poniedziałek, 2 marca 2015

25.

"Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy będą smakować jak szczęście".

*****

Agata, siedząc na koszmarnie nudnym szkoleniu, ukradkiem wyciągnęła z kieszeni dżinsów wibrujący telefon. Nie zwracać na siebie uwagi - tyle się nauczyła przez ostatnie półtorej godziny. Niestety szkolenie miało zupełnie inny cel, którego lekarka, wstyd przyznać, jakoś nie mogła dotąd dostrzec. Wiktoria nie tylko nie widziała celu, ale również niczego innego, ponieważ lekko oparta o jej ramię równo oddychała - śpiąc w najlepsze.
"Po obowiązkach zapraszam cię do teatru. Nie odmawiaj, bo wbijesz mi nóż w serce, a przysięgałaś, po pierwsze - nie szkodzić."
"Nie odmawiam, wręcz namawiam - czas, żeby przyspieszył bieg. I bardzo, bardzo tęsknię, na co idziemy?"
"Komedia."
"Romantyczna?"
"Raczej... komediowa."
"Wspaniale, nie będę się musiała zastanawiać, dlaczego na początku go kochała, a pod koniec już nie. Teraz mam raczej horror."
"Ty? Horrorem jest to, że nie widziałem cię od wczoraj."
"Dramatyczne niedopatrzenie z mojej strony, już naprawiam. Ostrzegam, obrazek iście familijny."
Najdyskretniej jak mogła pstryknęła zdjęcie. Starała się uchwycić na nim nie tylko własną uśmiechniętą twarz, ale i powoli spadającą z jej ramienia rudą głowę Wiktorii. Szybko wysłała MMS-a na numer Marka.
"Ha, ha, ha, czego oni was tam uczą, Agu? Toż to film katastroficzny prawie, uwaga, czy jest na sali lekarz?"
"Cnót wielkich, duszy koniecznie potrzebnych - cierpliwości i prawdziwej przyjaźni. Chcesz mnie mieć cierpliwą?"
"Chcę cię mieć każdą - cierpliwą, wrzeszczącą, radosną i smutną, byle mieć."
"I tak przez całą resztę życia. Czy można lepiej trafić?"

*

Idalia skończyła pracę i powoli szykowała się do wyjścia. Miała przed sobą trudną rozmowę z, jak podświadomie nazywała już kobietę, przyszłą pacjentką, potrzebowała koncentracji, a czuła się kompletnie wytrącona z równowagi.
Nie była mocno zmęczona, nie bała się, że nie sprosta postawionemu przez Joannę zadaniu, nie chodziło nawet o Wiktora. Powód leżał na biurku i nieustannie wibrował. Natarczywy dźwięk wrzynał się w mózg. Irytował, niepokoił, wywoływał agresję. Myśl, że to nie głos męża usłyszała w słuchawce wcale nie uspokajała lekarki.
Niespodziewanie w drzwiach gabinetu zmaterializowała się Agata.
- Puk, puk, kawa przełożona. Bardzo chcę, ale kiedy indziej. Przepraszam. Takoż bardzo.
- Jasne.
- Uwierzysz, jak powiem, że moje osobiste szczęście jest warte twojej zmiany planów?
- Uwierzę.
- I dasz zaprosić się na wino?
- To ciebie powinno zapraszać. Twoje osobiste szczęście.
- Ono woli wino po teatrze. I ja też.
- Dzisiaj wieczorem.
- Bingo.
- Niech już będzie moja krzywda. Z tym że wino ja stawiam.
- Ja nie wierzę!
- Pod jednym warunkiem.
- No, teraz wierzę - Agata spojrzała figlarnie, w oczach miała pytanie.
- U ciebie.
- Jutro?
Idalia pokiwała głową.
- Ale nie wiem, czy uda nam się ostatecznie zgadać, skoro tak chętnie odbierasz telefon. Nie żeby dzwonił w ciągu pięciu minut zaledwie trzy razy.
- Smsa odbiorę.
- To ta sama osoba, która zdenerwowała cię rano? Coś się stało?
Ida zmarszczyła brwi.
- Rozumiem, mam nie wtykać nosa w nieswoje sprawy. Nie było pytania.
- Po pierwsze - niezupełnie tak. Po drugie - muszę już iść.
- To idziemy razem, ja potrzebuję z człowieka przemienić się w kobietę, na wczoraj, a to wymaga mnóstwa nadludzkiego wysiłku.
- Nie przejmowałabym się tak na twoim miejscu.
Agata ponownie spojrzała pytająco.
- Podobno miłość jest ślepa.

*

Idalia patrzyła w zamyśleniu, jak Joanna wychodzi z mieszkania z małym Maksem w objęciach. Dziecko rzeczywiście było ciche i mało absorbujące, ale mimo to wolała zostać sama z jego matką. Do podłego nastroju wystarczyła jej już świadomość, że od tego, jak wykona swoją pracę, zależą losy malucha.
Wzięła głęboki oddech i stanowczo zapukała w zamknięte drzwi pokoju. Odpowiedziała jej cisza, czego innego mogła się spodziewać, ale wbrew własnej woli poczuła złość. Przed oczami stanęło jej inne dziecko, któremu nigdy nie brakłoby uwagi matki. Szybko przywołała się do porządku. Nic nie uprawniało jej do oceniania innych.
Z rozmachem otworzyła drzwi.
Na łóżku, plecami do niej, szczelnie owinięta kołdrą leżała chuda dziewczyna. Niedowagi lekarka mogła się domyślić tylko po wystających kościach policzkowych i nienaturalnie ostrych rysach. Tłuste, z pewnością wiele dni nie myte włosy lepiły się do twarzy nastolatki, oczy miała podkrążone i zamknięte, ale Ida wiedziała, że nie śpi. Czeka na rozwój wydarzeń. To dobry znak - pomyślała natychmiast, gdyby było z nią bardzo źle, nawet by nie drgnęła. Nadzieja, że hospitalizacja jednak nie będzie konieczna, zmotywowała Cichocką do działania.
- Skoro nie reagujesz na pukanie, sama się zaprosiłam, wybacz nietakt, ale nie przywykłam stać pod drzwiami, poza tym jest już dość późno - monologowała, otwierając na oścież okno, w silnej potrzebie wpuszczenia w zaduch świeżego powietrza. - Joasia cię zapewne uprzedziła o najściu. Jestem Idalia, psychiatra, moim zadaniem jest cię dzisiaj przekonać do podjęcia kilku decyzji.
- Zrób co chcesz z bachorem i wypieprzaj stąd, dajcie wy mi wszyscy święty spokój, w dupie mam jego wrzaski, w dupie mam twoją pomoc!
Klaudia zasłoniła głowę kołdrą.
- Od początku - Idalia westchnęła. - Zrobić coś "z bachorem" możesz wyłącznie ty, nie nazywałabym tak zresztą na twoim miejscu swojego synka. Poza tym rozumiem - dojrzewanie, hormony, ale pieprzyć i dupa w jednym zdaniu to chyba za wiele szczęścia naraz. Czy wy naprawdę myślicie tylko o jednym? Cóż - nawet jeśli tak, swoje w tej materii już zrobiłaś. Na imię ma Maks, gratulacje. Póki co nie powtarzałabym wyczynu.
Dziewczyna nieznacznie odsunęła kołdrę z twarzy.
- Iść sobie do domu mogę, dość co prawda niechętnie, skoro tu przyjechałam, ale jeśli pójdę, zmarnujesz ostatnią szansę na własne i Maksa szczęście, jutro będziesz żałować. To chyba zbyt wysoka zapłata za święty ponoć spokój.
- Zostaw mnie w spokoju! Wynocha! - krzyczała Klaudia, bardzo głośno, za to ze znacznie mniejszym już zapałem.
- Skoro nalegasz, jest to jakaś alternatywa - Idalia wstała.
Kiedy nakładała płaszcz w przedpokoju, nie bez satysfakcji dostrzegła, że Klaudia wstała z łóżka i starając się pozostać niezauważona, zerka w niewielką szparę w drzwiach.
Ida uśmiechnęła się do siebie i wyszła.
Drogę do przebycia miała niedaleką, dosłownie wyciągnięcie ręki. Zapukała w drzwi Joanny i krótko poinformowała ją, że nie ma nic za darmo i za pomoc coś jej się od życia należy. Uściślając - kanapki i herbata, bardziej uściślając - dla dwóch osób.
Po otrzymaniu naturalnej zapłaty dziarsko wymaszerowała z tacą w objęciach. Również tym razem droga jej się nie dłużyła.
Gdy ponownie weszła do pokoju, na twarzy dziewczyny widniały świeże ślady łez. Mina chorej na widok lekarki była - jak określa się w tych czasach wszystko, czego nie umie się określić właściwym przymiotnikiem - bezcenna.
- Dlaczego nie poszłaś do diabła?
- A co, aż tak tam przyjemnie, żeby warto było się wybierać? Może innym razem.
- A serio?
- Nie ma na świecie wielu rzeczy, których szczerze nienawidzę, jedną z nich jest wyrządzana słabszym ludziom niesprawiedliwa krzywda. Bardzo trudno jest przejść obojętnie nad czymś, czego nienawidzisz. Serio.
- Przyszłaś ratować Maksa...
- Nie, dlaczego, Maks jest pod dobrą opieką, o ile stan rzeczy sprzed dziesięciu minut się nie zmienił, słodko śpi.
Klaudia po raz pierwszy spojrzała na Idalię z ciekawością, nie rozumiejąc.
- Widziałaś kiedyś krzywdę? Pewnie nie, nie każdy ma do tego codziennie okazję tak jak ja, proszę, przypatrz się uważnie własnej twarzy, tak właśnie mniej więcej ona wygląda.
Podała nastolatce lusterko. Kiedy dziewczyna w nie spojrzała, skrzywiła się paskudnie.
- Krzywda ma też siostrę bliźniaczkę, niemal identyczną jak ta, na którą patrzysz, na imię ma poczucie winy. Jeśli zgodzisz się ze mną porozmawiać, nie tylko dzisiaj, ale i przez wiele następnych tygodni, przy odrobinie wysiłku koszmarne siostrzyczki wyniosą się z twojego życia. Prosty układ.
- A jeśli to nie mnie zrobili krzywdę i to ja jestem wszystkiemu winna? Do dupy jest taki układ.
- Nie ma krztyny logiki w tym co mówisz. A dupę zostaw w spokoju.
- To ja mam dziecko, jestem z nim sama, a matka ma mnie w... ma mnie gdzieś. Nie ma logiki w tym co ty mówisz. Nie ja.
- Po pierwsze smacznego - lekarka wyciągnęła do dziewczyny talerz z kanapkami, zdziwiła się, kiedy ta wzięła jedną. - Po drugie, herbata stygnie. A po trzecie...
Idalia chwilę milczała, zastanawiała się. Wybrała otwarte karty.
- Jesteś mądrą i silną dziewczyną. Nie wiem, czy na twoim miejscu miałabym tyle siły. Facet puścił cię kantem, rodzice mają cię gdzieś, ale ty nie poszłaś usunąć ciąży, z ogromnym poświęceniem urodziłaś zdrowe dziecko, tak się zachowuje niekochająca matka?
- Chciałam dobrze, ale nie nadaję się na matkę. Próbowałam.
- Prosty wniosek. Też by mi się tak wydawało, gdybym nie miała znikąd pomocy, miała za to osiemnaście lat i żadnej wiedzy, o co z tym całym dzieckiem chodzi w praktyce, jeśli ono płacze, a instrukcji obsługi nie dołączają.
Klaudia płakała. Wreszcie ktoś jej nie obwiniał, nie kazał brać się w garść, a przynajmniej nie dosłownie, słuchał, co mówi ona, a nie wygłaszał tylko swoje życiowe mądrości. Idalia na przemian piła herbatę i podawała dziewczynie chusteczki. Czekała cierpliwie.
- To co ja mam robić...?
Doczekała się.
- Niewiele. Spotykać się ze mną regularnie. Umyć się, jakość przebywania w twoim towarzystwie poprawi się wtedy zdecydowanie. Brać leki, które ci zapiszę, poczujesz się znacznie lepiej, rozjaśnią szarą rzeczywistość. I najważniejsze! Nauczyć się własnego dziecka, wsłuchać się w jego potrzeby. Na razie przecież to dla ciebie obcy człowiek. Reszta - czas pokaże.
- A jak to wszystko się nie uda?
- Wtedy będziemy się martwić. To co, widzimy się jutro?
Dziewczyna niepewnie, z ociąganiem ale i nieśmiałą nadzieją, skinęła głową.

12 komentarzy:

  1. Oj, nieładnie esemesować na koszmarnie nudnym szkoleniu, gdyż potem można mieć z niego koszmarne braki :) Acz nie przeczę, że ta pisemna rozmowa niezwykle sympatycznie się rozwinęła. Agata zasługuje na szczęście, po tych wszystkich przykrościach i dramatach, których doświadczyła.

    Każdy nowy pacjent jest dla lekarza ogromnym stresem i jedną wielką niewiadomą. Szczególnie dla psychiatry. Ponadto, Idalii z pewnością nie ułatwiała świadomość, że idąc do domu pacjentki wyłamuje się z pewnych ogólnie obowiązujących norm. Zastanawiam się, dlaczego tak bardzo przeraża ją dzwoniący telefon. Skoro nie były mąż, to któż jeszcze ją prześladuje? Coraz bardziej ciekawa jestem wątków z przeszłości młodej doktor. Wszystko wskazuje na to, że Aga zaprzyjaźni się z nieprzystępną i raczej nieufnie nastawioną do świata Idą. To dobrze, każdy musi mieć kogoś, komu się może wygadać, choć jeśli chodzi o zwierzenia, to Idalia nie wydaje się zbyt chętna. A szkoda, to ważne nie być samemu w złym czasie.

    Dziecko, któremu nigdy nie brakłoby uwagi … Czyżby Idalia borykała się ze stratą? A może pragnie dziecka, lecz nie może tego marzenia zrealizować? Pewnie wyjaśni to dalszy ciąg. Klaudia (jakże trafny wybór imienia dla nastolatki z niższej klasy społecznej!) przedstawia sobą obraz nędzy i rozpaczy, przed Idalią stoi trudne zadanie. Dobrze, że zdecydowała się działać, a nie w trybie natychmiastowym odstawić dziewczynę do szpitala – wszak mały Maks potrzebuje matki, jakakolwiek by ona nie była. W kwestii „dupy” i „pieprzenia” rewelacyjna riposta, nie sposób się nie uśmiechnąć :) Klaudia się pewnie nieźle zdziwiła – myślała, że swoją postawą skutecznie zniechęciła lekarkę i już zaczynała żałować. A Idalia, w tej całej skrajnie pesymistycznej sytuacji, potrafi dostrzec siłę i miłość dziewczyny do synka. Pokazanie tego Klaudii z pewnością pomoże jej zdobyć się na jeszcze na odrobinę wysiłku i spróbować pozbierać i poukładać swoje życie. Świetnie pokazałaś, jak bardzo ważne jest wsparcie i nie osądzenie – już samo to nieraz bywa pomocne. Teraz, czując, że nie jest z tym wszystkim sama, Klaudia może uwierzyć, że jest dla niej nadzieja.

    Czekam niecierpliwie na dalszy rozwój wypadków,
    Kaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaj, że sama byś chciała, żeby ktoś tak do ciebie pisał, nawet na szkoleniu. :)
      Dowiesz się kto, nieszybko, ale jednak.
      Bardzo lubię pisać je obydwie, więc chyba nie ma innego wyjścia.
      Kiedyś wszystko się wyjaśni.
      Nie oceniaj mi tu imion, bo wywołasz burzę niezadowolenia i niechęci nie do siebie, a do mnie. :P To drażliwy temat, a co kto wie o imionach to już moja i twoja sprawa. :P Co ma być, to jest. Po nocach cię będzie straszyć jakaś Claudia Nowowiejska - arystokratka za "rasistowskie" poglądy. :P Ja powiedziałam: popularne imię w tymże roczniku. I tyle. :P
      W tych niskich kwestiach zawsze mam rewelacyjne riposty. :D
      Nie żeby coś i nie żeby kosztem pierwszeństwa, ale w środku nocy się śpi. :P
      Najpierw ktoś musi te "wypadki" napisać. :)

      Usuń
    2. Pewnie, że bym chciała, na szkoleniu i nie tylko - któż by nie chciał :)
      Skoro zaprzyjaźniasz tych, których lubisz pisać, lada moment dorzucisz im jeszcze Hanę :D
      Nie mogłam się powstrzymać przed uwagą na temat imienia, wybacz. Zważ, że łaskawie odniosłam się jedynie do imienia matki, psie imię dziecka zostawiłam bez komentarza :P
      W tych niskich, i nie tylko :)
      Nie żeby coś i nie żeby kosztem pierwszeństwa, ale mogłyby te posty się publikować ciutkę później :D
      Pisz wypadki, pisz obficie, oby wypadków w wypadkach nie zabrało i oby wszystkie miały szczęśliwe zakończenie :)

      Usuń
    3. Hany im nie dorzucę, niestety, bo to już byłoby kompletnie nielogiczne. :)
      Automat, moja droga, to automat, swoje prawa ma. A tobie wstać czasem w sumie nie zaszkodzi. Tak od święta - raz w tygodniu. :D

      Usuń
  2. Sms-ki na nudnych szkoleniach? Skądże ja to znam, ile razy już się takowe pisało. :) Piękna sprawa, ktora zbliża do siebie Agatę i Marka. Napewno wyjdzie im to na dobre, a szkolenie? Jak nudne, to pewnie niewiele warte.

    Biedna jest Idalia z tymi telefonami. I nie, dalej się nie domyślam co to może być... trzeba zdaje się czekać dalej. A szkoda, bo sprawa robi się coraz bardziej interesująca. Przyjaźń między Idą a Agatą powoli narasta, bardzo wolno ale jednak. Jeśli obie będą postępować właściwie, w końcu coś nawet powinno z tego wyjść. I oby tak się stało, bo Ida potrzebuje przyjaciela i to bardzo.

    Twoje poczucie humoru wciąż genialne, riposta na początku rozmowy- niesposób się nie uśmiechnąć jak to napisała przedmówczyni. Podejście pani doktor bardzo interesujące i właściwe; myślę, że tylko w ten sposób uda jej się odpowiednio dotrzeć do pacjentki. Klaudia wsparcia potrzebuje, a na pewno Idalia może jej takowe zapewnić.

    Nic to, wracam dalej mierzyć się z maratonem. :) I pozdrawiam.
    KR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tam zaciągnęłam różne specjalizacje to może być na przykład BHP. :D Jak nie spaść ze schodów, kiedy mokro i jeśli już spadać, to na pupę, nie na rączkę, która łatwo się łamie. :D
      Cierpliwość jest cnotą, kolego drogi.
      Może wino przełamie lody, zobaczymy. :)
      Klaudii i Maksowi krzywdy zrobić nie damy, w końcu jak serial, to serial, jeszcze powrócą.
      Miło, że poświęciłeś kawałek poranka. :)

      Usuń
  3. Wybacz, że tak późno, ale licencjat mnie kiedyś zabije... :/
    Nudne szkolenia, najważniejsze, że ma z kim popisać, że Marek z dnia na dzień staje się dla niej coraz bardziej ważny i z wzajemnością. Dobrze, że mu ufa, widać, że będzie z nim szczęśliwa, bo on ją rozumie i nie robi wszystkiego za szybko.
    Myślę - ba nawet staję się tego pewna - że Ida zaufa Agacie. Już widzę, że lekko zaczyna. A wibrujący telefon? Czyżby jakiś mężczyzna z przeszłości? Jakiś nieustępliwy typ?... Tacy najgorsi - skądś to znam...
    Za to rozmowa mnie bardzo poruszyła. Klaudia to w gruncie rzeczy dobra dziewczyna, tylko się jej wszystko pogmatwało, pogubiła się - wspaniale, że jest Joanna, która pomaga jej ogarnąć sprawy z Maksem. Byleby teraz dziewczyna zaufała Idalii i wszystko pomalutku (bo na pewno będzie to długi proces), ale wróci do normy.
    A to dziecko Idalii? Czyżby miła i naprawdę dobrze napisana postać miała kiedyś swojego bobasa?
    Pozdrawiam :* - ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężki licencjat, na główkę jak spadnie to tylko uciekać. :) Dasz radę, jesteś mały wielki człowiek, się wie. :) Myślę, że wszyscy za ciebie tu mocno kciuki trzymamy. A że wypowiadać się mogę tylko w imieniu bohaterów i własnym, my na pewno. :D
      O to, to, samo sedno. zrozumienie i brak pośpiechu. Czytasz w moich myślach.
      Ma związek z przeszłością, niewesołą, ale wszystko w swoim czasie.
      Ach, jak wszyscy uważnie czytają, dziecko i dziecko. I dzidziuś kiedyś się "wytłumaczy".
      Postawa Joanny - rzadkość, ale dzięki temu wszystko dobrze się skończy, prawo serialu. :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Uff...
    Wreszcie dobrnęłam do, na dzień dzisiejszy, ostatniej części.
    Szczerze przyznam, że kiedy pierwszy raz wchodziłam na tego bloga wydał mi się zwyczajny. Blog jak każdy inny. Jednak po przeczytaniu tego co można tu znaleźć diametralnie zmieniłam zdanie. Jak widać nie ocenia się książki po okładce i bloga po...pierwszym wraźeniu.
    Twoje teksty są świetne, wyczuwam w nich nutkę inteligencji, ale też tajemniczości zarazem. Dobrze, że potrafisz odwzorować charakter każdego z bohaterów. To dość trudna sztuka i niewiele osób ją pojmuje, skłaniając wszystkie osoby do jednych cech, zachowań itd.
    Napisałabym coś więcej, ale niestety jestem już spóźniona, a muszę się jeszcze ogarnąć. Jakoś trzeba wyglądać...
    Czekam na nexta.
    Pozdrawiam.
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wór komplementów i mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej. :) Że przeczytałaś wszystko naraz - podziwiam. :) Dobrze, że pozory błahego fan fiction cię nie zniechęciły.
      Tak, staram się nadać każdej postaci charakter indywidualny, o ile jest możliwe zgodny z serialowym, a postaciom własnym niepodobny do innych. :)
      Pozdrawiam i zapraszam w przyszłym tygodniu..

      Usuń
  5. Wstyd mi, że dopiero teraz i tak krótko napiszę, że po prostu podoba mi się całe opowiadanie. I z utęsknieniem czekam na poniedziałek od czasu gdy czytam regularnie. Z komentowaniem będzie kłopot, ponieważ czytam na telefonie i najczęściej gdy jadę na uczelnie.
    Pozdrawiam i życzę miłego weekendu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dla ciebie fantastycznego weekendu. Miło, że wpadasz, czytasz i czasem zostawiasz chociaż kilka słów, to bardzo motywuje do pisania przy nieustannym braku czasu. :)

      Usuń