poniedziałek, 11 stycznia 2016

71.



"Ziemia się nam stale kręci pod nogami, nasze życie ucieka, boimy się, chcemy się czegoś uchwycić. Czegoś stałego. Łapiemy się swojego stołu, swojego miejsca, swojego domu, łapiemy się swojego człowieka."

*****

- Co z moim mężem? Dlaczego nic nie wiadomo? - żona pacjenta wbiła w Agatę nieruchomy wzrok. Jej ton nie zdradzał żadnych emocji.
- Operacja trwa, kiedy się zakończy, lekarze na pewno panią poinformują o stanie zdrowia męża - odpowiedziała sztywno. W towarzystwie żony rannego pacjenta czuła się dziwnie nieswojo. Z trudem hamowała impuls, który nakazywał jej wstać i odejść. Powołanie, do którego została wybrana, było silniejsze niż instynkt. Podejrzewała, że kobieta po prostu jest w szoku. Od kilku godzin siedziała w bezruchu, prawie nie zmieniając pozycji. Twarz miała nieruchomą, wzrok utkwiony w drzwiach, zza których w każdej chwili mógł wyjść lekarz z informacją. Agata bardziej obawiała się kobiety, niż jej współczuła. Niemniej jednak postanowiła przy niej trwać, choćby dla samej myśli, że gdyby musiała znaleźć się w jej sytuacji, chyba pękłoby jej serce. Kilka razy próbowała zacząć rozmowę lub pocieszyć zdruzgotaną kobietę, wszystko bez rezultatu. O pytaniu jej, jak właściwie doszło do tragedii, nie było mowy.
W zaistniałej ciszy wibracje telefonu internistki zabrzmiały niemal niestosownie. Lekarka szybko opuściła poczekalnię.
- Co tam, Idalia?
- Znajdź Wiktorię i obie przyjdźcie do mnie, to pilne.
- Wika operuje, a ja siedzę z żoną, nie masz pojęcia, co tu się dzieje.
- Niestety mam. Nalegam, bądźcie u mnie, jak tylko skończy.
W tonie Idalii było coś na tyle niepokojącego, że internistka nie oponowała dalej.

*

We trzy stały w gabinecie Idalii. Agata zaniepokojona, Wiktoria zmęczona kilkugodzinną operacją, Idalia blada jak ściana.
- Robiliśmy wszystko co w naszej mocy - chirurg z trudem dobierała słowa. - Niestety się nie udało, człowiek dostał krwotoku. Umarł nam na stole. Chcę, żeby skończył się już ten dzień... a jeszcze muszę jej powiedzieć... Ida, jeśli pozwolisz...
- Czekaj - odpowiedziała ostro.
Podeszła do okna, popatrzyła na szarość, szukając pomocy. Nie miała pojęcia, jak przekazać koleżankom posiadaną w tej sprawie wiedzę.
- Najlepiej wprost i od razu, Iduś - zmotywowała ją przyjaciółka.
Idalia spojrzała na nie ze smutkiem, wzięła głęboki oddech.
- Cała rzecz w tym, że to ta żona dźgnęła go nożem. Tak więc, z której strony by nie patrzeć, wygląda na zabójstwo.
- Co? - spytała zszokowana Wiktoria, ciężko opadając na krzesło.
Agata zasłoniła twarz dłońmi.
- Tretter rozmawiał z policją i ze mną. Ustalili z całą pewnością, że to ona. Przyczyny próżno szukać. Mam z nią wstępnie porozmawiać, ewentualnie uspokoić, Agata ma ją zbadać, potem zostanie przewieziona do aresztu. Wszystko rzecz jasna w towarzystwie policjanta. Już jest skuta.
- Tylko że ona jest zrozpaczona, nie agresywna! To musi być pomyłka! - nie wytrzymała Agata.
- Nie ogarniam, jak można zabić kogoś, komu przysięgało się miłość i wierność na dobre i na złe - rzuciła wściekle Wiktoria, wychodząc i trzaskając drzwiami.
- Chodźmy, Agata - Ida podeszła do internistki. - Trzeba to zakończyć.
- Jakie chodźmy, jakie zakończyć! Ona zabiła męża, czy do ciebie to dociera? Kim trzeba być!
- Uspokój się, nie masz pojęcia o powodach.
- A ty masz?
- Nie, ale mam nadzieję, że długo jej namawiać na zwierzenia nie będę. Sprawa jest prosta, wszystko, co mi teraz powie, będzie świadczyć albo przeciwko niej, albo na jej korzyść. Obawiam się, że w areszcie mało kto potraktuje ją życzliwie i będzie chciał słuchać. Jedyna nadzieja dla niej to rozmowa ze mną. I nasze badanie.

*

Tosia pchała wózek z Sarą, szła obok Hany ze spuszczoną głową, zamyślona i milcząca.
- Bardzo mi przykro, kiedy jesteś taka smutna, trudno na to patrzeć. Wejdziemy do sklepu i kupisz sobie coś słodkiego, co najbardziej lubisz, to czasem pomaga, co ty na to?
- Fajnie - odpowiedziała mała bez entuzjazmu.
Hana nie chciała nalegać, szły więc dalej w ciszy. Jedynie Sara z wózka konwersowała ze światem pogodnie.
- Hana, mogę cię o coś zapytać?
- Zawsze, przecież wiesz.
- Co byś zrobiła, gdybyś widziała coś złego, czego nie powinnaś widzieć? I od czego wszyscy będą nieszczęśliwi?
- Ja uznałabym, że mam problem i poszukałabym rozwiązania. Ale ty nie jesteś mną. Jesteś małą dziewczynką i obowiązkiem dorosłych jest opiekować się tobą. Dlatego sama rozwiązania szukać nie musisz, od tego jesteśmy my, dorośli, żeby ci je podpowiedzieć.
- A jeśli ktoś przez to będzie nieszczęśliwy?
- To będzie taki na własne życzenie. Nie przez ciebie. Rozmawiałyśmy już kiedyś na temat dorosłych i złych decyzji , które mają wpływ na ich ukochane dzieci.
- Tylko że ja strasznie kocham moją mamę, wolałabym, żeby była szczęśliwa i uśmiechnięta - drążyła nadal.
- Ale nigdy nie możemy być szczęśliwi, kiedy ktoś nas krzywdzi. I dzieje się coś złego.
Mała się zastanowiła, w końcu spytała pogodniejszym tonem:
- A jak wrócimy ze sklepu, zrobisz mi czekoladę?
- Jasna sprawa.
- A kiedy coś ci opowiem, nie powiesz tacie?
- Nie powiem, bo będę mieć nadzieję, że ty mu powiesz, chodź - przytuliła dziecko mocno. - Pyszności już na nas czekają. Ty wybierasz, co dzisiaj jemy na obiad.

*

Consalida zagrodziła drogę koleżankom.
- Nie ma sensu, żebyście tam teraz wchodziły. Jest z nią policjant.
- Ale ja muszę jej powiedzieć o...
- Ida, ja już jej powiedziałam.
- Co, dlaczego? Od tego ja tu jestem - zjeżyła się Cichocka.
- A ja muszę ją zbadać, zaraz kończę dyżur - wyjaśniła Agata.
- Dlatego że to ja próbowałam wyratować człowieka, któremu ona bezkarnie odebrała życie. Chcę, żeby o tym wiedziała!
- Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć i oglądać twoje wzburzenie, to nie jest teatr, żebyś spektakle urządzała - syknęła Idalia.
- Dajcie obie spokój, co? Jak pies z kotem dosłownie! - zirytowała się Woźnicka. - Co z tą kobietą, Wiki?
- Wpadła w histerię, dostała leki uspokajające - odpowiedziała, nadal wyzywająco patrząc na Cichocką. Ta prychnęła pogardliwie, nie chcąc denerwować przyjaciółki. Ostatecznie jednak nie wytrzymała i dodała:
- Wspaniale, uniemożliwiłaś mi rozmowę z nią, od której może zależeć jej życie.
- Swoje życie to ona właśnie przegrała, pani doktor.
Agata wzięła głęboki oddech, żeby nie wybuchnąć po raz drugi.
- No to sprawa jest prosta, ze względu na stan zdrowia musimy ją zatrzymać do jutra, skoro tak dobrze ci idzie, przekaż to policjantowi. Ja idę do domu - rzuciła w przestrzeń.
Woźnicka odeszła zmęczona i zła. Wiktoria weszła na oddział. Idalia, wzruszając ramionami ruszyła za przyjaciółką.
- Agu? - spytała cicho.
- Nie pytaj mnie, co mi jest, bo nic mi nie jest i wiem, że wybucham bez potrzeby, jak mała dziewczynka. Ale mam dość tej całej sytuacji - jej oczy zaszkliły się łzami. - Rozumiesz to?
- Wszystko rozumiem. I przepraszam, ale ona mnie tak...
- Wyobrażasz sobie, że ja z tą kobietą siedziałam podczas trwania operacji? Współczułam jej! Próbowałam pocieszyć, bałam się, jak zareaguje, bo była w szoku. A okazuje się, że jest winna, że tak po prostu dała sobie prawo do odebrania życia drugiego człowieka. Nie mam do tego siły. Mnie uczono, żeby leczyć ludzi, żeby chronić ludzkie życie, a nie tak! Po co to wszystko!
Zrozpaczona przytuliła się do Idalii.
- Jedź do domu, to najlepsze, co możesz teraz zrobić. Ja niestety nie umiem nic ci odpowiedzieć, bo zwyczajnie masz rację. Brakuje pojęcia.
- Jeśli ty nie wiesz, co powiedzieć, znaczy sytuacja jest beznadziejna.
- I należy się ewakuować.
- Tak jest, a ja nawet wymyśliłam już, co zrobię z resztą wieczoru. I tobie radzę to samo, dobrze wam to z Wiktorem zrobi na miłość.

*

Marek wyciągnął ramiona do stojącej w drzwiach Agaty, widząc jednak jej zachmurzoną twarz, zawahał się.
- Jest kolacja i... w ogóle.
- Wszystko później, teraz mam jedną prośbę.
- Wszystko, co zechcesz.
- Chodźmy na spacer. Opowiem ci po drodze, co mnie dzisiaj spotkało, muszę ochłonąć.

*

- I co Idalia? - spytał zaciekawiony Marek.
- Nie miała jak z nią porozmawiać, poruszona jak my wszystkie, choć jak zwykle opanowana, ja histeryzuję, Wiki się miota. Nie przychodzi mi do głowy nic, co musiałbyś mi zrobić, żebym chciała pozbawić cię życia.
- To jesteś szczęściarą. Bo ona na pewno nie zrobiła tego bez przyczyny.
- Przyczyna czy nie, nie miała prawa - chwyciła mocniej dłoń ukochanego, trzymając się go kurczowo.
- Prawa nie, ale w sytuacji ostatecznej, w sytuacji zagrożenia zachowujemy się tak, jak nigdy byśmy nie podejrzewali.
- A skąd ty o tym wiesz?
- Bo oglądam to codziennie. Nie masz pojęcia, co ludzie robią, żeby zapewnić bliskim leczenie. Chcą przyspieszać przeszczep, szukając dawców na czarnym rynku, zadłużają mieszkania, biorą kredyty... A to wszystko, wystaw sobie, z miłości.
- Czyli ona go z miłości zabiła?
- Nie, ale od miłości do nienawiści jest już tylko krok, to bynajmniej nie jest pusta fraza.
- Czyli zabiła go z powodu zagrożenia...
- Najprawdopodobniej tak. Dowieść tego to Idalii rzecz. A ona dobrze wykonuje swoją pracę.
- Obyś miał rację, inaczej stracę kolejną cząstkę wiary w człowieka.
- Z czym?
- Że tylko na pierwszy rzut oka ona jest katem, a w rzeczywistości była ofiarą.
- Jestem tego prawie pewien, a jeśli nie, ty idziesz na urlop.
- Bo?
- Kobieta jest zła do szpiku kości.

14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Takie życie, w przyszłym tygodniu będzie więcej. ;)

      Usuń
  2. Oho, jak groźnie się zrobiło. Nigdy bym się nie spodziewał, że w ten sposób poprowadzisz wątek pacjenta. Chyba właśnie dlatego w każdy poniedziałek rano tu zaglądam, bo nigdy nie wiem czego mogę się spodziewać. :)
    Biedne Agata z Idą, nie były w stanie wiele zrobić żeby z żoną się porozumieć. Problem musi tkwić gdzieś głęboko, sądząc po reakcji kobiety. Na pewno jest w szoku, co widać na pierwszy rzut oka, jednakże ważny w tej chwili byłyby motywy jej działań, które są nam zupełnie nieznane. Jaki powód trzeba mieć żeby zabić drugiego człowieka? Na to pytanie bardzo trudno odpowiedzieć, o ile w ogóle jest to możliwe. Już dla samego motywu powinnaś dalej pociągnąć wątek żony pacjenta.
    Co tak mało Tosi i Hany? Liczyłem na to, że już wyjaśnisz co z tym facetem Magdy jest nie tak. Dzieciak definitywnie zobaczył coś, czego widzieć nie powinien, coś jest mocno nie w porządku. Dobrze przynajmniej, że Tosia jest gotowa wyznać wszystko Hanie. Wcale jej się nie dziwię, że nie ma odwagi porozmawiać z Magdą, skoro tamta uważa swojego faceta za idealnego.
    Buziaki za dobrze wykonaną pracę się należą, jak najbardziej. Nie tylko za grafomanie prześladowczą. :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka to jestem nieprzewidywalna. :)
      Będę pociągać. :)
      Może zmieszczę się z wyjaśnieniami w przyszłym tygodniu.
      :*

      Usuń
  3. A dziś kontynuujemy historię naszego nożownika :-)
    Cóż się dziwić szokowi żony, w końcu niecodziennie trafia się taka sytuacja, że człowiek ląduje z nożem w brzuchu. Bo to było w brzuchu, prawda?
    Czytając o zaszokowanej żonie, pomyślałam sobie, właśnie o rodzinnej tragedii, bo chyba można to tak nazwać.
    Sprawa Tośki się rozwija, ja mam tylko nadzieję, że mała trochę przesadza i wcale nie jest tak źle.
    A Hanę za jej mądrość to nic, tylko wycałować :-)
    Otóż to, od miłości do nienawiści ( a czasem może odwrotnie). Ten Marek to też mądry człowiek. Zaczynam go coraz bardziej lubić :-)
    Wybacz, że dziś tak szybciutko, ale zegar nie ma litości :-(
    Buziaki :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano było. Nie da się ukryć. :D
      Oj, w takiej sytuacji zdecydowanie mowa o tragedii, a co gorsze, nie można już tu zbyt wiele naprawić.
      Hana od zawsze ma podejście do dzieci.
      Marek jest fajny, bo Agatkowy, a Agatka to jest dopiero fajna, ostatnio mi się ich najlepiej pisze.
      Buziaki. :*

      Usuń
  4. Genialnie przedstawiłaś trzy kobiety:Agata, Idalia i Wiktoria. Każda inna, każda silna, każda taka niezależna, a jednocześnie pragnąca drugiego człowieka.
    Wiki, mimo poważnej sprawy, tego, że to jednak śmierć człowieka (a jednak zmarł, pragnęłam tego, bo lubię takie śmiertelne akcje), sprawiała, że się uśmiechałam. Idalia dobrze ją podsumowała, odstawia trochę teatr, ale kocham ją za ten wybuchowy charakterek.
    Powinny nieco przystopować z tą swoją kłótliwością (Ida i Wiki), przecież Agata tak naprawdę miała najgorzej. Siedziała z tą kobietą. A co, jeśli to by była wariatka i ciachnęła naszą internistkę?
    O tym jakoś nie pomyślały. Oj, a mogłoby się dziać, mogłoby.
    Na szczęście dla Agaty (i nieszczęście dla żony denata) pojedzie do aresztu. – swoją drogą czuję, że to jednak Szczepan był tym skuwającym i pilnującym. ;)
    Od miłości do nienawiści tylko krok, to prawda. Trzeba zastanowić się, kto w takiej sytuacji był naprawdę ofiarą. Mam nadzieję, że pokażesz rozmowę Idalii z kobietą.
    Tosi nadal mi żal. A Hana, to bardzo mądra kobieta. Tekstem, że ona nic nie powie, bo ma nadzieję, że Tośka zrobi to sama, tylko mnie w tym utwierdza.
    A Marek? No co ja będę mówić, no kocham go ponad wszystko! „kolacja… i w ogóle”, jest taki rozczulający ;)
    Buziaki – Ela_k :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. :)
      Dobrze, że wg ciebie wyszła wiarygodna.
      Każda z nich reaguje na swój sposób, Agata płaczliwa, Wiki wybucha, a Ida przejmuje się do środka.
      Dlatego Agata przeżywa sytuację najbardziej.
      Czemu nie, mógł być i Szczepan. :D
      Na chwilę obecną pokażę, ale wiesz jak to ze mną jest, nigdy nic nie wiadomo aż do napisania.
      Hana jest zwyczajna i ciepła i taka pozostanie.
      Ano prawdziwy, wyrozumiały facet, dla którego dobro związku i kobiety jego życia ponad wszystko. I to jest w miłości właśnie najtrudniejsze, żeby trochę odstawić na bok czasem siebie.
      :**

      Usuń
  5. Dwie sytuacje, dwie krótkie wypowiedzi spowodowały, że przyćmiły resztę opowiadania. Od poniedziałku mam w głowie kawałki Twojego opowiadania.
    Zacznę od tego co mnie rozbawiło. Coś co spowodowało, że powróciły wspomnienia z mojego młodszego życia. Kiedy miało się bardzo poważne problemy, a dorośli musieli nas słuchać i starać się nie roześmiać. Wydaję mi się, że to trudna sprawa - utrzymać powagę. Tutaj raczej problemy są poważniejsze niż w moim życiu, więc w mojej głowie są wspomnienia radosne. A to co to wywołało, jest takie krótkie: "Nie powiesz tacie", tylko u mnie działało bardziej "Nie powiesz mamie" :D
    Sprawa druga to ta kobieta. Wybrałaś sobie cieżki orzech do zgryzienia. Trochę zdziwiła mnie reakcja Agaty. Lekarz powinien starać się nie okazywać swoich uczuć. Wiem, że to trudne, ale jednak. Nie możemy osądzać ludzi, nawet jeżeli jesteśmy lekarzami. Ogólnie nie można. Trochę się zawiodłam, na jej osobie. Tłumaczę sobie jej reakcje, że jest zakochana i przywiązana do Marka - widocznie to zmienia perspektywę patrzenia.
    Ciebie pozdrawiam i ściskam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, uroczo się przejmujesz bohaterami. <3 A już myślałam, że sesja ukradła ci całość czasu na dobre.
      Czy bardzo poważne, to się jeszcze okaże, dzieci przeróżnie odbierają niektóre sytuacje. Najtrudniej to chyba umieć się z problemem dziecka zidentyfikować, nie zepchnąć go gdzieś tam i nie pomyśleć, że przecież to błahostka.
      Oj, nie możemy, choć to rzeczywiście niełatwe i tym razem Agata się nie spisała, ale i sytuacja do typowych nie należy i mocno ją poruszyła. Jak to mówią, takie rzeczy to tylko w filmach czy książkach, ale kiedy taka tragedia wydarzy się blisko nas, człowiek czuje się trochę jak w innym wymiarze, oderwany od rzeczywistości.
      I tłumaczysz również prawidłowo, w tym pierwszym etapie, kiedy związkiem nie rządzi rutyna, taki fakt skrzywdzenia tego kochanego nawet w głowie nie postanie. Ale i dopuszczenie do siebie myśli o takim czynie świadczy o kompletnie złej i wynaturzonej relacji międzyludzkiej.
      Buziaki i powodzenia na wszystkich egzaminach! :*

      Usuń
    2. Do sesji jeszcze daleko. Od lutego. Teraz mam bardzo gorący okres, ale jestem co poniedziałek. Czytam - z komentowaniem niestety różnie. Wybacz!
      A za powodzenie - nie dziękuję, by nie zapeszyć. :D
      Do poniedziałku, jeżeli się nie odezwę, to wiedz, że przeczytałam. Nie wytrzymałabym, że tam czeka, a ja nie mogę przeczytać. :)

      Usuń
  6. Charaktery Wiki, Agaty i Idalii super przedstawione. Widać, że każda to silna osobowość. Cud, że się jeszcze nie pogryzly, zwłaszcza Ida z Wiki.
    Tosia coraz bliżej odkrycia prawdy... No ciekawa jestem, czy moje przypuszczenia się potwierdzą :)
    A sprawa z martwym już pacjentem i jego żoną - morderczynią zapowiada się świetnie! Uważam tak jak Idalia (ha, ha, ciekawe czemu). To dość dziwne, gdyby chciała zabić z premedytacją i przyjechała za nim do szpitala. Podejrzewam czyn w afekcie popełniony, możliwe nawet, że jakas niepoczytalnośc się włączy, albo silne zaburzenie osobowości, tudziez jakaś trauma... Ta histeria była zastanawiająca.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :) Niedługo wszystko będzie jasne. :) Choć zobaczymy, jak mi wyjdzie, cieszę się, że przypadło na razie do twojego gustu. :) :*

      Usuń