czwartek, 15 września 2016

107.



„Jestem za blisko, żeby mu się śnić”

*****

- Przepraszam cię, Agata, rzeczywiście jestem nieogarnięta, ale naprawdę cieszę się twoim szczęściem – Wiktoria upiła spory łyk gorącej kawy.
- To jaki w takim razie jest problem? – Rogalska bynajmniej się nie gniewała, wiedziała z własnego doświadczenia, jak własne problemy mogą zniszczyć radość z powodu dobrze układającego się życia innych.
- Uznasz mnie za kompletną wariatkę –Consalida westchnęła.
- Najpierw daj mi do tego jakiś powód – ciepło uśmiechnęła się lekarka.
Kawa stygła, Wiki milczała, szukając w myślach właściwych słów, być może po raz pierwszy analizowała dogłębnie swoją życiową sytuację.
- Zupełnie nie umiem dogadać się z Blanką. Do tego stopnia, że młoda rujnuje mi życie. Odbiera spokój. I nawet wiem dlaczego, tak to wygląda po latach bycia matką od święta. Ona była z dziadkami, ja tutaj się kształciłam i wszystko było dobrze, z tym że tylko dla mnie.
- Nie bardzo chcę i powinnam się wtrącać, przecież nie mam dzieci –internistka się zamyśliła. – Ale proszę, nie oceniaj się zbyt surowo. Robiłaś dla córki naprawdę wiele, na odległość i kiedy przyjeżdżała tu do ciebie. Prawda – specyficzny to rodzaj macierzyństwa, ale wspólnie uznaliście z rodzicami, że tak będzie dla niej najlepiej… Nie wszystko w życiu da się przewidzieć, idealnie zaplanować, nie da się dokonać dla wszystkich najlepszych wyborów. A mała musi się z pewnymi rzeczami po prostu pogodzić. One się nie zmienią. Ty za to na pewno oszalejesz od tego ciągłego obwiniania się.
- Ty, odpowiedzialna osoba dorosła i moja najlepsza przyjaciółka to rozumiesz, a ona nawet nie próbuje. Staram się jej tłumaczyć, co ja tutaj, sama będąc dzieckiem, a potem studentką bez kasy mogłam jej dać, no powiedz mi, co… a ona teraz robi wszystko, żebym pożałowała swoich wyborów.
- Chce wzbudzić twoje poczucie winy, taki właśnie ma cel. Myślisz, że nie widzę? Chodzi skacowana po szpitalu, warczy na ciebie, kiedy tylko na nią spojrzysz.
- Gdybyś wiedziała, z jakim towarzystwem się zadaje… Przecież to moja córka… Ciągle się za nią wstydzę. A najgorsze, że nie mogę nic z tym zrobić, bo przecież podobno jest dorosła… Adam się o mnie stara, a ja nie umiem tego docenić, myśleć o nim, bo cały czas w mojej głowie jest tylko ona i wszystkie te kretyńskie błędy. Co bym nie robiła, zawsze jest źle.
- Czekasz na moją radę?
- Rozumiem, że nie masz pojęcia, jak wybrnąć z tej idiotycznej sytuacji, ale może chociaż światełko w tunelu?
Rogalska uspokajająco poklepała zgnębioną przyjaciółkę po ramieniu.
- Weź tę twoją cholernie rozpieszczoną córunię na prawdziwą babską rozmowę matki z córką. Taka jest dorosła? Niech to udowodni. Postaw jej twarde granice, odtąd dotąd, i koniecznie się ich trzymaj. A jeśli tak jak teraz będzie przeginać, odbierz jej kasę, przywileje. Jeśli i to nie pomoże, zostaw ją samą sobie. Świat ludzi dorosłych rządzi się określonymi zasadami. I niestety nieubłaganymi konsekwencjami, wszyscy je codziennie ponosimy.
- Bardzo łatwo ci powiedzieć… to moja córka.
- Może i łatwo, ale mam dość patrzenia, jak cię niesłusznie dręczy, jak cię lekceważy, w odpowiedzi na twoje starania. Dopóki Blanka nie wyczuje twojej stanowczości, tego, że nie pozwolisz sobą pomiatać, nic się w tej sprawie nie zmieni. Może nawet będzie jeszcze gorzej. A jeśli dopadną cię wątpliwości, czy to właściwa droga, zorganizuję ci kawę z moim ukochanym mężem. On w ten sposób wychował Radka na naprawdę fajnego faceta, mimo że ani trochę się na to nie zanosiło.
- Agu?
- Tak?
- Nigdy nie sądziłam, że będę mieć tak wspaniałą przyjaciółkę. Dzięki.
Mocno uścisnęły sobie dłonie, pospiesznie myjąc brudne kubki. Do pracy czas był najwyższy.

*

Światło zgasło, film miał za moment się rozpocząć. Martyna z wyczekiwaniem wpatrywała się w kinowy ekran. Radek odszukał w ciemności dłoń dziewczyny.
- Martynka?
- Cicho, już zaczyna się film!
- A co by było, gdybym już całkiem niedługo zechciał, żebyś ty, wspaniała przyszła lekarka i moja ukochana kobieta, awansowała na stanowisko mojej żony i matki moich przyszłych dzieci?
Martyna uśmiechnęła się w ciemnościach. Z zachwytem popatrzyła na chłopaka, ciesząc się, że aktualnie nie może widzieć jej wzruszenia.
Przez chwilę szukała odpowiednich słów.
- Wyrosłeś duży i mądry, panie informatyku, więc może po prostu spróbuj zaryzykować? – odpowiedziała czule.

*

Adam biegł przed siebie. Miał już zdecydowanie dosyć, ale czuł, że inaczej nie poradzi sobie z miotającymi nim emocjami. Roziskrzonym wzrokiem wpatrywał się w wyświetlacz smartfona.
„Niecierpliwię czekam na nasze wieczorne spotkanie” – głosiły z ekranu słowa Wiki.
- Cierpliwość popłaca – powiedział cicho do siebie, biorąc w biegu kolejny zakręt. – Mądry był ten, kto wymyślił to powiedzenie.
Uskrzydlony wiadomością od kobiety swojego życia, biegł w stronę domu, a z jego warg nie schodził zwycięski uśmiech. Dobrze wiedział, że mają mocne charaktery, dręczą ich częste niezgodności zdań, a jednocześnie ponad wszystko się kochają. Podświadomie czuł, że mimo iż nie będzie wcale lekko, prawdziwa miłość wszystko przetrzyma.

*

Hana bezpardonowo zapukała w drzwi gabinetu młodszej lekarki.
- Powiedziałam, że zawołam, kiedy będzie można wejść – Pietrzak od samego rana była nieprzyjemna.
Goldberg natomiast była zbyt wściekła, żeby trzymać się swoich zwykłych zasad. Z impetem otworzyła drzwi, stając twarzą w twarz z zaskoczoną kobietą.
- Mam do ciebie, Ola, tylko jedno pytanie.
Nie doczekała się żadnej reakcji.
- Czy jesteś pewna, że to właśnie ja mam przez te tygodnie wychowywać w Warszawie twoją uroczą i mądrą córeczkę? Jesteś tego stuprocentowo pewna?
- Tak – odpowiedziała młoda ginekolog stanowczo, z lekko bezczelną miną, siadając na powrót przy biurku, z zamiarem wypełniania dokumentacji marzących o zdrowych dzieciach pacjentek.

*

- czemu mi się tak przyglądasz, ubrudziłam się? – Idalia mrugnęła do Wiktora, odwracając twarz od gotującej się zupy.
Mężczyzna poprawił synka w ramionach.
- Nie, jesteś piękna, a ja byłem straszliwym durniem i chyba cud mnie uchronił przed zmarnowaniem sobie życia i utratą ciebie na zawsze…
- Po co do tego wracać? – spytała łagodnie.
- Żeby doceniać każdą wspólną chwilę i nie zapominać, jak łatwo można wszystko stracić.
Przemieszała zupę, odwracając twarz, żeby ukryć wzruszenie.
- Wiktor, ja też byłam winna. Dbałam tylko o własny żal, który i tak nie przynosił mi ukojenia. Ciebie w ogóle nie dostrzegając. Święty by stracił cierpliwość.
- Ja straciłem ją zbyt szybko, przeżywaliśmy tragedię, Ida, nie usprawiedliwiaj mnie. Czy jeśli teraz przydarzyłoby się nam coś złego, miał bym tak samo wiać, gdzie pieprz rośnie?
- Dajmy spokój tym bezsensownym analizom – pocałowała przeciągającego się w ramionach taty Jeremiego w policzek. – Jedzmy obiad i chodźmy na zwyczajny spacer. Potem wróćmy i z godziny na godzinę, z dnia na dzień, żyjmy, zwyczajnie, szczęśliwie i burzowo. Akceptujmy, co nam przynosi los, starając się dbać o siebie i o niego, nasz największy skarb.
- Piękna i mądra – pocałował żonę w usta. Czule mu się odwzajemniła.
- Tak mi po prostu teraz beztrosko i dobrze, że nie chciałbym niczego zniszczyć – Westchnął Wiktor.
- Nie martw się, to nie potrwa długo, już życie się o to postara. Po prostu cieszmy się chwilą. Nie wiadomo, kiedy doczekamy się następnej.
Jeremi zapłakał cichutko.
- O, jemu już doskwiera życie – roześmiała się Idalia. - Głodny jest jak wilk.
Z rozczuleniem przejęła synka.

*

- Kocham cię, tatusiu!!!! – Frania, skacząc na jednej nodze, z całych sił krzyczała do telefonu.
- Też cię kocham, moja najdroższa córeczko! – Przemek robił wszystko, żeby powstrzymać obezwładniający ból.
- Kiedy po mnie przyjedziesz?
- To jeszcze trochę potrwa, kochanie, mam nadzieję, że dobrze ci u cioci i wujka.
Odpowiedź przerwało jej nawoływanie Sary.
- Super, Sara też jest fajna, właśnie mnie woła, ale bardzo chciałabym już być z tobą w naszym domu.
- Musisz być cierpliwa, ja też strasznie za tobą tęsknię. Za kilka tygodni na pewno mnie stąd wypuszczą, bo czuję się coraz lepiej.
- Czekam na ciebie, tatusiu.
Po tych wzajemnych zapewnieniach dziewczynka oddała telefon Piotrowi, a sama pędem pobiegła do dalszej zabawy.

*

- Hej, jestem, gotowa do wyjścia? – wrzasnął Marek w przestrzenie pustego domu.
- Przedłużyło mi się na izbie, ale jeszcze najwyżej piętnaście minut, o ile wyprasujesz mi sukienkę, w zamian za to przy następnym kinie ty wybierasz film. Ja kończę makijaż. Żelazko w kuchni na stole, dziękuję- z wnętrza łazienki posłała mu całusa, którego nie mógł zobaczyć.
Uśmiechnął się na samą myśl o niej. Zastanawiał się czasem, jak będzie wyglądało ich życie za na przykład dziesięć lat… Czy nadal będzie tak oszałamiała jego zmysły, czy będzie wszystko w niej wielbił – urodę, inteligencję, spokój i cierpliwość. Czy ona będzie ufała mu tak jak teraz i nie będzie wyobrażała sobie życia bez niego. Czy nadal będą umieli kochać się i rozmawiać aż do świtu. Czy będą jak teraz chcieli słuchać, co ma do powiedzenia drugie, często wbrew swoim racjom. I czy w każdym konflikcie znajdzie się godny zaakceptowania dla obu stron kompromis…
Zamyślony wszedł do kuchni, w rozgardiaszu na stole (gdzie faktycznie stało Żelasko) zauważając kopertę ze swoim nazwiskiem.
- Co to przyszło i czemu bez znaczka? Sprawdzałaś?
- Nie wiem! – odkrzyknęła, a on podświadomie wyczuł, że mija się z prawdą. Ucieszyło go i zdumiało, jak dobrze ją zna.
Otworzył kopertę i zamarł w bezruchu. Zupełnie nie wiedział, co ze sobą zrobić. Znajdował się w niej tylko jeden przedmiot – pozytywny test ciążowy. Wzruszenie ścisnęło go za gardło. Drugi raz w swoim życiu będzie ojcem, ale tym razem zrobi wszystko, żeby nie popełnić dawnych błędów, bo towarzyszyć mu w tej drodze będzie najwspanialsza kobieta świata.
Wpadł do łazienki jak na skrzydłach, w uniesieniu porywając ją w ramiona. Całował jej włosy, twarz, szyję, ręce… Nawet nie zauważył, że po jego policzkach płyną łzy.
- Dziękuję ci, dziękuję, po prostu dziękuję…
Agata Rogalska również płakała, rozmazując po twarzy tak starannie jeszcze przed chwilą nakładany tusz do rzęs. Rozpoczynał się właśnie w ich życiu zupełnie nowy i nieznany jej dotąd etap. Bardzo chciała podzielić się swoją radością z Wiktorią, podczas ich ostatniej rozmowy, ale słusznie zdecydowała, że najpierw o wszystkim musi dowiedzieć się Marek. Wybrała niekonwencjonalny sposób. Była faktem ciąży podekscytowana, ale też mocno wystraszona, wiedziała, że jej życie w każdym aspekcie teraz się odmieni, a ona jeszcze niedawno wcale nie chciała być matką. Los nieco dopomógł jej z decyzją, jak i zaangażowanie i pewność męża. Postanowiła od teraz zrobić wszystko, żeby nowy człowiek, kimkolwiek się w życiu nie stanie, zawsze mógł liczyć na swoich rodziców.
- To co – wytarła chusteczką twarz, konstatując, że bez profesjonalnego zmywania makijażu się nie obejdzie. – Nic chyba nie wyjdzie z naszego kina?
- Owszem, z kina nic, zapraszam cię na romantyczną kolację, musimy uczcić taką nowinę.
- A będzie rybka? Mam nieprzepartą ochotę…
- Rybka, mięsko, makaronik, co tylko zechcesz… Kobiecie w ciąży się nie odmawia.

*****

I żyli wszyscy nadal, razem i osobno, z prądem i pod prąd, w radościach i smutkach. Każdy swoim życiem i ze swoim losem, a życia i losy jak i teraz się czasem ze sobą krzyżowały.
Być może, kto to wie, jeszcze kiedyś spotkasz ich na swojej drodze, przypomnisz sobie o nich i uśmiechniesz się na tę myśl, a może skorzystasz z ich błędów i rad lub na ich życiowym doświadczeniu zbudujesz własne szczęście…
Co by się nie działo – wszyscy mocno trzymają za ciebie kciuki i ze swoich literackich serc życzą ci POWODZENIA!
NAJWIERNIEJSZY, NIEZAWODNY CZYTELNIKU!
Za tę wspólną przygodę dziękuje Ci również autorka – bo gdyby nie Twoje powroty do tego miejsca, ta historia nigdy by nie powstała!
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś, w innym miejscu, czasie i tekście się spotkamy.
Ellana

10 komentarzy:

  1. Hej ;) nie będę się rozpisywać zbytnio o opowiadaniach bo sama wiesz, że są cudowne i pewnie jeszcze nie raz przeczytam wszystkie od początku :) miło cię tutaj widzieć po takim czasie ;) i jak dla mnie mogłabyś kontynuować tą historię :* bez względu na to jaką decyzje podejmiesz czekam na coś nowego spod twojego pióra ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło czytać takie słowa, na dalszy ciąg nie ma szans. Ale pewnie za jakiś czas inna historia, na moich własnych już pewnie bohaterach, przed nałogiem pisania nie da się uciec. :) Super, że dotrwałaś do końca. :)

      Usuń
  2. <3 dziękuję Ci za wszystkie rozdziały... za możliwość poznania... za możliwość powrotu do starszych części i mam nadzieję ze będę świadkiem nowych twych twórczości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za wierne czekanie i uważne wczytywanie się w losy bohaterów, mniej lub bardziej absurdalne. :) Jeśli blogger nie skasuje bloga, na pewno dam znać, kiedy coś powstanie. :)

      Usuń
  3. O Boże! Jak to możliwe, że to koniec?... Strasznie jakoś dziwnie, jakoś smutno, ach, tak mnie to wszystko wzruszyło, że szukam chusteczek!
    Najpierw Blanka, ja bym ją w parę z Olą połączyła - obie idiotki, niech się kiszą we własnym sosie, żalu, jakiejś frustracji, na miejscu Hany to bym tą Olą potrząsała, aż by jej sznurek trzymający uszy pękł.
    Zresztą Blanką też, takie ma imię piękne, a taka durna!
    Boże, Radek i Martyna, Agatka i Marek, Idalka i Wiktor, no i Melania i Krzysztof (krzysztof Radwan, a jakże) - te ich losy, dochodzenie do kompromisu, jakby wszyscy ludzie się tak umieli kochać, życie naprawdę byłoby cudowne.
    No to teraz podziękowania:
    - Za wspaniale nakreślanych bohaterów, tych serialowych i tych twoich!
    - Za Idalię, za to jaka była, a jaka jest, jak ewoluowała ta postać przez te lata,
    - Za Meluta i Radwana, z nich to tylko przykład brać! (ach te inspiracje)
    - Za to, że mogłam odkryć jak piszesz, że czasami śmiałam się w głos, czasami drżałam o bohaterów, a czasami zwyczajnie płakałam ze smutku czy wzruszenia
    - Że mogłam odkryć jak piszesz
    - Że w każdy poniedziałek, czy to po studiach, czy nie, opowiadania dawały mi kopa na cały tydzień
    - Że jak szalona czekałam i było warto
    - Że rozwinęłaś się naprawdę od pierwszego opowiadania, słuchałaś rad, napisałaś najlepszą Kornelkę i Zuzannę!
    Ach, to była naprawdę porządna literacka uczta <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wzruszenie mnie obezwładnia.... dziękuję, że byłaś, dziękuję! Motywowałaś, kiedy myślałam, że nie skończę, recenzowałaś, za wszystko! Na pewno nasze literackie drogi jeszcze się skrzyżują! :****

      Usuń
  4. Hejka hejka, czy może wiesz coś o blogu Eli? Czy założyła nowy? Czy kontynuuje publikowanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! :) Niestety, nie kontynuuję, bloog mnie trochę do tego zniechęcił, a i czasu na to coraz mniej...
      Założyłam nowego bloga, tym razem z recenzjami książkowymi czytanietorozrywka.blogspot.com Jeśli masz ochotę, wpadnij :)
      Co do mojego pisania, to owszem, może kiedyś jeszcze coś napiszę (coś się tam nawet powoli tworzy), ale nie jest to fanfiction.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź, bo dopytywałam na Twoim blogu, ale teraz już nie można wejść. Bloog usunął platformę, czy jakoś tak. Nie znam się na tym. Na pewno zajrzę w wolnej chwili. Powodzenia w dalszej Twórczości :D

      Usuń