"Lecz kogo mam
przywołać? Z kim mogę się podzielić radością moją smutną, że dane mi jest żyć?”
*****
Ola z wysiłkiem wzięła Franię na ręce, mała wiła się i
wyrywała. z trudem ją utrzymując, próbowała wziąć z rąk Przemka ciężką torbę z
rzeczami córki. Dziecko z buzią w podkówkę wciąż wyciągało rączki w stronę
stojącego na baczność, ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do ust, ojca.
- Jedziesz do mamusi, Franiu, jutro się zobaczymy - Przemek podszedł i pocałował dziecko w czoło.
Mała zaczęła płakać. Mężczyzna odwrócił wzrok. Z wnętrza domu dobiegał śmiech Piotra i Hany, na ten dźwięk Przemka coś zakłuło w sercu, aż musiał wziąć głębszy oddech. Dojmująco boleśnie poczuł, że choćby oddał duszę diabłu, oni nigdy nie będą się tak radośnie śmiali - dla samego faktu śmiechu i radości wspólnego przebywania.
- Przywieź ją jutro wieczorem - powiedział smutno.
- Może ci się to wydać niewiarygodne, ale rozumiem, co się do mnie mówi i wystarczy mi jeden raz. nie trzeba powtarzać.
- Przestań, Ola, rozstaliśmy się po to, żeby skończyły się przepychanki. Nie komplikuj wszystkiego jeszcze bardziej. Obojgu nam nie jest łatwo.
- Rozstaliśmy się, bo nie mogliśmy ze sobą wytrzymać. A to różnica. Poza tym jak na razie najbardziej życie komplikujesz nam ty, zwalając się ze swoją krzywdą i udawanym honorem na głowę Hany.
Do oglądających spokojnie film małżonków docierały tylko podniesione głosy, wypowiadane w złości słowa i spazmatyczny płacz Frani.
- Oszczędziliby chociaż temu dziecku - warknął Gawryło. - Bo zaraz obudzi się nasze. A wtedy trafi mnie szlag.
- Widzisz, Piotr, jak łatwo jest wszystko zrujnować? Błagam cię, nigdy nie doprowadźmy naszego związku do takiego stanu.
- Hana, żeby rujnować, najpierw trzeba coś mieć. A oni nie mieli nic poza dzieckiem. To jest marna podstawa do tworzenia życia. Jakoś nie słyszałem jeszcze o szczęśliwych związkach obcych ludzi. Przecież oni się nigdy nie kochali. Odgrywają teatrzyk i tyle. Nie mam pojęcia, dlaczego nie umieją dać sobie z tym spokoju!
- Racja - lekarka wstała. - Czas najwyższy to zakończyć. Robi się z tego kiepski melodramat.
- Nawet nie próbuj - zaprotestował natychmiast mąż. - Nie masz prawa się w to mieszać. Sami nawarzyli sobie piwa, a teraz po prostu muszą je wypić, życie jest brutalne, kochanie, a oni są dorośli, choć na takich nie wyglądają.
- Nie chcę się mieszać, ale nie będą się kłócić kosztem obojga dzieci. A płaczu tej małej ja dłużej nie wytrzymam. Pęknie mi po prostu serce.
- Jakaś racja w tym jest, w końcu są w naszym domu. Dlaczego zawsze ktoś musi nam zepsuć przyjemny wieczór?
Piotr zatrzymał film, a Hana uśmiechnęła się na myśl o jego pragmatycznym podejściu do wszystkiego, tak przeciwnym do jej emocjonalnego. Wahała się jeszcze, czy wkraczać między młodych.
- Powodzenia - mąż zachęcił ją ironicznie. - A a propos piwa - kiedy już uspokoisz tych siłaczy, zabieram twojego brata na wódkę. Mamy poważnie do pogadania.
- Co proszę? Nigdy nie paliłeś się do wódki z moim bratem i na szczęście rzadko do wódki w ogóle - rozpromieniła się.
- Czasem życie wymusza na nas zmianę przyzwyczajeń.
- A dlaczego nie mogę iść z wami?
- Bo to będzie bardzo męska rozmowa. A ty jesteś delikatną kobietą. Poza tym nie chcę, żebyś zmieniła o mnie swoje dobre zdanie.
- Masz szczęście, że nie jestem feministką - zwichrzyła włosy męża. - I że pytasz mnie o zgodę. Odpowiedź brzmi: tak. Ale, żeby nie było, że jestem żoną bez skazy, jutro poproszę śniadanie do łóżka.
- Podła kobieta! Ja jutro...
- Ty jutro będziesz się raczył przygotowanym przeze mnie za chwilę rosołkiem.
- Zawsze wiedziałem, że dobra żona to skarb.
- Jedziesz do mamusi, Franiu, jutro się zobaczymy - Przemek podszedł i pocałował dziecko w czoło.
Mała zaczęła płakać. Mężczyzna odwrócił wzrok. Z wnętrza domu dobiegał śmiech Piotra i Hany, na ten dźwięk Przemka coś zakłuło w sercu, aż musiał wziąć głębszy oddech. Dojmująco boleśnie poczuł, że choćby oddał duszę diabłu, oni nigdy nie będą się tak radośnie śmiali - dla samego faktu śmiechu i radości wspólnego przebywania.
- Przywieź ją jutro wieczorem - powiedział smutno.
- Może ci się to wydać niewiarygodne, ale rozumiem, co się do mnie mówi i wystarczy mi jeden raz. nie trzeba powtarzać.
- Przestań, Ola, rozstaliśmy się po to, żeby skończyły się przepychanki. Nie komplikuj wszystkiego jeszcze bardziej. Obojgu nam nie jest łatwo.
- Rozstaliśmy się, bo nie mogliśmy ze sobą wytrzymać. A to różnica. Poza tym jak na razie najbardziej życie komplikujesz nam ty, zwalając się ze swoją krzywdą i udawanym honorem na głowę Hany.
Do oglądających spokojnie film małżonków docierały tylko podniesione głosy, wypowiadane w złości słowa i spazmatyczny płacz Frani.
- Oszczędziliby chociaż temu dziecku - warknął Gawryło. - Bo zaraz obudzi się nasze. A wtedy trafi mnie szlag.
- Widzisz, Piotr, jak łatwo jest wszystko zrujnować? Błagam cię, nigdy nie doprowadźmy naszego związku do takiego stanu.
- Hana, żeby rujnować, najpierw trzeba coś mieć. A oni nie mieli nic poza dzieckiem. To jest marna podstawa do tworzenia życia. Jakoś nie słyszałem jeszcze o szczęśliwych związkach obcych ludzi. Przecież oni się nigdy nie kochali. Odgrywają teatrzyk i tyle. Nie mam pojęcia, dlaczego nie umieją dać sobie z tym spokoju!
- Racja - lekarka wstała. - Czas najwyższy to zakończyć. Robi się z tego kiepski melodramat.
- Nawet nie próbuj - zaprotestował natychmiast mąż. - Nie masz prawa się w to mieszać. Sami nawarzyli sobie piwa, a teraz po prostu muszą je wypić, życie jest brutalne, kochanie, a oni są dorośli, choć na takich nie wyglądają.
- Nie chcę się mieszać, ale nie będą się kłócić kosztem obojga dzieci. A płaczu tej małej ja dłużej nie wytrzymam. Pęknie mi po prostu serce.
- Jakaś racja w tym jest, w końcu są w naszym domu. Dlaczego zawsze ktoś musi nam zepsuć przyjemny wieczór?
Piotr zatrzymał film, a Hana uśmiechnęła się na myśl o jego pragmatycznym podejściu do wszystkiego, tak przeciwnym do jej emocjonalnego. Wahała się jeszcze, czy wkraczać między młodych.
- Powodzenia - mąż zachęcił ją ironicznie. - A a propos piwa - kiedy już uspokoisz tych siłaczy, zabieram twojego brata na wódkę. Mamy poważnie do pogadania.
- Co proszę? Nigdy nie paliłeś się do wódki z moim bratem i na szczęście rzadko do wódki w ogóle - rozpromieniła się.
- Czasem życie wymusza na nas zmianę przyzwyczajeń.
- A dlaczego nie mogę iść z wami?
- Bo to będzie bardzo męska rozmowa. A ty jesteś delikatną kobietą. Poza tym nie chcę, żebyś zmieniła o mnie swoje dobre zdanie.
- Masz szczęście, że nie jestem feministką - zwichrzyła włosy męża. - I że pytasz mnie o zgodę. Odpowiedź brzmi: tak. Ale, żeby nie było, że jestem żoną bez skazy, jutro poproszę śniadanie do łóżka.
- Podła kobieta! Ja jutro...
- Ty jutro będziesz się raczył przygotowanym przeze mnie za chwilę rosołkiem.
- Zawsze wiedziałem, że dobra żona to skarb.
*
Napięcie ciążyło, wisiało w powietrzu, odbierało tlen. Ola i Przemek mierzyli się wzrokiem pełnym wyrzutu.
- Cześć, Ola, myślałam, że wejdziesz się przywitać - jakby nigdy nic oznajmiła Hana.
- Cześć - mruknęła dziewczyna, spuszczając wzrok.
Mała nie przestawała pochlipywać.
- Słyszałam, że znalazło się dla ciebie miejsce na ginekologii i będziemy razem pracować, gratulacje!
- Tak - nadal nie podejmowała rozmowy.
Paradoks radości, jaka zwykle towarzyszy narodzinom w szpitalu i zapłakanej buzi w ramionach matki gwałtownie wdarł się w myśli Hany, zabolał do głębi.
- Wybacz, Hana, spieszę się trochę - kłamstwo było widoczne jak na dłoni.
Odwróciła się na pięcie i szybko wyszła, nie żegnając się z nikim. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, płacz dziecka przybrał na sile. Przemek skrzywił się boleśnie.
- Zbieraj się, idziemy pogadać jak mężczyzna z mężczyzną. Nie martw się - Piotr zwrócił się do żony. - Wezwiemy taksówkę.
- O to akurat martwię się najmniej. Macie być grzeczni i się nie pozabijać.
- Tak jest! - stanęli na baczność, zasalutowali zgodnie.
- Wariaci, i pomyśleć, że do tej pory za sobą nie przepadaliście.
- Życie, moja droga - oświadczył chirurg, czule całując żonę na pożegnanie.
*
Kiedy kelner przyniósł drinki i pospiesznie się oddalił, Piotr niespodziewanie dla samego siebie od razu przeszedł do rzeczy.
- No, to powiedz mi, stary, co zamierzasz teraz zrobić?
- Postaram się wynieść od was jak najszybciej. Nie myśl, że dla mnie ta sytuacja jest komfortowa - odrzekł Zapała ponuro.
- Dla nas też nie jest idealna, ale bliscy Hany są moimi bliskimi, mamy takie rzeczy przerobione. Dlatego źle mnie zrozumiałeś. Pytam, jakie masz plany na dalsze życie. Chyba nie myślisz, że macie prawo fundować traumę waszemu, bądź co bądź, coraz starszemu dziecku?
Nastała cisza.
- Rozmawiałem wczoraj z Tretterem - rzekł głucho Przemek. - Nie sprzeciwi się decyzji Wiktorii, bo nie ma do niej zastrzeżeń.
- To akurat jest oczywiste. Zawaliłeś, chłopie, Wiktoria jest dobra w rządzeniu, wie, co robi. Obowiązki to są obowiązki. Gdyby wszyscy nie stosowali się do reguł, trzeba by było zamykać szpital. Szczerze mówiąc dziwi mnie, że w ogóle miałeś nadzieję na powrót do nas. To dla ciebie zamknięty rozdział. Na izbie też nikogo nie potrzebują, poza tym byś się marnował - nie oszukujmy się.
Opróżnili szklaneczki do połowy. Piotrowi dodało to odwagi.
- A teraz twoim obowiązkiem jest stać się nareszcie mężczyzną. Wziąć życie we własne ręce, a nie czekać, aż coś przyjdzie samo.
- A ty oczywiście uważasz, że nie biorę?
- Właśnie tak uważam, ale że sam też kiedyś nie wziąłem, na czym niestety ucierpiała twoja siostra, dla której wtedy byłeś ogromnym wsparciem, chcę się teraz odwdzięczyć i ci pomóc.
Położył na stoliku wizytówkę.
- To numer do mojego znajomego, szuka chirurga na etat w szpitalu klinicznym. Spiesz się.
- Stary, nie wiem, jak ci dziękować!
- Stań się mężczyzną i rozwiąż wreszcie sprawę dziecka. Ja też nie żyję z Magdą, ale nie fundujemy Tośce piekła niepewności i braku stabilizacji. Jasne, że widzę swoje dziecko 4 dni w miesiącu, ale prawda jest taka, że moja córka jest bardziej związana z matką i tego już nie jestem w stanie zmienić. A kiedy jest tutaj ze mną, poświęcam jej te dni w całości. Czasem w życiu od ilości ważniejsza jest jakość, uwierz mi na słowo. Stworzyłem z nią naprawdę ciepłą i bliską relację mimo przeciwności. Wszystko jest kwestią chęci.
Przemek słuchał uważnie, analizował.
- Widać, jak bardzo macie dość. Warczycie na siebie jak wściekłe psy. Dziecko kiedy ma cię opuścić zanosi się płaczem. Ola zabiera ją dla zasady, zostawia z Klaudią i leci na wezwanie do szpitala. Nie patrz tak na mnie, wszyscy o tym wiedzą! I skoro oboje wiecie, że mała bardziej związana jest z tobą, a Ola ma dla niej ciągle za mało czasu, może warto ustabilizować jej życie, a nie ciągnąć na dzień do ciebie, dwa u matki, potem znowu trzy u ciebie i tak dalej? Pomyślałeś, czy chciałbyś tak żyć?
- Ola się na to nigdy nie zgodzi, choćby dla zasady.
- To będziesz jednym z nielicznych ojców, którzy wygrają sprawę o dziecko w sądzie. Wszyscy pójdziemy zeznać, jak jest. Bo wszyscy widzimy, kto Franię kocha, troszczy się o nią i martwi najbardziej. Kogo stać na poświęcenie dla niej, a kto tak bardzo zachłysnął się medycyną i płynącymi z niej możliwościami, że nijak nie umie ani wyhamować, ani trochę odpuścić. I nie mów mi, że jest młoda i dziecko diametralnie zmieniło jej życiowe plany, bo twoje też zmieniło.
Przemek zbierał się w sobie, bo zwierzenia nie przychodzą zbyt łatwo.
- Zupełnie nie wiedziałem, jak się zabrać do jakichkolwiek zmian. Wszystko mnie przerosło, wydawało się nie do przeskoczenia, ciągnąłem to życie z dnia na dzień, bez zastanowienia. Gdyby nie ty i Adam, mogłoby tak być jeszcze długo. Dzięki - popatrzył na Piotra poważnie.
- Zmiany w twoim życiu szykują się ogromne, jeśli przyjmiesz propozycję mojego kumpla, bo jest jeszcze coś.
- Nie rozumiem.
- Szpital, w którym proponuję ci pracę jest w Krakowie.
Faktycznie- to, co planujesz dla Oli, mogłoby się nie spodobać. Sytuacja bardzo skomplikowana, kompletny brak zrozumienia. Trudno powiedzieć kto jest bardziej winien, choć Przemka to ja akurat dość lubie, tak nie mogę zrozumieć dlaczego jest taki bierny. W życiu niestety trzeba działać stanowczo, a nie czekać aż podadzą coś pod nos. Bez tego człowiek zginie w tym całym życiowym rozgardiaszu. :)
OdpowiedzUsuńOla też oczekuje na nie wiadomo co, a dziecko nakoś niebardzo ją obchodzi. To, że miłości między nimi nie było wcale nie znaczy jednak, że teraz powinni się między sobą przepychać. Obecnie to dziecko jest najważniejsze i o nie powinni zadbać w pierwszej kolejności. Mała Frania wyczuwa trudną sytuacje i wcale jej się to nie podoba, co oznajmia wszystkim swoim płaczem. A później, gdy nieco podrośnie, będzie rozumiała wiele, wiele więcej.
Z Piotra i Hany zrobiłaś takie idealne małżeństwo- tylko pozazdrościć. Czasem się nie zgadzają z sobą, lecz szybko dojdą do porozumienia. Takie małżeństwa też potrzebne na świecie. :)
Pięknie rozegrana rozmowa między Piotrem a Przemkiem. Jak zwykle naturalna, nie było w tym ani kszty sztuczności. Tylko co przyniesie? Czy faktycznie doprowadzi do tego, że facet się ogarnie i weźmie ster życia w swoje ręce? Oby tak się stało, bo dzieciak w tym wszystkim najwięcej traci.
Dziś już dopilnowane, wrzuci się na pewno. :D
Buziaki! :*
Jak podziała stanowczo z Krakowem, Olę diabli wezmą, ale ja mu kibicuję. :P Nawet jeśli tylko dlatego, że wysyłam go tam na przykład bo nie bardzo chce mi się już pisać o tej postaci. :)
UsuńStraszne jest to, że w takich sytuacjach jak ich zawsze pokrzywdzone najbardziej są dzieci, a potem rodzice przekupstwami już starszych dzieci leczą wyrzuty sumienia, podłość nad podłościami, ale tego im może nie zafundujemy, chyba że mnie wkurzą. :P Albo znudzi mi się słodkopisanie. :P
Oby takich idealnych więcej, ale i oni będą mieć niełatwe dni. :)
Zobaczysz, co im los przyniesie. Przy moim skromnym udziale.
A ty jak zwykle pierwszy, za to ja w tym tygodniu ogromnie ze wszystkim spóźniona. :)
:*
Ostatnio, albo zaczęłam wcześniej wstawać, albo inne czynności zabierają mi mniej czasu, bo mam jeszcze rano chwilę na czytanie i komentowanie...Hmm zastanawiające...
OdpowiedzUsuńWidzę, że krąg bohaterów powoli się rozrasta...
No tak, takie przekazywanie dziecka z rąk do rąk, jest niezręczne, a na pewno niezbyt dobre dla dziecka. Tydzień z mamusią, tydzień z tatusiem... No, ale niestety, często tak jest, że kiedy pojawia się dziecko ludzie chcą na siłę udowodnić sobie uczucie, a tak się przecież nie da. Dziecko to nie najlepsza podstawa do budowania rodziny. Jeśli rodzice męczą się ze sobą, są nieszczęśliwi, to dziecku również będzie brakować tego cennego pierwiastka...
W tym przypadku jest jeszcze dobrze. Przemek i Ola potrafią się dogadać, czasem krzykami, ale jednak potrafią. I żadne z nich nie uchyla się od odpowiedzialności za Franię, ale co fakt, to fakt, swoich kłótni mogliby oszczędzić dzieciom...
Nie wydaje mi się, żeby Przemek zwalił się im na głowę. Co prawda była to wizyta niezapowiedziana, w dodatku na dłużej, ale Hana jest czasem aż zbytnio wyrozumiała i raczej odbiera to jako nieprzewidziany zakręt w życiu, ale racja, w pewnym sensie zwalił się im na głowę...
Ja to bym się nieźle wkurzyła, gdyby ktoś niezapowiedzianie staną z walizkami w moich drzwiach...
„Śpieszę się” najlepszą wymówką, w momencie, kiedy chce się już zakończyć spotkanie. Niczym słynne jajka na gazie, albo żelazko podłączone do kontaktu...
Tak, mnie nikt by ani w jedno, ani w drugie nie uwierzył. Żelazko? Ja w ogóle mam w domu coś takiego jak, żelazko? Bo jeśli tak, to dawno zostało pożarte przez myszy...
Kuchnia? Wszyscy wiedzą, że ja i gotowanie do dodatkowe kilka godzin pracy dla straży pożarnej...
Tak, będę musiała wymyślić bardziej inteligentne wymówki, albo zwyczajnie pozostać przy starym , klastycznym, i wymownym „śpieszę się.”
No wiesz, tak wyakcentowałaś ten alkohol, że aż mi się zachciało wysokoprocentowego napoju...
Otóż to. Piotr bardzo mądrze gada, dziecku potrzebna jest stabilizacja, a wtedy wszyscy będą względnie szczęśliwi...
A Ola...Może nic nie powiem, ale chyba ją troszeczkę rozumiem...
Coś mi dzisiaj króciutko wyszło, ale zostawiłam jajka na gazie...
Taki, żarcik...mały...nieśmieszny :-(
Buziaki :-*
CzerwonaPomadkaa
Za to ja w wakacyjnych rozjazdach na nic kompletnie nie mam czasu.
UsuńA najbardziej mnie irytuje fakt, że rodzicom się wydaje, jakby dziecko nic nie rozumiało, a jest dokładnie przeciwnie, to mały człowiek, z mniejszą ilością doświadczeń, za to z niesamowitym instynktem, on wszystko rozumie, tylko interpretuje inaczej, często na własną niekorzyść.
To czy potrafią, jeszcze się okaże.
A wiesz, że ja się raczej nie wymawiam? Nie mam pojęcia dlaczego, raczej zawsze walę prosto z mostu.
Ja też trochę Olę rozumiem, niełatwo jest się pogodzić z tym, że przez jedną chwilę zapomnienia życie nam się obraca wokół własnej osi.
Nie liczy się ilość, a obecność. :*
Żal mi straszliwie malutkiej Frani. Domyślam się, co czuła Hana, słysząc jej płacz.
OdpowiedzUsuńMnie też chyba pękłoby serce… To smutne, gdy rodzice szarpią się między sobą, bo choćbyśmy nie wiem, jak się starali, zawsze ucierpi najbardziej na tym mały człowiek…
A branie dziecka dla zasady? Pozostawię bez komentarza, bo zachowanie Oli mogłabym nazwać jedynie słowami uważanymi powszechnie za obelżywe…
Męska rozmowa przydała się panom, jak widać. Pewnie w większym stopniu Przemkowi, który widać, że bardzo mocno córkę kocha. A nad przenosinami do Krakowa nie ma co się zastanawiać, jeśli Ola będzie chciała, to może przecież odwiedzać córeczkę.
Buziaki – kolejna mądra część w twoim wykonaniu :* - Ela_k
Najsłabszy zawsze najbardziej zostaje dotknięty.
UsuńCzasem tak się łatwo wydaje, że z drugim rodzicem mu będzie lepiej, a ja zajmę się swoimi sprawami, bo monotonia - pieluszki, zupki. A jak będzie starsze i moja sytuacja życiowa stabilniejsza, role się odmienią. Dopiero po latach uświadamiasz sobie, ile straciłaś i że tego nie da się odzyskać.
Dziękuję! :*
Przykre dla matki, kiedy dziecko wybiera bliskość ojca. Wiadomo, że z czegoś to wynika, ale nie mogę się pozbyć wrażenia, że Ola w takim momencie czuje, że zawiodła jako matka, a to przecież jedna z najistotniejszych życiowych ról. Z kolei Przemek musi mierzyć się ze spotkaniem osoby niegdyś mu bliskiej, z obserwowaniem czyjegoś szczęścia, które – jak mu się wydaje – nigdy nie stanie się jego udziałem. Nie ma nic piękniejszego, niż cieszenie się codziennością obok ukochanych ludzi. Myślę, że obydwoje poczuli nostalgię za tym, co utracili lub czego nie dane im było zaznać, a jednak wciąż rzucają się na siebie z pazurami. Po raz kolejny więc wraca refleksja nad tym, dlaczego ludzie ranią tych, których kochają albo kochali, dlaczego wybierają odrębność zamiast wspólnoty, pomimo tego, że potrzebują bliskości. Tracą niepotrzebnie czas i energię na wzajemne zarzuty i obwinianie, choć jak wiadomo wina zawsze leży po obu stronach, podobnie jak odpowiedzialność za to, co dalej. Dość częsty motyw w kolejnych odcinkach, pozwalasz na niego spojrzeć z różnych stron i z perspektywy różnych bohaterów. Wprowadzane przez Ciebie wątki psychologiczne nadają poszczególnym postaciom wyrazistości i realizmu. Perspektywa Piotra to perspektywa obserwatora, zapewne w głębi duszy czuje coś w rodzaju radości, że on nie musi przeżywać podobnych emocji, że nie dotyczą go problemy tamtych dwojga. Hana wyraźnie czuje potrzebę wzięcia odpowiedzialności za życie brata, widać, że potrzebuje mieć wszystko tak poukładane, aby wiedzieć, że ważni dla niej ludzie są możliwie spokojni i zadowoleni. Ma wiele wewnętrznych zasobów, szczególnie teraz, kiedy życie obdarzyło ją tym wszystkim, o czym tylko można zamarzyć. Nie znam żadnej pary, której udałoby się uratować związek sprowadzeniem na świat dziecka. Aż dziw bierze, że ludziom się wydaje, iż pojawienie się nowego człowieka pomoże im na nowo się do siebie zbliżyć, podczas kiedy nawet udane pary przechodzą kryzys w momencie zwiększenia liczby obowiązków wynikającego z opieki nad niemowlęciem. Tylko dodatkowy człowiek niepotrzebnie cierpi. Nie mówiąc już o tym, co czuje, jeśli kiedyś w kłótni rodziców któreś z nich wykrzyczy drugiemu motywy jego poczęcia. Hana i Ola mają razem pracować?! Zobaczymy, co z tego wyniknie. Wszak anielsko dobra i łagodna Hana zamienia się w lwicę, jeśli chodzi o szczęście jej brata. Nie wiedziałam też, że Przemek i Gawryło za sobą nie przepadali. Może to wątek serialowy, w każdym razie w opowiadaniu nie rzuciło się w oczy.
OdpowiedzUsuńPiotr twardo stawia sprawę. Nic dziwnego, że goszczenie na dłużej szwagra nieszczególnie jest mu na rękę, ja jednak chyba nie zdecydowałabym się na takie wyznanie. Chociaż podszedł do sprawy prawdziwie po męsku – zamiast dyskutować o emocjach, dał Przemkowi konkretne wskazówki i otworzył przed nim pewne możliwości. Piotrowi prościej jest troszczyć się o dobro Tosi, ponieważ ma wsparcie w nowym związku, poprzedni traktuje jako zupełnie zamknięty rozdział. W momencie, gdyby był z tym wszystkim sam, na pewno byłoby mu o wiele trudniej. Stereotyp matki polki każe kobietom walczyć o opiekę nad dzieckiem nawet jeśli czują, że niekoniecznie macierzyńska codzienność jest tym, czego oczekują od życia. Bardzo na to wpływa postawa społeczna, wszak kobieta, która dobrowolnie powierza opiekę ojcu naraża się niemalże na zlinczowanie. Szkoda, jeśli Przemek wyjedzie, pewnie będzie go wtedy mniej w kolejnych rozdziałach. Szczerze mówiąc, wątki z nim związane nie należały do moich ulubionych, jednak czuję do niego jakąś sympatię.
Cieszę się, że pomimo wakacyjnego odpoczynku nie zrobiłaś sobie przerwy w pisaniu. Mam nadzieję, że czas upływa Ci sielsko i przyjemnie.
Pozdrawiam i życzę słonecznych i ciepłych dni.
Kaja
Pewnie czuje, że zawiodła, ale jednocześnie nie chciałaby za nic przyjąć tej roli, zamknąć się w domu i poświęcić dziecku należnego mu czasu. Samo to o czymś już świadczy.
UsuńHana tak, trafiłaś w samo sedno, prawdziwa strażniczka domowego ogniska, czasem też nie tylko swojego. :)
Wiem ze swojego otoczenia, jak kończą się takie sytuacje, kiedy takie dziecko dowie się podczas rozmowy, której słyszeć nie powinno, że w sumie mamusia to by cofnęła czas, bo dziecko było przypadkiem i niechęć do tego przypadku z czasem nie zniknęła. Więc niech Przemo spada do Krakówka! W podskokach!
Obyś tego, z tą przerwą, nie powiedziała w złą godzinę. Bo nie wyrabiam. :*
Wejście w rolę pewnie wydaje jej się czymś ograniczającym, nie jest gotowa przewrócić swojego dotychczasowego życia do góry nogami.
UsuńZwykle nie swojego, z tego co zdążyłam zauważyć :)
Bez sensu taka sytuacja jest o tyle, że głupota dorosłych przysparza cierpienia niewinnym czującym istotom. Takie dziecko, o jakim mówisz, ma przecież ślad w psychice do końca życia.
Trzymam kciuki, żebyś zdążyła z kolejnym odcinkiem :*
Kolejny i następny już zdążony, problem z tym na za 3 tygodnie, muszę napisać do wtorku, bo nie znajdę na niego ani chwili na warsztatach. :) Ale spoko, walczę dzielnie!
UsuńKońcówka mnie zaskoczyła, bo czy to oznacza, że Przemek jednak odwazy się na wyjazd do Krakowa? I czy zabierze ze sobą Franię? Jak sobie poradzi? Co z Olą? Czuję, że to teraz głównie ich wątkiem się zajmiesz ;p
OdpowiedzUsuńA Hana i Piotr jak zawsze cudowni. Najlepiej mi się o nich czyta. Chyba nie ma, aż tak idealnych małżeństw, ale ich relacje nie są przesłodzone, wręcz przeciwnie to bardzo dojrzali i mądrzy ludzie. Lubię ich spokój i zrozumienie świata. Dobrze, że u nich wciąż dobrze; )
Wątki będą jak zwykle mieszane, wszyscy lubią HaPi. :)
UsuńKto wie, tyle się naczytacie o idealnych małżeństwach, że może wasze takie będą, czego wszystkim życzę. :)
Cieszę się, że wpadasz. :*
U mnie na http://szczepan-i-agata.blogspot.com ukazało się właśnie nowe ogłoszenie. Rozdziały nadrobię do trzech tygodni na razie jestem na 12 i bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńDziękuję, życzę miłego czytania. :)
Usuń