poniedziałek, 13 kwietnia 2015

31.

"Więc przytul się do mnie... Tylko czułość idzie do nieba".

*****

Idalia czekała, grzejąc lodowate dłonie na filiżance kawy. Drugiej już kawy. Po pierwsze z powodu wyschniętego na wiór ze stresu gardła, po drugie ze względu na nieprzespaną noc. Zaczynała mieć naprawdę dość. Bezradności, strachu, a nade wszystko - czekania.
Przez pierwszych pięć minut było jej przykro - jedyny raz od wielu lat poprosiła Wiktora o punktualność wierząc, że wychwyci w słowach stanowczy ładunek konieczności. Zawiodła się i tym razem.
W kolejnych pięciu minutach buzowała w niej wściekłość. Nagłe zrozumienie mocno piekło pod powiekami. W tym związku to ona szanowała, ona pocieszała i ona doceniała. W tym związku to ona wiecznie trwała... sama.
W ostatnich pięciu minutach wyczekiwania nastąpiło spektakularne wejście. wysoki, przystojny brunet rozglądał się niecierpliwie, próbując dostrzec byłą żonę.
"Ech, podły losie" - pomyślała złośliwie. - "Nawet teraz, kiedy już nic nas nie łączy mnie nie zauważa".
Wstała i z westchnieniem pomachała ręką. Nie zdążyła z powrotem usiąść. Znalazła się w niedźwiedzim uścisku mężowskich ramion.
"Zmieniłeś perfumy i większość kosmetyków, nie służy ci ta zmiana" - pomyślała, krzywiąc się paskudnie, umknęło to uwadze mężczyzny.
Usiadł na sofie obok niej, nie, jak się spodziewała i chciała, naprzeciwko.
Z uprzejmym uśmiechem poprosił kelnerkę o kawę, dla niego i dla, tu wymownie spojrzał na lekarkę, "pięknej kobiety". Idalia komplement zignorowała, dłuższą chwilę poświęcając myśli, jaka dawka kofeiny jest jej w stanie poważnie zagrozić. Doszła do wniosku, że to jeszcze nie ta.
Wiktor zmierzył byłą żonę wzrokiem od stóp do głów, oceniając, zadrżała pod tym spojrzeniem.
- Złagodniałaś, zmizerniałaś i schudłaś - powiedział po prostu.
- Jednym słowem ocena wypadła niekorzystnie, przejdźmy więc do rzeczy - zaśmiała się nerwowo.
- Jak zawsze interpretujesz moje słowa po swojemu i jak często - niewłaściwie - w jego głosie usłyszała wyrzut, zignorowała to wzruszeniem ramion.
- Wiktor - popatrzyła mu głęboko w oczy, nie wytrzymał jej spojrzenia, spuścił wzrok, jednak ona nadal patrzyła, jeszcze intensywniej. - Teraz nie ma to już żadnego znaczenia.
Wyciągnęła telefon. Niespodziewanie zadrżały jej usta, a w oczach pojawiły się łzy. "Panuj nad sobą, kobieto, to być może jest twój przeciwnik" - próbowała się przywołać do porządku. Ale było za późno. Dostrzegła ciężar tego spotkania i ostateczność chwili, w której dowie się, czy prześladuje ją najdroższa kiedyś osoba. Poczuła się zupełnie przygnieciona.
Łzy strumieniami płynęły po policzkach Idalii, końca nie było widać. Zażenowany Wiktor wziął rękę kobiety w swoje dłonie. Nie wyrwała się, nagle zaskoczona tak dobrze znanym i pamiętanym dotykiem, nie do pomylenia z żadnym innym. Bezradnie wskazała głową telefon.
Wiktor czytał esemesy, przeglądał listę połączeń, bladł i czerwieniał na przemian, i wciąż trzymał jej dłoń, grzejąc sztywne z zimna palce ciepłem swoich.
- Kto to jest? - zapytał bezbarwnym tonem, bardzo cicho.
- Nie wiem. Ciągle ten sam numer. Pacjenci nie mają mojej prywatnej komórki. A wszyscy, których znam, zarzekają się, że to nie oni, zostałeś mi tylko ty - otarła oczy wierzchem dłoni i wbiła w niego wzrok, tym razem wytrzymał spojrzenie.
- Chyba nie myślisz? Nie sądzisz?...
- Wiktor, ja już nie wiem, co myśleć, dłużej tego nie wytrzymam, rozumiesz? Widzisz pory, o jakich ten telefon dzwoni? Widzisz treść tych wiadomości? Dociera to do ciebie? - z trudem panowała nad głosem. - Na policji mnie wyśmieją, bo raz - numer na pewno jest na kartę, dwa - facet mi miłość wyznaje, a ja narzekam, zamiast lecieć za mąż.
Pochyliła się w stronę męża, jej twarz znalazła się kilka centymetrów od jego twarzy.
- Popatrz mi w oczy i przysięgnij na pamięć Agatki, że to nie ty! - warknęła stanowczo.
- Przysięgam - odpowiedział, patrząc bez mrugnięcia prosto w jej oczy.
Lekarka ukryła twarz w dłoniach, siedziała w bezruchu.
- Idalka? - Wiktor patrzył na nią z troską. Imię zabrzmiało w jego ustach jak dawniej, ciepło, miękko i bezpiecznie. Udała, że tego nie słyszy. Nie zareagowała. Na jej policzkach jednak wykwitł zdradliwy rumieniec. Na szczęście Wiktor nie mógł tego widzieć.
- Z pewnością da się to jakoś wyjaśnić. Trzeba tylko trochę czasu - próbował pocieszać.
Zignorowała jego słowa, wyprostowała się nagle i znów stanowczo na niego spojrzała.
- Przysięgnij, że nikomu nie podawałeś mojego numeru.
Mężczyzna milczał, potraktował pytanie poważnie, długo się zastanawiał, w końcu zbladł gwałtownie.
- O jasna cholera! Wiem, kto to może być! Zbieraj się!
Pospiesznie pomagając założyć lekarce płaszcz, rzucił banknot na stolik. Trzymając się mocno za ręce, wypadli z kawiarni. Biegnąc do samochodu, Idalia odrzucała do tyłu szybko nasiąkające deszczem włosy.
Biegli bez tchu, patrząc pod nogi i śmiejąc się jak szaleni, ona dlatego, że wreszcie pojawiła się nadzieja na zakończenie tego koszmaru, on - bo zrozumiał, dlaczego mimo ogromnego wysiłku nie był dotąd szczęśliwy.
Odjechali z piskiem opon. Pochłonięci rozmową nie zauważyli samochodu, który ruszył ich śladem.

*
- A co ty tu robisz? - zaskoczona Wiktoria stanęła w progu sali Natalii.
- To zależy - niewyraźnie, z pełnymi ustami odpowiedział Kuba. - Teraz jem kanapkę, Natalka mi dała, ona nie jest głodna, a zaraz będę dalej rysował smoka, no chyba że Natalka się obudzi, to będę odrabiał lekcje.
- Aha - powiedziała kobieta w zamyśleniu, uśmiechając się mimo woli.
Przelotnie spojrzała na śpiącą dziewczynę. Była bardzo blada i potłuczona, ale spała spokojnie, nabierając sił. "Miałaś dużo szczęścia, mała" - przeszło lekarce przez myśl. - "Jakakolwiek by nie była przyczyna twojego wtargnięcia na jezdnię, mogło się skończyć tragicznie".
Z ulgą przysunęła sobie krzesło bliżej dziecka. Spojrzała mu przez ramię na kartkę.
- Fajny ten smok. Tylko po co mu są aż cztery głowy? Chyba nie bardzo rozumiem.
- To logiczne - Maluch wzruszył ramionami. - Nie będzie przecież ciągle odwracał jednej. Musi zauważyć każdą zdobycz do upolowania. A poza tym te przednie mają dwa razy większy zasięg widzenia. Zwłaszcza, kiedy smok frunie.
- Masz rację, logiczne - potwierdziła poważnie. - Tylko wiesz... już jest trochę późno. Natalia nie mówiła ci, o której przyjdzie po ciebie tata? Powinieneś zbierać się powoli do domu.
- Nie musiała mówić, tata nie przyjdzie, zostaję tutaj - chłopczyk w roztargnieniu włożył kredkę do buzi.
- Rozumiem, że martwisz się o siostrę. Ale nią zaopiekujemy się my. Niedługo poczuje się lepiej i zostaną jej same siniaki. No i gips, pewnie nawet pozwoli ci coś na nim narysować.
- Serio?
- Słowo! Ja proponuję tego smoka. Wygląda super.
Buzia Kuby zajaśniała, Consalida uważnie na niego popatrzyła.
- Ale teraz musisz się wyspać w swoim łóżeczku, jutro rano szkoła. No i szpital to nie jest miejsce dla maluchów.
- Nie jestem maluch, tylko Jakub! - obruszył się gwałtownie. - A tata i tak nie przyjdzie, bo jest w pracy!
- Przez cały dzień?
- No, i nawet w nocy.
Wiktoria przetarła dłońmi zmęczoną twarz. Chłopiec tymczasem wyciągnął z plecaka małą poduszkę i starannie ułożył ją na łóżku obok siostry. Delikatnie, żeby przypadkiem jej nie obudzić nieoczekiwanym ruchem.
- Pani nie musi się mną zajmować, Natka mówi, że ja zawsze jestem grzeczny, nawet za bardzo - powiedział cicho. - I jutro sam pójdę do szkoły, bo nie wolno mieć zaległości, nie będę się bał, jestem już duży.
- I zawsze nosisz ze sobą w tornistrze poduszkę? - rudowłosa nie mogła powstrzymać pytania.
- Pewnie, nieraz się już przydała, kiedy musieliśmy szybko uciekać - zasłonił usta dłonią, orientując się z przerażeniem, że powiedział coś, czego mówić nie powinien.
Wiktorię zamurowało, posmutniała. Pierwszy raz od bardzo dawna zabrakło jej słów.
- Wiesz co? Myślę, że się pomyliłam - wcale nie jesteś maluch - powiedziała przez ściśnięte gardło.
Nie było reakcji. Wiki wstała.
- Mam propozycję, kanapkę już zjadłeś, ale przydałoby się ją czymś popić, nic tu nie macie, co powiesz na soczek? A może i jest szansa na batonik, skoro już jesteś taki grzeczny...
- Chciałbym się zgodzić, ale nie mogę.
- Dlaczego? Ja stawiam.
- Natalia mówi, że najpierw obowiązki, potem przyjemności, a ja jeszcze nie odrobiłem lekcji, bo tego zadania nie umiem.
- A myślisz, że ja sobie poradzę?
- Jasne - roześmiał się Kubuś. - Przecież to jest dla maluchów. A pani już jest dorosła.
- Tak myślałam - kucnęła, obejmując go ramieniem. - Ale czasem trzeba poznać wspaniałego malucha, żeby się w tej swojej dorosłości trochę upewnić. A najbardziej w tym, jak odróżnić, co bez wątpienia jest dobre, a co bezwzględnie złe.
- Nie rozumiem, ale widzę, że chce się pani do mnie przytulić - nie ma sprawy.
I objęli się. Mocno, kojąco i czule.

18 komentarzy:

  1. Hmmm... to ja teraz nie wiem. Śmiać się, płakać, a może Cię udusić? Dawno takiej różnorodności emocji podczas czytania opowiadania nie miałem.
    Zaczynając od Idalii- sprawa ma się na ukończeniu, jak widać. Wiktor moim zdaniem zachował się bardzo dobrze, wspaniale ukazałaś, jak bardzo mu jednak na Idalii zależy. Jestem pewien, że nie udawał troski i to jednak nie on... choć kto wie? Szanse jednak na to są raczej nikłe. Za zakończenie tej sceny pownienem Cię udusić. Raz a porządnie, oduczysz się kończyć w takich miejscach! :p Teraz pewnie przez najbliższe dwa tygodnie zastanawiać się będę, co dalej. No chyba, że namówimy Cię wszyscy do pisania o nich w następnej części. :D
    Kubuś jest rewelacyjny. A już zwłaszcza "Nie jestem maluch, tylko Jakub. :)) Słodziak po prostu i tyle. Wiktoria zdążyła się chyba zorientować, że sytuacja w domu jest nieciekawa. Dobrze, że pozwoliła mu zostać, a nie wyrzuciła na siłe, co zrobiło by jednak większość osób pracujących w szpitalu. Myślę, że jakaś nić porozumienia została zadzieżgnięta, Kubusiowi przyda się wsparcie ze strony kogoś dorosłego. Bo chociaż jak twierdzi- maluchem nie jest, to jednak pomocy potrzebuje. :)
    Obijanie się czas zacząć. Szkoda, że nie w domowych warunkach. Miłego dzionka. :)
    KR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co masz do różnorodności, w niej siła. :) Zaszczyt to dla mnie. Z tym że nie wiem, czy ta różnorodność dobra aż tak rano?
      Jeśli chodzi o ciąg dalszy, jak powstanie, to będzie, teraz to i ja sama nie wiem, co ostatecznie się wydarzy, opcji w głowie mam wiele.
      W normalnym szpitalu to pewnie i by opiekę społeczną wezwali. Ale serial, to serial. Pole do popisu jest. Mnóstwo dzieci bywa w odcinkach jako podopieczni, z którymi pacjenci chwilowo nie mają co zrobić, my też mieliśmy już Zosię, daaawno temu.
      Miłego dnia i jednak się tak zupełnie nie obij, a jak będziesz, to ja posklejam, uszczerbki burzą mi estetykę. :D
      Ach, ten mój podły charakter. :D
      :*

      Usuń
  2. Kolejna filiżanka kawy z pewnością na stres nie pomoże, a nawet zaryzykowałabym stwierdzenie, że może zaszkodzić. Straszne jest takie czekanie, niemalże jak na wyrok. Zamiłowanie do punktualności, jak widzę, Ida odziedziczyła po autorce opowiadania :) Acz w zaistniałych okolicznościach jej zdenerwowanie wynikające z przedłużającego się oczekiwania wydaje się w pełni zrozumiałe. Niesamowicie trudno żyć w związku, w którym tylko jedna ze stron się stara, trwanie bywa nieraz najtrudniejsze. Jednak mam nadzieję, iż ocena Idalii jest nie do końca obiektywna i sprawiedliwa, że myśli w ten sposób pod wpływem silnych emocji. Jakoś tak chciałabym, aby Wiktor dostał kolejną szansę. No i młodej doktor z pewnością także dobrze by zrobiło na tę przenikającą do głębi duszy samotność, gdyby ponownie zdecydowała się podjąć ryzyko związane z zaufaniem. Na szczęście Wiktor w końcu dotarł, a swoim serdecznym powitaniem wybawił z niezręcznej sytuacji, w jakiej znajdują się ludzie niegdyś sobie bliscy po długiej rozłące - a mianowicie od wahania, czy ograniczyć się do zwykłego "cześć", uścisku dłoni, a może rozegrać to jeszcze inaczej. Przykre, że jego uwagę odnośnie swojego wyglądu odczytała jako krytykę. Jak dla mnie przebija z nich czułość i troska. Ulżyło mi jakoś, gdy się okazało, że to nie Wiktor odpowiada za tajemnicze telefony. Widać, jak bardzo ta zamknięta w sobie i opanowana Ida jest stęskniona za bliskością, a były mąż wydaje się być zwyczajnie dobrym człowiekiem, choć nie wiemy jeszcze, co zaszło pomiędzy tymi dwojgiem. I tym razem scena nie przyniosła odpowiedzi, jesteś mistrzynią budowania napięcia. Zastanawiam się, kim jest ów tajemniczy człowiek jadący w ślad za nimi, kim jest ów zagadkowy dręczyciel. Mam nadzieję dowiedzieć się tego już wkrótce. Niezwykle ujmujący akapit dotyczący wspólnej chwili szczęścia Idy i Wiktora, być może pierwszej od bardzo długiego czasu. Bardzo chciałabym, aby udało im się na nowo odnaleźć do siebie drogę.

    Niesamowita więź pomiędzy Natalią a małym Kubą. Zapewne wynikająca z tego, że w momencie, kiedy dorośli zawiedli na każdej możliwej płaszczyźnie, dzieci poczuły się odpowiedzialne za siebie nawzajem. Dobrze, że przynajmniej każde z nich czuje, że ma kogoś, na kogo może liczyć. Kuba, z typową dla dzieci szczerością, powiedział o kilka słów za dużo - mogą z tego wyniknąć problemy, tudzież ich rozwiązanie - zależnie od tego, co Wiktoria zrobi z wiedzą, którą przypadkowo posiadła. Jak na razie stanęła na wysokości zadania, nie podejrzewałam jej o tak dobre podejście do dzieci. Mam nadzieję, że znajdzie jakiś sposób na to, by pomóc rodzeństwu.

    Jeśli coś pominęłam, dopowiem oddzielnie. Wybacz ewentualne niedociągnięcia językowo-składniowe, ale siedziałam z książką do rana, a komentarz skasował mi się trzykrotnie. Powinnam wreszcie skorzystać z Twej mądrej rady i zrezygnować z pisania w edytorze na rzecz starego dobrego Worda.

    Pozdrawiam wiosenno-porankowo :*

    Kaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W edytorze nie warto nawet zaczynać, choć mnie się nigdy nie kasuje, ale stawiam, że tylko dlatego, że po prostu rzadko w nim piszę. :)
      Zamiłowanie do punktualności i brak zamiłowania do czekania. Na cokolwiek. :) W ogóle robi się jakaś niewiarygodnie do mnie podobna. :D I teraz wszyscy będą sobie dopowiadać. :P
      Wybawił, aż za bardzo, ale mimo wszystko lepsze to niż taka głupia, sztuczna niezręczność. A czy szansę dostanie... Wie tylko ta, co to nie istnieje.
      Akapit ujął wszystkich, a to znaczy, że mam otwartą furtkę.
      Więź pomiędzy rodzeństwem z problemami dość typowa, ale może i dla nich wreszcie zaświeci słońce.
      Niemaluch zwierzył się za komplement w kierunku smoka, acz mam teraz wrażenie, że ze smokiem nieco przegięłam. :P

      Jeszcze raz radzę zrezygnować z edytora. :*

      Usuń
    2. Najpierw przypadkiem skasował edytor, a następnie rozłączył się zasilacz. Zauważyłam podobieństwo między wami dwoma, dlatego zastanawiam się, jak daleko ono pójdzie i jakie wnioski wysnuć mogę na przyszłość.
      Tym bardziej mam nadzieję, że Wiktor dostanie szansę.
      Akapit naprawdę jeden z lepszych, podobnie jak zresztą cała część.
      Dobrze, że rodzeństwo ma w tej sytuacji siebie nawzajem, to naprawdę wiele.

      :*

      Usuń
  3. Ja już sama nie wiem od czego zacząć...
    Może jednak od mojej ukochanej postaci - Idalii :)
    Jak wspaniale ukazałaś jej emocje, poprzez zdenerwowanie, wściekłość, do ulgi, och! Cudo!
    Ja jednak lubię tego wiktora, nie wiem czemu, ale od początku twierdziłam, że to nie on, no i także mam ochotę cię udusić za takie zakończenie, teraz się będę zastanawiała, co dalej, kto za nimi pojechał i czy to na pewno był ten paskudny stalker!!!!
    Niestety czuję, że tak łatwo i przyjemnie to się nie skończy...
    Jak ty to robisz, że mnie zawsze wzruszają dzieci w twoich częściach, o Zosi pamiętam, tośka jest boska, a teraz kubuś.
    No co tu kryć, popłakałam się, jak dobrze, że dziecko trafiło na Wiktorię, to mądra kobieta i z pewnością nie pozwoli na skrzywdzenie rodzeństwa, zwłaszcza, że sama ma córkę, którą mocno kocha.
    Czekam do poniedziałku z ogromnym zneicierpliwieniem - ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci bardzo. :) Fajnie, jak ktoś docenia takie emocjonalne jazdy bohatera, które jednak wymagają od piszącego trochę wysiłku. :)
      Już niedługo wszystko się wyjaśni, inne wątki czekają, dlatego pewnie kwestia stalkera nabierze tempa.
      Oj, wzrusz, że aż tak cię wzięło, starzejemy się, Elu droga, co tu kryć. :) Dzieciaki budzą w nas instynkty. :)
      Ja z kolei ze zniecierpliwieniem czekam jutra, pozdrawiam. :*

      Usuń
  4. Bardzo fajne opowiadanie strasznie mi się podoba też czytając to czułam dużo emocji Kiedy next? A dasz jeszcze jakiś wątek o Hanie i Piotrze ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam cię. :)
      Bardzo dziękuję za komplementy. :*
      Next jak zwykle w przyszły poniedziałek.
      Oczywiście, że HaPi powrócą, jak tylko trochę uspokoją się inne wątki. :) Skończę wątek z pacjentami i zrobię pewnie całą część życia prywatnego bohaterów, a wtedy na pewno o nich nie zapomnę, będą. :)
      Pozdrawiam i zapraszam ponownie!

      Usuń
  5. Zakończenie, świetne, a mały Kuba przeraża mnie wysokością swojej inteligencji...
    Pozwolę sobie zacytować: "Zmieniłeś perfumy i większość kosmetyków, nie służy ci ta zmiana". Hahaha... Najlepszy cytat z tego tekstu, ever...
    Ktoś przede mną napisał, że sprawa przychodzących wiadomości do Idali, ma się ku końcowi, ale ja nie byłabym tego taka pewna, tak samo jak jego pozornej niewinności... Co prawda jego zachowanie nie przepowiada niczego złego, wydaje się nawet, że chce dobrze, ale czy na pewno? Z jednej strony lgnie dziewczynie z pomocą, ale z drugiej ten samochód...Na pewno nie Wiktora, ale to nie znaczy, że nie może mieć z tym nic wspólnego...
    Jednak mimo wszystko, z drugiej strony, jakiś dużo wyraźniejszy głosik mówi mi, że moja dotychczasowa wypowiedź jest błędna. Że to nie on, że...nie wiem...Nadal czuje coś do lekarki? Na pewno nie miłość, ale nie jest mu też całkowicie obojętna.
    No i jest jeszcze sprawa tajemniczej Agatki. Co nieco już nam o niej ujawniłaś, ale to nadal niewiele biorąc od uwagę wszystko co może kryć się za tym imieniem...
    Nie lubię historii, które kończy Happy End i jeśli chodzi o psychiatrę, liczę raczej na twoją ciemniejsza stronę, natomiast to co przedstawia postać Natalii i jej brata Kuby, jak najbardziej na niego zasługuje, nawet jeśli miałabym czytać go z zaciśniętymi zębami, z nadzieją do ostatniej chwili, że jednak stanie się coś nieprzewidywalnego...
    Jak już pisałam na początku chłopak przeraża mnie swoją inteligencją i pewnego rodzaju mądrością życiową. Nawet jeśli liczba jego wieku nie wskazuje na miliony wspomnień, ma on na życiowe tematy więcej do powiedzenia niż niejeden sięgający śmierci, stuletni dziadek...
    Natalia, mimo że nie brała czynnego udziału w opowiadaniu, nie była w nim obojętna. Przecież gdyby nie wypadek z nią w roli głównej, chłopczyk nie zdobyłby się na wyznanie, szczerość w stosunku do Wiktorii, nawet jeśli jego słowa nie były planowane, a raczej na pewno nie były...
    Spontaniczność i częste zamykanie się w sobie to chyba jedne z jego cech, które dość trudno wykryć pod pokrywą jego blaszanego charakteru.Rysunki smoka, też nie pozostały obojętne mojej uwadze i muszę przyznać, że nigdy nie patrzyłam na to stworzenie pod tym względem. Jego cztery głowy, ciągła obserwacja okolicy, chęć utrzymania kontroli nad sytuacją i przede wszystkim, nie wiem do końca jak to nazwać...ogarniętość...? To chyba nie słownikowe wytłumaczenie, ale w każdym razie chodzi o coś w stylu pewnej zawziętości i ciągłego patrzenia za siebie w celu zapewnienia sobie bezpieczeństwa, lub tylko takiego poczucia...
    A co do całego opowiadanie najbardziej interesujący wydał mi się początek, kiedy to Idalia spotyka się z byłym mężem. Nie zważając na to, że to wszystko jest tylko fikcją literacką, jakoś wyjątkowo się w to wczułam. Było trochę niebezpiecznie, poczucie grozy, szczególnie to zapewnione na końcu akapitu, chodzi mi tu o sytuację z samochodem, śledzącym parę samochodem, towarzyszyło mi do samego końca i choć wielkimi krokami stawało się coraz mniejsze, powróciło ponownie ze zdwojoną siłą, pod sam koniec...
    Tak, o tej całej grozie mogłabym się jeszcze rozpisać i za pewne zamienić komentarz w coś w style felietonu , o ile już tego nie zrobiłam, ale zagłębię się jeszcze w tym bardziej dobrych odczuciach...
    Pomiędzy tym co powodowało uczucie strachu wyczuwam jakąś dziwną więź, jakiś wewnętrzny spokój towarzyszący rozmowie z byłym mężem, choć tak naprawdę wydaje mi się, że Idalia w środku wcale nie była oazą spokoju, a wręcz przeciwnie, krew gotowała jej się w żyłach, ze zdenerwowania, przysmażając przy okazji wszystkie narządy...

    OdpowiedzUsuń
  6. Powiedziałabym że między Wiktorią, a Kubą tworzy, a raczej zaczyna tworzyć się coś przypominającego przyjaźń, bardzo głęboką przyjaźń, ale z doświadczenia nie sądzę aby tak było...
    Wow, palce mnie już bolą, a trochę bym sobie jeszcze popisała...
    Naprawdę, nie sądziłam, że z początkowych kilku zdań wyjdzie mi coś tak przeraźliwie długiego i nie przekazującego nawet połowy tego co miałam w głowie...
    Chyba trochę za bardzo pogrążyłam się we własnych wymysłach, rozmyślaniach i często idiotycznych pomysłach...
    Tak, że pomimo chęci i przede wszystkim pomysłu na dokończenie zaczętej wypowiedzi będę kończyć, gdyż sama uważam, że powiedziałam, a raczej dzięki klawiaturze przelałam na komputerowe kartki, już i tak za dużo.
    Myślę, że dobrze byłoby zostawić sobie coś jeszcze na kolejną część, aby wtedy nie zabrakło mi pomysłów...
    Pozdrawiam!
    CzerwonaPomadkaa
    No i niestety w jednym komentarzu całość się nie zmieściła..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ci się podobało. Rzeczywiście elaborat. Ale to cenne, kiedy czytający zastanawiają się, jak potoczą się losy bohaterów. W końcu nie tylko sama dla siebie to piszę. Najbardziej motywują takie rozmyślania nad wyborami postaci. Mam nadzieję, że kolejne części spełnią twoje oczekiwania i uda mi się ciebie zaskoczyć, a przynajmniej zadowolić. :)
      Happy endy są fajne, ale mam nadzieję nie przesadzić z ich ilością. W końcu nawet serial jest podobny do życia, a w życiu nie zawsze wszystko dobrze się kończy.
      Pozdrawiam! :*

      Usuń
  7. Przeczytałam raniutko i czytało mi się tak szybko, tak lekko, że pomyślałam, że coś chyba z długością jest nie tak. Z racji tego, że czytam na telefonie poczekałam do teraz, aby przejrzeć inne rozdziały pod względem różnicy długości. I klapa, bo moje przypuszczenia są błędne. Piszesz w taki sposób, że chciałoby się więcej i więcej.
    Lekkość "pióra" masz opanowaną do perfekcji już nie będę wspominać i rozpisywać na temat twoich dialogów. Przecież wiesz, że je polubiłam na dzień dobry.
    Teraz przypomniało mi się, jak to było fajnie czytać na raz te 23 rozdziały. A teraz muszę uzbrajać się co poniedziałek w cierpliwość. Ciężkie życie, trudne zadanie.

    Rozdział. Przebolałam fakt, że nie ma Hany i Piotra. I przyznam się szczerze, że nawet mi ich nie brakowało. Dopiero po przeczytaniu stwierdziłam "Tu też ich nie ma". To może i dobrze, że ich nie ma, dla takiej osoby, która zaczęła ponownie oglądać serial przez tych bohaterów. Muszę się oduczyć, wyczekiwania na nich. Czytając fragment o Kubie i Wiki pomyślałam tylko "Nie zabieraj go czasem do domu. To byłoby niestosowne i nie poprawne prawnie." Kuba to mądry chłopak, szkoda, że tyle już wycierpiał, tyle już przeżył. Ujęłaś mnie tą poduszką. I ta poduszka spowodowała, że przypomniałam sobie swoje szczęśliwe dzieciństwo. Jak miałam dobrze. Ciężko czasami to docenić, a takie opisy, takie sytuacje, pokazują nam, że warto mieć świadomość, że gdzie indziej, w innym domu może być źle.
    Zastanawiam się, czy "cudowny, opiekuńczy" tatuś tych dwojga zainteresuje się nieobecnością dzieci w domu. Myślę, że może do ich domu wyślesz Wiki i ona zazna szoku.
    Co do Idalii nie mam pomysłu. Miałam wrażenie, że mąż, były czy też nie, żałuje rozstania.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za masę komplementów! :*
      Ty z kolei wzruszyłaś mnie. Nie ma lepszego komplementu od tego, że czyta się lekko i szybko, a chciałoby się więcej. :) Z wrażenia powinnam pomyśleć nad jakąś HaPi niespodzianką, nie wiem, czy jest opcja, że mi się w trzech poniedziałkowych stronach zmieści. :) Tym bardziej cieszę się, że inne wątki również cię zainteresowały.
      Ten ich serialowy wątek został potraktowany zupełnie bezsensownie. Ja osobiście nic z tego nie rozumiem, przekombinowali, nie ma w tym żadnego prawdopodobieństwa. Tak samo nie mam pojęcia, czy jeszcze wrócą.
      Napisałaś powód, dla którego wprowadziłam wątek pacjentów, wszystkich bez wyjątku. Żeby uświadamiać, nie tylko o w miarę popularnych chorobach, ale o postawach, uczuciach i sytuacjach, jakie nas otaczają i często nie są do pozazdroszczenia. Właśnie o to mi chodziło. Wspaniale, że ktoś to zauważa i docenia. :)
      Pozdrawiam i zapraszam w przyszłym tygodniu!

      Usuń
  8. już od dawna zbieram się na komentarz i trochę mi głupio, że robię to dopiero teraz. Bloga śledzę od jakiegoś czasu, dzięki bardzo za podeslanie linka!! :)
    Jestem zafascynowana tym jak piszesz, bo nie jest to tylko zwykłe opowiadanie, ale tekst tak przemyślany, dojrzały i ciekawy, że czyta się jak dobrą książkę! Nietuzinkowy masz na to pomysł i bardzo mi się to podoba!
    Z racji tego, że z ndinz to tylko Hana i Piotr :D to pewnie jak inni użytkownicy chciałabym czytac tylko o nich, ale w Twoich opowiadaniach to nawet i inni bohaterowie zyskali blask. Mimo to byłabym mega szczęsliwa jakby Hana i Piotr pojawiało się w kazdej częsci! ;P

    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło cię powitać w tym naszym kameralnym gronie. :) Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej.
      Dziękuję za miłe słowa pod adresem bloga i mnie. :)
      Hana i Piotr powrócą już niebawem. Pozdrawiam! :)

      Usuń
  9. Właśnie nadrobiłam Twoje rozdziały :)
    Uwielbiam serial "Na dobre i na złe", dlatego z chęcią zabrałam się za Twoje opowiadania :)
    Idalia to świetna postać! Myślę, że przypadła mi do gustu dlatego, że jest psychologiem :D A że ja, mam nadzieję, też nim zostanę, to znalazłam z nią wspólny język :) Wiktor źle zrobił zdradzając ją, ale coś mi się wydaje, ze znowu mają się ku sobie :) Ciekawe, jak to poprowadzisz :)
    A mały Kuba rozwala system! Cudne dziecko! I Wiki tak dobrze się z nim dogaduje. Swoją drogą, zawsze jak jest kwestia Consalidy, to mam wrażenie, że mówi ta serialowa - brawo, super "pociągnęłaś" postać :)
    Przy okazji, dziękuję za komentarz na moim blogu (dodałam już do niego odpowiedź) i zapowiadam, że będę stałym komentującym czytelnikiem :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. U ciebie odpowiedź oczywiście przeczytałam. Bywam zawsze, komentuję, kiedy mam coś do powiedzenia. :) Niektóre z twoich propozycji zapisuję sobie do przeczytania.
    Witam kolejnego psychologa w naszym kameralnym gronie. :D
    Dziękuję za komplementy i zapraszam w każdy poniedziałek.

    OdpowiedzUsuń