"Co nazywamy
drogą jest ciągłym wahaniem".
*****
- Wiecie co jest grane tym razem? - Piotr wygodnie rozsiadł
się na krześle. - że Tretter zwołał naradę?
Wiki tylko wzruszyła ramionami, Agata pokręciła głową.
- Na wielką rzecz mi to nie wygląda, skoro jest nas tylko
czwórka - powiedział Marek, nalewając kawy do kubka.
- Może ktoś coś przeskrobał i mam nadzieję to tym razem nie
być ja- wyraziła przypuszczenie Agata.
- I co, dowiemy się o tym wszyscy, taki nowy sposób na
integrację? - uśmiechnął się Piotr.
- Stare jak świat i przereklamowane, szantaż się to nazywa,
na dodatek zbiorowy - Wiki postawiła sprawę konkretnie.
Lekarze parsknęli śmiechem. W tym momencie wszedł Tretter.
- Moi drodzy, zebraliśmy się tutaj z konkretnego powodu, ale
widzę, że go jeszcze nie ma.
Cztery pytające spojrzenia zwróciły się w jego stronę.
- Zauważyliście lub nie, od jakiegoś czasu nie ma z nami
Szymona, uciekł nam na zagraniczne stypendium. Od dzisiaj na jego miejsce...
W tym momencie drzwi się otworzyły i do lekarskiego wpadła nieznana
nikomu kobieta. Niska, wręcz filigranowa, zielonooka brunetka. Mogła mieć
równie dobrze dwadzieścia jak trzydzieści kilka lat. Policzki miała
zaczerwienione od biegu, długie włosy niedbale opadały jej na twarz, z trudem
wyrównywała oddech. Pewnie patrzyła przed siebie, nie zaszczycając spojrzeniem
nikogo konkretnie.
- Przepraszam - rzuciła w przestrzeń, rozglądając się za
wolnym miejscem. Jej ton był znudzony, bynajmniej nie przepraszający.
Piotr wstał, chcąc przepuścić ją na wolne krzesło obok siebie,
jednak Tretter dał kobiecie gestem znak, aby stanęła przy nim. Niechętnie
spełniła polecenie, nadal nie patrząc na zebranych. Stojąc obok szefa wyglądała
jak mała dziewczynka, nerwowym ruchem odrzuciła włosy z twarzy.
- No więc - Tretter odchrząknął. - Na jego miejsce została
przyjęta doktor Idalia Cichocka. Psychiatra z dużym doświadczeniem i wysokimi
kwalifikacjami. Kiedyś już proponowałem jej u nas posadę, wtedy wybrała
konkurencję, niespodziewanie po kilku latach zmieniła plany i proszę... jest.
Zapanowała cisza, lekarze patrzyli naprzemiennie na szefa i
nową koleżankę, ale nikt nie wiedział, co powiedzieć. Ona też się nie odezwała,
Tretter ciągnął więc dalej przerwany wątek.
- Mam nadzieję, że pomożecie się zaaklimatyzować nowej
osobie i nie będzie do mnie biegała ciągle pytając: co, gdzie, jak i dlaczego
akurat tak. A tobie mam nadzieję będzie się z nami dobrze pracowało. To ja was
zostawiam, moja papierologia czeka, zapoznajcie się i do pracy. Aha, i
przekażcie reszcie, że ich też obowiązuje pomoc koleżeńska.
Po tych słowach opuścił pomieszczenie.
- Mnie już znacie, ja raczej będę poznawać się bliżej z
pacjentami, więc myślę, że po prostu zabierzmy się do pracy - powiedziała
Idalia spokojnie.
Energicznym krokiem wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi.
- Miło cię poznać - powiedział Marek, zanosząc się śmiechem.
- Znamy się że? - spytała Agata.
- Ale jazda, jeszcze się nawet nie odezwałam, a już mnie nie
lubi, tego jeszcze nie było - dodała Wiki.
- Dajcie spokój, fajna dziewczyna, trochę przejęta - Piotr
stanął w obronie nowej.
- Chciałeś powiedzieć ładna, na przejętą to ona mi nie
wygląda - skonkretyzowała Agata.
- Ale imię ma ładne, trzeba jej przyznać - Marek szukał
dobrych stron dziwnej sytuacji.
- Nie ma co gadać, wyrobi się - powiedział Piotr wstając. -
Początki zawsze są trudne. Dnia pracy też. Swój gabinet raczej znajdzie, nie?
*
- O czym myślisz? - Hana położyła dłoń na policzku Piotra.
Leżeli w łóżku, był późny wieczór. Mimo że całodzienne zmęczenie doskwierało
już obojgu, nie umieli przestać ze sobą rozmawiać, żeby zwyczajnie zasnąć.
- O tobie.
- Nie wierzę ci - Hana się rozpromieniła, zaprzeczając swoim
słowom.
- Poważnie. Zastanawiam się, jak to możliwe u was kobiet, że
tak niewiele potrzebujecie do szczęścia.
- Nie rozumiem.
- Ja się staram o dom, o byt, o wasze samopoczucie... Gonię,
miotam się. a ty? Jesteś zwyczajnie szczęśliwa. Tylko i wyłącznie dlatego, że
spodziewasz się dziecka. Promieniejesz, zarażasz tym szczęściem, widziałaś
Agatę? Pamiętasz, co się z nią ostatnio działo? Teraz nie skacze z radości, ale
jest spokojniejsza, wyważona, a na twój widok błyszczą jej oczy. To jest
metafizyka, magia, ja tego nie ogarniam.
- Bo szczęście jest magiczne. Pozytywne myślenie stwarza
cuda. My mamy nasz prywatny, daj rękę.
Położyła dłoń męża na podskakującym rytmicznie brzuchu,
Piotr zacisnął powieki, żeby ukryć wzruszenie.
- Piotr, ja tworzę dla nas ochronny kokon, dla mnie, dla
ciebie i dla Sary. Tak bardzo was kocham, że moja miłość może wszystko. Mnie
uleczy z żalu za straconym dzieckiem, może kiedyś pozbędę się koszmarów
pierwszego małżeństwa. Tobie da spokój ducha, a Sarze szczęśliwe życie z nami.
I to wszystko się spełni za wiele lat, a może nawet jutro, właśnie dlatego, że
ja w to wierzę.
- Sara, po hebrajsku księżniczka. W sam raz dla mojej córki.
- Nie masz do mnie żalu, że tak? Strasznie mi zależy, żeby
miała w sobie mój świat, część mojej kultury, żebyśmy kiedyś tam pojechali,
spróbowali soku pomarańczowego, który jest tylko tam. Ja czasami tak bardzo
tęsknie, chociaż tu mam dziś dom, prawdziwy. I nie oddam go za nic.
- Żal? No coś ty, będzie naszą Sarenką.
- Chyba niezupełnie takie zdrobnienie - roześmiała się
kobieta z czułością.
- Ojciec najlepiej wie, co dla jego córki jest dobre.
- Okej, nie mieszam się już w ojcowskie sprawy - pocałowała
go w usta. - Sarenka jest słodka - dodała szeptem, tuląc się do niego
gwałtownie.
- Nikt nie ma szans być słodszy od mojej cudownej żony -
Piotr schował twarz w jej włosach.
- Ani ohewet otha - wyszeptała Hana między pocałunkami.
- O nie, tak to ty możesz mówić do naszej córki, do mnie mów
po naszemu, masz teraz drugą i ostatnią szansę, bo zaraz sprawię, że zabraknie
ci tchu.
- Kocham cię - powiedziała Hana stanowczo. - Tak bardzo,
bardzo cię kocham.
A po tym wyznaniu Piotr dotrzymał obietnicy.
*
- Słucham pana - Agata podniosła wzrok znad wypełnianej
właśnie karty pacjentki. Stał przed nią mocno zirytowany mężczyzna, nerwowo
przestępując z nogi na nogę.
- Szukam Aśki, to znaczy Joanny Stawiarskiej, domyślam się,
że tu jest, miała mieć podobno niegroźny zabieg? Ale nie napisała mi, w którym
szpitalu.
- Tak, to znaczy niezupełnie.
Agata wstała.
- Jest pan kimś z jej rodziny?
- Kolegą, to znaczy pewnie chłopakiem. Przynajmniej ona tak
uważa.
- Proszę pana, nie jestem upoważniona do udzielania panu
jakichkolwiek informacji, ale mam prośbę, czy mógłby pan zawiadomić o tym, że
pacjentka jest tutaj kogoś z jej bliskich?
- Nie bardzo, Aśka nie ma nikogo.
- Jest pan tego pewien?
- Z nikim z rodziny nie utrzymuje kontaktów. Co z nią?
Agata się zamyśliła.
- Proszę pójść za mną.
Poprosiła mężczyznę do gabinetu i zamknęła za nimi drzwi.
- To, co przydarzyło się pani Joannie, nie jest ani
planowanym zabiegiem, ani tym bardziej niegroźnym. Aktualnie pacjentka
potrzebuje bliskiej osoby, proszę po prostu do niej iść, nie bardzo mogę panu
cokolwiek więcej wyjawić. Jedno musi pan wiedzieć, na pewno sama sobie nie
poradzi.
- Niech pani już nie będzie taką służbistką! Do Aśki nikt
więcej nie przyjdzie, chcę wiedzieć! - coraz bardziej podnosił głos, emanował
agresją. - Co jej się stało? Pisze mi smsa parę dni temu, ja wyjechałem ze
znajomymi, nie wziąłem komórki. Nikt mi nie będzie przeszkadzał, a tym bardziej
jakaś rozhisteryzowana baba, odpoczynek to jest rzecz święta, proszę pani. Ona
na samą myśl o moich pasjach dostaje histerii! Wracam, czytam, idę do niej do
domu, a tam nikogo, to jaki niegroźny zabieg tyle trwa, co? Zresztą pójdę tam,
niech sama mi powie! Nie będę się prosił!
Mierzył Agatę wściekłym, przytłaczającym spojrzeniem.
- Proszę na mnie nie
krzyczeć, to po pierwsze, a po drugie - pani Joanna próbowała popełnić
samobójstwo. Na szczęście jej się nie powiodło, ale aktualnie jest
nieprzytomna, więc nic panu nie powie, wątroba dopiero powoli podejmuje pracę
na nowo, niestety ostra niewydolność nerek póki co nie ustępuje, bardzo
możliwe, że będzie dializowana do końca życia. Potrzebuje pana teraz jak pewnie
nigdy dotąd, więc zamiast mówić mi co mam robić i kłócić się ze mną, proszę
usiąść przy jej łóżku i dać jej nadzieję. Jakąkolwiek.
- Co pani mi próbuje powiedzieć? Co Aśka zrobiła? To są
normalnie jakieś żarty! Wypadek pewnie jakiś miała, a wy ją oskarżacie o
jakiegoś świra, to się skończy w sądzie, słyszysz?
- Proszę iść do dziewczyny! - Agata nie wytrzymała i również
podniosła głos.
Mężczyzna zacisnął pięści i wymachując nimi zbliżył się do
lekarki.
- Ona naprawdę próbowała się zabić? Skąd pani to wie?!
- Przykro mi. Trzeba mieć nadzieję, że z tego wyjdzie. Pana
dziewczyna jest silna.
- Moja dziewczyna? Pani doktor, ja już nie mam dziewczyny.
Moja kobieta była atrakcyjna i niezależna, była świetnie zapowiadającym się
doradcą finansowym. A ta, o której pani mówi, to jest wrak człowieka, ja nie
zmarnuję życia dla jakiejś kaleki, za kogo pani mnie ma! To że ona postanowiła
poświęcić swoje, to nie znaczy, że ja za to będę płacił, niańcząc ją. Może jej
pani przekazać, że właśnie się rozstaliśmy.
- Człowieku, ona się bez ciebie nie pozbiera! - internistka
gestykulowała gwałtownie.
- Mogła wcześniej o tym myśleć, zamiast wariatkę udawać -
nie patrzył już na kobietę. - Żegnam panią!
Trzasnął drzwiami tak mocno, że zatrzęsły się w futrynie.
- Pierdolony, samolubny egoista - Agata uderzyła z całej
siły pięścią w biurko. - A idź do wszystkich diabłów! Za takiego cię mam!
Ach! Jaka ta idalia tajemnicza i nieco dziwna, zupełnie jak jej imię, ale lubię takie postacie, są intrygujące, a ona na pewno nie bez powodu taka jest.
OdpowiedzUsuńWiki to ja kocham miłością wielką, ma taakie teksty, że po prostu zawsze mnie w dobry humor wprawia :)
No i kolejna piękna scenka między Piotrem i Haną, no i znamy imię dziecka - Sara, ładnie. Dobrze, że nie wymyślili czegoś baaardzo dziwnego, bo mała miałaby w szkole przerąbane :)
A ten "chłopak"" Joanny to po prostu cham i brakuje mi słów normalnie! No tak, dziewczyna była fajna, jak była zdroawa a teraz już nie, bo się wystraszył biedaczek! A może to przez niego chciała się zabić! O tym to już nie pomyślał!
Czekam na kolejny poniedziałek - Ela!
Idalia jeszcze nie raz pokaże, co potrafi. :D
UsuńHana i Piotr już chyba tak bardzo nie mogą się doczekać na Sarę jak ja. :D
chłopak Joanny to typowa współczesna postawa - liczę się przede wszystkim ja.
A Wiki jak to Wiki, cięta riposta to jej drugie imię.
Pozdrawiam!