poniedziałek, 23 marca 2015

28.

"Odważny to nie ten, kto się nie boi, ale ten, który wie, że istnieją rzeczy ważniejsze niż strach".

*****

Idalia biegła. Najszybciej jak umiała, uciekała resztką sił. Przeczuwała, że zaraz się przewróci, a wtedy wszystko się skończy - stanie się coś strasznego. Nie wiedziała co, nie mogła sobie tego uświadomić, ale czuła, że to zdarzenie na zawsze zmieni jej życie i nigdy go nie zapomni. Oczy zaszły jej łzami, na głowę posypał się żwir i kamienie, nie mogła złapać tchu i nagle, ostatnim, rozpaczliwym wysiłkiem woli... otworzyła oczy.
Brak tchu i łzy okazały się rzeczywiste, zamiast kamieni natomiast były łapki, cztery sztuki. Ostatnia próbując szybko czmychnąć wplątała się w jej włosy. Sprawca pobudki i winowajca jakby nigdy nic zwinął się w kłębek przy twarzy swojej pani, udając, że go tam nie ma, że śpi, a w ogóle to o co chodzi, przecież nic się nie stało. Ida nadgarstkiem otarła oczy.
- Dzięki, Szczepan, doceniam. Jesteś prawdziwy facet, na ciebie zawsze można liczyć w kryzysowych sytuacjach - pocałowała kotka w główkę, dokładnie pomiędzy spiczastymi uszami.
W ramach okazania wdzięczności za pobudkę z koszmaru chciała natychmiast wypełnić miseczkę, jednak w tym momencie zadzwonił telefon.
Lekarka wstrzymała oddech.
- Halo - odebrała z lękiem, drżącym głosem.
- Hej, to ja, coś nie w porządku?
- Agata, cześć, wszystko okej - wypuściła z ulgą powietrze z płuc, uświadamiając sobie, że ze strachu nadal je wstrzymuje.
- Dzwonię, bo pomyślałam, że skoro i tak musimy iść dzisiaj do pracy i skoro takim bladym świtem, to może pojedziemy razem?
- Ale jak to, nie rozumiem, to ty nie jesteś w hotelu?
Internistka odchrząknęła nieco zażenowana.
- Niezupełnie, tak jakoś wyszło, że jestem u Marka, zasiedzieliśmy się wczoraj trochę...
- U Marka, no proszę, a tyle było niedawno wątpliwości w tej kwestii. Szybko zmieniasz zdanie. Gratuluję.
- O, przepraszam, do niczego nie doszło. Ja tylko jak zwykle szybko się uczę i jestem niezwykle inteligentna. I jak ktoś mi mówi, że trzeba doceniać, co i kogo się w życiu ma, a potem można bardzo żałować, jeśli przepadnie, bo podły los, to mnie nie trzeba dwa razy powtarzać.
- Proszę mi wybaczyć szczerość, ale to straszne niedopatrzenie z pani strony, pani doktor. Że do niczego nie doszło. Cała reszta wykonana wzorowo.
- To co, zostanę nagrodzona? To niedaleko od ciebie. Proszę.
- Napisz adres, ogarnę się i jestem.
- Jesteś kochana.

*

Jechały w milczeniu. Idalia w zamyśleniu patrzyła na drogę, Agata spokojnie i powoli dobudzała się, nabierając siły na cały dzień i nowe obowiązki. Nagle w ciszę i spokój poranka wdarł się dzwonek telefonu. Cichocka przeniosła wzrok na wyświetlacz, po czym spokojnie znów spojrzała przed siebie, kompletnie ignorując telefon.
- Boże drogi, znowu to, nie odbierzesz? Dzwoni ci i dzwoni ciągle.
- Ach, cóż za spostrzegawczość - rzuciła psychiatra zgryźliwie.
- Nie takim tonem poproszę. I nie zbywaj mnie, tylko wytłumacz, o co chodzi, bo to się robi wkurzające.
- Naprawdę? Co ty nie powiesz! To nie tobie dzwoni! Co ma się dziać, dzwoni telefon, nie słyszysz? - Ida krzyczała wściekła. Nie panowała nad sobą. - Nieznany numer, jakieś kilkanaście razy w ciągu dnia. Muszę wyłączać przy pacjentach, bo nie mogłabym pracować, nie dowiem się nawet, gdyby ktoś wzywał mnie w szpitalu. Jak kiedyś zawalę wezwanie, to Tretter mnie wywali na zbity pysk. I wtedy się będzie dopiero coś działo! Będziecie zachwyceni!
W głosie Idalii pojawiła się z trudem wstrzymywana histeria. Drżały jej usta, wybuch płaczu był kwestią czasu.
- A w ogóle to myślisz, że co? Że ja jestem głupia? Upośledzona? Gdybym wiedziała, co się dzieje, już dawno przestałoby się dziać.
Zapadła cisza. Lekarka zacisnęła na kierownicy drżące dłonie. Telefon zadzwonił ponownie. Wyłączyła urządzenie. Zdecydowanie zbyt gwałtownie rzuciła nim na tylne siedzenie, z całej siły.
- Zatrzymaj się gdzieś. I uspokój.
- Nie mamy czasu.
- Stań gdzieś, mówię. Mnie poniosło, ciebie poniosło, ochłoniemy sobie pomalutku.
- Spóźnimy się.
- To będziemy spóźnione, ale nigdzie dalej teraz nie pojedziemy.
Woźnicka spokojnie wybrała numer na swoim telefonie.
- Cześć Witek, tu twoja ulubiona koleżanka, taki problem mam, ja i Idalia utknęłyśmy w strasznym korku, trochę się spóźnimy. Przejmij moje obowiązki, a Idalii pacjentów powiadom. Kwestia pół godziny. Uwielbiam cię, dzięki. Słucham? To, że uwielbiam kogoś innego nie znaczy, że nie mogę i ciebie, buziaki! Jesteś super! Wiem, że wiesz, pa!
Zatrzymały się na parkingu.
- Mogę zobaczyć? - Agata wskazała głową telefon, psychiatra przytaknęła.
- Tylko wczoraj dwadzieścia trzy połączenia z prywatnego numeru. Niemożliwe, że nie wiesz, kto to jest, Ida. Musisz go znać.
Cichocka zgięła się wpół, jakby ktoś ją uderzył. Ukryła twarz w dłoniach.
- Iduś, nie o to mi chodziło, nie miałam na myśli, że kłamiesz. Po prostu o tym nie wiesz. Popatrz na mnie. Cała sytuacja jest po prostu jakaś skrajnie chora. Chcę ci pomóc, ale żeby to zrobić, muszę się czegoś od ciebie dowiedzieć.
Telefon zadzwonił po raz kolejny, oczy Idalii zaiskrzyły wściekłością. Wyrwała go koleżance z ręki.
- Halo! Halo! Proszę się odezwać, natychmiast, kim pan jest? Czego pan ode mnie chce? Proszę przestać dzwonić, człowieku, jeśli nie przestaniesz, zadzwonię na policję! Przysięgam!
Usłyszała cichy, złośliwy chichot. Połączenie zostało przerwane.
Chciała nabrać tchu, ochłonąć, ale emocje były silniejsze od niej, rozpłakała się żałośnie.
- Agata, powiedz mi, co ja mam robić, przecież nie panuję nad własnym życiem - mówiła zalewając się łzami.
Internistka wyjęła chusteczki. Była skrępowana rozpaczą kobiety.
- Uspokój się i opowiedz mi wszystko po kolei. Coś tu jest cholernie nie tak. No, już, bo ja też będę płakać - objęła lekarkę mocno, krzepiąco głaszcząc po plecach. - Nie ma sytuacji bez wyjścia, słyszysz?
Idalia zdołała wykonać tylko drugą część polecenia, opowiedzieć. Uspokoić się już nie mogła. Nie pozwalało jej na to ciągłe napięcie ostatnich tygodni, strach i bezradność. Opowiadała płacząc, Agata słuchała w milczeniu. Opowiedziała wszystko, o telefonie w szpitalu, przez który omal nie zemdlała, kiedy rozmówca jedyny raz się odezwał i uświadomiła sobie, że głos nie należy do jej męża, przez co nie potwierdziła się jedyna hipoteza, jaką dysponowała. O bukiecie zostawionym u sąsiadki, zdecydowanie zbyt spektakularnym, o karteczce z zawoalowaną groźbą, o tym, że wyciszenie dźwięku nie pomaga, bo świecący wyświetlacz wybudza ją nawet w nocy. Mówiła o koszmarach, w których ciągle ucieka, a ktoś ją goni, w jakim paraliżującym strachu odbiera telefon, co i tak nie ma sensu, bo rozmówca milczy.
W końcu wytarła oczy i gwałtownie wysiąkała nos, wyprostowała się.
- A najgorsze, Aga, jest to, że zupełnie nie wiem, co robić. Zawsze w życiu sobie radziłam, układając plan, jak działać, krok po kroku, to pozwalało mi przetrwać, wziąć się w garść, a teraz kompletnie nie umiem. Nie wiem ani kto to jest, ani dlaczego to robi, co mu zrobiłam i co mogę zrobić, żeby przestał mnie dręczyć. I to jest straszne, życie wymyka mi się spod kontroli. W głowie słyszę już wibracje telefonu nawet, kiedy nie dzwoni. A gdy ten człowiek zaczyna się śmiać, to czuję, że ze mnie kpi, że bawi się moim kosztem, że jest zdolny do wszystkiego. I zaczynam się naprawdę bać. Nigdy się tak nie bałam.
- To jest jakieś popieprzone, nielogiczne. Przeglądałaś dokumentacje pacjentów? Może to ktoś z nich?
- To było pierwsze, o czym pomyślałam. Nikogo takiego ostatnio nie miałam.
- Jakiego?
- Niezadowolonego, nienawistnego, grożącego.
- A dawniej?
- Teoretycznie to może być każdy, w praktyce nikt, bo to prywatny numer, nie służbowy, kto z pacjentów mógłby mieć mój prywatny numer?
- Każdy numer można zdobyć, jeśli się chce.
- Tylko po co, przecież gdy o coś mu chodzi, ma jakieś wątpliwości, może zadzwonić i zapytać.
- Ty to wiesz, ja to wiem, ale ten człowiek, kimkolwiek jest, nie ma nic wspólnego z logiką. Nie wygląda na zdrowego.
- I co? Jak to sobie wyobrażasz? Że zablokuję wszystkie prywatne numery? Wiele instytucji z takich dzwoni, nie ma szans. Numeru też nie zmienię, po pierwsze, bo dałabym się zastraszyć, po drugie - to numer na abonament. Mam iść na policję, i co im powiem? Wezmą mnie za walniętą.
- Idalia, ja nie chcę się mieszać, ale jeśli to twój mąż?
- Co ty mi chcesz powiedzieć?
- Pogadaj z mężem. Nie ma żadnego powodu, dla którego miałby cię dręczyć osobiście. Może komuś to zlecić.
- Czy ty aby nie naczytałaś się za dużo kryminałów?
- Spotkaj się z nim.
- Nie mam do niego żadnego kontaktu, numer, który mam, nie odpowiada.
- Wspominałaś, że to znajomy Hany.
- Daj spokój.
- Zrobisz, jak zechcesz, ja wyjścia innego nie widzę, a teraz już jedźmy, bo Latoszek nie jest obdarzony pokładami cierpliwości.

*

Wiktoria i Piotr siedzieli w pokoju lekarskim przy porannej kawie. I zdjęciach rentgenowskich.
- No, i jeślibyś mi pomogła, Wiki, taki zabieg ma szansę powodzenia.
- Spokojnie, spokojnie. Najpierw pogadam z Van Graafem. Będzie się burzył, bo pacjentka ma problemy z sercem. Nie wiem, czy zakwalifikuje się do znieczulenia. On się rzadko ugina.
- Problemy sercowe to twoja specjalność. Przekonasz go.
- Bardzo śmieszne, ale to by było coś.
- Gdyby nie było, nie prosiłbym cię. A co słychać w małżeństwie? Jak wyjazd, odpoczęłaś?
- Wróciliśmy, nic nadzwyczajnego, cudowne lenistwo, opowiadaj lepiej, jak tam Hana i Sara.
W tym momencie weszły Agata i Idalia. Psychiatra miała zapuchnięte od płaczu oczy. Internistka chciała nalać kawy, ale zauważyła Wiki.
- Wiktoria! Jesteś już! - rzuciła się przyjaciółce na szyję. - Jak było?
- Bosko. Pogadamy o tym. A teraz szara rzeczywistość i wir pracy. I stęskniłam się za tobą.
Idalia nie patrzyła na szczebioczące kobiety i ich nie słuchała, przyglądała się Piotrowi pochylonemu nad wynikami badań. Próbowała się zebrać na odwagę, nie miała czasu, pacjenci czekali.
Stanęła przed chirurgiem, odchrząkując, żeby zwrócić na siebie jego uwagę.
- O, Idalia, coś się stało? Mam wrażenie, że płakałaś.
Zaczerwieniła się po same uszy.
- Nie, wszystko w porządku - wyprostowała się, stając w swojej zwykłej, sztywnej pozie, która dodawała jej pewności. - Twoja żona, Hana... kiedyś rozmawiałyśmy... że gdyby jakiś problem...
- Okej, kawę wypijemy później - Piotr mrugnął do Idalii.
Zaczerwieniła się jeszcze mocniej.
- To masz jej dać znać, coś wspominała, telefon czy adres?
Cichocka uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Jedno i drugie.
- Zaraz ci napiszę, a teraz chodź, spojrzysz mi na pacjentkę, potrzebuję twojej konsultacji.

11 komentarzy:

  1. Przebudzenie po sennym koszmarze. Pojawia się pytanie, skąd u Idalii ten lęk, poczucie zagrożenia, wszak takie sceny się nie śnią bez powodu. Jednak czworonożny terapeuta pojawił się na czas, by ułatwić swojej pani konfrontację z rzeczywistością – dzielnie wypełnia swoje zadanie. Telefon Agaty wygląda na przebłysk intuicji – Idalii dobrze zrobi towarzystwo w drodze do pracy po tak ciężkiej nocy. To fakt, że trzeba doceniać. A może nie tyle doceniać, co po prostu być i pozwolić być drugiej osobie. Wspólnie coś budować, zamiast dać się pochłonąć przypuszczeniom i obawom. Bliskość zawsze się wiąże z ryzykiem, ale przecież warto, nawet za cenę późniejszego cierpienia. I jakoś tak mi się wydaje, że za radą Idy stoi coś więcej, niż zawodowe doświadczenie. Może sama kiedyś się wycofała, odsunęła, czego do teraz nie potrafi sobie wybaczyć. Taka jest samotna i zamknięta w sobie, na pewno brakuje jej kogoś, kto swoim głosem koiłby poszarpane koszmarami nerwy, kto by trzymał za rękę układając do snu, komu mogłaby całkowicie zawierzyć. Może aż do bólu za kimś tęskni … Zapewne kolejne odcinki zweryfikują moje przypuszczenia i przekonam się, na ile były one trafne.

    Sytuacja, którą opisuje Agacie, jest naprawdę przerażająca. Ogromne poczucie osaczenia, choć nie do końca wyjaśniasz, o co w tym wszystkim chodzi, jakie były jej dotychczasowe informacje na temat Wiktora, zanim odebrała pierwszy telefon od niego. I dlaczego jej grozi, co takiego się wydarzyło, a na pewno wydarzyło się wiele. Nie na wszystko w życiu da się ułożyć plan, to przecież byłoby zbyt proste. Wszystko to, co opowiedziała Agacie, zamiast cokolwiek rozjaśnić, nasuwa jeszcze więcej pytań. Spotkanie rzeczywiście wydaje się rozsądną propozycją. Najważniejsze, to poznać intencje i motywy drugiej strony, rozeznać się w sytuacji. Wtedy dopiero można się do niej jakkolwiek ustosunkować. Wszystko może okazać się zupełnie inne, niż wydawało się na początku. Może to wcale nie dręczenie, może Wiktor żałuje tego, co się między nimi wydarzyło, cokolwiek to było.

    A więc jednak zamierzasz w duet Agata – Idalia wpleść jeszcze Hanę, moja intuicja jest jednak niezawodna. Dzięki temu większość scen będziesz miała na ulubionych bohaterach. Zresztą, to i dobrze, bo szybciej się wyjaśni zagadkowa przeszłość Idy. Nie rozumiem, dlaczego nie jesteś zadowolona z tej części – mistrzowsko przecież rozegrałaś wątki psychologiczne, wprowadziłaś elementy napięcia i grozy. Nie jest łatwo wiarygodnie napisać takie sceny, a Tobie się to udało. Zatem – więcej wiary we własne możliwości!

    Buziaki od wiernej fanki

    Kaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czworonożny terapeuta ma taki pierwowzór, że jak stawiam będzie go dużo i często. Oby mi nie wyszło za często. :)
      Doceniać, zdecydowanie, bo nie każdy ma tyle szczęścia, żeby mieć kogoś naprawdę bliskiego.
      Dzięki za komplementy, doceniam, ale to jeszcze nie to, o co mi chodziło. :) Może następnym razem uda się lepiej, ale że się podoba, to nie ma tego złego. :*
      PS. Dziwnie jest mieć fankę. :)))

      Usuń
    2. Skoro pierwowzorem jest istota o której myślę, kot Szczepanek będzie platońską ideą kociej miłości :)

      Czasem wystarczy otworzyć serce na szczęście :)

      Grono fanów rośnie, przyzwyczajaj się :)

      Usuń
    3. Ach, nie sądziłam, że doczekam. :)
      :*

      Usuń
  2. Cudownie, czworonożny przyjaciel Idalii spisuje się lepiej, niż możnaby się było spodziewać. Przez te telefony nasza biedna pani doktor niedługo sama będzie potrzebowała pomocy specjalistycznej, miast jej udzielać. Koszmary na pewno stąd się biorą. Motyw ucieczki, w dodatku ucieczki w panice, na oślep wyraźnie na to wskazuje. Szczepanek pomaga podczas snu, później na całe szczęście wkracza Agata. Gdyby nie ona, Idalii na pewno ciężej by było otrząsnąć się z koszmaru.
    Ciągle zastanawia mnie fakt tych telefonów. Możecie się śmiać, ale ciągle nie wiem, o co w tym chodzi. :D Może i jakieś przebłyski zrozumienia są, ale nie do końca.
    Dlaczego Idalia nie ma kogoś tak bardzo bliskiego? Agata stara się jak może, pomaga ale to chyba wciąż za mało. Idalia jest coraz bardziej wykończona, jak tak dalej pójdzie może skończyć się to źle.
    I oczywiście solidaryzuję się z przedmówczynią, w obu końcowych kwestiach. Wątki się splatają i to jest piękne, najlepsi bohaterowie będą się częściej pojawiać. Może wreszcie przestaną Cię ludzie poganiać, kiedy wreszcie zaczniesz pisać o Hanie i Piotrze. :D
    Gorsza część powiadasz? Nie powiedziałbym. Jak już mam się czepić, ale to tak bardzo mocno to Ci powiem dla pocieszenia, że poprzednia była lepsza. Co oczywiście o niczym złym nie świadczy.
    Oby tak dalej!
    KR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - takie telefony mogą zniszczyć zdrowie, oby naszej Idalii się to nie przytrafiło, chyba nie będę dla niej aż taka niedobra, co? :)
      tym bardziej się cieszę, jeśli jeszcze się nie domyślasz. Inaczej próżny trud pisać.
      Ktoś musi o nich pisać, bo scenarzyści chyba sobie ich już zupełnie odpuścili. Powiem wam, że niezłą sztukę teraz uprawiają - trzeba mieć nie lada talent, żeby zepsuć każdy wątek. :D
      Jak tak dalej pójdzie, to sto części mojego pisania i koniec, bo komu by się czytać ff chciało w sytuacji, kiedy film robi się mało ciekawy.
      I choćby dlatego część gorsza, ale spoko, następnym razem może będzie lepiej. :D Nie da się wszak pisać takiego tasiemca na równym poziomie. :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Ach, wiadomo wszak było, że Szczepan, to prawdziwy mężczyzna :) nawet taki koci - ale męski :)
    Te telefony, sny... to wszystko... nie powiem za wiele, bo nie chcę gdybać, ale to mnie po pierwsze przeraża, a po drugie przypomina bardzo, ale to bardzo sytuację jaką sama przeżyłam. Oby pani doktor nie miała tego "szczęścia".
    Dobrze jednak, że ma Agatę, tę spokojną przystań, do której może się zwrócić.
    A Hana na pewno będzie skłonna pomóc Idalii, bo to też jest taka postać, która dobrem wręcz emanuje.
    Ja nie wiem, czego chcesz, że niby część zła? Nie jest zła! Ulubiona ida była, Szczepan był, wątki cudowne, napięcie rośnie! Nie opowiadaj! Bo przyjadę! I się policzymy! :)
    Buziaki :* - ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że prawdziwy facet - się wie. :)
      Przeżyć coś takiego w realnym życiu to najprawdziwszy koszmar, nie do opisania.
      Emanująca dobrem Hana zrobiła się nudna, bo teraz tworzą z niej zło wcielone. :P Ale spokojnie, my się nie dajemy. :) I u mnie Hana bez zmian.
      I tak przyjedziesz, mam ogromną nadzieję. :*
      I wspaniale, że lubisz Idalkę.

      Usuń
  4. Szczepanek jak przystało na prawdziwego przyjaciela jako pierwszy biegnie z pomocą.
    Zastanawia mnie ten strach, lęk...Z jednej strony wydaje się być niebezpiecznie, ale z drugiej coś siągnie w kierunku tego niebezpieczeństwa. Może, to wcale nie jest tak, jak sobie wyobrażamy, może to tylko złudzenie, które prowadzi w złą stronę? Może dzwoniąca osoba nie ma złych zamiarów. Potrzebuje pomocy, zaufania, kogoś bliskiego, ale okazuje to w niewesoły sopoób...
    Mam dziwne, nie wiem czy słuszne przeczucie, że Indillę (mam nadzieję, że nie przekręciłam imienia) i Piotra coś łączy. Coś czego nawet oni nie są świadomi, a może są...
    Ach, ja i te moje wymysły...
    Pozdrawiam!
    CzerwonaPomadkaa
    CzerwonaPomadkaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na kocich przyjaciół zawsze można liczyć.
      Od strony szukania pomocy w ten sposób na to nie patrzyłam, inspirujesz mnie. :)
      Ciekawe pomysły poddajesz, kto wie, co los przyniesie. :)

      Usuń
    2. Zaskakuję samą autorkę opowiadania. Dziękuje za komplement.
      Czasem trzeba po prostu zagłębić się w zamysłach i na wszystko można spojrzeć z innej perspektywy.
      CzerwonaPomadkaa

      Usuń