poniedziałek, 13 lipca 2015

44.



"Nie wolno być aż tak logicznym, żeby sądzić wyłącznie po następstwach. Człowiekowi bardziej przystoi sądzić po intencjach".

*****

- Nie ma mowy, Idalia, nigdzie nie idziesz! Jesteś na urlopie zdrowotnym! - oczy Wiktora rzucały iskry.
- To jest naprawdę wyjątkowa sytuacja - odpowiedziała kobieta spokojnie, próbując się podnieść z kanapy. Szczepan pokazując, że podziela zdanie bruneta, wbił się łapkami w jej koszulkę. - Ałć, faceci, wszyscy jesteście tacy sami! Ale ciebie, kocioł, przynajmniej mam czym przekupić.
Biorąc kotka na ręce i przerzucając sobie przez ramię, chwiejnym krokiem poszła do kuchni, żeby napić się wody i przemyć zaczerwienioną z bólu twarz. Oraz przekupić.
- Będziesz się boczył, czy mnie zawieziesz? - przyjaźnie poklepała bruneta po plecach.
- Popełniasz błąd - wstał.
Poirytowana usiadła na krześle.
- Czy gdybyś spotkał na ulicy rodzącą pacjentkę, odmówiłbyś jej pomocy z powodu gorszego samopoczucia?
- Oczywiście, że nie, ale to jest zupełnie inna sprawa.
- To jest taka sama sytuacja. A ty się czepiasz tylko dlatego, że dotyczy mnie, a nie ciebie. Dzwoni do mnie moja depresyjna pacjentka, Klaudia, nastolatka samotnie wychowująca synka. Ustabilizowana dotychczas i przekazana innemu terapeucie na czas mojego urlopu. Dziewczyna, która naprawdę dobrze sobie ostatnio radziła dzwoni i płacze tak, że nie jestem w stanie niczego zrozumieć. Wie, że mam problemy ze zdrowiem, a mimo to dzwoni właśnie do mnie. O czym to twoim zdaniem świadczy?
- Wyłącznie o tym, że jesteś nieuleczalną pracoholiczką, w dodatku za dobrą. Chodź, skoro musisz, ale czekam na ciebie w samochodzie. A kiedy skończysz, masz wreszcie odpocząć, obiecaj!
- O tym, że to naprawdę jest ważne, ale z chęcią przyjmuję warunki - uśmiechnęła się krzywo, odkładając uśpione zwierzątko na kocyk. Tym razem, choć niechętnie, skorzystała z pomocy kul.

*

Pod drzwiami mieszkania Klaudii stała wysoka kobieta w średnim wieku. W pierwszej chwili jej obecność zdziwiła psychiatrę, ale zaraz potem dostrzegła uderzające podobieństwo rysów twarzy.
- Idalia Cichocka, jestem lekarzem córki, co tu się wydarzyło? - wyciągnęła rękę. Uścisk był pospieszny, niedbały i nieznajoma się nie przedstawiła.
Starała się za to nie okazać zdziwienia, że została rozpoznana, Idalia instynktownie wyczuła, że słowo "psychiatra" tym razem należy sobie podarować. Z postawy rozmówczyni wręcz biła defensywa. Lekarka uświadomiła sobie w jednej chwili, że czeka ją naprawdę niełatwe zadanie.
- A co ma się dziać, najpierw wydziwia, a potem nie chce mnie wpuścić - oskarżycielsko, agresywnie machnęła pięścią w stronę drzwi. Cierpliwość nie była jej mocną stroną.
- Tylko same z nią kłopoty - perorowała kobieta na tyle głośno, że wszyscy sąsiedzi dookoła znali już problem nastolatki. Brunetce zrobiło się żal pacjentki. - I sama się naprasza, mnie tam do przyjazdu wcale nie było śpieszno, kiedy szykuje kolejny.
Idalia, znacząco kładąc palec na ustach, stanowczo zapukała w drzwi. Słysząc płacz dziecka, poczuła lekki dreszcz niepokoju.
- Świruje i świruje, zawsze taka była, byle wszystko po jej myśli! Histeryczka, kombinatorka! - matka nie dawała za wygraną, ale głos trząsł jej się z niepokoju, nie oburzenia.
Idalia spojrzała na nią uważnie.
- A może po prostu córka, która tęskni za matką? Potrzebuje jej wsparcia?
Spodziewała się gwałtownej riposty, kobieta jednak nie odpowiedziała nic. Nadal stała tylko z zaciętą miną, czekając na dalszy rozwój wypadków.
- Klaudia, otwórz mi - powiedziała Ida łagodnie. - Chcę pogadać.
- Z nią pogadaj - dziewczyna za drzwiami głośno wysiąkała nos. - Jeśli nawet ciebie nie zrozumie, to wszystko jest bez sensu. Ja już tego ciągnąć nie mam siły - głos zadrżał jej niebezpiecznie.
- Ale przyjechałam do ciebie. Chcę wiedzieć, czy wszystko w porządku.
- Jasne, że w porządku. Maks wrzeszczy, bo nie chcę mu dać swojej komórki. Jest zmęczony i nie może zasnąć. Zrobisz to dla mnie?
Ida się zastanowiła.
- Klaudia, to ty najlepiej wiesz, co czujesz i co chcesz mamie powiedzieć, porozmawiajmy we trzy.
- Chyba żartujesz! To co ja mówię spływa po niej od zawsze. Proszę cię.
- No dobrze, niech tak będzie - odpowiedziała. - Chodźmy - zwróciła się do matki dziewczyny.

*

Usiadły na pustej parkowej ławeczce.
- Nie możemy po prostu iść do jakiejś kawiarni? Tyle tu tego macie - burczała kobieta, nieco onieśmielona obecnością psychiatry.
- Tak - jeśli ci bardzo zależy. Ja myślę, że świeże powietrze dobrze nam zrobi, a brak tłumu dookoła sprzyja rozmowie. Zacznijmy od początku. Moje imię już znasz. Mówmy sobie na ty dla uproszczenia. To jedyna okazja, pewnie nigdy więcej się nie spotkamy.
- Iwona - kobieta nie wykazywała większego zainteresowania podtrzymaniem rozmowy.
- Jak myślisz, dlaczego Klaudia poprosiła mnie o rozmowę z tobą? - psychiatra przeszła więc do sedna.
- Bo jest głupia i niczego nie rozumie.
Rutynowo zignorowała agresywny ton.
- Mocne słowa. Spróbujesz opowiedzieć po kolei w czym rzecz? Tylko wtedy będę wstanie pomóc wam się porozumieć.
Idalia z uśmiechem i lekką nostalgią patrzyła na bawiące się dzieci, Iwona odwróciła od nich wzrok.
- Tu nie ma czego tłumaczyć: włożyliśmy z mężem wszystkie siły i mnóstwo pieniędzy, żeby ukryć ten cały wstyd, żeby jej ludzie palcami nie wytykali, a ona tak po prostu chce to wszystko zniszczyć! I przyjeżdża do domu! Co ja zrobiłam źle!
Idalia czekała, wiedziała, że nie należy poganiać rozmówczyni, nie zadawała więc na razie pytań.
- Poszła na dyskotekę, że niby do znanego klubu, niby bezpiecznie i z dużą grupą znajomych. a wróciła z brzuchem! Jak rasowa dziwka! Nawet ojca dziecka nie pamiętała!
- Została zgwałcona? - spytała Ida cicho.
- A skąd ja mam wiedzieć? - oburzyła się. - Czy mnie to wtedy obchodziło?
Okrucieństwo tych słów niespodziewanie uderzyło Idę, podświadomie ujrzała przed oczami wykrzywioną bólem podczas opowieści o własnej traumie twarz Agaty, zachowała jednak kamienny wyraz twarzy, bo Iwona z trudem powstrzymywała łzy.
- Wszystko dla niej robiliśmy, od maleńkiego dziecka. Żeby mogła w życiu robić to, co jej się zamarzy. Żeby nie musiała tak ciężko pracować jak mój mąż i o wszystko walczyć. Ona miała tylko się uczyć, nic więcej nie musiała robić. Ale od zawsze nie lubiła szkoły, zajmowała się bzdurami. Dla niej i dla syna z pracy zrezygnowałam, żeby ich na porządnych ludzi wychować, i mam teraz swoją nagrodę za poświęcone dzieciom życie - jednak się rozpłakała.
Idalia z kieszeni dżinsów wydobyła chusteczki, podała kobiecie całą paczkę.
- Syn wyjechał za granicę pracować na budowie. Dzwoni tylko, jak nie ma nic do roboty, na przykład jedzie autobusem ,a Klaudia... szkoda mówić. Wychowałam dziecko na dziwkę!
- A Klaudia popełniła błąd, który teraz swoją postawą naprawia, ty nigdy nie popełniłaś żadnego błędu, nigdy nie miałaś się czego wstydzić?
Kobieta milczała.
- Wspaniale sobie to wszystko wymyśliliście: idealne dziecko, świetna uczennica, dobry zawód, kariera, a Klaudia się nie wpasowała, poszła swoją, zupełnie do waszej przeciwną drogą. Tylko czy dzieci ma się dlatego, żeby spełniały nasze oczekiwania? Czy wyłącznie dla nich samych?
- Łatwo ci wygadywać komunały, bo nie masz dzieci - zirytowała się nagle Iwona.
Ida wahała się przez chwilę, ostatecznie się decydując, nabrała powietrza więcej, niż to było konieczne.
- Moja córka nie żyje. Więc tak, nie mam dzieci i może łatwo mi mówić. Ale przez to też łatwiej mi przekonywać, że postępujesz niesłusznie. Bo sama zrobiłabym wszystko, żeby ona przy mnie była, istniała w mojej rzeczywistości. Jakakolwiek miałaby być i cokolwiek zrobiłaby z przecież własnym, nie moim, życiem.
Z oczu Iwony popłynęły łzy. Po cichu, bez histerycznego poklasku. Twarz wykrzywił jej brzydki grymas zranionego człowieka. Niespodziewanie dla lekarki chwyciła ją za ramię, jakby musiała się czegoś koniecznie przytrzymać. Idalia się nie cofnęła.
- To mój mąż, on to wymyślił. Żeby wynająć jej mieszkanie, wysyłać pieniądze i nie utrzymywać kontaktu. Ludziom powiedzieć, że do lepszego liceum wyjechała, choć mało kto wierzył. Miało być dla jej dobra, żeby ludzie brzucha nie widzieli. I trochę dla nauczki - niech sobie sama radzi, skoro tak życie zmarnowała. A ja na to, niestety, przystałam.
- Popełniłaś błąd, ale teraz, jak i Klaudia swój, możesz go naprawić, w każdej chwili.
- To nie takie proste.
- Wszystko jest proste. Po prostu idź do twojego dziecka i mu powiedz, co czujesz.
- A jak mi nie uwierzy?
- To zależy, co jej powiesz, czy przyznasz się do błędu, czy będziesz ją oskarżać. Nie masz pojęcia, co wam jeszcze życie szykuje. Zamiast oceniać, po prostu ją kochaj.
- Kocham ją, codziennie o niej myślę i tak strasznie za nią tęsknię - odpowiedziała szczerze.
- No, to znak, że jesteś już gotowa. Teraz zwyczajnie jej to powiedz.
Wstały jednocześnie.
Idalia podała rękę Iwonie, uśmiechnęła się zachęcająco. Czekała. Wiktor wysiadł z samochodu i podszedł do nich, patrząc na Idę pytająco. W końcu lekarka zdecydowała.
- Idziemy! Zanim się rozmyślisz.
Jednak zamiast iść, kobieta rzuciła się lekarce w ramiona, omal jej nie przewracając, dziękowała nieco zbyt wylewnie.
"Jak to mówią - do trzech razy sztuka, a przypadki nie istnieją" - pomyślała wzruszona Idalia, kolejny raz wpadając w znajome ramiona.

11 komentarzy:

  1. I znów znienawidzony (czyt. uwielbiany) poniedziałek...
    Wstyd się przyznać, ale zupełnie zapomniałam o kociaku i przed oczami stanął mi serialowy salowy. Dobrze, że szybko się opamiętałam, bo ta scena byłaby naprawdę bardzo, bardzo dziwna...
    Wiktor ma zupełną rację, urlop zdrowotny to urlop zdrowotny i nie powinno to podchodzić pod jakiekolwiek dyskusje, szczególnie, że Idalia dużo przeszła i przydałoby jej się coś w stylu odskoczni. Można by było wymienić jeszcze parę argumentów, ale mimo ich wszystkich ja zachowałabym się identycznie jak Idalia, chyba że, półtora nogą byłabym w grobie, to może rozważyłabym opcję Wiktora. Zaznaczam, może...
    Z jednej strony nie dziwi mnie początkowa reakcja matki Klaudii. Dla niej to też ciężka sytuacja, ale chociaż ze względu na obecność córki w mieszkaniu, mogłaby opanować słowa. Każdy czasem potrzebuje wprost powiedzieć co czuje i poza bardzo delikatnymi sytuacjami to jest najlepsze, bo owijanie w bawełnę tylko przedłuża niezręczną chwilę, ale są momenty kiedy uśmiech do złej gry i miłe słowa, nawet jeśli sztuczne, są po prostu potrzebne...
    Świadomie krytykuje, zachowanie kobiety, ale w rzeczywistości istnieje duże ryzyko, że zachowałabym się podobnie, bo zwyczajnie nie toleruję owijania w bawełnę, w żadnej sytuacji i z charakteru jestem zbyt szczera, przez co zawsze mówię to co myślę, bez względu na sytuację, ale mimo wszystko to chyba dobra cecha...
    Wrogie zachowanie w stosunku Idalii, też jest raczej nieodpowiednie, bo psychiatra chce pomóc i to szczerze, a nie tylko z zawodowego obowiązku, ale ludzie często tego nie dostrzegają i nie rozumieją, że taka pomoc, czasem naprawdę owocnie skutkuje...
    Podziwiam Idalię, za towarzyszący jej spokój, podczas skierowanego w nią złośliwego tonu. Ja pewnie już na wstępie bym wybuchła. Taki to już mój trudny charakterek...
    To fakt, często łatwiej nam kogoś oskarżać, niż zauważyć swój błąd i zacząć go naprawiać, a to przecież najprostsze i najlepsze rozwiązanie...
    Odniosłam wrażenie, że kobieta nie przejmowała i nadal nie przejmuje się tym co czuje Klaudia, ale najważniejsze jest dla niej to co ludzie powiedzą. Rozumiem, że czasem są to niewyobrażalne oszczerstwa i naprawdę raniące kłamstwa, ale przecież to tylko plotki i (nawet jeśli są prawdą) należałoby trzymać do nich dystans, nie mówiąc już o ludziach, którzy je rozprowadzają...
    Niby prawda, ale łatwo powiedzieć...
    Podoba mi się psychologiczność tej części...
    Buziaki :-*
    CzerwonaPomadkaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo wymyślili sobie akurat Szczepana i teraz wszyscy mają problem, a mój i tak był pierwszy, futerkowy.
      Też tak mam - umrę, ale obowiązek to obowiązek. :)
      Klaudia już swoją trudną przecież sytuacją odpokutowała błąd wczesnego macierzyństwa w wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach. Matka nie powinna jej dokładać, ale i ona jest tylko człowiekiem.
      Dobrze że jej powiedziała, ale prawda i skłonność do wybaczenia błędu to dwie różne rzeczy. Każdy musi odpowiedzieć sobie sam - czy spróbują na nowo się porozumieć po tym szczerym wyznaniu matki i ułożyć stosunki, może i przekonać ojca do zmienienia frontu, czy jednak nie - sytuacja nadal będzie wyglądać tak samo jak dotychczas.
      Ludzie nie dają nikomu niestety często prawa do wtrącania się w ich sprawy, nawet lekarzowi.
      Swoje błędy naprawia się najtrudniej.
      Mnóstwo ludzi, zwłaszcza w małych społecznościach, gdzie wszyscy wszystkich znają przejmuje się zdaniem innych ponad wszystko. W miastach jednak każdy bardziej żyje w swoim małym światku. Co też nie zawsze jest dobre, bo zobojętnia.
      Buziaki!

      Usuń
  2. Jeeej był mój szczepanek, brakowało mi go okropnie!!!
    Dziękuję, że jest :*
    Och urlop urlopem, ale to świadczy o tym, że ida ma w sobie mnóstwo empatii i ciepłym człowiekiem jest :)
    Bardzo mi się podobała rozmowa z matką, jej postawa, że co ludzie powiedzą, to takie prawdziwe i smutne zarazem.
    Ida rozmawiała po mistrzowsku, nie wiem, co napisać, tak mnie ta rozmowa pochłonęła, że brakuje mi słów.
    No i tekst o tym, żeby ją po prostu kochała, taki prosty, ale zarazem prawdziwy i piękny.
    Wiktor w roli pomocnika się sprawdza, co bardzo cieszy, życzę im jak najlepiej, tylko niech to się dzieje właśnie tak jak teraz: powoli i bez zbędnego pośpiechu.
    Buziaki z deszczowego (dzisiaj) zakopanego :* - ela_k

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest i będzie, bo kociara zawsze musi pisać o kotach, taki los. :)
      A przy okazji, nie da się zaprzeczyć, pracoholiczką.
      Częsta postawa, przykre.
      Dziękuję ci! Krzepiące słowa, jak wszystko pisze się na ciągłym biegu, bo lato, bliscy, i wakaaacje.
      Wiele już z sobą przeżyli, mocno się zranili, już teraz nie mają do czego gonić. A szczęście prawdziwe nie potrzebuje pośpiechu.
      Buziaki. :* U mnie byle do piątku, ma być pogoda wreszcie i zakosztuję mojego najdroższego antydepresantu -słońca.

      Usuń
  3. No i kolejna mądra, dojrzała scena, w zupełnie innym tonie. Zadziwiasz mnie swą wrażliwością i patrzeniem na świat. Nie wiem ile masz lat, ale czuje się jakbyś miała ich naprawdę sporo, a w dodatku była dyplomowanym psychologiem. Może mam rację, a może po prostu masz do tego smykałkę, dostrzegasz nawet małe rzeczy, obok których nieraz przechodzimy po prostu obojętnie. Gratuluję Ci tego, bo swoimi tekstami odwalasz kawał niezłej roboty. Dla czytelników to nie tylko zwykły tekst opowiadania, ale również chwila refleksji na to co dzieje się w otaczającym nas świecie.
    Mogłabyś pisac dialogi do tego serialu, przynajmniej byłoby w nim coś mądrego, przydatnego i miało ład i skład ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo dziękuję, w wolnej chwili obiecując nadrobić twojego bloga od początku! Ja pisać po prostu muszę, co, to już mniejsza. :)
      co do dialogów, takie świetne jak wkładają w usta Falkowicza by mnie przerosły, co do reszty - nie ma sprawy. :D
      Żyjemy na świecie, obserwujemy co nas otacza, a o tym później pisać najłatwiej, dokładając moją grafomanię prześladowczą i masz efekt. :D
      Buziaki!

      Usuń
  4. Cytat, przynajmniej dla mnie, zupełnie niespodziewany. Oczywiście zgadzam się z tymi słowami całkowicie, z dużą trafnością podsumowują moje podejście do ludzi. Każdy ma swoje motywy, każde działanie jest następstwem jakichś sytuacji i zdarzeń. Dlatego w momencie, kiedy czyjeś postępowanie wydaje nam się niezrozumiałe, warto zastanowić się nad tym, dlaczego zachowuje się czy myśli właśnie tak, a nie inaczej. Taki punkt widzenia daje nam jakiś ogólny ogląd, pozwala zbliżyć się do drugiego człowieka z pełnym zrozumieniem i akceptacją, a jednocześnie uniknąć choć częściowo odnoszenia do siebie konkretnych zdarzeń i chowania urazy. Niejednokrotnie wszak się zdarza, iż w najlepszych intencjach popełniamy największe błędy, nie jesteśmy bowiem w stanie przewidzieć wszelkich możliwych konsekwencji podejmowanych działań.

    Wiktor ma rację obawiając się o stan zdrowia swojej ukochanej – zrozumiałe, że jej dobre samopoczucie jest dla niego ważniejsze od problemów obcej dziewczyny. Jednak myślę, że powinien wziąć także pod uwagę potrzeby emocjonalne Idy, a dla niej rozmowa z Klaudią stała się priorytetem. Wydaje mi się, że dla Idalii taka sytuacja jest też w pewien sposób dowartościowująca – na ten moment jest dla dziewczyny kimś na tyle godnym zaufania i niezastąpionym, że w trudnej sytuacji nastolatka szuka ratunku właśnie u niej. Do tego dochodzi ogromne poczucie odpowiedzialności – wszak lekarka czuje, że jeśli nie ona, to nikt nie będzie w stanie dostatecznie dobrze pomóc, no i nie chce zawieść pokładanego w niej zaufania. Musiałaby być bez serca żeby to wszystko zignorować. I tu nie pracoholizm odgrywa największą rolę, a zwyczajna ludzka empatia i potrzeba udzielenia wsparcia potrzebującej słabszej istocie. A z rodzącą pacjentką sytuacja jest analogiczna – Wiktor jako ginekolog nie przeszedłby obojętnie, natomiast Idalia, jako lekarz duszy, nie pozostanie obojętna na czyjeś łzy. Chociaż jest trochę tak, że lekarze pozostałych specjalności nieco lekceważą rolę psychiatrów i psychologów. Miło, że Wiktor w końcu zdecydował się odwieźć żonę – widać dzięki temu, że powoduje nim troska, a Ida mogła się poczuć zaopiekowana, czego też pewnie potrzebuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matka, która mówi o swojej córce że ma z nią same kłopoty, od razu wzbudza we mnie negatywne emocje. Nawet wziąwszy pod uwagę fakt, że pewnie ma swoje powody, by twierdzić tak, a nie inaczej. To, że Klaudia nie chce jej wpuścić do środka i dzwoni z płaczem po Idę, też wiele daje do myślenia. Przykre bardzo, że dziewczyna nie potrafi porozmawiać ze swoją matką. Wszak to powinna być dla niej najbliższa i najbardziej godna zaufania osoba. Tymczasem nastolatka nawet nie zakłada, że zostanie wysłuchana, a jej słowa wzięte pod uwagę. Postawa Iwony jest naprawdę wstrząsająca. Zamiast zainteresować się tym, czy ktoś nie skrzywdził jej dziecka, najważniejsze staje się ukrycie i zatuszowanie sytuacji. Emocje Klaudii zostają zupełnie pominięte. To przecież nieludzkie! Idalii niełatwo słuchać tej tyrady zapewne nie tylko przez wzgląd na przeżycia Agaty, lecz także i na to, że jej samej została odebrana szansa realizacji na płaszczyźnie macierzyńskiej. Tym trudniej przyjąć, że ktoś traktuje swoją córkę w taki sposób, i nie okazywać w żaden sposób własnej dezaprobaty. To normalne, że rodzice mają pewne wyobrażenia względem przyszłości swoich dzieci, jednak trzeba wziąć pod uwagę, że to odrębny człowiek i dać mu możliwość postępowania zgodnie z sobą i ponoszenia odpowiedzialności za swoje wybory, okazując pełne wsparcie. Najtrudniej czasem wypowiedzieć swoje uczucia, choć w niemalże każdej ciężkiej życiowej sytuacji szczera rozmowa może wiele rozwiązać. Idalia to naprawdę dobry terapeuta – nie dała się ponieść własnym emocjom, pomimo niesprawiedliwego ataku, natomiast doradziła Iwonie rozwiązanie najlepsze zarówno dla niej, jak i dla Klaudii. Swoją drogą, warto się przez chwilę zastanowić, dlaczego trudniej jest powiedzieć bliskim o tym, co dobre i szczere, że prościej jest ukrywać to pod płaszczem dezaprobaty i gniewu. Czy to z powodu dumy, nieumiejętności przyznania się do błędu, czy może poczucia, że emocje nas osłabiają, podczas gdy żyjemy w świecie, w którym w cenie jest siła i chłodny osąd faktów. Mam nadzieję, że Iwonie i Klaudii uda się porozumieć, że rodzicielska więź okaże się silniejsza i ważniejsza niż wszystko, co je podzieliło. Końcówka daje nadzieję.

      Kolejna bardzo dobra, emocjonalna część. Oby dalej, czekam niecierpliwie. Pozdrawiam popołudniowo i życzę udanego wakacyjnego wypoczynku. Buziaki!

      Kaja

      PS. Ja się znowu nie zmieściłam w jednym komentarzu, te limity znaków są BEZ sensu ...

      Usuń
    2. Dla mnie cytat jest oczywisty i nasuwający się, sama widzisz, jak wszystko zależy od punktu widzenia.
      Konsekwencji i reakcji innych, czasem ich boli coś, po czym byśmy się w ogóle takiej reakcji nie spodziewali.
      Nie na darmo budujesz z kimś taką silną nić zaufania, naturalną konsekwencją jest później to, że w trudnej sytuacji cię potrzebuje. Kiedy się z kimś dużo rozmawia, nabiera się odpowiedzialności i ten człowiek, chcąc nie chcąc i pomijając konieczny dystans, staje się dla ciebie ważny.
      Doopiekowania każdy czasem potrzebuje.
      Różnie to w życiu bywa z tą podobno bezwarunkową miłością. Czasem trzeba o nią walczyć, a kiedy nie trzeba, często bywa destrukcyjna.
      Ludzie często wobec najbliższych bywają najokrutniejsi. W imię nic niewartych idei.
      Ida jest profesjonalistką, gwałtowną reakcją nic nie zmieniłaby w życiu Klaudii.
      Bo ludziom się często wydaje, że dobre emocje ich osłabiają, że przez nie tylko dadzą się zranić i że z nimi nikt nie będzie się liczył.
      Jeśli uważasz, że jest to możliwe, uznasz, że się zbliżą, jeśli nie - pomyślisz, że to niemożliwe i tak w twojej głowie koniec zostanie przedstawiony.
      Są bez sensu, ale nic na nie nie możemy poradzić.

      Usuń
  5. Zastrzelić! To jedno jedyne słowo, które mi się narzuca teraz. Znając Twoje opóźnienia wynikające z przyczyn wiadomych postanowiłem wejść dopiero dzisiaj na bloga sprawdzić odpowiedzi. Szukam, zaglądam w każdy zakamarek- nie ma komentarza. Fakt faktem ślepy jestem i mogę przeoczyć, ale skoro wszystkie znaki wskazują na to, że go nie ma, ogólna liczba też się zgadza to myślę sobie- coś się podziało. Komentarz postanowił, z przyczyn bliżej mi nie znanych, nie dodać się. Krąży sobie gdzieś po internetach, kiedyś może wróci. :D
    A przechodząc do sedna wreszcie muszę powiedzieć- genialność! Twoi bohaterowie mają tyle wyrazu, są tak realni, że ja do tej pory wyjść z podziwu nie mogę. Idalia powinna odpoczywać wreszcie w domu, po wszystkich swoich przejściach, a jednak instynkt lekarski bierze nad nią góre. Widać jak mocno przywiązana jest do swojego zawodu i jak bardzo zależy jej na ludziach. Klaudii życie nigdy nie rozpieszczało. Matka jest pod silnym wpływem męża, jego zdanie stawia ponad swoimi uczuciami. Ale w tym całym swoim zagubieniu, jest w niej sporo ciepła i chęci naprawy sytuacji. Teraz, przy odrobinie dobrej woli i samozaparciu, będzie w stanie porozumieć się z córką. Jeśli ojciec chce być taki "święty", niech będzie. Ważne są jednak uczucia a nie jakiś tam wizerunek rodziny, który w zasadzie nic nie znaczy. Taka sytuacja mogła zdarzyć się każdemu, nie wiadomo co się na tej dyskotece stało. Własny ojciec powinien ją zrozumieć i zaopiekować się. Wysyłanie pieniędzy to bynajmniej nie jest dobra postawa.
    Idalia jest mistrzynią w tym, co robi. Rozmowa na mistrzowskim poziomie. Gdybym Cię nie znał w pełni zgodziłbym się z Alexem. Śmiało możesz pisać dyplom z psychologii. :)
    Buziaki. :*
    P.S. Jak się spotkamy, pozwolę Ci osobiście ukrzywdzić mój złom za niedodanie komentarza. Pewnie już w nim tyle kurzu, że gdzieś się zagubił. haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nic nie mówiłam, nie masz czasu, to nie komentujesz, w całym sprzętowym zamieszaniu. Dlatego m. in. ja od zawsze piszę w Wordzie.
      Jakby wrócił, to by dopiero było coś. :D
      Wiesz jak to jest, Idalia ma godny pierwowzór w realu, dlatego się ją tak fajnie pisze, a że pierwowzór nie czyta, może mnie za to nie zabije. :D
      Miło, że kolejny raz nie zawiodłam. :*
      Może matce uda się przekonać ojca, a może obie z Klaudią wystarczą sobie nawzajem.
      Nie mam do psychologii i możliwości, i cierpliwości i nic w ogóle nie mam. :) Łatwo mi pisać przez to. :D
      Fajnie, że jednak jesteś!
      A złom niech ci jeszcze posłuży przez chwilę, bo to może być wina Bloggera.


      Usuń