"Niech nasza nadzieja będzie większa
od wszystkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać".
*****
- Hana, obudź się – Piotr delikatnie gładził kobietę po
policzku.
- Pięć minut. Proszę.
- Pięć minut było pięć minut temu.
Kobieta obróciła się z boku na plecy i przeciągnęła leniwie.
- W ogóle to czy my musimy dzisiaj gdziekolwiek iść? Nie
mógłbyś się tak nagle rozchorować? – Pocałowała męża delikatnie.
- A ty co? – Piotr oddał pocałunek
- A ja… mogę na przykład się pierwszy raz w życiu spóźnić do
pracy.
Przytulili się mocno do siebie i trwali tak w uścisku
dłuższą chwilę.
- Niezwykle jesteś przebiegła moja żono, ale niestety oboje
wiemy, że musimy iść.
- A zrobisz mi kawę?
- A mam inne wyjście? Jak zakotwiczysz w łazience, to już
nie wystarczy ci czasu na przygotowanie ani kawy, ani śniadania.
*
- Piotr, ja mam dzisiaj tylko ósemkę, zdążę przygotować
jakiś obiad dla Tosi, tylko ty zrób zakupy, bo w tym lekarskim domu jak zwykle
nic nie ma, dziękuję za kawę, śniadanie będzie później, zjedz sam, bo ja
naprawdę już muszę lecieć, a, i ja Tosię odbiorę. Nie musisz się spieszyć.
Po tych słowach Hana wybiegła z domu jak strzała. Piotr
odprowadził żonę zdumionym spojrzeniem. Wzruszył tylko ramionami i też zaczął
się zbierać.
*
- Ale pani doktor, czy pani tego nie rozumie? Ja mam w domu
półtoraroczną córeczkę, która teraz jest z sąsiadką, ja tej kobiety nie znam, a
moja Maja nie ma naprawdę z kim zostać. Ja muszę wracać do domu.
- Spokojnie, pani Magdo.
- Jak ja mam być spokojna! Niech mi pani da po prostu coś na
te skurcze. Ja wracam do domu!
- Zrobimy USG, KTG i zobaczymy. No i jeszcze poproszę o
zmierzenie ciśnienia. Musimy wszystko sprawdzić.
- Ale ja…
- Proszę tutaj chwile na mnie poczekać.
Hana wyszła szybko z gabinetu w poszukiwaniu pielęgniarki.
- Pani Izo – zatrzymała przechodzącą kobietę. – Proszę
zmierzyć pani – w tym momencie niespodziewanie lekarka osunęła się na ziemię
uderzając głową o podłogę.
- Rany boskie, pani doktor, niech mi ktoś pomoże!
Natychmiast druga pielęgniarka ułożyła Hanę na plecach i
podniosła jej nogi w górę.
- Pani doktor? Hana, słyszysz mnie?
- Przynieś wózek, zabieramy ją na izbę, to już za długo
trwa.
Dziewczyna posłusznie spełniła prośbę i obie kobiety
podniosły powoli Hanę z ziemi.
- Ma pacjentkę w gabinecie – powiedziała Iza idąc w stronę
wyjścia z oddziału – zajmij się nią.
Wchodząc szybkim krokiem na izbę przyjęć oddziału
ratunkowego nerwowo wołała lekarza. Zza rogu wyszedł Przemek.
- Cholera jasna, Hana!
Sprawnie wziął siostrę na ręce i delikatnie ułożył na łóżku.
Energicznie uderzał w jej policzki.
- Dość mocno uderzyła głową o ziemię, to trwa już jakieś
trzy minuty, ja musze wracać na oddział.
- OK, dziękuję, damy radę.
Hana gwałtownie otworzyła oczy.
- Co się stało?
- Dzień dobry, siostrzyczko, zemdlałaś nam jak królewna z
bajki.
- Przemek? Co tu robisz?
- Raczej ciebie powinienem o to zapytać.
- Gdzie jestem?
- Na izbie. I nigdzie – Powstrzymał gestem próbującą usiąść
kobietę – się nie wybierasz. Nawet ze mną nie dyskutuj.
- Przemek, ja po prostu nie zjadłam śniadania.
- Tym gorzej to o tobie świadczy, uderzyłaś mocno głową w
płyteczki podłogowe, trzeba sprawdzić łączność z bazą zawiadującą – uśmiechnął
się do niej szelmowsko. – A poważnie – trzy minuty to za długo jak na zwykłe
omdlenie. Tomografia i EKG na wszelki wielki.
- Ale moje pacjentki.
- Od teraz masz wolne.
- Jesteś okropny i traktujesz mnie jak małe dziecko. Tylko
nie wspominaj Piotrowi, bo…
- O czym ma mi Przemek nie wspominać? Właśnie mnie tu
przysłali z oddziału, bo cię szukałem.
Piotr podszedł do łóżka z zapakowaną w folię kanapką.
- To się trochę, stary, spóźniłeś – Przemek zerknął na
jedzenie znacząco, Piotr usłyszał w jego głosie lekki wyrzut.
- Dzięki, stary, ja jestem po operacji i póki co bezrobocie,
zajmę się nią.
Przemek wyszedł lekko urażony.
- Smacznego – podał żonie kanapkę – W tym czasie poszukamy
sobie jakiejś izolatki. Hana, zróbmy te badania dla świętego spokoju.
- Żyć spokojnie byś mi nie dał, panie doktorze – Uśmiechnęła
się do niego ciepło. – Ale za urażenie męskiej dumy mojego brata nie jestem ci
specjalnie wdzięczna.
Spojrzeli na siebie figlarnie
*
- Rzeczywiście wygląda na to, że to zwykła hipoglikemia –
powiedział Piotr zdejmując Hanie elektrody od EKG – Moje drugie serce jest w
porządku.
- Od razu twoje – egoista – Hana ubierała się ze śmiechem.
- Egoista? Jestem ci wierny jak ten pies.
- Upierdliwy za to jak York.
- No nic, Wójcik i tak już przejął twoje pacjentki, idź do
domu, ja tu muszę jeszcze trochę zostać. Tomografia też jest ok.
Hana wstała z kozetki i natychmiast się jej mocno chwyciła,
bo zakręciło jej się w głowie.
- Co jest, do cholery? Hana!
- No przecież nie udaję, Piotr – powiedziała niepewnie.
- A może ty po prostu jesteś w ciąży?
- Nie, na pewno nie.
- Kiedy ostatnio miałaś okres?
- Nie pamiętam, Piotr, daj spokój.
- Mówiłaś mi, że jest pół na pół, może to tym razem nasze
pół zwyciężyło?
- Wiedziałabym.
- To kiedy przychodzą trudne dni naszego małżeństwa?
- Miały już dawno temu być, ale po tym wszystkim – Hana
westchnęła – Po poronieniu jestem mocno rozregulowana. A jak chcesz trudnych
dni, to wystarczy jedno słowo.
- Chodź, sprawdzimy, zrobię ci USG ginekologiczne. To jest
marzenie chirurga.
- Zwariowałeś.
- Wolisz Wójcika.
- Piotr – Hana natychmiast spoważniała. – Nikomu o tym nie
mów. Ja nie jestem w ciąży, chociaż bardzo tego chcesz – głos lekko jej
zadrżał.
Piotr wściekł się niekontrolowanie. Chwycił żonę za ramiona.
- Skończ z tymi histeriami. Mdlejesz bez przyczyny, jesteś
blada, w badaniach nic ci nie wychodzi, anemii też nie masz, dziwi cię aż tak,
że się martwię? Myślisz, że mówię o tym, żeby ci zrobić przykrość? Sama nie
wiesz, dlaczego nie miesiączkujesz, o testach zapomnieliśmy, chodź to
sprawdzić.
- Zróbmy betę – powiedziała zrezygnowana Hana.
- USG i to natychmiast. Jeśli jesteś w ciąży, chcę się
upewnić, że nie jest pozamaciczna. Do kolejnej tragedii w naszym życiu nie
dopuszczę, tego akurat możesz być pewna.
- Ile razy mam powtarzać, prawdopodobieństwo jest nikłe. Po
prostu stres ostatnich miesięcy ze mnie wychodzi – perorowała kobieta w drodze
do swojego gabinetu.
- Kobieto, puchu marny, zamilknij.
Hanie zrobiło się przykro, ale posłusznie przestała mówić,
po wejściu od razu usiadła na fotelu ginekologicznym.
- Na pewno ja mam to zrobić, chcesz tego?
- Pod moją wyraźną kontrolą.
Lekarze przystąpili do badania. Po chwili na ekranie ukazał
się obraz.
- No, widzę, że nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz jesteś
piękna, żono.
- Piotr, nie wkurzaj mnie. I tak już czuję się idiotycznie –
nagle Hana się zawahała, wstrzymała oddech. – Zrób zbliżenie.
- Hana, czy to jest?...
- Zagnieżdżony prawidłowo w macicy zarodek… To jest
niemożliwe, bije mu serce – mówiła Hana bez tchu. – Piotr, to się nie dzieje
naprawdę, to jest po prostu niemożliwe!
- No to mi zrobiłaś niespodziankę, mówiłem, przestańmy się
spinać i się uda.
- Nieprawda – Hana wstała gwałtownie i w pośpiechu zaczęła
się ubierać.
- Hej, co jest? Hana, co z tobą? To jest przecież wspaniała
wiadomość!
Kobieta pędem wybiegła z gabinetu.
- Jesteśmy zaskoczeni, ale, zaczekaj! – Piotr wybiegł na
korytarz, zdał sobie sprawę, że nie zdoła już dogonić żony. – A niech cię
cholera! Razem z tymi twoimi histeriami! – krzyczał za nią bez opanowania.