"Przebaczenie
jest najtrudniejszą rozmową kończącą się słowem ”zostań”.
*****
- Cześć, przeszkadzam?
Zmieszana Wiktoria stała na progu hotelu dla lekarzy. Nie wiedziała zupełnie, jak się zachować i co powiedzieć. Zuza patrzyła z niepokojem na przemian na nią i jej walizkę.
- Coś się stało? - spytała dość głupio.
- Jest Adam? - odpowiedziała pytaniem.
- Sądząc po natężeniu muzyki, jak najbardziej.
- Mogłabyś go poprosić?
- W zasadzie tak - odpowiedziała niepewnie. - Może wejdziesz? Chyba pamiętasz, gdzie jest herbata.
- Nie trzeba, po prostu go zawołaj.
Zuza odeszła wyraźnie zmieszana, a jednocześnie ciekawa dalszego ciągu. Wiktoria była zdruzgotana. Chwilę później po schodach zbiegł Adam, na widok ukochanej z walizką w dłoni wytrzeszczył oczy ze zdumienia.
- Nic nie mów, okej? - uprzedziła groźnie.
- To ja pójdę zobaczyć, czy nie siedzę w kuchni - rzuciła lekko Krakowiak.
Consalida popatrzyła na nią z wdzięcznością.
- Wchodź. I opowiadaj.
Usiadła na łóżku przyjaciela i ukryła twarz w dłoniach.
- Za bardzo nie ma o czym mówić. Postanowiłam coś zrobić z tym swoim beznadziejnym życiem. I masz efekt. Chciałam pójść do Agaty, ale ona mieszka u Marka... Byłoby głupio. No i zostałeś mi tylko ty. Jutro postaram się o pokój dla siebie...
- Daj spokój. Zawsze jesteś tu mile widziana. Ale co, wyrzucił cię? Koszmarny palant!
- Adam... nie sądzę, żebyś ty po dowiedzeniu się, że już cię nie kocham chciał tulić mnie do snu.
- Ale żeby od razu wyrzucać cię z domu? Niech już nie udaje takiego dumnego, co jego zdaniem miałaś teraz zrobić?
- Właśnie to, co zrobiłam, przyjść do ciebie. Tylko że ja naprawdę nie zamierzałam rzucać się w twoje ramiona z tą swoją cholerną świeżo odzyskaną wolnością - bała się, że zaraz się rozpłacze.
- Dlatego wystarczy, jak rzucisz się na moje łóżko. Robi się późno, a jutro mamy dyżur. Idę poszukać jakiegoś materaca dla siebie - mrugnął do niej rozbawiony.
W oczach Wiktorii jednak pojawiły się łzy.
- Dzięki, stary, jesteś prawdziwym przyjacielem. Domyślasz się oczywiście, że jutro o tym zdarzeniu będzie gadał cały szpital?
- A ja niczego nie potwierdzę, ani niczemu nie zaprzeczę, możesz być pewna - uśmiechnął się szelmowsko, wychodząc.
*
Wino płynęło, rozwiązując języki zebranym, ciasta ubywało bez względu na konsekwencje w urodzie obecnych na spotkaniu kobiet, słowem - impreza była niezwykle udana, a co najważniejsze - trwała w najlepsze. I nie zamierzała przestać. Wieczór był młody, a noc długa.
- Ja w ogóle nie wiem, jak to się stało, że się tak późno wszyscy spotkaliśmy - wyrzekł w przestrzeń Marek, pogryzając sernik Idalii (który to już raz). - Ale tak to już z tą moją panią jest, że do wszystkiego się zabiera powoli i z rozmysłem. Nie macie pojęcia, ile ja musiałem na nią tutaj czekać.
- Daj spokój - jęknęła Agata. - Kogo to obchodzi!
- Wszystkich, kochana, wszystkich, nie wyłączając mnie - wsparła go Ida. - Ale pamiętaj, że jeśli długo się czeka, znacznie bardziej się docenia. Docenia cię? Tylko jak na spowiedzi.
Agata oblała się rumieńcem.
- I to jeszcze jak - powiedziała czule.
- No, stary - dodał Wiktor, dolewając nowym przyjaciołom. - To oby ci tak zostało, bo w przeciwnym razie będziesz miał do czynienia z moją panią. A ona z ciebie wydrze zwierzenia choćby siłą. Coś o tym wiem.
- A to z ciebie tak wydziera? - zaciekawił się Marek.
- Nie musi, wystarczy tylko jej znaczące spojrzenie i już śpiewam, chociaż strasznie fałszuję.
Roześmiali się.
- Tylko ja z niej nic wydrzeć nie mogę.
- Iduś, czemu nie dajesz wydzierać, ja się pytam! - spytała Agata tonem mającym w założeniu rozwiązać wszystkie problemy. - A Wiktor tak ładnie by mógł.
- Bo z nieprzemyślanego gadania często jest więcej szkody niż pożytku, mówi wam to moje wieloletnie zawodowe doświadczenie, ale my nie o tym...
- No widzicie? - poskarżył się Wiktor. - I ona właśnie taka jest.
- Ale i tak kochasz ją nad życie, powiedz jej to teraz, a przy okazji mnie - nakręciła się Woźnicka, wzbudzając zbiorowe wzruszenie.
- Oczywiście, że ją kocham - odpowiedział Wiktor z pewnością niczym granit, a żeby dołożyć Agacie wrażeń, pocałował Idalię w usta.
Internistka poczuła się usatysfakcjonowana, żeby o psychiatrze nie wspominać.
- Mówiliśmy o tym - odezwała się Cichocka, ciągnąc swój wątek znad znowu pełnej lampki wina. - Kiedy ja wreszcie zatańczę na waszym weselu?
- Równie dobrze ja mogę zapytać, kiedy w końcu przytulę małe Idalątko? - broniła się blondynka.
- Ech, kobiety - westchnął Marek. - Żyć bez was się nie da, ale życie obok was to dopiero jest kamienista ścieżka - spojrzał na Wiktora, który skinieniem głowy nie omieszkał potwierdzić. - Prawda jest taka, że ja wielokrotnie już dawałem jej do zrozumienia, co mam w planach, a ona ciągle nic.
- Jedno małżeństwo każde z nas ma już za sobą, zdecydowanie nam wystarczy. Nie należy kusić losu, dobrze jest tak, jak jest.
Tym razem Idalia się nie zgodziła.
- Właśnie że nie jest dobrze - sprzeciwiła się stanowczo. - Należycie do siebie, kochacie się, powinniście to oznajmić całemu światu, a zwłaszcza waszym byłym małżonkom. Bo dobrze wam z tym i to już nie może się zmienić. Przyjmij nareszcie od Marka nazwisko. Chcę widzieć w tobie doktor Rogalską, Agatko. A zamiast gadać o kuszeniu losu, pozwól mu przynieść wam więcej dobrego.
Wszyscy w milczeniu analizowali jej słowa.
- A co do nas, dzieci, gadania o sobie i wszystkich egzystencjalnych dylematów, skoro pora jest dobra jak każda inna, a wino się nie kończy, to powiem wam, że się zdecydowałam. Bardzo długo o tym myślałam. Od depresji, że nie przeżyję niepowodzenia, po euforię, że wspaniale będzie znowu rosnąć dla kogoś. Ale jeśli nie teraz, to nigdy, zaczynamy starać się o dziecko. I jeśli jest nam pisane, to niedługo będzie się kim chwalić.
Wiktor na potwierdzenie słów żony się rozpromienił. Marek pogratulował decyzji, a Agata spontanicznie przytuliła przyjaciółkę.
- I o ile - kontynuował Wiktor. - Z praktyczną stroną zagadnienia poradzimy sobie świetnie, o tyle z teorią proszę was już teraz o pomoc. Bo ja ją za dobrze znam. Przy pierwszym niepowodzeniu będzie histeryzować, obwiniać się i rezygnować.
- To spotkamy się jak dzisiaj - powiedział Marek zdecydowanym tonem. - I szybko ją przekonamy, że zasługuje na zdrowego, silnego malucha jak mało kto. A ona - spojrzał z rozbawieniem na Idalię. - Równie szybko nam uwierzy.
- Więc od dziś - zadysponowała Agata. - Jak tylko się da, leżysz, pachniesz i piękniejesz, nie myślisz o tym zbyt wiele, a przede wszystkim ograniczasz stres, resztę doradzi ci prywatny ginekolog. A co do mnie... - wypiła duszkiem pozostałą zawartość kieliszka. - To może Ida ma rację... Obiecuję wam, zastanowię się.
- No nareszcie mówisz rozsądnie, tak trzymaj, zapewniam cię, a ja się na ludziach znam, nie mogłaś trafić lepiej.
- Nie wierzę w swoje szczęście - Marek czule objął Agatę. - Macie na nią wspaniały wpływ.
- Zejdźcie z niej już, bo jeszcze zmieni zdanie - uśmiechnęła się Ida. - Kto ma ochotę na sałatkę?
Chęć wyrazili zbiorowo.
- To idziemy razem - Agata wstała. - A wy - zwróciła się do mężczyzn. - Macie teraz czas na obgadanie wszystkich tematów, których my nie znosimy. Zacznijcie od sportu i polityki, jeśli łaska.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Medycyna też się wlicza - uzupełniła Ida.
Kobiety szepcząc konspiracyjnie i chichocząc bez szczególnego powodu, wyszły do kuchni.
- Bardzo przytulnie sobie tu mieszkacie - zaczęła brunetka, kiedy tylko Woźnicka wynurzyła się z lodówki. - A jak na ciebie reaguje jego syn?
- Zdecydowanie lepiej niż przypuszczałam. Chyba kiedy widzi naszą stabilizację, sam trochę się uspokoił. I ma sympatyczną, mądrą dziewczynę po przejściach, o którą bardzo dba.
- Bierze przykład z ojca. Ten Marek cię naprawdę kocha, uwierz w to.
- Tak, chyba tak - zamyśliła się internistka. - Spróbuję. Ale nie to ci chciałam powiedzieć.
Ida spojrzała pytająco.
- Jesteś moją bohaterką. Wybaczyłaś mu i umiesz tego za wami nie ciągnąć, chociaż pewnie tak zupełnie zapomnieć się nie da. Nie wiem, czy ja bym umiała się na to zdobyć, czy umiałabym przełknąć zdradę. Naprawdę to w tobie cenię. Tę ciągłą gotowość szukania dobrych stron w człowieku. Niezależnie od siły zawodu.
- Wszyscy się mylimy, a ja nauczyłam się tej prawdy bardzo wcześnie. Poza tym - Ida spojrzała na Agatę. - Wszystko zależy od indywidualnego poziomu samotności. Mój był znacznie przekroczony. Kiedy jesteś sama na świecie, masz gdzieś skrupuły.
Zapadła cisza.
- Ale dzisiaj o tym nie rozmawiajmy. Nakładaj tę sałatkę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio mogłam się tak dobrze bawić w doborowym towarzystwie. Dopiero teraz widzę, jak bardzo było mi to potrzebne.
- Gotowe, idziemy - zakomenderowała Woźnicka. - Ale jeszcze jedno. To dobra decyzja, choć zupełnie pozornie nielogiczna. Bo jemu naprawdę na tobie zależy, kocha cię, Idalia, to naprawdę widać. Kiedy na was patrzę, widzę, że w wybaczeniu tkwi głęboki sens.
Ojoj, jak piękniunio się zrobiło. Pierwsza scena musiała tak wyglądać, innej kontynuacji się nie spodziewałem. Wiktoria w końcu coś musiała z sobą począć, wybrała rozwiązanie jedyne możliwe i najprostrze przy okazji. Co dalej w tej kwestii będzie się działo, to jedna wielka niewiadoma- a może w zasadzie wszystko. Zapewne powolutku, ale będą zbliżać się do siebie z Adamem i w końcu może z tego być coś więcej.
OdpowiedzUsuńImpreza piękna, nie ma co! Aż by się chciało w takiej uczestniczyć, byle z winem i bez żadnej nalewki. :D
Ważne decyzje zaczynają zapadać, żeby tylko nie były one wywołane alkocholowym upojeniem, bo panowie z rana mogą poczuć się urażeni co, akurat w tej sytuacji, wcale nie wyszłoby nikomu na dobre.
Idalia która się nie stresuje? W jej zawodzie to chyba niewykonalne. Wierzę całym sercem, że się postara ze wszystkich sił, co wcale nie znaczy, że jej się to uda. W takiej pracy zachować dystans to jest dopiero sztuka. Może w końcu Szczepan będzie miał towarzystwo, wszystko w rękach Idy i Wiktora. I pomyśleć, że ja od początku jakoś bardzo Wiktorowi nie ufałem i nie wierzyłem w szczęśliwy związek. Na szczęście Twoja wiara w ludzi jest większa od mojej i prowadzisz to wszystko pozytywnymi ścieżkami.
Na cały nadchodzący ciężki tydzień, jak też- osobno- czwartek (ty już dobrze wiesz dlaczego) buziaki olbrzymie! :***
Sama jeszcze nie wiem, co z nimi zrobić, pewnie lekko mieć nie będą. :)
UsuńTaaak, ale i nasza wczorajsza była niczego sobie, ciekawe, dlaczego ja jestem taka niewyspana. :D
Biedny, zraziłeś się do nalewek na całe życie. :P Ale pamiętaj, dobre wino nigdy nie jest złe, ja dzisiaj czuję się wyśmienicie. ;)
Dziewczyny decyzje dobrze przemyślały, alkohol tylko pomaga w wyrażaniu myśli. :) I oczywiście obecność bliskich ludzi.
Za dużo już zła mamy na świecie, musi nam się czasem rozsypać trochę cukru. Ale już teraz ci mogę powiedzieć, że będzie i jak w życiu, czyli nielekko.
Tydzień był wspaniały z wielu powodów. :) Myślę, że się zgodzisz.
:*
Biedna ta Wiktoria, biedna, ale ja również nie widziałam dla niej innego zakończenia niż Adam, bo ewidentnie widać, ze ciągnie ich do siebie, i wcale nie wnioskuję tego z faktu, ze właśnie jego odwiedziła, przeciwnie wręcz.
OdpowiedzUsuńOn taki wyrozumiały, ze aż do prawdziwego Adama ledwo podobny, ale to dobrze, bo nasi bohaterowie muszą różnic się od tych serialowych, choć ten serialowy też przeszedł ostatnio miłą przemianę. Ale serial serialem, a opowiadanie opowiadaniem. Nie należy tych dwóch spraw mieszać, bo są zupełnie odrębne.
Oj, Adam chyba też wyrzuciłby ją, po takich słowach, szczególnie przy kolacji, więc niech już na Tomasza tak nie najeżdża.
Miło się czyta o takim przyjacielskim spotkaniu przy winku. Co ważne przy winku :-)
Poważne decyzję widać zapadają jedną po drugiej, ale wyczuwam po kościach, ze nie będą takie łatwe do zrealizowania.
Agatę to aż milo byłoby zobaczyć w białej sukni. Widać że ich związek i uczucie są już na idealnym poziomie.
A Idalia. Cóż z nią to jeszcze zobaczymy...
Buziaki:-*
CzerwonaPomadkaa
Wiki szuka szczęścia, czemu nie akurat z Adamem. :)
UsuńTak, mój jeśli podobny to tylko z poczucia humoru, które dosyć w Adamie lubię, z dojrzałością u mojego lepiej zdecydowanie. :P
I ja bym wyrzuciła, co za dużo, to niezdrowo.
Wspaniale wyczuwasz. :) Ach to winko, wszystkim na zdrowie. :D A Agata może do września i końca bloga da się namówić. :)
:-*
Nawet nie mów o końcu bloga! Bo na samą myśl robi mi się smutno, udawajmy, że ten dzień nigdy nie nastąpi :-)
UsuńUdawajmy. :)
UsuńJa przepraszam, że zacznę nietypowo: karolu, dlaczego byle bez nalewki? Zapytaj ellanę, jak było miło ze mną i nalewką ;D
OdpowiedzUsuńNo a wracając do sedna i komentarza, to bardzo, bardzo, bardzo podobała mi się scena z Adamem, fajnie się zachował, niechaj nie ocenia Tomasza, ale widać, że ten twój adam jest dojrzalszym facetem i chwała mu za to :)
Ooooo imprezka, no boska! Sama bym się z nimi wina napiła (ze szczepanem mleka) ;D
Taaaak, Idalątkoooo mile widziane, jeśli im nie pokomplikujesz obiecuję, że jakieś dziecko otrzyma ją za chrzestną!!!! :)
A Agatka niech się nie wzbrania, ja bym się sama za takiego Mareczka wzięła :)
Dziś krótko, lecz czytałam z takim samym zainteresowaniem, co zawsze.
Buziaki - ela_k
Karolu dlatego mniej więcej, dla czego nam było miło. :D Ale całość historii, wierzę, opowie ci kiedyś osobiście.
UsuńMiło, że widać. :) Taki był cel.
Szczepan nie został zaproszony z powodu miejsca spotkania. :) Ale i ja bym ich zdrówko chętnie wypiła.
Ojojoj, wobec tej perspektywy muszę poważnie przemyśleć swoje plany. :D
Ach, ten Mareczek, łamacz serc niewieścich.
Buziaki! :*
No i zrobiła Wiktoria to, co dla niej najlepsze :) Tylko niech tak nie wmawia sobie, ze Adam to "przyjaciel", bo wszyscy wiedzą, jak jest. Ona też, choć sobie tego jeszcze nie uświadamia :)
OdpowiedzUsuńA co do samego Adama, zachował się bardzo przyzwoicie z nutką tego swojego humoru, który tak uwielbiam :)
Małe Idalątko i ślub? Żeby każde spotkanie kończyło się takimi ważnymi decyzjami :D Wino, dobre jedzenie i ludzie, sprzyjają szczęściu :)
Buziaki :*
Dobrze, że podoba ci się taki obrót spraw. :D
UsuńTak, jego humor też lubię. Najbardziej w nim.
I w istocie zachował się przyzwoicie, nawet bardziej niż by wypadało. :)
No, to teraz im go życzymy.
Buziaki. :*
W czasach niezliczonych zdrad, skutkujących rozwodami ten cytat jest bardzo ważny. Krótki, zwarty,nawet prosty, a jednak w tej swojej prostocie i łatwości zrozumienia taki treściwy. Zawiera dużo prawdy, tej trudnej prawdy. Wybaczanie to sztuka dla wielu nieosiągalna, dla wielu za bardzo wymagająca, za trudna. Sztuka, którą nie każdy potrafi posiąść, nie każdy potrafi ją się posłużyć. Sztuka wybaczania.
OdpowiedzUsuńRozdział kontrastowy, a z drugiej strony nie. Kontrastowy z racji tego, że Wiktoria - się rozchodzi z mężem. Był ślub, było małżeńskie życie, będzie rozwód. A Idalia i Agata wraz ze swoimi mężczyznami budują nową przyszłość. Podejmują trudne decyzje, idą dalej, mając na uwadze przeszłość, ale jednak koncentrując się na przyszłości, żyjąc teraźniejszością. A gdy popatrzymy na to z innej strony to wcale nie jest to kontrast lecz podobieństwo. Wszystkie kobiety są skrzywdzone, wszystkie przeszły coś w życiu. Dwie z nich przezwyciężyły tę sytuację. Są dalej, realizują swoje cele, budują, tworzą swoje życie od nowa. Tą są te dwie, które są wyżej. I ta jedna, która dopiero zaczyna się odbudowywać, zaczyna walczyć o siebie, o nową przyszłość, o nową chęć do życia. Tak całkiem inne, tak całkiem odmienne, a łączy je fakt, że po porażce w życiu prywatnym na nowo postanawiają coś zbudować.
Pozdrawiam... .
PS.
Podziwiam za to, że w tym rozdziale skupiłaś się tylko na tych bohaterach. Gratuluję wyczucia, gratuluję wszystkiego. To była mądra decyzja. Na prawdę ogromnie podziwiam. Wiedz, że nie każdy ograniczyłby się do dwóch scen w jednym rozdziale, aby opisać takie wartości z życia. Myślę, że wielu zatraciłoby tę aurę i te emocje.
Niezwykle trudno jest odzyskać czyjeś zaufanie, tak samo trudno wybaczyć i żyć jakby to, co nas poróżniło nigdy się nie wydarzyło, odpuścić sobie myślenie, a co jeśli znowu mnie zdradzi. Wcale nie jestem pewna, że bym umiała.
UsuńPotrzebny mi był taki kontrast, coś się kończy, coś się zaczyna, a może właśnie zaczyna się wszystko? Kolejny rozdział w każdym życiu. :)
Każda z nich jest jakoś tam przez to życie poturbowana, ważne, że umieją się podnieść, iść dalej.
Dziękuję. :** Miło, że zauważasz i doceniasz. :)