poniedziałek, 20 kwietnia 2015

32.

"Jeżeli umiesz zmusić serce, nerwy, siły, by nie zawiodły, choćbyś od dawna czuł ich wyczerpanie, byleby wytrwać, gdy poza wolą nic już nie mówi o wytrwaniu - jesteś człowiekiem".

*****

- Ja w ogóle nie rozumiem, co ty mi chcesz powiedzieć, że co... - ręce Idalii trzęsły się tak bardzo, że musiała spleść palce i mocno wbić dłonie w kolana.
- Uspokój się, twój stres w niczym nie pomoże - Wiktor za wszelką cenę starał się zgubić jadący za nimi samochód. Kluczył bocznymi uliczkami, niespodziewanie zmieniał pas ruchu, co i rusz zajeżdżał komuś drogę, wszystko, żeby tylko pozbyć się śledzącego. Po kilkunastu minutach się powiodło.
- Że drugi raz bez prawa i pozwolenia rozwalasz moje życie! Ja się na to nie zgadzam! Rozumiesz? - zacisnęła dłonie w pięści, wymachując nimi przed oczami mężczyzny. - Gdzie ty mnie w ogóle wieziesz? O nic mnie nie pytasz! Nie masz pojęcia, co ja przeżywam od tylu tygodni... Nie masz do niczego prawa...
Wiktor czekał cierpliwie, aż kobieta choć częściowo wyrzuci z siebie nagromadzone przez prześladowcę emocje. W końcu bez sił opadła na siedzenie, zamykając oczy. Resztę drogi przebyli w milczeniu.
- Jesteśmy pod moim domem. Tylko tutaj możemy spokojnie porozmawiać.
Ida teatralnie, ze złością, rzuciła ramionami.
- Bardzo ciekawa teoria, że twój dom to jedyne spokojne miejsce tego świata. Nie mogę się zdecydować, czy bardziej egoistyczna, czy naciągana. No i skąd pewność, że zechcę tu pozostać?
Wściekła wysiadła z samochodu, były mąż, zupełnie spokojny, tuż za nią. Stanęła niepewnie na żwirowej ścieżce prowadzącej do domu. Mężczyzna podszedł do niej, zbyt blisko.
- Śledzi cię regularnie, twój adres zna. Nie masz do mnie nawet tej odrobiny zaufania, żeby wejść ze mną do domu? - zapytał ze smutkiem.
- Chyba nie pytasz poważnie? Nie rozśmieszaj mnie! - nakręcała się na nowo. - Przywozisz mnie do swojego domu, nieświadomie znowu, a przynajmniej tak twierdzisz, robiąc mi z życia piekło. I pieprzysz brednie o zaufaniu. Zaufanie miałam do ciebie, kiedy spokojnie wchodząc do własnego domu, znalazłam cię w łóżku z jakąś dziwką. Wtedy byłam pełna zaufania. Aż do omdlenia ci ufałam! I kochałam cię, jeśli wiesz, co to znaczy. Dbałam o ciebie jak umiałam najlepiej po śmierci naszej córki. Tylko ty trzymałeś mnie przy życiu, dla ciebie wstawałam z łóżka, ignorując własną rozpacz, nie myśląc o własnym bólu! Bo ty również cierpiałeś! Odpłaciłeś mi, godziwie!
Psychiatra obronnym gestem objęła się ramionami, nagle zdziwiona słonymi łzami znów cicho spływającymi po policzkach. Wbrew jej woli, jakby należały do kogoś obcego, z kim ona nie ma nic wspólnego.
- Bardzo cię przepraszam... długotrwały stres... zwykle sobie radzę... nie powinnam tyle gadać... trochę nie wyrabiam... wezmę urlop... pozbieram się... - Mówiła, mówiła, mówiła, usiłując odzyskać kontrolę nad sytuacją, w rzeczywistości tracąc ją zupełnie.
Wstrząśnięty Wiktor otworzył usta, żeby coś powiedzieć. Zrezygnował. Objął kobietę delikatnie, oczekując na silny protest. Nie doczekał się, wtedy mocno ją do siebie przytulił, uspokajająco gładząc długie włosy brunetki, w jego oczach lśniły łzy.
- Idalia, tylko nic nie mów, nie przerywaj mi, błagam... Co zrobisz, kiedy ci powiem, że popełniłem największy błąd życia. Nie płacz. Już dobrze, już wszystko będzie dobrze. Nigdy więcej nie pozwolę zrobić ci krzywdy. I nie musisz mi wierzyć, udowodnię to, będę udowadniał każdego dnia!
Delikatnie całował jej załzawione oczy, policzki, usta. Kobieta odsunęła się na odległość ramienia, spazmatycznie łapiąc oddech.
- Wiktor, co ty robisz... co JA robię... co się dzieje! Robimy widowisko... życiowy sztorm... kataklizm! Mój honor, ludzie patrzą... a zresztą, czy to nie wszystko jedno... - uśmiechnęła się przez łzy, zaskoczona, przejęta i pierwszy raz od śmierci córeczki - naprawdę spokojna.
Wiktor stanowczo objął ją ramieniem, jakby nigdy nie chciał już wypuścić, i mówiąc niemal na jednym oddechu, prowadził do domu.
- Zawiodłem, poddałem się. Nie mogłem tego znieść. Tych godzin, które spędzałaś w szpitalu przy łóżeczku Agatki, tego twojego szukania ratunku, kiedy już było wiadomo, że nam się nie uda wygrać, tej twojej nadziei do końca, a potem twoich pustych oczu, automatycznych ruchów, bezbarwnego tonu. Ja po prostu nie mogłem tego znieść... - otarł oczy wierzchem dłoni, delikatnie sadzając Idę na kanapie. Odetchnął głęboko i ciągnął dalej, jakby na czas, jakby zaraz oczy żony miały odwrócić się od jego oczu na zawsze.
- Założyła się z koleżankami, że przystojny ginekolog będzie jej. Wykorzystała moją chwilę słabości. Zostawiłem portfel w pokoju lekarskim, przywiozła go. Nie pamiętam nawet, jak to się stało. Nie znałem jej imienia! Mam w głowie pustkę, wyłączyłem umysł, odtąd śnią mi się ciągle twoje zrozpaczone, niedowierzające oczy. Idalia, niczego w życiu nie żałuję tak bardzo, jak tej jednej godziny. Oddałbym wszystko, żeby cofnąć czas.
Zapanowała cisza. W piersi Wiktora tłukło się serce. Idalii brakowało tchu.
- Drogi Boże - krzyknęła z rozpaczą. - Przecież my się spotkaliśmy zupełnie w innym celu... Przecież... ten pieprznięty stalker... Proszę cię! Muszę się natychmiast napić, potrzebuję mocnego drinka, zanim kompletnie przestanę rozumieć rzeczywistość. Nie! - gwałtownie zamachała rękami. - Nic nie mów, zlituj się nade mną, teraz ani słowa więcej!
*

Wychowawczyni stała przy tablicy. Była wyraźnie przybita, usta zacisnęła w wąską kreskę. Nie wiedziała, jak zacząć.
- Na pewno wiecie już, że Natalia Wiśniewska miała bardzo poważny wypadek...
W klasie panowała niezwykła cisza, wiele spojrzeń wbiło się w twarz kobiety. Uczniowie nie śmieli głębiej odetchnąć. Tylko Ola, czerwona, dziwnie zażenowana, patrzyła w blat ławki, Iza gwałtownym kaszlem usiłowała rozluźnić ściśnięte gardło, a Patrycja nerwowo kreśliła po zeszycie.
- Krótko z nią rozmawiałam. Ma złamaną rękę, kilka żeber i jest bardzo mocno potłuczona. Nikt nie wie, jak do tego doszło. Nieprędko będzie mogła do nas wrócić. A kiedy to się stanie, nie będzie mogła pisać. Proszę was, żebyście jakoś pomogli nadrobić Natalce zaległości. Wierzę, że mogę na was liczyć.
Z ulgą usiadła przy biurku.
- Mogę kserować jej notatki - zgłosiła się, wstając, Julia, najlepsza uczennica w klasie. - Mój tata pracuje w banku, kilkadziesiąt kartek nie zrobi tam większej różnicy. Tylko ona bardzo daleko mieszka...
- Mieszka blisko mnie - wstał z kolei Adam, wkładając ręce do kieszeni, rzucił niby od niechcenia. - Pięć minut mnie nie zbawi, mogę zanosić.
Iza zebrała wszystkie siły, podniosła się gwałtownie, omal nie przewracając krzesła.
- A my... - odchrząknęła, spojrzała na Olę i Patrycję. - My będziemy kilka razy w tygodniu odwiedzać ją w szpitalu. Jakby czegoś potrzebowała, w końcu to laska z naszej klasy... no nie...
Dziewczyny z aprobatą pokiwały głowami.
Wzruszona nauczycielka uśmiechnęła się ciepło do uczniów.
- Jestem z was naprawdę dumna!

*

- Przepraszam - Agata zatrzymała idącą korytarzem pielęgniarkę. - Pojawił się wreszcie ten ojciec potrąconej nastolatki?
- Nikogo nie było poza nauczycielką. Doktor Consalida zaczyna tracić cierpliwość - odpowiedziała konfidencjonalnie.
- Doktor Consalida traci cierpliwość kilka razy na godzinę, dzięki - uśmiechnęła się Woźnicka, chcąc wejść do pokoju lekarskiego.
Drogę zastąpiły jej trzy młode dziewczyny.
- Sorry - wysoka nastolatka trąciła ją lekko. - My chciałybyśmy zobaczyć Natalię. Jesteśmy z jej klasy.
- Zaprowadzę was, miło, że wpadłyście. Nie będzie myśleć o bólu. Tylko nie męczcie jej długo, jest bardzo osłabiona, na pogaduchy przyjdzie czas, okej?
- Spoko, niedługo spadamy.
Ruszyły do sali raźnym krokiem.

*

Stały nad śpiącą koleżanką, nie wiedząc co powiedzieć ani zrobić. Rzeczywiście wyglądała bardzo źle, nauczycielka nie przesadzała. Pierwszy raz w życiu naprawdę się za siebie wstydziły. Poczuły się nieswojo i podle. Gdy sobie to uświadomiły, Natalia otworzyła oczy. Nie zdołała ukryć zdziwienia.
- Siemka - powiedziała Ola drżącym głosem, ściskając w dłoniach telefon. - Przyszłam cię przeprosić. To wszystko wyszło nie tak. To był mój pomysł... Nie przyszło mi do głowy że... - głos odmówił jej posłuszeństwa.
- No nie bardzo - Iza patrzyła na swoje buty. - Ja też chciałam wykorzystać okazję, żeby nie zakuwać. To tak samo moja wina... Nie ogarniam matmy, bałam się, że będę mieć poprawkę, ojciec by mnie chyba zabił. Ale gadałam z Julką. Już zaczęłyśmy się z nią uczyć, wszystkie, sorry, Natka.
Patrycja gwałtownym ruchem rozłożyła kurtkę na łóżku, po czym wysypała na nią zawartość swojej torby.
- Możesz sobie zatrzymać - rzuciła torbę na łóżko. - Stara bez gadania da mi na każdą, byle była markowa, jej córka musi trzymać poziom - prychnęła lekceważąco. - Za to nawet najebana jak twój ojciec na filmiku, nigdy nie powiedziała mi, że mnie kocha. Ogarniasz? Twój stary ma problem, ale przynajmniej cię zauważa. Ona zostawia mi żarcie w mikrofalówce i mnóstwo kasy. Czasem wolałabym się zamienić... - ze złością uderzyła pięścią jednej dłoni w wewnętrzną stronę drugiej, zacisnęła zęby.
- Nie ma o czym mówić, wyliżę się - powiedziała cicho Natalia, mocno poruszona wyznaniami koleżanek.
Wzruszone nastolatki w milczeniu chłonęły chwilę szczerości, ogromne kamienie spadły z czterech serc. Pierwsza pozbierała się Patrycja.
- No, a za to szarpanie... niech będzie moja strata, jak ci się zrobi lepiej, możesz walnąć mnie gipsem - usiadła na łóżku.
Dziewczyny wybuchnęły dzikim śmiechem.
- Filmik skasowałam, zapytaj dziewczyn, jeśli nie wierzysz, i nie wrzuciłabym go przecież na tego Fejsa, ja tak tylko głupio gadam - dosiadła się Ola.
- A ja ci udowodnię - również Iza kucnęła przy Natalii, na łóżku zabrakło już dla niej miejsca. - Że nie jestem taka głupia, na jaką wyglądam i przejdę w tym roku z tej cholernej matmy.
- Nie wierzę! - wykrzyknęły jednocześnie Ola i Patrycja.
- A ja wierzę - uśmiechnęła się Natalia. - Bo jej pomogę.
- Dobra, koniec imprezy - do sali weszła Uśmiechnięta Agata. - Natalka, badamy się i zmieniamy opatrunki. A wy nie siadajcie na pościeli. Bo taka ruda lekarka, która właśnie tu idzie, strasznie szybko się wkurza.

31 komentarzy:

  1. Udało Ci się. Piękne sceny, wszystkie właściwie. Pełne ciepła i wzruszeń.
    Nie wiem dlaczego, ale teraz jakoś przestałem Wiktorowi dowierzać. Może za dużo sceptycyzmu noszę w sobie, tak mam od zawsze, musisz się przyzwyczaić. Niby życiowy optymista, z dużą domieszką pesymizmu. Coś mi w tym wszystkim przestało pasować, zwłaszcza jego zachowanie. Idalia potrzebuje teraz wsparcia i opieki, a tu nagle pojawia się przysłowiowy rycerz i tak chętnie chce ją wybawić z opresji? Moim zdaniem, nieco zbyt duży zbieg okoliczności. Oczywiście musiałaś przerwać w takim momencie, żeby jeszcze nic nie było wiadomo. To do Ciebie bardzo podobne. :D
    Za to postawa koleżanek Natalii wywarła na mnie wielkie wrażenie. Myślę, że gówniarzeria się przejęła szczerze, nie spodziewali się, że ich głupie zachowanie może się tak skończyć. To jest dla nich potężna lekcja życia i wiele ich nauczy na przyszłość. Choć Natalia potraktowała je troche zbyt łagodnie, ja bym chyba nie zdołał aż tak łatwo odpuścić swoim oprawcom. To mogło się skończyć nawet i jej śmiercią. No ale, wszystko na szczęście dobrze się skończyło. Agata spełnia dobrze swoją rolę, opiekując się pacjentką. Niestety tatuś poszkodowanej raczej niebardzo się przejął. Aż jestem ciekaw, co z nią teraz zrobią. Oddanie Natalki pod opiekę komuś nie byłoby chyba zbyt dobrym pomysłem.
    Czekam z niecierpliwością na następną część. Jak zwykle, rozjaśniłaś mi poniedziałek tymi wzruszeniami. Może jednak nie są one takie złe. :D
    Pozdrawiam i niech ten komentarz pozytywnie wpłynie na twoje uszy. :*
    KR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wzruszenia są potrzebne, może od nich przyjdzie wiosna.
      Kwestia Wiktora to daleka, bardzo daleka przyszłość.
      Ludzie w tym wieku dopiero uczą się życia, małolaty często coś zrobią, potem żałują, szkoda, że w codziennym życiu mimo wszystko zdecydowanie rzadziej umieją się przyznać do błędu. I wydaje im się, że są nieśmiertelni. Nasze dziewczyny zmądrzały, może nawet trochę za szybko. :P
      Po takim szczerym wyznaniu ja bym odpuściła.
      Do tatusia powrócimy.
      Poniedziałki są fajne. :)
      :*
      PS. Uszom zginąć nie damy!

      Usuń
  2. Och! Ta pierwsza scena, czytałam i nie mogłam się oderwać...
    Wierzę wiktorowi, no kurcze, nie wiem czemu, ale po prostu mu wierzę.
    Widać, że i on i idalia są życiowo potłuczeni.
    Moment może nienajlepszy sobie na tłumaczenia wybrał, ale kiedy miał jej to powiedzieć, skoro ona taka emocjonalna (jak to kobieta), że w każdej chwili mogła uciec, wybiec z domu i tyle by było. A tak, przynajmniej zrobili maleńki kroczek w stronę szczerości i jakiegoś porozumienia.
    Ja tam ciągle wierzę, że może będą, może skoro nie ponownie parą, to chociaż przyjaciółmi.
    Gimbaza, gimbaza... ech... dziewczyny mam nadzieję choc trochę się odmieniły, bo naprawdę, ich koleżanka mogła zginąć.
    Widać, że nie są do końca złe, do końca puste. Oby ta lekcja dała im nauczkę do końca życia.
    Pozdrawiam i do poniedziałku :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo my, kobiety, jesteśmy idealistki, ot i wszystko. :)
      Czas pokaże, co się z nimi stanie.
      Ja chcę wierzyć, że taka sytuacja jednak dałaby małolatom do myślenia.
      Buziaki!

      Usuń
  3. Tym razem, zarzucając zacny zwyczaj wstawania bladym świtem, postanowiłam zostawić sobie przyjemność komentowania do porannej kawy :)

    Wiktor stanął na wysokości zadania – nie dość, że nie stracił zimnej krwi, pomimo tego, że na pewno nim również targały silne emocje, to jeszcze z podziwu godnym spokojem pozwolił Idzie wyładować na sobie złość i frustracje związane z całością sytuacji. Ponadto wszystko w jego postawie i zachowaniu błaga o przebaczenie – zrozumiał, jak bardzo ją skrzywdził i jak wiele dla niego znaczy. W życiu niestety tak bywa, że jakąś impulsywną, nieprzemyślaną sytuacją ranimy najbliższe nam osoby, tracąc wraz z nimi wszystko, co miało dla nas jakiekolwiek znaczenie, a uświadomienie tego zwykle pojawia się o tę chwilę za późno. Dlatego tak bardzo mam nadzieję, że Ida się zdecyduje na nowo spróbować zaufać Wiktorowi, że da mu szansę, wszak ona też go kocha, a jest coś niesamowicie rozpaczliwego w tym, jak dwoje kochających się ludzi nie może być razem z powodu strachu. Każda miłość, każde zaufanie wiąże się z ryzykiem, ale warto je podejmować, bo tylko wtedy i dzięki temu tak naprawdę żyjemy. Stres i zmęczenie nie tłumaczą zdrady, trudno nawet mówić o okolicznościach łagodzących, ale stało się, pod wpływem chwili, a tamta osoba nic dla niego nie znaczy, natomiast Idalia jest całym jego światem. Doskonały przykład na to, że nic nie jest jednoznacznie czarne albo białe, bo postać Wiktora wzbudza współczucie. A fakt, iż sprawa stalkera zeszła w tym wszystkim na dalszy plan, a nawet na chwilę została zapomniana i zlekceważona, najlepiej świadczy o tym, że Ida i Wiktor mają silny fundament by wspólnie coś od pięknego i wartościowego zbudować. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że gdy się odzyska czyjeś utracone zaufanie, bardziej się o nie dba i docenia, a tym samym druga osoba może w tym wszystkim poczuć, że komuś naprawdę musiało bardzo zależeć, skoro pomimo trudności nie odpuścił i tak bardzo się starał. Bardzo ucieszył mnie wers o tym, że w jego ramionach po raz pierwszy od dawna poczuła się spokojnie i bezpiecznie.

    Jeśli chodzi o drugą scenkę, do dziewczyn prześladujących Natalię chyba dopiero po słowach wychowawczyni dotarło, iż to, co robiły, nie było zabawą, że tak naprawdę mogły nieodwracalnie skrzywdzić człowieka. Nastolatki o charakterach takich jak one zwykle nie zastanawiają się nad tym, że efekty ich działań mogą przynieść szkody psychiczne i emocjonalne u osoby, którą sobie upatrzyły, to zbyt odległe w czasie i abstrakcyjne, natomiast ten wypadek jest sytuacją tak skrajną i namacalną, że uderza w samo sedno człowieczeństwa, tego nie mogły zignorować. Uczniowie stanęli na wysokości zadania – każdy starał się wymyślić, co jest w stanie zrobić dla swojej chorej koleżanki. Nie wiem, jak wcześniej wyglądały jej relacje z pozostałymi dzieciakami w klasie, ale jeśli nie były zbyt dobre, być może po raz pierwszy poczuje się akceptowana w gronie rówieśników, nie zostawiona sama sobie. Myślę, a przynajmniej taką mam nadzieje, że propozycja Izy dyktowana jest nie tylko próbą zagłuszenia wyrzutów sumienia i strachem, ale przede wszystkim potrzebą choć częściowego naprawienia tego, co zrobiła źle.

    Zastanawia mnie, co Agata zrobi w momencie, gdy ojciec Natalii się nie pojawi w szpitalu, tudzież pojawi się w nie najlepszym stanie. Czy poprosi o pomoc Idalię, czy sama weźmie odpowiedzialność za dziewczynę, tak jak kiedyś za małą Zosię.

    Dziewczyny zachowały się naprawdę fantastycznie. I wyjaśniło się, że zachowanie Patrycji było spowodowane podobieństwem położenia, co paradoksalnie często w takich sytuacjach się zdarza. Dzieci alkoholików czy ofiary przemocy domowej w wieku kilkunastu lat, zamiast wzajemnie się wspierać, próbują budować poczucie własnej wartości, a jednocześnie ukryć własną sytuację poprzez dokuczenie innym. Poza tym, łatwiej wyśmiać Natalkę, która poza ojcem alkoholikiem zmaga się też z biedą, niż przyznać, że własne idealne i dostatnie życie jest jedynie pustą grą pozorów.

    Z niecierpliwością oczekuję następnego poniedziałku. Pozdrawiam i przesyłam buziaki dla zdolnej autorki :*

    Kaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobry wybór! :)
      Ja zawsze staram się przymusić, żeby komentarzy nie czytać z telefonu i przyjemność dawkować, rzadko niestety wychodzi. Silna wola nie jest moją mocną stroną.
      Jeszcze wiele wzruszeń i zaskoczeń przed tobą w kwestii tej dwójki.
      Nic w życiu nie jest jednoznaczne, dlatego tak często się ranimy i mamy wiele powodów do wybaczania. Takie to już skomplikowane. Może i dobrze...
      Oj tak, zdecydowanie bardziej dba się o odzyskane zaufanie, bo niełatwo było je odzyskać.
      Dzieciaki, żeby przejrzeć na oczy, często muszą zrobić coś naprawdę głupiego, doznać prawdziwego szoku. Bo gdyby nie one i ich głupia zabawa, pycha i próżność, nie doszło by do tej sytuacji. To chyba wystarczy. :) Żeby się "ogarnąć". A jeśli nie, to chyba pora umierać. :)
      Prawda, dzieci niekochane i niedoceniane nader często odbijają piłeczkę na słabszych od siebie.
      Buziaki, dla wiernej, niestrudzonej czytelniczki, odwzajemniam! :*

      Usuń
  4. Poranne czytanie Twojego opowiadania staję się poniedziałkowym rytuałem.
    Wstaję o ósmej rano i wiem, że już na mnie czeka rozdział. To jest takie miłe uczucie, że nie zawiedziesz, że wstawisz, że będę miała co czytać. Ta pewność, że rozdział się pojawi w poniedziałek jest uczuciem ponad wszystkie. I co najśmieszniejsze nigdy nie powiedziałabym, że pomimo danego terminu, nawet ustalonej godziny, będę zaglądać w środku tygodnia. Może mam nadzieję na niespodziankę, może mam jakieś zachwianie wiary w to, że tylko poniedziałki. Cóż - nie wiem, ale zaglądam nie tylko w poniedziałki.
    Mam już swoje ulubione fragmenty, dialogi, opisy.
    Aby się nie rozwodzić ponownie nad fenomenem regularności i wszystkiego tego co ujęło mnie w opowiadaniu zabieram się za swoją małą interpretację.
    Zacznę od Natalki.
    Zastanawiałam się, czy ojciec się obudzi i przejrzy na oczy. Muszę jeszcze poczekać. Może się "nawróci" i w końcu zajmie się dziećmi. To, że lekarze zauważyli brak ojca, nie jest czymś co mnie zaskoczyła. W głębi ducha o tym myślałam, i chyba coś pisałam ostatnio. A jak nie to tylko myślałam. Za to zaskoczyło mnie, że to Agata pytała. Liczyłam na Wiktorie.
    Przybycie do szpitala koleżanek Natalki, wywołało u mnie mieszane uczucia. Nie wiem, co bym zrobiła na miejscu Natalii. Postawiłaś ją w trudnej sytuacji. Ja aktualnie jestem bardziej nieufna niż kiedyś. Mając te 15 lat i będąc w gimnazjum znając życie uwierzyłabym w przemianę koleżanek. Mając aktualnie pięć lat więcej szukałabym drugiego dna ich zachowania. Tak chętnie oddają swoje rzeczy, przepraszają. Zastanawia mnie czy to na pewno jest szczere. Może jednak się przestraszyły. Chcą pokazać, że one żałują, a tak na prawdę mają ją w nosie. Nie wiem. Sama nie wiem. Trudna relacja. Pokazujesz, że jednak z tamtych dziewczyn też nie ma za ciekawego życia rodzinnego. Może to jest argument, że w ich głowach coś się zmieniło, że jednak to przemiana, że żałują. Tak to na pewno jest mocny argument.
    Idalia - skąd pomysł na imię? Wiem, wiem. Przeczytała 32 części i zastanawia się nad imieniem. Rychło w czas. Cóż - jak ja dużo swoich pytań tłumaczę stwierdzeniem - naszło mnie.
    Idalia - chciałabym, aby była szczęśliwa. I coś czuję, że ona to szczęśliwa będzie w ramionach byłego męża. Dobrze pamiętam nie mają rozwodu? Czy mi się coś pomyliło? Myślę, że to co on mówił, to co zrobił, było szczere. To są dwie osoby pokiereszowane przez życie. Należy im się spokojne życie.
    Pozdrawiam... .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jestem przyczyną rytuału. :)
      Sama bardzo nie lubię braku regularności na blogach. Dlatego ciągle ten sam termin i godzina, staram się mieć napisane wcześniej i zaplanować publikację. Nie mogłabym zawieść tak wspaniałych i motywujących czytelników, nie wyobrażam sobie tego!
      Dlatego czas na cotygodniową część musi się znaleźć, choćbym miała pisać po nocy (i tak bywało). :) Jest warto.
      W środku tygodnia to tylko albo aż nasze dyskusje pod postami, które mnie osobiście sprawiają wiele radości. :)
      Niesamowite, że masz również ulubione fragmenty... Bardzo ciekawi mnie jakiś przykład które. :)
      Takie to już dyżurowanie, raz jeden lekarz, raz drugi, obowiązki w miarę wymienne.
      W wieku piętnastu lat wszystko przychodzi łatwiej, doświadczenie wraz z wiekiem odbiera nam zaufanie do ludzi i siebie samego. Takie jest życie, ale w tym czasie kształtowania osobowości jeszcze na wszystko patrzymy raczej przez pozytywny pryzmat.
      Idalka według mnie ma imię niezwykle piękne i niestety tak samo w dzisiejszych czasach rzadkie. A że reszta bohaterów została obdarzona zwykłymi, popularnymi imionami dla utrzymania wiarygodności, mogłam sobie pozwolić na tę małą ekstrawagancję imienniczą u bohaterki własnej. Nie mogłam się powstrzymać i pewnie jeszcze nie raz bohaterowie otrzymają rzadkie imiona. :) Które uwielbiam.
      Rozwód był, ale życie różnie się układa, losy ludzi zmienne, zawsze można w tej kwestii "cofnąć czas".
      Pozdrawiam ciepło!
      PS. Jeśli i ty próbujesz pisać opowiadania, koniecznie podziel się linkiem. :) Chętnie przeczytam.

      Usuń
    2. Ja jestem czytelnikiem, piszącym tylko do komputerowej "szuflady".

      Usuń
    3. Szkoda, może kiedyś warto się odważyć i pokazać szerszemu gronu.

      Usuń
    4. To co posiadam odbiega dalece od serialu. Druga rzecz, że jest niekompletne i niedokończone. A najważniejszy szczegół studiowanie pochłania dużo czasu. Wolę czytać, czytam duzo, książki, opowiadania, felietony, co się da. Taka moja odskocznia.

      Usuń
    5. Czytający zawsze są moimi pokrewnymi duszami. :) Ja sama nie wyobrażam sobie życia bez książek. To wspaniałe oderwanie od szarej rzeczywistości. :) Wszechstronnie rozwijają.

      Usuń
  5. A już myślałam, że nie zdążę dzisiaj niczego napisać... :-) Postaram się nie napisać takiego poematu jak ostatnio, choć nie wiem jak mi to wyjdzie...
    Na wstępie muszę przyznać, że Wiktor zaczyna mnie pozytywnie zaskakiwać, co jest dość niezwykłe, gdyż jeśli już nie mam o kimś najlepszego zdania, nie tak łatwo go zmienić. Zachował się bardzo w porządku, jak pewnego rodzaju bohater? Nie do końca jestem do tego przekonana, ale to jedyne określenie, jakie teraz przychodzi mi do głowy. Jak już kiedyś pisałam: Sama Idalia jak i jej przeszłość kryje bardzo dużo tajemnic i tak naprawdę nie wiem czego się spodziewać...To dobrze, takie nutki tajemniczości w opowiadaniu są jak najbardziej wskazane, nawet jeśli ostatecznie okazuje się, że wszystko było jasne już na samym początku...
    Zachowanie dziewczyn z klasy Natalii, również wydaje się być w porządku, ale jak już na mnie przystało muszę węszyć we wszystkim jakieś tajne podstępki... i pewnie błędnie wydaje mi się, ze robią to jakby trochę od niechcenia, możliwe, że pod presją nauczycielki... Wydają mi się one być „księżniczkami”, jeśli rozumiesz o co mi chodzi. Na pewno dotarło do nich, że ich zabawa, wcale zabawą nie była i na pewno wcześniej, czy później wszystko pozytywnie się wyjaśni...
    W gruncie rzeczy wszystko wydaje się być jak trzeba, a przede wszystkim długość mojego komentarza jest dość krótka, ale przynajmniej zmieściłam się w jednym...
    Pozdrawiam!
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale, że jednak zdążyłaś!
      Będziesz zaskakiwana za sprawą Idy. :)
      Dziewczyny działają raczej pod presją własnego sumienia, w tym wieku taki argument jeszcze do człowieka przemawia. Choć pewnie i sugestie nauczycielki nie pozostały bez wpływu.
      Cieszę się, że wpadasz regularnie i obiecuję wzajemność.
      A co do długości komentarzy - pisz, ile dusza zapragnie. :) Wszystkie czytam z przyjemnością.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. To dobrze. Lubię tajemniczość, niespodzianki...
      Cóż, nie robię tego oczekując wzajemności,ale to zawsze miłe słowa...
      CzerwonaPomadkaa

      Usuń
    3. Tym bardziej miło, a wzajemność będzie i tak. Zwłaszcza po dzisiejszych wzruszeniach. :)

      Usuń
    4. Oj, już mnie tak nie rozpieszczaj, tymi miłymi słówkami...
      CzerwonaPomadkaa

      Usuń
    5. Sama prawda. :) Na nią nie ma rady.

      Usuń
    6. Piękne słowa nie są wiarygodne, wiarygodne – nie są piękne...
      Ale twoje są wyjątkiem, od każdej reguły. :-)
      CzerwonaPomadkaa

      Usuń
    7. Coś w tym jest, ale fala krytyki, zwłaszcza niekonstruktywnej, bo zwykle o czyimś pisaniu do powiedzenia najwięcej mają ci, którzy nigdy nie próbowali pisać i takie to dla nich łatwe, bywa demotywująca. Mnie już nic nie jest w stanie motywacji pozbawić, bo u mnie to jest grafomania prześladowcza. Ale z innymi bywa różnie, nawet najlepszym zdarzają się lepsze i gorsze części tak jak brak wiary we własne siły. A ja na potwierdzenie swoich słów u ciebie bywam co tydzień. :)

      Usuń
    8. Co racja, to racja. Zaprzeczyć, aż grzech...
      CzerwonaPomadkaa

      Usuń
  6. kiedy czesc z HaPi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W przyszłym tygodniu. :)

      Usuń
    2. I teraz już nie będę miała niespodzianki.

      Usuń
    3. Nic nie mogę poradzić na ciągłe o nich pytania. :) Zdecydowanie ulubiona nieistniejąca już serialowa para, może niedługo przejdzie popularność. :)

      Usuń
  7. Ha! Wiedziałam, że coś znowu będzie iskrzyć między Idalią (swoją droga, niesamowite imię) a Wiktorem :) Myślę, że jak emocje opadną, wyjaśni się sprawa stalkera (właśnie, właśnie, kto to może być?), to spojrzą spokojniej na swoją sytuację i dojdą do wniosku, że mogą jeszcze raz spróbować. Śmierć dziecka to niewyobrażalna tragedia, która pewne związki scala, inne rozsypuje. Ale jeśli ludzie naprawde się kochają, to znajdą do siebie drogę powrotną :)
    Wiek gimnazjalny... Wiek rozpusty. Oczywiście, nie chcę uogólniać, są wyjątki. To bardzo dobrze, że dziewczyny się "nawróciły". Zastanawiam się, czy w rzeczywistości też taka sytuacja mogłaby mieć miejsce. I chcę w to wierzyć :)
    Rozdział emocjonujący, czekam na kolejny!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imię propaguję jak tylko się da. :) Zaiskrzyło, i teraz coś z tym muszę dalej zrobić. :)
      Sprawa stalkera już niedługo się wyjaśni.
      W takiej sytuacji związek jest poważnie zagrożony, oni swojej próby nie przetrwali. Może jednak los się do nich jeszcze raz uśmiechnie. Kto to wie, co mi przyjdzie do głowy. :)
      Przyłączam się do twojej wiary. :)
      Buziaki!

      Usuń
  8. Zawitałam tu kilka dni temu. Z apetytem pochłonęłam 32 odcinki i z niecierpliwością będę czekała na następne. Nie lubię się rozpisywać więc krótko, co mi się podoba:
    - sposób pisania, bo czyta łatwo, lekko i przyjemnie
    - bohaterowie, bo są w większości życzliwi, kompetentni i mają troszkę za uszami
    - podziwiam znajomość terminologii medycznej i łatwość jej stosowania
    - świetne dialogi, zwłaszcza z udziałem Idalii
    - trzymanie w napięciu do następnego odcinka
    I mogłabym tak jeszcze długo, ale wszyscy goście pewnie mają tak samo. Rozgościłam się na dobre i jeszcze lepsze. Pozdrawiam - Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale, że zostajesz. I dziękuję za dobre słowa!

      Usuń
  9. Ponętne, genialne, wspaniałe, a jakże dojrzałe! Spektakularne, kuriozalne (w pozytywnym znaczeniu tego słowa), niebywałe, barwne. Wymieniać dalej? Same pozytywy. Jednym słowem: Cudo!
    Wyczekuję ciągu dalszego...
    P.S: Zapraszam do mnie:
    https://www.facebook.com/pages/Zupe%C5%82nie-inne-opowiadania-o-Na-dobre-i-na-z%C5%82e/1554666344795605?ref=tn_tnmn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. :) Za mnóstwo komplementów.
      Na fb bywam rzadkim gościem, ale zajrzę z pewnością!

      Usuń