"Najbardziej
bolesną rzeczą na świecie jest patrzeć na ból i bezsilność".
*****
Agata jak najciszej, na paluszkach, wślizgnęła się do sali Idalii. Psychiatra natychmiast otworzyła oczy.
- Cholera! Nie chciałam cię obudzić, a wyszło jak zwykle - uśmiechnęła się szeroko.
- Daj spokój, nic nie robię, tylko śpię, ile można, nawet czytać nie mam siły. A tak chciałam nadrobić zaległości na tym przymusowym urlopie. Wstrząsnęło mi jak widać też intelekt.
- To szpital tak działa. Miałam dokładnie identycznie. Ale - z trudem położyła na łóżku ciężką torbę. - W przerwach w odpoczynku polecam jeść. W chorobie można bezkarnie. O tym też coś wiem.
- Aga, zlituj się!
- No nie możesz mi zmarnieć. Naturalne dobrodziejstwo, no dobra, prawie - bananki, pomarańczki i soczek, od którego zacznij, bo świeżo wyciskany - Woźnicka z dumą zatarła ręce. - Tymi rękami, nie tam jakieś sklepowe zło.
- Dziękuję.
- Zaspokajasz mój instynkt opiekuńczy. Sama przyjemność. Tylko niestety muszę lecieć, mam noc na izbie, wpadnę, jeśli nie będziesz spać. Ale zapomniałam od Marka dokumentów. A jeśli ich dzisiaj nie odbiorę... lepiej, żebym się nie natknęła na Trettera. Obiecałam to zanieść na jego biurko już przedwczoraj. Tylko że potem w biegu na śmierć zapomniałam...
- Kto by tam o papierach pamiętał u Marka - Ida mrugnęła znacząco. - Poważna sprawa. Wybaczam za soczek.
Internistka cmoknęła Idę w czoło.
- Niech trwa regeneracja, ahoj.
- Agata, zaczekaj - Idalia wyciągnęła do niej rękę.
Kobieta spojrzała na koleżankę pytająco.
- Moje pytanie, twoja odpowiedź. Bez komentarza, wchodzisz w to? - zielone oczy Idalii wwiercały się w twarz Agaty.
- Też mi wybór, zaraz mnie przewrócisz tym wzrokiem bazyliszka. Będziesz miała na sumieniu, było nie było, inteligentnego człowieka! No dajesz!
- Wiktora wypisaliście. Był tu albo pytał o mnie?
Agata gwałtownie posmutniała. Idalia ujrzała w jej wzroku współczucie.
- Idalka...no co ja ci mam powiedzieć... Nie na oba pytania.
Patrzyły na siebie bez słowa. Agata otworzyła usta, żeby coś jeszcze dodać.
- Obiecałaś!
- Następnym razem dwa razy się zastanowię.
- Następnym razem nie zapytam.
*
Internistka, w strugach deszczu, wysiadła z samochodu. Nie oglądając się za siebie biegła do bloku Marka. Przy drzwiach na klatkę schodową niecierpliwie czekała, aż staruszek z psem zmusi opornego czworonoga do ruszenia naprzód. W końcu pędem, przeskakując po dwa schody, znalazła się pod właściwymi drzwiami. Energicznie wcisnęła przycisk dzwonka. Nie miała czasu, była wściekle głodna, zbliżał się dyżur, a na jej odwiedziny czekał jeszcze kot Idalii.
Kiedy drzwi, zamiast Marka, otworzył jego syn, z wrażenia zabrakło jej tchu.
- O, cześć - przywitała się zaskoczona.
- Czego pani tu szuka? - spytał nieprzyjemnym, odpychającym tonem, który nie pozostawiał wątpliwości co do intencji.
- Kogo. Twojego taty.
- Nie ma, tata musiał jechać do szpitala.
Chłopak stał w niedbałej pozie, z obojętnym wyrazem twarzy, całkowicie zasłaniając sobą wejście. Lekarka uważnie patrzyła na niego, zupełnie nie wiedząc, jak się porozumieć.
- No, poszukiwania może pani uznać za zakończone. Cześć - na twarzy Radka pojawił się triumfalny uśmiech.
- Zostawiłam tutaj ważne dokumenty. Leżą u taty na biurku, są mi bardzo potrzebne - tłumaczyła szybko i niezdarnie, czując, że za moment drzwi się zatrzasną.
- I co?
- I gdybyś mógł mnie na moment wpuścić, to zajmie tylko chwilę...
- Problem polega na tym, że nie wolno mi wpuszczać obcych. Od dziecka - nastolatek nawet nie próbował kryć rozbawienia.
- Przecież jestem związana z twoim tatą, Radek, to ważne.
- Nazywajmy rzeczy po imieniu, jest pani jego kochanką - odparował ostro. - Ale dla mnie jest pani obca. No chyba, że ma pani klucze, wtedy może sobie wejść bez pytania mnie o zgodę. Ludzie, którzy nie są mojemu tacie obcy - na przykład ja i moja mama - mają klucze. O, proszę, coś takiego - bezczelnie i na pokaz własnej przewagi, z kieszeni dżinsów wyjął pęk kluczy. Agresywnie i ostentacyjnie pomachał nimi przed oczami kobiety.
Woźnicka poczuła pieczenie pod powiekami, Głęboko odetchnęła, starając się przybrać stanowczy i neutralny ton.
- Przynieś, proszę, białą teczkę. Leży na biurku po prawej stronie.
Radek roześmiał się wymuszenie.
- Chyba nie myśli pani, że będę wynosił z domu dokumenty taty i je rozdawał, komu popadnie.
- To są moje dokumenty.
- A na to mam tylko pani słowo.
- Zadzwoń do taty, żeby się upewnić.
- Nie mam w zwyczaju przeszkadzać mu w pracy - wyciągnął przed siebie prawą nogę, zmuszając Agatę do nieznacznego wycofania się.
- Posłuchaj. Obiecałam twojemu tacie, że postaram się nawiązać z tobą dobry kontakt, nie jestem twoim wrogiem, moglibyśmy się dogadać. Ale ty mi tego nie ułatwiasz.
- Może dlatego, że ja niczego tacie nie obiecywałem.
- Twoim rodzicom nie wyszło, a Marek jest dumny, że to rozumiesz i akceptujesz. A skoro rozumiesz, nie powinieneś się dziecinnie wkurzać, kiedy układa sobie życie od nowa.
- To, że akceptuję rozwód rodziców, nie znaczy, że będę kochał panią. A że najlepiej tacie samemu, niedługo się przekona, kwestia czasu. Radziłbym się zacząć z tym godzić.
Lekarka zbladła.
- W swoim genialnym planie nie przewidziałeś jednego: kocham twojego tatę, a on kocha mnie. Nie jesteś w stanie tego zmienić.
- A założymy się? Mamie też się wydawało, że kocha nowego partnera, ale okazało się, że jednak mnie bardziej.
- Co ty chcesz zrobić? - spytała zduszonym głosem
- Tylko to, co dla taty najlepsze.
Woźnicka włożyła wszystkie siły w zachowanie spokoju i kamiennego wyrazu twarzy.
- Po co nam to, Radek? Ciągłe kłótnie, nieporozumienia, pretensje. Naprawdę warto martwić tatę? Nie możemy się po prostu tolerować? Spróbować żyć obok siebie?
- No nie bardzo. Bo ja ani pani nie lubię, ani nie toleruję, ani nie zamierzam żyć obok pani. Takie jest życie, nie można mieć wszystkiego.
- Na przykład moich dokumentów?
- Gratuluję pierwszorzędnej dedukcji!
Agata odwróciła się, dalsza rozmowa stała się ponad jej siły. Powoli, żeby nie upaść, schodziła po schodach.
- Jeszcze jedno! - dobiegł ją triumfujący głos Radka.
Nie spojrzała na chłopaka, ale przystanęła.
- Wie pani, czym różnią się dzieci zapracowanych rodziców od innych dzieci?
Nie zamierzała odpowiadać.
- Zawsze dostają to, czego chcą.
*
W samochodzie bez tchu wybrała numer Marka. Zgłosiła się poczta głosowa. Drżącymi dłońmi włożyła telefon z powrotem do torebki. Nie miała pojęcia, skąd weźmie siły na tę mocno nierówną walkę o własne szczęście. Zrozpaczona oparła głowę o kierownicę i wybuchnęła płaczem. Nagle poczuła, że teraz już nigdzie się nie spieszy.
*
- To ten! - przejęty Wiktor machał ręką, wskazując stalkera. - Jak to jest, kurwa, możliwe, że policja go do tej pory nie złapała!
Dwaj siedzący wraz z nim w samochodzie mężczyźni spokojnie pokiwali głowami.
- Facet jest bezbarwny jak kameleon - odezwał się jeden z nich. - Ale do czasu.
- Zróbcie coś! - wrzeszczał lekarz. - Wsiada do samochodu, zaraz znowu zwieje! Za co wzięliście ode mnie kasę!
- To niech pan za nim jedzie - rzekł niższy mężczyzna.
- Chyba pan nie myśli, że wykonamy zadanie pod szpitalem, w tłumie ludzi - kpił drugi.
- To gdzie? Skurwiel ciągle tu przesiaduje! Albo pod domem mojej żony!
- Na jego terenie - wyższy facet głośno siorbnął napój z puszki. - Ale to już nie powinno pana obchodzić, jeśli nie chce pan mieć ze sprawą nic wspólnego.
- Nie zrozumieliśmy się, panowie - Wiktor zmierzył towarzyszy groźnym wzrokiem. - Pozwólcie, że powtórzę wam swoje oczekiwania. Tym razem słuchajcie uważnie.
*
Wiktor nacisnął dowolny przycisk domofonu.
- Halo? - zapytał kobiecy głos.
- Poczta!
Drzwi się otworzyły.
Trzej mężczyźni prawie bezszelestnie szli po schodach. Energicznie zapukali do drzwi na pierwszym piętrze. Otworzyły się niespodziewanie, niemal natychmiast.
Pierwszy mężczyzna zasłonił stalkerowi twarz kominiarką, drugi bezgłośnie pozbawił go tchu. Wiktor spokojnie wszedł za nimi do mieszkania i cicho zamknął za sobą drzwi.
- Nie wiem, czy sobie zdajesz, gnoju, sprawę z tego, że to już koniec. Nie krępujcie się, panowie, ja zaraz pozwolę sobie was opuścić - spokojnie mówił Wiktor. Wyższy z mężczyzn bez wysiłku rzucił prześladowcę Idy na ścianę. Drugi go przydusił. - Panowie wyświadczą mi teraz drobną przysługę. Będą cię tutaj po cichutku tłuc jak psa. Co najmniej tak, jak ty biłeś moją Bogu ducha winną żonę, może nieznacznie mocniej. Na co dzień brzydzę się przemocą fizyczną, ale prosiłem cię, groziłem, błagałem nawet, żebyś ją zostawił w spokoju. Nie posłuchałeś. Wmawiałeś mi, że kochasz Idalię, jednocześnie nazywając ją dziwką. Panowie wytłumaczą ci, ile warta jest miłość, która każe zatłuc kobietę do nieprzytomności. A jak już obieca - Wiktor spojrzał na niższego z mężczyzn. - Że więcej się do Idalii nie zbliży, dajcie mi panowie o tym niezwłocznie znać.
Przez chwilę patrzył na siniejącego stalkera.
- To ja się będę powoli zbierał, ilość panów cennego czasu nie gra roli. Do skutku. Tylko bez filmowej brawury. No i oczywiście wszystkim nam zależy, żeby dzisiejsze spotkanie z panem Adamem nie wyszło na światło dzienne. Ale doszły mnie słuchy, że panowie są profesjonalistami. Przerwijcie na moment, gdyby sąsiedzi. Aha - kiedy skończycie, zadzwońcie na policję. Ułatwmy im nieco zadanie.
Ejj, a obiecałaś, że nikogo nie ukrzywdzisz tym razem! :p Nieładnie tak.
OdpowiedzUsuńTo może od tego zacznę, skoro ta scena wysuwa się na pierwszy plan. W zasadzie bardzo realistycznie- nastolatek, pewnie jeszcze w okresie buntu, raczej Agaty nie pokocha jak własnej matki jakkolwiek by się ta nie starała. Jednakowoż jedno to porozumienie, drugie- nie czynienie złośliwości. A mój instynkt podpowiada, że ten Radeczek knuje coś nieoczekiwanego i bardzo przykrego. Bardzo wątpię w to, że tatusiowi uda się cokolwiek z tym zrobić. Chłopak sam musi zrozumieć- a jako iż myślenie sprawia mu ból przeogromny, nie będzie to łatwe.
Idalia nam zdrowieje, cieszymy się chyba wszyscy. Zdaje się, że nawet psychicznie dochodzi do siebie powolutku. Oczywiście nieobecność Wiktora ją martwi, co mnie bynajmniej nie dziwi. A sam wyżej wymieniony... nie potępiam tego, co zrobił. Myślę, że sam nawet mółbym się zachować podobnie na jego miejscu. Nie mogę jedynie zrozumieć, dlaczego Idalii nie odwiedził. Czyżby nie chciał pogłębiać swojego bólu po tym co się stało, jest aż tak słaby psychicznie? Idzie bardzo by taka wizyta ułatwiła rekonwalescencje.
Stalker zasłużył to i oberwał. :) Nad moralnością czegoś takiego możemy się jedynie zastanawiać, każdy ma swoje zdanie na ten temat. Ale skoro policja niewiele z tym robiła, Wiktor chciał wziąć sprawę w swoje ręce.
Jak co tydzień, świetna część. Miłego dzionka.
KR
Może i nieładnie. Ale jak to mówią o szczęściu? Czasem mu trzeba dopomóc, sprawiedliwości też czasem trzeba. A tego pokroju ludzie rozumieją tylko uniwersalny język ciała. :P
UsuńAgata nie została skrzywdzona, w jej życiu się po prostu ostatnio wiele nie działo, a to nie życie tylko serial, dziać się musiii! :)))
Tatuś dopiero ma problem, kochając jedno i drugie.
Jak to jest możliwe, że nikt nie potępia Wiktora? :D
Oj zobaczysz dlaczego, już w przyszłym tygodniu. Choć dawno powinieneś się domyślić takiej oczywistości. :D
Dzięki!
Miłego i tobie!
Tyle się dzieje w tej części!
OdpowiedzUsuńNa sam początek Idalia. Piękna przyjaźń łączy ją z Agatą. To takie ważne, żeby mieć obok siebie bratnią duszę, na której w ciężkich sytuacjach zawsze można polegać ;)
Gdy Woźnicka powiedziała, że Wiktor u Idalii nie był, ani o nią nie pytał, przez chwilę pomyślałam, że to jednak skończony dupek. Ale tylko przez chwilę, bo zaraz do głowy przyszła mi myśl, że on na pewno jej nie zostawi, a po prostu jest teraz czymś zajęty. Czymś co związane jest z Idalią. I proszę! Nie myliłam się! Wcale mu się nie dziwię, że w taki sposób szuka zemsty. Stalker łazi sobie bezkarnie po ulicy, a policja ma to w poważaniu. Oby tylko nic Wiktorowi za to nie groziło, bo niestety złamał prawo, nawet jeśli brać pod uwagę fakt ich ofiarą Wiktora był skończony.... No, bez epitetów ;)
Co do sceny z bezczelnym nastolatkiem. Idealnie oddałaś charakter takiego młokosa. Wyobraziłam sobie tego serialowego Radka, ten jego drwiący i kpiący wyraz twarzy i tak bardzo zrobiło mi się żal Agaty! Trochę też przestraszyłam się ostatnimi słowami Radka. Takie dzieciaki naprawdę są zdolne do wszystkiego, bo młode i głupie. Mam nadzieję, że nie szykujesz Agacie i Markowi jakiegoś kryzysu giganta, a jeśli nawet, to że przetrwają go razem.
Buziaki ;*
Agatka jest urocza, od pierwszego odcinka w którym się pojawiła, jak tłumaczyła Pawicy jeszcze, dlaczego medycyna i interna. Po prostu jest typowym lekarzem - ciepłym, wrażliwym i opiekuńczym. :) I będę ją lubić, choćby nie wiadomo jakie głupoty robiła, bo ten charakter i stosunek do pacjentów aktorka utrzymuje od początku do teraz, chyba jako jedyna.
UsuńNo, wiedziałam, że ty się domyślisz, o co w tym wszystkim chodzi, jednak co psycholog, to psycholog!
I następna go nie potępia! A spodziewałam się tutaj okrzyków oburzenia na niemoralność. Nie mogę z wami. :D
Coś tam im szykuję, wszystko jednak w swoim czasie. :) Za prosto i cukierkowo im ostatnio było, nie ma tak dobrze. :D
Buziaki!
Boże!
OdpowiedzUsuńTa część jest taka... taka nasycona emocjami!!!!
Zacznę od Agaty i Idalii.
Matko, jakby jeszcze rudą wiki do swojego grona przyjęły, byłyby fajną trójcą :)
Bananki i soczek? Karkówki jej kobieto daj, albo golonki :)
Ja pomyślałam przez chwilę, że wiktor jest w mega złym stanie, albo, że boi się spojrzeć idzie w oczy, że niby urażona męska duma, bo nie obronił kobiety. Ale nie! Wiktor to cudny mężczyzna!
Och stalkerowi się należało, ale ja, jak ci pisałam już kiedyś, mam sumienie jakieś takie pokręcone, że chyba nie umiałabym zrobić komuś krzywdy, no i wcale się tym nie przejąć...
Chociaż niewątpliwie się panu stalkerowi należało, mam nadzieję, że pozbawią go zębów, śledziony i skrzywią mu nos :)
Zapomniałabym o radeczku... zdenerwował mnie, tak, z jednej strony trudno mu się dziwić, ale z drugiej, no cholera, co on knuje? No i naprawdę, to nie jest malutkie dziecko, mogłoby się postarać cieszyć szczęściem ojca...
Markowi to nie zazdroszczę, z jednej strony kochany syn, z drugiej kobieta... ma zagwozdkę!
Buziaki i czekam na następną część ze Szczepanem i pogruchotanym stalkerem :D
No, emocji trochę jest. :) Chciałam nawet przy ostatecznych poprawkach trochę zmniejszyć ładunek, ale niech tam, co wyszło, niech jest, w końcu odgrzewany kotlet jest zawsze odgrzewany. Najlepiej zostawić, jak wyszło.
UsuńWiki to zajęta pani ordynator mężatka, Adamoholiczka, nie wiem, nie wiem. :)))))
Bleee, gdzie takie mięsko tłuste dla rekonwalescentki! :D Ale fakt, musiałaby wstać, żeby komuś to wcisnąć. :D
No, ty jedna z resztkami sumienia i miłosierdzia. :D Tak to działa rozwścieczony facet, oni to jednak prosta konstrukcja. Co moje, to nie rusz, inaczej w mordę. :))))) Nie miało być tej sceny, ale opowiadałam ci o inspiracji, godny pomysł, co ja mogłam na tę, która nie istnieje? ale dobra, przyznaję, poniosło mnie. :) Częściowo przez to, co wiem od ciebie.
Wiele jest takich dzieciaków jak Radek. Niestety.
Buziaki!
I weź, Ty mi teraz powiedz czy poniedziałek, jako jeden z „tych złych” dni, jest poprawnie kwalifikowany, skoro można przeczytać Twoje opowiadanka...?
OdpowiedzUsuńAleż mi narobiłaś smaka tymi owockami i soczkami. Normalnie, aż mnie w żołądku kręci, a w lodówce pustki... Zakupów, się dawno nie robiło...
Zastanawia mnie pytanie Idalii, bo szczerze mówiąc, jak zawsze wyczytywałam nie wiadomo co między wierszami, tym razem totalna pustka w głowie, zero pomysłów... Chyba powinnam się dotlenić, pobiegać...
Na pewno, nie było ono bezcelowe, ale...
Troska Agaty...instynkt opiekuńczy, faktycznie działa pełną parą, momentami może się wydawać, że przesadnie, ale to bardzo, nie wiem jakiego określenia użyć, bo miły to zdecydowanie za mało, a aktualnie nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. Tak,więc, to bardzo miły gest z jej strony i wcale się jej nie dziwię, przecież są bliskimi przyjaciółkami...
Zastanawia mnie również, dlaczego Wiktor nie zainteresował się stanem byłej żony, ale nie będę się nad tym tematem głębiej zastanawiać...poczekam na dalsze części i wyjaśnienie sytuacji...
Spotkanie z synem Marka, nawet dla mnie było małym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że to właśnie on otworzy drzwi. I wydaje mi się, że ani Radkowi, ani Agacie, ta sytuacja nie była na rękę...
Sytuacja z kluczami, nieźle mnie rozbawiła... jakby nie było chłopak mądrze gada...haha...
A tak poważnie, to zachował się bardzo infantylnie, egoistycznie, i istnieje jeszcze parę innych przymiotników, jakich mogłabym użyć, ale szczerze mówiąc nie chce mi się ich wszystkich wymieniać... Jednym słowem, nie było to ani miłe, ani odpowiednie zachowanie z jego strony...
Jego nastawienie jest wyraźnie wrogie, zaryzykowałabym nawet określenie terrorystyczne, i zaczynam się obawiać co chłopak chce zrobić, co planuje...Przeczuwam destrukcję, w jego morderczych planach...
Nie jest mu łatwo, to normalne, ale wydaje mi się, że jest już na takim etapie własnego rozwoju, że powinien odpowiednio analizować, pewne rzeczy i zwyczajnie przyjmować je do wiadomości takimi jakie są. Są sprawy, w których nie należy dyskutować i ta właśnie taka jest, bo nie wydaje mi się aby Agata miała zły wpływ na Maka, ani on na nią...
Lekarka się przejęła, wydaje mi się, że jednak trochę za bardzo...
Jestem w stanie zrozumieć obie strony, więc moje zdanie kolejny raz pozostaje podzielone...
Zastanawiam się, kim są siedzący w samochodzie mężczyźni, w towarzystwie Wiktora. Mam pewne podejrzenia, ale na razie nie będę się nimi dzielić, poczekam na rozwój akcji... Jednak muszę przyznać, że nie do końca mi się to podoba, pod względem moralnym, oczywiście...
Ostatni akapit, bardzo mi się spodobał, gdyż ubóstwiam mroczne, kryminalne i jeszcze tam parę epitetów, wątki, jednak wypowiedź na ten temat, na razie pozostawię dla siebie...
Żeby cię tak ciągle nie pozdrawiać, tym razem przesyłam tonę uśmiechów :-)
CzerwonaPomadkaa
Niezmiernie mi miło. :) Czytać taki wiosenny komentarz w ten deszczowy dzień. :)
UsuńU mnie jak zwykle, a propos zakupów, wyszło mleko. :) No ile by nie było, kiedy trzeba zawsze nie ma. A kawa bez mleka jest nie do przejścia.
Dziwi Idę, że Wiktor zamilkł, skoro tyle ostatnio między nimi się zdarzyło.
Agata zawsze sprawdzała się w roli przyjaciela.
Z kluczami coś jest na rzeczy. Ja sama od miesiąca chodzę z zamiarem dorobienia kolejnego kompletu do własnego mieszkania. Więc choćby takie prozaiczne zabieganie spowodowało brak kluczy. A Radek jest i małym egoistą, no, już nie takim małym i przestraszonym dzieciakiem. Życie mu się powywracało i sam nie umie z tym sobie poradzić, rodzice zapracowani, jakie to typowe, to się wyżywa na dostępnej mu od ręki osobie. Zawsze mnie zadziwiała ta niekonsekwencja. Niech się nasi psycholodzy wypowiadają, jeśli jest błąd w moim rozumowaniu: nastolatki, niby dorośli ludzie, prawie dorośli, mający w zasadzie własne życie. A kiedy rodzic układa sobie życie na nowo, toczą pianę, walczą zaciekle, jakby walił się świat. A nie na darmo mówią, że szczęśliwi rodzice to szczęśliwe dzieci. Pomijając oczywiście wątki patologiczne.
Uściski!
Nieraz ma się taką myśl, co by można zrobić, gdyby się miało więcej wolnego czasu – co przeczytać, obejrzeć, etc. Natomiast kiedy pojawia się jakiś nieoczekiwany zwrot akcji i znienacka mamy wolne całe dnie, brak sił na cokolwiek – jakież to frustrujące! Ale trudno się dziwić, że Idalia nie ma teraz głowy do książek, kiedy jej własne życie stało się historią rodem z powieści grozy. Ja zwykle przed planowanym pobytem w szpitalu czy sanatorium nastawiałam się na odpoczynek i dobrą książkę, natomiast zwykle wychodziło tak, że bardziej się koncentrowałam na ludziach i uczestniczyłam w wydarzeniach związanych z miejscem, w którym akurat byłam. Cóż za troska – owoce, soczki własnoręcznie wyciskane – nic, tylko chorować. Bo o chorego trzeba dbać, a i człowiek sam lepiej się czuje, kiedy może dla przyjaciela zrobić chociażby taki drobiazg, jak przygotowanie owocowego koktajlu. Dobrze jest móc się zaopiekować kimś bliskim, kiedy jest w potrzebie. Zważywszy na nocny dyżur Agaty, Ida ma wsparcie całodobowe, tylko pozazdrościć. Nie ma to jak chorować we własnym szpitalu.
OdpowiedzUsuńStrasznym rozczarowaniem musiała być dla Idalii wiadomość, że Wiktor nie był i nie pytał. Po tym, co ostatnio razem przeżyli, bo tych wszystkich długich rozmowach, deklaracjach, wyrazach oddania, zapewne spodziewała się czegoś zupełnie innego. Domyślam się, że to się jeszcze wyjaśni, jednak na chwilę obecną z pewnością poczuła się bardzo samotna i opuszczona, można chyba nawet powiedzieć że zdradzona – bo jak to tak, nie dowiadywać się o stan kogoś, kogo się kocha. Cokolwiek Agata by powiedziała, nie ukoi bólu przyjaciółki, więc może lepiej przemilczeć i po prostu być.
Nie chcę niczego sugerować, lecz gdyby Agata zamieszkała z Markiem, nie musieliby biegać wciąż do siebie nawzajem i byłoby im wygodniej. Kota też by mogła tymczasowo zabrać do siebie, też byłoby o jedną trasę mniej. Choć z kotem mogłoby być różne, bo one przywiązują się do miejsc, malutek mógłby być bardzo zdezorientowany – nie dość, że bez swojej pani, to jeszcze w obcym mieszkaniu. Zrozumiałe, dlaczego syn Marka nie przepada za Agatą, ale niełatwe pewnie jest dla niej znoszenie tak jawnie okazywanej niechęci. W dodatku przy tak niespodziewanym spotkaniu, kiedy nie zdążyła się wcześniej nastawić psychicznie. Dziwna sytuacja dla chłopaka – ojciec układa sobie życie u boku innej kobiety, niż jego matka. Szczególnie w nastoletnim wieku takie sytuacje się mocno przeżywa, ponieważ trudno zobaczyć w rodzicu osobę, która też może się jeszcze zakochać, planować z kimś wspólną przyszłość. Dla dzieciaka w wieku Radka ojcowie powinni mieć wszystko poukładane i stabilne. Agata ma ciężki orzech do zgryzienia – nie da się nawiązać dobrego kontaktu z kimś, kto uparcie bojkotuje wszelakie próby porozumienia i reaguje jawną wrogością na każdy gest. Nastolatki mają to do siebie, że potrafią bezczelnie i w bezwzględny sposób odeprzeć wszelkie argumenty, tak więc nie wróżę Agacie sukcesów w kwestii odzyskania dokumentów. Radek najwidoczniej nie rozumie, że nikt nie zmusza go do kochania nowej partnerki ojca, że nie zamierza ona zajmować miejsca jego matki. Wyobrażam sobie przerażenie lekarki na wieść o tym, że chłopak zamierza zniszczyć jej związek z Markiem, szczególnie kiedy słyszy, że w przypadku matki mu się to udało. Radkowi wydaje się, że robi to, co dla taty najlepsze, a tymczasem kieruje się wyłącznie własnymi uczuciami, co też trudno byłoby mu mieć za złe. Radek w tym wszystkim jest jeszcze niesamowicie okrutny, w ogóle nie bierze pod uwagę tego, że Agata to czujący człowiek, nie widzi tego jak bardzo ją rani. I tak sporym sukcesem jest, że nie straciła nad sobą panowania i nie rozpłakała.
Nie mam pojęcia, z kim Wiktor siedzi w samochodzie, lecz domyślam się, że raczej z nikim z policji. Prywatni detektywi? Też nie sądzę. Raczej mordercy na zlecenie, ale to już chyba byłoby zbyt przekombinowane. Z opowieści obyczajowej zrobiłby się thriller. A więc jednak – osobista zemsta. Przykre, że w państwie prawa trzeba się odwoływać do tak radykalnych środków, aby zapewnić bezpieczeństwo sobie i swoim bliskim. A biedna Idalia leży w szpitalu sama, rozpaczając nad tym, że Wiktor się o nią nie zatroszczył. Choć domyślam się, że nie byłaby zachwycona jego sposobem załatwienia sprawy. Nasuwa się refleksja nad tym, jak bardzo subiektywna jest nasza ocena rzeczywistości. Wydaje nam się, że dla kogoś nic nie znaczymy, a tymczasem jesteśmy dla nich całym światem, zresztą w odwrotną stronę też. Tylko jak wobec tego odróżnić, co jest naszą interpretacją rzeczywistości, a co faktem, i skąd wiedzieć, które i czyje słowa przyjmować za pewnik. Ach, za bardzo odbiegam i za bardzo płynę myślami, co oznacza, że trzeba już kończyć.
OdpowiedzUsuńBuziaki od maksymalnie spóźnionej czytelniczki marnotrawnej.
Kaja
Ja, jak Ida, w szpitalu spałam, przytłaczał mnie klimat, brak obowiązków, nigdzie tyle nie spałam, ile tam.
OdpowiedzUsuńAgata po swoich doświadczeniach i przejściach boi się ostatecznych decyzji. Nie chce się znowu zawieść, a decyzja o zamieszkaniu z kimś jest taką.
Trafne spostrzeżenia o subiektywnym punkcie widzenia. Fajnie to widać na przykładzie terapii małżeńskich. Gdzie czasem na tę samą sytuację kobieta i mężczyzna mają wręcz sprzeczne poglądy i argumenty.
Pozdrawiam!