poniedziałek, 16 lutego 2015

23.

"Najpiękniejsze rzeczy, które mnie w życiu spotkały to uśmiech dziecka i słowa: kocham cię nad życie". 

*****

Hana z trudem i po omacku podniosła się z łóżka. Był środek nocy, a ona była zmęczona. Niezwykle, permanentnie, niewyobrażalnie i jak nigdy jeszcze. Sara, podświadomie czując ruch matki, cichutko zakwiliła w łóżeczku.
- Śpij, moja dziewczynko, błagam na wszystko, śpij.
Młoda matka nieprzytomnie poczłapała do kuchni. Niezdarnie zapaliła światło i gwałtownie otworzyła usta do krzyku.
Piotr wstał zza stołu.
- Spokojnie, to tylko ja - przygarnął żonę do siebie i mocno, czule przytulił.
- Śmiertelnie mnie wystraszyłeś, litości!
- Dlaczego nie śpisz? Masz jedyną i niepowtarzalną okazję.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie.
Kobieta nalała wody do szklanki i wypiła wszystko niemal jednym haustem.
- Nie mogę spać, Hana, mam wrażenie, że jak tylko przyłożę głowę do poduszki, zasnę jak kamień. A wtedy jej nie usłyszę, kiedy będzie mnie akurat potrzebowała.
- To ja do niej wstanę. Przecież mamy się wymieniać w ciągu jednej nocy, a nie noc ty, noc ja. Taka była umowa.
- Wstaniesz, po trzech tygodniach ciągłego niedosypiania? Nie jestem pewien.
Hana usiadła na kolanach Piotra i mocno do niego przylgnęła. Wszystko, czego chciała, to czuć jego ciepło i zapach.
- Wstanę, bo jesteś wspaniałym mężem i ojcem.
Przycisnęła usta do jego ust. Złączyli się w długim, powolnym pocałunku.
- To ty jesteś wspaniałą matką. I nie myśl sobie, że nie widzę, jak mnie oszczędzasz. Jeszcze dobrze oczu nie otworzę, a ty już trzymasz ją na rękach.
- Po pierwsze, chodzisz już, niestety, do pracy, nie zamierzam mieć ludzi na sumieniu. Po drugie, we wszystkim ciągle mi pomagasz. Gdyby nie ty, padłabym z wycieńczenia. Naprawdę to doceniam.
- Ech - Piotr potarł oczy wierzchem dłoni. - I pomyśleć, że nikt nas nie uprzedził, że nasze dziecko będzie miało wbudowany programator i będzie się budziło dokładnie co dwie godziny.
- A nawet gdyby uprzedził, cofnąłbyś czas?
- Nigdy. Jak żyję, czegoś takiego nie czułem.
- Takiego czego?
- Takiej dumy, czułości, miłości nie do ogarnięcia. Zupełnie nieznanego mi rodzaju miłości. Nie znam tego człowieka, Hana, nie wiem, kim zechce być, czy się nie będę za nią wstydził, ale dałbym się dla niej pokroić w plasterki. Nikogo nigdy tak nie kochałem, nawet ciebie.
- Czy ja zgadzałam się, żebyś czytał moje myśli? Mam tak samo, dokładnie identycznie. Wszystko dla niej wytrzymam. Brak snu, te ciągłe pieluchy, ten płacz, którego często nie rozumiem, a który rozdziera mi serce. To nie jest instynkt. To ogromna siła, która napędza mnie do działania. Ja chyba za długo na nią czekałam, żeby mogły mnie teraz złamać drobiazgi.
- Mnie napędza twój spokój, cierpliwa determinacja. Skończyło się trudne czekanie. Osiągnęliśmy nasz cel. A przy okazji nadałaś mojemu życiu nowy sens, który będzie miało już zawsze. Nawet wtedy, kiedy wszystko inne go mieć przestanie, ją będę kochał nadal.
Hana, zamyślona, ziewnęła szeroko. 
- Ot i wszystko w temacie, nie mam więcej pytań.
Chirurg z trudem utrzymywał w pionie mocno ciążącą mu głowę. Spojrzał w zmęczone oczy żony.
- To ile mamy do następnej pobudki?
-10 minut, góra piętnaście, nasza córka miewa czasem drobne poślizgi.
- A co ty na to, żeby ten czas wykorzystać w sposób nieskomplikowany , od którego zaczęliśmy patetyczne zwierzenia?
- Jeśli masz na myśli ten sposób, który nie wymaga słów... jestem bardzo za.
- Niezwykle domyślna jesteś mimo niewyspania. Właśnie ten.
Zmęczone oczy tym razem nie były im potrzebne. Swoje usta znaleźli bez ich pomocy. Szybko i bezbłędnie.
*

Tosia postanowiła postąpić logicznie. Oboje - mama i tata uważali, że logika nigdy nie zawodzi. A że to była jedna z niewielu rzeczy, w których się z sobą zgadzali, musieli mieć rację. Wierzyła, że nie zawiedzie i jej.
Plan w zasadzie był prosty w realizacji: umyć naczynia i posprzątać mieszkanie. Wady projektu? Trzeba będzie odłożyć książkę, a przecież lada chwila miała się dowiedzieć, kim jest Bratosiostra. Moment więc odkładaniu bynajmniej nie sprzyjał.
Zalety? Całe mnóstwo. Pierwsza - duma mamy, Tosia lubiła, kiedy była z niej dumna. Druga - jej uśmiech - mama ostatnio bardzo rzadko się uśmiechała. No i trzecia, najważniejsza - mama zawiezie ją do Hany. Ale zawiezie niezwyczajnie. Bo zwykle, kiedy Tosia pytała, czy zostaną tam razem, mama wymyślała tysiące wymówek, a to bałagan, a to obiad, a to zakupy. Dzisiaj zakupy są zrobione, obiad został z wczoraj, a mieszkanie... Cóż, wyglądało na to, że zalet jest znacznie, znacznie więcej.
Dziewczynka z westchnieniem włożyła do "Felixa, Neta i Niki" różową zakładkę, trochę już co prawda obciachową, ale miała do niej sentyment i szkoda było się jej pozbywać. Rzuciła książkę na łóżko przykryte kocykiem z Puchatkiem (ten był zawsze modny) i pobiegła do przedpokoju, żeby wyjąć z szafy odkurzacz.
*

- Hana! - Tosia bez zastanowienia, jak wszystkie szczęśliwe dzieci na widok kochanych dorosłych, rzuciła się kobiecie na szyję.
- Hej, dziewczynko moja! Nareszcie jesteście, tak was długo nie było od wysłania mi smsa, że zaczynałam się niepokoić - pocałowała dziecko w czoło.
- Jechałyśmy ostrożnie, korki, poza tym na drodze nigdy nic nie wiadomo...
Goldberg dopiero teraz przeniosła wzrok na wypowiadającą te słowa stojącą w drzwiach Magdę. Zdenerwowaną, mocno przejętą i spłoszoną. Magdę, która tym razem nie zamierzała wyjść.
A zaraz potem złowiła proszące spojrzenie swojej przybranej córki. I zrozumiała w mig.
- Wchodźcie, zapraszam was na herbatę, nie będziemy tu przecież tak stać. Napijesz się ze mną, Magda?
Spojrzała matce dziewczynki prosto w oczy. Kobieta odwzajemniła spojrzenie, pierwszy raz zdecydowanie, stanowczo.
- Chętnie.
- A gdzie jest Sara, mogę do niej iść? - Tosia szczebiotała przejęta. Dziecko nadal było w jej życiu atrakcją.
- Sara śpi, ale jak będziesz cichutko, możesz przy niej posiedzieć. Za to jak będziesz głośno, obudzi się i wtedy ja nie zdążę zrobić nawet herbaty.
Magda się uśmiechnęła i lekko rozluźniła.
- A ja mogę soczku? - Tosia miała własne plany
- Oczywiście. Zaraz ci przyniosę.
Dziewczynka pobiegła do pokoju siostry i ze zdumieniem wciągnęła powietrze do płuc. Wszędzie czymś pachniało. W pokoju, w kuchni, w całym domu. Szybko zrozumiała, że to zapach noworodka. Zapach mleka, oliwki i czegoś nieokreślonego, co od pokoleń wywoływało w kobietach, nawet tych przyszłych i małych, najgłębiej skrywane pokłady czułości. A te po pewnym czasie zsyłały chęć do nieustannego przedłużania istnienia ludzkiej rasy. Ale tego Tosia jeszcze nie mogła rozumieć.
Hana i Magda usiadły przy kuchennym stole, obie nieco sztywno.
- Ty rób herbatę, a ja, pozwól, skończę z tym wariactwem. Raz a dobrze.
Wstała gwałtownie, ginekolog zastygła w bezruchu z ręką na czajniku. Matka Tosi rozpoczęła swój nerwowy spacer - od drzwi do okna. Nie mogła wiedzieć, jak bardzo drażni to Hanę w zachowaniu Piotra i jak dziwnie jej z myślą, kto od kogo się tego nauczył.
- Przepraszam cię. Szczerze. Ostatnio nagadałam strasznych głupot. W zasadzie tak nie myślę, albo dobra - skoro już prawda - myślę, ale tylko kiedy jestem wściekła, samotna, zrozpaczona i nade wszystko wściekła.
Po policzkach Magdy spłynęły dwie niechciane, samotne łzy. Hanę wypełniła czułość.
- Zostałam sama. Z dzieckiem. Piotr za wszelką cenę daje mi odczuć, że patrzy na mnie w ogóle tylko ze względu na Tośkę. Bo on jest teraz nowym, lepszym, innym człowiekiem, i jak myślisz, jak ja się w tym wszystkim czuję?
- Tak jak ja po poronieniu - odpowiedziała cicho. - Miałam Piotra, jak ty masz Tosię. Ale czułam się sama, jakbym była na jakiejś cholernie bezludnej wyspie. Tylko ja i moje obowiązki. Do zwariowania. Dzień, noc, dzień. I udawanie, że wszystko jest w idealnym porządku, ale jakoś ani ja światu, ani mnie świat jest kompletnie do niczego nie potrzebny. Wiem, dlatego się nie gniewam, a nawet rozumiem.
- Lepiej bym tego nie ujęła. Tylko druga kobieta jest w stanie zrozumieć, jakimi jesteśmy twardzielkami i histeryczkami jednocześnie.
Roześmiały się.
I w tym momencie, jak zwykle nie w porę, rozległ się świdrujący uszy płacz dziecka.
- Mamo, Hana!
- Chodźmy ratować nasze pisklęta - Hana wyciągnęła rękę do Magdy i mocno uścisnęła jej dłoń, zdecydowanie po męsku.
Poszły ramie w ramię, jak matka z matką.
- Ale ktoś jest głodny, mam wrażenie, że z tego wrzasku zjesz mamusię razem z ubraniem. No chodź, żabko.
Wyciągnęła córeczkę z łóżeczka i usiadła na łóżku, chcąc przystawić ją do piersi. Ułożyła dziecko na boku.
- Mam dla ciebie propozycję. Skorzystasz lub nie, mnie tak było znacznie wygodniej. Możesz mi nie wierzyć, ale nigdy tyle nie przeczytałam, ile podczas godzin karmienia.
- Miałaś wolne obie ręce?
- Najpierw jedną, bo się trochę bałam, a potem zaufałam tej tam, co stoi i patrzy.
Magda wzięła Sarę na ręce i położyła na brzuszku, na mamie. Dziewczynka szybko znalazła swoją mleczną drogę. Kobiety upewniły się, że z łatwością oddycha i jest z nowego rozwiązania niezwykle zadowolona.
- Genialne w swej prostocie. Jesteś wspaniała. Choć przyznam, nigdy bym nie pomyślała nawet, że kiedyś tak o tobie powiem.
- Kiedy powiem Piotrowi, że zafascynowana przyglądam się jego karmiącej żonie z tęsknotą, że mam to już za sobą, pomyśli, że jednak zwariowałam.
- No, to teraz ja do tatusia zadzwonię i udam że płaczę. A wtedy tu przyjedzie, bo się jak zwykle zdenerwuje, że to przez was, powiem, że się kłócicie. I będzie w takim szoku, jak was zobaczy, że chętnie pójdzie z nami na spacer. I w ten sposób znowu się stanie tak, jak ja chcę - proste- po tych słowach mała rzuciła się do telefonu.
- Proste - powiedziały jednocześnie kobiety, pierwszy raz uśmiechając się do siebie ciepło.


15 komentarzy:

  1. Hana ma szczęście, że jej mąż jest na tyle wyrozumiały i opiekuńczy, aby oferować wymienianie się przy wstawaniu do dziecka. Początkowo wielu świeżo upieczonych ojców składa tego typu deklaracje, jednak mało któremu udaje się wytrwać w postanowieniu. W dodatku specjalnie zarywa noc, pomimo świadomości, że któreś z nich na pewno się obudzi, kiedy będzie trzeba. Widać, że kocha swoją małą księżniczkę. Piękne jest to, że starają się wzajemnie odciążyć, bo jednak dwudziestoczterogodzinna opieka nad dzieckiem, bez względu na to, jak bardzo się je kocha, jest ciężką pracą. I piękne wyznanie, że kocha córeczkę chyba nawet bardziej, niż żonę. Nie każdy potrafiłby się na nie zdobyć. A Hana ma w sobie takie pokłady miłości, że te słowa nawet nie są w stanie jej zaboleć, gdyż czuje podobnie, bo i dla niej mała Sara się stała centrum wszechświata. Miłość dwojga ludzi do siebie nawzajem skoncentrowana w tej jednej, małej istocie – to niemalże mistyka. Taka miłość jest łaską, nie można jej sprowadzać do czystej biologii, instynktów. Gdyby było inaczej, każda matka przeżywałaby coś równie pięknego, a rzeczywistość, z całym dostępnym sobie okrucieństwem ukazuje, że tak nie jest. Hana i Piotr, prócz tych ogromnych pokładów miłości względem Sary i siebie nawzajem, zyskali znacznie więcej. Bo tak, jak pokazujesz – dziecko nadaje życiu nowy wymiar, ta mała istota jest całkowicie zależna od swojego opiekuna, więc choćby nie wiadomo co się stało, nie można zawieść.

    Abstrahując od tej cudownej sceny, można się spodziewać, że Hanę prędzej czy później trudne dni dopadną, skoro miała dość szczęścia, by ominął ją baby blues (chyba, że nie ominął, lecz go nie opisałaś). Fani tej pary nareszcie doczekali się swego, a i ja się cieszę móc podejrzeć ulubionych bohaterów w chwilach ich największej radości.

    Przykre, że taki mały dzieciak, jak Tosia, już musi myśleć kategoriami: jak to zrobić, żeby dorośli byli zadowoleni, żeby dobrze im się układało między sobą. Stanęła przed rzeczywiście trudnym wyborem, acz widać, co dla niej okazało się najważniejsze. Dobrze by jej zrobiło, gdyby jej mama i Hana się zaprzyjaźniły, już teraz widać, jak zbawienny wpływ na małą ma poprawa stosunków pomiędzy tamtymi dwiema. Największą bezmyślnością dorosłych są próby manipulacji dzieckiem, aby zrobić na złość byłemu partnerowi, albo jego nowej partnerce, gdyż najbardziej cierpi na tym właśnie ono. To potrafi być zabójcze dla kształtującej się osobowości. Tak więc całe szczęście, że Magda w porę się opamiętała. Koc z Puchatkiem zawsze modny, ja sama chętnie nakryłabym takim łóżko, gdybym go posiadała. Kwestia bratosiostry rozwiązana bardzo sprytnie, o czym autorka już wkrótce sama się przekona.

    Tosia reaguje na Hanę niemalże jak na rodzoną matkę, albo co najmniej na ukochaną ciocię. Fantastycznie, że udało im się wytworzyć taką więź, zwykle, niestety, nowa partnerka ojca pozostaje „tą złą panią, która zabrała mamusi męża”. Ogromny szacunek dla Hany, że robi, co może, aby utrzymać pozytywny kontakt z Magdą. Tosia za to u Piotra i Hany się czuje jak u siebie, czego o Magdzie na razie nie można powiedzieć. Cieszy mnie bardzo brak zazdrości dziewczynki o siostrę, to kolejny dowód rodzicielskiej mądrości dorosłych. Zapach opisałaś w taki sposób, że niemalże można go poczuć. Bardzo trafne odniesienie Hany do samopoczucia po poronieniu – pomimo, że jest obok człowiek bardzo bliski i kochający, człowieka przepełnia niebosiężna samotność, bo stracił kogoś równie ważnego. A, jak wiadomo, pustego miejsca w sercu po czyimś odejściu, nijak nie da się wypełnić. Natomiast z Tosiaka rośnie mała manipulantka :)

    Czekam na ciąg dalszy :)
    Kaja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotr się opiekuje, bo kocha swoje kobiety - fakt, niewielu facetów pomaga, ale jakby w naszych czasach więcej.
      Wychowywanie to orka na ugorze.
      Kocha bardziej, bo Sara to krew z jego krwi (z mojej klawiatury?).
      Oni kochają się dojrzale i tak samo kochają swoje dziecko. Nawet, jeśli kiedyś zaczną je rozpieszczać.
      Dziecko jest darem. Najcenniejszym, jaki można dostać.
      Trudny czas nikogo w końcu nie omija.
      Do przyjaźni to im daleko, ale może obie będą kochać małą na swój sposób każda i to wystarczy.
      Kupujemy zbiorowo, Puchatkowe koniecznie puchowe. :)
      Autorka musi najpierw przeczytać, a na razie cóż - nie ma czasu. :)
      Tosia jest mądrym dzieciakiem i ma mądrą, choć pogubioną mamę (czyżby mama to była ta, której ja krzywdy zrobić nie dam za nieco inną, czarodziejską rolę? Pozdrawiamy Yen. ;)).
      Miło, że pierwsza i w takiej ilości. :*


      Usuń
    2. Nie używaj tak plastycznych porównań, bo przed oczami stanął mi obraz klawiszy spływających krwią, makabra.

      Myślę, że dasz im dość rozsądku, by nie zrobili z małej kapryśnej księżniczki. Piotr ma już doświadczenie, wszak jest Tosia, Hana natomiast stanowi u Ciebie takie uosobienie cnót wszelkich, że o błędy wychowawcze, nawet te nieświadomie popełniane, nie śmiem jej podejrzewać :)

      Łącząc Puchatka z ostatnimi posądzeniami dotyczącymi kawy, pozostaje mi zaserwować Ci arcymocną w filiżance z Puchatkiem - stopień trudności wzrasta :)

      Ciekawa jestem, na ile wpływ Yen wkradnie Ci się w charakter Magdy, bo ja sama łapię się na tym, że tak właśnie ją sobie wyobrażam.

      Zatem pozostaje mi życzyć autorce więcej czasu, co by go starczyło nie tylko na proces twórczy, ale i na cieszenie się twórczością cudzą :)

      Obiecałam pierwszeństwo, a ja zawsze dotrzymuję słowa :*

      Usuń
    3. Oj tam, oj tam, bujną masz po prostu wyobraźnię. :P
      Hana, jak prawie każda długo czekająca matka może popełniać mnóstwo błędów wychowawczych. ;)
      Serce mi stanie... z wrażenia filiżanki. :D
      Yen jest tak genialna, że nie jestem w stanie nawet połowicznie. :D I to bynajmniej nie Magda.
      Czasu trochę by się przydało. :)

      Usuń
  2. Zacznę od zapachu.
    Oamiętam, że jak małam jakieś osiem lat, urodził się mój kuzyn. Pojechaliśmy do Zielonej Góry, żeby zobaczyć dzidziusia. Poszłam z jego siostrą do dziecinnego pokoju i nie mogłam stamtąd wyjść, ten zapach był taki... nie umiem tego określić, ale miałam ochotę tam zostać i już nie wychodzić...
    Hana i Piotr to naprawdę para, która wszystko, nawet to, gdy Hanę dopadnie gorszy czas, kiedy będzie zmęczona, będzie mogła liczyć na Piotra zawsze i to najważniejsze, że są razem i się wspierają.
    Tosia niech się nie przejmuje różową zakładką, że niby obciachowa (każdy coś takiego w swym życiu ma, jakąś rzecz, której leciutko się wstydzi, ale ma do niej wieelki sentyment) :)
    A "felix, net i nika" to fajna książka, no i nie dziwi mnie, że ciężko się od niej oderwać :)
    Magda z Haną - spotkanie nieco sztywne, ale jakie miałoby być? Właśnie takie jak napisalaś, cała prawda, ciężko przełamać pierwsze lody, ale dzieci łączą, no i pozostaje mieć nadzieję, że będzie tylko lepiej :)
    Mam nadzieję, że w przyszłym rozdziale Idalka, no i że kupi już Szczepana, bo Zuzia miauczy i doczekać się nie może :)
    Pozdrawiam - ela_k :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapach jest taki jak opisałaś, dokładnie, niebywale uzależniający.
      Co z parą zrobimy to się jeszcze zobaczy. ;)
      Ja miałam różowego misia, bez łapy i dziurawego. :D Zakładka przy tym to pikuś. :)
      W przyszłym rozdziale Idalka, ale do kotka jeszcze trochę, na kotka trzeba zasłużyć. :D
      buziole!

      Usuń
  3. Tendencja wzwyszkoda, dziś komentuję jeszcze później. :)
    Tak się bałaś, że w pierwszej scenie za dużo patosu będzie. Ależ nie, bynajmniej. Może i jakaś odrobinka była, ale tak jest zawsze przy podobnych wyznaniach. A poświęcenie, z jakim Hana i Piotr opiekują się małą jest naprawde zdumiewające. Zwłaszcza w dzisiejszych, okrutnych czasach. Oby im tak dalej zostało, bo jeśli kiedyś programator Sary włączy się zupełnie nie w porę, może być nienajlepiej. :D

    Co ty opowiadasz, że ostatnia scena Ci nie wyszła? Moim zdaniem wyszła zupełnie dobrze. Inaczej być nie mogło, bo niby że jak? Nic dziwnego, że relacje pomiędzy Magdą i Haną są napięte, może dzieci będą potrafiły rozluźnić napiętą atmosferę. Innej możliwości zaiste nie widzę. Tosia to sprytna dziewczynka, poradzi sobie. Tymbardziej, że ona sama chciałaby utrzymywać z Haną dobre relacje.
    Ahh i ten zapach... czytając o nim przypomniałem sobie choćby wczorajszy dzień, jak trzymałem na rękach dwumiesięczną kuzynkę. :)) Kochane takie dzieci są!
    Z niecierpliwością czekamy dalszego ciągu.
    KR
    P.S. Dzisiaj dwie literki wykorzystuje. Kazałaś wybierać, to biorę. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj późno komentujesz przeze mnie. :D A ja późno odpowiadam nie przez ciebie bynajmniej.
      Czasy ciekawe mamy, trzeba kochać dzieci. :D Przyszłością w końcu są.
      Patos mnie ostatnio prześladuje, starzeję się. ;)
      Pozdrawiamy kuzynkę. Jeśli jedną z dwóch, to drugą też pozdrawiamy. :)
      Ostatnia taka sobie jest, ale to wam ma się podobać, jak mnie zacznie, pogrzebiemy skromność. :D
      Bierzcie i piszcie z tego wszyscy, literek ci u nas dostatek. ;)
      Fajnie, że wpadasz.

      Usuń
  4. kiedy next ????????????????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyręczę autorkę, bo dość zapracowana dzisiaj. Jak zawsze, w następny poniedziałek. Dokładnie o piątej nad ranem. :)

      Usuń
    2. Dziękuję za wyręczenie, zaiste, prawdę głosisz. :D
      I tak tu będzie zawsze, dopóki weny, która nie istnieje, i czytających stanie. :D

      Usuń
    3. a będzie cos o hapi????????????

      Usuń
    4. Było w tym tygodniu, więc w przyszłym oddajmy głos innym. W końcu nie samym HaPi człowiek żyje. :) Ale mimo to serdecznie zapraszam! :)

      Usuń
  5. Witam, od rana zastanawiam się, dlaczego wcześniej nie trafiłam na Twojego bloga. Przeczytałam jednym tchem wszystkie rozdziały. Zajęło mi to trzy godziny z nawiązką. Czytałam dość późno - bo w nocy. Pod koniec byłam już zmęczona. Opowiadanie ciekawe. To dobrze, że losy bohaterów się przeplatają. Nie wieje nudą. Choć nie wyobrażam sobie ostatniej sceny zarówno w serialu jak i w życiu - wszystko oceniam pozytywnie. Może zabrakło mi opisów, ale przeczytałam pod którąś częścią, że lepiej wychodzą ci dialogi. Coś w tym jest - dialogi przyciągają uwagę.
    Pozdrawiam życzę dużo weny.
    I mam nadzieję, że od poniedziałku będę zaglądać tutaj regularnie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. :)
      Nie trafiłaś na bloga, bo bardzo trudno rozpropagować. Google na przykład go nie widzi, na co niestety nie mam żadnego wpływu.
      Zaszczyt to dla mnie, że przeczytałaś wszystko naraz i jednym tchem, nie ma lepszego komplementu dla piszącego.
      Zapraszam serdecznie jutro na nową część.
      Opisów staram się wprowadzać coraz więcej, ale nie chcę, żeby jedna część przekraczała 3 strony Worda, bo dłuższe ciężko się czyta na jeden raz. A w takich warunkach bardzo trudno zmieścić jednocześnie opisy i dialogi.
      Serdecznie pozdrawiam. :)

      Usuń