedy on nastąpi. I w końcu był nowy rozdział, który był w każdy poniedziałek inny, odmienny, różnorodny. Czymś zaskoczył. I te twoje cytaty, takie dopasowane, takie dopracowane i takie trafne - wiem, już o tym pisałam. Nie będę wracać do wcześniejszych części. Napiszę tylko, że chyba polubię twojego Radka. W serialu syn Rogalskiego wkurzał mnie niemiłosiernie. Czy zrobił coś dobrze, czy nie - wkurzał i irytował. A tutaj pokazał swoją lepszą stronę.
      Nadal zachwycona twoim stylem, twoimi opisami czekam na kolejne rozdziały.
      Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci wszystkiego najlepszego. :)

      Usuń
    3. Fantastycznie, rozumiem to, bo sama nie wiedzieć czemu nie mogę odpowiadać z telefonu, nie widzę opcji odpowiedz.
      Lakonicznie czy nie, wspaniale, że piszesz. Wtedy ma się namacalną świadomość tego, że warto nad tym siedzieć.
      Zawsze odpisuję z ogromną przyjemnością, a z jeszcze większą czytam tyle komplementów.
      To też rozumiem, bo zawsze z niecierpliwością czekam na pierwszy komentarz, żeby zobaczyć, jaki jest odbiór kolejnej części. :)
      Dzięki za wszystkie ciepłe słowa. :) Radek pewnie jeszcze się pojawi. :) Z różnych stron.
      I dla ciebie wszystkiego dobrego, oczywiście, że będą kolejne rozdziały, jakby mogło ich nie być po takim komentarzu. :*

      Usuń
  2. Mówiłaś ostatnio, że część energii mi doda. Trudno zaprzeczyć, rozwój sytuacji przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Biedna Agata, żeby tak ją ukrzywdzić, to zamiast serduszka chyba jakiś świerszczyk blaszany u Ciebie biega. :D
    Przyjaciół na całe szczęście ma licznych, nie dadzą jej zejść z tego świata tak łatwo i szybko. Lekarze zrobią wszystko, żeby od niej choróbsko zabrać. A tego, że nie dasz jej umrzeć i ty, jestem akurat pewien. Dałabyś odpocząć troche wszystkim, Idalia przez Ciebie jest całkowicie rozchwiana emocjonalnie. Przynajmniej ma się na czym skoncentrować i może się czymś zająć.
    Agatce pozostaje życzyć szybkiego powrotu do zdrowia, obowiązkowo. Ja dzisiaj króciutko, z wiadomych względów. Co nie znaczy wcale, że gorzej- czytałem z zapartym tchem. Za wiedzę medyczną szczerze podziwiam!
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byle tylko nie sprawdziły się słowa mistrza "com go niechcący uśmiercił". :D Z Jeremiego P. to ty mnie możesz akurat odpytywać! :D Ale uczciwie przyznaję, dzisiaj mi się należy. :D Ale i ty przyznaj, jakby się nic nie działo, nudno by było, nie? :*
      Adrenalinę masz, egzamin poleci jak burza, a ja zawsze do usług!
      Idalia ma najbardziej przerąbane, bo moja, też jej współczuję. :D A Agatkę lubię, ale mój głupi umysł niekoniecznie, więc czuwajcie. :D
      Wiedza medyczna dziękuje i uśmiecha się uszczęśliwiona. :* A mnie wzruszenie odbiera głos!
      Kciuki już zaciskam na kubku z kawą!

      Usuń
  3. Oj, biedna Agatka. Ale jak widać, nawet, kiedy niedomaga, szpital bez niej by sobie nie poradził.
    Cóż, za człowiek. Nie widzi, że wszyscy zabiegani? A ten tu takie obelgi i obrazy. No ale z drugiej strony...hmm. Dobrze, że Agata nie dała mu się tak łatwo sprowokować.
    No, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Taką diagnozą to mnie wielce zaskoczyłaś.
    Widać, że cały szpital martwi się o dziewczynę. Czemu tu się dziwić, w końcu jest jedną z nich, a ich podobno leczy się najlepiej :-)
    Ryzyko zawodowe. Niestety wszystko ma swoje plusy i minusy, a na Agatę trafił akurat jeden z większych minusów.
    Jest otoczona miłością przyjaciół i innych ważnych osób, wiec na pewno uda jej się pokonać to paskudztwo :-) Takiej jestem myśli. A co, tam! Pozytywne nastawienie to podstawa! Choć lekarzom pewnie jest nieco ciężej, znając wszystkie terminy, objawy... Choć życie w niewiedzy, kiedy nie zna się medycyny, też nie jest owiane różami.
    Marek jak wicher, ale cóż mu się dziwić.
    Z niewyspania, jakoś nie umiałam, się dzisiaj rozpisać :-(
    Buziaki :-*
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy lekarz myśli, że szpital bez niego by przestał istnieć, przynajmniej ten z powołaniem, służba zdrowia jest brzemieniem.
      Na takich ludzi albo się można wkurzać, albo przyzwyczaić. :D Nie poradzisz, byli, są i będą.
      Wiedzieć co ci grozi to koszmar, ja akurat Agatę rozumiem, że jest przerażona, bo sama tak miałam, w takiej sytuacji wolałabym wyłączyć myślenie i wyrzucić z pamięci wszystkie możliwe powikłania i konsekwencje, nastawić się pozytywnie i po prostu zdrowieć w słodkiej niewiedzy. Niestety tak się nie da. Ale skoro ja dałam radę, to i nasza Agatka. :D No chyba że nie. :)
      Buziaki i oby kolejna noc była bogatsza w spokojny sen. ;*

      Usuń
  4. Nie wiem, naprawdę nie wiem, od czego zacząć ten komentarz, bo ryczę… Powaliłaś mnie totalnie…
    Obwinianie się tu nic nie da. Wiki to osoba z temperamentem, Idalia też sobie w kaszę dmuchać nie da, więc musiało dojść do starcia, ale ważne jest to, że dla jednej i drugiej Agata jest bardzo, bardzo ważna, że obie ją mocno kochają i potrzebują, jak nikogo na świecie.
    Dobrze, że nad Agatą pracuje profesjonalny zespół, a i mam wielką nadzieję, że jej nie uśmiercisz? Powiedz, że nie!
    Naprawdę, wybacz, ale mam taki kocioł w głowie, że nie wiem, co pisać, a już Marek, jego wyznanie, jego słowa do Agaty wpłynęły na moje kanaliki łzowe gwałtownym wezbraniem…
    Mogę jeszcze pochwalić, że pan Mariusz t mistrzostwo! Ach, ile razy się słyszy takich ludzi w przychodniach, czy u jakiegokolwiek lekarza! Bardzo dobrze napisany pacjent!
    Buziaki i czekam na kolejne wieści o Agacie (Pomyślne) – Ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochany słodziak jesteś z tym twoim łatwym wzruszaniem się.
      Często tak jest, że w stresie niezasłużenie obwiniamy innych, żeby nam ulżyło.
      Każdy chciałby być komuś tak potrzebny, ech, te ideały. :D
      Marek to jest prawdziwy facet, a losy Agatki na pewno poznasz za jakiś czas, ale aż taka podła raczej nie będę.
      Buziaaaki! Mój blogowy wzruszaku!
      I dzięki za pochwały! Co ja bym bez nich.

      Usuń
  5. No... Rozpierniczyłaś system tym wpisem, że tak powiem. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, a to chyba największy komplement. Nie wiem, co więcej mogłabym napisać poza tym, że liczę na szczęśliwe zakończenie tej nieszczęśliwej sytuacji. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaszczyt to dla mnie móc rozpierniczyć twój system. ;) Dziękuję! <3

      Usuń
  6. Lekarz nigdy nie ma czasu na chorowanie. Ida ma ciężki orzech do zgryzienia, bo z jednej strony się martwi o chorą przyjaciółkę, a drugiej wie, że sama na jej miejscu też nie zostawiłaby człowieka bez pomocy bez względu na to, jak źle sama by się czuła. Wiktoria zapewne nie zauważyła, że cokolwiek jest nie tak, sama również pochłonięta ferworem obowiązków. „Chaos kontrolowany” – niezmiernie podoba mi się to sformułowanie, taki oksymoron. A Agatce w tym jakże trudnym i pełnym wrażeń dniu i pacjent niełatwy się trafił, niczym uwieńczenie minionych godzin w sądzie i z grypą. Straszne jest to, że niektórzy względem pracowników służby zdrowia mają właśnie taką postawę, choć nie zdają sobie sprawy, jak to wygląda od środka, to znaczy z perspektywy lekarzy i pielęgniarek. Przecież personel medyczny nie dla własnej przyjemności każe pacjentom czekać. Lekarzy nieraz bardziej niż chorych frustruje fakt, że nie każdym są w stanie się zająć od razu, że z czymś mogą nie zdążyć i czegoś nie dopilnować. Dobrze, że Agata ma cierpliwość, zrozumienie jest bardzo ważne. Poza tym, rozumiejąc łatwiej nie brać do siebie obelg kierowanych pod naszym adresem, bo zdajemy sobie sprawę, że problem tkwi po drugiej stronie, nie w nas. Iście książkowy zawał opisałaś, gdyby to w rzeczywistości mogło być takie proste! Agata powinna czym prędzej przestać się kręcić koło pacjenta, przy chorobach serca infekcja może się okazać zabójcza.

    I znowu komplikacje! Nie wątpię w to, że się doktor wykaraska, lecz mniemam, że łatwo nie będzie. Z początku obstawałam przy zapaleniu płuc, bo jak dla zwykłej grypy, trochę zbyt wiele miejsca i uwagi poświęciłaś objawom, a bohaterka nieco za bardzo je bagatelizowała, ale aż takiego hardcoru się nie spodziewałam. Ida i Wiktoria teraz się będą wzajemnie obwiniać, i o ile Cię znam, tak się zacznie ich przyjaźń. Agata ma obok siebie teraz mnóstwo bliskich ludzi, a więc ma dla kogo walczyć. Choroba nie jest tak ma bardzo straszna, kiedy się nie jest samotnym, a przy niej przez cały czas ktoś będzie czuwał.

    Tymczasem jednak dramatycznie kończysz i zostawiasz z poczuciem niepewności. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że jeśli ją uśmiercisz, to ja uśmiercę Ciebie, a nie wątpię że znajdą się i tacy, którzy mi w tym chętnie pomogą. Tak więc zostawiam Cię z tą deklaracją i w nadziei, że kolejny odcinek, czekający już w jakiejś wirtualnej szufladzie, nie przyniesie tragicznych rozwiązań.

    Buziaki wieczorne, Kaja ;****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, obawiam się też, że gdyby Agata dłużej zdecydowała zajmować się pacjentem i dla niej by się to niedobrze skończyło.
      Zawał akurat nietrudno jest rozpoznać. Dlatego tylko tak wspomniany, dla mnie nuda. :P
      Sepsę też w swoim otoczeniu przerobiłam i to już jest przygoda niezapomniana. :P Do końca życia. Przede wszystkim dlatego, że wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko. Do teraz, kiedy sobie przypomnę, mam dreszcze.
      Może nie będzie mnie trzeba uśmiercić. :D
      :*

      Usuń