poniedziałek, 27 kwietnia 2015

33.

"Pozwól mi nie prosić, bym unikał niebezpieczeństw, lecz bym bez lęku mierzył się z nimi".

*****

Tosia siedziała przy stole, z roztargnieniem grzebiąc łyżką w talerzu z zupą. Piotr siedząc naprzeciwko niej powoli tracił cierpliwość.
- Powtarzam ci trzeci raz, kończ tę zupę, bo nie zdążymy.
- Przecież jem - mała z ociąganiem włożyła łyżkę do ust. Długo przeżuwała.
- Tośka! - Piotr ostatecznie nie wytrzymał. - Jesz tę zupę od pół godziny! Spieszymy się na basen, a musimy jeszcze zabrać Zuzię, bo jej mama nie może jechać i nas poprosiła, o czym powiedziałem ci dziesięć minut temu!
- To nie będę jeść! - rzuciła łyżkę na stół. - A na basen nie jadę bez mamy! Zawsze jeżdżę z mamą, nie chcę z tobą! - w oczach dziewczynki zalśniły łzy. Dzielnie starała się jednak nie rozpłakać.
- No szlag mnie zaraz przecież trafi, posłuchaj mnie - w Piotrze narastała furia. - Może mama pozwala ci na strojenie fochów przy byle okazji i ma czas to znosić, ale ja takiego zachowania tolerować nie zamierzam. Śniadania nie zjadłaś, odpuściłem ci. Kanapki w śniadaniówce są nietknięte. A teraz grymasisz przy obiedzie. Daję ci pięć minut, bo w tym domu nikt nie wyrzuca jedzenia! Zabieraj się do tego! I wiesz, że z mamą jechać nie możesz.
- Nie zjem! Możesz mnie zbić! - głos dziewczynki zadrżał lekko, ale mówiła stanowczym tonem.
- O czym ty mówisz?! W życiu cię nie uderzyłem i nie zamierzam!
Do kuchni weszła zaalarmowana krzykami Hana.
- Czy wyście powariowali z tymi wrzaskami? Co tu się dzieje? Obudzicie Sarę. Usypiałam ją przez godzinę. Jest nieznośna, bo zaczyna ząbkować, przecież wiecie. O co chodzi tym razem?
Spojrzała przelotnie na wściekłą twarz męża i smutną przybranego dziecka.
- Nic nie zjadła od rana - westchnął z rezygnacją mężczyzna. - Odkąd zadzwoniła do niej Magda i powiedziała, że nie wraca, zachowuje się nie do zniesienia. Nie je, zgubiła szkolne kapcie i pyskuje do nauczycielki, nasłuchałem się dzisiaj za wszystkie czasy!
Popatrzył na prawie nietknięty talerz córki i dodał ostrym tonem:
- Dopóki to nie zniknie, nie wstaniesz od stołu. A jeśli będzie trzeba wychodzić na basen, za który ci z mamą płacimy mnóstwo pieniędzy, zjesz po powrocie, nawet zimne, koniec dyskusji.
Córka i ojciec wstali równocześnie.
- Po co mam jeść, skoro i tak nikt mnie nie kocha i nie chce! Nawet mama nie dotrzymuje słowa, a ty na mnie tylko umiesz krzyczeć! I w ogóle się o mnie nie martwisz! - wrzasnęła dziewczynka, przypadkiem przewracając krzesło. Zanosząc się płaczem, pobiegła do swojego pokoju, z całej siły zatrzaskując drzwi. Wstrząśnięty Piotr usłyszał tylko, jak rzuca się na łóżko i głośno płacze w poduszkę.
Mężczyzna nalał sobie szklankę wody i wychylił duszkiem, próbując ochłonąć.
- Czasem mam wrażenie, że się do tej roli kompletnie nie nadaję, Hana, zrozum, puściły mi nerwy, smarkula dzisiaj po prostu przegina!
- A może to ty dzisiaj jesteś wyjątkowo poirytowany? - kobieta objęła męża czule. - Uspokój się, trochę wyluzuj, co? Wiesz, z jakiego powodu nie je, rozmawiałeś z nią o tym?
Pogłaskała go po włosach, a on wtulił twarz w jej szyję.
- Kiedy miałem z nią rozmawiać, od rana biegam jak nienormalny między szpitalem a szkołą, a teraz jeszcze ten basen. Magda miała wrócić wczoraj, przedłużyli jej delegację, zadzwoniła, uprzedziła Tosię. A ona się ciska, jakby miała z nami źle i to była jakaś życiowa tragedia.
Usłyszeli skrzypienie drzwi i ostentacyjne wysiąkiwanie nosa.
- Pewnie po prostu tęskni za matką. Dzieci nie lubią nagłych zmian i zwrotów akcji, chcą mieć uporządkowany świat. A ona została dłużej u nas bez planu, nie wie, kiedy matka do niej wróci i to, co zwykle robiła z nią, musi robić z tobą. Jest zdenerwowana i zdezorientowana nową sytuacją, w czym ty jej nie pomagasz, wulkanie - mocno go przytuliła. - A z Magdą pogadaj, że po prostu następnym razem nie może się zgodzić na przedłużenie wyjazdu, bo to źle wpływa na dziecko, w końcu dom to jest dom - kontynuowała Hana, umyślnie głośniej niż trzeba.
Pocałowała męża w usta, uśmiechając się do niego ciepło.
- Duzi faceci też muszą mieć uporządkowany świat, jak widać na załączonym obrazku.
Z czułością zwichrzył jej włosy.
- Ech, co ja bym bez ciebie... bez was zrobił!
- Eksplodowałbyś. Najwyżej po tygodniu - roześmiała się kobieta.
- Mama obiecała, że wróci w niedzielę wieczorem, że wyjeżdża tylko na weekend - usłyszeli za sobą cichy głos Antosi, odwrócili się do niej pospiesznie. Cel został osiągnięty, słyszała całą rozmowę. - I przez to jestem wkurzona i smutna. Bo jej na mnie nie zależy.
Dziewczynka wyszła co prawda z pokoju, ale stała smutna, ze spuszczonymi ramionami i zapłakaną buzią; instynktownie jednocześnie przygarnęli dziecko do siebie i mocno przytulili.
- I cały żołądek mi się ścisnął ze strachu, bo nie wiem kiedy mama wraca, dlatego nie mogę jeść. Przepraszam.
- Kocham cię, ty mała, pyskata, włochata i uszata małpeczko - Piotr łaskotał córkę, całując ją w policzki i główkę. - I nawet kiedy mama jest na końcu świata, na mnie zawsze możesz liczyć i nic złego ci się przy mnie nie stanie. Pamiętaj o tym. I nigdy więcej się nie bój.
- Też cię kocham, jak na mnie nie wrzeszczysz - dziewczynka ze śmiechem wtuliła się w ojca. - A u was też mam dom, nie martwcie się, wiem o tym. Czasem tylko panikuję, bo trudno mieć dwa domy.
- I zamiast mi powiedzieć, że tęsknisz za mamą i domem, zgrywasz fochy, wy, kobiety, jesteście dla nas facetów za bardzo skomplikowane. A ja nie umiem czytać w twoich myślach. Chociaż szkoda.
- Tato, a jeśli to jednak prawda? Jeśli mama już nie wróci do mnie? I tylko tak mówi, że musiała dłużej zostać?
- Antośka, no coś ty, przecież mama cię kocha jak nikogo na świecie. Nie mogłaby żyć bez ciebie.
- Tak to już jest, że czasami plany się zmieniają, wypada coś nieprzewidzianego, na co nie mamy wpływu - wtrąciła się Hana, z rozczuleniem patrząc na męża i córkę.
-Jasna cholera, nasz basen - zreflektował się Piotr.
Hana i Tosia się roześmiały.
- Duzi faceci nie powinni mówić brzydkich słów - dziewczynka chwyciła tatę za nos. - Uważaj, bo on nie tylko od kłamstw może urosnąć.
Mężczyzna pospiesznie wybrał numer.
- Mam absolutnie genialny pomysł! - wykrzyknęła nagle lekarka. - Zadzwoń tam i przełóż na późniejszą godzinę, Sarenka się obudzi i pojedziemy z wami.
- Naprawdę? Sara wejdzie do basenu? - rozpromieniła się Tosia. - Przecież ona nie umie pływać!
- Pierwszy raz w życiu, zobaczymy, czy jej się spodoba. Ale jedziemy z wami pod jednym warunkiem.
- No dobra, zjem ten obiad. Jestem głodna jak wilk!
- Chodź, podgrzeję ci. A na wilka na pewno pomoże deser-niespodzianka.

*

- Natka, masz gości - Wiktoria weszła do sali i przysiadła na krześle, od razu przechodząc do sedna. - Tato i babcia. Chcesz się z nimi widzieć?
- Babcia? Z nim... - dziewczyna zacisnęła zęby.
- Jest trzeźwy, sprawdziłam - powiedziała cicho lekarka.
- Skąd pani wie, że pije?
- Kuba się wygadał.
- I mimo to nie zadzwoniła pani do opieki społecznej?
Consalida długo milczała.
- Czasem najprostsze rozwiązania wcale nie są dobre. A gniew zawsze jest złym doradcą, to akurat wiem z własnego doświadczenia.
Wstała.
- Pamiętaj o tym, kiedy będziesz z nim rozmawiać.

*

Natalia bardzo starała się posłuchać dobrej rady, z całych sił próbowała zapanować nad gniewem - nie wyszło. Nawet najcierpliwszy człowiek świata czasem bywa u kresu wytrzymałości.
- O, babcia, miło że wpadłaś - powiedziała gorzko, z wyrzutem. - Niech się zastanowię, gdzie ja cię ostatnio widziałam... jakoś na pogrzebie mamy, dwa lata temu. Potem słuch o tobie zaginął. Przypomniałaś sobie o wnukach? Zaszczyt to dla nas!
- Dziecko, ja cię tak strasznie przepraszam, wybacz mi, jeśli potrafisz... - kobieta trzęsła się od tłumionego płaczu.
- Co mam wybaczyć! Że przez dwa lata nawet nie zadzwoniłaś? Że w ogóle się nami nie interesujesz, czy że zostawiłaś nas z ojcem pijakiem, myśląc tylko o tym, jak tobie jest ciężko? - z oczu dziewczyny sypały się iskry, była wściekła.
- Straciłam jedyne dziecko...
- Co ty powiesz, a ja straciłam matkę! - Natalka wybuchnęła płaczem, nie mogła już powstrzymać emocji. - Zostałam z ojcem, dla którego liczy się tylko wóda i z maluchem, który co noc sika do łóżka, bo nie wytrzymuje sytuacji w domu! Byłam ze wszystkim sama! Musiałam nauczyć się gotować i tak ułożyć dzień, żeby ogarnąć dom, siebie i Kubę, jak myślisz, która z nas miała ciężej, która z nas jest dorosła i odpowiedzialna?
Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach.
- Gdyby nie strach, że nas rozdzielą, już dawno poszłabym do tej opieki społecznej, bo ja już nie mam siły! Co się tak na mnie gapicie! Zrobię to, pójdę i powiem jak jest, nie rozdzielą nas! A ja chcę być jeszcze dzieckiem!
- To wszystko moja wina - niespodziewanie odezwał się ojciec nastolatki, ciężko usiadł na krześle, cały się trząsł. - Po śmierci mamy wszystko straciło dla mnie sens. Ten ból mnie obezwładnił. A teraz już nad tym nie panuję... Dlatego jest tu babcia.
- Nie rozumiem - zdziwiła się Natalia.
- Chcę przestać pić.
- Tato! Nie rozśmieszaj mnie! Mówisz tak co tydzień od dwóch lat!
Mężczyzna wyjął z kieszeni jednorazowy alkomat, dmuchnął weń energicznie.
- Jestem trzeźwy, odkąd uświadomiłem sobie, że mogłem cię stracić - trzęsącą dłonią pokazał dziewczynie wynik pomiaru. - Przyszedłem się tylko pożegnać. I zostawić was babci.
- Jak to? - wyszeptała nastolatka.
- Od dzisiaj przez kilka tygodni będę na odwyku.
- A co potem?
- Kiedy wyjdę ze szpitala, zgłoszę się na terapię. Będę potrzebował waszego wsparcia, bez niego na pewno wrócę do picia. Wiem - powstrzymał otwierającą usta córkę. - Nie zasługuję na szansę, ale proszę o nią ostatni raz. Jeśli teraz mi się nie uda, sam oddam was do rodziny zastępczej.
- Zrobię wszystko, żeby zasłużyć na twoje wybaczenie - wtrąciła się babcia, wycierając oczy.
Podeszli do drzwi.
- Dajcie mi trochę czasu - poprosiła cicho Natalia. - Muszę sobie to wszystko przemyśleć. Na razie nie umiem wam wybaczyć, bo żeby to zrobić, muszę wyzbyć się mojego gniewu, on doradza nienawiść - teraz wiem to już z własnego doświadczenia.

14 komentarzy:

  1. Dzieciom, które znalazły się w takiej sytuacji jak Tosia, nigdy nie jest łatwo. Dziewczynka czuje się opuszczona i zaniedbana, choć ma to niewiele wspólnego ze stanem faktycznym. Testuje miłość ojcowską i to, jak wiele jej wolno. Ale z drugiej strony, gdyby nie ufała ojcu i rzeczywiście spodziewała się odrzucenia, nie rozgrywałaby tego w ten sposób. Tego typu zachowania występują raczej w momencie, kiedy dziecko potrzebuje więcej uwagi, ale czuje się bezpieczne, a to dobry znak. Piotrowi zresztą też nie jest łatwo. Chciałby, aby córce było dobrze, ale ma sporo na głowie, szybko traci cierpliwość. Całe szczęście, że Hana potrafiła zareagować w odpowiedni sposób i jak zwykle złagodziła wewnętrzne napięcia. Świetnie sobie radzi z przybraną córką i to jest naprawdę godne podziwu, szczególnie zważywszy na fakt, jak to wszystko wyglądało na początku. No i Tosi też nie jest pewnie łatwo z uczuciami względem nowej żony ojca, bo mogą one wywołać wrażenie nielojalności względem matki. Sytuacja kryzysowa została zażegnana stosunkowo szybko, co niekoniecznie w normalnym życiu miałoby szanse się wydarzyć. Ale w końcu scena musiała zostać w jakiś sposób domknięta. Zastanawiające też jest to, że Tosia bardziej wierzy w miłość ojca, niż matki.

    Wiktoria zachowała się bardzo wyrozumiale względem Natalii. W sytuacji tak skrajnego przeciążenia emocjonalnego, w jakim żyła dziewczyna przez ostatnie lata, trudno powściągnąć gniew, nie dziwi zatem jej reakcja na niespodziewaną wizytę babci. Ale sytuacja zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu, jaka szkoda, że w życiu na ogół tak nie bywa. Pozostaje zostawić bohaterów z nadzieją na to, iż dalej wszystko będzie się układało jak najpomyślniej.

    Część nie jest słabsza od poprzednich, tym niemniej jednak jestem odrobinę rozczarowana, że nie pociągnęłaś w niej wątków Wiktora i Idalii, ostatnio te lubię najbardziej. Tym bardziej więc czekam na kolejny tydzień. Pozdrawiam, buziaki.

    Kaja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie czasy, wszyscy mają wiele na głowie, a dzieci jak dawniej, tak i teraz, a może teraz nawet bardziej, potrzebują uwagi dorosłych, no i masz. :)
      Bardzo wielu facetów szybko traci cierpliwość. :)
      Nie tyle bardziej, ile matka raczej jej nie zawodziła, a kiedy ktoś niezawodny nas zawodzi, zaczynamy być niepewni jego postawy, a nawet się bać. Bo spada to na nas niespodziewanie.
      No właśnie nie masz racji, że wszystko biegnie do szczęśliwego końca. Bo owszem, Natka może wybaczyć ojcu i babci, ale wcale nie musi, gniew może wziąć górę nad nami nawet wtedy, kiedy staramy się nad nim zapanować. A to, że ojciec idzie na odwyk, też niewiele znaczy, może już po wyjściu z oddziału zatrzymać się w sklepie, albo cała tragedia rodziny może zacząć się na nowo najwyżej po kilku dniach. Nic nie jest pewne, bo może i tak mocno zawziąć się w sobie i tak mocno wystraszyć się faktu, że odbiorą mu dzieci, że jednak pić przestanie. Czego mu życzymy. Ale wątek uważam za zakończony. Każdy zostawi sobie ich tak, jak wierzy, że się skończy - dla jednych happy end, dla drugich - nie ma tak dobrze. :) No chyba, że nie udało mi się tego niedomknięcia pokazać, czyli część byle jaka. Bo tylko dla mnie to oczywiste.
      Za Idalią musisz się trochę stęsknić.
      :*

      Usuń
  2. Biedna Tosia, taka opuszczona się czuje. Myślę, że dla niej to duży szok mieszkać w domu Piotra i Hany, pewnie jeszcze nie przystosowała się do sytuacji. Rozwiązanie bardzo szybkie, chyba w realnym życiu nie dałoby się zakończyć tego równie szybko. No ale, masz ograniczenia w ilości tekstu. :D
    Podobne sytuacje pewnie jeszcze będą się powtarzać, dopóki Tosia się nie upewni, że oboje rodzice ją kochają i nikt jej nie opuści. Prędzej czy później na pewno to nastąpi.

    Kochana Wiktoria, zawsze doskonale wie, co robić. Natalia może na nią liczyć i to jest dla niej na pewno bardzo cenne. A deklaracja ojca jest szczera, tak myślę. Pytanie tylko, czy podoła? Wiemy przecież jak trudno jest pozbyć się podobnego uzależnienia. Rodzina wesprze, przynajmniej Natalia i Kuba. Ale ta babcia wydaje mi się jakaś dziwaczna. Nie jestem pewien, czy można na nią liczyć w jakiejkolwiek sytuacji.
    Idalii też mi brakowało, proszę o poprawę na przyszłość. :p
    A scenki wcale nie słabsze. Takie sobie tylko gadanie bardzo wymagającej twórczyni. Dobrze jest stawiać sobie coraz większe wymagania, ale przesadzić nie możesz i oceniać wszystko negatywnie.
    Pozdrawiam słonecznie. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, ograniczenia w ilości tekstu mnie czasem drażnią, ale jak już wszystko podobnej długości, to nie ma sensu tego zmieniać i przynudzać długością, bo komu by się czytać chciało.
      Skoro wszystkim na tym zależy, to się upewni. :)
      Słabsze, słabsze, trochę toporny styl, ale nie można zawsze lubić swoich tekstów. :P
      Buziaki! No nie wierzę - wszyscy tęsknią za Idusią. :)

      Usuń
  3. Trzymasz nas w napięciu, nie rozwiązując problemów Idalii. I to mi się podoba -stopniowanie emocji. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ufff, po wielu perypetiach mogę dodać komentarz :)
    Tośkę rozumiem, jest tylko dzieckiem i jak sama mówi "trudno mieć dwa domy".
    Raz tu, raz tam, możnasię pogubić, zwłaszcza, jak ma się kilka lat.
    No i to prawda, co mówi Hana, dzieci muszą mieć poukładany świat, nie lubią zmian, chociaż niektórzy dorośli też...
    Chociaż sama nie wiem, czy mi, jak piotrowi nerwy by nie puściły.
    Już mówiłam tysiące razy, wiktoria to mądra kobieta!
    A natalce się nie dziwię, sama nie umiałabym wybaczyć tak łatwo. babci nie jest mi żal, a za tatę trzymam kciuki!
    Część super, wcale nie gorsza, a na Idalię czekam, chociaż Hanę i piotra też bardzo lubię :)
    Buziaki :* - ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa, Google każe wszystkim wszem i wobec udowadniać, że nie są robotami. :P Normalnie science fiction. Dałoby już spokój, skoro ciągle, z tygodnia na tydzień, jesteście. :)
      Choć i tak o jego pomysłowości najwięcej mogłaby powiedzieć Kaja. :D
      Prawda.
      Ja jestem przykładem takich dorosłych. :)
      Wiki też dzisiaj puchnie od komplementów. :)
      Ida wróci już za tydzień, buziaki!

      Usuń
  5. Aż cięzko mi sobie wyobrazić wzburzonego Piotra :) Toż to oaza spokoju! Ale fakt faktem, każdy jest tylko człowiekiem i każdemu mogą puścić nerwy. Dobrze, że Hana wkroczyła, to załagodziła sytuację. To bardzo trudne dla dzieci żyć w dwóch miejscach, nic więc dziwnego, że mała jest rozstrojona i ma lęki.
    Scena z Natalią boleśnie uświadamia, że są dzieci, które muszą bardzo szybko dorosnąć. Zbyt szybko. Tutaj jest nadzieja, że jeszcze się jakoś sytuacja poukłada. Oby, bo to dobre dzieciaki.
    Super część, podobnie jak Ela, czekam na Idalię :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, zwykle oaza. :) Cieszę się, że się podobało. Miejmy nadzieję, że jednak większość takich sytuacji rozwiązuje się dobrze, choć pewnie wielokrotnie w rodzinach zastępczych.
      A co do Tosi - chyba w Skandynawii mają taką metodę, że jeśli rodzice się rozchodzą, to dziecko mieszka tydzień u jednego, tydzień u drugiego, ja sobie osobiście życia w ten sposób nie wyobrażam, ale tak wymyślili i podobno się sprawdza. Ciekawa sprawa.
      Buziaki!

      Usuń
  6. Początkowo planowałam popołudniową kawkę, ale dopiero podłączając czajnik do prądu przypomniałam sobie, że tylko jej zapach wprowadza mnie w stan ukojenia, gdyż smak od zawsze powoduje delikatne odruchy wymiotne...Dobra, może teraz napiszę coś względem tekstu:

    Piotr naprawdę był tego dnia mocno zirytowany. Nastrój „bez kija nie podchodź.” Miałam wrażenie, że za każde wypowiedziane w mniej lub bardziej drażliwy sposób, słowo można zarobić przynajmniej niezłego focha i zapewne tak było. Nie wiem dlaczego, ale ta postać kojarzy mi się z pewnego rodzaju oazą spokoju. Pewnie dlatego, że w serialu Piotrowi rzadko zdarza się wybuchać, a konflikty woli rozwiązywać pokojowo, jednak nawet najspokojniejszym zdarzają się złe chwile...
    Uspokoił się dopiero po „cichej” rozmowie z Haną, co pokazuje, że kobieta zna go bardzo dobrze, nawet lepiej niż on sam, choć z tym stwierdzeniem dość mocno przesadzam. W końcu inni ludzie znają nas na tyle, na ile sami im pozwolimy. Ta scena jeszcze bardziej upewnia mnie w przekonaniu, że naprawdę się kochają i zarówno w opowiadaniu i jak w serialu (dawnymi czasy) stanowią idealną, choć nie wolną od problemów, parę, od której wszyscy mogliby się uczyć... Osobiście jestem zdania, że problemy, bez względu na na ich wielkość zbliżają ludzi, nie licząc paru wyjątków, właśnie w sytuacjach kryzysowych ujawnia się prawdziwe (lub czasem fałszywe) „ja” człowieka.
    Naumyślne prowokowanie Tosi do wyjawienia prawdy, ze strony Hany również było świetnym zagraniem. Ma naprawdę świetne podejście do dzieci. Jest opiekuńcza, stanowcza, psychologiczna, ale potrafi też postawić się na miejscu dziecka i zwyczajnie je zrozumieć, dzięki czemu dużo łatwiej jest dojść do porozumienia...
    Słowa Wiktorii dotyczące gniewu i prostych rozwiązań są jak najbardziej słuszne i gdyby chociaż połowa świata miała podobne poglądy bylibyśmy o kolejny krok do przodu w kierunku raju.
    „Jest trzeźwy” - te słowa, znając poprzednie wydarzenia na kilka sekund utkwiły mi w pamięci. Pierwsza myśl jaka pojawiła się w mojej głowie, klasyczna myśl dążąca w kierunku zmiany opinii na temat człowieka. Dobrze, że w realnym świecie nie jest ze mną tak łatwo. Ludzie tak łatwo się nie zmieniają, nawet pod wpływem tragedii jaka spotyka własne dziecko...
    Mimo wszystko jednak, po przeczytaniu końcowej sceny nabieram poważnych podejrzeń, że moje przemyślenia mogą być prawdą...
    Natalia od samego początku wydawała mi się bardzo dojrzała jak na swój wiek, i teraz to się potwierdza. O ile jestem w stanie zrozumieć ojca dziewczyny, który zwyczajnie się pogubił, cały świat w jednej chwili legł w gruzach i nie było już czego zbierać... I o ile jestem w stanie powiedzieć, że jeśli to wszystko co mówił jest prawdą, wydaje mi się, że byłabym w stanie mu wybaczyć, ale babcia... Na razie nie została pokazana z bliższej strony, co nie zmienia faktu, że jej skrucha nie wydaje się być grą aktorską, jednak puki co, nie znam jej na tyle dobrze, aby cokolwiek poważniejszego powiedzieć...
    Pozdrawiam!
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uwielbiam zapach kawy, ale mimo wszystko bardziej wolę jednak ją pić. :)
      Prawda, że w sytuacji niesprzyjającej zwykle widzimy czyjąś prawdziwą twarz, przestają działać pozory. Do serialu to oni już chyba nie wrócą, tak wszystko skomplikowali, że mnie już trudno cokolwiek powiedzieć i przewidzieć.
      U Hany może trochę przesadzam, ale sama tak mam, w końcu dziecko to mały człowiek i jak każdego, staram się go najpierw zrozumieć, a potem oceniać. Z tymi małymi nawet idzie łatwiej. :)
      Ech, w ogóle gdyby ludzie częściej ze sobą rozmawiali to już byłby raj. :)
      Nie, ludzie tak łatwo się nie zmieniają i w obecnej sytuacji równie dobrze ta próba może zakończyć się sukcesem jak porażką.
      A babci będzie znacznie łatwiej naprawić błąd. Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Patrząc na długość komentarzy innych czytających, odczuwam troszeczkę presję, powodującą mocną analizę tekstu. Ja niestety nie mam dzisiaj czasu. Muszę zrobić rzuty domu jednorodzinnego.
    Przeczytałam, jestem zadowolona. W końcu doczekałam się Hany i Piotra. W takiej domowej sytuacji.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.
    Czekam do następnego poniedziałku.

    Może jeszcze napiszę swoje wywody dotyczące tego rozdziału, ale nie obiecuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czuj żadnej presji, to zupełnie nie o to chodzi, mnie wystarczy też, że się podoba albo nie. Każdy pisze tyle, na ile ma ochotę. A czas to kolejna kwestia. Lubię wywody, ale chodzi przede wszystkim o obecność.
      Ważne, że jesteś co tydzień i czytasz oraz że kilkoma słowami dajesz znać, co myślisz. :)
      Pozdrawiam i powodzenia w tych jakichś strasznie skomplikowanych przedsięwzięciach, do jakich się zabierasz. :)

      Usuń