"Słuchając jej oddechu poczułaś, co znaczy to zdanie nie do wiary, że Bóg przychodzi do nas przez drugiego człowieka".
*****
- Hej, mogę wejść, nie przeszkadzam?
Hana z trudem otworzyła oczy i szybko zasłoniła pieluchą niezbędne w czasie karmienia szczegóły anatomii. Agata przeszkadzała, wizyty podekscytowanych przyjaciół i kolegów były męczące. Ale nie mogłaby im o tym powiedzieć. Nie chciała. Już nie. Nie po tym, co ją samą spotkało. Zbyt dobrze pamiętała jeszcze, jak ciągnęło ją do młodych matek i ich dzieci. Czas, w którym śniła o własnym dziecku, a ono wciąż było marzeniem. Nieznośnym, niedościgłym, odległym. Teraz trzymała przy piersi swój prawdziwy maleńki cud. I doskonale rozumiała, cała była wyrozumiałością.
Nie umiała ciężko pracującym kolegom odmówić tej chwili wytchnienia wynikającej z patrzenia na bezbronność noworodka. Nie chciała sobie odmawiać obserwowania ich łagodniejących twarzy, mimowolnych uśmiechów, czułych spojrzeń. z fascynacją patrzyła, jak z ich ruchów znika napięcie, jak pod wpływem widoku dziecka ich pośpiech gdzieś znika, jak próbują, każde na swój sposób, mniej lub bardziej naturalnie współuczestniczyć w jej radości.
- Nie, wchodź, nie jesteś pierwsza i pewnie nie ostatnia. Drzwi nam się nie zamykają.
- Jesteście prawdziwą sensacją - Agata jak najciszej przystawiła krzesło do łóżka koleżanki. Usiadła. - Prześliczną sensacją, jak widzę. Cześć, nowy człowieku. Piękniutki z ciebie ufoludek.
Siedziały naprzeciwko siebie uśmiechnięte, bez słowa, w swobodnym, dobrym milczeniu. Agata jak urzeczona wpatrywała się w śpiącą Sarę. Hana z troską patrzyła w zupełnie spokojną twarz Agaty. Tak było właściwie.
- Ale nie tylko o to chodzi.
Agata westchnęła, Hana spojrzała pytająco.
- To znaczy oczywiście przyszłam pogratulować - internistka odchrząknęła zażenowana. - Ale przede wszystkim chciałam podziękować. Bardzo wiele dla mnie zrobiłaś. Byłaś przy mnie w najtrudniejszych chwilach. Nie żeby teraz było łatwo... I jakoś wcześniej nie było ciągle okazji.
Głos Agaty zadrżał. Niepewnie objęła się ramionami.
- Ale dzisiaj już o wszystkim wie Wiktoria, bo posłuchałam twojej rady. Składa mnie po nocnych koszmarach. W jej obecności wszystko powoli blaknie. Staje się łatwiejsze do zniesienia. Wtedy na początku, gdyby nie ty...
- Lubię być we właściwym czasie i miejscu. A to się naraz rzadko zdarza. Cieszę się, że przydarzył się nam ten wyjątek. Bardzo się cieszę.
- Wiesz, w końcu co było a nie jest, jeśli się stało, to nie odstanie i takie tam... no i jest jeszcze ktoś, kto zrobił się dla mnie niezwykle ważny. To też nie pozostaje bez znaczenia.
Nagle do sali ktoś lekko zapukał. Hana delikatnie odłożyła dziecko do łóżeczka, otworzyła drzwi i mocno się zdziwiła.
- Dzień dobry, nie, nie jestem duchem, ach, te pozory, bywa, że po dyżurze mogę wyglądać nieco... niekorzystnie. Wierzę, że moja trupia bladość was nie zniechęci.
- O, zdecydowanie nie tego kogoś miałam na myśli - Agata się roześmiała. - Chociaż i w tej sprawie udało się ostatnio zrobić co nieco. Cześć, Idalia. Miło cię widzieć, choć spodziewałabym się ciebie wszędzie, ale nie tu.
Woźnicka przelotnie zerknęła w twarz Idalii, ich spojrzenia się skrzyżowały. Uścisnęła szybko ramię lekarki. Mocno, krzepiąco. Nie uszło to uwadze Hany.
- Lubię zaskakiwać. I chyba nawet umiem.
- Umiesz, hej - ginekolog, nadal zaskoczona, wyciągnęła do kobiety rękę. Dość swobodnie, a przynajmniej bardzo się starała, żeby tak wyglądało.
- To teraz chyba powinnam was zostawić same, ale chciałabym udać, że nie widzę oczu Idalii krążących ode mnie do ciebie. I nader często zahaczających o drzwi. I nie mogę powstrzymać ciekawości, co tu się będzie działo. Tyle mnie ominie.
- Agata - powiedziały jednocześnie Hana i Idalia. I wtedy zetknęły się ich spojrzenia. Ciepłe i szczere oczy Hany na moment dotknęły smutnych i poważnych oczu Idalii. I chociaż obie przeszył ledwie dostrzegalny dreszcz, spojrzenia przetarły szlak.
- No wiem, wiem, maleństwa, rośnijcie duże - Agata pogłaskała delikatnie główkę śpiącego dziecka i ciepło uśmiechnęła się do Hany. Idalia stała spłoszona, sztywna, ze wzrokiem wbitym w podłogę. Ani razu nie popatrzyła na dziecko.
- Hej, kosmitko, to był żart, wiesz, co to jest żart? - tym razem internistce nie udało się przyciągnąć spojrzenia koleżanki.
- Nie zapomnę zapytać Googla. Słowo.
- Uważaj, Hana - Agata otworzyła drzwi. - Ona właśnie taka jest.
Hana z trudem otworzyła oczy i szybko zasłoniła pieluchą niezbędne w czasie karmienia szczegóły anatomii. Agata przeszkadzała, wizyty podekscytowanych przyjaciół i kolegów były męczące. Ale nie mogłaby im o tym powiedzieć. Nie chciała. Już nie. Nie po tym, co ją samą spotkało. Zbyt dobrze pamiętała jeszcze, jak ciągnęło ją do młodych matek i ich dzieci. Czas, w którym śniła o własnym dziecku, a ono wciąż było marzeniem. Nieznośnym, niedościgłym, odległym. Teraz trzymała przy piersi swój prawdziwy maleńki cud. I doskonale rozumiała, cała była wyrozumiałością.
Nie umiała ciężko pracującym kolegom odmówić tej chwili wytchnienia wynikającej z patrzenia na bezbronność noworodka. Nie chciała sobie odmawiać obserwowania ich łagodniejących twarzy, mimowolnych uśmiechów, czułych spojrzeń. z fascynacją patrzyła, jak z ich ruchów znika napięcie, jak pod wpływem widoku dziecka ich pośpiech gdzieś znika, jak próbują, każde na swój sposób, mniej lub bardziej naturalnie współuczestniczyć w jej radości.
- Nie, wchodź, nie jesteś pierwsza i pewnie nie ostatnia. Drzwi nam się nie zamykają.
- Jesteście prawdziwą sensacją - Agata jak najciszej przystawiła krzesło do łóżka koleżanki. Usiadła. - Prześliczną sensacją, jak widzę. Cześć, nowy człowieku. Piękniutki z ciebie ufoludek.
Siedziały naprzeciwko siebie uśmiechnięte, bez słowa, w swobodnym, dobrym milczeniu. Agata jak urzeczona wpatrywała się w śpiącą Sarę. Hana z troską patrzyła w zupełnie spokojną twarz Agaty. Tak było właściwie.
- Ale nie tylko o to chodzi.
Agata westchnęła, Hana spojrzała pytająco.
- To znaczy oczywiście przyszłam pogratulować - internistka odchrząknęła zażenowana. - Ale przede wszystkim chciałam podziękować. Bardzo wiele dla mnie zrobiłaś. Byłaś przy mnie w najtrudniejszych chwilach. Nie żeby teraz było łatwo... I jakoś wcześniej nie było ciągle okazji.
Głos Agaty zadrżał. Niepewnie objęła się ramionami.
- Ale dzisiaj już o wszystkim wie Wiktoria, bo posłuchałam twojej rady. Składa mnie po nocnych koszmarach. W jej obecności wszystko powoli blaknie. Staje się łatwiejsze do zniesienia. Wtedy na początku, gdyby nie ty...
- Lubię być we właściwym czasie i miejscu. A to się naraz rzadko zdarza. Cieszę się, że przydarzył się nam ten wyjątek. Bardzo się cieszę.
- Wiesz, w końcu co było a nie jest, jeśli się stało, to nie odstanie i takie tam... no i jest jeszcze ktoś, kto zrobił się dla mnie niezwykle ważny. To też nie pozostaje bez znaczenia.
Nagle do sali ktoś lekko zapukał. Hana delikatnie odłożyła dziecko do łóżeczka, otworzyła drzwi i mocno się zdziwiła.
- Dzień dobry, nie, nie jestem duchem, ach, te pozory, bywa, że po dyżurze mogę wyglądać nieco... niekorzystnie. Wierzę, że moja trupia bladość was nie zniechęci.
- O, zdecydowanie nie tego kogoś miałam na myśli - Agata się roześmiała. - Chociaż i w tej sprawie udało się ostatnio zrobić co nieco. Cześć, Idalia. Miło cię widzieć, choć spodziewałabym się ciebie wszędzie, ale nie tu.
Woźnicka przelotnie zerknęła w twarz Idalii, ich spojrzenia się skrzyżowały. Uścisnęła szybko ramię lekarki. Mocno, krzepiąco. Nie uszło to uwadze Hany.
- Lubię zaskakiwać. I chyba nawet umiem.
- Umiesz, hej - ginekolog, nadal zaskoczona, wyciągnęła do kobiety rękę. Dość swobodnie, a przynajmniej bardzo się starała, żeby tak wyglądało.
- To teraz chyba powinnam was zostawić same, ale chciałabym udać, że nie widzę oczu Idalii krążących ode mnie do ciebie. I nader często zahaczających o drzwi. I nie mogę powstrzymać ciekawości, co tu się będzie działo. Tyle mnie ominie.
- Agata - powiedziały jednocześnie Hana i Idalia. I wtedy zetknęły się ich spojrzenia. Ciepłe i szczere oczy Hany na moment dotknęły smutnych i poważnych oczu Idalii. I chociaż obie przeszył ledwie dostrzegalny dreszcz, spojrzenia przetarły szlak.
- No wiem, wiem, maleństwa, rośnijcie duże - Agata pogłaskała delikatnie główkę śpiącego dziecka i ciepło uśmiechnęła się do Hany. Idalia stała spłoszona, sztywna, ze wzrokiem wbitym w podłogę. Ani razu nie popatrzyła na dziecko.
- Hej, kosmitko, to był żart, wiesz, co to jest żart? - tym razem internistce nie udało się przyciągnąć spojrzenia koleżanki.
- Nie zapomnę zapytać Googla. Słowo.
- Uważaj, Hana - Agata otworzyła drzwi. - Ona właśnie taka jest.
*
- Ja właściwie tylko na chwilę. Mam nadzieję, że ci się nie narzucam. Nie chciałabym przeszkadzać.
- Usiądź. Mamy tu wielu gości. Wszyscy - poszukała spojrzeniem oczu Idalii. - są mile widziani.
Psychiatra nie usiadła. Wyraźnie się zdenerwowała. Przetarła dłonią twarz.
- Domyśliłam się już przy twoim pierwszym zaproszeniu na kawę, które natychmiast odrzuciłam, że wiesz. Byłam pewna, że następnego dnia będzie wiedział cały szpital. Do dzisiaj nie wie nikt. Źle, bardzo źle cię oceniłam. Dałam się zwieść pozorom.
Hana milczała, spokojnie czekała na dalszy ciąg.
- Dzisiaj przychodzę cię prosić o dwie rzeczy. Pierwsza prośba, ważniejsza, wybacz mi. Proszę, strasznie mi z tym źle, przykro.
Idalia zacisnęła dłonie w pięści. Hana jednak widziała, że próbowała ukryć ich drżenie.
- Dawno nikogo o nic nie prosiłam. Nie jest to łatwe. Tym bardziej szczerze proszę cię o wybaczenie. Druga prośba - niech to, co wiesz, zostanie dla ciebie. To, że znasz mojego byłego męża. I cała reszta.
- Usiądź, tym razem ja proszę - Hana podsunęła lekarce krzesło. Sara zapłakała cicho, Idalia zacisnęła powieki. Ginekolog patrzyła na nią uważnie, spokojnie, kołysząc córeczkę.
- Nie gniewam się i doceniam jasne postawienie sprawy, a co do drugiej prośby - to twoja prywatna rzecz. Nie zamierzam i nie chcę ingerować ci w życie. Właśnie dlatego, że dobrze znam Wiktora i sporo o tobie wiem. I to, że nie uwierzysz mi faktów nie zmieni - jest to sporo dobrego.
- Dzięki - słowo padło beznamiętnie, zbyt szybko.
- Kolejnym faktem jest to, że chciałabym lepiej poznać i ciebie, skoro już nadarzyła się okazja. Ja wbrew pozorom, które często mylą, będę mieć teraz dużo czasu.
W tym momencie drzwi otworzyły się po raz kolejny. Jak wicher wpadła przez nie Tosia, a za nią wszedł uśmiechnięty Piotr. I to był pierwszy raz, kiedy Hana nie cieszyła się na ich widok.
- To ja już pójdę - Idalia szybko podniosła się z miejsca.
- Przemyśl - młoda mama próbowała nie kończyć rozmowy, ale nić porozumienia została już brutalnie zerwana. Mimo to, ku zdumieniu Hany, kobieta ledwie dostrzegalnie kiwnęła głową.
*
- To co wszyscy - gratulowała, ale chciała też pogadać tak zwyczajnie. Niestety pewnie po raz ostatni.
- Jak będzie jej zależało, to wróci. Nie przejmuj się nią, wszyscy niespecjalnie darzą ją sympatią.
- A jak nie wróci, to ty do niej pójdziesz, czasami trzeba komuś pokazać, że się go lubi, wiem to z własnego doświadczenia - wtrąciła się Tosia.
- Mądrość przez ciebie przemawia, smarkulo - Piotr pocałował córkę w czubek głowy.
Powoli podeszli do łóżeczka.
- Poznaj, to małe stworzonko to właśnie Sara. Będziesz jej od teraz bardzo potrzebna, jesteś starszą siostrą, moja droga. Mam nadzieję, że zechcesz nam pomagać.
- Mogę wziąć ją na ręce? Jest taka słodziutka.
- Teraz śpi, jak się obudzi.
- Zróbmy wyjątek, ten jeden jedyny raz - Hana podeszła i ostrożnie wyciągnęła z łóżeczka dziecko, wsuwając je w ramiona Tosi.
- Cześć, Sara, ale jesteś śliczniutka. I pięknie pachniesz. Jestem twoją siostrą, wiesz?
- To wy się zapoznawajcie, a ja, korzystając z okazji, że Sarenka ma najlepszą opiekę, uciekam pod prysznic.
Telefon Hany oznajmił nadejście SMS-a.
Szybko odczytała wiadomość. W treści czekało na nią kolejne zaskoczenie. Napisała Magda.
"Przepraszam cię. Szczerze, bo tylko tyle mogę teraz zrobić. I jeszcze to, by Tosia mogła u ciebie bywać kiedy i jak długo zechce. Mam nadzieję, że i ja kiedyś będę mogła zabrać do siebie twoją córkę. Spróbuję na to zapracować. Wierzę, że odpowiednio ciężką pracą sprawię, że i dla mnie znajdzie się miejsce w waszym gronie".
"Przyjedź, wszyscy tu czekamy" - odpowiedziała Hana natychmiast, bez zastanowienia. Po czym usunęła obie wiadomości.
Namydlając się powoli, analizowała zdarzenia. Trzy kobiety, wszystkie dumne i silne. I trzy słowa, które zna każde dziecko: przepraszam, proszę, dziękuję. A pośród tego ona, pozornie zupełnie zwyczajna, a jednak to w jej rękach znalazły się na chwilę losy tych trzech niepowiązanych z sobą światów.
Świat Agaty - pełen poświęcenia i dobroci, jasny, przejrzysty świat prostych pragnień, zwykłego szczęścia, cichego spokoju i mocnej pewności.
Świat Idalii - pogmatwany, chaotyczny, niespokojny. Pełen niezrozumienia, wypełniony pracą i smutkiem. Świat bez ciepła.
A świat Magdy? Jego nie znała. Do niego dopiero otrzymywała klucz. Naprzeciw wychodziły jej samotność i tęsknota. Nie wiedziała, co jeszcze w nim napotka. Może lęk? A może ból? Tak różny od jej własnego.
Niezależnie, co stanie jej na drodze czuła, że nie będzie w stanie jej zdziwić. Bo nic od teraz nie mogło jej już zaskoczyć.
No domyślam się, że to może być nieco uciążliwe, odwiedziny, gratulacje, chociaż niewątpliwie także bardzo miłe :)
OdpowiedzUsuńZaraz, zaraz, Idalia? Były mąż, którego zna hana?
O co chodzi?
Czy ja czytałam niedość uważnie, że nie wiem, czy ty specjalnie wprowadziłaś zagadkę?
Normalnie teraz padnę z ciekawości co będzie dalej.
Agata widzę zaczyna na nowo żyć, no i Magdy wiadomość to ogromne zaskoczenie!!!!
Ale może jednak się uda, będą zgodnie żyły...
A zapoznanie Tośki i małej Sary wspaniałe!!!!!!! :) starsza siostra na pewno się przyda, zwłaszcza taka mądra :)
Pozdrawiam - ela :)
Zagadka zamierzona. Kiedyś może się wyjaśni. :) Dojdzie do przedstawienia historii życia dziwnej pani doktor. :D
UsuńRzeczywiście trzeba wyrozumiałości, by znosić tłumy kręcących się wokół ludzi, podczas gdy chciałoby się przebywać sam na sam ze swoim nowo narodzonym cudem. Szczególnie, gdy dochodzą jeszcze osłabienie i zmęczenie związane z porodem. Widok znajomych stanie się miły dopiero za jakiś czas, kiedy potrzebna będzie pomoc przy drobnych codziennych czynnościach, by choć na chwilę odciążyć niedospaną młodą matkę. Ale wtedy już nie będzie tylu chętnych, gdyż cała "fala" przetoczy się w pierwszych kilku dniach. A z drugiej strony - jakże im odmówić widoku małej, kiedy wszyscy tacy przyjaźni i entuzjastyczni.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że Agata, idąc za radą Hany, powiedziała o wszystkim Wiktorii. Wszak w takich chwilach każde wsparcie jest niezmiernie ważne, jednak najwięcej daje obecność przyjaciela, który zna nas od lat, z którym zdążyło się już przeżyć wiele upadków i wzlotów, dobrych i złych chwil. Taki najlepiej zna nasze reakcje, wie, co powiedzieć, a o czym lepiej pomilczeć, jest też gotów znieść wszelkie przykrości związane z bezsilnością i frustracją wyładowywaną na nim. A po wszystkim jeszcze przytuli :)
No i cieszę się, że Agata nareszcie odnalazła jako taki spokój, mimo że na razie jeszcze chwiejny.
Widzę, że Idalia zaczyna wychodzić do ludzi. Coraz bardziej fascynuje mnie ta postać, nie mogę się doczekać, aż poznam jej historię. Hana, jak mało kto, potrafi dochować sekretu. Kto wie, może te dwie z czasem się zaprzyjaźnią? :) Czekam też na wyjaśnienie, o co chodzi z byłym mężem Idy - śledzę tę postać od początku tak dokładnie, iż nie sądzę, aby cokolwiek mi umknęło.
Cudne zapoznanie dwóch sióstr. Hana wykazała dużą wrażliwość na potrzeby Tosi - pokazała, że teraz nie jest jedynym dzieckiem, ale nadal bardzo ważnym. Takie słowa i odpowiednia postawa rodziców mogą uchronić starsze dziecko przed poczuciem odrzucenia i zapoczątkować przepiękną, siostrzaną więź.
Wspaniała reakcja na wiadomość od Magdy. Wszak każdy człowiek popełnia błędy, a jednak jesteśmy czymś więcej, niż jedynie sumą naszych grzechów. I w ogóle, bardzo pozytywny rozdział - dla wszystkich bohaterów, jak i dla każdego z osobna. Hana stała się pewnego rodzaju katalizatorem dobra :)
Pozdrowienia od niesfornej, nieregularnie komentującej, lecz wiernej czytelniczki :)
Nadrabiasz długością. :) Niedługo będzie dłużej od rozdziału. :) Bardzo mnie to cieszy, że się podoba. :*
UsuńKiedy mozna sie spodziewac nexta?
OdpowiedzUsuńJak zwykle w poniedziałek. :) Witam serdecznie. :)
Usuń