poniedziałek, 8 czerwca 2015

39.



"... cały świat przestał nagle istnieć, przestał istnieć na maleńką, krótką chwilę, a im wydawało się, że była to wieczność, bo to rzeczywiście była cała wieczność. A potem świat znowu zaczął istnieć, ale istniał zupełnie inaczej".

*****

Idalia wstała z trudem. Niezupełnie zrośnięte jeszcze żebra i lewe biodro bolały jak diabli. Ale nade wszystko głowa - przy najmniejszym wysiłku wirowało jej przed oczami. Mimo wszystko czuła, że to właściwy czas - należy wziąć się w garść i na nowo poukładać życie. A dolegliwości przez jakiś czas będą i tak niestety dręczyć.
Nagle drzwi się otworzyły i do sali wszedł uśmiechnięty Wiktor. Na widok nie leżącej w łóżku Idalii rozbłysły mu oczy.
- Cześć, mam dobre wiadomości.
Wyraz twarzy kobiety pozostał kamienny.
- Czyżby?
W jednym momencie zechciał podejść do niej, wziąć w ramiona, tyle powiedzieć. Ale jej nieprzejednana mina zatrzymała go w miejscu. Otaksował wzrokiem bladą i napiętą z wysiłku twarz byłej żony, później rozłożoną na łóżku torbę, do której metodycznie, choć z pewnym trudem, wkładała swoje rzeczy.
- Już wracasz do domu? Czemu nic nie powiedziałaś, przecież bym ci pomógł. Zawsze musisz być taka samowystarczalna? - postawił na szczerość.
- Nie mam wielkiego wyboru - odpowiedziała spokojnie.
Albo tylko mu się wydawało, albo w głosie brunetki zabrzmiał smutek.
- Nie masz wyboru? Idalka, ja zawsze jestem. Wbrew temu, co o mnie myślisz. Jeśli tylko mnie potrzebujesz, wystarczy poprosić.
- Jak na to zawsze, wyjątkowo długo cię nie było, niech pomyślę, kiedy widzieliśmy się po raz ostatni? Wbij sobie proszę do głowy, że nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań, Wiktor, ja jestem już dużą dziewczynką, czasem nawet rozsądną - spokój z jej tonu nie znikał, tylko ona wiedziała, że znacznie trudniej niż nad bólem, panuje się nad sobą.
W następnej chwili zakręciło jej się w głowie, który to już raz tego dnia. Rozpaczliwym gestem, usiłując nie stracić równowagi i jednocześnie uniknąć upokorzenia, wyciągnęła przed siebie ręce. Wiktor natychmiast wykorzystał pretekst. Objął ją i przytrzymał, a kiedy chciała uwolnić się z jego ramion, nie puścił. Delikatnie posadził kobietę na łóżku.
- Usiądź, bohaterko, i po prostu mnie wysłuchaj - delikatnie pogłaskał jej dłoń. - Nie było mnie i rozumiem - czujesz się oszukana, bo ostatnio między nami zaczynało się układać, a ja znowu zawiodłem. Ale to wszystko dla twojego dobra. Wierz mi. Naprawdę lepiej było, żebyś o niczym nie wiedziała.
- O czym ty mówisz?
- Pamiętasz Tomka? Czasem u nas bywał, mój kolega z podwórka.
- Ten były policjant?
- Właśnie ten, między innymi on ostatnimi czasy wyświadczył mi pewną przysługę.

*

- Wiktor! Ja nie wierzę, nie wierzę! - Idalia ukryła twarz w dłoniach. - Co dokładnie się stało? Co ty zrobiłeś? Jak coś tak głupiego mogło ci przyjść do głowy?
- Nic więcej ci nie powiem. A i tyle tylko dlatego, żebyś wiedziała, że bardzo chciałem tu przy tobie być. Po prostu zależy mi na tym, żebyś z tą sprawą nie miała nic wspólnego. Przecież widzę, jaka jesteś wszystkim przerażona. A ja nie mam pewności, że to kiedyś nie wyjdzie na jaw.
- Bo skrzywdziłeś człowieka! Cudzymi rękami w dodatku! I czujesz, że to w porządku? Hej! Ja cię nie poznaję!
- Nie krzycz. Do pewnego gatunku ludzi można dotrzeć wyłącznie w ten sposób. Dla ciebie ważne jest to, że policja zatrzymała tego człowieka. Możesz odetchnąć, jesteś bezpieczna, rozumiesz? Nareszcie nic ci nie grozi.
Ida walczyła jednocześnie z przerażeniem i ulgą. Ostatecznie zwyciężyła ulga. Dotknęła ramienia Wiktora.
- Dziękuję.
W szmaragdowozielonych oczach kobiety dostrzegł błysk czułości.
- To właśnie chciałem usłyszeć. I nic więcej.
- Czyli nie mogę liczyć na podwózkę? A ja jestem w wielkiej potrzebie - ogarnęła gestem wszystkie rzeczy, które zgromadziła przez czas pobytu w szpitalu. Na jej twarzy wykwitł natychmiast ironiczny uśmieszek.
- Możesz liczyć nie tylko na podwózkę, ale i na mnie. Przyjmiesz to wreszcie do wiadomości?
- Znaczy że co, teraz w ramach zadośćuczynienia chcesz nałogowo gotować dla mnie obiadki? - czuła, że ten uśmiech szybko nie zniknie.
- A nawet jeśli, co w tym złego? W końcu kiedyś muszę się odpłacić za twoje.
Idalia wzruszyła ramionami. Kończąc dyskusję chciała ukryć, że brakło jej argumentów. Spokojnie, tym razem wspólnymi siłami, wrócili do pakowania.
- Co by nie mówić - Idalia zajęła się książkami. - Szczepan się ucieszy.
Wiktor znieruchomiał wpół gestu.
- Kto?
- Szczepan, nie poznałeś go jeszcze, dzisiaj będzie okazja.
- Nie mówiłaś mi, że...
- Że co?
- Że z kimś jesteś.
- Samotność boli, ale nie martw się, on jest bardzo tolerancyjny, w sumie jak każdy kot.
Widząc niedowierzanie, zaskoczenie i konsternację na twarzy bruneta, Idalia parsknęła śmiechem.
- Ach, nie ma to jak męska duma i próżność! No dalej, do dzieła, drogi przyjacielu, nie chcemy tu przecież spędzić reszty dnia.
- Ani trochę - brunet nachylił się nad kobietą, szybko całując ją w policzek. - Się nie zmieniłaś.
W tej właśnie chwili do sali weszła podkomisarz, odchrząknęła głośno, aby oznajmić swoje przybycie.
- Dzień dobry - powiedziała lekko ironicznym tonem. - Pani Idalio, mam dobre wiadomości.
- Pani też? - spytała Ida. Oboje z byłym mężem się roześmiali. - A czy nie sprawiłoby pani różnicy, gdybyśmy porozmawiały już u mnie w domu? Obiecuję pyszną kawę.
- Jasne, podwiozę panią.
- Nie trzeba, świetnie sobie razem poradzimy - zaprotestował Wiktor.
- To póki co powiem, że sprawca wypadku nie zrobi już pani krzywdy. Od teraz wszystko będzie dobrze.
Idalia najlepiej jak umiała, udała zdziwienie. Ogromnej radości udawać nie musiała.
W tym momencie wbiegła zdyszana Agata.
- Hej, jak tam, gotowa już jesteś? Możemy jechać?
A po tym stwierdzeniu cała czwórka wybuchnęła niepohamowanym, pełnym ulgi, zaraźliwym śmiechem.
   
*

Marek delikatnie zapukał w drzwi pokoju Agaty. Nikt się nie odezwał. Spróbował jeszcze raz. Znowu odpowiedziała mu cisza. Zdenerwował się i nie wahając się już ani przez chwilę, otworzył drzwi.
Szybko zlustrował wzrokiem pomieszczenie. Kobieta leżała na łóżku zwinięta w kłębek, szczelnie przykryta kocem. Spokojnie spała. Niespodziewanie niezwykle rozczulony mężczyzna zapatrzył się na jej zaróżowione snem policzki, zbłąkany kosmyk włosów zawieruszony gdzieś przy ustach, subtelny, senny uśmiech.
I nagle poczuł, że tylko wtedy wszystko jest na swoim miejscu, kiedy ona jest obok. Że życie bez niej jest chaotycznym pędem we mgle; pomazaną niedbale kartką szarych, przytłaczających kolorów, nic nie znaczącym mgnieniem. W ułamku sekundy zrozumiał, że mógłby dla niej, gdyby było trzeba, oddać to życie bez zawahania.
Usiadł na łóżku i delikatnie, nie mogąc się powstrzymać, dotknął ust Agaty. Natychmiast otworzyła oczy.
- Hej, a co ty tu robisz? - spytała zaskoczona, uśmiechając się mimo woli.
- Patrzę na ciebie.
- Taak. I co widzisz? - szybkim ruchem odgarnęła z twarzy irytujące kosmyki.
- A wiesz? Jakby miłość, strasznie mi ciebie przypomina. Jesteście jak dwie krople wody.
Woźnicka się roześmiała. Marek z powagą pocałował wnętrze jej dłoni. Zarumieniła się lekko.
- Chodź tu do mnie, pod kocyk, bo jakoś zimno się zrobiło samemu.
Mężczyzna ułożył się blisko, obejmując lekarkę ramieniem.
- Teraz cieplej?
- Znacznie.
- Agatka... Nie odbierasz telefonu.
- Pracowałam. Ciężko. No i myślałam... długo.
- Posłuchaj mnie.
- O nie, nie! Wiem, ja wszystko wiem. Ten SMS, żebyś dał mi klucze.
- Mam klucze.
- I żebyś poważnie porozmawiał z synem.
- Rozmawiałem z synem.
- To był nieprzemyślany moment.
- Twojej rozpaczy i bezradności.
- Może trochę. Ale ja...
- Ty wykazałaś się zwykłą u ciebie wyrozumiałością. On potraktował cię podle. Nie otrzymał takiego prawa.
- On jest zagubiony. Nie wie, czego ma się chwycić. Wszystko jest niestabilne.
- Ale to jest problem mój i Doroty. Ty nie możesz zbierać żniwa naszych porażek wychowawczych. Tak samo nie jesteś w stanie ponownie wychować mojego dorosłego dziecka.
- Bardzo chciałabym stać się stałym elementem jego świata.
- A ja chciałbym, i postaram się o to, żeby on cię szanował.
- A może na początek nie utrudniał, jakoś minimalnie tolerował, co?
- Chcę żeby zrozumiał, jak bardzo jesteś mi potrzebna. I że nie jest w stanie tego zmienić. A próbami tylko mnie unieszczęśliwia.
Lekarce zabrakło słów. Spłynął na nią spokój, w jej duszy zajaśniała nadzieja. Objęli się bez słowa, czule pocałowali, czerpiąc z obecności siłę, odwagę i zachwyt. A kiedy zabrakło im tchu, Marek delikatnie odsunął Agatę od siebie, spojrzał jej głęboko w oczy.
- Nigdy bym sobie nie wybaczył, gdybym zrobił ci krzywdę. Po tym wszystkim co przeszłaś... co mi powierzyłaś. Gdybyś kiedyś żałowała...
- Chcę zaryzykować - odpowiedziała poważnie, stanowczo. - Czuję, że to może być ten właściwy czas.
Marek zrozumiał. I zbędne stały się im dalsze słowa.

16 komentarzy:

  1. I ty mówisz, że chciałabyś czytać długie komentarze? Przeczytawszy tę część myślę sobie jedynie- piękne. Obie sceny są po prostu rozczulające. Jak zwykle, będzie o czym pisać na pewno, ale tutaj już wielu słów- jak udowodniła Agata- nie trzeba.
    Trudno się dziwić Idalii, że była względem Wiktora niezbyt przychylnie nastawiona. Załatwiając jej bezpieczeństwo, nie wstąpił nawet do niej. Spodziewałem się tego, ale mimo wszystko jakoś do końca wybaczyć mu nie umiem. Rekonwalescencja po urazach, jakie dotknęły Idę była bardzo trudna, on mógłby jej w tym pomóc i wesprzeć. Na całe szczęście teraz już są razem i wygląda na to, że ułożą sobie życie na nowo. Konsternacja przy Szczepanie była po prostu cudowna! :)
    Agata nie żąda wiele. Tolerancja i jakiś choćby nikły szacunek to nie jest kto wie ile. W zasadzie szacunek należy się każdemu, ale to już pomińmy milczeniem. :) Jakoś powątpiewam w to, że Marek przekona syna do swoich racji. Dzieciak będzie musiał na własnej skórze się przekonać, że Agata nie chce mu zabierać ojca, co więcej, chce dla niego jak najlepiej. Żeby tylko w czasie tego przekonywania nie wymyślił czegoś głupiego, będzie dobrze. Trzeba dać mu czas. Marek na siłe też go nakłonić nie może, zaprze się jeszcze bardziej i będzie problem.
    Podsumowując, piękności. Obie sceny rozczuliły mnie bardzo, od razu świat staje się piękniejszy! :) Może i będę się powtarzać, ale powiem poraz kolejny- pisz dalej, koniecznie. Dla Ciebie nie ma życia bez pisania, dla nas- bez czytania. Oby tak dalej.
    Miłego dzionka, pomimo krótkiej nocy. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miłe jest to, co piszesz. :*
      A ja go trochę jednak rozumiem. Gdyby ktoś powiązał Idę z tym, co przytrafiło się za sprawą Wiktora stalkerowi, miałaby poważne problemy.
      A ze Szczepanem udowodniła, że prawdziwy facet póki co w jej życiu jest tylko jeden. :)))
      Może młody z czasem się do Agaty przekona. Ważne jest przede wszystkim to, że Aga ma wsparcie i pewność Marka. Suuuooodziutko. :P
      Wzruszają mnie takie komentarze jak twój. Stara już po prostu jestem i piszę słodkie sceny, nie ma na to siły. :D Ale jeśli dobrze się czyta i chce się więcej, to wszystko w porządku.
      Noc była krótka, ale dobra.
      Buziaki! :*

      Usuń
  2. Całkowicie zgadzam się z przedmówcą, obie sceny są tak piękne i tak wzruszające, że ocieram teraz łzę, choć mnie bardziej podobała się ostatnia scena...
    Chociaż idalię kocham całym sercem, to gdybym była nią, to wiktor miałby ze mną przeprawę ciężką :) Oj, wiem, chciał dobrze, ale jednak, mógł przy niej być. Co nie oznacza, że go nie lubię, nadal jest dla mnie super, no i wierzę, że z Idalią wszystko im się na nowo poukłada (no i że wiktor pokocha szczepana) :D
    Najbardziej w ostatniej scenie rozczuliła mnie troska Marka, to, jak poważnie podchodzi do przejść Agaty, że zaczekał, nie naciskał, nie nalegał. Co tu dużo mówić, taki facet to prawdziwy skarb, a ich miłość jest prawdziwa i mam nadzieję - trwała i Radek tego nie zmieni.
    Buziaki i do następnej części :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło jest ciebie wzruszać, bo wiem, że nie bierze cię byle co. :)
      Też uwielbiam Idalię i jak ją znam, Wiktor drogę do niej przejdzie kamienistą. :D
      A to Szczepana da się nie kochać? Pokocha, na to masz moją gwarancję jakości! :D
      Lubię i Marka, i Agatę, no i co tu mówić, wychodzą potem takie lukierki. :D
      Buziaki. :*

      Usuń
  3. Och, wreszcie chwila spokoju...
    Emocje Idalii względem Wiktora są jak najbardziej zrozumiałe, bo w końcu mężczyzna, w jej oczach zwyczajnie zostawił ją, kiedy najbardziej potrzebowała przyjaciół. Nadal potrzebuję, jednak jest coraz bardziej samowystarczalna.
    Oznaką jej polepszającego się powoli stanu zdrowia, jest walka, którą toczy, z bólem i innymi dolegliwościami. Chce jak najszybciej powrócić do dawnej sprawności i najwidoczniej nic nie jest w stanie jej w tym przeszkodzić. To dobrze, że walczy, ze dąży do zdrowia, ale mimo wszystko czasem powinna trochę odpuścić. Nie udawać przed sobą, że nic się nie dzieje, jeśli jest przeciwnie...
    Wiktor, natomiast starał się ukryć przed dziewczyną, niektóre fakty, co niekoniecznie wyjdzie na dobre...
    No i po czyjej stronie ja się mam postawić? Moje zdanie kolejny raz będzie podzielone, cóż taka już moja natura, najwidoczniej...
    Zgadzam się z psychiatrą - Wiktor nie postąpił najlepiej, krzywdząc innego człowieka, a przy okazji wykorzystując do tego innych, ale rozumiem też jego i z twierdzeniem „Do pewnego gatunku ludzi można dotrzeć wyłącznie w ten sposób.” , również jak najbardziej się zgadzam. Sama z własnego doświadczenia znam osoby zaliczające się do tej, właśnie, grupy, ale uważam też, że przemoc jest ostateczną ostatecznością, także nigdy nie wiadomo, czy robi się dobrze. Nie tylko w tej sprawie, z resztą...
    Rozmowa Agaty i Marka, nieco mnie wzruszyła, co jest dosyć dziwne, gdyż z reguły nie jestem takim wrażliwcem, choć ja czytająca cokolwiek to jedna odwieczna i prawdopodobnie niewarta wyjaśniania zagadka...
    Marek, jest przeciw synowi, podejrzewam, że nie do końca potrafi zrozumieć szarpiące nastolatkiem, którego rodzice się rozstali i ułożyli życie na nowo, emocje. Chce aby zaakceptował jego wybrankę i to jak najbardziej słuszne. Rozmowa , to bardzo dobre posunięcie, ale tylko jeśli będzie opierała się na rozmowie, a nie krzykach.
    Agata, natomiast, rozumie co przeżywa Radek, ale równocześnie oczekuje od niego szacunku. Jest wyrozumiała, ale wie czego chce. Nie naciska, po prostu czeka...
    Dziś, króciutko, bo słowa jakoś mi się nie kleiły. Zastanawiałam się nawet czy pisać komentarz, ale ostatecznie przyzwyczajenie wygrało...
    Buziaczki :-*
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja choć rozumiem Wiktora też, na miejscu Idalii byłabym pewnie jeszcze bardziej wściekła i zirytowana.
      Pozytywne nastawienie często pomaga w rekonwalescencji.
      Moje w tym wypadku też. Ale ja mimo wszystko nie lubię, kiedy ktoś przede mną coś ukrywa. Niestety faceci często chcą kobiet "nie martwić".
      Z ostatecznością przemocy się z tobą w pełni zgadzam, faceci są trochę inni. Nas, kobiety, przemoc mimo wszystko na tyle mocno przeraża, że raczej się do niej, nawet cudzymi rękami, nie posuwamy. Faceci lubią wymierzać sprawiedliwość.
      Marek chciałby zrozumieć oboje, co nie jest łatwe. Zachowanie syna wydaje mu się skandaliczne, ale mimo wszystko rozumie, że chłopak został postawiony w tej sytuacji w złym czasie.
      Miło, że jednak zdecydowałaś się dodać komentarz. :*

      Usuń
  4. Od kilku części, tak mi się chociaż wydaję, że nic tutaj po sobie nie zostawiłam. Przeczytałam i tyle. Dzisiaj troszeczkę się zawiodłam - liczyłam na jakąś małą scenę z Piotrem.
    Idalia - przykro mi gdy ludzie są pokiereszowani przez los. Mam nadzieję, że proces sprawiedliwości nie przysporzy problemów zarówno Idalii i Wiktorowi. Mogliby teraz w spokoju ratować swoje wspólne życie.
    Marek i Agata - piękna, ważna i mądra rozmowa.
    Cóż więcej pisać - zachwycasz, warto czekać do tego poniedziałku i rób to jak najdłużej i może tylko częściej?!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana i Piotr już niedługo się pojawią, niestety nie da się wszystkiego zmieścić w jednej części. Ciesze się, że nadal wiernie czytasz. :)
      Trudno byłoby częściej.
      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  5. Ten cytat na początku... No idealny :)
    Najpierw myślałam, że będzie odnosił się do Idalii i Wiktora, ale ta ostatnia scena... cudo! Tak, jak Ela mówi - taki facet to skarb.
    Co do Idalii i Wiktora... Też bym się pewnie zachowała tak jak ona. Na początku zlość, a później ulga. Mam nadzieję, że ich drogi znowu się zejdą, bo aż czuć chemię wiszącą w powietrzu, jak tych dwoje ze sobą rozmawia.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jeszcze nie wiem, czy się zejdą, bo czy to by nie było zbyt banalne? :*

      Usuń
    2. W życiu też zdarzają się banalne sytuacje i rozwiązania.

      Usuń
    3. Prawda to. W kolejnej części będzie mnóstwo banalnych sytuacji, bo chyba przez nie życie jest piękne. :)

      Usuń
  6. Cytat skądś mi znany, aczkolwiek nie potrafię w tym momencie przypomnieć sobie źródła.

    Biedny Wiktor – zupełnie nie ma pojęcia, dlaczego zostaje chłodno przyjęty. Coś wisi w powietrzu, lecz do końca nie wiadomo, co. Idalia myśląc, że została odrzucona, stara się za wszelką cenę zachować z godnością i pokazać obojętność, a tym samym rani człowieka, który ją kocha. I tutaj się nasuwa refleksja nad interpretacją czyichś intencji. Nigdy nie wiemy, co myśli i czuje druga osoba, dopóki nam tego nie powie. Ileż zachodzi między nami nieporozumień, ileż przykrości, z powodu źle zinterpretowanych komunikatów. Nawet, kiedy wszystko wydaje się jasne i oczywiste, warto dać drugiej stronie szansę na wyjaśnienia. Taka źle rozumiana duma bywa bardzo krzywdząca. Bardzo trafnie pokazałaś, jak ludzie rozmijają się w swoich dążeniach. Zapewne gdyby poobserwować, w naszym codziennym życiu znalazłoby się tysiące przykładów potwierdzających powyższe. I choć każdy to wie i rozumie, popełniamy wciąż te same błędy. Choć z drugiej strony – trudno się dziwić. Najbardziej ufamy własnej percepcji, inny człowiek, nawet ten najbliższy, zawsze w jakimś stopniu pozostaje niewiadomą. A o wyjaśnienia prosić trudno, szczególnie gdy czujemy się opuszczeni i zranieni, gdyż pokazanie, jak bardzo nas boli, byłoby odsłonięciem się i wystawieniem na kolejny cios. Całe szczęście, gdy druga strona, podobnie jak Wiktor, wyjaśnia i odpowiada na nie zadane pytania. Mógłby wszak również unieść się źle pojmowaną dumą i poczuciem niesprawiedliwości i wyjść. Tak myślałam, że Ida nie będzie zachwycona sposobem rozwiązania sprawy. Jednak nie da się nie pomyśleć, że na miejscu Idalii dobrze byłoby mieć obok siebie kogoś, kto weźmie sprawy w swoje ręce, bez względu na to, w jaki sposób. Fakt, że nie zostaje się z problemem samemu jest bardzo odciążający, a Ida teraz już może czuć się bezpieczna. Trudno sobie wyobrazić, że po wyjściu ze szpitala miałaby spokojnie chodzić sama po ulicy, w momencie gdy miałaby świadomość, że prześladowca cały czas może się czaić gdzieś w pobliżu. Poinformowanie ukochanego o obecności dodatkowego mężczyzny w ich życiu było naprawdę fantastyczne! Zaskakujące, że policjantka zaoferowała podwiezienie do domu, jednak w leśnogórskiej idylli wszystko się może zdarzyć. Ida natomiast na brak chętnych do pomocy narzekać nie może. Kto by pomyślał, a podobno taki z niej odludek :)

    Dobre i budujące jest uczucie, że wszystko jest na swoim miejscu, ogarniające człowieka kiedy obserwuje podczas snu ukochaną osobę. Agata się przekonała, że już niczego nie musi się obawiać, że nikt i nic nie jest w stanie sprawić, że Marek ją od siebie odsunie. Tak właśnie powinna wyglądać miłość – spokojnie i bez lęku. Całkowite powierzenie się drugiemu człowiekowi i zostanie w całości przez niego przyjętym – z całą swoją przeszłością, doświadczeniami, ze wszystkim. I niech dalej im się wiedzie – ze słowami i bez słów, najważniejsze, że razem.

    Pozdrawiam – tak wiem, spóźniłam się znowu. Ale jednak to środa, a nie czwartek :) Buziaki, Kaja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytat, rzecz jasna, wiedźmiński!
      Tajemnica zawsze przyciąga. :)
      Lepsza środa, niż przyszła środa. ;*

      Usuń
  7. Jutro zabieram się za czytanie twojego opowiadania i postaram się szybko nadrobić rozdziały, bo mam teraz dużo wolnego czasu, a ciebie zapraszam na nowy rozdział mojego opowiadania http://szczepan-i-agata.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłego czytania!
      Oczywiście, zajrzę. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń