"Świat jest piękny. Trochę postrzępiony na brzegach od
wszystkich smutków i strat, ale i tak niezwykle piękny."
*****
Państwo Gawryło szalenie przejęci stali przed gabinetem
Wójcika. Mocno trzymali się za ręce, dodając sobie w ten sposób otuchy i
odwagi.
- Cześć, Darek, możemy? – spytała Hana uchylając drzwi.
- Jasne, zapraszam was. Pewnie już nie możecie się doczekać.
Lekarce lekko drżały ręce, kiedy przygotowywała się do
badania.
- Proszę cię, zrób to najdokładniej, jak umiesz – popatrzyła
lekarzowi głęboko w oczy.
- Hana, spokojnie.
- To dla mnie bardzo ważne.
- Jeśli mi nie ufasz, to wybierz innego lekarza. Najlepiej już
teraz.
- Darek, nie to miałam na myśli. Po prostu po tym poronieniu
strasznie się boję.
- Obiecuję, pani doktor, że będę je badał, jakby było moje
własne.
- Dzięki – Hana odetchnęła z ulgą.
- Ty tylko leż spokojnie, a ty – zwrócił się do niemniej
przejętego Piotra – Patrz i podziwiaj, za kogo jesteś odpowiedzialny.
Na monitorze harcował miniaturowy człowiek. Otwierał usta,
machał rączkami i nóżkami, fikał całym ciałem. Swoją osobą oznajmiał światu, że
żyje i mu z tym całkiem dobrze. A już na pewno nie zamierza tego stanu rzeczy
zmieniać.
- Struktury mózgowe ukształtowane prawidłowo, serce jak
dzwon, przepływy prawidłowe, przezierność w normie – Wójcik z każdym słowem
coraz bardziej promieniał.
Piotr patrzył w monitor jak urzeczony, Hana płakała.
- Żołądek, pęcherz i inne narządy również ukształtowane
prawidłowo. Słowem – nie ma żadnych powodów do obaw, macie według USG
genetycznego zdrowe dziecko. Sama wszystko obejrzyj, możesz się stukrotnie
upewniać, niczego to nie zmieni. Ale płakać przestań, bo popatrz, jest od tego
niespokojne, jeszcze bardziej ruchliwe.
- Niesamowite. A płeć? – wykrztusił Piotr przez zaciśnięte
wzruszeniem gardło.
- Za wcześnie – powiedzieli jednocześnie ginekolodzy.
- Mój Boże, jakie ono jest wspaniałe – Hanie brakło tchu. –
Mogłabym na nie patrzeć godzinami. Dlaczego ciąża musi tyle trwać.
- Prawo natury, moja droga, stare jak świat, uniwersalne i
zawsze właściwe.
*
- Rybkę zjedz – Piotr i Hana siedzieli przy śniadaniu.
- Zwariowałeś? Nienawidzę ryb. A ty o tym wiesz od zawsze.
- Wiem, ale w ciąży są bardzo ważnym elementem diety.
- Wszystko, tylko nie to. Pozwól, że pozostanę przy
owsiance.
- Tylko baba może wybrać zamiast czegoś pysznego paskudną
breję.
Przez chwilę jedli pogrążeni każde w swoich myślach.
- Zdajesz sobie sprawę, że nasze dziecko nie ma imienia?
- Będzie miało, jak poznamy płeć.
- Nie powiesz mi, że się nie domyślasz, przyznaj, coś
podejrzewasz.
- Nic.
- Wiesz, za co cię między innymi kocham? Kompletnie nie
umiesz kłamać, a im bardziej próbujesz, tym gorzej ci wychodzi, natychmiast
zdradzają cię oczy.
- Podejrzewam, ale chcę to zachować dla siebie. Na tym
etapie łatwo o pomyłkę, nie warto, żebyś się nastawił i rozczarował.
- No niech już będzie, gdybym nie musiał lecieć, to
znalazłbym sposób, żeby cię przekonać do wyjawienia tajemnicy – zmierzył żonę
przeciągłym spojrzeniem od stóp do głów.
- Przestań, lepiej trzymaj kciuki za wieczór. Powiedziałeś
im w ogóle?
- Nie martw się, ty przygotuj, co uważasz, a mnie zostaw
resztę. Poza tym to tylko spotkanie, panikujesz.
- Dla ciebie tylko, a dla mnie aż!
- No dobrze już, dobrze, będzie lepiej niż sobie wymarzyłaś.
Już ja tego dopilnuję.
*
W pokoju lekarskim panował wesoły gwar. Wszyscy, którzy nie
musieli w tej chwili ratować pilnie ludzkiego życia siedzieli gdzie się dało i rozmawiali
z ożywieniem. Nagle Piotr i Hana wstali i wyszli na środek, żeby mieć w zasięgu
wzroku obecnych.
- Zebraliśmy się tutaj – zaczął Piotr dostojnie, czym od
razu wywołał chichot kolegów. Żona natychmiast dała mu łokciem kuksańca w bok,
również się śmiejąc. – Żeby zjeść pyszny sernik mojej żony.
Śmiali się już wszyscy, Piotr jednak ciągnął niezrażony.
- Tym razem jednak nie jest upieczony bez okazji.
- Piotr chce wam po prostu powiedzieć, niezwykle jasno i
jakże lakonicznie, że jesteśmy w ciąży.
Lekarze natychmiast zaczęli klaskać i wiwatować. Piotr z
kieszeni marynarki wyjął zdjęcie z USG i puścił wszystkim do wglądu.
Przyjaciele podziwiali obraz uprzejmie, dając się ponieść zbiorowej radości.
Gratulacjom nie było końca.
- No, stary – Wiktoria trzasnęła chirurga otwartą dłonią w
plecy. – To teraz już wszystko jedno: dziewczynka czy chłopak, i tak pokochasz
jak swoje.
Nina sztywno cmoknęła Hanę w policzek.
- Najgorsze jest nocne wstawanie przy chorobie, a potem
poranny dyżur, ale umieją wynagrodzić.
Ginekolog mocno ją przytuliła.
- Szpital mi przestanie funkcjonować, jak wam rodzić
przyjdzie – Tretter objął jednocześnie ramionami szczęśliwych przyszłych
rodziców. – Ale ja lubię wyzwania. Rośnijcie mi duzi i zdrowi medycynie na
pociechę.
Hana była mocno wzruszona postawą kolegów. Piotr znał ich
wszystkich od wielu lat, ona przez swoje przejścia czuła się wciąż trochę obco.
Od dzisiaj chciała to zmienić. Zerkała ukradkiem w stronę drzwi oczekując
wejścia Agaty, nie pojawiła się jednak. Przelotnie spojrzała na rozmawiających
cicho Piotra i Marka.
- Dbaj o nią. Pomagaj jej, wtedy nie zaliczysz małżeńskiej
klapy na całej linii jak ja.
- Dobrych rad nigdy za wiele. Dzięki, postaram się.
Lena wpadła do pomieszczenia jak burza.
- Jestem już, jestem, kochana moja – rzuciła się
przyjaciółce na szyję. - Będziesz
uważała, że jesteś gruba, nieatrakcyjna i w ogóle wyglądasz okropnie, chociaż
gdybyś zobaczyła na ulicy kobietę identycznie wyglądającą jak ty,
powiedziałabyś, że pięknieje w ciąży. Będą ci szaleć hormony i czasami twoje
dziecko doprowadzi cię do szału, ale wierz mi, nigdy w dotychczasowym życiu nie
spotkało cię nic równie wspaniałego.
- Lenka…
- O przepraszam, przepraszam, teraz ja – Przemek wepchnął
się między przytulone kobiety. – Siostrzyczko moja kochana, to skończyły się
dobre, beztroskie czasy.
- Zaczęły lepsze, braciszku.
- Żadnej pracy ponad siły, bo się policzymy.
Stali przytuleni dłuższą chwilę.
- Przemek, miej oko na Agatę, proszę.
- Ale co się stało?
- Zaufaj niezawodnej intuicji starszej siostry i po prostu
mnie posłuchaj.
- No dobra. Ale po co te tajemnice.
- Muszę przyjść do was na szkolenie z obsługi małego
krzykacza – kobieta zręcznie odbiegła od tematu.
- Zapraszamy, Franusia zawsze dyspozycyjna.
W ciepłej atmosferze lekarze powoli rozchodzili się do
swoich spraw lub obowiązków. Wiktoria biegła do hotelu rezydentów.
- Agata, Hana upiekła genialny sernik. Zupełnie nie
rozumiem, dlaczego nie przyszłaś, naprawdę było fajnie. Ale spokojnie,
przyjaciółka przewidująco o tobie pomyślała i coś udało mi się dla ciebie
zachować. Znaj siłę przyjaźni. Jesteś tam?
Otworzyła drzwi pokoju przyjaciółki, w środku nie było
nikogo.
- Nie, to nie – mruknęła pod nosem. Wyciągnęła jednak
telefon i wybrała numer lekarki.
„Abonent jest czasowo niedostępny, proszę zadzwonić później”
– to wszystko, co usłyszała.