„Jestem za blisko, żeby mu się śnić”
*****
- Przepraszam cię, Agata, rzeczywiście jestem nieogarnięta,
ale naprawdę cieszę się twoim szczęściem – Wiktoria upiła spory łyk gorącej
kawy.
- To jaki w takim razie jest problem? – Rogalska bynajmniej
się nie gniewała, wiedziała z własnego doświadczenia, jak własne problemy mogą
zniszczyć radość z powodu dobrze układającego się życia innych.
- Uznasz mnie za kompletną wariatkę –Consalida westchnęła.
- Najpierw daj mi do tego jakiś powód – ciepło uśmiechnęła
się lekarka.
Kawa stygła, Wiki milczała, szukając w myślach właściwych
słów, być może po raz pierwszy analizowała dogłębnie swoją życiową sytuację.
- Zupełnie nie umiem dogadać się z Blanką. Do tego stopnia,
że młoda rujnuje mi życie. Odbiera spokój. I nawet wiem dlaczego, tak to
wygląda po latach bycia matką od święta. Ona była z dziadkami, ja tutaj się
kształciłam i wszystko było dobrze, z tym że tylko dla mnie.
- Nie bardzo chcę i powinnam się wtrącać, przecież nie mam
dzieci –internistka się zamyśliła. – Ale proszę, nie oceniaj się zbyt surowo.
Robiłaś dla córki naprawdę wiele, na odległość i kiedy przyjeżdżała tu do
ciebie. Prawda – specyficzny to rodzaj macierzyństwa, ale wspólnie uznaliście z
rodzicami, że tak będzie dla niej najlepiej… Nie wszystko w życiu da się
przewidzieć, idealnie zaplanować, nie da się dokonać dla wszystkich najlepszych
wyborów. A mała musi się z pewnymi rzeczami po prostu pogodzić. One się nie
zmienią. Ty za to na pewno oszalejesz od tego ciągłego obwiniania się.
- Ty, odpowiedzialna osoba dorosła i moja najlepsza
przyjaciółka to rozumiesz, a ona nawet nie próbuje. Staram się jej tłumaczyć, co
ja tutaj, sama będąc dzieckiem, a potem studentką bez kasy mogłam jej dać, no
powiedz mi, co… a ona teraz robi wszystko, żebym pożałowała swoich wyborów.
- Chce wzbudzić twoje poczucie winy, taki właśnie ma cel.
Myślisz, że nie widzę? Chodzi skacowana po szpitalu, warczy na ciebie, kiedy
tylko na nią spojrzysz.
- Gdybyś wiedziała, z jakim towarzystwem się zadaje… Przecież
to moja córka… Ciągle się za nią wstydzę. A najgorsze, że nie mogę nic z tym
zrobić, bo przecież podobno jest dorosła… Adam się o mnie stara, a ja nie umiem
tego docenić, myśleć o nim, bo cały czas w mojej głowie jest tylko ona i
wszystkie te kretyńskie błędy. Co bym nie robiła, zawsze jest źle.
- Czekasz na moją radę?
- Rozumiem, że nie masz pojęcia, jak wybrnąć z tej
idiotycznej sytuacji, ale może chociaż światełko w tunelu?
Rogalska uspokajająco poklepała zgnębioną przyjaciółkę po
ramieniu.
- Weź tę twoją cholernie rozpieszczoną córunię na prawdziwą
babską rozmowę matki z córką. Taka jest dorosła? Niech to udowodni. Postaw jej
twarde granice, odtąd dotąd, i koniecznie się ich trzymaj. A jeśli tak jak
teraz będzie przeginać, odbierz jej kasę, przywileje. Jeśli i to nie pomoże,
zostaw ją samą sobie. Świat ludzi dorosłych rządzi się określonymi zasadami. I
niestety nieubłaganymi konsekwencjami, wszyscy je codziennie ponosimy.
- Bardzo łatwo ci powiedzieć… to moja córka.
- Może i łatwo, ale mam dość patrzenia, jak cię niesłusznie
dręczy, jak cię lekceważy, w odpowiedzi na twoje starania. Dopóki Blanka nie wyczuje
twojej stanowczości, tego, że nie pozwolisz sobą pomiatać, nic się w tej
sprawie nie zmieni. Może nawet będzie jeszcze gorzej. A jeśli dopadną cię wątpliwości,
czy to właściwa droga, zorganizuję ci kawę z moim ukochanym mężem. On w ten
sposób wychował Radka na naprawdę fajnego faceta, mimo że ani trochę się na to
nie zanosiło.
- Agu?
- Tak?
- Nigdy nie sądziłam, że będę mieć tak wspaniałą
przyjaciółkę. Dzięki.
Mocno uścisnęły sobie dłonie, pospiesznie myjąc brudne
kubki. Do pracy czas był najwyższy.
*
Światło zgasło, film miał za moment się rozpocząć. Martyna z
wyczekiwaniem wpatrywała się w kinowy ekran. Radek odszukał w ciemności dłoń
dziewczyny.
- Martynka?
- Cicho, już zaczyna się film!
- A co by było, gdybym już całkiem niedługo zechciał, żebyś ty,
wspaniała przyszła lekarka i moja ukochana kobieta, awansowała na stanowisko
mojej żony i matki moich przyszłych dzieci?
Martyna uśmiechnęła się w ciemnościach. Z zachwytem popatrzyła
na chłopaka, ciesząc się, że aktualnie nie może widzieć jej wzruszenia.
Przez chwilę szukała odpowiednich słów.
- Wyrosłeś duży i mądry, panie informatyku, więc może po
prostu spróbuj zaryzykować? – odpowiedziała czule.
*
Adam biegł przed siebie. Miał już zdecydowanie dosyć, ale
czuł, że inaczej nie poradzi sobie z miotającymi nim emocjami. Roziskrzonym
wzrokiem wpatrywał się w wyświetlacz smartfona.
„Niecierpliwię czekam na nasze wieczorne spotkanie” –
głosiły z ekranu słowa Wiki.
- Cierpliwość popłaca – powiedział cicho do siebie, biorąc w
biegu kolejny zakręt. – Mądry był ten, kto wymyślił to powiedzenie.
Uskrzydlony wiadomością od kobiety swojego życia, biegł w
stronę domu, a z jego warg nie schodził zwycięski uśmiech. Dobrze wiedział, że
mają mocne charaktery, dręczą ich częste niezgodności zdań, a jednocześnie
ponad wszystko się kochają. Podświadomie czuł, że mimo iż nie będzie wcale
lekko, prawdziwa miłość wszystko przetrzyma.
*
Hana bezpardonowo zapukała w drzwi gabinetu młodszej
lekarki.
- Powiedziałam, że zawołam, kiedy będzie można wejść –
Pietrzak od samego rana była nieprzyjemna.
Goldberg natomiast była zbyt wściekła, żeby trzymać się
swoich zwykłych zasad. Z impetem otworzyła drzwi, stając twarzą w twarz z
zaskoczoną kobietą.
- Mam do ciebie, Ola, tylko jedno pytanie.
Nie doczekała się żadnej reakcji.
- Czy jesteś pewna, że to właśnie ja mam przez te tygodnie
wychowywać w Warszawie twoją uroczą i mądrą córeczkę? Jesteś tego stuprocentowo
pewna?
- Tak – odpowiedziała młoda ginekolog stanowczo, z lekko
bezczelną miną, siadając na powrót przy biurku, z zamiarem wypełniania
dokumentacji marzących o zdrowych dzieciach pacjentek.
*
- czemu mi się tak przyglądasz, ubrudziłam się? – Idalia
mrugnęła do Wiktora, odwracając twarz od gotującej się zupy.
Mężczyzna poprawił synka w ramionach.
- Nie, jesteś piękna, a ja byłem straszliwym durniem i chyba
cud mnie uchronił przed zmarnowaniem sobie życia i utratą ciebie na zawsze…
- Po co do tego wracać? – spytała łagodnie.
- Żeby doceniać każdą wspólną chwilę i nie zapominać, jak
łatwo można wszystko stracić.
Przemieszała zupę, odwracając twarz, żeby ukryć wzruszenie.
- Wiktor, ja też byłam winna. Dbałam tylko o własny żal,
który i tak nie przynosił mi ukojenia. Ciebie w ogóle nie dostrzegając. Święty
by stracił cierpliwość.
- Ja straciłem ją zbyt szybko, przeżywaliśmy tragedię, Ida,
nie usprawiedliwiaj mnie. Czy jeśli teraz przydarzyłoby się nam coś złego, miał
bym tak samo wiać, gdzie pieprz rośnie?
- Dajmy spokój tym bezsensownym analizom – pocałowała
przeciągającego się w ramionach taty Jeremiego w policzek. – Jedzmy obiad i
chodźmy na zwyczajny spacer. Potem wróćmy i z godziny na godzinę, z dnia na
dzień, żyjmy, zwyczajnie, szczęśliwie i burzowo. Akceptujmy, co nam przynosi
los, starając się dbać o siebie i o niego, nasz największy skarb.
- Piękna i mądra – pocałował żonę w usta. Czule mu się
odwzajemniła.
- Tak mi po prostu teraz beztrosko i dobrze, że nie
chciałbym niczego zniszczyć – Westchnął Wiktor.
- Nie martw się, to nie potrwa długo, już życie się o to
postara. Po prostu cieszmy się chwilą. Nie wiadomo, kiedy doczekamy się
następnej.
Jeremi zapłakał cichutko.
- O, jemu już doskwiera życie – roześmiała się Idalia. - Głodny
jest jak wilk.
Z rozczuleniem przejęła synka.
*
- Kocham cię, tatusiu!!!! – Frania, skacząc na jednej nodze,
z całych sił krzyczała do telefonu.
- Też cię kocham, moja najdroższa córeczko! – Przemek robił
wszystko, żeby powstrzymać obezwładniający ból.
- Kiedy po mnie przyjedziesz?
- To jeszcze trochę potrwa, kochanie, mam nadzieję, że
dobrze ci u cioci i wujka.
Odpowiedź przerwało jej nawoływanie Sary.
- Super, Sara też jest fajna, właśnie mnie woła, ale bardzo
chciałabym już być z tobą w naszym domu.
- Musisz być cierpliwa, ja też strasznie za tobą tęsknię. Za
kilka tygodni na pewno mnie stąd wypuszczą, bo czuję się coraz lepiej.
- Czekam na ciebie, tatusiu.
Po tych wzajemnych zapewnieniach dziewczynka oddała telefon
Piotrowi, a sama pędem pobiegła do dalszej zabawy.
*
- Hej, jestem, gotowa do wyjścia? – wrzasnął Marek w
przestrzenie pustego domu.
- Przedłużyło mi się na izbie, ale jeszcze najwyżej
piętnaście minut, o ile wyprasujesz mi sukienkę, w zamian za to przy następnym
kinie ty wybierasz film. Ja kończę makijaż. Żelazko w kuchni na stole,
dziękuję- z wnętrza łazienki posłała mu całusa, którego nie mógł zobaczyć.
Uśmiechnął się na samą myśl o niej. Zastanawiał się czasem,
jak będzie wyglądało ich życie za na przykład dziesięć lat… Czy nadal będzie
tak oszałamiała jego zmysły, czy będzie wszystko w niej wielbił – urodę,
inteligencję, spokój i cierpliwość. Czy ona będzie ufała mu tak jak teraz i nie
będzie wyobrażała sobie życia bez niego. Czy nadal będą umieli kochać się i
rozmawiać aż do świtu. Czy będą jak teraz chcieli słuchać, co ma do powiedzenia
drugie, często wbrew swoim racjom. I czy w każdym konflikcie znajdzie się godny
zaakceptowania dla obu stron kompromis…
Zamyślony wszedł do kuchni, w rozgardiaszu na stole (gdzie
faktycznie stało Żelasko) zauważając kopertę ze swoim nazwiskiem.
- Co to przyszło i czemu bez znaczka? Sprawdzałaś?
- Nie wiem! – odkrzyknęła, a on podświadomie wyczuł, że mija
się z prawdą. Ucieszyło go i zdumiało, jak dobrze ją zna.
Otworzył kopertę i zamarł w bezruchu. Zupełnie nie wiedział,
co ze sobą zrobić. Znajdował się w niej tylko jeden przedmiot – pozytywny test
ciążowy. Wzruszenie ścisnęło go za gardło. Drugi raz w swoim życiu będzie
ojcem, ale tym razem zrobi wszystko, żeby nie popełnić dawnych błędów, bo
towarzyszyć mu w tej drodze będzie najwspanialsza kobieta świata.
Wpadł do łazienki jak na skrzydłach, w uniesieniu porywając
ją w ramiona. Całował jej włosy, twarz, szyję, ręce… Nawet nie zauważył, że po
jego policzkach płyną łzy.
- Dziękuję ci, dziękuję, po prostu dziękuję…
Agata Rogalska również płakała, rozmazując po twarzy tak
starannie jeszcze przed chwilą nakładany tusz do rzęs. Rozpoczynał się właśnie
w ich życiu zupełnie nowy i nieznany jej dotąd etap. Bardzo chciała podzielić
się swoją radością z Wiktorią, podczas ich ostatniej rozmowy, ale słusznie
zdecydowała, że najpierw o wszystkim musi dowiedzieć się Marek. Wybrała
niekonwencjonalny sposób. Była faktem ciąży podekscytowana, ale też mocno
wystraszona, wiedziała, że jej życie w każdym aspekcie teraz się odmieni, a ona
jeszcze niedawno wcale nie chciała być matką. Los nieco dopomógł jej z decyzją,
jak i zaangażowanie i pewność męża. Postanowiła od teraz zrobić wszystko, żeby
nowy człowiek, kimkolwiek się w życiu nie stanie, zawsze mógł liczyć na swoich
rodziców.
- To co – wytarła chusteczką twarz, konstatując, że bez profesjonalnego
zmywania makijażu się nie obejdzie. – Nic chyba nie wyjdzie z naszego kina?
- Owszem, z kina nic, zapraszam cię na romantyczną kolację,
musimy uczcić taką nowinę.
- A będzie rybka? Mam nieprzepartą ochotę…
- Rybka, mięsko, makaronik, co tylko zechcesz… Kobiecie w
ciąży się nie odmawia.
*****
I żyli wszyscy nadal, razem i osobno, z prądem i pod prąd, w
radościach i smutkach. Każdy swoim życiem i ze swoim losem, a życia i losy jak i
teraz się czasem ze sobą krzyżowały.
Być może, kto to wie, jeszcze kiedyś spotkasz ich na swojej
drodze, przypomnisz sobie o nich i uśmiechniesz się na tę myśl, a może
skorzystasz z ich błędów i rad lub na ich życiowym doświadczeniu zbudujesz
własne szczęście…
Co by się nie działo – wszyscy mocno trzymają za ciebie
kciuki i ze swoich literackich serc życzą ci POWODZENIA!
NAJWIERNIEJSZY, NIEZAWODNY CZYTELNIKU!
Za tę wspólną przygodę dziękuje Ci również autorka – bo
gdyby nie Twoje powroty do tego miejsca, ta historia nigdy by nie powstała!
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś, w innym miejscu, czasie i
tekście się spotkamy.
Ellana
Hej ;) nie będę się rozpisywać zbytnio o opowiadaniach bo sama wiesz, że są cudowne i pewnie jeszcze nie raz przeczytam wszystkie od początku :) miło cię tutaj widzieć po takim czasie ;) i jak dla mnie mogłabyś kontynuować tą historię :* bez względu na to jaką decyzje podejmiesz czekam na coś nowego spod twojego pióra ;)
OdpowiedzUsuńBardzo miło czytać takie słowa, na dalszy ciąg nie ma szans. Ale pewnie za jakiś czas inna historia, na moich własnych już pewnie bohaterach, przed nałogiem pisania nie da się uciec. :) Super, że dotrwałaś do końca. :)
Usuń<3 dziękuję Ci za wszystkie rozdziały... za możliwość poznania... za możliwość powrotu do starszych części i mam nadzieję ze będę świadkiem nowych twych twórczości
OdpowiedzUsuńDzięki za wierne czekanie i uważne wczytywanie się w losy bohaterów, mniej lub bardziej absurdalne. :) Jeśli blogger nie skasuje bloga, na pewno dam znać, kiedy coś powstanie. :)
UsuńO Boże! Jak to możliwe, że to koniec?... Strasznie jakoś dziwnie, jakoś smutno, ach, tak mnie to wszystko wzruszyło, że szukam chusteczek!
OdpowiedzUsuńNajpierw Blanka, ja bym ją w parę z Olą połączyła - obie idiotki, niech się kiszą we własnym sosie, żalu, jakiejś frustracji, na miejscu Hany to bym tą Olą potrząsała, aż by jej sznurek trzymający uszy pękł.
Zresztą Blanką też, takie ma imię piękne, a taka durna!
Boże, Radek i Martyna, Agatka i Marek, Idalka i Wiktor, no i Melania i Krzysztof (krzysztof Radwan, a jakże) - te ich losy, dochodzenie do kompromisu, jakby wszyscy ludzie się tak umieli kochać, życie naprawdę byłoby cudowne.
No to teraz podziękowania:
- Za wspaniale nakreślanych bohaterów, tych serialowych i tych twoich!
- Za Idalię, za to jaka była, a jaka jest, jak ewoluowała ta postać przez te lata,
- Za Meluta i Radwana, z nich to tylko przykład brać! (ach te inspiracje)
- Za to, że mogłam odkryć jak piszesz, że czasami śmiałam się w głos, czasami drżałam o bohaterów, a czasami zwyczajnie płakałam ze smutku czy wzruszenia
- Że mogłam odkryć jak piszesz
- Że w każdy poniedziałek, czy to po studiach, czy nie, opowiadania dawały mi kopa na cały tydzień
- Że jak szalona czekałam i było warto
- Że rozwinęłaś się naprawdę od pierwszego opowiadania, słuchałaś rad, napisałaś najlepszą Kornelkę i Zuzannę!
Ach, to była naprawdę porządna literacka uczta <3
Wzruszenie mnie obezwładnia.... dziękuję, że byłaś, dziękuję! Motywowałaś, kiedy myślałam, że nie skończę, recenzowałaś, za wszystko! Na pewno nasze literackie drogi jeszcze się skrzyżują! :****
UsuńKiedy jest???
OdpowiedzUsuńHejka hejka, czy może wiesz coś o blogu Eli? Czy założyła nowy? Czy kontynuuje publikowanie?
OdpowiedzUsuńHej! :) Niestety, nie kontynuuję, bloog mnie trochę do tego zniechęcił, a i czasu na to coraz mniej...
UsuńZałożyłam nowego bloga, tym razem z recenzjami książkowymi czytanietorozrywka.blogspot.com Jeśli masz ochotę, wpadnij :)
Co do mojego pisania, to owszem, może kiedyś jeszcze coś napiszę (coś się tam nawet powoli tworzy), ale nie jest to fanfiction.
Pozdrawiam :*
Dziękuję za odpowiedź, bo dopytywałam na Twoim blogu, ale teraz już nie można wejść. Bloog usunął platformę, czy jakoś tak. Nie znam się na tym. Na pewno zajrzę w wolnej chwili. Powodzenia w dalszej Twórczości :D
Usuń