poniedziałek, 17 sierpnia 2015

49.



"Idę po szczęście swoje. Po ciszę. Do kogo? Którędy? Ach, jak ślepiec! Zwyczajnie - przed siebie".

*****

Idalia wyszła z gabinetu, w objęciach dzierżąc stojące jedno na drugim pudła pełne dokumentów, zaraz za rogiem spotkała kierującą się do wyjścia Agatę.
- Czy ty zupełnie z głupim rozumy zamieniłaś? - spytała internistka ze zgrozą w głosie. - Gdzie to wleczesz? I jak to się ma do faktu, że nie wolno ci dźwigać?!
- Do archiwum, a dźwigać mi wolno, gdybym nie była w pełni sprawna, nie zobaczyłabyś mnie tu dzisiaj. Skupić na pracy mogę się tylko wtedy, kiedy nic nie odwraca mojej uwagi. Na przykład ból.
- Perfekcjonistka. Ty zawsze tak masz? Dawaj, powleczemy na pół.
- Tak, perfekcyjnie na przykład umiem rozwalić sobie życie.
Niosąc nieszczęsne pudła, rzucały w przestrzeń szybkie "przepraszam", wymijały ludzi, gwałtownie schodziły z drogi wózkom, w końcu pod drzwiami archiwum, gdzie rzadko ktoś przechodził, Agata wróciła do rozmowy:
- O, coś mocno nie gra, jesteś zła jak nigdy. Wiem, narażam się teraz, ale co jest?
- Jutro idziemy do sądu. Ty też.
- Wiem to nie od dziś, i co w związku z tym?
Ida wzruszyła ramionami.
- Czuję, że ten... ten... że się wymiga.
- Nie ma opcji, moja droga, mamy chore prawo, ale nie aż tak bardzo. Nie zapominaj, że efekty waszego spotkania leczyłaś do teraz. A biodro będzie ci dawało o sobie znać na każdą zmianę pogody, coś o tym wiem.
- Śniło mi się dzisiaj, że po ogłoszeniu wyroku roześmiał mi się w twarz. Nie mogłam zasnąć do rana.
Internistka położyła rękę na ramieniu przyjaciółki.
- Popatrz na mnie.
Cichocka spojrzała.
- Właśnie po to idziemy tam z tobą zeznawać - ja i Wiktor - żeby się nie miał szansy wymigać, najmniejszej. Ty musisz uwierzyć, że prawda sama się obroni, a sprawiedliwość jednak istnieje. Choć czasem trzeba długo na nią czekać. A poza tym idziemy tam, żebyś się nie bała.
- Co? Ja?
- Dobra, dobra, ja swoje wiem. A ty swoje - na przykład, że będą cię prowokować. Obrońca tego skurwiela zrobi wszystko, żebyś się załamała, wpadła w histerię albo w szał. A kiedy stracisz nad sobą panowanie, udowodni, że podjudziłaś do przemocy stalkera. Dlatego ty nad sobą panowania nie stracisz.
- Spróbuję.
- No i po to tam właśnie będziemy. Jak znajdziesz się na granicy wytrzymałości, to ja się do ciebie uśmiechnę na przykład tak... - Woźnicka zademonstrowała uroczo. - I już będziesz znowu ostoją spokoju.
Idalia się roześmiała.
- Agatka, cudaku, dobrze, że cię spotkałam.
- No, to akurat się jeszcze okaże.
- Dzień dobry - usłyszały głos za sobą.
- Marek! - ucieszyła się Agata.
- Ano ja. Dwa razy o mało was nie zgubiłem, macham rękami, wołam cię, wymijam za wami ludzi, a w końcu i tak mi uciekłyście.
- Życie jest wiecznym labiryntem - wtrąciła Ida filozoficznie. - A ja jestem Idalia. Oddaję ci twoją Ariadnę całą i zdrową. Ostatecznie, jeśli ci bardzo zależy, może być nawet Eurydyka.
Śmiali się głośno.
- Marek, poznaliśmy się, kiedy cię przyjmowali, jeszcze tu pracowałem, ale możesz nie pamiętać. Dużo o tobie słyszałem, a teraz już cię lubię.
- Uważaj, co mówisz - powiedziała Ida scenicznym szeptem. - Bo Minotaur usłyszy.

*

- Fajna ta twoja Idalia - Marek objął Agatę ramieniem. - A zupełnie się na to nie zanosiło, kiedy ją poznałem.
- Pozory mylą. Też będę fajna. Zwłaszcza, jak zgodzisz się, żebyśmy poszli na ciasto marchewkowe.
- Możemy iść nawet na dwa, jeśli chcesz. Spacerek nam dobrze zrobi.
- Nie, drugie jagodowe.

*

Po wyjściu z kawiarni lekarka przeciągnęła się rozmarzona.
- No, teraz mogę zrobić, co zechcesz.
- Nie wiesz, co mówisz - Rogalski uśmiechnął się drwiąco.
Z powrotem zbliżali się do szpitala.
- Zaraz, zaraz, a gdzie jest twój samochód?
- Nadal zrobisz, co zechcę? - zignorował pytanie.
- Że też ja zawsze muszę coś palnąć, teraz będzie, że ci nie ufam, więc tak, zrobię.
- Grzeczna dziewczynka.
- Na litość, to brzmi strasznie - zauważyła ironicznie. - Jak chcesz mnie porwać, to mi powiedz, przygotuję się jakoś. Nie wiem - poprawię makijaż.
Wyjął z kieszeni chustkę i zawiązał jej oczy.
- Okej, makijaż nieaktualny. Ja wiem, że ty wiesz, że ja lubię wiedzieć, otóż lubię też widzieć. Bardzo lubię patrzeć!
Wziął kobietę na ręce i z uśmiechem zadowolenia niósł ku uciesze przechodniów.
- Zmieniam zdanie! Nie chcę widzieć, jak się wszyscy na nas gapią.
Nagle Agata poczuła, że siedzi. Bynajmniej nie na ziemi. Jej oczy zostały odsłonięte, zamrugała mocno.
Siedziała na motorze. Rewelacyjnym motorze. Marek podtrzymywał ją, żeby nie spadła z wrażenia.
- O nie! - Krzyknęła.
- O tak! - odpowiedział.
- To nie jest twoje?
- Jeszcze kolegi, ale już niedługo.
- Nie zgadzam się, żebyś miał motor. To jest bardzo niebezpieczne.
- To co, chcesz zejść?
- Nie ma mowy - oczy jej błyszczały. - Jedziemy. Ale to jest wyjątkowa okazja. Nie zamierzam się martwić, czy żyjesz, kiedy tylko dłużej nie będziesz wracał ze szpitala albo nie odbierzesz telefonu na czas.
- Zakładaj kask, marudo, i trzymaj się mocno. O reszcie pomyślimy później.

*

Wiatr rozwiewał blond włosy lekarki. W miarę jak nabierali prędkości - powietrze wypełniało każdą komórkę jej ciała. Siedziała mocno wtulona w Marka, czując, że świat jest piękny i zachwycający. Że trwająca chwila mogłaby nigdy się nie kończyć, liczy się tu i teraz, wszystko inne traci znaczenie, a ona mogłaby nawet zginąć, bo przecież ukochany jest obok, a przy nim nic jej nie grozi.

*

Do domu Marka szli zadyszani. Agacie płonęły policzki. Posmutniała, kiedy usłyszała śmiechy chłopaków z pokoju jego syna. Ale szybko się zmitygowała.
- Tak, było fajnie, nawet było bosko, ale i tak się nie zgadzam - powiedziała stanowczo. - A nawet właśnie dlatego.
- Nie rozumiem.
- W pędzie wyrzucasz adrenalinę, tracisz poczucie rzeczywistości i zagrożenia, wydaje ci się, że możesz szybciej i szybciej. Aż do ostatniej jazdy. Zbyt często widziałam, jak to się kończy. Nie.
- W porządku - westchnął Rogalski. - Umarłabyś ze strachu.
- Jesteś kochany. Ale od czasu do czasu kolega nam pożyczy i pojeździmy razem. Wtedy to zupełnie co innego.
- Bo wtedy zabijemy się razem na tym niebezpiecznym motorze?
- Nie kpij. Bo wtedy nie zostanę sama.
Położyła się na łóżku. Mężczyzna przysiadł obok niej.
- Boisz się zostać beze mnie?
- Jakbyś zgadł. I chcę mieć bardzo nudne życie.
- A co byś powiedziała, żeby tu ze mną zostać na stałe?
Woźnicka milczała, długo, zbyt długo.
- Ach, te niedobre ciastka. Chyba zostawiają na ustach jagody - Marek delikatnie pocałował Agatę w usta, które były najzupełniej czyste. - Dużo jagód.
- Wariat. Mogą być nawet jagody. Tylko żadnych deklaracji. Słowa potrafią zmienić wszystko.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi, lekarka szybko usiadła, rumieniąc się mocno. Marek popchnął ją z powrotem na poduszkę, nie dała się.
- Uspokój się, jesteś u siebie, proszę!
- Tak chciałem tylko zapytać - Radek ledwie zauważalnie się speszył. Nie spodziewał się kobiety ojca. - Ale może nie będę przeszkadzał.
- Najpierw to dzień dobry - odezwał się ojciec.
- Siema - burknął.
- No, ostatecznie może być. Co tam?
- Hej - uśmiechnęła się Agata. - Nie przeszkadzasz nam.
- No bo zejdzie nam z chłopakami, gramy ćwierćfinałowy mecz.
- Co robicie? - dopytywał kardiolog.
- Grają w Fifę - wyjaśniła Agata.
Radek spojrzał na nią z szacunkiem. Pierwszy raz w życiu. Miała nadzieję, że nie ostatni.
- Agatko, nie poznaję cię - zdziwił się lekarz.
- Mam brata. On spędza tak większość wolnego czasu.
- No. I dlatego zamawiamy pizzę, może też chcecie? - popatrzył z pytaniem na lekarkę. - Spoko Pizzeria, warto.
- Puste kalorie i dużo tłuszczu - zaoponował kardiolog.
- Nie wiem, jak twój tata, ale ja umieram z głodu.
Podał jej ulotkę.
- Ma pani szansę go przekonać. Mnie się prawie zawsze udaje.
- Przyjmuję wyzwanie. Zastanowimy się i zaraz damy ci znać.
Wstała, wyciągnęła pięść, żeby przybić z nim żółwika.
- Agata, nie pani.
- Radek.
Ku ogromnemu zdziwieniu Marka żółwika przybili. Chłopak uderzył mocno, Agata nawet się nie skrzywiła. Nastolatek uśmiechnął się do niej lekko.
- I w sumie sorry za tamto, wiesz. Tata ma rację, to, że jakoś nam nie szło, nie znaczy, że muszę być od razu świnią.
- W sumie nie jesteś.
Tym razem przybili piątkę. I kolejny raz nie po kobiecemu.
- Synu, takie staropolskie słowo istnieje - przepraszam - westchnął lekarz.
- Daj spokój - powiedzieli jednocześnie Radek i Agata.
- Chodź, lepiej wybierzemy pizzę - spojrzała na mężczyznę.  - Jestem pewna, że z moimi argumentami nie masz żadnych szans.

12 komentarzy:

  1. Jeeesteeem pieeerwsza!
    Lubię to!
    Idalia to pracoholicka, ale jak ktoś już nim jest, to ciężko się od tego odzwyczaić. Dobrze, że ma Agatę, która pomoże jej wlec pudła, no i zawsze jest. Zresztą Agata, to taki przyjaciel na medal naprawdę ;)
    Och, a takiego Marka to ja bym z kolei chciała! Jest takim ciepłym facetem, dobrym, troskliwym, widać, że dla pani doktor zrobiłby wszystko…
    Motor. No pewnie też stawałoby mi serce, gdyby mój facet na nim gnał, ale właściwie, gdyby był tak rozsądny, jak Marek, to pozwoliłabym mu na tę odrobinę adrenaliny.
    A jeżdżenie razem i przytulanie się do męskich pleców, mmm, musi być cudownie! ;)
    Dobrze, że Agata działa w taki sposób. Podobno najlepiej zacząć interesować się, no albo przynajmniej mieć pojęcie, czym interesuje się dziecko partnera. Radek zaczyna zachowywać się nie źle, mam nadzieję, że to nie przez fakt, że byli w domu jego koledzy.
    To też w gruncie rzeczy dobry chłopak, a na pewno coś tam z ojca fajnego odziedziczył.
    Buziaki (ach, jak się cieszę, że pierwsza byłam)  - Ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, cieszę się twoją radością. :)))))
      Prawda to, każdy chciałby mieć taką Agatkę przy sobie.
      Jest cieplutki, też bym chciała. I na maksa wyrozumiały, może podzielimy się na pół? :)
      W tej zabawie baaardzo trudno o rozsądek, wiem to z własnego doświadczenia.
      Ach, pojeździłoby się dla tego towarzystwa, co?
      Agacie wyszło trochę przypadkiem, ale efekt został osiągnięty i to się liczy.
      W nagrodę za pierwszeństwo dostaniesz cukierka. Bez czekolady. :* Słodziaku.

      Usuń
  2. Ach te sądy... ile związanych z tym kłopotów i zjedzonych nerwów? Coś niestety o tym wiem, nie jest łatwo przebrnąć przez wszystkie kwestie z tym związane. Już się doczekać nie mogę jak zaczniesz opisywać rozprawe, to będzie ciekawe doświadczenie przeczytać o tym. Jeśli Idalia nie straci nad sobą panowania, a wiem, że nie straci, oprawca nie może się wykpić. Za wiele złego uczynił, żeby teraz miało mu to ujść na sucho. O swoje trzeba walczyć, niestety kosztem własnego zdrowia, ale tak to już w życiu niestety jest. Agata jest wspaniałą przyjaciółką, która w potrzebie zawsze pomoże. W sądzie także może być olbrzymim wsparciem.
    Motor i wiatr we włosach... aż wspomnienia powracają. Jestem w stanie zrozumieć skąd to się wzięło. Taka przygoda długo pozostaje w pamięci, naprawde długo. A emocji przy tym, całe mnóstwo. Taka wycieczka zbliżyła Agate i Marka do siebie i już widać, że uczynią z ich związku coś pięknego. Odetchnąłem z ulgą czytając o zmianie zachowania Radka. Nie wydaje mi się, żeby było ono tylko chwilowe z uwagi na obecność kolegów. Chłopak musiał zrozumieć, że Agata nie życzy mu źle. Teraz jeszcze trzeba nieco czasu na ustabilizowanie relacji i powinno być wszystko w jak najlepszym porządku.

    Ach te złe nawyki... wyplenić je trzeba jak najszybciej. Kto to widział, żeby palma pierwszeństwa była mi odbierana co i rusz! :D Zgodnie z przewidywaniami niestety nawyki powróciły, nawet poranne czytanie okazało się zbyt słabą motywacją. Od jutra trzy budziki rano i trzeba wracać do rutyny. :)
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A kto ci powiedział, że mi się chce pisać rozprawę. To jest serial medyczny, połowa bloga prawie za nami, a tu tylu pacjentów czeka. :D A dajże spokój, co ja prawnik? :P Ale mogę cię wyroczkiem uraczyć, co ty na to?
      A ja bym, powiem ci, pojechała, jeszcze raz i jeszcze. :D Ale mój facet ma być bezmotorowy, jestem związana ze zdaniem Agatki.
      Zobaczysz, co im jeszcze życie przyniesie. xD
      Haha, jak dzieci walczą o pierwszeństwo, ale ja was lubię. :D A budziki - poważna sprawa.
      Buziaaki! :*

      Usuń
  3. Ach, jak ten czas leci... Aż strach myśleć...
    Obawy Idalii są całkowicie zrozumiałe. Niby wydaje się, że prześladowca powinien zostać ukarany, bo przecież jego wina jest ewidentna, ale wszystko zdarzyć się jeszcze może. Istnieje wiele możliwości od tych bardziej realnych, jak na przykład załamanie Idalii, do tych mniej prawdopodobnych. Może go przecież porwać UFO :-)
    Ale, ja mam pomysły... Szkoda je komentować... Ale przecież, nie możemy zaprzeczyć tej opcji...
    Przestępca ewidentnie zasłużył na karę i mam nadzieję, że wbrew koszmarom lekarki, nie uniknie jej. A ona sama, swoim silnych charakterem nie pozwoli się sprowokować...
    Agata to taki dobry duch. Zawsze pomoże, zawsze doradzi, no i zawsze uśmiechnięta od ucha do ucha. Cud, miód, malina, normalnie...
    Agata jakoś przestała mi pasować do Marka. Nie wiem dlaczego. Może powodem jest zapomnienie ich przez serialowych scenarzystów...
    Marchewkowe może niekoniecznie, choć też dobre, ale dziś jakoś nie mam na nie smaka. Zdecydowanie wolę jagodowe, a to drugie, może być czekoladowe...
    Ooch, jak będę starsza i bogatsza, też kupię sobie taką maszynę. Mam tylko nadzieję, że moje marzenia kiedykolwiek się spełnią. To jedno szczególnie... I to drugie, trzecie, czwarte...milionowe, w sumie też, mogłoby dać radę... :-)
    Widzę, że Agata zaczyna się z Radkiem dogadywać. Dobrze, niech tak idzie dalej...
    Wspólne zamieszkanie, to poważna decyzja. Świadome wystawianie związku na jedną z wielu prób, jakie przejść będzie musiał...
    Wydaje mi się, czy dzisiejsza część troszkę dłuższa?
    Przepraszam, że się nie rozpisałam, wiem jak to uwielbiasz, ale ja znów jestem spóźniona, a muszę się jeszcze ogarnąć. Znaczy wstać z łóżeczka...
    Buziaki :-*
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby go porwało UFO, mielibyśmy raz - święty spokój, dwa - brak czytelników, bo wszyscy czytelnicy pomyśleliby, że autorka bloga kompletnie dostała do głowy. Przyznać się, kto myśli, że już mam na głowę, że w ogóle piszę fanfika. :P Ale wtedy wy też macie, bo czytacie, a co!
      Podoba mi się charakter Agaty, ta serialowa jest mocno inspirująca.
      Serialowi mają dla niej inne matrymonialne plany, które z kolei mnie pasują średnio, ale serial serialem, a fanfik fanfikiem.
      Taaak, dla mnie czekoladowe na pierwszym miejscu, mniam! A jak na złość nic słodkiego pod ręką. O ja biedna. :D
      Życzę spełnienia wszystkich! Nad swoimi muszę pomyśleć, bo jakoś nic do głowy mi nie przychodzi, albo daleko do nich, albo za bardzo żyję z dnia na dzień.
      Powodzenia w gonitwie codziennej i nieważne, czy piszesz długo czy krótko, ważne, że zostawiasz ślad obecności i jesteś co tydzień! :* Wtedy zawsze przychodzą mi do głowy kolejne pomysły, jak tym biednym bohaterom gmatwać życie.
      Część nawet nieco krótsza. :)


      Usuń
  4. Jaki pozytywny rozdział! No, obawy Idalii trochę mniej pozytywne, ale jak najbardziej zrozumiałe. Najważniejsze, że będzie miała przy sobie wspierających ludzi, którzy razem z nia przez to przejdą.
    Och, taka jazda na motorze to musi być coś! Zwlaszcza jak motocyklista fajny :D
    Aż ciepło się robi na sercu po ostatniej scenie. Chyba topór wojenny poszedł na spacer :D Oby tak dalej, bo ta trójka może stworzyć naprawdę fajną drużynę.
    Rozdział super! Zapraszam do siebie na dwa ostatnie wpisy :) Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wsparcie bliskich pomaga czasem znosić niewyobrażalne nawet trudności.
      Oj, motocyklista faaajny, możemy ci z Elą czasem odstąpić. Haha.
      No, miejmy nadzieję, że jest tak jak mówi Ela, że syn Marka ma coś z ojca i wybrał się po rozum do głowy.
      Oczywiście, że wpadnę, dzięki. :*

      Usuń
  5. Niełatwe są takie sądowe konfrontacje, Ida musi się strasznie denerwować. Ale teraz ma wsparcie w mężu, w przyjaciółce - da sobie radę. Mam wrażenie, że cała ta sytuacja pozwoliła jej na nowo się zbliżyć z Wiktorem, a jeśli tak, to zyskała nieporównywalnie więcej, niż straciła. Wszak czymże jest lęk przed obcym człowiekiem, w momencie kiedy można znaleźć bezpieczeństwo i ukojenie w ramionach tego najważniejszego. Świetny wtręt mitologiczny, podoba mi się Twoje (czy raczej bohaterów) poczucie humoru :) Ida sobie w sądzie poradzi, bo kto jak nie ona. Tylko przerażające trochę jest, że obrońca strony przeciwnej zrobi wszystko, żeby wskazać na winę ofiary. Zastanawiam się, czy postępuje tak z czysto zawodowego profesjonalizmu, czy zachowuje w tym wszystkim choć szczątki własnych przekonań. A jeśli to dla niego tylko praca, to jak się z tym musi czuć jako człowiek, widząc swój destrukcyjny wpływ na sądowego przeciwnika. Pewnie właśnie ze względu na tego typu prawne potyczki ofiary przestępstw, w szczególności kobiety, boją się zgłaszać przestępstwo.

    Ciasto marchewkowe brzmi niczym żywcem wyjęte z horroru. Natomiast co do Idy, myślę, że większość osób z początku odnosiła się do niej z pewną rezerwą, czemu trudno się dziwić, zważywszy na jej zamkniętą postawę. Teraz za to coraz więcej osób żywi względem mrocznej doktor pozytywne uczucia, co najlepiej dowodzi temu, że nie taki diabeł straszny :)

    W motorowej przygodzie dostrzegam ślad Twoich niedawnych nowych doświadczeń :) Acz w momencie, gdy Marek miał zrobić z nią co zechce, na myśl nasuwało się coś zgoła odmiennego :) Właśnie tak to działa, że w momencie gdy bliscy robią coś niebezpiecznego, boimy się i chcemy im tego zabronić, ale jeśli jesteśmy wtedy razem z nimi i dzielimy zagrożenie, to już nam wszystko jedno. Argumenty Agaty przerażająco racjonalne, zupełnie lekarskie. Trochę jakbym słyszała moją kuzynkę :>

    Deklaracje są ważne, jeśli potrafi się w nie wierzyć. Szkoda, że Agata na tych dobrych słowach nie chce zbudować swojego poczucia bezpieczeństwa. Dla Marka to trudne, bo chciałby ją tulić słowami, pewnie odczuł tę rezerwę jako odrzucenie. Dobrze, że Agata wreszcie złapała nić porozumienia z Radkiem, to chyba pierwszy raz, kiedy dzieciak odnosi się do niej bez jawnej wrogości, teraz już będzie tylko lepiej, skoro już pierwsze lody zostały przełamane.

    Tym razem czekam w następnym odcinku na jakiś wątek pacjentowy.

    Trzymaj się i odpoczywaj. Czekam z utęsknieniem, aż będziesz miała więcej wolnego czasu ;*

    Kaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle jest tak, że ubogacają trudne doświadczenia. To nie ja, to nie ja, to Idalka. :P
      Każdy chce wygrać proces, mam tylko nadzieję, że zwykle jednak nie przesłania to sprawiedliwości i niezawisłe sądy jednak są sądami mądrymi i możliwie często nieomylnymi.
      Ciasto marchewkowe jest pycha! A Ida jest dobrym przykładem mylnych pozorów, teraz się wszyscy do niej garną.
      Komu się nasuwało, temu się nasuwało, głodnemu zawsze chleb na myśli. xD
      Bo Agatka jest zupełnie lekarska, serio, nie wiem, czy sobie z tego aktorka zdaje sprawę, ale nawet ma taki specyficzny ton, a co do tekstów, to niektóre wyjęte z ust znajomych mi lekarzy. :D
      :* Buziaki!

      Usuń
    2. Ubogacają, a nawet można powiedzieć, że kształtują osobowość. Zostajemy poddawani próbom, które nas wzmacniają lub łamią, życie nieraz nie szczędzi ran.

      Myślę, że jeśli bronienie danego człowieka byłoby sprzeczne z wewnętrznymi przekonaniami prawnika, nie wziąłby sprawy. Choć z drugiej strony nie każdy, a szczególnie nie początkujący, może sobie pozwolić na rezygnację z klienta.

      Za ciasto marchewkowe podziękuję. Zastanawiające, czy głodny głodnemu wypomni, czy syty głodnego nie zrozumie :P

      Oj, jest lekarska, i to bardzo. Wiktoria zresztą też, ta serialowa. No i Twoja Idalka - wypisz wymaluj - psychiatra :)

      Usuń
    3. A przecież! Serialowi by się taka Idalia przydała, jak dobrze zapłacą, mogę zezwolić na kopiowanie. :P No dobra, mogę im nawet napisać. :P Tak się już przyzwyczaiłam. A serio - dużym jest plusem to, że się przewija przez serial mnóstwo ludzi, często nawet z ciekawymi historiami, a ty nie oglądasz, to nic nie wiesz. :) I to serial wyróżnia spośród innych, dlatego innych nie oglądam, bo mi się szybko nudzą.

      Usuń