"Pozwól mi nie prosić, bym unikał niebezpieczeństw, lecz bym bez lęku mierzył się z nimi".
*****
Tosia siedziała przy stole, z roztargnieniem grzebiąc łyżką w talerzu z zupą. Piotr siedząc naprzeciwko niej powoli tracił cierpliwość.
- Powtarzam ci trzeci raz, kończ tę zupę, bo nie zdążymy.
- Przecież jem - mała z ociąganiem włożyła łyżkę do ust. Długo przeżuwała.
- Tośka! - Piotr ostatecznie nie wytrzymał. - Jesz tę zupę od pół godziny! Spieszymy się na basen, a musimy jeszcze zabrać Zuzię, bo jej mama nie może jechać i nas poprosiła, o czym powiedziałem ci dziesięć minut temu!
- To nie będę jeść! - rzuciła łyżkę na stół. - A na basen nie jadę bez mamy! Zawsze jeżdżę z mamą, nie chcę z tobą! - w oczach dziewczynki zalśniły łzy. Dzielnie starała się jednak nie rozpłakać.
- No szlag mnie zaraz przecież trafi, posłuchaj mnie - w Piotrze narastała furia. - Może mama pozwala ci na strojenie fochów przy byle okazji i ma czas to znosić, ale ja takiego zachowania tolerować nie zamierzam. Śniadania nie zjadłaś, odpuściłem ci. Kanapki w śniadaniówce są nietknięte. A teraz grymasisz przy obiedzie. Daję ci pięć minut, bo w tym domu nikt nie wyrzuca jedzenia! Zabieraj się do tego! I wiesz, że z mamą jechać nie możesz.
- Nie zjem! Możesz mnie zbić! - głos dziewczynki zadrżał lekko, ale mówiła stanowczym tonem.
- O czym ty mówisz?! W życiu cię nie uderzyłem i nie zamierzam!
Do kuchni weszła zaalarmowana krzykami Hana.
- Czy wyście powariowali z tymi wrzaskami? Co tu się dzieje? Obudzicie Sarę. Usypiałam ją przez godzinę. Jest nieznośna, bo zaczyna ząbkować, przecież wiecie. O co chodzi tym razem?
Spojrzała przelotnie na wściekłą twarz męża i smutną przybranego dziecka.
- Nic nie zjadła od rana - westchnął z rezygnacją mężczyzna. - Odkąd zadzwoniła do niej Magda i powiedziała, że nie wraca, zachowuje się nie do zniesienia. Nie je, zgubiła szkolne kapcie i pyskuje do nauczycielki, nasłuchałem się dzisiaj za wszystkie czasy!
Popatrzył na prawie nietknięty talerz córki i dodał ostrym tonem:
- Dopóki to nie zniknie, nie wstaniesz od stołu. A jeśli będzie trzeba wychodzić na basen, za który ci z mamą płacimy mnóstwo pieniędzy, zjesz po powrocie, nawet zimne, koniec dyskusji.
Córka i ojciec wstali równocześnie.
- Po co mam jeść, skoro i tak nikt mnie nie kocha i nie chce! Nawet mama nie dotrzymuje słowa, a ty na mnie tylko umiesz krzyczeć! I w ogóle się o mnie nie martwisz! - wrzasnęła dziewczynka, przypadkiem przewracając krzesło. Zanosząc się płaczem, pobiegła do swojego pokoju, z całej siły zatrzaskując drzwi. Wstrząśnięty Piotr usłyszał tylko, jak rzuca się na łóżko i głośno płacze w poduszkę.
Mężczyzna nalał sobie szklankę wody i wychylił duszkiem, próbując ochłonąć.
- Czasem mam wrażenie, że się do tej roli kompletnie nie nadaję, Hana, zrozum, puściły mi nerwy, smarkula dzisiaj po prostu przegina!
- A może to ty dzisiaj jesteś wyjątkowo poirytowany? - kobieta objęła męża czule. - Uspokój się, trochę wyluzuj, co? Wiesz, z jakiego powodu nie je, rozmawiałeś z nią o tym?
Pogłaskała go po włosach, a on wtulił twarz w jej szyję.
- Kiedy miałem z nią rozmawiać, od rana biegam jak nienormalny między szpitalem a szkołą, a teraz jeszcze ten basen. Magda miała wrócić wczoraj, przedłużyli jej delegację, zadzwoniła, uprzedziła Tosię. A ona się ciska, jakby miała z nami źle i to była jakaś życiowa tragedia.
Usłyszeli skrzypienie drzwi i ostentacyjne wysiąkiwanie nosa.
- Pewnie po prostu tęskni za matką. Dzieci nie lubią nagłych zmian i zwrotów akcji, chcą mieć uporządkowany świat. A ona została dłużej u nas bez planu, nie wie, kiedy matka do niej wróci i to, co zwykle robiła z nią, musi robić z tobą. Jest zdenerwowana i zdezorientowana nową sytuacją, w czym ty jej nie pomagasz, wulkanie - mocno go przytuliła. - A z Magdą pogadaj, że po prostu następnym razem nie może się zgodzić na przedłużenie wyjazdu, bo to źle wpływa na dziecko, w końcu dom to jest dom - kontynuowała Hana, umyślnie głośniej niż trzeba.
Pocałowała męża w usta, uśmiechając się do niego ciepło.
- Duzi faceci też muszą mieć uporządkowany świat, jak widać na załączonym obrazku.
Z czułością zwichrzył jej włosy.
- Ech, co ja bym bez ciebie... bez was zrobił!
- Eksplodowałbyś. Najwyżej po tygodniu - roześmiała się kobieta.
- Mama obiecała, że wróci w niedzielę wieczorem, że wyjeżdża tylko na weekend - usłyszeli za sobą cichy głos Antosi, odwrócili się do niej pospiesznie. Cel został osiągnięty, słyszała całą rozmowę. - I przez to jestem wkurzona i smutna. Bo jej na mnie nie zależy.
Dziewczynka wyszła co prawda z pokoju, ale stała smutna, ze spuszczonymi ramionami i zapłakaną buzią; instynktownie jednocześnie przygarnęli dziecko do siebie i mocno przytulili.
- I cały żołądek mi się ścisnął ze strachu, bo nie wiem kiedy mama wraca, dlatego nie mogę jeść. Przepraszam.
- Kocham cię, ty mała, pyskata, włochata i uszata małpeczko - Piotr łaskotał córkę, całując ją w policzki i główkę. - I nawet kiedy mama jest na końcu świata, na mnie zawsze możesz liczyć i nic złego ci się przy mnie nie stanie. Pamiętaj o tym. I nigdy więcej się nie bój.
- Też cię kocham, jak na mnie nie wrzeszczysz - dziewczynka ze śmiechem wtuliła się w ojca. - A u was też mam dom, nie martwcie się, wiem o tym. Czasem tylko panikuję, bo trudno mieć dwa domy.
- I zamiast mi powiedzieć, że tęsknisz za mamą i domem, zgrywasz fochy, wy, kobiety, jesteście dla nas facetów za bardzo skomplikowane. A ja nie umiem czytać w twoich myślach. Chociaż szkoda.
- Tato, a jeśli to jednak prawda? Jeśli mama już nie wróci do mnie? I tylko tak mówi, że musiała dłużej zostać?
- Antośka, no coś ty, przecież mama cię kocha jak nikogo na świecie. Nie mogłaby żyć bez ciebie.
- Tak to już jest, że czasami plany się zmieniają, wypada coś nieprzewidzianego, na co nie mamy wpływu - wtrąciła się Hana, z rozczuleniem patrząc na męża i córkę.
-Jasna cholera, nasz basen - zreflektował się Piotr.
Hana i Tosia się roześmiały.
- Duzi faceci nie powinni mówić brzydkich słów - dziewczynka chwyciła tatę za nos. - Uważaj, bo on nie tylko od kłamstw może urosnąć.
Mężczyzna pospiesznie wybrał numer.
- Mam absolutnie genialny pomysł! - wykrzyknęła nagle lekarka. - Zadzwoń tam i przełóż na późniejszą godzinę, Sarenka się obudzi i pojedziemy z wami.
- Naprawdę? Sara wejdzie do basenu? - rozpromieniła się Tosia. - Przecież ona nie umie pływać!
- Pierwszy raz w życiu, zobaczymy, czy jej się spodoba. Ale jedziemy z wami pod jednym warunkiem.
- No dobra, zjem ten obiad. Jestem głodna jak wilk!
- Chodź, podgrzeję ci. A na wilka na pewno pomoże deser-niespodzianka.
- Powtarzam ci trzeci raz, kończ tę zupę, bo nie zdążymy.
- Przecież jem - mała z ociąganiem włożyła łyżkę do ust. Długo przeżuwała.
- Tośka! - Piotr ostatecznie nie wytrzymał. - Jesz tę zupę od pół godziny! Spieszymy się na basen, a musimy jeszcze zabrać Zuzię, bo jej mama nie może jechać i nas poprosiła, o czym powiedziałem ci dziesięć minut temu!
- To nie będę jeść! - rzuciła łyżkę na stół. - A na basen nie jadę bez mamy! Zawsze jeżdżę z mamą, nie chcę z tobą! - w oczach dziewczynki zalśniły łzy. Dzielnie starała się jednak nie rozpłakać.
- No szlag mnie zaraz przecież trafi, posłuchaj mnie - w Piotrze narastała furia. - Może mama pozwala ci na strojenie fochów przy byle okazji i ma czas to znosić, ale ja takiego zachowania tolerować nie zamierzam. Śniadania nie zjadłaś, odpuściłem ci. Kanapki w śniadaniówce są nietknięte. A teraz grymasisz przy obiedzie. Daję ci pięć minut, bo w tym domu nikt nie wyrzuca jedzenia! Zabieraj się do tego! I wiesz, że z mamą jechać nie możesz.
- Nie zjem! Możesz mnie zbić! - głos dziewczynki zadrżał lekko, ale mówiła stanowczym tonem.
- O czym ty mówisz?! W życiu cię nie uderzyłem i nie zamierzam!
Do kuchni weszła zaalarmowana krzykami Hana.
- Czy wyście powariowali z tymi wrzaskami? Co tu się dzieje? Obudzicie Sarę. Usypiałam ją przez godzinę. Jest nieznośna, bo zaczyna ząbkować, przecież wiecie. O co chodzi tym razem?
Spojrzała przelotnie na wściekłą twarz męża i smutną przybranego dziecka.
- Nic nie zjadła od rana - westchnął z rezygnacją mężczyzna. - Odkąd zadzwoniła do niej Magda i powiedziała, że nie wraca, zachowuje się nie do zniesienia. Nie je, zgubiła szkolne kapcie i pyskuje do nauczycielki, nasłuchałem się dzisiaj za wszystkie czasy!
Popatrzył na prawie nietknięty talerz córki i dodał ostrym tonem:
- Dopóki to nie zniknie, nie wstaniesz od stołu. A jeśli będzie trzeba wychodzić na basen, za który ci z mamą płacimy mnóstwo pieniędzy, zjesz po powrocie, nawet zimne, koniec dyskusji.
Córka i ojciec wstali równocześnie.
- Po co mam jeść, skoro i tak nikt mnie nie kocha i nie chce! Nawet mama nie dotrzymuje słowa, a ty na mnie tylko umiesz krzyczeć! I w ogóle się o mnie nie martwisz! - wrzasnęła dziewczynka, przypadkiem przewracając krzesło. Zanosząc się płaczem, pobiegła do swojego pokoju, z całej siły zatrzaskując drzwi. Wstrząśnięty Piotr usłyszał tylko, jak rzuca się na łóżko i głośno płacze w poduszkę.
Mężczyzna nalał sobie szklankę wody i wychylił duszkiem, próbując ochłonąć.
- Czasem mam wrażenie, że się do tej roli kompletnie nie nadaję, Hana, zrozum, puściły mi nerwy, smarkula dzisiaj po prostu przegina!
- A może to ty dzisiaj jesteś wyjątkowo poirytowany? - kobieta objęła męża czule. - Uspokój się, trochę wyluzuj, co? Wiesz, z jakiego powodu nie je, rozmawiałeś z nią o tym?
Pogłaskała go po włosach, a on wtulił twarz w jej szyję.
- Kiedy miałem z nią rozmawiać, od rana biegam jak nienormalny między szpitalem a szkołą, a teraz jeszcze ten basen. Magda miała wrócić wczoraj, przedłużyli jej delegację, zadzwoniła, uprzedziła Tosię. A ona się ciska, jakby miała z nami źle i to była jakaś życiowa tragedia.
Usłyszeli skrzypienie drzwi i ostentacyjne wysiąkiwanie nosa.
- Pewnie po prostu tęskni za matką. Dzieci nie lubią nagłych zmian i zwrotów akcji, chcą mieć uporządkowany świat. A ona została dłużej u nas bez planu, nie wie, kiedy matka do niej wróci i to, co zwykle robiła z nią, musi robić z tobą. Jest zdenerwowana i zdezorientowana nową sytuacją, w czym ty jej nie pomagasz, wulkanie - mocno go przytuliła. - A z Magdą pogadaj, że po prostu następnym razem nie może się zgodzić na przedłużenie wyjazdu, bo to źle wpływa na dziecko, w końcu dom to jest dom - kontynuowała Hana, umyślnie głośniej niż trzeba.
Pocałowała męża w usta, uśmiechając się do niego ciepło.
- Duzi faceci też muszą mieć uporządkowany świat, jak widać na załączonym obrazku.
Z czułością zwichrzył jej włosy.
- Ech, co ja bym bez ciebie... bez was zrobił!
- Eksplodowałbyś. Najwyżej po tygodniu - roześmiała się kobieta.
- Mama obiecała, że wróci w niedzielę wieczorem, że wyjeżdża tylko na weekend - usłyszeli za sobą cichy głos Antosi, odwrócili się do niej pospiesznie. Cel został osiągnięty, słyszała całą rozmowę. - I przez to jestem wkurzona i smutna. Bo jej na mnie nie zależy.
Dziewczynka wyszła co prawda z pokoju, ale stała smutna, ze spuszczonymi ramionami i zapłakaną buzią; instynktownie jednocześnie przygarnęli dziecko do siebie i mocno przytulili.
- I cały żołądek mi się ścisnął ze strachu, bo nie wiem kiedy mama wraca, dlatego nie mogę jeść. Przepraszam.
- Kocham cię, ty mała, pyskata, włochata i uszata małpeczko - Piotr łaskotał córkę, całując ją w policzki i główkę. - I nawet kiedy mama jest na końcu świata, na mnie zawsze możesz liczyć i nic złego ci się przy mnie nie stanie. Pamiętaj o tym. I nigdy więcej się nie bój.
- Też cię kocham, jak na mnie nie wrzeszczysz - dziewczynka ze śmiechem wtuliła się w ojca. - A u was też mam dom, nie martwcie się, wiem o tym. Czasem tylko panikuję, bo trudno mieć dwa domy.
- I zamiast mi powiedzieć, że tęsknisz za mamą i domem, zgrywasz fochy, wy, kobiety, jesteście dla nas facetów za bardzo skomplikowane. A ja nie umiem czytać w twoich myślach. Chociaż szkoda.
- Tato, a jeśli to jednak prawda? Jeśli mama już nie wróci do mnie? I tylko tak mówi, że musiała dłużej zostać?
- Antośka, no coś ty, przecież mama cię kocha jak nikogo na świecie. Nie mogłaby żyć bez ciebie.
- Tak to już jest, że czasami plany się zmieniają, wypada coś nieprzewidzianego, na co nie mamy wpływu - wtrąciła się Hana, z rozczuleniem patrząc na męża i córkę.
-Jasna cholera, nasz basen - zreflektował się Piotr.
Hana i Tosia się roześmiały.
- Duzi faceci nie powinni mówić brzydkich słów - dziewczynka chwyciła tatę za nos. - Uważaj, bo on nie tylko od kłamstw może urosnąć.
Mężczyzna pospiesznie wybrał numer.
- Mam absolutnie genialny pomysł! - wykrzyknęła nagle lekarka. - Zadzwoń tam i przełóż na późniejszą godzinę, Sarenka się obudzi i pojedziemy z wami.
- Naprawdę? Sara wejdzie do basenu? - rozpromieniła się Tosia. - Przecież ona nie umie pływać!
- Pierwszy raz w życiu, zobaczymy, czy jej się spodoba. Ale jedziemy z wami pod jednym warunkiem.
- No dobra, zjem ten obiad. Jestem głodna jak wilk!
- Chodź, podgrzeję ci. A na wilka na pewno pomoże deser-niespodzianka.
*
- Babcia? Z nim... - dziewczyna zacisnęła zęby.
- Jest trzeźwy, sprawdziłam - powiedziała cicho lekarka.
- Skąd pani wie, że pije?
- Kuba się wygadał.
- I mimo to nie zadzwoniła pani do opieki społecznej?
Consalida długo milczała.
- Czasem najprostsze rozwiązania wcale nie są dobre. A gniew zawsze jest złym doradcą, to akurat wiem z własnego doświadczenia.
Wstała.
- Pamiętaj o tym, kiedy będziesz z nim rozmawiać.
*
- O, babcia, miło że wpadłaś - powiedziała gorzko, z wyrzutem. - Niech się zastanowię, gdzie ja cię ostatnio widziałam... jakoś na pogrzebie mamy, dwa lata temu. Potem słuch o tobie zaginął. Przypomniałaś sobie o wnukach? Zaszczyt to dla nas!
- Dziecko, ja cię tak strasznie przepraszam, wybacz mi, jeśli potrafisz... - kobieta trzęsła się od tłumionego płaczu.
- Co mam wybaczyć! Że przez dwa lata nawet nie zadzwoniłaś? Że w ogóle się nami nie interesujesz, czy że zostawiłaś nas z ojcem pijakiem, myśląc tylko o tym, jak tobie jest ciężko? - z oczu dziewczyny sypały się iskry, była wściekła.
- Straciłam jedyne dziecko...
- Co ty powiesz, a ja straciłam matkę! - Natalka wybuchnęła płaczem, nie mogła już powstrzymać emocji. - Zostałam z ojcem, dla którego liczy się tylko wóda i z maluchem, który co noc sika do łóżka, bo nie wytrzymuje sytuacji w domu! Byłam ze wszystkim sama! Musiałam nauczyć się gotować i tak ułożyć dzień, żeby ogarnąć dom, siebie i Kubę, jak myślisz, która z nas miała ciężej, która z nas jest dorosła i odpowiedzialna?
Dziewczyna ukryła twarz w dłoniach.
- Gdyby nie strach, że nas rozdzielą, już dawno poszłabym do tej opieki społecznej, bo ja już nie mam siły! Co się tak na mnie gapicie! Zrobię to, pójdę i powiem jak jest, nie rozdzielą nas! A ja chcę być jeszcze dzieckiem!
- To wszystko moja wina - niespodziewanie odezwał się ojciec nastolatki, ciężko usiadł na krześle, cały się trząsł. - Po śmierci mamy wszystko straciło dla mnie sens. Ten ból mnie obezwładnił. A teraz już nad tym nie panuję... Dlatego jest tu babcia.
- Nie rozumiem - zdziwiła się Natalia.
- Chcę przestać pić.
- Tato! Nie rozśmieszaj mnie! Mówisz tak co tydzień od dwóch lat!
Mężczyzna wyjął z kieszeni jednorazowy alkomat, dmuchnął weń energicznie.
- Jestem trzeźwy, odkąd uświadomiłem sobie, że mogłem cię stracić - trzęsącą dłonią pokazał dziewczynie wynik pomiaru. - Przyszedłem się tylko pożegnać. I zostawić was babci.
- Jak to? - wyszeptała nastolatka.
- Od dzisiaj przez kilka tygodni będę na odwyku.
- A co potem?
- Kiedy wyjdę ze szpitala, zgłoszę się na terapię. Będę potrzebował waszego wsparcia, bez niego na pewno wrócę do picia. Wiem - powstrzymał otwierającą usta córkę. - Nie zasługuję na szansę, ale proszę o nią ostatni raz. Jeśli teraz mi się nie uda, sam oddam was do rodziny zastępczej.
- Zrobię wszystko, żeby zasłużyć na twoje wybaczenie - wtrąciła się babcia, wycierając oczy.
Podeszli do drzwi.
- Dajcie mi trochę czasu - poprosiła cicho Natalia. - Muszę sobie to wszystko przemyśleć. Na razie nie umiem wam wybaczyć, bo żeby to zrobić, muszę wyzbyć się mojego gniewu, on doradza nienawiść - teraz wiem to już z własnego doświadczenia.