"Dziwne, że zmysł dotyku, nieskończenie mniej ceniony
przez ludzi niż wzrok, w krytycznych chwilach tworzy główną, jeśli nie jedyną
więź między nami a rzeczywistością".
*****
- Tosiu, musimy wychodzić - Piotr najłagodniej jak umiał popędził córeczkę.
- Chcę zostać - sprzeciwiła się słabo, a gorzkie łzy kapały jej na dłonie.
- Rozmawialiśmy już o tym. Nie zostaniesz sama w domu, Hana niedługo skończy dyżur i wrócicie, ale teraz zbierajmy się, bo zaraz spóźnię się do pracy.
Mała wytarła twarz rękawem i powlokła się do przedpokoju, żeby założyć buty. Cieszyła się, że przynajmniej tego dnia ma już za sobą tłumaczenie swojego smutku w szkole.
*
- Naprawdę nie będę ci przeszkadzała? - w głosie dziewczynki Idalia wyczuła niepewność. Nadal nie mogła przywyknąć, że tak silne emocje nie pojawiały się w jej oczach i na twarzy. Im mniej wyrażała postawa dziecka, tym bardziej ona nadrabiała mimiką, nieświadomie chcąc stworzyć równowagę. Dlatego teraz uśmiechnęła się szerzej niż zwykle.
- Przeszkadzała? Taka wspaniała pacjentka? Chyba żartujesz! Z radością zapraszam cię na sok i ciastko. No chyba że ciocia zabrania ci słodyczy, to wtedy rozkładam ręce, bo ja mam ogromną ochotę na szarlotkę.
- Nie - dziewczynka się roześmiała. - Ciocia rzadko mi czegoś zabrania. Co innego było, kiedy była mama... - zawahała się na moment, ale po chwili wróciła do zwykłego, pogodnego tonu. - Ciocia wierzy w mój rozsądek.
- To bardzo dobrze, że ma do ciebie zaufanie.
- Staram się, żeby jej nie zawieść, i oczywiście wujka też, ale nie zawsze niestety mi się to udaje. Czasem robię coś głupiego i wszystkim potem robi się smutno.
- Czyli jak każdy z nas. Człowiek ma wiele wad, które czasami przejmują kontrolę nad naszym życiem. Ale wystarczy nam tego poważnego gadania. Nie dowiedziałam się jeszcze dzisiaj, co słychać u mojej imienniczki, lalki Idalii.
- Wszystko dobrze, nadal cierpliwie słucha moich tajemnic i lubi się przytulać. Pierwsze to zupełnie tak jak ty, a drugie jak ja.
- To wspaniałe wiadomości, teraz już spokojnie możemy iść do bufetu, mamy nie więcej niż pół godziny do przyjazdu cioci Zuzi.
Lekarka wyciągnęła rękę do Kornelii, po czym szybko się zmitygowała i położyła ją na jej dłoni, jednocześnie obejmując dziewczynkę drugim ramieniem. Nela się uśmiechnęła, wyraźnie rozbawiona.
- Od razu widać, że nie znasz się na niewidomych, kompletnie nie masz wprawy - sprawnie ustawiła się przy boku Idy, biorąc ją pod rękę. - Tak według mojej pani nie powinno się chodzić z przewodnikiem, ale mnie jest wygodnie. Zwłaszcza, że jesteś niska.
- Lepiej jest, kiedy ktoś jest wyższy?
- Wyższy ode mnie, ale nie bardzo wysoki. A tak naprawdę, najlepiej, kiedy go lubię, ten warunek spełniasz.
*
Ostrożnie lawirowała w tłumie, uważnie prowadząc dziewczynkę między stolikami.
- Przed sobą masz krzesło.
- O, jestem z ciebie dumna, ktoś inny by mi je odsunął - powiedziała, sprawnie siadając przy stoliku.
- Szybko się uczę. To na co panienka ma ochotę?
- Na coś pysznego, rzecz jasna. Tylko sok jabłkowy, bo od pomarańczowego mam wysypkę. Ale i tak czasem jem pomarańcze. A ciastko może być z czekoladą.
- Idalia - Piotr dotknął ramienia psychiatry, odwróciła się przestraszona. - Wybacz mi. Mogłabyś przez chwilę spojrzeć na Tosię? Ja jestem już spóźniony, Hana kończy za godzinę. Nie chcę, żeby bez opieki kręciła się po szpitalu.
Brunetka wyraźnie ociągała się z odpowiedzią.
- Kto to jest Tosia? Ma bardzo ładne imię - dziewczynka jak zwykle była wszystkiego ciekawa. Pytanie upewniło Idalię w decyzji.
- Córeczka mojego kolegi chirurga. Mniej więcej w twoim wieku. Siadaj, Antoninko. To jest moja pacjentka, Kornelia. A my z twoim tatą pójdziemy coś zamówić.
- Cześć - rzuciła smutno Tosia, siadając naprzeciwko Kornelii.
- Masz bardzo smutny głos. Nie chce ci się ze mną gadać?
- Nie o to chodzi - dziewczynka poszukała wzrokiem spojrzenia towarzyszki. Zdziwiło ją, że tamta patrzy gdzieś w przestrzeń. - Jestem smutna przez moją mamę.
- To dobrze. To znaczy źle, że jesteś smutna, ale dobrze, że chcesz ze mną siedzieć. Niektórzy się tego wstydzą, że jestem niewidoma.
Oczy dziewczynki zaokrągliły się ze zdziwienia.
- To dziwne.
- Co, że nie widzę?
- Też. Nigdy nie spotkałam nikogo, kto by nie widział, ale w szkole pokazywali nam ten alfabet z kropek. Ty naprawdę potrafisz to czytać? To musi być bardzo trudne. A dziwne jest to, że się wstydzą, zamiast chcieć ci pomóc. Przecież beznadziejnie jest nie móc nic zobaczyć. To po co jeszcze robić ci przykrość?
- Trudne? To tak jak ty czytasz zwykły druk, tylko palcami, nic nadzwyczajnego. A co do przykrości, chyba ich to nie obchodzi, że mi wtedy smutno.
- Mojej mamy też to nie obchodzi,.
- Co zrobiła twoja mama?
- Zostawiła mnie u taty i gdzieś sobie pojechała. A ja bardzo kocham tatę i Hanę, mogę z nimi trochę pomieszkać. Nie ma sprawy. Ale wydawało mi się, że jestem dla mamy najważniejsza. Zawsze mi to mówiła, jak było nam ciężko. No i zawsze o wszystko mnie pytała. A teraz jej nie ma i boję się, że nie wróci. Nie mam pojęcia, co wtedy zrobię. Czuję się tak okropnie, jakby ktoś nałożył mi coś na oczy i nie mogłabym nic zrobić, to zupełnie tak jak ty.
- Pewnie wróci, przecież cię kocha. Każda mama kocha swoje dziecko. Chociaż po mojej tego nie było widać.
- Nie kocha cię?
- Kochała. Na swój sposób. Teraz już nie żyje, A ja nie wiem, czy to dobrze, czy źle.
- To na pewno źle. Oszalałaś?
- Jakby cię mama zostawiła u wujka i cioci, których nie znasz i wyjechała sobie do stanów, nie byłabyś taka pewna. No i jakbyś była dla mamy tylko problemem. Ty przynajmniej masz tatę. A teraz jak moja mama umarła, mogę iść do domu dziecka, jeśli nie pozwolą mi zostać z wujkiem i ciocią. I też strasznie się boję.
Do stolika wrócili dorośli, dzieci natychmiast zamilkły. Ojciec Tosi pocałował córkę w głowę i pobiegł do obowiązków. Dziewczynki i Ida jadły ciastka, rozmawiając na neutralne tematy. Lekarka wyraźnie widziała, że przerwała im rozmowę, która mogła doprowadzić do koleżeństwa, a na pewno była znacząca.
- Zostawiam was na piętnaście minut, dacie sobie radę?
- Jasne - zapewniły jednocześnie.
- Tosia jest ekstra - dodała Nela z uśmiechem.
Idalia odeszła, szukając dobrego miejsca, z którego mogłaby mieć widok na dziewczynki, pozostając przez Antosię niezauważona.
- Co zrobisz, jak twoja mama nie wróci? - zapytała Kornelia trzeźwo.
- Chyba nigdy nie przestanę płakać. Czasem bardzo mnie denerwuje, na przykład teraz, ale w gruncie rzeczy kocham ją najbardziej na świecie.
- Ja chyba mojej aż tak nie kochałam. To znaczy nie najbardziej na świecie, bo tak kocham teraz ciocię i wujka. Czuję, że oni też mnie kochają, chcieliby, żebym została ich córką. Dbają o mnie i mogę im wszystko powiedzieć. Ale jak pójdę do domu dziecka, już nigdy się do nikogo nie odezwę, bo zawsze już będę sama. I niczyja.
- Ciekawe dlaczego akurat my obie musimy być takie smutne i mieć poważne problemy, a inne dzieci nie - zastanowiła się Tosia.
- Bo jesteśmy wyjątkowe - odpowiedziała dziewczynka z pewnością.
Zadzwonił telefon Kornelii.
- Tak, ciociu? Jestem w bufecie. Ekstra! Musisz kogoś poznać!
Idalia zmaterializowała się obok dziewczynki.
- Idalia, ciocia czeka na mnie na dole. Mogę iść z Tosią?
- Skąd wiedziałaś, że to ja podeszłam, a nie ciocia?
- Tajemnica zawodowa, a oprócz tego masz piękne perfumy.
Lekarka się zaczerwieniła.
- Mogę zaprowadzić Kornelię? Będę szła powoli.
- W porządku, ale później tu do mnie wrócisz i wymyślimy następny punkt programu.
- Zgoda.
Szły wolno szpitalnym korytarzem.
- Idź normalnie, tylko mów kiedy będą schody, albo w ogóle jedźmy windą.
- Nie ma opcji, tata nie pozwala mi jeździć samej.
- Szkoda, następnym razem.
- A jak ty sama chodzisz? Z białą laską?
- Tak, a jeśli znam pomieszczenie to na pamięć. Zresztą nieważne. Wszystko ci opowiem i pokażę, jak do mnie przyjdziesz. Chcesz?
- Jasne, tylko nie wiem, czy twoja ciocia się zgodzi.
- Na co tym razem mam się zgadzać? - spytała z uśmiechem Ostrowska, obejmując Kornelię i uśmiechając się do Tosi.
- Żeby Tosia nas odwiedziła, ciociu, proooszę, jest naprawdę ekstra. I wcale się mnie nie wstydzi, a poza tym ma poważne problemy, zupełnie tak jak ja - powiedziała z dumą w głosie.
Policjantka nie umiała powstrzymać uśmiechu.
- Bez problemów też możesz a nawet powinnaś spotykać się z koleżankami. Zapraszamy cię Tosiu serdecznie, razem z rodzicami.
- Dziękuję - uśmiechnęła się dziewczynka.
Nagle klasnęła w dłonie.
- Już wiem, ale super! Mam napisać do szkoły opowiadanie o jakimś wyjątkowym człowieku, nie miałam pomysłu, a teraz wiem - napiszę o tobie!