"Wierzyć - to znaczy nawet nie pytać, jak długo jeszcze mamy iść po ciemku".
*****
Agata wsiadła do samochodu i zatrzasnęła za sobą drzwiczki. Brakowało jej doby, nie opuszczała jej przez to frustracja. Włączyła silnik i z piskiem opon ruszyła z parkingu.
Niemal w tym samym momencie zaczęła hamować, z przerażeniem uświadamiając sobie, że w pośpiechu nie zapięła pasów. Gwałtownie poleciała do przodu, poczuła chrupnięcie w karku. Na szczęście nie bolało.
Wszystkiemu winna była dobiegająca do pojazdu, wymachując z rozpaczą rękami, Idalia.
Otworzyła drzwi i z gracją wskoczyła na miejsce pasażera, próbując złapać oddech.
- Wiedziałam, że zdążę, ale przez chwilę każdy ma prawo mieć wątpliwości, dzień dobry.
- Czy ty zwariowałaś, życie ci niemiłe? Omal nie dostałam zawału!
- Ostatnio nieszczególnie, no, jedziemy.
- Słucham?
- Jedziemy do Hany, ty i ja, podać ci adres?
- Idalia, ja mam pustą lodówkę i za dwie godziny dyżur na izbie, nigdzie nie jadę!
- Okej, proszę.
Kobieta zastanawiała się przez chwilę.
- Nie ma mowy. Tak łatwo nie będzie, musisz załatwić to sama, ale cię odwiozę, skoro już tu jesteś - ruszyła. - I wiem, że sobie poradzisz. Jestem tego pewna.
- Spanikuję.
- Nie dopuszczę do tego.
- A jak ci zrobię zakupy?
- Nie.
- A jak pyszne ciasto upiekę?
- Ciasto powinnam dostawać co tydzień - w nagrodę za cierpliwość do ciebie - internistka uśmiechnęła się szeroko. - Zrobi ci się lepiej jak powiem, że po tej nocy... no wiesz... pierwsza dowiedziała się Hana?
- Nieznacznie.
- No, to komu w drogę, temu Aviomarin, myślami jestem z tobą - uścisnęła zimną dłoń koleżanki. - Swoją drogą - niezbyt lubię twojego męża, skoro nawet rozmowa o nim tyle cię kosztuje.
Milczały długo, patrząc sobie w oczy, bardzo długo.
- Zapłaciłam już swoją cenę, wygórowaną, nie dopłacę więcej - odpowiedziała psychiatra stanowczo, wysiadając z samochodu pod blokiem Hany.
Niemal w tym samym momencie zaczęła hamować, z przerażeniem uświadamiając sobie, że w pośpiechu nie zapięła pasów. Gwałtownie poleciała do przodu, poczuła chrupnięcie w karku. Na szczęście nie bolało.
Wszystkiemu winna była dobiegająca do pojazdu, wymachując z rozpaczą rękami, Idalia.
Otworzyła drzwi i z gracją wskoczyła na miejsce pasażera, próbując złapać oddech.
- Wiedziałam, że zdążę, ale przez chwilę każdy ma prawo mieć wątpliwości, dzień dobry.
- Czy ty zwariowałaś, życie ci niemiłe? Omal nie dostałam zawału!
- Ostatnio nieszczególnie, no, jedziemy.
- Słucham?
- Jedziemy do Hany, ty i ja, podać ci adres?
- Idalia, ja mam pustą lodówkę i za dwie godziny dyżur na izbie, nigdzie nie jadę!
- Okej, proszę.
Kobieta zastanawiała się przez chwilę.
- Nie ma mowy. Tak łatwo nie będzie, musisz załatwić to sama, ale cię odwiozę, skoro już tu jesteś - ruszyła. - I wiem, że sobie poradzisz. Jestem tego pewna.
- Spanikuję.
- Nie dopuszczę do tego.
- A jak ci zrobię zakupy?
- Nie.
- A jak pyszne ciasto upiekę?
- Ciasto powinnam dostawać co tydzień - w nagrodę za cierpliwość do ciebie - internistka uśmiechnęła się szeroko. - Zrobi ci się lepiej jak powiem, że po tej nocy... no wiesz... pierwsza dowiedziała się Hana?
- Nieznacznie.
- No, to komu w drogę, temu Aviomarin, myślami jestem z tobą - uścisnęła zimną dłoń koleżanki. - Swoją drogą - niezbyt lubię twojego męża, skoro nawet rozmowa o nim tyle cię kosztuje.
Milczały długo, patrząc sobie w oczy, bardzo długo.
- Zapłaciłam już swoją cenę, wygórowaną, nie dopłacę więcej - odpowiedziała psychiatra stanowczo, wysiadając z samochodu pod blokiem Hany.
*
W drzwiach powitała ją młoda matka, bardzo zdziwiona niecodziennym widokiem.
- Idalia, wejdź, proszę. Ojej, nadal umiesz zaskakiwać.
- I nadal nie chcę ci przeszkadzać.
- Nie będziesz, na dowód mogę prasować ubranka, kiedy sobie porozmawiamy.
Przez twarz Cichockiej przemknął cień uśmiechu.
- Tak, w tej sytuacji na pewno poczuję się lepiej - rzekła z ironią. - Zresztą - już chyba gorzej być nie może. Nie zaprzątaj sobie głowy.
- Coś się stało? Napijesz się kawy?
- Szklankę wody poproszę.
Hana prośbę spełniła, Idalia wypiła duszkiem.
W salonie usiadła niepewnie na brzegu krzesła.
- Nie będę się rozwlekać, masz małe dziecko, które zaraz będzie cię potrzebowało, zobacz sama.
Młoda mama odłożyła dopiero wzięte do rąk żelazko. Ida z wahaniem podała jej telefon.
- Mam czytać twoje SMS-y?
- Proszę.
- "Jesteś moją miłością, niedługo już zawsze będziemy razem". "Odbierz ten telefon, nie wolno ci mnie ignorować". "Jesteś taka piękna, dobra i spokojna, Bóg nas sobie przeznaczył". "Powinnaś być mi wdzięczna, że wybrałem właśnie ciebie, nikt nigdy tak cię nie pokocha, a ty nie odbierasz" - czytała na głos, a z każdą następną wiadomością oczy coraz bardziej rozszerzały jej się ze zdziwienia.
Z wrażenia usiadła na sofie. Prasowanie szybko zostało zapomniane.
- Podejrzewam, że to Wiktor, nie mam żadnego innego pomysłu, jego komórka, którą znam, nie odpowiada, jesteś jedyną osobą mogącą mi pomóc. Wiem, że może on nie chce, żebym cokolwiek o nim wiedziała, ale ja mam już tego dość, nie jestem w stanie wytrzymać ciągłych wiadomości i niezliczonej ilości połączeń o każdej porze dnia i nocy. I wiem, że nie powinnam cię prosić, ale naprawdę nie mam innego wyjścia - ton Idalii wyrażał tylko jedno uczucie - totalną bezradność.
- Drogi Boże, to jakiś koszmar! Nie mogę uwierzyć, że to on - Hana wychodziła z szoku.
- Ja też.
- Oczywiście, jasne - przeglądała kontakty we własnym telefonie. - Jeśli tylko mogę pomóc to wyjaśnić - chwyciła długopis.
- Nie - powstrzymała ją Cichocka, podrywając się z miejsca. - Zadzwoń i przełącz na głośnik, jeśli to nie problem - rozpoczęła nerwowy marsz po pokoju, od drzwi do okna, od okna do drzwi.
Ginekolog wybrała numer, odchrząknęła.
- Nie wierzę, piękna doktor Goldberg, i niestety tak samo jak piękna - zajęta - po drugiej stronie, bez wstępów odezwał się męski głos.
- A ty jak zwykle stały i niezmienny w czarowaniu mnie i nie tylko, witaj.
- Jakież to dobre duchy cię do mnie sprowadzają, obmyślasz rozwód?
- Wręcz przeciwnie, chcę pogadać o twoim - lekarka przejęła ironiczny ton. - Jest ze mną doktor Idalia.
Zapanowała kompletna cisza.
- Nie rozumiem - rozmówca stracił w jednej chwili pewność siebie. - Skąd znasz Idę i dlaczego się ze mną wspólnie kontaktujecie?
- Bo muszę się z tobą spotkać. Jak najszybciej. Odmowy nie przyjmuję do wiadomości - powiedziała Cichocka głucho.
- Co się stało? Masz jakieś kłopoty? - spytał Wiktor poważnie.
- Wyznacz termin, inaczej ty będziesz je miał.
- Idalia, nic nie rozumiem i nie podoba mi się twój ton.
- Kiedy i gdzie?! - warknęła kobieta, patrząc na ginekolog przepraszająco.
- W czwartek o siedemnastej w naszej dawnej kawiarni. Mam nadzieję, że nie stało się nic złego.
- To się jeszcze okaże - odpowiedziała psychiatra ze smutkiem. - Choć ten raz bądź punktualnie.
- Idalia, wejdź, proszę. Ojej, nadal umiesz zaskakiwać.
- I nadal nie chcę ci przeszkadzać.
- Nie będziesz, na dowód mogę prasować ubranka, kiedy sobie porozmawiamy.
Przez twarz Cichockiej przemknął cień uśmiechu.
- Tak, w tej sytuacji na pewno poczuję się lepiej - rzekła z ironią. - Zresztą - już chyba gorzej być nie może. Nie zaprzątaj sobie głowy.
- Coś się stało? Napijesz się kawy?
- Szklankę wody poproszę.
Hana prośbę spełniła, Idalia wypiła duszkiem.
W salonie usiadła niepewnie na brzegu krzesła.
- Nie będę się rozwlekać, masz małe dziecko, które zaraz będzie cię potrzebowało, zobacz sama.
Młoda mama odłożyła dopiero wzięte do rąk żelazko. Ida z wahaniem podała jej telefon.
- Mam czytać twoje SMS-y?
- Proszę.
- "Jesteś moją miłością, niedługo już zawsze będziemy razem". "Odbierz ten telefon, nie wolno ci mnie ignorować". "Jesteś taka piękna, dobra i spokojna, Bóg nas sobie przeznaczył". "Powinnaś być mi wdzięczna, że wybrałem właśnie ciebie, nikt nigdy tak cię nie pokocha, a ty nie odbierasz" - czytała na głos, a z każdą następną wiadomością oczy coraz bardziej rozszerzały jej się ze zdziwienia.
Z wrażenia usiadła na sofie. Prasowanie szybko zostało zapomniane.
- Podejrzewam, że to Wiktor, nie mam żadnego innego pomysłu, jego komórka, którą znam, nie odpowiada, jesteś jedyną osobą mogącą mi pomóc. Wiem, że może on nie chce, żebym cokolwiek o nim wiedziała, ale ja mam już tego dość, nie jestem w stanie wytrzymać ciągłych wiadomości i niezliczonej ilości połączeń o każdej porze dnia i nocy. I wiem, że nie powinnam cię prosić, ale naprawdę nie mam innego wyjścia - ton Idalii wyrażał tylko jedno uczucie - totalną bezradność.
- Drogi Boże, to jakiś koszmar! Nie mogę uwierzyć, że to on - Hana wychodziła z szoku.
- Ja też.
- Oczywiście, jasne - przeglądała kontakty we własnym telefonie. - Jeśli tylko mogę pomóc to wyjaśnić - chwyciła długopis.
- Nie - powstrzymała ją Cichocka, podrywając się z miejsca. - Zadzwoń i przełącz na głośnik, jeśli to nie problem - rozpoczęła nerwowy marsz po pokoju, od drzwi do okna, od okna do drzwi.
Ginekolog wybrała numer, odchrząknęła.
- Nie wierzę, piękna doktor Goldberg, i niestety tak samo jak piękna - zajęta - po drugiej stronie, bez wstępów odezwał się męski głos.
- A ty jak zwykle stały i niezmienny w czarowaniu mnie i nie tylko, witaj.
- Jakież to dobre duchy cię do mnie sprowadzają, obmyślasz rozwód?
- Wręcz przeciwnie, chcę pogadać o twoim - lekarka przejęła ironiczny ton. - Jest ze mną doktor Idalia.
Zapanowała kompletna cisza.
- Nie rozumiem - rozmówca stracił w jednej chwili pewność siebie. - Skąd znasz Idę i dlaczego się ze mną wspólnie kontaktujecie?
- Bo muszę się z tobą spotkać. Jak najszybciej. Odmowy nie przyjmuję do wiadomości - powiedziała Cichocka głucho.
- Co się stało? Masz jakieś kłopoty? - spytał Wiktor poważnie.
- Wyznacz termin, inaczej ty będziesz je miał.
- Idalia, nic nie rozumiem i nie podoba mi się twój ton.
- Kiedy i gdzie?! - warknęła kobieta, patrząc na ginekolog przepraszająco.
- W czwartek o siedemnastej w naszej dawnej kawiarni. Mam nadzieję, że nie stało się nic złego.
- To się jeszcze okaże - odpowiedziała psychiatra ze smutkiem. - Choć ten raz bądź punktualnie.
*
- Natalia Wiśniewska, piętnaście lat. Wbiegła niespodziewanie na ulicę, kierowca nie zdążył zahamować. W karetce na kilka minut straciła przytomność, mocno poturbowana, oddech płytki, tachykardia.
- Dobra, przejmujemy - ucięła Wiki.
Dziewczyna była trupio blada, oddychała z trudem i cicho pojękiwała. Cała się trzęsła. Agata spokojnie badała palpacyjnie jej brzuch.
- Krew na badania podstawowe, grupa i krzyżówka - instruowała pielęgniarkę. - Spokojnie, dziewczyno. Już będzie dobrze, tylko się nie ruszaj, bo sobie zaszkodzisz.
- Odbierzcie Kubusia, błagam! - krzyczała niewyraźnie wypowiadając słowa Natalia, wijąc się z bólu.
- złamania żeber i ręka do poskładania - znaczy masz robotę - zerknęła ciepło na Consalidę. - Ale najpierw daj mi się wykazać. Tk głowy, to samo jamy brzusznej i jeszcze USG. Podejrzewam wstrząśnienie mózgu i muszę wykluczyć krwotok wewnętrzny, szybko oceniamy rozległość urazów, na co czekacie!
- Kubuś, musicie go odebrać! - Natalia wpadła w histerię. - On nie ma nikogo!
- Co się dzieje? - internistka pochyliła się nad dziewczyną, pielęgniarka niecierpliwie czekała, aby ją zabrać na badania.
- Ktoś musi odebrać ze szkoły Kubę, mojego siedmioletniego brata, tata nie może, bo... bo on jest w pracy, nie mamy matki. On sam nie trafi do domu!
- W porządku, podaj adres, ktoś po niego pojedzie. A do taty i tak trzeba będzie zadzwonić.
Natalia adres podała, po czym obficie zwymiotowała na podłogę.
- Dość gadania, ruszać się, byle sprawnie! - zakomenderowała stanowczo Wiktoria. - Odbierzemy brata, a ty teraz musisz pomyśleć o sobie.
- Lepiej późno, niż wcale - jęknęła Agata, wzdychając ciężko. - Dzieciaki, co wy macie za pomysły!
No, po objedzeniu się na maksa szynką, mogę komentować :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Idalia się przełamała. To taki maleńki, a jednak wielki krok na przód w próbie rozwikłania zagadki tajemniczego dzwoniącego. Chociaż po tym, jak mąż, a raczej były mąż z nią rozmawiał mogę twierdzić, że to nie on. Wydawał się autentycznie wystraszony, zbity z tropu i taki niewiedzący. Chociaż pozory często mylą...
A tekst "komu w drogę temu aviomarin" jest ulubionym moim z tej części.
Czyli Natalka żyje... ufff, czuję się za nią odpowiedzialna, w końcu imię jej wybrałam (nic to, że nieświadomie) :)
Myślę jednak, że bez pomocy Idalii dla Natalki się nie obejdzie. A może to Agata stanie się dobrym duchem dziewczyny?
Och, czekam na kolejną część!!!!
Buziaki - ela_k
Dobrze, że święta nie trwają dłużej, bo przez nadmiar pysznego jedzenia z mojej figury pozostałaby totalna ruina. :) I dobrze, że są tylko dwa razy w roku.
UsuńPowoli wszystko zacznie się wyjaśniać, nie ukrywam, że Wiktor się do tego przyczyni.
W życiu Natalki zajdą wieeelkie zmiany.
Pozdrawiam nadal świątecznie, znad kawy, już bez ciasta. :)
Zaintrygowałaś mnie, ponieważ z tonu Wiktora wynika, że on nie ma o niczym pojęcia. A zakładając, że to nie on odpowiada za setki esemesów i nieodebranych połączeń, sytuacja robi się coraz bardziej nieciekawa. Swoją drogą, facet ma niezły tupet - witać zamężną koleżankę, z którą nawet nie jest blisko, jakimiś uwodzicielskimi frazesami. Natomiast riposta Hany na temat domniemanego rozwodu po prostu mistrzowska :)
OdpowiedzUsuńPrzeżyła Natalka, tak myślałam, i na szczęście obyło się bez rozleglejszych obrażeń. Aczkolwiek w jej sytuacji mogą pojawić się problemy w momencie, gdy na oddziale pojawi się pijany ojciec. Zastanawiam się, jak rozwiniesz tę sytuację, bo nie sądzę, abyś rozwiązała ją poprzez wezwanie opieki społecznej przez kogoś z personelu. Może skierujesz ojca na rozmowę z Idalią? A Natalia to dobra i odpowiedzialna dziewczyna, nad wyraz dojrzała jak na swój wiek, skoro mimo sytuacji, w jakiej się znalazła, na pierwszym miejscu myśli o bezpieczeństwie młodszego brata.
Dziwnie było nie znać odcinka przedpremierowo, z wrażenia zamiast w wordzie zaczęłam pisać w edytorze, po czym skasowałam sobie przypadkiem całość i musiałam pisać od początku. Ale na szczęście bezinternetowe czasy dobiegają kresu :) Poza tym, byłam ciekawa, czy będzie jakiś odcinek świąteczny, ale pewnie niezbyt pasowałby Ci do aktualnie prowadzonej fabuły. Z niecierpliwością czekam na to, jak dalej potoczy się sprawa tajemniczego stalkera.
Pozdrawiam dyngusowo i przesyłam wiadro wody (podgrzanej, wszak wystarczająco zimno na dworze) :)
Kaja
Już coraz bliżej wyjaśnienia.
UsuńZ ripostą jakoś tak wyszło, pomyślałam sobie, jak ja bym zareagowała, gdyby ktoś do mnie leciał takimi tekstami. No i postanowiłam obdarować Hanę. :)
Sytuacja jest mocno nieciekawa niezależnie zupełnie od tego, kto jest prześladowcą.
Ja nawet komentarzy do was w tych edytorach nie piszę, znikają w tajemniczy sposób.
Dyngusa świętuję bynajmniej nie przyjemnie. Wylanym do kosmetyczki tonikiem. :/ Większych strat nie ma, za to wszystko, ze szczoteczką do zębów włącznie, przyjęło zapach ogórka. Zielonego. :P Cóż, może jednak to znak, że wiosna tuż-tuż.
Pozdrawiam!
To ja też, po wielkim porannym obżarstwie mogę zasiąść i komentować, tym razem już bez kawy w ręku ani pospiechu.
OdpowiedzUsuńIdalka w końcu podjęła jakieś kroki, żeby uporać się z zagrożeniem. Nie było to dla niej łatwe, ale skoro już decyzja została podjęta to nie było mocy, żeby ją cokolwiek zdołało powstrzymać. Ta rozmowa telefoniczna z Wiktorem bardzo mi się nie podoba i coś czuję, że niewszystko jest takie jasne, jak to by się mogło wydawać. Mam bardzo mieszane uczucia co do tych telefonów. Z jednej strony Wiktor pasuje jak ulał, z drugiej wydawał się autentycznie zaskoczony i skołowany. Poczekamy, czwartek wyjaśni wszystko, albo i zamota jeszcze bardziej. Przeczuwam kłopoty.
Pacjentka wprowadzona znakomicie. Szybka akcja, pełen profesjonalizm. Najbardziej wzruszyło mnie to, że mimo takich przejść pierwsze o czym myślała to odebranie młodszego brata ze szkoły. To takie piękne- dziewczyna zaznała tyle zła w życiu, dzięki temu jest otwarta na potrzeby innych. Poprowadź ją dobrze, lubię te dziewczynę. :)
Kaja, nie ty jedna piszesz komentarz raz jeszcze. Też napisałem w notatniku, wyciąłem, wkleiłem, później jeszcze jedną rzecz kopiowałem do schowka... wrzucam i nie ma. Coś się zepsuło i trzeba było pisać jeszcze raz. :D
To ja uciekam na sanki. W hucie śnieg właśnie zaczął sypać. :D
KR
P.S. Albo to tylko moje wrażenie, albo ta część jest odrobine krótsza. Nie sprawdzałem w wordzie, mogłem się po prostu za bardzo zaczytać. :)f
Część przepisowa - 3 strony, chociaż nieco krótsza od ostatnich, święta mają swoje prawa, ale mieszczę się. :)
UsuńDecyzja, jakakolwiek, była już koniecznością.
No, mnie śnieg zastał, kiedy wracałam. Ale od czwartku może wreszcie wiosna.
Pozdrawiam! :)
Czasem mam wrażenie, że Idalia zbliża się do kogoś, udowadnia, że można jej ufać, a zaraz potem odpycha od siebie wszystkich, jakby coś ukrywając...ale nie będę się wgłębiać, gdyż zdążyłam się już przekonać, że dziewczyna ma bardzo złożony, skomplikowany charakter, spowodowany najpewniej tym co przeżyła.
OdpowiedzUsuńWiktor...Czy aby na pewno Wiktor? Z jego zaskoczenia można wnioskować, że facet nie jest powiązany ze sprawą, albo jest świetnym aktorem, jasnowidzem, przygotowany na każdą ewentualność. Plan obmyślony i pozostaje tylko inteligentnie wcielić go w życie, a może przeciwnie działa pod wpływem chwili, spontanicznie...
Ale czy na pewno Wiktor...? Wydawać by się mogło, że wszystko wyjaśni się już niedługo na spotkaniu, ale jeśli psychiatra słusznie podejrzewa byłego męża to na pewno nie przyzna się on do wszystkiego tak po prostu, a jeśli to nie on ( Ta ewentualność dużo bardziej do mnie przemawia), cóż...zabawa dopiero się zacznie...
Jeśli chodzi o pacjentkę Agaty – Natalię, dziewczyna raczej nie mówi całej prawdy...
Pozdrawiam!
CzerwonaPomadkaa
Miło znów cię widzieć. :)
UsuńHistoria Natalii jeszcze nie jest zakończona.
U Idalii powoli wszystko zacznie przybierać konkretny kształt. I lepiej bym tego nie ujęła - zabawa dopiero się zacznie.
Pozdrawiam!