poniedziałek, 21 grudnia 2015

68.



"Niekiedy tęsknota ma łączyć... A często dzieli na zawsze..."

*****

Idalia mocniej przytuliła się do męża, ignorując protesty zwiniętego w kłębek na jej nogach Szczepana. Szeroko się uśmiechnęła.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że nigdzie nie musimy się spieszyć i możemy tutaj tak leżeć choćby i do jutra - przeciągnęła się, tym razem zupełnie jak kot.
- To doskonale się składa, bo ja cię nie zamierzam dzisiaj wypuścić z łóżka. Zbyt długo na taki dzień czekałem - odpowiedział Wiktor zaczepnie, odgarniając jej włosy z twarzy.
Zarumieniła się.
- I co powiesz o spotkaniu? - prędko zmieniła temat.
- Wspaniali, ciepli ludzie. Mam nadzieję, że będziemy się widywać częściej. Obojgu nam to dobrze zrobi. Bardzo złagodniałaś, odkąd masz tę Agatę, niezwykle ci z tym do twarzy.
- Jest mi bliska jak dawno nikt, czasem myślę, że nie wyobrażam sobie życia bez jej cennej obecności, a to chyba strasznie nie w moim stylu. A Marek rzuciłby się dla niej w ogień. Tak bym chciała, żeby wszystko ułożyło się po ich myśli.
- Bardzo się cieszę, że zmieniasz styl. Może w końcu i ze mną zaczniesz naprawdę o sobie rozmawiać. Chwilami cię nie poznaję, zrobiłaś się mniej nieufna i zachowawcza. Tak trzymać - objął ją czule i przytulił do siebie. Nie zamierzała protestować, ale zupełnie zignorowała sugestię rozmowy. Wiktor jednak się nie poddawał.
- Widzisz, ile korzyści płynie z bliskości drugiego człowieka? Pamiętaj, że ja jestem, kiedy tylko potrzebujesz, niezależnie od tego, co zrobisz czy powiesz. Nie jesteś w stanie mnie zniechęcić.
Przytaknęła automatycznie, zamyślona milczała. Po chwili odwróciła głowę, żeby na niego spojrzeć.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz - rzekła ze smutkiem.
- To mi powiedz. Chcę się dowiedzieć, co w twoim życiu sprzede mnie jest tak trudne, że nie mówisz o tym nawet przez sen. Pozwól mi wreszcie się poznać.
- Co mam mówić? - spytała niechętna.
- Cokolwiek lub wszystko. Gdzie się wychowywałaś? Jaka jest twoja rodzina? Dlaczego nie utrzymujesz z nimi kontaktu?
- Mój ojciec nie żyje, przecież wiesz.
- Tak, jak również to, że mieszkałaś z nim od studiów, a poza tym nie wiem nic. W rodzinach bywają też matki, inne dzieci...
- Ty lepiej mi powiedz, czy jesteś pewien naszej decyzji?
Wiktor starał się nie okazać rozczarowania kolejną porażką. Zdusił sprzeciw, pohamował protest. Spokojnie już zapytał:
- Jestem pewien, że bardzo cię kocham i tego, że chcę mieć z tobą dziecko też jestem zupełnie pewien. Bez względu na konsekwencje chcę, żebyśmy byli znowu rodziną. A może właśnie przez twoje milczenie.
Idalia znów przytuliła się mocniej, zadrżała, jakby nagle zrobiło jej się zimno.
- Przemyślę to, kiedyś może ci opowiem. Choć naprawdę nie znam powodu, który kazałby mi do tego wracać.
- Ile razy ja to już słyszałem.
- Skoro wszystko biegnie właściwym torem, znów żyjemy razem, jestem ci to winna. Niestety.
- Trzymam cię za słowo. A póki co muszę zrobić coś, żebyś znów się uśmiechnęła, więc nie pozostaje ci nic innego jak tylko pozwolić mi przejść do rzeczy. Nasze dziecko już czeka na rodziców.

*

Sara pisnęła radośnie i roześmiała się w głos, oznajmiając w ten sposób całemu światu, że pora zacząć nowy dzień. Nawet, jeśli rodzice są nieco innego zdania. Przeskoczyła po torsie Piotra, żeby pogłaskać ciepłą łapką twarz Hany, a że paluszek był jeszcze zdecydowanie nieskoordynowany, trafił matkę prosto w bardzo chcące pozostać nadal zamknięte oko.
- Córeczko najdroższa, jak znam życie i ciebie, jest środek nocy - jęknęła.
- Mama, mniam! - padła natychmiastowa odpowiedź.
Na tak postawione ultimatum nie było rady, Piotr z rozpaczą wygrzebał się z pościeli, porywając latorośl w ramiona, tym samym uniemożliwiając dalsze poznawanie anatomii rodzicielki.
- Idziemy jeść razem, niech mama jeszcze trochę pośpi po nocnym dyżurze.
- Taaak - zaakceptowała propozycję panienka Gawryło.
- Ideał - szepnęła Hana z wdzięcznością.
- Spokojnie, niedługo się odwdzięczysz, będzie mnóstwo okazji - uśmiechnął się Piotr.
Dziarsko wymaszerowali do kuchni. Sara natychmiast wyrwała się z rąk taty, gnając w stronę lodówki. Przejęta uderzała w nią dłońmi.
- Mniam, mniam, tam, tata!
- Wspaniale, to jeszcze zastanówmy się, czy wolisz kanapkę, czy jogurt z owocami, poczekaj, tata otworzy, odsuń się.
W tym momencie zawibrował leżący na kuchennym stole telefon Piotra. Mężczyzna westchnął, podnosząc urządzenie, Sara zasmucona zwiesiła ramiona.
- Halo, Magda?
Słuchając kolejnych słów byłej partnerki, Gawryło bladł coraz bardziej, w pewnej chwili musiał oprzeć się o lodówkę, żeby nie upaść. Brak zainteresowania wywołał protest na twarzy dziewczynki. Widząc jednak zasmuconą twarz ojca, nie rozpłakała się. Zamilkła zaniepokojona.
- Przyjeżdżaj natychmiast!
Piotr skończył rozmawiać, drżącą dłonią odłożył telefon na miejsce, wziął córeczkę na ręce (tym razem zaprotestowała łzawo) i kompletnie zapominając o śniadaniu szybkim krokiem poszedł do sypialni, w której spała żona. Było mu przykro, że spokojny sen zaraz odpłynie od niej na długo.

*

Była partnerka lekarza stała w drzwiach, zanosząc się od płaczu. Zanim zdążył podjąć jakąś decyzję, Hana podeszła i mocno objęła kobietę w geście pocieszenia. Nic to nie dało, bezradny płacz tylko przybrał na sile. Trzymając Magdę za ramiona, podprowadziła ją do krzesła i posadziła jak dziecko.
- Magda, postaraj się uspokoić - rzekł chirurg stanowczo. - Musisz nam spokojnie i po kolei opowiedzieć, co się właściwie stało.
- Weź głęboki oddech, zrobię ci herbaty - dodała Hana. - i zacznij najlepiej od samego początku.
Przez chwilę matka Tosi walczyła z obezwładniającą rozpaczą, później wzięła się jakoś w garść i zaczęła relacjonować drżącym z emocji głosem.
- Poznałam Marcina kilka miesięcy temu. Dobrze się ze sobą czuliśmy, dość szybko się w sobie zakochaliśmy. Jako dorośli ludzie po przejściach postanowiliśmy nie krążyć wokół siebie jak dzieciaki i po prostu ze sobą zamieszkać, normalnie razem żyć. I to się nie spodobało naszej córce - spojrzała na Piotra. - Tylko że Marcin się naprawdę bardzo starał, przynosił jej prezenty, szukał tematów do rozmowy przy stole, on nie ma dzieci, nie wie, jak się z nimi obchodzić. Na pewno nieraz ci się żaliła, że go nie lubi.
- Nic nie mówiła - Piotr był mocno zdziwiony. - Wspominała tylko, że mieszkasz z kolegą. To wszystko, kiedy zapytałem, czy lubi twojego partnera, kiwnęła głową. Nie wracaliśmy do tematu, cieszyło mnie, że układasz sobie życie. W rzadkich chwilach, kiedy jesteśmy razem naprawdę zbiera nam się mnóstwo spraw do omówienia, a twoje życie to przede wszystkim twoja sprawa.
- Nie bardzo chciała ze mną o tym rozmawiać - kontynuowała Magda, jakby nie dotarła do niej w ogóle wypowiedź chirurga. - Ale jakoś to powoli się ciągnęło, praca, dom, Tosia milcząca, ale nie sprawiająca kłopotów. Aż do wczoraj... - z oczu Magdy znów pociekły łzy.
- Co się stało wczoraj? - spytała delikatnie Hana.
- Antosia wyszła z pokoju z walizką. Powiedziała, że wyprowadza się do ciebie. No i mi się przelało - otarła łzy rękawem. - Nawrzeszczałam na nią, że w ogóle ze mną nie rozmawia, kiedy pytam, co się dzieje, nie odpowiada mi na pytania, że ja nie wiem, o co jej chodzi, bo Marcin stara się być dla niej miły i że ona nie będzie mi stawiać żadnych warunków. Kazałam jej iść do swojego pokoju i nie zawracać ci głowy, bo to nie jest wasz weekend i jesteś albo w pracy, albo spędzasz czas z rodziną.
Gawryło się wściekł.
- A nie łatwiej było po prostu do mnie zadzwonić? Jeśli moje dziecko chce spędzić ze mną dodatkowy czas, to ma do tego prawo!
- Piotr, uspokój się - rzekła pojednawczo Hana. - Opowiadaj dalej - zwróciła się do Magdy.
- Nie ma czego opowiadać. Kiedy obudziliśmy się dzisiaj rano, nie było w domu ani małej, ani walizki. Obdzwoniłam wszystkie koleżanki i wszystkich swoich znajomych, u których mogłaby być. Na policji kazali mi czekać 24 godziny i dopiero zgłosić zaginięcie. Nie wiem, po prostu nie wiem, co robić. Gdzie jej szukać, to wszystko moja wina, jeśli jej się coś stanie... Marcin czeka na nią w domu...
- Jak ty mogłaś do tego dopuścić!
- Łatwo zwalić wszystko na mnie, kiedy się zajmuje córką od święta!
- Hana, dzwoń do szpitali. A ty jedź do domu, nic tu po tobie - warknął Gawryło. - Ja pojadę jej poszukać, gdzieś przecież musi być. Małe dzieci nie znikają bez śladu - głos mu się załamał.
- Dokąd pojedziesz, Piotr, trzeba to zgłosić policji. I czekać, może być dosłownie wszędzie - wtrąciła Goldberg.
- Nie rozumiesz tego, że nie jestem w stanie spokojnie czekać? Pojadę w okolicę szkoły, najbliższego placu zabaw, parku, kościoła, wszędzie, gdzie będzie trzeba, rozumiesz? Moje dziecko zaginęło!
Przez tak jasno i dosłownie wypowiedziany powód spotkania wszystkich za gardło ścisnął strach, prawie pozbawiając oddechu. Jeszcze nie wiedzieli, że ten paraliżujący wróg szybko ich nie opuści.

16 komentarzy:

  1. Po prostu brak słów. Cześć wspaniała. Mam nadzieje że Tosia się szybko znajdzie. Czekam na nexta ;)!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oho, wracamy do starych zwyczajów, co? Kolejna część czytana przeze mnie z zapartym tchem. Naprawde, jesteś lepsza od telefonicznego budzika, od razu człowiek jakoś przytomniej patrzy na świat.
    Ida to bardzo skomplikowany człowiek, dlatego też Wiktorowi nie będzie łatwo ułożyć wszystkiego po jego myśli. Trzeba wiele cierpliwości i rodzinnego ciepła, czas jest w stanie w takiej sytuacji zdziałać cuda. Obojgu nie brakuje uczucia, cierpliwi raczej też są, więc można liczyć na sukces.
    Następny fragment był po prostu słodki. Cudowny dzieciak, już nawet rozmawiać ze światem zaczynamy. :) Biedna mała, przez tę całą sytuacje, której ona oczywiście nie rozumie, poczuje się odrzucona przez rodziców. A sama sytuacja jest bardzo kłopotliwa. Napięcie wprowadziłaś takie, że aż się chce czytać dalej. Problem w tym, że nie ma za bardzo co. A doszły mnie słuchy, z pewnego źródła, że dalsza częśc to nawet nie jest jeszcze zaczęta. :P
    Moim zdaniem Magda zachowała się bardzo nie w porządku w stosunku do córki. Co to znaczy, że to nie jest jej weekend z ojcem? Ma na to ochotę, niech przyjeżdża, to jest przecież w końcu jej ojciec. Można było zadzwonić do Piotra i zapytać, a nie dopiero po fakcie. Wcale jej się nie dziwię, jeśli Tosi źle w domu, musiała z tym faktem coś zrobić.
    Zastanawiam się tylko, co takiego jest złego. Tosia wydaje się być rozsądnym dzieckiem- zaakceptowała Sare i Hanę, dlaczego więc Marcin jest nieakceptowalny? O tym pewnie usłyszymy w kolejnych częściach. Fakt faktem pozostaje, coś na rzeczy być musi.
    Zwłaszcza na dzisiaj i nadchodzące święta, najlepsze życzenia przyjmij ode mnie, wraz z powiększonym zestawem buziaków. :*** Trzymamy ssię, a będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże mnie to cieszy. :)
      No wiesz, w przeciwieństwie do budzika mnie chyba trochę lubisz. :>
      Idalia ma w sobie wiele tajemnic i niezabliźnionych ran, ale że tak patetycznie pojadę, wszystko można zmienić siłą uczuć.
      A pewnie, że Sara słodziak, jak większość człowieczków w jej wieku, a rozmowy ze światem na porządku dziennym.
      Oj, drogi kolego, dwie dalsze części, które muszę napisać przez święta, także życz mi rodzinnego siedzenia przy kompie. Nie wiem, tym razem chyba czeka mnie pisanie po nocach. :)
      Racja, racja.
      Wyściskaliśmy się już świątecznie, ale jeszcze raz, ciepła, radości, nadziei. :*

      Usuń
  3. No, po zdanym kole, z kubkiem parującej kawy, można rozpocząć komentarza pisanie :)
    Pierwsza scena niezwykle ciepła i taka, hm, trochę tajemnicza. Fajnie, że Wiktor nie naciska Idalii, no dobra, stara się nie naciskać, jak będzie chciała, sama mu wszystko powie. Zapewne nie będzie to proste. W ogóle to Idalię podziwiam, że po tym wszystkim decyduje się na dziecko, że mimo jej różnych kłopotów (rodzinnych też, jeszcze niczego nie wiemy, ale mogę spodziewać się, że różowo nie było), idzie do przodu przez życie.
    Usłyszeć słowa, że ktoś jest zawsze wtedy, gdy się go potrzebuje, to chyba najpiękniejsze i najcenniejsze na świecie.
    Oooooch, no i był Szczepan!
    Sara jest boska, kocham takie maluchy :)
    A tosia... oj pogubiło się dziecko. Biedna mała, coś tam się musiało wydarzyć, dziecko raczej bez powodu nie żywi negatywnych uczuć do ludzi...
    Magda niesprawiedliwie mówi o tym, że piotr jest ojcem od święta, sama się do tego przyczyniła. Teraz niech nie gada tak!
    Czyżby teraz był kolejny powód do wezwania policji? (zaginięciami też się zajmują) :)
    A wniosek ze spotkania całej trójki jest taki: bez rozmowy do niczego się nie dojdzie. Czasami warto podrążyć, żeby się czegoś dowiedzieć.
    Buziaki - ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już gratulowałam, zdolniacha z ciebie, ale co zaszkodzi jeszcze raz!
      Stara się, choć nielekko. I niełatwo nie patrzeć w przeszłość minioną.
      Święta prawda, a jeśli słowa mają potwierdzenie w czynach to już w ogóle.
      Ano był.
      Twoja Nela też bywa nieziemska. :) Nie mogę pozostać z tyłu. :D
      Niedługo się wyjaśni.
      W rozpaczy obwiniamy zwykle wszystkich, tylko nie siebie.
      Tym razem obejdzie się bez policji. :)
      :**

      Usuń
  4. Dziwi mnie to, że Idalia nie chce z Wiktorem rozmawiać. W sensie, znają się tyle lat, tak wiele razem przeszli... Chociaż też i zrozumiec się ją staram. W człowieku różne emocje się kotłują, jak będzie czuła się na siłach, to pewnie porozmawia.
    No piękne kwiatki z tą Tosią... Zgadzam się z Elą, że dzieci raczej mają powód do "nie lubienia" kogoś, ale z drugiej strony mogą często nadinterpretowywać zachowania dorosłych. Zobaczymy, najwazniejsze najpierw, żeby się znalazła, a na poznanie przyczyn jej ucieczki przyjdzie czas.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem trudno opowiedzieć niektóre sprawy. Zwłaszcza dotyczące emocji. :) Ale wyciągniemy coś z Idusi niedługo, nawet pod pretekstem, gdzież bym mogła was tak zostawić.
      Prawda w obu kwestiach.
      Buziaki. :*

      Usuń
  5. Jak można w tak brutalny sposób obudzić Szczepanka?! Skandal:-)
    Gratuluję. Bardzo inteligentnie wplotłaś fragmenty przeszłości Idali, w z pozoru wyglądającą na zwykłą, rozmowę.
    Trochę szkoda mi Wiktora. Tak się stara, aby dotrzeć do Idy, a ona tak skutecznie mu to utrudnia. No, ale z psychiatrami nie ma lekko:-) Ja już coś o tym wiem.
    Skoro nie chce rozmawiać, sądzę ze przeszłość ta nie zostawiła po sobie dobrych wspomnień, albo przeciwnie. Wspomnienia dobre, ale niszczy je jedno z nich. Mam nadzieję, ze w końcu się otworzy i dowiemy się, jaki naprawdę jest powód.
    Biedna Hana, oko musiało boleć ja chyba cały dzień:-) Mam nadzieję, że uderzenie nie było zbyt mocne. Ale cała scena rozczuląjaca. Jesteś mistrzem w opisywaniu scen dziecięcych. Sarenka jako jedyna mnie rozczula:-)
    Wina po stronie Magdy, owszem jest, ale nie oznacza to, ze Piotr jest całkowicie uniewinniony. Wina zawsze (prawie:-P) leży po obu stronach. Tosia miała prawo poczuć się odrzucona, kiedy mama bardziej interesowała się nowym partnerem, niż córką. A kiedy mama nakrzyczala na nią musiała poczuć się bardzo odtrącona, skoro zdecydowała się na ucieczkę.
    W sytuację Piotra, wczuć potrafię się doskonale. Kiedy moja kicia zaginęła, to nie wiem gdzie nie zajrzałam :-)
    Tak, niektórzy mają dzieci, a ja kota:-)
    Buziaki:-*
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano skandal. :)
      Dzięki. :)
      Może się kiedyś przed nim otworzy.
      bo Sarenka ma rozczulać. :) Fajna para musi mieć ekstra fajne dziecko.
      Za jakiś czas poznamy przyczyny i powody.
      Ja to rozumiem, jak mojej Myszatce się coś stanie, to chyba ja będę szukać takiej Idalii. :D Człowiek się niesamowicie przyzwyczaja.
      Buziaki! :*

      Usuń
  6. Wprowadzający cytat do rozdziału jak dla mnie nie zwiastował takiej akcji. Trudna sytuacji - i znowu dałaś radę. Czy to mnie zdziwiło? Nie i chyba nie powinno! Przecież jesteś wybitna. Emocje, emocje i jeszcze raz emocje. I wszystko na tip top dopracowane. Wszystko tak jak powinno być. I to, że nikt wcześniej nie wspominał o sytuacji Tosi i Magdy. Nikt nie mówił o tym, że komuś coś nie pasuje. Że komuś coś nie odpowiada. I takie bum, taki chaos. Tyle znaków zapytania. Tyle niewiadomych. Skąd ten pomysł? Jak ty na to wpadłaś? To jest takie naturalne, takie prawdziwe. Wydaję mi się, że sytuacje i problemy dzieci właśnie w taki sposób się pojawiają. W sposób niespodziewany, w sposób zaskakujący.
    Znowu jestem pełna zachwytu! Mistrzostwo.
    A Idalia - mam nadzieję, że się otworzy, że da radę.
    A Ty - droga autorko nawet mi nie mów, że od stycznia piszesz tylko do września.
    Pozdrawiam i życzę Ci Wesołych, Spokojnych Świąt z gronie najbliższych :)
    Do siego Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci. :) Bywają lepsze i gorsze części, dlatego mnie cieszy, że nadal się podoba.
      Musze się zgodzić, bo dzieci często chcą przypodobać się dorosłym, więc jak już wybuchają to z pełną mocą.
      Dziękuję. :*
      Na to wygląda, dopuszczam możliwość przekonania mnie do dalszego, ale brak czasu kompletny sprawia, że coraz trudniej wyrobić się na wymyślenie i napisanie części raz w tygodniu. Coś pomyślę, ale szkoda by było was kiedyś zawieść.

      Gośka, dużo dobrego na święta i następny rok, spełnienia zawodowych planów, dużo prywatnego ciepła i szczęścia. I mnóstwa wspaniałych tekstów do przeczytania. :**

      Usuń
  7. Moi najwspanialsi CZYTELNICY!
    Na te święta dużo uśmiechu i rodzinnego ciepła, zdrowia i spokoju, radości prawdziwej i wszystkich marzeń w zasięgu waszych rąk. No i mnóstwa wspaniałych tekstów do przeczytania. :***
    Reszta później. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ja to myślalam, że u Hany i Piotra jakis lukier znowu będzie, a tu proszę jaka akcja mrożąca krew w żyłach! I jeszcze takie trzymające w niepewności zakończenie! Ale mnie to cieszy, przynajmniej będzie o nich dużo! :D
    Tylko Piotr niech trzyma nerwy na wodzy, bo czasem niechcący można powiedziec za dużo i za mocno. A jak powszechnie wiadomo najmocniej ranimy najbliższych ;(

    Wesołych Świąt!!!
    Pozdrawiam
    aLex.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście trochę teraz o nich będzie, wesołych, rodzinnych i wspaniałych! :*

      Usuń