„Najgorszy jest lęk
przed czymś, czego nie można nazwać”.
*****
Melania z rozpaczą w oczach stała nad otwartą walizką. Taki
widok zastała Idalia, kiedy weszła do pokoju z dzieckiem w ramionach.
- Odbijamy, Jeremku, szczęście ty moje, bo mamusia ma tylko
jeden kręgosłup i to pozostawiający wiele do życzenia.
Zmierzyła siostrę karcącym spojrzeniem.
- Melka, a ty co, na pogrzeb się wybierasz, że prawie
płaczesz nad tymi ciuchami?
- Nie no, do Krzysia, tylko ja nie wiem czy to wszystko jest
możliwe, nie wiem już nic…
- Melucie, włożyć co twoje, zamknąć, wyjść i żyć
szczęśliwie. Całkiem możliwe, a nawet proste.
- Nie zgrywaj się, Iduś.
- No to co jest takie niemożliwe? Słucham – Ida prychnęła po
kociemu.
- Bo czy to warto…
- A! Tu cię mam, to już zupełnie inna kwestia – Jeremi odbił
po obfitym mlecznym posiłku, rozglądając się ciekawie dookoła. Ida poprawiła
syna na rękach, spacerując w zamyśleniu na niewielkiej przestrzeni.
- Nigdy do końca nie wiesz, czy warto – uśmiechnęła się
blado do Melanii.
- To skąd ty wiedziałaś? Że Wiktor to na pewno ten, że
powinnaś w to iść na całość, bo się opłaca?
- Nie wiedziałam, nawet teraz nie wiem.
Melania bezradnie rozłożyła ręce.
- Jeśli go kochasz, wchodź w to, na całość i bez
zastanowienia. Tylko wtedy przekonasz się, czy warto. Wiktor wiele razy mnie
zawiódł, ale i wspomógł tyle samo, dlatego nadal tego chcę i o to dbam. Ale dla
ciebie to jeszcze za wcześnie.
- To znaczy?
- Wszystkie ważne, wiążące decyzje. Przyjdzie na nie czas.
Teraz sobie pomieszkajcie, wyczujcie się bez obowiązku. Zawsze zresztą możesz
się wyprowadzić. Jesteś dorosła.
- To prawda – Melania odetchnęła nieco.
- No i druga rzecz – macie klapki na oczach, jesteście sobą
zauroczeni. Nie ma się do czego spieszyć, jak poznacie swoje charaktery, czas
wam wszystko zweryfikuje, czy chcecie w to brnąć dalej. Teraz po prostu żyj,
ciesz się tym, na wątpliwości przyjdzie jeszcze pora, wierz mi.
- Jesteś tą wybitną kopią, zawsze to mówiłam. I strasznie
cię kocham – Melania przytuliła siostrę czule, jednocześnie całując śpiącego
noworodka w główkę.
- Następnym razem po prostu powiedz, że chcesz pogadać, będzie
prościej, no, zamykaj tę walizkę! –Ida uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Wiesz, może ty masz rację… – ożywiła się pianistka.
- Z czym tym razem?
- Może to naprawdę mój czas na szczęście. Zaryzykuję,
inaczej przecież nie mogę się o tym przekonać. A do stracenia w obu wypadkach
mam wiele.
Podniosła się, stanowczym ruchem zapinając walizkę.
*
Ewa leżała na łóżku, próbując czytać. Jednak łzy w oczach
zamazywały jej litery. Zamiast Słowa pisanego w świadomości miała tylko dwa wyrazy
z własnych myśli – rak i wyrok.
Do Sali weszła pielęgniarka.
- Pani Ewo, na korytarzu czeka narzeczony, może…
- Ile razy mam powtarzać, że nie chcę nikogo widzieć…
żebyście wreszcie zrozumieli…
Pielęgniarka chciała spróbować zaprotestować, ale rozmyśliła
się. Skinęła głową i szybko wyszła, żeby przekazać przejętemu chłopakowi smutną
wieść.
Pani Aniela nigdy nie miała zwyczaju wtrącania się w cudze
sprawy, ale zawsze musi być ten pierwszy raz – pomyślała nagle, sama zaskoczona
własną decyzją.
Rozkaszlała się gwałtownie. Dziewczyna natychmiast wstała,
podchodząc do niej wystraszona.
- Może ja zawołam lekarza? Albo jakoś pomogę?
Pani Aniela nie przestawała kaszleć.
- Chcesz pomóc, dziecko?
- Oczywiście!
- To przysuń sobie krzesło i usiądź.
Dziewczyna patrzyła na staruszkę zdziwiona. Niepewnie
spełniła prośbę.
- Nic mi nie jest. Jak mawia mój wnuk Antek – ściemniam.
- Aha – uśmiechnęła się mimowolnie.
- Nie mam zwyczaju wtrącać się do czyjegoś losu ani wkładać
kija w mrowisko. W młodości miałam do tego dosyć okazji. Powstanie, później
komuna. Znudziło mi się, bardzo lubię moje spokojne życie. Ale to nie znaczy,
że pozwolę pięknej młodej kobiecie zmarnować swoje.
- Chce mnie pani przekonywać, że warto walczyć? – spytała
znudzona.
- A po co ja mam cię przekonywać, przecież ty to sama wiesz…
masz tylko lekki kryzys.
Dziewczyna się rozpłakała.
- Tak pani myśli?
- Jestem pewna. Piękna i młoda kobieta, pozwolisz, że się
powtórzę. W moim wieku już można. A za drzwiami czeka na ciebie osoba, która
chce wiązać z tobą przyszłość mimo tego, jak sobie teraz myślisz, wyroku. Wniosek
nasuwa się sam, to mądry młody człowiek i naprawdę cię kocha. Czy to nie dostateczny
powód, żeby trochę się postarać?
Dziewczyna wycierała gwałtownie spływające po policzkach łzy
- Ale jaką ja będę kobietą bez piersi…
- Zupełnie zwyczajną. Inne kobiety, które przez to przeszły,
skierują cię do najlepszych specjalistów z dziedziny protetyki piersi, a
gromadkę waszych przyszłych dzieciaków wykarmisz butelką, od tego jeszcze nikt
nie umarł. Ja od powstania żyję bez nogi, a mój Jasio mnie chciał, i to jak
jeszcze, mimo że wtedy nie było takich wspaniałych i wygodnych protez, a kobiet
czekających na dobrego męża aż nadto.
Ewa uśmiechnęła się nieśmiało.
- Ale najpierw to ty sama we własnej głowie i sercu musisz
się przekonać, że kochasz swoje życie i na tę całą przyszłość sobie pozwolić.
Bo przecież nikt nie dał nam gwarancji, że zawsze będzie łatwo, prawda?
- Nie wiem, co powiedzieć…
- To najlepiej nic nie mów, połóż się, porządnie wyśpij i
wszystko przemyśl.
Dziewczyna wstała.
- Aha, no i powiedz temu twojemu umiłowanemu, że
potrzebujesz trochę czasu, jak każdy człowiek w twojej sytuacji, ale to nie
zmienia faktu, że jest dla ciebie najważniejszy.
- To mogę zrobić – powiedziała cicho. – A co do tej walki…
- Nie nakazuj sobie niczego. Po prostu się zastanów.
- Zawsze wiedziałam, że moja nieżyjąca już babcia była z
niezwykle mądrego pokolenia – rzuciła Ewa z wdzięcznością, przykrywając się
szczelnie cienką szpitalną kołdrą. – Chciałabym bardzo…
- Podziękujesz mi, jak to moje gadanie się na coś przyda.
Ewa nie zdążyła zaprotestować, ponieważ do Sali weszła
hałaśliwa i roześmiana gromadka dzieci i wnuków pani Anieli.
*
Hana zaparkowała samochód przed blokiem, ale wysiąść nie
miała siły. Oparła dłonie i czoło na kierownicy i gorzko się rozpłakała.
Dręczyła ją własna niemoc, te wszystkie ambitne plany, nieporozumienia z mężem
i cała masa innych trosk dnia codziennego. Z jednej strony chciała żyć
spokojnie i szczęśliwie, z drugiej – bolało nieprzejednanie Piotra, a jej
bardzo trudno było przyjąć porażkę własnej kariery zawodowej i poświęcić się
dla rodziny.
Niespodziewanie ktoś zapukał w szybę samochodu.
Podniosła załzawioną twarz, a jej wzrok natychmiast napotkał
oczy Piotra.
Mężczyzna usiadł na miejscu pasażera z córeczką na kolanach.
- Mama, karmiliśmy kaczki! – ekscytowała się Sara, nie
zauważając jeszcze napięcia rodziców.
- Bardzo się cieszę, kruszynko – przełożyła córkę na własne kolana
i mocno do siebie przytuliła, czerpiąc otuchę z obecności dziecka.
- Nie płacz, mamusiu, bo ja też będę płakała.
Proste i wzruszające wyznanie ukochanej trzylatki pozwoliło
jej złapać oddech. Spojrzała na męża odważniej.
- Dajmy temu spokój, proszę. Wolę nic nie zmieniać, skoro
mamy patrzeć na siebie wilkiem i prawie nie rozmawiać.
- Długo myślałem – westchnął Gawryło.
- Nie zgadzasz się, przecież wiem, Piotr.
- Nie przerywaj, to nie jest dla mnie łatwe.
Uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Zabierz Sarę i wyjedźcie beze mnie. Ja spróbuję pozamykać
tu trochę spraw, może na odległość poszukam tam u was pracy, bez żadnej
protekcji. Jeśli szczęście nam dopisze, przyjadę, jeśli nie, jakoś przetrwam
ten staż bez was.
- Piotr… ale przecież ja…
Rozdzwoniła się komórka lekarki, dając jej czas na
pozbieranie myśli.
- Tak, słucham?
Bladła coraz bardziej z każdym usłyszanym słowem. Nie
wiedziała jeszcze, że całą jej rodzinę czeka drastyczna zmiana postanowień i
planów.
jaki cudowny prezent - po takim ciężkim czasie <3
OdpowiedzUsuńprezent na wieczór
Trzy ostatnie części, baaardzo długo musiałaś czekać, ale w końcu skończyłam, ulga i smutek jednocześnie. :)
UsuńO Jezu, jaka prawdziwa ta scena Idalii i Melanii. Skądś znam te klapki na oczach, to drżenie, czy się uda i to zastanawianie się, czy warto. Ale ja mogę powiedzieć, że tak, że każdy zasługuje na swoją odrobinę szczęścia i jak nie spróbuje, będzie żałował do końca życia. A co Radwan, to Radwan, on Melanii nie skrzywdzi :D
OdpowiedzUsuńPani Aniela ma sporo racji. Ale Ewa potrzebuje czasu, to dla niej nowa sytuacja, dla niej i dla niego.
Oj... lecę czytać, bo mnie zastanawia, co to za drastyczna zmiana...
Siostry zawsze chcą dla siebie najlepiej. :)
Usuń