poniedziałek, 4 maja 2015

34.

"Świat biegnie ponad strunami opieszałego serca, wygrywającego melodię smutku".

*****

Szczepan z gracją skoczył na żołądek swojej pani. Oblizał się niespiesznie, polizał przednią łapkę, ostatecznie upewniając się co do czystości futra, po czym zwinął się w kłębuszek, szykując do snu. Idalia jęknęła boleśnie, trąc oczy.
- Czy ty masz wmontowany budzik? Zlituj się, moje podanie o urlop zostało rozpatrzone pozytywnie, a to oznacza, że śpimy, kocie!
Przewróciła się na bok, szczelnie zawijając kołdrą i niechcący zrzucając z siebie zwierzaka, spojrzał na nią z urazą.
- No nie gniewaj się, chodź - poklepała wolne miejsce na poduszce. Kotu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Ułożył się wygodnie, tyle że w poprzek poduszki, właścicielce zostawiając mikroskopijną ilość przestrzeni. Tymczasem telefon oznajmił nadejście esemesa.
"Nie ma cię, nie odzywasz się" - Agata po prostu stwierdziła fakt. Psychiatra uśmiechnęła się ciepło na myśl o pełnej troski postawie koleżanki, to, że o niej pamięta, sprawiło jej nieoczekiwaną przyjemność. Jednocześnie poczuła się źle, o niczym jej nie informując.
"Naprawiam życie, do tego konieczny jest urlop, opowiem po wszystkim" - wysłała, wiedziała, że Agata zrozumie.
Kolejny esemes przeczytała odruchowo, spodziewając się odpowiedzi internistki. Srogo się zawiodła. Numer był obcy.
"Jesteś dziwką. Taką jak wszystkie kobiety, ale przy mnie się odmienisz. Wiem to, znam cię lepiej niż ty sama. Tylko nie wolno ci się z nim widywać. Jesteś moja, nie zapominaj o tym. W przeciwnym razie zostaniesz surowo ukarana. To wyłącznie dla twojego dobra. Nie chcę robić ci krzywdy, pamiętaj".
Kiedy odkładała telefon na stolik, drżały jej ręce. Usiadła na łóżku, próbując opanować galop serca. Zaniepokojony kociak wszedł na jej kolana. Wzięła go na ręce.
- Chyba naprawdę mamy problem, myślisz, że dam sobie radę? - wyszeptała w futro.
Odpowiedziało jej mruczenie.
- No, to idziemy robić kawę - kobieta odetchnęła z ulgą.
Kawy zrobić nie zdążyli, ponownie zadzwonił telefon.
- Halo - rzuciła wystraszona, zamykając oczy. Żeby spojrzeć na numer zabrakło jej odwagi.
- To ja. Co się dzieje? - głos należał do Wiktora.
- W porządku - odpowiedziała niepewnie.
- Jestem pod twoim blokiem, wczoraj tak szybko pojechałaś, nie dokończyliśmy rozmowy. Mogę wejść?
- Wolałabym inne miejsce - ton lekarki tym razem był stanowczy.
- Mogłem się domyślić, chciałem po prostu ułatwić. Zejdziesz więc do mnie?
- Daj mi Dziesięć minut.

*

- Hej - Wiktor wyciągnął rękę do Idalii. Uścisnęła ją lodowatą i drżącą dłonią. - To jeszcze raz, co się dzieje?
- Nic - odchrząknęła.
- Poza tym że cały czas nerwowo rozglądasz się na boki i trzęsą ci się ręce. Nie musisz mówić, nie jestem głupi, odezwał się?
Kobieta bez słowa odnalazła esemesa. Mężczyzna bez słowa przeczytał, wściekł się prawie niedostrzegalnie.
- Jedźmy tam gdzie zwykle - poprosiła Ida cicho. - Albo nie, chodźmy po prostu do parku. Lepiej mi zrobi, jak się przejdę.
- Okej, ale jedno musisz wiedzieć teraz.
Spojrzała pytająco.
- Nie zostaniesz sama ani na chwilę, dopóki to się nie skończy.
Na protest Idalii zabrakło sił. Po prostu zamknęła oczy, opierając się o zagłówek. Wyczuła na sobie zaniepokojone spojrzenie byłego męża.
- Też nie jestem głupia, przecież wiem, że za nami pojedzie. A może już go dzisiaj nawet widziałeś?
Otworzyła jedno oko, chcąc zobaczyć reakcję Wiktora. W milczeniu skinął głową.
- No to nie ma różnicy - wysiadła z samochodu. - Chodźmy na spacer.

*

Szli, trzymając się za ręce dla dodania sobie nawzajem otuchy. W obecnej sytuacji odpowiadało to obojgu. Tym razem to Wiktor rozejrzał się nerwowo, uważnie szukał wzrokiem prześladowcy.
- Jak on wygląda? - zapytała Ida już spokojnie. Czas spędzony w samochodzie pozwolił jej odzyskać zimną krew.
- Bluza z kapturem, cholernie niepozorna twarz, w tłumie nie masz szans go rozpoznać.
- Opowiedz wszystko po kolei, niczego nie pomijając. Każdy szczegół może mieć znaczenie. Nie będę ci przerywać, pytania zostawię na później.
- Nie wiem, po prostu nie rozumiem, jak mogło do tego dojść, co mnie podkusiło, że dałem facetowi ten numer.
- Miałeś opowiadać, a nie użalać się nad sobą - rzuciła ostro. - Na żal już jest zdecydowanie za późno. Poza tym nie ma to aż takiego znaczenia, jeśli nie ty, to ktokolwiek inny.
- Co masz na myśli?
- Że to jest świr! Jeśli nie uzyskałby numeru od ciebie, ukradłby na przykład komórkę komuś ze szpitala, gdyby tylko podejrzewał, że ta osoba ma mój prywatny numer. Ty po prostu ułatwiłeś mu zadanie.
- Skąd wiesz? - Wiktor był wstrząśnięty.
- Miałam wiele czasu, żeby się nad tym zastanowić. A więc?
- Schodziłem z dwunastogodzinnego nocnego dyżuru. Nie bardzo do mnie docierało, co się wokoło dzieje, a nagle pielęgniarka mówi, że jakiś facet na mnie czeka. Stanął przede mną człowiek, kompletnie z nikim mi się nie kojarzył. Poprosił o chwilę rozmowy.
Wiktor potarł dłonią twarz.
- Nawet mi się przedstawił, jesteś w stanie to zrozumieć? Adam Łapiński.
Z twarzy brunetki wyczytał, że nazwisko również jej nic nie mówi.
- Wydawał się zaaferowany, zaniepokojony wręcz. Wypowiadał się chaotycznie. Wkręcił mi banalną historyjkę. Byłem zmęczony, poza tym zrobiło mi się go zwyczajnie szkoda. Dałem się podejść jak dziecko.
Tym razem Idalia nie ponaglała swojego rozmówcy. Bała się dalszego ciągu opowieści. Słuchała w milczeniu.
- Powiedział, że jest ojcem Kacperka. To mi niczego nie rozjaśniło. Nie nawiązał bezpośrednio do ciebie, chyba to uśpiło moją czujność. Zaczął tłumaczyć, że Kacper i Agatka leżeli przez kilka tygodni w jednej sali. Niestety jego syn nie wrócił już do domu. Znał imię naszej córki, był zrozpaczony, nie miałem powodu mu nie wierzyć.
- Pamiętam Kacpra - powiedziała Ida stłumionym głosem.
- Ja nie bardzo. Ale ty znałaś wszystkich rodziców i dzieci, ciągle tam przebywałaś, ja byłem w pracy.
- Co było dalej?
- Opowiedział mi, że po śmierci synka starali się żyć w miarę normalnie. I dotąd jakoś szło, ale niedawno jego żona załamała się zupełnie. Całkowicie straciła sens. I wtedy sobie przypomniał, że ty jesteś psychologiem. Odruchowo go poprawiłem, że psychiatrą. Ucieszył się, że to nawet lepiej. Wytłumaczył, że zapamiętał nazwisko Agaty. Karty przy łóżkach i ciągła powtarzalność. Wiedział z waszych rozmów, że jestem lekarzem. Podobno zupełnym przypadkiem znalazł moje zdjęcie z jakiejś konferencji medycznej. Wtedy o nas pomyślał. Odnalazł mnie łatwo w internecie. I nagle facet się rozpłakał jak dziecko. Zupełnie mnie to zbiło z tropu. Opowiadał, że żona nie wstaje z łóżka. Bez pomocy psychiatry się nie obejdzie, a ty już ją znasz. Tobie zaufa, bo przeszła to samo co ty przeszłaś. Teraz dopiero zastanawiam się, skąd wiedział, że nasze dziecko również umarło. Pewnie po prostu strzelił, szanse trafić miał ogromne.
Wiktor zamilkł na dłuższą chwilę.
- Dla niepoznaki poprosił o twój służbowy numer. Nie wiem, czy za mną chodził i wiedział, że się nie kontaktujemy, czy dopisało mu szczęście. Zrobiło mi się strasznie głupio. Nie mam pojęcia, czemu to zrobiłem. Może dlatego, że nic o tobie nie wiedziałem i to z własnej winy, a strasznie tęskniłem, może dlatego, że całe moje życie wydało mi się wtedy tak samo pozbawione sensu jak jego i poczułem podobną rozpacz. Wyciągnąłem telefon i przedyktowałem mu twój prywatny numer. Wtedy jakoś dziwnie na mnie popatrzył. Dzisiaj myślę, że triumfalnie. Wtedy to zignorowałem. Pożegnał się, życzył mi miłego dnia i poszedł. Prawie natychmiast o nim zapomniałem. Uznałem incydent za zupełnie nieistotny. I w ten sposób nieświadomie przyczyniłem się do tego, że facet rujnuje ci życie. Gdybym się choćby domyślał, po co mu ten numer. Przepraszam cię, Ida, po prostu przepraszam.
Lekarka nie reagowała. Zbladła jak płótno. Brunet mocniej ścisnął jej dłoń.
- Co jest? - mężczyzna się zaniepokoił.
- Dwie rzeczy - ton kobiety nie wyrażał żadnych emocji. - Rozmawialiśmy raz w życiu, zwykle wymienialiśmy pozdrowienia. Nie chciał z nikim rozmawiać, może był przygnębiony chorobą syna, może nieśmiały. Mnie i Agatkę tylko obserwował. Ten jeden raz... po śmierci jego dziecka. Wtedy też się rozpłakał. Wstałam i instynktownie przytuliłam człowieka do siebie. Poklepałam go po plecach, płakał tak kilka minut. Stałam cierpliwie, jestem lekarzem, rozumiem ludzką rozpacz. Poza tym też byłam matką, której za chwilę mogło się przydarzyć to samo.
Zamilkła, przystanęli przejęci.
- A druga rzecz?
- Ten człowiek nie ma żony. Nigdy poza nim do Kacpra nikt nie przychodził.

*

Do samochodu szli bardzo wolno. Mężczyzna nie mógł dojść do siebie po usłyszanej rewelacji.
- Wiktor, powiedziałam ci już, to mógł być ktokolwiek. Po prostu padło na ciebie. Teraz pomyślimy, co z tym wszystkim zrobić. Byle spokojnie.
Brunet ściskał w dłoniach kluczyki, nadal oszołomiony. Idalia objęła go ramieniem, przytuliła się mocno.
- Hej, już się nie zadręczaj...
Nie udało jej się skończyć zdania. Ktoś z ogromną siłą pociągnął kobietę za włosy, odsuwając od Bruneta. Były mąż usiłował ją chwycić, jednak gest trafił w próżnię, gdyż zareagował minimalnie za późno, jednak za wszelką cenę próbował odciągnąć napastnika od Idy. Bezskutecznie. Stalker rzucił Idalię na ziemię, po czym kilkoma celnymi ciosami obezwładnił Wiktora. Lekarz próbował się bronić, ale przeciwnik był nabuzowanym adrenaliną profesjonalistą. Szybko pozostawił Wiktora w kałuży krwi.
- Ostrzegałem cię, dziwko - powiedział spokojnie, pochylając się nad Idalią, mocno kopał, kobieta słyszała trzask własnych żeber. - Nie posłuchałaś.
Jednym wprawnym ruchem człowieka nawykłego do walki trzasnął ją z całej siły w szczękę. Bez litości, po męsku, jak wroga. Potem drugi raz, i kolejny. Idalia krztusiła się krwią.
Nim straciła przytomność pomyślała, że wszystko ma dobre strony; przynajmniej nie będzie na spotkanie z Agatką musiała czekać całego długiego życia.

13 komentarzy:

  1. Jezuuuuu!!!!
    Przeraziła mnie końcówka, zresztą, nie tylko końcówka, przeraziło mnie to wszystko, zrobiło mi się zimno, jak to czytałam...
    Wiesz dlaczego?
    Bo to jest tak cholernie prawdopodobne, bo takie to prawdziwe i znane... Brrrr świr, musiał mieć mega obsesję, skoro zrobił jej krzywdę.
    Przez moment pomyślałam, że on ją porwie, ale chyba jest za głupi na takie coś, albo zbyt nabuzowany...
    Błagam cię, tylko ich nie uśmiercaj!!!!
    Początek za to, to taka idylla, Szczepan spełnia swoją męsko-kocią rolę, jest cudny, no ale cóż, imię do czegoś, kurka, zobowiązuje :)
    Teraz to dopiero czekam, normalnie chcę już nową część!!!!!
    Buziaki :* - ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż ja mogę - znaczy efekt zamierzony został osiągnięty. Ta sytuacja jest dramatyczna, całe zjawisko to jakiś absurd, tak omotać w zasadzie obcego człowieka przez jakieś swoje chore wyobrażenia.
      Przepisy co prawda na kary dla stalkingu się zmieniły, można niby mieć trzy lata, tylko jak to udowodnić? Zmiana w prawie to jeszcze nie zmiana w mentalności. Dlatego to mi nie wystarczyło. Nasz prześladowca musi zostać przykładnie ukarany, ale do tego jeszcze daleka droga.
      O porwaniu to z kolei ja ani przez chwilę nie pomyślałam. :)
      Szczepan nie ma sobie równych, to w końcu, kurka, oczywiste. :D
      :*

      Usuń
  2. Kiedy przeczytałam te słowa: "Szczepan z gracją skoczył" w mojej głowie oczywiście pojawił się Szczepan-Salowy. Uśmiałam się do łez. Sama z siebie. Po prostu zapomniałam o kocie.
    Czytając byłam zawiedziona, tylko na początku, że tak dużo jest Idalii. Jednak patrząc na cały rozdział jestem zachwycona, a nawet dumna. Z tego co mi się wydaję, to jest twoje pierwsze opowiadanie, jeżeli coś pomyliłam to przepraszam. Dumna jestem z tego, że wiedziałaś, aby do tego rozdziału nie "wpuszczać" innych bohaterów. Ani Agaty, ani Wiki, czy nawet Piotra. To bardzo dobrze. I ten zabieg spowodował, że mam wrażenie, już po 34 rozdziałach, że jesteś bardzo dobra w tym co robisz. I tym razem nie mam na myśli dialogów, opisów, czyli fizycznych elementów opowiadania. Mam na myśli wiedzę estetyczną i wyczucie. Na pewno jest to bardzo dobrze przemyślane opowiadanie. A ten rozdział pokazuje, że jesteś świadoma tego, co i jak chcesz ukazać w opowiadaniu. Po przez swój styl potrafisz czytelnikowi pokazać ważniejsze momenty. Nakierować go na co ma zwrócić uwagę. Ten rozdział jest najlepszy. Taki z początkiem i zakończeniem. Jego dopracowanie jest piękne samo w sobie.
    Pokazujesz, że Wiktorowi zależy, że ma wyrzuty sumienia, i co najważniejsze świadomość, że uciekł w pracę, gdy ona go potrzebowała przy dziecku. Tak to odebrałam. To piękne, że potrafił jej to pokazać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie pamiętałaś o kocie, to pomyślałaś pewnie, że niezłe brednie wypisuję, zaszkodziła mi majówka. :D
      Wzruszenie odbiera mi głos. :*
      Po takich słowach z radością tylko ciągnąć do obiecanego setnego wpisu. :)
      Z chorobą dziecka każdy sobie radzi jak umie, on robił to tak, Idalia do ostatniej chwili wierzyła. Każde na swój sposób próbowało nie zwariować, właśnie o to chodziło.
      Staram się planować, nie jakoś obsesyjnie, czasem pomyślę o tych bohaterach, zwykle pod prysznicem. Wszystko układa się dopiero podczas pisania. Często zmienia się zamysł i koncepcja, z wcześniej planowanego szkicu powstaje coś zupełnie innego. :) W takim trybie pisania bohaterowie nie mogą się piszącemu znudzić.
      Masz rację, chcę, żeby coś czytelnikowi z tego zostało.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. Czy ty mnie, babo niedobra, chcesz o jakiś zawał przyprawić? Serce nieomal stanęło mi pod koniec. Wiktor jednak nie okazał się takim draniem jak sądziłem- a w zasadzie do tej pory nie dowierzałem mu do końca.
    Napastnikiem teraz powinna zająć się policja, tylko kto ich uratuje? Pomyśleć, że na odpowiedź trzeba czekać jeszcze cały tydzień... Długie to czekanie będzie i pełne wielu rozterek.
    Jak ich ukrzywdzisz jeszcze bardziej to obiecuję Ci, przy świadkach, że o tej 6 rano, gdy to przeczytam, urwę Ci ogon osobiście! :p
    Myślę, że już wystarczająco dużo przeżyli złego. I chociaż happy end za każdym razem jest zdecydowanie nie wskazany, uśmiercić ich nie wolno. Zwłaszcza Idusi. :)
    Przepraszam za dzisiejsze opóźnienia. Ta nasza polska biurokracja wygnała mnie aż do wieliczki. :D
    Owocnej pracy. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam, zdrowe, młode serce, jak dzwon. :D
      Co do Wiktora - jeszcze wszystko może się zdarzyć. :D
      Ogona nie oddam! Czym będę światu pokazywać, że istnieję. :D
      Mojej Idusi jeszcze większą krzywdę? Ty wiesz, ile mnie ta scena kosztowała? xD
      Dobrze, że cię tam nie zakopało, albo nie zasoliło, bo co ja bym wtedy... :D
      Buziaki!

      Usuń
  4. Szczepanek, jak chyba każdy kot przejawia oznaki kociego charakterku. Znam ten ból, kiedy nadchodzi upragniony dzień, w którym wreszcie mogę sobie pospać lub przynajmniej podumać pod kołderką...i właśnie wtedy przychodzi kotek i oznajmia, że dokładnie teraz muszę wypuścić go na dwór. Niestety psychiatrę, jak każdego właściciela kotów te bóle nie omijają, ale czym jest kilka kłaczków na podłodze i nieprzespanych poranków wobec bezgranicznej miłości futrzaka...
    Kolejny sms ostatecznie przekonał mnie co do dobrych zamiarów Wiktora, ale...
    Mam nadzieje, że z tego stresu Idalia nie zwariuje, właściwie aktualnie nic na to nie wskazuje, poza nerwowymi odruchami, ale to zrozumiałe. Dziewczyna mimo sytuacji zagrożenia zachowuje spokój, który z resztą jest jedną z jej cech charakteru, i to się jej chwali. Wielu ludzi nie wytrzymałoby takiej presji, a ona radzi sobie...nie mogę napisać, że doskonale, bo z takiej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Jest tylko gorsze i lepsze, ale ostatecznie i tak jedna ze stron pozostaje na stanowisku pokrzywdzonego. W każdym razie, lekarka radzi sobie dobrze i widać, że przynajmniej z wierzchu wszystko ma w głowie poukładane alfabetycznie według nazwy... Mimo wszystko jednak podejrzewam, że najgłębsze uczucia skrywa dla siebie i ewentualnie dla Szczepanka...
    Ja osobiście rozumiem Wiktora, skąd mógł wiedzieć do czego się przyczynia...nie mógł. Facet znał każdy szczegół ich życia i wyglądało na to, że naprawdę bardzo dobrze się znają. Poza tym jego wypowiedź była tak realna, że ciężko byłoby podejrzewać jakiś podstęp. Chciał pomóc, a za to nikt nie może go obwiniać. Jedyny błąd, jaki tak naprawdę popełnił, to to, że podał prywatny numer byłej żony, zamiast służbowego, ale kto w takich sytuacjach o tym myśli, biorąc jeszcze pod uwagę jego wykończenie... Uważam, że mimo iż w jakiś sposób jest zamieszany w tą sprawę nieświadomie, ale jednak, nie należy go za nic winić.
    Widać, że mimo, tego, że drogi lekarzy się rozeszły oboje nadal są dla siebie oparciem i łączy ich bardzo silna więź. Na pewno nie jest to miłość, ale o przyjaźni śmiało można mówić...
    Po ostatnim akapicie utwierdzam się tylko w przekonaniu, że Wiktor na szkodę psychiatry nie działał.
    No i oczywiście, jak przystało na profesjonalnego pisarza, pozostawiasz czytelników z wielką niepewnością, dalszych losów bohaterów, co sprawia, że z jeszcze większą niecierpliwością czekam na cześć następną. Nie będę się rozpisywać i opowiadać czego oczekuję po zakończeniu tej historii, gdyż zapewne i tak nie zdołam przewidzieć faktów, a najlepsze zakończenie, to zakończenie, które wymyśli autor, albowiem Ty znasz opowiadanie najlepiej...
    Pozdrawiam!
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, u mnie co prawda wypuszczania na dwór nie praktykujemy, za to mokry nos i łaskoczące wąsy na mojej twarzy i precyzję budzika już owszem. :) Ale nigdy bym tego nie zamieniła na nic. :)
      Ida ma silną osobowość. :) I wiernego futrzastego towarzysza niedoli. A i ludzie pewnie udzielą jej wsparcia, kiedy zajdzie potrzeba.
      W tej sytuacji trudno mówić o czyjejkolwiek winie, tragiczny w skutkach zbieg okoliczności.
      Element oczekiwania też potrzebny, pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Czytając pierwsze słowo "Szczepan" przed oczami stanął mi przystojny salowy z serialu :) A potem czytam coś o lizaniu i stwierdzam, że to jednak nie może być on. Ach te koty :)
    Tak bardzo żal mi Wiktora! Nie może siebie obwiniać. Każdy na jego miejscu dał by numer Idalii, zwłaszcza, że był tak wiarygodnym aktorem. To nie Wiktora wina.
    Matko moja, a końcówka?! Chyba na kilka sekund stanęło mi serce. Mam nadzieję, ze oboje wyjdą z tego cało, a stalker dostanie za swoje.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty dobre na wszystko. A kto to jest Szczepan już ci Ela wyjaśni najlepiej, myślę że całkiem chętnie nawet. :D
      Wiktor nie mógł sytuacji przewidzieć, ale i nie obwiniać się w zaistniałej trudno.
      Większej krzywdy już Idalce nie zrobię, bo mi serce stanie. :D
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  6. Cóż za urocza pobudka. Moja Świnka zwykle urządza niemalże identyczną, z tą różnicą, że nie jest drobnym kociakiem, a pięciokilogramową bestią, nie potrafiącą rozpocząć dnia bez porannego spaceru po czyichś żebrach. A z kolei zajmowanie znacznej części poduszki i wmontowany zegar nasuwają skojarzenie z Twoją Myszatką, trudno więc byłoby nie dostrzec inspiracji. Aż szkoda, że nie jest tego świadoma, może poczułaby dumę z faktu zaistnienia w opowieści. Bardzo miłe, że Agata tak troszczy się o przyjaciółkę, zawsze dobrze jest wiedzieć, że ktoś po prostu jest. Naprawianie życia brzmi wprawdzie dość enigmatycznie, lecz podejrzewam, że w takim natłoku zdarzeń Ida nie ma głowy do streszczania wszystkiego krok po kroku, szczególnie iż na bieżąco może liczyć na pomoc i wsparcie Wiktora, który w całej sytuacji orientuje się nawet lepiej od niej samej. Wiadomość od prześladowcy zabrzmiała tym razem naprawdę groźnie. Widać, że ten człowiek nie jest normalny, wszak to, co napisał, można potraktować jako ewidentną groźbę i pójść z tym na policję. I kolejny raz kot Szczepan stanął na wysokości zadania. Zwierzęta wyczuwają różnice w wydzielaniu hormonów i wahania tętna, pewnie stąd ta bezbłędność interpretacji, ale niesamowite jest to, że wiedzą, w jaki sposób zareagować, aby poprawić samopoczucie swojemu człowiekowi.

    Nasunęła mi się myśl, że jakkolwiek Idalia znajduje się w fatalnej i skrajnie stresującej sytuacji, ma w tym wszystkim ogromne wsparcie – na nowo zbliżają się z byłym mężem, wiele sobie wyjaśnili, zyskała przyjaźń Agaty. Ani na chwilę nie została w tym wszystkim sama, a to jest niezwykle cenne doświadczenie. Być może właśnie po to los stawia przed nami tyle przeszkód do pokonania, aby ostatecznie pokazać, że to wszystko działo się w jakimś celu. I jestem niemal pewna, że i z Idą tak będzie – gdy już wszelkie niebezpieczeństwo zostanie zażegnane a sytuacja się wyjaśni, uświadomi sobie, że pomimo wszelkich trudności, niczego nie żałuje, bo całość przyniosła więcej zysków niż strat. Właściwie, mając wybór między tego typu przejściami i odzyskaniem czegoś ważnego, a spokojnym życiem, ale pozbawionym kogoś, kto kiedyś odegrał w nim istotną rolę, bez wahania wybrałabym pierwszą opcję.

    OdpowiedzUsuń
  7. Podstępny prześladowca w bardzo sprytny sposób podszedł Wiktora, jednak ujawnienie jego tożsamości tak naprawdę nasuwa więcej pytań, niż odpowiedzi. Bo dlaczego upatrzył sobie Idalię? Dlaczego wychowywał synka samotnie? Oczywiście, jest taka opcja, że zobaczył ją w szpitalu i się zwyczajnie zakochał, szczególnie, iż łączyły jakieś wspólne doświadczenia, a po stracie dziecka rozpaczliwie potrzebował wsparcia. Możliwe też, że po śmierci chłopca załamał się i doszło do silniejszych zaburzeń psychicznych, ale jako że ostatnio oglądam głównie seriale kryminalne, nasunęło mi się podejrzenie, że cała ta sytuacja szpitalna była mistyfikacją mającą coś konkretnego na celu, lecz to już chyba zbyt daleko posunięta teoria spiskowa, a intryga na miarę powieści Deavera. Wiktor ma teraz ogromne wyrzuty sumienia, ale wydaje mi się, że w tego typu sytuacji każdy postąpiłby podobnie. Wszak człowiek nie jest tak skonstruowany, by wszędzie dostrzegać potencjalne zagrożenie. Gdyby doszukiwał się ukrytych złych intencji u zrozpaczonego ojca, zakrawałoby to na paranoję, przecież obecna sytuacja jest tak mało prawdopodobna, że nikt normalny nie brałby jej pod uwagę.

    Bardzo zaskakujące, że stalker zaatakował. O tyle nietypowe, że zwykle tego typu ludzie nie działają w ten sposób, dlatego też tym trudniej jest im cokolwiek udowodnić w sądzie – przecież to nie jest zabronione obserwować kogoś z oddali czy wysyłać wiadomości. Ale rozumiem, że przeprowadziłaś to specjalnie w taki właśnie sposób, żeby w procesie sądowym móc postawić konkretne zarzuty. Nie wiem, jak wygląda kwestia stalkingu od strony prawnej, jako że jest to stosunkowo nowe zjawisko, ale pewnie kontynuując przygotujesz się merytorycznie od tej strony, więc będziesz mogła mi opowiedzieć.

    Gdyby nie fakt, że znając Twoją sympatię do bohaterki wiem, że nie zamierzasz jej uśmiercić i że ostatecznie wszystko dobrze się skończy, byłabym zła o zakończenie ostatniej sceny. Lecz tymczasem jestem spokojna, w następnym odcinku zapewne poskładają Idę i Wiktora i doprowadzą do stanu wyjściowego.

    Tym razem nie byłam pierwszą, lecz jedną z ostatnich, zatem jeśli zdublowałam przypadkiem przedmówców, musisz mi to jakoś wybaczyć, choć specjalnie nie czytałam wcześniejszych komentarzy, żeby się nie zasugerować.

    Z niecierpliwością czekam na przyszły tydzień i kolejną część opowieści.

    Buziaki, Kaja :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie pobudki to i ja mam na porządku dziennym. Myszatka też do drobiazgów nie należy. :D Podobieństwa do Myszatej będą często widoczne, bo takich jak ona ze świecą... :)
      Przyjaciółka to pewnie za duże słowo, ale empatii Agacie nie brakuje. Lepiej może, żeby nie wiedziała wszystkiego, bo po co Ida ma martwić również ją.
      Nie wiem, co wyczuwają, ale doskonale orientują się w zmianach nastroju, bezbłędnie.
      Nie na darmo w życiu nic nie jest oczywiste i nic nie dzieje się bez przyczyny.
      Zmienione przepisy problemu stalkingu nie rozwiązują, a ten zarzut jest znacznie poważniejszy, ale co będzie dalej, przekonasz się niedługo.
      :*

      Usuń