poniedziałek, 22 grudnia 2014

15.

"Pokaż się swojemu najgłębszemu strachowi; wtedy strach traci swoją moc, kurczy się i znika. A ty jesteś wolny".

*****
Agata stała przed gabinetem doktor Cichockiej i studiowała godziny otwarcia. Zamierzała znaleźć w najbliższych dniach chwilę czasu na rozmowę z nią. Skończyła swoją pracę, zastał ją wieczór i znowu nie zdążyła przyjść. Wzięła więc dokumentację pacjentki i przy okazji skserowania jej poszła sama siebie przekonać, że robi coś w tej sprawie. Nie bardzo chciała wchodzić w interakcję z nową, obawiała się jej, czas jednak mijał, a bez interwencji specjalisty marnie oceniała szanse Joanny.
Nagle drzwi się otworzyły i stanęła w nich zaskoczona lekarka, omal nie wypuszczając z rąk kubka.
- Co tu robisz? - zapytały jednocześnie.
Woźnicka szeroko się uśmiechnęła, w oczach nowej pojawił się tylko lekki błysk rozbawienia.
- Cześć, mam sprawę - obronnym gestem wyciągnęła przed siebie teczkę. - Ale raczej dzisiaj cię nie ma. Przynajmniej w teorii jak widać.
Kobieta z wahaniem przepuściła ją w drzwiach.
- Czego się napijesz?
- Herbata, to jest dobry pomysł.
Psychiatra bez słowa wyszła z gabinetu ze swoim kubkiem. Agata rozejrzała się po wnętrzu, żadnych zdjęć czy rzeczy osobistych. Na biurku nieskazitelny porządek. W pierwszym odruchu pomyślała, że wszyscy psychiatrzy to dziwacy i należą im się wyjątkowo wredne dowcipy. Jaki normalny lekarz ma czas na utrzymywanie takiego ładu? Z drugiej strony kto o zdrowych zmysłach wytrzymałby ciągłe obcowanie z chorymi psychicznie? Ale żeby siedzieć w pracy w wolne dni? Na ścianach widniały dyplomy potwierdzające niezliczone kwalifikacje lekarki, przeszło jej przez myśl, że nie ma nawet połowy z tych wyróżnień, a również jest dobrym lekarzem i ma znacznie łatwiejszą specjalizację. Pewnie też spokojniejszy sen.
Kiedy chciała usiąść na sofie, do gabinetu wróciła Idalia, Agata zatrzymała się w pół ruchu i poczuła strasznie nieswojo, jakby przyłapana na przewinieniu. Nowa wstawiła wodę na herbatę, jednocześnie lustrując lekarkę wzrokiem. Internistka miała wrażenie, że gdyby stała przed nią rozebrana, czułaby się tak samo upokorzona jak pod ciężarem tego spojrzenia. Przytłaczała ją osobowość koleżanki.
- Za ten wzrok też ci płacą? - potrząsnęła gwałtownie głową zirytowana.
- Tu u was jakoś mniej, ale da się przeżyć.
Miała pewność, że koleżanka dobrze się bawi jej kosztem, z trudem patrzyła w nieruchomą twarz kobiety, atak odkładając na bardziej sprzyjającą okazję, nowa nieziemsko ją wnerwiała, starcie było nieuniknione.
- Nie masz dzisiaj dyżuru. Działasz charytatywnie? - nie mogła powstrzymać sarkazmu, a przecież nie po to tu przyszła.
- Zaległości - tamta wskazała ręką poukładane równo na biurku teczki. Sztywnym ruchem Strzepnęła z fartucha niewidoczny pyłek.
"Akurat" - Pomyślała Internistka. - "Ale niech ci będzie, bo jak na lekarza zwariowanych szybko się denerwujesz".
- Potrzebuję twojej pomocy, próba samobójcza. Dobrze nie jest - Wyciągnęła w jej stronę dokumenty. - Zapoznaj się, jeszcze tydzień i moja robota będzie skończona, reszta w twoich rękach i na twoim oddziale.
Lekarka otworzyła teczkę i zaczęła szybko przebiegać wzrokiem linijki tekstu. Woźnicka odniosła wrażenie, że znając powód wizyty nowa lekko się rozluźniła. Nie patrzyła już nawet w jej stronę, dlatego teraz ona przyglądała się bez skrępowania, a irytacja w niej wzrastała, choć nie mogłaby wymienić powodu tego stanu.
Niezależnie co ktokolwiek o niej myślał, Idalia była po prostu naturalnie piękną kobietą. Jedną z tych, które nie musiały się starać o zainteresowanie płci przeciwnej, bo mechanicznie przyciągały spojrzenia. Lekki makijaż, figura świetnie eksponująca krągłości we właściwych miejscach, gęste włosy swobodnie opadające na ramiona, podkreślające subtelnie urodziwą twarz, i te przeszywające na wylot szmaragdowozielone oczy. Ze zdziwieniem zarejestrowała brak obrączki, kiedy kobieta harmonijnymi ruchami przewracała kartki.
Psychiatra pracowała metodycznie i spokojnie, lekceważąc resztę świata, w tym poganiające spojrzenia Agaty, która czekała tylko na odpowiedź. Nie mogąc usiedzieć na miejscu wstała i zaczęła spacerować po gabinecie. Nie chciała tego przyznać nawet przed sobą, ale nowa była fascynująca, coś w niej ją pociągało. Dlatego tak denerwował całkowity brak zainteresowania ze strony kobiety, która wzięła do ręki notes i zaczęła w nim coś skrupulatnie zapisywać, Agata tego już nie wytrzymała.
- Nie lubisz nas, co? Nie twoja sfera? - Zaatakowała podniesionym tonem, choć czuła, że to idiotyczne narzucanie się.
Idalia na moment zamknęła oczy. Poza tym nawet nie drgnęła.
- Słucham?
- Czemu udajesz lepszą niż jesteś? Dlaczego wszystkich drażnisz?
- Wszystkich? - przelotnie spojrzała na Agatę dużymi, smutnymi oczami, po czym wróciła do lektury. - Pójdę do niej jutro, chcę się lepiej przygotować, mogę to...
- To jest kopia - powstrzymała ją Woźnicka. - Odpowiedz na moje pytanie i się zmywam.
Idalia położyła teczkę na stercie innych. Wstała, podeszła do okna i zapatrzyła się w dal. Agata stanęła obok.
- Nic do was nie mam. Wyluzuj.
- I przez to nic nie stać cię na więcej poza kiwnięciem głową na powitanie, kiedy nas przypadkiem mijasz? Zignorowałaś wczoraj przy mnie zaproszenie Hany na wspólną kawę w bufecie, Wiktorii na imprezę, nie zabiegasz o kontakt, jakbyśmy nie istnieli - Agata coraz bardziej się nakręcała.
- Chcę pracować w spokoju - odpowiedziała Cichocka.
- A my ci go zakłócamy. Miło.
- A wy śledzicie każdy mój ruch. Bez wstydu się na mnie gapicie.
- Bo jesteś dziwna! Takie to nadzwyczajne? Izolujesz się, odtrącasz przyjazne gesty, pacjenci też podobno za tobą nie przepadają, ale nikt na ciebie nie doniesie do góry, bo jesteś dobra. Niestety.
- Wspaniałe masz źródło informacji, moje gratulacje.
- Idalia, ja jestem po twojej stronie! Dobrze ci radzę, bo też byłam tu kiedyś czarną owcą, zmień nastawienie, inaczej nie będzie ci łatwo. Daj nam chociaż spróbować, nie jesteśmy tacy straszni - spojrzała z nadzieją na koleżankę.
- Muszę wracać do domu - przerwała potok słów tamta.
- Jesteś kompletną idiotką, czy tylko udajesz? Obiecałam sobie, że rozwiązuję natychmiast wszystkie moje problemy, a ty jesteś moim cholernym problemem! Mam cię ochotę udusić! Gadaj natychmiast, co do mnie masz! Wredna i ważna nie jesteś, to widać, więc co? Na większą idiotkę już nie wyjdę na pewno!
Niespodziewanie Idalia zaczęła się śmiać, podeszła do Agaty i mocno ją przytuliła, łzy stanęły jej w oczach. Stała tak dłuższą chwilę z koleżanką w ramionach, z Agaty szybko opadała złość. Chciała coś powiedzieć, ale psychiatra zasłoniła jej usta dłonią.
- Niezła jesteś - odsunęła internistkę na odległość ręki i pierwszy raz spojrzała na nią uważnie. - Dawno mi nikt tak nie nagadał, doktor Woźnicka.
- Zasłużyłaś.
- Na to wygląda, ale ja też mam problem.
- Chcesz o tym porozmawiać? - spytała z ironią.
- Tak dobrze znam naturę ludzką, że aż nie umiem się z nią porozumieć. Choćby to - spojrzała na kubki z herbatą, żaden z nich nie był zalany wodą. - Proszę, przykład masz od ręki.
- Fatalnie z tobą - internistka rozłożyła ręce w geście bezradności. - Za karę jutro należy mi się nie tylko herbata, ale i ciasto, inaczej wszystkim rozgadam, jaki to u ciebie szczyt gościnności.
Agata z trudem powstrzymała uśmiech. Oczy Idalii zrobiły się okrągłe.
- Dobra, umowa stoi, ale nie mów... Bo wtedy to już mogę się zwalniać, wstydu nie wytrzymam.
- Ach, jest próżność.
- Instynkt samozachowawczy.
- No to co? Trochę się zasiedziałaś, mnie też nic nie goni, dasz się przynajmniej odprowadzić do samochodu?
- Skoro nalegasz...
- Nie to chciałam usłyszeć - Agata popatrzyła groźnie.
- Chętnie.
- Już lepiej. Tylko włóż na siebie coś normalnego. Kto cię tam wie, może jeszcze wyrośniesz na człowieka?
*
- Hana - Tosia z płaczem rzuciła się w ramiona lekarki.
- No już, kochanie, zaraz pojedziemy do domu i zrobimy coś, żebyś poczuła się lepiej.
- Ale kolejny raz pani powtarzam - wtrąciła się nauczycielka. - To, że ja panią kojarzę i mała wybiega często do pani przed szkołę, nie upoważnia mnie do wydania chorego dziecka. Musi pojawić się ktoś z jej rodziców.
Hana nerwowymi gestami przeszukiwała mocno wypakowaną torbę, wreszcie znalazła kartkę.
- To jest upoważnienie ojca Tosi, musi pani wystarczyć. Nie jest w stanie na razie wyrwać się ze szpitala. Nawet zdobycie tej kartki kosztowało mnie sporo trudu.
- Ja chcę iść z Haną, ona często mnie odbiera.
- No dobrze - tym razem kobieta wręczyła kartkę lekarce. - Proszę do mnie zadzwonić, kiedy rodzice zajmą się małą, bo nie da mi to spokoju. Wezwę wam taksówkę.
- Dziękuję - lekarka uśmiechnęła się z ulgą.
Kobieta pospiesznie wybrała numer.
Hana czułym gestem przytuliła małą.
- Wytrzymaj jeszcze troszeczkę.
- Teraz już będzie łatwo, bo nie jestem sama.
*
- I jak się czujesz? Chociaż trochę lepiej? - Hana z niepokojem patrzyła w bardzo bladą, napiętą twarz dziewczynki. Odsunęła przyklejone do spoconego czoła kosmyki i położyła na nim rękę.
- Boli mnie brzuch, ale już nie chce mi się wymiotować.
- Mama odebrała?
- Nie, ona rzadko w pracy odbiera ode mnie telefon.
- Cóż, muszę ci wystarczyć ja, może coś pooglądamy? A może chcesz zasnąć? Zrobię gorzkiej herbaty, wiem, że to niedobre, ale dzięki temu się nie odwodnisz.
- Mama też mi zawsze daje, jak wymiotuję.
Kiedy lekarka wróciła do pokoju z herbatą, dziewczynka z umiarkowanym zainteresowaniem oglądała młodzieżowy serial.
- Co oglądasz? Dużo mnie ominęło? - z westchnieniem ulgi ułożyła się obok małej na kanapie. Z intensywnego wysiłku i stresu bolał ją brzuch.
- Takie tam. Violettę, o takiej dziewczynie, co kocha śpiewać, wszystkie dzieci oglądają, ale to trochę głupie. Mama tak mówi, a mnie się nawet podoba.
- Wiesz, seriale niekoniecznie mają być mądre, mają relaksować. Uczyć mogą książki.
- A ty lubisz seriale?
- Pewnie, jak już nie mam siły myśleć i się martwić, bardzo lubię.
- To chyba ja też oglądam na zmartwienia. Ale dzisiaj mi nie pomoże nawet mój ulubiony.
- Niedługo ci przejdzie, to zwykły wirus, takie niestety strasznie męczą.
- Mama będzie zła, że poszłam z tobą. Nie rozumie, że ja cię lubię. Rozgniewa ją to.
- Antosiu, tata naprawdę nie mógł...
- Wiem, ma ważną i odpowiedzialną pracę, rozumiem, nie jestem już dzieckiem. Nie chodzi o tatę. Ja chciałam iść z tobą. Póki jeszcze mogę tu do ciebie przychodzić.
- Nie jesteś - Hana z promiennym uśmiechem dotknęła policzka "nie dziecka". - A Dlaczego potem nie będziesz mogła?
- Będziesz miała swoją córkę, nie będę ci już potrzebna. Mama tak mówi.
Lekarka przysunęła się do Tosi i spojrzała jej w oczy.
- Zawsze mi jesteś potrzebna. I ciągle nie mogę się na ciebie doczekać, to nigdy się nie zmieni. A Sara będzie mieć wspaniałą starszą siostrę. Kto mi pomoże, jeśli nie ty?
- To dlaczego mama tak powiedziała i cię nie lubi? I dlaczego nie rozumie, że ja chcę spędzać z tobą czas? To jest głupie!
- Dorośli są bardzo skomplikowani, czasem za bardzo. Różne rzeczy nam się wydają, przez nie podejmujemy decyzje, których albo potem żałujemy, albo krzywdzą innych. Zwykle tych, których kochamy. Ale nigdy nie robimy tego specjalnie. Naprawdę.
- Ale o tym nie trzeba decydować. to jest proste. Kocham mamę, kocham tatę i kocham ciebie.
Hana zacisnęła powieki, żeby ukryć wzbierające w oczach łzy.
- Bardzo chcę, żebyś tu u nas miała drugi dom. Twoja mama pewnie z czasem to zrozumie. I zawsze mnie pytaj, co myślę, wierz tylko temu, co sama ci powiem, dobrze?
- Mama tego nigdy nie zrozumie. Bo jej chodzi o tatę, nie o mnie i ciebie. Musiałabym chyba uciec z domu! - Tosia z całej siły uderzyła pięścią w łóżko.
- No coś ty! Umarłaby ze strachu. Nawet tak nie myśl.
- Ciągle chodzi zła, a ja przez to, że jest taka, jestem ciągle smutna. Na mnie jest zła, bo cię lubię i często chcę z tobą i tatą być po szkole, na ciebie jest zła, bo zabrałaś jej tatę. A to głupie, bo jeśli ja nie lubię Oliwii, nie muszę się z nią bawić, ale to nie znaczy, że ona nie może mieć innych koleżanek.
- Straszna z ciebie mądrala, Tośka. Wielu dorosłych mogłoby się od ciebie uczyć. Nie zabrałam twojej mamie nikogo, nic nie łączyło jej i taty, kiedy się poznaliśmy. Problem polega na tym, że mamie może ciężko jest samej i dlatego jest taka poirytowana? I jestem z ciebie dumna, że nie jesteś zła na tatę, bo kocha kogoś innego.
- Sama? Ja jej pomagam i taki jeden kolega ją lubi, ale ona ostatnio nie lubi nikogo. Nie gniewaj się na mnie, jak ci powie coś bardzo przykrego, okej?
- Nigdy nie dałaś mi powodu nawet do złości, a co dopiero gniewać się na taką fajną dziewczynkę. Daj spokój.
- Trochę chce mi się spać. A z filmu już i tak nic nie wiemy.
- To zamknij oczka, posiedzę przy tobie.
Ekran telefonu dziewczynki rozświetlił sms.
- Mama będzie tu za godzinę, raczej jest na mnie wściekła.
- Śpij spokojnie - Hana wzięła małą za rękę. - Twoja mama to sprawa moja i taty, porozmawiamy z nią. Twoim zmartwieniem powinno być tylko to, żeby przyśnił ci się jakiś dobry sen.
Uśmiechnęła się, pocałowała dziecko w policzek i okryła kocem. Siedząc na brzegu łóżka patrzyła, jak twarz małej stopniowo się wypogadza, a oddech wyrównuje. Kiedy upewniona, że dziecko śpi wstała, bo ucisk własnej córki na pęcherz był już nie do zniesienia, poczuła, że wraz z Tosią straciłaby coś cennego. Niezależnie od decyzji jej matki będzie walczyć zarówno o kontakt z córką Piotra, jak i to, żeby mała jak najdłużej pozostała dzieckiem. Bez mnóstwa zmartwień dorosłości.
Wróciła z łazienki i ostrożnie położyła się po drugiej stronie łóżka. Nawet nie zauważyła, kiedy zapadła w głęboki sen.

2 komentarze:

  1. Ooooch! Lubię Idalię! Kocham, jak postać jest tajemnicza, tym samym intryguje i nie jest do bólu przewidywalna. No, no, udała ci się Idalia :) bez dwóch zdań!
    Oby się zaprzyjaźniła z agatą, jak już z nią będzie gadała, to z innymi też, bo zobaczą, że nie jest taka sztywna :)
    Jejku, te twoje scenki z dzieciakami, najpierw Zosia, teraz Tosia. To takie mądre dziecko, a mama, no cóż, zabiera coś najcenniejszego dziecku jego dzieciństwo!
    Żeby tylko pod wpływem słów Magdy nic się Hanie nie stało...
    Pozdrawiam :* - ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie damy Hanie krzywdy zrobić, no chyba że damy? ;)
      Idalia póki co też mi się podoba, mam nadzieję, że I DALej stanę na wysokości zadania. :D
      A Tośki Hana sobie tak łatwo z głowy nie wybije.

      Usuń